wtorek, 5 listopada 2013

Część 69 - Prawie się wygadałem

Część 69 - Prawie się wygadałem
Kamil (Lila)

Nie smuć się
Przyjaciół przecież masz
Nie musisz walczyć sam
Nadziei gwiazda płonie znów
Nie smuć się
Posłuchaj bicia serc
Odszukaj życia sens
Życia sens
(Skaner – Nie smuć się)

Sprzedałem chłopaków teściowej i postanowiłem się zabawić. Dawno nie imprezowałem – to był fakt nie do podważenia. Brakowało mi tego luzu i swobody, które niegdyś towarzyszyły mi niemal nieustannie. Postanowiłem zakończyć etap żałowania i wypominania sobie, co to ja mogłem, a czego nie mogłem, co wypada, a co nie. Życie jest krótkie i nie ma w nim miejsca na długotrwałe kontemplowanie przeszłości. Było, minęło – czasu nie cofnę. Sylwia nie żyje, a ja muszę przejść nad tym do porządku dziennego, muszę to w końcu zaakceptować.

Wszedłem do monopolowego za rogiem i kupiłem dziesięć browarków, a potem skierowałem swe kroki do domu. Czułem jakbym miał dwa domy – jeden z chłopakami, drugi zaś z przyjaciółmi. To chore, dlatego chciałbym, kurwa, znaleźć sposób by te domy ze sobą połączyć…
– Nie, koniec bo znów mi się włącza użalanie. Pracuj nad sobą, chłopie bo dziadziejesz – pomyślałem.
Nie pukałem bo formalnie wciąż tu mieszkałem. Z resztą wkurwiało mnie już to ciągłe myślenie, co powinienem, a co nie dlatego nacisnąłem na klamkę i wszedłem. Otwarte było. Gdyby chcieli, by im nie przeszkadzać to by zamknęli, prawda?
Poszedłem do kuchni zrobić sobie herbatkę bo oni zawsze dobre mieli, nalałem wody do czajnika i postawiłem go na kuchence, odpaliłem gaz taką śmieszną zapalniczką, co jak pistolet wyglądała, a potem usiadłem przy stole. Mieszkanie sprawiało wrażenie opuszczonego. Mieszkaliśmy z psem, a nikt drzwi nie zamykał, czysty absurd.
– Amanda? – darł się z łazienki Aleks. On nigdy nie pamiętał, że to mieszkanie a nie dwupoziomowy apartament i nie trzeba piłować mordy na cały regulator, żeby druga osoba usłyszała.
– Nie, Kamil – odpowiedziałem znacznie ciszej.
– Kamil? Co ty robisz? – zapytał mój kumpel wchodząc do kuchni.
– Herbatę. Zrobić i tobie? – Podszedłem do szafki i wyciągnąłem mój ulubiony niebieski kubek, wrzuciłem do niego jakąś ładnie pachnącą torebkę i zalałem wrzątkiem.
– Zrobić, ale zwykłą. – Otworzył lodówkę i zaczął w niej grzebać, wziął kawałek kiełbasy, przełamał na pół i podał mi moją część. Zrobiłem mu herbatkę, zjadłem, a potem zapytałem:
– Gdzie dziewczyny i Patryś?
– Patryk w pracy, a Majka z Amandą poszły do sklepu po jakieś zakupy, bo w lodówce pustka.
– Mam tylko nadzieję, że za nie zapłacą, chociaż po ostatniej akcji to wszystkiego się można spodziewać…
– Jakiej akcji? – zadał mi pytanie Aleks.
– No przecież poszły kretynki do sklepu i dla jaj wyniosły sobie z niego buty… – Palnąłem bezmyślnie i dopiero potem pomyślałem, że on przecież nie wie o całej tej historii z butami i lepiej, żeby nie wiedział.
– Co to za kretynki? – drążył. Zawsze wiedziałem, że takie coś to nie dla mnie, bo teraz musze uważać na to, co mówię, by nie wypaplać…
