Część 60 - Kamil ma za długi język
Patryk (Tychon)
Patrz lada chwila będziemy starzy,
ale nie ma opcji bym zapomniał o tym co się tutaj zdąży…
Bo tu – jeden za wszystkich i odwrotnie, sprawdź mój projekt,
znajdź jednego dla którego nie jest to mottem…
Nie było źle, a jak było kto martwił się tym?
Teraz dorośli razem wciąż jak małe smarki wtedy…
(Pyskaty,
Tomiko, Rudy, MRW – Moi ludzie)
Wspólne mieszkanie z
przyjaciółmi to całkiem przyjemna sprawa. Można zawsze liczyć na to, że zakupią
kawę gdy się skończy, pod warunkiem, że ją pijają, albo cukier pod warunkiem,
że słodzą. Zapłacą cały czynsz, gdy jedno z grupy ma gorszy miesiąc.
Ogólnie
więc jest naprawdę spoko, ale… no właśnie bywa jedno ale. Za wszystkim trzeba
czekać. Rano za dojściem do kuchni, wiecznie za łazienką, nawet za mopem do
podłogi, ale to tylko gdy wszyscy są w domu, a i też nie zawsze. Teraz
przechadzając się po salonie co chwila wychylałem głowę na korytarz i
obserwowałem drzwi łazienki.
– Boże, co oni tak długo mogą
tam robić? – zapytałem na głos.
– Domyśl się – padła odpowiedź z
ust mojej dziewczyny.
– No, ale aż tyle czasu? – nadal
w to niedowierzałem.
– Co się dziwisz, ja na przykład
z Zuzanną to… a nie, to chyba z Katarzyną, no nie, z Zośką – rozpoczął swoją
litanię Kamil, któremu teraz moja osobista dziewczyna siedziała na kolanach.
– Wiesz co Maju, odsuń się od
niego – oznajmiłem i usiadłem na krześle z oparciem po czym pociągnąłem Maję na
moje kolana. Ufałem Kamilowi, był moim przyjacielem, ale mimo wszystko czułem
się bezpieczniej, gdy trzymał łapy z daleka od mojej własności.
– Wiecie co, mi też się siku
zachciało – wyznał Kamil i nadal pił colę prosto z butelki.
– Dziękujemy za tę informacje.
Kurwa no, zaraz zacznę im walić.
– Daj im spokój, kochanie, niech się sobą nacieszą
– uspokajała mnie Maja.
– Ja przynajmniej dziewczyny
zabawiałem w swoim pokoju i nie torowałem drogi do łazienki i muszli klozetowej
– wyjaśnił.
– Kurwa, może połączmy
strumienie jak już wyjdą – rzuciłem żartem.
– Proponowałbym je połączyć do
umywalki, co znajduje się w kuchni – zaproponował Kamil.
– Ani się ważcie! – wykrzyknęła
z pełnym oburzeniem na twarzy Majka.
– To chodź no Kamil, pójdziemy w
krzaczory, razem tak raźniej.
– Dobra myśl. – Wyraził pełną
chęć uczynienia tego co i ja. Nawet założył już kurtkę zimową, ale buty sobie
darował. – I tak przecież wrócimy.
– Pominę już to, że jesteś
policjantem i tacy jak ty wypisują mandaty za sikanie w nieodpowiednim miejscy,
a teraz sam zamierzasz złamać prawo, które należy przestrzegać. Jednak nie
pominę tego, że idziecie we dwoje jak jakieś dwa pedały – powiedziała moja dziewczyna.
– Ale to Aleksa wina i tej no…
sexbomby – rzuciłem wyjaśnienie i byłem już jedną nogą za progiem.
– Ty co ona mówiła o prawie? –
dopytywał Kamil, który już rozwiązywał dresy pomimo, że jeszcze nawet nie
zeszliśmy jednego piętra.
– Że należy przestrzegać –
odpowiedziałem i zacząłem rozpinać guzik dżinsów.
– Odezwała się prawa i
niełamiąca przepisów – zakpił z mojej dziewczyny, która autentycznie w tym
przypadku okazała się pustosłowna.
