Ps. Staramy się być sympatyczni dla czytelników i nieco skróciliśmy swoją przerwę, ale nie wiemy czy jutro coś dodamy, bo mamy sporo do zrobienia.
Część 91 - Pasek od torebki
Aleksander (Samuel)
Akurat byłem na budowie gdy
zadzwoniła Amanda. Nie wiele myśląc pobiegłem w stronę samochodu i pojechałem na
komisariat. Skoro potrzebowała mojej pomocy, to było dla mnie jasne, że nie
mogę jej odmówić, a pomóc, niezależnie od tego czy trafiła tam na własne
życzenie, czy przez pomyłkę.
Wkroczyłem pewnie do recepcji,
czy czegoś tym podobnego. Starszy pan z wąsem otworzył okienko i pokierował
mnie na pierwsze piętro, gdzie siedział tłum młodzieży. W głowie mi się nie
mieściło jak Amanda ich wszystkich wcisnęła w swoje dwupokojowe mieszkanko.
– Cześć Majka, Amanda…
– Te drzwi. – Wskazała dłonią.
– Dzięki.
Zapukałem, otworzyłem. Ujrzałem
Jacka i jakiegoś innego policjanta. Dostrzegłem także Amandę siedzącą naprzeciw
nich i zajętą malowaniem paznokci. Widocznie to był taki jej sposób na zabicie
nudy. W tym przypadku owy sposób nie był ani grzeczny, ani konieczny.
– Witam – powiedziałem.
Panowie policjanci wejrzeli się
na mnie. Tej jeden coś odburknął, a Jacek zapytał:
– Co cię sprowadza?
Wtedy Amanda odwróciła się w
moją stronę i uśmiechnęła.
– Ta piękność – rzekłem i
położyłem mojej dziewczynie dłoń na ramieniu.
– Jak mnie pamięć nie myli to
jesteś lekarzem, a nie adwokatem – powiedział Jacek nieuprzejmym tonem.
Nie wiedziałem o co mu chodzi,
ale po chwili ten drugi mi wyjaśnił.
– Amanda Wieczorek uznała, że
nie powie nic bez adwokata.
– Co ty wyprawiasz? – zapytałem
się jej. – Powiedz co wiesz i spadamy stąd.
– Nie. Spadamy stąd tak po
prostu – uparła się. Zakręciła lakier, wrzuciła do torebki i wstała gotowa do
wyjścia.
– Mogę ją zabrać? – Spojrzałem
na Jacka z niewiedzą.
– Dopiero po testach.
– Nie chcę testów – zaoponowała
moja dziewczyna.
Zbliżyłem się do niej, lekko
nachyliłem i wyszeptałem:
– A czemuż to tak?
– Bo nie i już.
– W innym wypadku nie
wyjdziecie, poza tym ona jest nieletnia… – Ten służbista siedzący obok Jacka zaczął
prawić jakieś dyrdymały.
Szczerze to miałem teraz w dupie
policjantów. Nie obchodził mnie wystrój wnętrza. Postanowiłem się nawet nie
przejmować tym, że znajdujemy się na komendzie. Wbiłem wzrok w Amandę i
wyczekiwałem.
– No, co się tak patrzysz? –
Doczekałem się tylko takiego pytania.
– Jacek, a jak zrobi testy to ją
wypuścisz? Bez względu na wynik? – dopytywałem.
– Olek, wiesz że…
– Jakbyś chciał to byś mógł.
Przez wzgląd na starą znajomość.
Jakimś cudem go ubłagałem.
Amanda była inteligentna, nie trzeba było jej dwa razy powtarzać frazy „robisz
i wychodzisz nawet jaką są pozytywy, albo zostajesz i mnie nie fatyguj więcej”.
Teraz siedziałem na krześle, które wcześniej ona zajmowała i czekałem na jej
pojawienie się w drzwiach. Przyszła, ponuro uśmiechnięta. Usiadła mi na jednym
kolanie i zawiesiła jedna ze swoich rąk na mój kark. Jakaś pai policjantka wkroczyła
i na biurku przed nami położyła trzy testy.
– Ten jest na obecność marihuany,
ten wykrywa ekstazy, a ten amfetaminę – wyjaśniła.
– Patrzyłem jak testy zabarwiają
się na różowy kolor, były niczym ciążowe.