– Maja z jakąś koleżanką, nie znam jej – wymyśliłem na poczekaniu, by nie pogrążyć Amandy.
– Ty, żartujesz? Majka zajebała buty?
– Dla jaj – sprecyzowałem.
– Gdyby Amanda tak zrobiła to tak bym jej wpieprzył, że…
– Dobra, dobra, stary, nie przesadzasz czasem? Przecież jeszcze nic nie zrobiła, a ty już… – próbowałem jakoś wybrnąć z sytuacji, ale tylko ją pogarszałem, przynajmniej tak mi się wydawało.
– Jeszcze… Dobrze powiedziane bo znając ją to długo nie wytrzyma bez odpierdalania szopek.
– Jest aż tak źle? – zapytałem siadając ponownie przy stole. Traf chciał, że potrąciłem nogą torbę z browarkiem i butelki się poprzewracały z głośnym szczękiem – Kurwa! – zakląłem.
– Wkurwia mnie jej zachowanie. Mam wrażenie, że nie jestem jedyny. Młoda, ładna dupa i tylko ja? Wierzysz w taką bajkę? – odpowiedział Aleks patrząc mi prosto w oczy.
– Stary, lalka najwyraźniej robi cię w chuja, ale tak to jest jak się dupie daje wejść na głowę – zażartowałem może trochę nie na miejscu, ale to, co wyprawiała z Aleksem Amanda przekraczało wszelkie granice. Ona mu nie tylko na tę głowę wlazła, a jeszcze po niej skakała. – Weź się za nią, albo lepiej ja z nią pogadam przy najbliższej okazji – dodałem po chwili.
– Może mam brać przykład z ciebie? Haha…Wybacz, ale na coś takiego to żadna kobieta nie zasłużyła.
– Wolałbym nie wracać do przeszłości. Byłem młody, robiłem różne głupie rzeczy. Zmieńmy temat – zasugerowałem, bo rozmowa zeszła na niewygodny dla mnie tor. To, co było się w tej chwili nie liczy, nie ma dla mnie najmniejszego znaczenia.
– Co tam masz? – Aleks podniósł jedną z butelek i zabrał się za wyciąganie piwa.
– Mistrz ceremonii, Kamilo, postanowił trochę wyluzować i zaprasza na browarka – zażartowałem.
– Super, ale zaczekajmy na coś do jedzenia, bo głodny jestem jak wilk.
– I na Patrysia, bo znów będzie pierdolił, że go wszystko omija – dodałem.
– Majka nie da mu krzywdy zrobić. Znowu coś w tej jego pracy się dzieje i zamyślony chodzi. – Aleks upił łyk herbatki i opar się udami o szafkę, ręce założył na piersi.
Ja również napiłem się herbaty. Próbowałem odgadnąć, jaki to smak: Pigwa? Kaktus? W każdym razie dobra była.
Patryk to miał jednak w tej swojej psiarni przejebane – trupy, dilerzy, działki i patrole – to całe jego życie. Pensja marna, a harówka taka, że nie wiadomo za co się złapać. Już dawno pierdoliłbym to i szukał czegoś innego, ale nie Patryk – idealista jeden, z wysokim poziomem moralności. Święty taki, przez co momentami wkurwiający, szczególnie gdy się wtrącał.
– Jesteśmy! – zawołała Amanda.
– Powariowali oni z tym darciem się? – pytałem sam siebie.
– Olek, pomóż no, a nie tak siedzisz – krzyknęła Majka nie patrząc nawet, co Aleks robi.
Wstaliśmy obaj i poszliśmy pomóc tym zrzędom bo inaczej do końca dnia marudziłyby i wypominały jak to się napracowały i jakie z nas lenie.
– O, Kamil – zaszczebiotała Majka, a ja przez skórę wyczułem kłopoty – weź te torby do kuchni, mięso włóż do lodówki, warzywa połóż na stole, bo zaraz będziemy kolację robić. Kebaby takie jak w tym fixie będą.
