sobota, 2 listopada 2013

Część 19 - Czy ja mu usługuje?

Część 19 - Czy ja mu usługuje?
Amanda (Magdalena)

Obudziłam się w jego objęciach o piątej nad ranem. To było dziwne uczucie, takie dla mnie zupełnie obce. Czułam się bezpiecznie, pewnie i dziwnie zarazem. Olek nie był moim chłopakiem, nie był też moim przyjacielem, tak właściwie to nawet ciężko było podciągnąć jego pozycję pod kolegę. Jednak spędziłam z nim szesnaście godzin życia i nie żałowałam ani chwili. Byłam ciekawa czy i on nie żałuje żadnej z chwil, spędzonych ze mną.
Nigdy nie lubiłam myśleć o mojej przyszłości, ani też wspominać przeszłość, starałam się żyć teraźniejszością jak najlepiej potrafiłam.
Wstałam naga z rozłożonej kanapy, udałam się do kuchni. Na suszarce do naczyń leżała jego koszula. Sprawdziłam, była sucha, postanowiłam ją założyć, choć nigdy nie postępowałam w ten sposób. Naprawdę, mnie nigdy nie bawiło noszenie męskich ubrań, tym razem jednak było inaczej. Czułam jego zapach, a to napawało jakimś dziwnym odczuciem… Tylko czego to było odczucie? Udałam się do kuchni w celu przygotowania śniadania. Uznałam, że kanapki z topionym serem, szynką i pomidorem będą w sam raz. Jego zdziwienie było nie do opisania, kiedy po przebudzeniu ujrzał, że na stoliku nocnym znajduje się taca z kanapkami i herbatą.
– Miałam ci zrobić kawę, ale sam kiedyś stwierdziłeś, że herbata jest zdrowsza – powiedziałam, siadając obok niego z kubkiem aromatycznej kawy w dłoniach.
– Bo jest zdrowsza – powiedział, podnosząc się. – Jesteś pierwszą kobietą, która mi zrobiła śniadanie – dodał.
– A ty pierwszym mężczyzną, co przygotował dla mnie obiad wraz z winem. Idąc tym tokiem myślenia, jesteśmy chyba kwita – odpowiedziałam.
– Chyba tak – przyznał mi rację.
– Olek, ja nie chcę, byś ty sobie z tego robił jakąś nadzieję. Kurwa, jak ja nienawidzę takich rozmów. – Patrzyłam w głębię jego zielonych oczu, gdy on wyciągnął rękę po kanapkę.
– Tak, wiem, to tylko seks. To mi chciałaś powiedzieć, prawda? – zapytał, widząc moje zdziwienie.
– Właściwie to tak i nie. Chciałam to zrobić delikatniej, że jesteśmy kolegami, i że nadal możemy jadać razem obiady, które ty będziesz szykował – uśmiechnęłam się do niego.
– A ty zawsze będziesz szykowała śniadania, tak? – zapytał.
– Nie wiem czy jeszcze kiedyś będę miała okazję. Poza tym nie, raczej nie lubię się babrać w kuchni. Czuj się zaszczycony, ale wiedz, że to było tylko z braku innego zajęcia – powiedziałam pewna swego.
– Dobra, postaram się zapamiętać. Wybacz mi zmianę tematu, ale to mieszkanie jest twoje? – zapytał.
– Tak, dostałam w prezencie – odpowiedziałam.
– Rozumiem, że od rodziców. Fajny prezent. Jak będziesz chciała, bym ci jeszcze w czymś pomógł, to po prostu dzwoń – powiedział, rozglądając się po pomieszczeniu, gdzie jedna ściana była umalowana tylko do połowy.
Naprawdę chciałam zaprzeczyć temu, że to prezent od rodziców, ale nie mogłam. Skoro sam wysunął takie wnioski, to dlaczego to ja miałam go wyprowadzać z błędu? Przecież on nawet nie był nikim istotnym w moim życiu.
– Jeśli dasz numer telefonu, to chętnie skorzystam z oferowanej pomocy. Jesteś wysoki, a ja niska, a sufit się sam nie umaluje.
– Ha, ha, jesteś bezbłędna – powiedział i sięgnął ręką w moją stronę. Rozpiął guzik swojej kieszeni, która była na mnie. – Tu masz wizytówkę – dodał i podał mi to, co wyjął. Małą, tekturową, prostokątną karteczkę z napisem „Aleksander Górski”.
– Dziękuję – odpowiedziałam i położyłam wizytówkę na stole.
– To ja dziękuje.
