niedziela, 3 listopada 2013

Część 24 - Mój ma wskazówki cz.1

Część 24 - Mój ma wskazówki
Aleksander (Samuel)

Ile można czekać na kobietę? – to pytanie zapewne zadawał sobie nie jeden z mężczyzn, gdy on był już gotowy do wyjścia, a kobieta jeszcze stała przed lustrem, bądź otwartą szafą. Kobiety takie już są i powinno się tę drobnostkę najzwyczajniej w świecie zaakceptować, ale, do cholery, gdzie w tym wszystkim są granice? Mnie osobiście wydaje się, że górną granicą jest okolica dwudziestu pięciu minut, a nie ponad dwóch godzin, jakie ja byłem zmuszony wysiedzieć w oczekiwaniu na spóźnialską księżniczkę.
Umówiliśmy się z Amandą, że pojedziemy na wspólne zakupy już tydzień temu. Specjalnie na tę okazje znalazłem wolną chwilę w swoim przyszłym życiorysie, a to wszystko dlatego, że ona nalegała, by to nie trwało jak zwykle, a by była to kilkugodzinna tułaczka od sklepu do sklepu. Naturalnie ona nie nazywała tego tułaczką, a mega fantastyczną wyprawą we dwoje.
Większość prawdziwych mężczyzn nigdy nie zrozumie, dlaczego kobiety tak lubią zakupy, podobnie jak większość typowych kobiet nie widzi sensu w dwudziestu spoconych facetach, podzielonych na dwie drużyny i ganiających za jedną piłką, która przecież niczym nie różni się od innych piłek, jakie można dostać, oczywiście, gdzie? – W sklepie. Podobnie nie rozumieją „tych dwóch takich” stojących na bramkach, co łapią tę piłkę i odrzucają tylko po to, by na nowo rozpoczęło za nią gonitwę tych dwudziestu.  Umówieni byliśmy na trzynastą, minęła zaś godzina czternasta, a jej jeszcze nie było. Postanowiłem napisać jej smsa, bo wcześniejszego telefonu nie odebrała. I co dostałem w odpowiedzi? Maluje się będę za piętnaście minut. Jak nie trudno się domyślić minął i ten symboliczny kwadrans, napisałem więc drugiego esa. Odpowiedź to: Już, już wychodzę, jestem w drodze. I jak tu zrozumieć kobietę? Wychodzi czy jest w drodze? W głowie się to nie mieści, by dla niej było to jedno i to samo. Wreszcie pojawiła się spóźniona królewna jak gdyby nigdy nic, a o której to było? – Nieco po piętnastej. Jakie było wytłumaczenie w progu? Z jej strony żadne, rzuciła tylko:
– Cieszysz się, że mnie widzisz, prawda?
– Cieszyłbym się bardziej, gdybym widział cię tutaj już dwie godziny temu, bo to była ustalona pora naszego spotkania.
Zrobiła minę jakby to, co powiedziałem było nieoczywiste i niejasne. Kobiety zazwyczaj tak czynią, jak coś nie jest po ich myśli.
– No co ty, misiu, daj spokój. To tylko godzinka spóźnienia – powiedziała.
Mnie w tamtym momencie niezmiernie ciekawiło czy gdybym to ja spóźnił się te dwie godziny na spotkanie z nią, to czy by to nadal była „tylko godzinka”. Stwierdziłem, że w życiu nie potrafiłbym się tak zachować w stosunku do kobiety, przecież to zwykły brak szacunku, punktualności i odpowiedzialności zarazem.
– Spójrz na zegarek. – Byłem na tyle głupi, by myśleć, że tak krótkie polecenie wystarczy. Moja blondyna zerknęła na swój lewy nadgarstek.
– Taki duży, fajny, prawda? A widziałeś, jakie ma duże cyfry?– wykrzykiwała podekscytowana, jakby było czym się ekscytować.
– Mój ma wskazówki. – Pokazałem jej swój lewy nadgarstek. – Jak widzisz, jest dwa razy mniejszy niż twój, ale ja potrafię z niego korzystać.
– Sugerujesz, że skoro nie mam doktoratu czy nawet tej głupiej matury to, że nie potrafię korzystać z głupiego zegarka? – zapytała poirytowana.
– Spokojnie, nikt nie wspominał tutaj o twoim wykształceniu, czy tym bardziej o jego braku. Nawet nie ma ono tutaj nic do rzeczy. Starałem się tylko zwrócić tobie uwagę na to, że nie masz w zwyczaju korzystać z zegarka albo nie masz w zwyczaju szanować czasu innych, w tym konkretnym przypadku mojego czasu.
