niedziela, 3 listopada 2013

Część 39 - Luksusowa wyścigówka

Część 39 - Luksusowa wyścigówka
Aleksander (Samuel)

Stałem pod drzwiami mieszkania Amandy. Otwierała jakoś wyjątkowo długo, ale była ósma rano, więc może miała dziś na późniejszą godzinę niż zazwyczaj. Wiedziałem, że tego dnia ma na ósmą pięćdziesiąt pięć. Była w domu, było ją słychać. Nagle drzwi się otworzyły, a przede mną stała jakby starsza Amanda, taka zmęczona życiem.
– Przepraszam cię, zakładam właśnie buty i wychodzę – oznajmiła i patrzyłem jak wciąga na swoje bose stopki szpilki.
– Jest trochę zimno – uprzedziłem wchodząc do środka.
– Wiem – odparła i oparła się o ścianę. Spojrzałem na jej nogi. Były zgrabne, gładkie, lekko oliwkowe.
– Na pewno chcesz tak wyjść? – zapytałem niepewnie.
– A co ze mną nie tak? – Wyglądała jakby dopiero co się przebudziła i zaczęła dzień trzema setkami i papierosem.
– Masz wyjątkową fryzurę, taką odważną.
– Prostownica się zepsuła – złożyła pośpieszne wyjaśnienie.
– Kurtka całkiem, całkiem. Czerwona tunika pod spodem też super, ale nieco przykrótka – powiedziałem pewnie i położyłem płyty DVD za nią na komodzie. Przyniosłem je jej, bo często u niej oglądaliśmy filmy i już pomału zaczynało nam brakować wyboru.
– Przecież mam na sobie spodnie jeszcze – powiedziała Amanda.
– No właśnie o to chodzi, że nie masz – skomentowałem i pokazałem dłonią na drzwi jej sypialni. – Ubierz się, ale już, a potem mi wyjaśnisz ile ty dzisiaj wypiłaś.
Nie minęło dziesięć sekund, a dziewczyna już była przy mnie. Pewnie skierowała się w stronę drzwi i rzuciła tekstem:
– Wychodzimy.
Potem jej zachowanie było coraz dziwniejsze.
– Nie, nie tędy – powiedziała na klatce. – Wyjdziemy nie podwórkiem, a głównym wyjściem.
– Amanda, ale ja na tym podwórku zostawiłem samochód.
– To się przejdziemy, dotlenimy z samego rana – powiedziała z uśmiechem na ustach i chwilę szła tyłem, ale by się wywaliła. Na szczęście podtrzymałem ją za łokieć.
– Masz już jakiś plan, zgadłem? – zapytałem.
– Tak. Chodźmy potańczyć. Nie mam ochoty na szkołę, jest blisko taki klub, całą dobę tam trwają imprezy jak w nocki. Proszę cię, nie daj się prosić. Wiem, że masz dzisiaj wolne. – i tak nalegała, tak nalegała aż uległem.
– Gdzieś ty tak wczoraj zabalowała? – zapytałem podczas otwierania przed nią drzwi.
– Z Domi, taki babski wieczór. Zero facetów, gadałyśmy o tym, że prawdziwi mężczyźni są już na wymarciu – powiedziała.
– Dlatego mnie czasem nie zabij. Mogę być jedynym, który pozostał. – Uśmiechnąłem się i puściłem do niej oczko.
– Tak, tak, wlewaj sobie dalej – zakpiła.
– Sobie tak, tobie co najwyżej colę – tymi słowami wybrnąłem jakoś z tego ogromną ręką.
– Chodźmy na parkiet. Zobaczymy czy potrafisz tańczyć – zażądała i pociągnęła mnie za sobą.
W pomieszczeniu było ciemno, bardzo ciemno. Trochę świateł na przemian – niebieski i czerwony, może trochę białego. Jednak klimat tego ubogiego klubu był niepowtarzalny. Bałem się tylko jednego, że tutaj ktoś mnie rozpozna. Pracowały tu jako kelnerki moje byłe. Za barem stał przyrodni brat Fabiana i Kryspina. Po cholerę ona akurat wybrała to miejsce? Pytałem o to sam siebie w myślach, ale nie wiedziałem co mam sobie odpowiedzieć. Postanowiłem dobrze się bawić i modlić by nikt do nas nie podszedł, a jak już podejdzie to by nie palnął jakieś głupoty. Akurat gdy dotarliśmy na środek tego parkietu z głośników rozbrzmiał nowy utwór, ale całkiem dobrze mi znany. To jeszcze bardziej pomogło mi się wyluzować. Chwyciłem Amandy dłonie w swoje i przyciągnąłem ją do siebie. Pocałowałem, a potem ułożyłem swoje dłonie pewnie na jej kształtnych biodrach.
– Gotowa? – zapytałem.
– Zawsze, wszędzie i na wszystko – odpowiedziała z łobuzerskim uśmieszkiem i takimi pewnymi siebie iskierkami w oczkach.
– To po kolejnym utworze idziemy do toalety – stwierdziłem, ale tak nie twierdząc, a pytając.
– Jeśli chcesz – odrzekła. Utwór minął, pojawił się kolejny, a ten znałem jeszcze lepiej:

Może w życiu o to chodzi, żeby wielkim gościem być,
mieć walizkę pełną forsy i z przyjaźni sobie kpić.
Patrzę w lustro widzę siebie, super chata piękny wóz,
knajpa, piwo, kilka dragów, przecież ja mam super luz.

ref.
Pewnej nocy zrozumiałem, że może to już czas
zrobić coś wielkiego, coś wyjątkowego. x2

Jest już noc, zbieraj się, spakuj cicho rzeczy gdzieś,
zamknij dom, wyrzuć klucz, powiedz: żegnaj, żegnaj.
Odwróć się, olej to, zostaw z tyłu całe zło
pomyśl, że kiedyś ktoś tu zamieszka.

Możemy się znaleźć gdzieś daleko stąd, na końcu świata
Możemy odnaleźć coś zrozumieć błąd.

ref.
Pewnej nocy zrozumiałem, że może to już czas
zrobić coś wielkiego, coś wyjątkowego. x2

Nie bój się, uwierz mi, mam powody głupcem być
cały świat krzyczy wciąż: jesteś inny, inny!
Daj mi dłoń otrzyj łzy, to nie dla nas ten ich styl,
zabierz koc, chodźmy spać pod gwiazdami.

Możemy się znaleźć gdzieś daleko stąd, na końcu świata
Możemy odnaleźć coś zrozumieć błąd.

ref.
Może w życiu o to chodzi, żeby wielkim gościem być
mieć walizkę pełną forsy i z przyjaźni sobie kpić.
Patrzę w lustro widzę siebie, super chata piękny wóz,
knajpa, piwo, kilka dragów, przecież ja mam super luz.

Pewnej nocy zrozumiałem, że może to już czas
zrobić coś wielkiego, coś wyjątkowego x2.
(Sami – Coś wyjątkowego)