– Już mamy wynik – oznajmił
Jacek, a ja spodziewałem się tego co powie dalej. – Marihuana pozytywny,
ekstazy negatywy, amfetamina…
– Widzę – przerwałem już. –
Możemy już iść?
– Przez wzgląd na naszą
długoletnią znajomość, ale…
– Postaram się – odpowiedziałem
i wstałem tak by nie zrzucić Amandy z moich kolan.
Wiedziałem o co chodziło
Jackowi, chciał wiedzieć skąd na imprezie u Amandy znalazł się towar.
– Jesteś zły? – zapytała na
korytarzu.
– Idź – pogoniłem ją
szarpnięciem za ramie.
– Nie idę jeśli…
Zatrzymałem się, odwróciłem do
niej i złożyłem splotłem ręce na piersi.
– Nie dyskutuj – warknąłem
niemalże szeptem, ale podziałało, bo spuściła głowę i poczłapała te kilka
kroków jakie nas od siebie dzieliły.
Po chwili znaleźliśmy się już w
moim samochodzie. Amanda zasiadła pewnie na przednim siedzeniu, zapięła pasy,
włączyła sobie muzyczkę. Przyciszyłem pianie jakieś tandetnej gwiazdy popu.
– Co to miało znaczyć? – zapytałem.
– Nie wiem, było po angielsku, a
ja nie wsłuchałam się w tekst – odpowiedziała z miną niewiniątka i uśmiechem
aniołka.
– Dobrze wiesz, że nie o to
pytam – warknąłem.
– A niby skąd mam to wiedzieć,
nie należę do rodziny jasnowidzów.
Poczułem jak krew we mnie wrze o
wiele szybciej, jak taki punkt znajdujący się na mojej szyi pulsuje. Starałem
się nie jechać za szybko, ale podczas gdy byłem wkurzony zawsze przekraczałem
dozwoloną prędkość. Ciągle się kontrolka, że pozostało niewiele paliwa. Już
wcześniej jechałem na rezerwie. Zjechałem więc na stacje, bo centrum, gdzie
mieszkała Amanda trochę jeszcze mieliśmy.
– Kompletnie nie rozumiem o co
ty się tak pieklisz. To mój organizm, więc nie twoja sprawa – oznajmiła Amanda
przez rozsuniętą szybę.
– Wyobraź sobie, że moja.
– A to niby dlaczego?
– Bo jesteś moją dziewczyną –
odpowiedziałem patrząc jej w oczy.
Stałem przy tym urządzeniu do
nalewania paliwa. Miałem już nawet dozownik w dłoni.
– Olek, przesadzasz.
– Jak długo to bierzesz? Jesteś
uzależniona? Dlatego masz tak dobre oceny?
– Od czasu do czasu! Jak mam
kaprys i ochotę! A tobie gówno do tego! – Naburmuszyła się, opadła na siedzenie
i zwinęła dłonie pod piersiami.
Wsiadłem do samochodu, z hukiem
zatrzasnąłem drzwi. Miałem dość. Postanowiłem, że nie pozwolę jej na taką
bezczelność nigdy więcej. Rozumiałem, że można się pomylić, popełnić błąd, za
bardzo poimprezować, ale… Amandy zachowanie przechodziło wszelkie granice i to
niemal w każdej sytuacji. Albo robiła wszystko by mnie sprowokować, albo miała
taki charakter, głoszący idee „robię po swojemu, odpierdolcie się ode mnie!”.
– Ja ci dam „robię po swojemu” –
powiedziałem w myślach, sam do siebie.
Przejechaliśmy około dwóch
kilometrów. Były to dwa kilometry katorgi. Słuchałem paplaniny mojej dziewczyny
jak to nie widzi nic złego w narkotykach. Oczywiście, że widziała wiele złego,
teraz tylko upierała się przy swoim, bo wstydziła się przyznać, że zrobiła coś
tak głupiego i się nafaszerowała tym świństwem pod wpływem chwili czy
nieodpowiedniego towarzystwa.
Nagle samochód stanął i nie
chciał ruszyć. Czyli nawet to urządzenie martwe odmawiało mi dzisiaj posłuszeństwa.
– Nie zatankowałeś – rzekła
Amanda z uśmiechem wyższości. Był to jaki uśmiech, że myślałem, że za moment ją
normalnie uduszę.