– Ostatnimi czasy nic nie
zmajstrowała – powiedziałem z przekonaniem i z wielkim zadowoleniem. Moja
radość nie była spowodowana tylko i wyłącznie grzecznym zachowaniem Majki, ale
też tym, że właśnie stałem pod krzaczkiem i mogłem sobie ulżyć.
– Buty ukradła… Amanda – wypalił
nagle Kamil.
– Czyli teraz Aleksa kolej na stresy,
niech zobaczy jak to jest mieć młodą dupę, która trzeba na każdym kroku
pilnować. Chociaż z drugiej strony stać go na buty, mógł jej kupić.
– Ona tak dla adrenaliny, ma w
domu z pięć par kozaków – usprawiedliwił swoją przyjaciółeczkę Kamil.
– Aha, więc to kozaczki. Co nie
zmienia faktu, że tę szesnastą parę także mogła kupić.
– No mogła, mogła, ale po co jak
można ukraść.
– Zaraz, zaraz. Ty tego chyba
nie popierasz? – zapytałem się Kamila i starałem się zapiąć zamek swojego
rozporka, który się akurat jak na złość zaciął, a potem pociągnąłem go tak
mocno, że się zapiął, ale na krótką chwilę, zaraz potem się rozszedł.
– No coś ty? Ja? Ja przecież
święcie przestrzegam prawa, którego nie należy łamać – zakpił Kamilek i ruszył
przed siebie w stronę naszej bramy.
Dogoniłem przyjaciela,
ścigaliśmy się po schodach, weszliśmy do domu, a tam łazienka nadal była
zamknięta i zajęta… koszmar jakiś, no doprawdy, jak długo można się pierdolić?
Ja rozumiałem wszystko… młode ciało, miękkość, aksamitność, elastyczność, rządna
emocji i nowych doznań dusza, przebojowy charakter, ale no by aż tak i aż tyle?
Aleks przecież nie był dwudziestolatkiem, powinien się chłopina oszczędzać. –
Zaśmiałem się w myślach ze swojego żartu.
– Zapnij rozporek, bo dzisiaj
nie wtorek. – Uraczyła mnie Maja tą starą jak świat i tandetną rymowanką.
– Zaciął się.
– Jaka szkoda żeś sobie nie
przytrzasnął. – Widać było, że się ze mną droczy. Strzeliłem jej w jeden z
pośladków i powiedziałem:
– Osz ty, zołzo ty.
– Majka do mnie, będę twoją
bazą, będę cię bronił – zaoferował się Kamil i wyciągnął swoje ramiona na boki
by chwycić moją kobietę w swoje objęcia. Ta głupia oczywiście do niego uciekła
z nadzieją, że ją wybroni.
– Kamil, to teraz trzymaj mocno,
bym dobrze trafił – poleciłem, wziąłem porządny zamach i strzeliłem w tyłek
swojej dziewczynie, ale tak by był większy huk niż ból, bo to przecież żarty
były. Następnie przejąłem ją od Kamila. Teraz opierała się plecami o moją
klatę, jej dłonie oplątywały moją szyje, a głowa była zadarta do góry. Połączyłem
jej usta ze swoimi i po raz kolejny upewniłem się, że nie ma czego żałować.
Wolność to jedno, ale miałem już swoje lata. Pewnie, że nie chciałem się
zestarzeć i zezgredzieć. Nie chciałem zasiąść od razu z kapciami przed
telewizorem, czy z gazetką. Byłem pewny, że przy Majce rutyna, nuda i starość
nigdy mnie nie dopadną, nawet gdy będę po osiemdziesiątce. Ta mała, to jednak
był dobry wybór, najlepsze co los postawił na mojej drodze.
Kamil rzeczywiście ma za długi język, mało co a wsypałby Majkę. Dobrze, że w porę się powstrzymał.
OdpowiedzUsuńNo a mówi się,że to kobiety mają problem z utrzymaniem języka za zębami.
OdpowiedzUsuńFaceci to plotkarze, to udowodnione naukowo. A mówiłam, że Kamilek to ma długi jęzor, wygadał się, w ostatniej chwili jakoś wybrnął.
OdpowiedzUsuńAch ten Kamil :) Dobrze,że się jednak nie wygadał.Marta
OdpowiedzUsuń