Część 69 - Prawie się wygadałem
Kamil (Lila)
Nie smuć się
Przyjaciół przecież masz
Nie musisz walczyć sam
Nadziei gwiazda płonie znów
Nie smuć się
Posłuchaj bicia serc
Odszukaj życia sens
Życia sens
(Skaner – Nie
smuć się)
Sprzedałem chłopaków teściowej i postanowiłem się zabawić.
Dawno nie imprezowałem – to był fakt nie do podważenia. Brakowało mi tego luzu
i swobody, które niegdyś towarzyszyły mi niemal nieustannie. Postanowiłem
zakończyć etap żałowania i wypominania sobie, co to ja mogłem, a czego nie
mogłem, co wypada, a co nie. Życie jest krótkie i nie ma w nim miejsca na
długotrwałe kontemplowanie przeszłości. Było, minęło – czasu nie cofnę. Sylwia
nie żyje, a ja muszę przejść nad tym do porządku dziennego, muszę to w końcu
zaakceptować.
Wszedłem do monopolowego za rogiem i kupiłem dziesięć
browarków, a potem skierowałem swe kroki do domu. Czułem jakbym miał dwa domy –
jeden z chłopakami, drugi zaś z przyjaciółmi. To chore, dlatego chciałbym,
kurwa, znaleźć sposób by te domy ze sobą połączyć…
– Nie, koniec bo znów mi się włącza użalanie. Pracuj nad
sobą, chłopie bo dziadziejesz – pomyślałem.
Nie pukałem bo formalnie wciąż tu mieszkałem. Z resztą
wkurwiało mnie już to ciągłe myślenie, co powinienem, a co nie dlatego
nacisnąłem na klamkę i wszedłem. Otwarte było. Gdyby chcieli, by im nie
przeszkadzać to by zamknęli, prawda?
Poszedłem do kuchni zrobić sobie herbatkę bo oni zawsze
dobre mieli, nalałem wody do czajnika i postawiłem go na kuchence, odpaliłem
gaz taką śmieszną zapalniczką, co jak pistolet wyglądała, a potem usiadłem przy
stole. Mieszkanie sprawiało wrażenie opuszczonego. Mieszkaliśmy z psem, a nikt
drzwi nie zamykał, czysty absurd.
– Amanda? – darł się z łazienki Aleks. On nigdy nie
pamiętał, że to mieszkanie a nie dwupoziomowy apartament i nie trzeba piłować
mordy na cały regulator, żeby druga osoba usłyszała.
– Nie, Kamil – odpowiedziałem znacznie ciszej.
– Kamil? Co ty robisz? – zapytał mój kumpel wchodząc do
kuchni.
– Herbatę. Zrobić i tobie? – Podszedłem do szafki i
wyciągnąłem mój ulubiony niebieski kubek, wrzuciłem do niego jakąś ładnie
pachnącą torebkę i zalałem wrzątkiem.
– Zrobić, ale zwykłą. – Otworzył lodówkę i zaczął w niej
grzebać, wziął kawałek kiełbasy, przełamał na pół i podał mi moją część.
Zrobiłem mu herbatkę, zjadłem, a potem zapytałem:
– Gdzie dziewczyny i Patryś?
– Patryk w pracy, a Majka z Amandą poszły do sklepu po
jakieś zakupy, bo w lodówce pustka.
– Mam tylko nadzieję, że za nie zapłacą, chociaż po
ostatniej akcji to wszystkiego się można spodziewać…
– Jakiej akcji? – zadał mi pytanie Aleks.
– No przecież poszły kretynki do sklepu i dla jaj wyniosły
sobie z niego buty… – Palnąłem bezmyślnie i dopiero potem pomyślałem, że on
przecież nie wie o całej tej historii z butami i lepiej, żeby nie wiedział.
– Co to za kretynki? – drążył. Zawsze wiedziałem, że takie
coś to nie dla mnie, bo teraz musze uważać na to, co mówię, by nie wypaplać…
– Maja z jakąś koleżanką, nie znam jej – wymyśliłem na
poczekaniu, by nie pogrążyć Amandy.