– Za co? – Byłam zaskoczona.
– Nie ma plamy. – Uśmiechnął się ciepło i spojrzał znacząco na koszule.
– Bo plamy z wina się soli.
– O proszę, perfekcyjna pani domu. – Zaśmiał się.
Po zjedzonym śniadaniu Olek stwierdził, że czas na niego, bo musi jeszcze przejrzeć czyjąś dokumentacje medyczną.
– Oddasz mi koszulę – powiedział, spoglądając na mnie. Miał już na sobie dżinsy.
– Ach tak, nie ma sprawy, ale czy mógłbyś się odwrócić? –zapytałam.
– Wczoraj nie byłaś taka wstydliwa ani skrępowana – mówił, odwracając się.
Po jego wyjściu uświadomiłam sobie, że nawet go trochę lubię. Stwierdziłam także, iż znam go na tyle dobrze, by stwierdzić, że przy takim mężczyźnie czułabym się kobietą, ale te nasze sprzeczki i wymiany zdań pełnych jadu byłyby nie do zniesienia. Chociaż z drugiej strony stabilizacja, bezpieczeństwo i wygodne życie kosztem kilku sprzeczek, kilku na dzień. Stwierdziłam, że muszę się nad tym głębiej i dokładniej zastanowić, ale teraz nie miałam na to czasu. Hubert właśnie parkował samochód na podwórku.
– Witaj, królewno – powiedział w progu.
– Hej – odpowiedziałam i oparłam się o ścianę.
– Jak tam mieszkanko, remoncik się widzę posuwa do przodu? – zapytał.
– Nie tak myśmy się umawiali, kotku – odpowiedziałam.
– O co ci chodzi, skarbie? – zapytał i zbliżył się do mnie z chęcią pocałunku, odwróciłam głowę w lewą stronę, by mu to uniemożliwić.
– Zaraz ci powiem, o co. Czemu jesteś tutaj zameldowany co? – zapytałam.
– Chyba nie sądziłaś, że zaryzykuję, że mnie olejesz zaraz po tym, gdy spełnię twoją zachciankę – powiedział z szyderczym uśmiechem.
– W takim razie ja się pakuję i wyprowadzam, a ty zostań w tym swoim mieszkanku, ale o mnie zapomnij – rzuciłam sucho.
– Grasz va bank – stwierdził.
– Nie, mówię całkiem serio – zaprzeczyłam, choć tak naprawdę miał rację.
– Widzisz, a ja chciałem być miły. Przywiozłem zakupy – oznajmił i wskazał na dwie torby z Tesco.
– Sama mogę robić sobie zakupy! – warknęłam na niego.
– Amanda, o co ci, kurwa, chodzi. Jak się nie podoba to sama wiesz co! – krzyknął.
– Nie, kochanie, to ty wiesz co wtedy. Albo się wymeldujesz, albo pokażę twojej żonie, gdzie jesteś zameldowany i z kim. Sądzisz, że się ucieszy? – zapytałam, a jego pięść trafiła w ścianę kilka centymetrów od mojej głowy. Nie przeraziło mnie to ani trochę. Wiedziałam, że Hubert należy do tych, co łatwo tracą nad sobą kontrolę.
– Dobrze, wymelduje się. Zadowolona? – zapytał przez zęby.
– Tak, nawet bardzo, kotek – oznajmiłam i zaczęłam rozpinać mu koszulę.
– Zaczekaj, mała, może wpierw włóżmy to do lodówki –powiedział, wskazując na torby.
– Nie ma sprawy, to ty włóż, a ja odpocznę – stwierdziłam i szybko udałam się do pokoju. Schowałam jeden talerz i szklankę do szuflady, by Hubert czasem nie nabrał jakiś podejrzeń, wizytówkę włożyłam do portfela i usiadłam na łóżku.
Nigdy nie uważałam się za dziwkę, ale nigdy też nie uważałam się za uosobienie cnót. Moim zdaniem, nieważne czy to tylko znajomość, czy przyjaźń, czy miłość, czy romans, ale ważne, by było z rozsądku. Przy Olku złamałam tę zasadę. W mojej i jego znajomości nie było nic przemyślanego. Było chwilą spontaniczności, czegoś, czego od dawna nie robiłam i na co nigdy nie miałam czasu. Od pewnego czasu nie mogłam sobie pozwalać na chwilę zapomnienia, bo to mogło zburzyć moje plany na przyszłość, a tym samym zawalić moje dotychczasowe życie. Teraz też nie mogłam sobie na takie wyskoki pozwalać, a jednak jakoś taka dziwna pustka mną zawładnęła kiedy sobie uświadomiłam, że to ma pozostać tylko jednorazowym wyskokiem.