– Potrzebujemy kogoś do krojenia warzyw – dodała Amanda zdejmując buty.
– Ja muszę karty pacjentów skończyć – wykręcił się Aleks idąc tyłem do swojego pokoju.
– Od pomocy się wykręcasz, ale jeść będziesz chciał. Skończysz później, jeszcze zdążysz. – oburzyła się Majka.
– To może ja go zastąpię? – zaproponowałem, a ona zmierzyła mnie takim spojrzeniem jakbym co najmniej kogoś zabił.
– Dobra, to chodź – odpowiedziała za nią Amanda i pociągnęła mnie za rękaw do kuchni. Zaraz za nami zjawiła się Majka.
–Olek! – zawołała – Olek skocz no po jogurt naturalny. Zapomniałyśmy kupić, a do sosu będzie potrzebny.
– Idę! – Chwilę później usłyszałem trzask drzwi zwiastujący wyjście Aleksa.
– Weź sobie deskę, nóż i pokrój pomidory. Tak w kosteczkę, niezbyt drobną – dyrygowała Majka. Schyliłem się do szafki po deskę. Wziąłem dużą, bo można było dużo warzyw na niej poukładać i nie brudziło się miseczki.
– Nie tą – zwróciła mi uwagę ruda – drewniana się nie nadaje.
– Białą mu daj – wtrąciła Amanda krojąc ogórki. Szło jej to nad wyraz sprawnie, dużo szybciej niż mi. Zanim ja pociachałem dwa pomidory, one ogarnęły ogórki, paprykę i sałatę. Teraz siedziały i zajadały jakieś obrzydlistwo z napisem „zero procent tłuszczu”. Znów wymyśliły dietę i będą wszystkich katować chudym mięskiem, warzywkami i owockami. Może jeszcze niech na parze zaczną gotować.
– Teraz cebulę pokrój – usłyszałem zarządzenie. Pomału zdjąłem z niej łupiny, a potem rozciąłem na pół.
– Wy nie możecie mówić mi o takich akcjach – rzuciłem mimochodem, licząc na to, ze nie przyłożą do tego zbyt wielkiej wagi – Już prawie dwa razy się wygadałem. Nie kręcą mnie tajemnice i inne takie, lubię mówić, co myślę, a nie pilnować się by nie palnąć gafy…
– Jak to prawie wygadałeś się dwa razy? Jak można się prawie wygadać? – zapytała Amanda, wymachując nożem, który nawet nie wiem kiedy chwyciła.
– Odłóż to lepiej, bo sobie krzywdę zrobisz – rzekłem, wyjmując jej nóż z ręki.
– Przypadkiem mi się wymsknęło – mówiłem obserwując ich reakcje – ale ładnie wybrnąłem z sytuacji i Aleks myśli, że to Majka zajebała te buty, a Patryk sądzi, że to Amanda.
– Idiota – skwitowała Amanda.
– Mięso pokrój! – warknęła Maja.
– A wy? Ja miałem tylko pomagać – broniłem się.
– Ty będziesz pokutował za swoją głupotę – oświeciła mnie ruda.
– Nauczysz się, że z nami się nie zadziera – dodała Amanda kładąc mi rękę na ramieniu.
– Kto z kim zadziera? – zapytał Aleks wchodząc do kuchni z kubeczkiem jogurtu naturalnego w dłoni. Patrzył się na nas zdziwiony, ale nikt nie udzielił mu odpowiedzi.
– A wiesz, że Kamil zaoferował się, że nas wyręczy w robieniu obiadu? – zwróciła się moja siostra z wyboru do Aleksa.
– Ooo… Stary, co przeskrobałeś? – zapytał.
– Nie rozumie, co się do niego mówi – zatrzepotała rzęsami Majka.
– To tak jak wy dwie. Można do was mówić i mówić, a wy i tak robicie po swojemu – wbiłem im szpileczkę.