– Ty, żartujesz? Majka zajebała buty?
– Dla jaj – sprecyzowałem.
– Gdyby Amanda tak zrobiła to tak bym jej wpieprzył, że…
– Dobra, dobra, stary, nie przesadzasz czasem? Przecież
jeszcze nic nie zrobiła, a ty już… – próbowałem jakoś wybrnąć z sytuacji, ale tylko
ją pogarszałem, przynajmniej tak mi się wydawało.
– Jeszcze… Dobrze powiedziane bo znając ją to długo nie
wytrzyma bez odpierdalania szopek.
– Jest aż tak źle? – zapytałem siadając ponownie przy
stole. Traf chciał, że potrąciłem nogą torbę z browarkiem i butelki się
poprzewracały z głośnym szczękiem – Kurwa! – zakląłem.
– Wkurwia mnie jej zachowanie. Mam wrażenie, że nie jestem
jedyny. Młoda, ładna dupa i tylko ja? Wierzysz w taką bajkę? – odpowiedział
Aleks patrząc mi prosto w oczy.
– Stary, lalka najwyraźniej robi cię w chuja, ale tak to
jest jak się dupie daje wejść na głowę – zażartowałem może trochę nie na
miejscu, ale to, co wyprawiała z Aleksem Amanda przekraczało wszelkie granice.
Ona mu nie tylko na tę głowę wlazła, a jeszcze po niej skakała. – Weź się za
nią, albo lepiej ja z nią pogadam przy najbliższej okazji – dodałem po chwili.
– Może mam brać przykład z ciebie? Haha…Wybacz, ale na coś
takiego to żadna kobieta nie zasłużyła.
– Wolałbym nie wracać do przeszłości. Byłem młody, robiłem
różne głupie rzeczy. Zmieńmy temat – zasugerowałem, bo rozmowa zeszła na
niewygodny dla mnie tor. To, co było się w tej chwili nie liczy, nie ma dla
mnie najmniejszego znaczenia.
– Co tam masz? – Aleks podniósł jedną z butelek i zabrał
się za wyciąganie piwa.
– Mistrz ceremonii, Kamilo, postanowił trochę wyluzować i
zaprasza na browarka – zażartowałem.
– Super, ale zaczekajmy na coś do jedzenia, bo głodny
jestem jak wilk.
– I na Patrysia, bo znów będzie pierdolił, że go wszystko
omija – dodałem.
– Majka nie da mu krzywdy zrobić. Znowu coś w tej jego
pracy się dzieje i zamyślony chodzi. – Aleks upił łyk herbatki i opar się udami
o szafkę, ręce założył na piersi.
Ja również napiłem się herbaty. Próbowałem odgadnąć, jaki
to smak: Pigwa? Kaktus? W każdym razie dobra była.
Patryk to miał jednak w tej swojej psiarni przejebane –
trupy, dilerzy, działki i patrole – to całe jego życie. Pensja marna, a harówka
taka, że nie wiadomo za co się złapać. Już dawno pierdoliłbym to i szukał
czegoś innego, ale nie Patryk – idealista jeden, z wysokim poziomem moralności.
Święty taki, przez co momentami wkurwiający, szczególnie gdy się wtrącał.
– Jesteśmy! – zawołała Amanda.
– Powariowali oni z tym darciem się? – pytałem sam siebie.
– Olek, pomóż no, a nie tak siedzisz – krzyknęła Majka nie
patrząc nawet, co Aleks robi.
Wstaliśmy obaj i poszliśmy pomóc tym zrzędom bo inaczej do
końca dnia marudziłyby i wypominały jak to się napracowały i jakie z nas lenie.
– O, Kamil – zaszczebiotała Majka, a ja przez skórę
wyczułem kłopoty – weź te torby do kuchni, mięso włóż do lodówki, warzywa połóż
na stole, bo zaraz będziemy kolację robić. Kebaby takie jak w tym fixie będą.