Następnego dnia wybrałam numer Olka. Odebrał po trzech sygnałach.
– No część. – Przeszedł mnie dreszcz, kiedy usłyszałam jego głos.
– No hej, słuchaj bo sufit już mi umalowali, panele położyli, ale progi…
– Będę po pracy. Koło osiemnastej.
Pożegnałam się z nim, odrobiłam lekcje i nagle naszła mnie myśl:
– Boże, on będzie prosto z pracy, pewnie nic nie jadł.
Udałam się więc do lodówki, ale nie wiedziałam nawet co Aleks lubi. Zdecydowałam się na proste i klasyczne rozwiązanie – schabowy z ziemniakami i surówką. Jednak bez surówki, bo nie miałam takowej w lodówce.
Przygotowanie wszystkiego zajęło godzinę i akurat wyrobiłam się na jego wejście. Otworzyłam drzwi z uśmiechem.
– Wejdź, zrobiłam obiad – pochwaliłam się z progu i wspięłam na palcach by musnąć jego policzek swoimi wargami.
– Cześć, co ty zrobiłaś? – Olek chyba nie dowierzał.
– Obiad, jesteś prosto z pracy to pomyślałam, że…
– Jadłem w pracy… ale za godzinkę, maksymalnie ze dwie znowu zgłodnieje. To zjemy twój obiad jako kolacje, co?
– Może być. Tu leżą progi, tutaj… – tłumaczyłam co gdzie jest i gdzie co ma wkręcić, on w tym czasie zdjął płaszcz i czapkę typu smerfetkę.
– Oczywiście ręcznie? – dopytywał.
Położyłam dłoń na jego klacie, tym razem odzianej w brązowy sweter.
– Uznałam, że jesteś taki silny, że z pewnością sobie poradzisz. To chyba dobrze, że mam cię za prawdziwego mężczyznę.
– Nie podlizuj się.
– Ależ ja się nie podlizuje, głoszę najszczerszą prawdę.
Aleks się uśmiechnął i przymknął oczy. Wyglądał słodki, tak misiowato. Wyminął mnie muskając swoimi wargami moje czoło i zabrał się do przykręcania „listwy przypodłogowej”. Odkrywał, że tak to się właśnie nazywa. Ja w tym czasie udałam się do kuchni by zrobić dla nas po herbacie.
– Dziś bez wina? – zdziwił się zdejmując spodnie.
– Dziś widzę, że nie jest nam potrzebne, rozbierasz się bez tego.
– Bo mam jasne spodnie, a czeka mnie kilka godzin na kolanach.
– Czyli zadowolisz się herbatą?
– Z twojej ręki nawet wodą, ale jakbyś miała piwo…
– Mam Lech zielony, może być?
– Jasne.
Znowu udałam się do kuchni. Kiedy otworzyłam butelkę i zaczęłam jej zawartość przelewać do wysokiej szklanki poczułam się dziwnie, uznałam, że to już przegięcie. W moim odczuciu wyglądało to tak jakbym usługiwała obcemu facetowi. No dobrze, może nie był taki do końca obcy, ale co nas łączyło? Widzieliśmy się czwarty raz na oczy i raz uprawialiśmy seks. Tym razem jednak zacisnęłam zęby i postawiłam piwo na parapecie. Usiadłam na złożonej kanapie i obserwowałam jak Aleks w pocie czoła docina, przycina, wkręca i dopracowuje moje mieszkanko.

7 komentarzy:

  1. Po raz kolejny ich dialogi są świetne:) I Amanda jako perfekcyjna Pani domu:) ale jedno mi tu nie gra,cos ona za miło dla niego obiad,piwo.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaki Aleks się pomocny zrobił haha

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale Amanda się miła zrobiła :o aŻ to do niej nie pasuje :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jaki Aleks jest słodki, chętny do pomocy, a Amanda aż obiad i śniadanie zrobiła :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kocham ich rozmowy :D A Amanda to chyba pierwszy raz się tak dla faceta stara

    OdpowiedzUsuń
  6. Bezpośrednia Amanda,szybko wytłumaczyła Aleksowi,że to tylko sex.Mimo wszystko postarała się żeby zaskoczyć Aleksa.Marta

    OdpowiedzUsuń
  7. Miła odmiana Amanda ;) powoli zaczyna się zatracac w Aleksie fajnie

    OdpowiedzUsuń