Część 79 - Rodzina, to nie dla niej
Aleksander (Samuel)
Poprzedniej nocy czułem się dziwnie. Spałem
nie w swoim łóżku, a na rozłożonej kanapie, ale to nie było najgorsze. Kanapa
należała do matki Amandy i to jej robiła zazwyczaj za łóżko, a ja obracałem na
niej jej córeczkę i to jeszcze jak obracałem. Lekkim utrudnieniem było też
łóżeczko znajdujące się w rogu pokoju, a w nim śpiący maleńki Igorek, ale
Amanda uznała, że dziecko w ciemności nie widzi, poza tym to konkretne dziecko
ponoć budziło się tylko gdy było głodne. Noc to przekonanie zweryfikowała,
ponieważ Igorek obudził się dokładnie siedem razy i ani razu nie z powodu
jedzenia. Na zmianę więc go nosiliśmy, a potem wracaliśmy do łóżka by się
kochać, a potem znów z niego wychodziliśmy, szybko ubieraliśmy coś na siebie i
do małego.
– Zmęczony? – zapytała Amanda stając w jakieś
sportowej bluzce i damskich bokserkach, przy futrynie.
– Nie, odespałem, która godzina? Czemu budzik
nie zadzwonił? – Od razu zasypałem ją pytaniami, wstałem i zacząłem się
ubierać.
– Nie martw się i tak miałeś dziś wolne i zero
planów więc wyłączyłam twój budzik. Jest jedenasta, zaraz będzie śniadanie
obiadopodobne. Zjesz z nami?
– Zje! – wykrzyknął biegnący ten bardziej
śmiały klon i skoczył na mnie kiedy ja byłem w samych dżinsach. Złapałem go,
podrzuciłem i upuściłem na łóżko.
– A co z twoją matką? – zapytałem zmieszany
szukając mojej koszuli.
– Zaprałam ją. Paweł wbiegł tu rano z kubkiem
czekoladowego mleka z płatkami i mu się wylało – wyjaśniła i złapała tego
drugiego klona, który teraz stał przed nią i dawał się obejmować przy samej
szyi.
– Nie szkodzi, nic się nie stało.
– Dam ci coś do ubrania. – Amanda podeszła do
regału i wyjęła ze środkowej szafki męską bluzkę. – Chyba będzie pasować –
stwierdziła po rozłożeniu jej. – Na ojcu Igora wisi, więc na ciebie będzie ok.
– Rzuciła we mnie granatową polówką, bez problemu złapałem. – Matka mu często
kupowała za duże rzeczy, bo chciała by przypakował.
– I co, przypakował? – zapytałem zakładając na
swój tors pożyczone ubranie.
– Nie.
– Twoja matka jeszcze nie wróciła? – zapytałem
z niedowierzaniem.
– Była rano, nawet cię nie zauważyła, bo
weszła tylko do kuchni. Pojechała do znajomych, jest jakaś impreza. Zgodziłam
się, że z nimi jeszcze dzisiaj posiedzę, bo dała mi dwie stówy w prezencie.
– To co na ten obiad śniadaniopodobny? –
zapytałem i chwyciłem Igorka, który nagle znalazł się przy mojej nodze.
– To śniadanie obiadopodobne, a nie odwrotnie.
– Co za różnica? – zapytałem idąc za nią do
kuchni.
– Wielka, ty się nie znasz. Potem trzeba
będzie ogarnąć ten syf. Jak ja nienawidzę bałaganu – zaczęła zrzędzić i
sprawdziła czy makaron się ugotował.
– Będzie spaghetti z chińskim makaronem,
wiesz? – zapytał się… znów nie wiedziałem który to, ale usiadł mi na jednym
kolanie i oparł się pleckami o ścianę.
– Teraz już wiem mistrzu.
– Ej, czemu on jest mistrzem, a nie ja? –
zapytał ten drugi.
– Nie mów ej bo to nie ładnie i idźcie umyć
ręce.
– Ja też? – zapytałem niewinnie wstając.
– Tak, ty też powinieneś. – Amanda znalazła
się przy mnie z jakąś chochelką trzymaną w dłoni, a jej piersi dotknęły mojego
torsu. Stanęła na paluszkach i musnęła moje usta swoimi.
– Wyglądasz jak nie ty – skomentowałem. –
Zachowujesz się jak nie ty.
– Co masz na myśli? – zapytała powracając do
mieszania tą chochlą w garnku. Przemierzyłem te kilka kroków, stanąłem tuż za
nią i szepnąłem jej do ucha.