Poczułem Amandy pośladki pod moimi dłońmi, to jak się napinały. Patrzyłem jej w oczy, wiedziałem, że podskoczy. Pochwyciłem ją pewniej, jej nogi były nad moimi biodrami, oplatały mnie. Przycisnąłem ją do ściany, okazała się bardzo pomocna, od razu było mi lżej, chociaż ona i tak ważyła nie sporo więcej niż piórko. Przyjemnie było tak czuć jej włosy na moim policzku, jej wargi na moich wargach, jej język ocierający się o moje zęby. Jej kolczyk w języku… i nagle coś mi się przypomniało.
– Przecież ty się boisz igieł – wyszeptałem jej do ucha jednocześnie całując po szyi, czułem się jak w letargu, ale wciąż trzeźwo myślałem.
– Boje się zastrzyków, poza tym wtedy byłam pijana jak przebijałam język – odpowiedziała i powróciła do całowania. Już miałem podążyć w stronę toalety gdy obok nas pojawił się Witold z kluczykami od darkroomu.
– Proszę – rzekł, ale nie podał klucza mnie, pomimo, ż wyciągnąłem dłoń w jego kierunku. – Wolę by ta pani wzięła, przy niej się każdemu trzęsą łapki – oznajmił i wcisnął klucz w dłonie Amandy. Widziałem jak ich spojrzenia się spotykają, jak błękit jej oczu pala do tego chłopaka nienawiścią.
Amanda zeszła ze mnie, odkleiła się też od ściany. Podążyła pod drzwi darkroomu i otworzyła je pewnie, bez żadnych drgań.
– Co on miał na myśli? – zapytałem prosto z mostu, gdy już znaleźliśmy się w środku. Amanda siedziała na kanapie, a ja opierałem się o drzwi.
– Bywam tu czasem. Kiedyś cię nawet nie znałam, i zaraz po tym jak my pierwszy raz. No wiesz, łączy nas związek bez zobowiązań, nie muszę ci się tłumaczyć.
– Związek bez zobowiązań to nie związek – powiedziałem przez zęby.
– Aleks lubię cię, ale jestem młoda, chcę żyć pełnią życia, bawić się…
– Oj tak, jeździć konno także, prawda? – zapytałem i rzuciłem oskarżeniem w jej stronę jednocześnie.
– Nie zaprzeczam, lubię być do góry, choć nóżki się męczą – odpowiedziała bezczelnie i patrzyła mi w oczy bez skrępowania.
– Zastanów się dziewczyno, czasami nie warto, wiesz?
– Aleks nie sypiam z każdym. Do tego klubu przychodziłam z byłym chłopakiem, i raz się napatoczył jakiś małolat, był prawiczkiem, więc naprawdę spanuj, dobra?
– Przyrzeknij, że jeśli od dziś dnia licząc, będziesz uprawiała miłość…
– Sport – wtrąciła się.
– Co? – zapytałem.
– No sport, ja uprawiam sport, bo nie wierzę w miłość.
– Dobra, niech zatem będzie sport. Jeśli więc będziesz od dnia dzisiejszego uprawiała sport to będę twoim jedynym do tego partnerem, dobra? – zapytałem naiwny, że odpowie szczerze, ale jej szczerość jednak potrafi zaskakiwać.
– Dobra, ale jeśli będzie ktoś inny to co wtedy? – zapytała z uśmieszkiem na ustach, a ja przysiadłem przy niej.
– Wtedy mi to powiesz szczerze, bo wiesz Amanda… Ty jesteś jak luksusowe auto, szybka wyścigówka z jednym miejscem. Jeśli na niej jedzie dwóch to idzie to wyczuć – wyznałem jej prosto w oczy.
– Czyli jeśli bym cię zdradzała to byś wyczuł? – dopytywała kiedy jak już miałem dłoń za jej plecami i byłem przychylony ku jej rozwartym wargą.
– Możesz mi w to nie wierzyć, ale tak by było. Możesz to nawet sprawdzić, ale wtedy pożałujesz tego na całe życie – zagroziłem pewnie patrząc jej przy tym cały czas w oczy.
– Masz piękne te szmaragdy – wyznała. – A teraz nie czas na głupoty, do roboty – zadecydowała, a ja nawet nie zdążyłem spuścić wzroku z jej twarzy, a ona już dłońmi powędrowała do mojego paska od spodni i poczęła rozpinanie. Postanowiłem zrobić to samo i zsunąłem z jej ramion czarną skórę, zacząłem całować po szyi i dekolcie, po przedramionach…
– Marze o nocy pod gwiazdami – powiedziała po wszystkim, gdy leżeliśmy na tej złożonej kanapie, na której zapewne sporo osób zostawiło swoją spermę i kobiecy smak podniecenia.
– To się da załatwić – wyszeptałem patrząc w sufit.
Tamtego dnia pomyślałem, że los postawił Amandę na mojej drodze bym naprawił przeszłość,albo raczej za nią odpokutował. Amanda była takim połączeniem Nataszy i Mariki, kobiet, które przeze mnie pogubiły się w życiu i... skończyły gorzej niż źle. Jedna w trumnie, a druga w agencji. Wiedziałem, że Amanda ma wielkie cele i ambicje, zapewne ma też możliwości, przez bogatych starszych, ale... ale coś w niej nie grało. To coś napawało mnie wątpliwościami, a moja intuicja wariowała przy niej niczym kompas przy magnesie.

4 komentarze:

  1. Ależby ją Witek wkopał aż siędziwię,że Aleks jej tak łatwo uwierzył.

    OdpowiedzUsuń
  2. On raczej nie uwierzył,tylko doprowadził do tego ,aby Amanda myślała.że jej wierzy

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie porównał Amandę do luksusowego auta :)Marta

    OdpowiedzUsuń
  4. Aleksowi, już gdzieś'' dzwony biją, tylko jeszcze nie wie w którym kościele'', coś mu nie pasuje, daje do myślenia.
    Porównanie Amandy do luksusowego auta jest bardzo trafne. Każdy facet kocha swoje auto nad życie, drogie ale jakie wspaniałe i szpanerskie, a już na pewno żaden nie chce się takim autem dzielić.

    OdpowiedzUsuń