– Ej, to przecież nieprawda – oburzyła się Maja. Amanda z Aleksem patrzyli na siebie wymownie, on srogim spojrzeniem, ona jakimś takim dziwnym. Nigdy jeszcze takiego u niej nie widziałem. Jakby miała poczucie winy?
– Co z tym mięsem? – zapytałem, gdy już było pokrojone.
– Nalej oleju na patelnię i usmaż – powiedziała Amanda.
Nalałem, usmażyłem i nawet nie spaliłem! Byłem z siebie bardzo zadowolony. Kolejne danie, które będę mógł zrobić chłopakom. To całe gotowanie nie było nawet takie złe, chociaż do lubienia go to mi jeszcze było daleko.
Aleks zrobił sos, a dziewczyny porozkładały talerze i pokazały nam, jak zwijać te kebaby. Ja bym powiedział, że to raczej tortille były, takie jakieś bardziej podobne, ale niech już im będzie, że to kebaby.
– Wróciłem! – rzucił Patryk zmykając drzwi na zasuwkę. Jeden normalny, co to robi. Majeczka momentalnie zaczęła popierdalać po kuchni w tych swoich różowych papciach i parzyć herbatę. Mnie zatrudniły do zawijania farszu w placki.
Patryś wsadził łapsko w michę z usmażonym mięsem i wziął sobie jeden kawałek, zanurzył go w białym sosie i wsadził do ust.
– Mmmm… Dobre – skwitował.
– Nie podjadaj! – krzyknęła Majka.
– No tylko kawałek spróbowałem – tłumaczył się Patryś.
– Zaraz będziesz jadł, o ile Kamil się pośpieszy – rzuciła złośliwością.
– Szef kuchni, Kamilo, zaprasza na obiad – oznajmiłem.
– Nareszcie. Kamilku, musisz popracować nad formą bo pomrzemy z głodu! – zaśmiała się Amanda, po chwili śmialiśmy się już wszyscy.
Do stołu usiedliśmy w bardzo dobrych nastrojach. Sączyliśmy sobie piwko, a dziewczyny popijały reddsy. Te pseudokebaby okazały się zajebiste w smaku. Sam wrąbałem chyba trzy. I rozglądałem się za czwartym, ale już nic nie było. A szkoda.
– Jak ty wyglądasz? – zapytała Majka siląc się na powagę, jednak nie bardzo jej to wychodziło i już po chwili rechotała wesoło, a razem z nią pozostali.
Dotknąłem dłonią twarzy, poczochrałem włosy bo myślałem, że może się ubrudziłem albo mam coś we włosach, ale nie. Dopiero, gdy opuściłem głowę zauważyłem pomarańczowa plamę zdobiącą moją białą koszulkę.
– Dziecko się ubrudziło? – zaszydziła Amanda.
– Człowiek obiad zrobi, a potem taka go za to wdzięczność spotyka – pożaliłem się na głos robiąc obrażoną minę. – idę po piwo, przynieść komuś? – zapytałem, wstając.
– Ja to jestem ciekaw, coś ty im stary zrobił, że obie takie cięte na ciebie są – rzucił Aleks.
– My tak tylko sobie żartujemy – zapewniła go Majka, a ja poszedłem po piwo.

4 komentarze:

  1. No i po raz kolejny by się wygadał...

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie spędzony dzień, ale Kamilowi to chyba nie można mówić tajemnic, bo ten to nawet nie wie co mówi :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Sielski obrazek, dziewczyny zgodne, aż miło poczytać, tylko ten Kamil. Mówiłam już, że on ma za długi ten jęzor, aż strach się bać co z tego może wyniknąć.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kamil to jest papla :) Dużo nie brakowało a wygadałby tajemnice dziewczyn.Marta

    OdpowiedzUsuń