– Po prostu jesteś inna, nie mówię, że gorsza,
ale inna. Nie spodziewałem się, że wstaniesz kiedyś przede mną, ogarniesz troje
dzieci i zrobisz obiad jeszcze przed zrobieniem makijażu. – Moje usta sunęły po
jej ciele, pierw pocierały o jej policzek, a potem znalazły się na jej szyi.
Pocałowałem delikatnie, ledwo wyczuwalnie, ale ona zadrżała, jakby przeszedł ją
prąd przyjemności.
– To takie dziwne, że najpierw dałam im jeść,
a potem byłam zbyt zajęta Igorem by zrobić makijaż. Ktoś go musiał wykąpać,
wczoraj od razu zasnął i był cały umazany od czekolady.
– No bo dałem mu kinderka jeszcze w kościele,
a w nocy był zbyt marudny by dać się wytrzeć – powiedziałem i wziąłem łyżkę.
Spróbowałem tego co w garnku.
– Dał ci popalić, co? – zapytała odwracając
się do mnie i przygryzając dolną wargę.
– Troszeczkę, ale to nawet przyjemna odmiana.
Nie chciałabyś kiedyś tak co dzień?
– Jak?
– No wiesz, budzić się ze świadomością, że ma
się rodzinę, że trzeba ich nakarmić, się nimi zająć. Mówię Amanda o dzieciach.
Nie chciałabyś tak?
– Miałeś umyć ręce – przypomniała mi i
natychmiast powróciła do mieszania, próbowania i przyprawiania.
– Dobra, już zakończyłem ten temat i długi
czas do niego nie powrócę. – Skierowałem się w stronę łazienki.
– Aleks,
zaczekaj! – zawołała za mną zrezygnowanym tonem. Odwróciłem się w jej stronę. –
To nie tak, że ja tego nie chcę, ale to po prostu nie dla mnie. Odnajdę się w
tym raz na jakiś czas gdy muszę, ale nie takiego życia chcę. Jeśli ty chcesz
rodziny, takiej typowej, to zrezygnuj ze mnie, bo ja nie chcę tego całego
rodzinnego życia. Od święta jest to przyjemne. Codziennie byłoby dla mnie
męczarnią. Rozumiesz co mam na myśli?
– Pewnie. Jakoś się z tym pogodzę, nie martw
się. W ostatecznym rozrachunku i tak wolę ciebie taką jaka jesteś, taką jaką
chcesz być, a nie gromadkę dzieci i kobietę przy garnkach co dzień – skłamałem
z uśmiechem, takim typowym. Zapewne mi uwierzyła.
– Co dziś będzie? – zapytał jeden z chłopców.
– Jak to co będzie, Pio…
– Paweł jestem – przerwał mi i stał na
podwyższeniu bo nie sięgał do umywalki. Kiedy ja myłem ręce on bawił się
kurkami od wody.
– To co ma dziś być Pawełku? – zapytałem
przyjaźnie chwytając za ręcznik.
– Nie wiem, coś fajnego. Zaploponuj.
– Sanki – rzuciłem nieprzemyślanie. – Macie
sanki?
– Pewnie, że tak. Super jesteś. – Mały poklepał mnie po udzie, bo do
ramienia nie dosięgał i pobiegł do kuchni. Byłem pewny, że chcę być z Amandą, a
ona nie chciała rodzinnej otoczki, tak więc przyszło mi korzystać z poczucia
rodzinnego otoczenia dopóki miałem na to okazje.
Życie pewnie jej plany zweryfikuje...
OdpowiedzUsuńNo to Amanda się "rozczaruje", nie biorąc pod uwagę tego, że to gadanie 17 czy 18 latki.. więc siłą rzeczy trzeba to brac z przymrużeniem oka
OdpowiedzUsuńPrzyjemnie tak rodzinnie :) Jak dla mnie to Amanda w takiej roli się dobrze odnajduje i chyba nawet chce takiego życia tylko jeszcze sama o tym nie wie.
OdpowiedzUsuńWiesz, chyba masz rację, piękny obrazek. A co do Amandy to faktycznie ona sama do końca nie wie czego chce. Już te jej przemyślenia z wcześniejszej części na to wskazują. Gdzieś tak głęboko w sobie dopuszcza myśl, że mogłaby być żoną Olka, mieć z nim dzieci, stworzyć rodzinę. Ale ona się tego boi i odgania tą myśl gdzieś daleko.
Usuń