– Potrzebujemy kogoś do krojenia warzyw – dodała Amanda
zdejmując buty.
– Ja muszę karty pacjentów skończyć – wykręcił się Aleks
idąc tyłem do swojego pokoju.
– Od pomocy się wykręcasz, ale jeść będziesz chciał.
Skończysz później, jeszcze zdążysz. – oburzyła się Majka.
– To może ja go zastąpię? – zaproponowałem, a ona
zmierzyła mnie takim spojrzeniem jakbym co najmniej kogoś zabił.
– Dobra, to chodź – odpowiedziała za nią Amanda i
pociągnęła mnie za rękaw do kuchni. Zaraz za nami zjawiła się Majka.
–Olek! – zawołała – Olek skocz no po jogurt naturalny.
Zapomniałyśmy kupić, a do sosu będzie potrzebny.
– Idę! – Chwilę później usłyszałem trzask drzwi
zwiastujący wyjście Aleksa.
– Weź sobie deskę, nóż i pokrój pomidory. Tak w kosteczkę,
niezbyt drobną – dyrygowała Majka. Schyliłem się do szafki po deskę. Wziąłem
dużą, bo można było dużo warzyw na niej poukładać i nie brudziło się miseczki.
– Nie tą – zwróciła mi uwagę ruda – drewniana się nie
nadaje.
– Białą mu daj – wtrąciła Amanda krojąc ogórki. Szło jej
to nad wyraz sprawnie, dużo szybciej niż mi. Zanim ja pociachałem dwa pomidory,
one ogarnęły ogórki, paprykę i sałatę. Teraz siedziały i zajadały jakieś
obrzydlistwo z napisem „zero procent tłuszczu”. Znów wymyśliły dietę i będą
wszystkich katować chudym mięskiem, warzywkami i owockami. Może jeszcze niech
na parze zaczną gotować.
– Teraz cebulę pokrój – usłyszałem zarządzenie. Pomału zdjąłem
z niej łupiny, a potem rozciąłem na pół.
– Wy nie możecie mówić mi o takich akcjach – rzuciłem
mimochodem, licząc na to, ze nie przyłożą do tego zbyt wielkiej wagi – Już
prawie dwa razy się wygadałem. Nie kręcą mnie tajemnice i inne takie, lubię
mówić, co myślę, a nie pilnować się by nie palnąć gafy…
– Jak to prawie wygadałeś się dwa razy? Jak można się
prawie wygadać? – zapytała Amanda, wymachując nożem, który nawet nie wiem kiedy
chwyciła.
– Odłóż to lepiej, bo sobie krzywdę zrobisz – rzekłem,
wyjmując jej nóż z ręki.
– Przypadkiem mi się wymsknęło – mówiłem obserwując ich
reakcje – ale ładnie wybrnąłem z sytuacji i Aleks myśli, że to Majka zajebała
te buty, a Patryk sądzi, że to Amanda.
– Idiota – skwitowała Amanda.
– Mięso pokrój! – warknęła Maja.
– A wy? Ja miałem tylko pomagać – broniłem się.
– Ty będziesz pokutował za swoją głupotę – oświeciła mnie
ruda.
– Nauczysz się, że z nami się nie zadziera – dodała Amanda
kładąc mi rękę na ramieniu.
– Kto z kim zadziera? – zapytał Aleks wchodząc do kuchni z
kubeczkiem jogurtu naturalnego w dłoni. Patrzył się na nas zdziwiony, ale nikt
nie udzielił mu odpowiedzi.
– A wiesz, że Kamil zaoferował się, że nas wyręczy w
robieniu obiadu? – zwróciła się moja siostra z wyboru do Aleksa.
– Ooo… Stary, co przeskrobałeś? – zapytał.
– Nie rozumie, co się do niego mówi – zatrzepotała rzęsami
Majka.