– Bo mnie wyprowadziłaś z
równowagi. Nie mogłaś powiedzieć wcześniej!
– Nie, bo ty sam wiesz wszystko
najlepiej – wymądrzała się.
– Amanda, ja ci dam dobrą radę,
po starej znajomości. Zamknij się na moment – rzuciłem przez zęby i wysiadłem z
samochodu.
Oparłem się o bok auta,
wdychałem zimne powietrze i starałem się uspokoić. I może nawet bym się
uspokoił, gdybym po kilkudziesięciu sekundach nie usłyszał.
– Nie wyładowuj się na mnie, bo
to twoja wina, że teraz stoimy, panie wszystko wiem najlepiej – powiedziała
wychylając się przez rozsuniętą szybę. Potem usiadła na miejscu.
Obszedłem maskę, otworzyłem
drzwi po jej stronie.
– Wyrzucisz mnie teraz z
samochodu? – zapytała z udawanym przerażeniem.
– Chciałabyś. Daj mi swoją
torebkę – poleciłem, gdy dostrzegłem, że ma odpinany pasek, a ja byłem w
dresach.
– Po co ci ona? – zapytała.
– Zobaczysz. Daj – ponaglałem ją
nawet wyciągnięciem mojej dłoni w jej kierunku.
– Ale ja tam nie mam pieniędzy,
więc jak chcesz na paliwo…
– Nie chcę od ciebie pieniędzy dziewczyno
– powiedziałem nieco głośniej, po czym wyszarpnąłem jej torebkę z rąk, bo
trzymała ją na kolanach.
Odpiąłem te metalowe zaczepy.
Pasek sobie zostawiłem, a torebkę położyłem na kokpicie. Amanda patrzyła na
mnie nieobecny wzrokiem, gdy skracałem ten element torebki i składałem na pół.
– Olek, to jest do noszenia…
– Ponosisz więc kilka pręg na
dupie.
– Nie możesz, ja się nie…
Nie chciałem słuchać jej
zawodzenia, jej protestów. Od razu postanowiłem przejść do konkretów, a potem
do wysłuchiwania pretensji. Chciałem chwycić ją za ramie, ale to było wielce
utrudnione, bo wyszarpywała się. Kiedy w końcu złapałem pewny uścisk to
poczułem jak jej ząbki zatapiają się w moją skórę. Poczułem to nawet po przez
bluzę.
– Przestań! – warknąłem.
Naprawdę chciałem być delikatny.
Z początku miałem w planach dać te dwa, trzy klapsy tym lekkim, skurzanym
elementem jej torebki, ale Amanda wyprowadzała mnie z równowagi coraz bardziej.
Starałem się być opanowany, ale pozwalała sobie stanowczo na za wiele. Szybko
szarpnąłem do przodu. Była zszokowana więc zaprzestała gryzienia. Oparłem ją w
brutalny sposób plecami o tylne drzwi.
– Co ty wyprawiasz!? –
krzyknąłem. Rzadko krzyczałem, a chyba powinienem częściej, bo po tym ja
wmurowało i skończyła się ta bezsensowna szarpanina.
Rozejrzałem się dookoła. Było
wcześnie rano. Tu gdzie się znajdowaliśmy – przy samym parku, było cholernie
pusto. Przez cały ten czas minęły nas zaledwie dwie osoby, a teraz żadnej nie
było na horyzoncie. Postanowiłem zaryzykować, w razie czego się będę tłumaczył
jakieś obcej osobie, która będzie śmiała na tyle by mi zwrócić uwagę bez
zaznajomienia się z okolicznościami.
Uczyniłem krok i pociągnąłem
Amandę za sobą. Otworzyłem tylnie drzwi, ale te od strony kierowcy i oparłem lewą
stopę o siedzenie. Przełożyłem Amandę przez kolano, w taki sposób, że niemal wisiała
w powietrzu. Oczekiwałem jakiegoś znaku protestu, byłem gotowy na: „nie”, „odwal
się”, „puść mnie” i tym podobne, ale nic takiego nie padło z jej ust.
Rozejrzałem się dookoła po raz kolejny, wziąłem zamach i pierw usłyszałem:
– Puść, przepraszam.