– To tak jak wy dwie. Można do was mówić i mówić, a wy i
tak robicie po swojemu – wbiłem im szpileczkę.
– Ej, to przecież nieprawda – oburzyła się Maja. Amanda z
Aleksem patrzyli na siebie wymownie, on srogim spojrzeniem, ona jakimś takim
dziwnym. Nigdy jeszcze takiego u niej nie widziałem. Jakby miała poczucie winy?
– Co z tym mięsem? – zapytałem, gdy już było pokrojone.
– Nalej oleju na patelnię i usmaż – powiedziała Amanda.
Nalałem, usmażyłem i nawet nie spaliłem! Byłem z siebie
bardzo zadowolony. Kolejne danie, które będę mógł zrobić chłopakom. To całe
gotowanie nie było nawet takie złe, chociaż do lubienia go to mi jeszcze było
daleko.
Aleks zrobił sos, a dziewczyny porozkładały talerze i
pokazały nam, jak zwijać te kebaby. Ja bym powiedział, że to raczej tortille
były, takie jakieś bardziej podobne, ale niech już im będzie, że to kebaby.
– Wróciłem! – rzucił Patryk zmykając drzwi na zasuwkę.
Jeden normalny, co to robi. Majeczka momentalnie zaczęła popierdalać po kuchni
w tych swoich różowych papciach i parzyć herbatę. Mnie zatrudniły do zawijania
farszu w placki.
Patryś wsadził łapsko w michę z usmażonym mięsem i wziął
sobie jeden kawałek, zanurzył go w białym sosie i wsadził do ust.
– Mmmm… Dobre – skwitował.
– Nie podjadaj! – krzyknęła Majka.
– No tylko kawałek spróbowałem – tłumaczył się Patryś.
– Zaraz będziesz jadł, o ile Kamil się pośpieszy – rzuciła
złośliwością.
– Szef kuchni, Kamilo, zaprasza na obiad – oznajmiłem.
– Nareszcie. Kamilku, musisz popracować nad formą bo
pomrzemy z głodu! – zaśmiała się Amanda, po chwili śmialiśmy się już wszyscy.
Do stołu usiedliśmy w bardzo dobrych nastrojach.
Sączyliśmy sobie piwko, a dziewczyny popijały reddsy. Te pseudokebaby okazały
się zajebiste w smaku. Sam wrąbałem chyba trzy. I rozglądałem się za czwartym,
ale już nic nie było. A szkoda.
– Jak ty wyglądasz? – zapytała Majka siląc się na powagę,
jednak nie bardzo jej to wychodziło i już po chwili rechotała wesoło, a razem z
nią pozostali.
Dotknąłem dłonią twarzy, poczochrałem włosy bo myślałem,
że może się ubrudziłem albo mam coś we włosach, ale nie. Dopiero, gdy opuściłem
głowę zauważyłem pomarańczowa plamę zdobiącą moją białą koszulkę.
– Dziecko się ubrudziło? – zaszydziła Amanda.
– Człowiek obiad zrobi, a potem taka go za to wdzięczność
spotyka – pożaliłem się na głos robiąc obrażoną minę. – idę po piwo, przynieść
komuś? – zapytałem, wstając.
– Ja to jestem ciekaw, coś ty im stary zrobił, że obie
takie cięte na ciebie są – rzucił Aleks.
– My tak tylko sobie żartujemy – zapewniła go Majka, a
ja poszedłem po piwo.
No i po raz kolejny by się wygadał...
OdpowiedzUsuńFajnie spędzony dzień, ale Kamilowi to chyba nie można mówić tajemnic, bo ten to nawet nie wie co mówi :)
OdpowiedzUsuńSielski obrazek, dziewczyny zgodne, aż miło poczytać, tylko ten Kamil. Mówiłam już, że on ma za długi ten jęzor, aż strach się bać co z tego może wyniknąć.
OdpowiedzUsuńKamil to jest papla :) Dużo nie brakowało a wygadałby tajemnice dziewczyn.Marta
OdpowiedzUsuń