A dopiero potem te skórzany
przedmiot spotkał się z Amandy pośladkami. Momentalnie zapłakała. Nie miałem
serca jej bić dalej. Postawiłem ją na równe nogi. Momentalnie, jakby
zapobiegawczo znalazła się tyłkiem przy samym samochodzie.
– Nie będę cię bił. Za co
przepraszasz?
– To była chwila. Wzięłam, bo
chciałam się dobrze bawić. Trawa mi nigdy nic nie dawała, więc…
– Nadszedł czas na twardsze –
dokończyłem za nią. – A potem? Ta akcja w samochodzie.
– Głupota. Nie lubię się
przyznawać do błędów, a ty…
– A ja tego wymagałem, dlatego
najłatwiej było mnie irytować i obrażać. Ciekawy sposób.
– Nie kpij.
– Nie kpię, ironizuje. Wsiadaj –
poleciłem.
– Nie mamy paliwa – oznajmiła
mijając przednią maskę.
– Wiem – odrzekłem i oddaliłem
się nieco by wykonać kilka telefonów. Liczyłem, że ktoś będzie w pobliżu i wozi
przy sobie choć niewielki kanister.
Marcin obiecał dowieźć nam
paliwo w ciągu pół godziny, bo wyrwałem go ze snu. Spojrzałem na ten pasek,
który wciąż dzierżyłem w dłoni. Zastanawiałem się czy aż tak nim boli.
Uderzyłem się w udo, z taką sporawą siłą. Rozległ się huk, a mnie aż przeszedł
dreszcz. Co prawda nie bolało aż tak po uderzeniu, ale podczas samego uderzania
ciągnęło jak skurwysyn. Zbliżyłem się do samochodu, zamknąłem tylnie drzwi, a
te od strony kierowcy otworzyłem. Wsiadłem i wejrzałem na Amandę. Patrzyła się
w boczną szybę. Nie zwracała uwagi na to, że znalazłem się w samochodzie.
– Oddaje – oznajmiłem i położyłem
na jej kolanach, ten beżowy pasek.
– Nie odzywaj się do mnie –
odburknęła.
– Długo? Minie ci? –
dopytywałem.
Odwróciła się w moją stronę,
miała zaczerwienione oczy od powstrzymywania łez. Na powrót wejrzała w szybę.
– Minie, po prostu się nie
odzywaj chwilę.
– Dobrze – odpowiedziałem i
zmieniłem stacje radiową.
Olek najpierw dał się wyprowadzić z równowagi,ale dość szybko odpuścił
OdpowiedzUsuńDzięki,że trochę skróciliście przerwę. Dalej sobie poczekamy, Zdziwiłam się,że Olkowi udało się wyciągnąć Amandę z komisariatu, no ale w końcu Olek dużo potrafi.
OdpowiedzUsuńAmanda mogła od początku powiedzieć mu, że źle zrobiła, to by nie było tej całej akcji. A tak Aleks się zdenerwował, dobrze że szybko mu przeszło
i nie wpadł w żadne szał, bo przy Amandy zachowaniu to byłoby możliwe.
To,że ona wyszła to duża zasługa Jacka,gdyby nie byli znajomymi,to pewnie by nie poszło tak łatwo
OdpowiedzUsuńAleks chyba szybko potrafi się opanować był mega wkurwiony a jednak jej nie stłukł.Także dziękuje,że skróciliście przerwę.
OdpowiedzUsuńCóż za kreatywność z tą torebką, kto by pomyślał, że największy atrybut kobiety zostanie wykorzystany przeciwko niej;p
OdpowiedzUsuńFajnie, że skróciliście przerwę :) Szybko poszło Aleksowi na komisariacie, gdyby nie Jacek nie byłoby tak łatwo. Wyprowadziła go z równowagi ale na jej szczęście szybo odpuścił, z resztą ona też nie szła już w zaparte. Ciekawe czy tylko dlatego, że zawisł nad nią pasek :P
OdpowiedzUsuńJuż myślałam że coś jej zrobi ale kochany się opanował :)
OdpowiedzUsuńKrólewna Amanda nie lubi przyznawać się do błędów, jak nawet wie, że nie ma racji to i tak się upiera przy swoim. Dopiero groźba pasa na nią podziałała i przeprosiła, ale to chyba tylko po , żeby jej odpuścił.
OdpowiedzUsuń