– Dobra, chodźmy już na te zakupy bo nam wszystkie sklepy zamkną albo nie zdążymy wszystkich zwiedzić – usłyszałem takie zdanie od tej pięknej i inteligentnej kobietki, szkoda że tak rzadko pokazywała tę dobrą stronę medalu. Nie będę kłamał, spodziewałem się choć głupiego i symbolicznego „przepraszam” albo „nie chciałam aż tyle się spóźnić”, a nie ponaglania, byśmy razem się nie spóźnili w miejsce, gdzie przecież nie składa się rezerwacji.
– Zapraszam cię do pokoju, chyba musimy coś wyjaśnić raz, a konkretnie. Przedpokój nie jest najlepszym miejscem do prowadzenia tej polemiki. – Wykonałem gest zapraszający dłonią.
– Dobra, tylko szybko, bo się spóźnimy na zakupy – powiedziała i zajęła miejsce na fotelu w salonie.
– Nie można się spóźnić w miejsce, gdzie się nie było umówionym – to raz – mówiąc to, zacząłem wykonywać wyliczenie na palcach prawej dłoni. – Poza tym my się dziś nie wybierzemy na żadne zakupy – to dwa, a trzy, to radzę się nie bulwersować, bo to nie jest najgorsze, co cię w życiu spotka.
– Aleks, ale ja się tak nastawiłam na te zakupy, nie możesz mi tego zrobić. No, jakże tak można. Obiecałeś przecież.  – Amanda zrobiła smutną minkę i maślane oczka, co bardziej utwierdzało mnie w mojej decyzji niż popychało w stronę jej zamiarów.
– Tak obiecałem, o trzynastej, o której ty obiecałaś być.
– No dobra, niech ci będzie miałam być o tej trzynastej, zgoda. No, ale to tylko dwie godzinki – powiedziała według siebie zapewne przekonująco, na mnie to jednak nie zrobiło żadnego wrażenia.
– Powtórz to – zaproponowałem.
– Ale co? – zapytała zmieszana.
– Ostatnie zdanie. – Widząc, że nie wie o czym mówię dodałem: – Podpowiem, zaczynało się od: no ale to tylko…
– Tylko dwie godzinki – dokończyła dumna z siebie.
– Powtórz jeszcze raz, proszę.
– Tylko dwie godzinki – powtórzyła.
– Głośniej, proszę.
– To tylko dwie godzinki – powtórzyła lekko zdenerwowana moimi prośbami.
– Zabawne, że coś, co dla ciebie jest tylko, dla mnie jest aż. Zapewne spowodowane jest to tym, że ty te tylko dwie godzinki prowadziłaś ciekawy tryb życia, a ja te same, ale już aż dwie godzinki, wyczekiwałem na ciebie i trwoniłem cenny czas, który mogłem poświęcić na coś innego – wyjaśniłem z nadzieją, że tym razem dotrze do niej sens moich słów.
– Jezus, Aleks to raptem tylko dwie godziny – powiedziała pewna siebie i swoich słów.
– Królewno, właśnie o tym mówię. To tylko dwie godziny, gdy spędza się je na zajęciach, które sprawiają nam przyjemność lub pochłaniają w pełni naszą uwagę i nie zwracamy uwagi na upływanie owego czasu. Natomiast te same godziny stają się trudne do zniesienia i wydłużają nam się w nieskończoność, gdy się zbieramy do zrobienia czegoś, bądź gdy na coś wyczekujemy. Rozumiesz? – zapytałem, a podczas całej wypowiedzi starałem się, by mój głos brzmiał pewnie, ale zarazem delikatnie.
– No powiedźmy, że rozumiem. I co, teraz już możemy iść na te zakupy? Ja też na nie aż tydzień czekałam – powiedziała po raz kolejny pewnym siebie tonem i patrząc mi słodkim spojrzeniem w oczy.
– No i widzisz, jak to jest? Można na coś oczekiwać tak długi okres czasu jak tydzień, a i tak tego nie docenić i zaprzepaścić okazję.
– Co masz na myśli? – zapytała już mniej wesołym tonem i również jej spojrzenie stało się mniej wesołe. Siedziałem na kanapie, naprzeciw niej i zastanawiałem się, jakich użyć słów, by konkretnie przyjęła do wiadomości moją decyzję, ale również by nie poczuła się skrzywdzona.
– To, że należy ci się nauczka, a w tym wypadku będzie to brak wyjścia na zakupy w dniu dzisiejszym – wydawało mi się, że przyjmie to do wiadomości natychmiast i powróci nad tym do życia codziennego. Stało się jednak inaczej.
– A niby dlaczego tak? Przecież to były raptem dwie godzinki.
Myślałem, że mnie szlag jasny trafi. Czy do tej kobiety naprawdę nic nie docierało? Czy aż tak dobrze udawała, że do niej to nie dociera? Nie mogłem jednak okazać zdenerwowania, które zresztą bardzo szybko ze mnie uszło i ustąpiło miejsca logicznemu myśleniu. Zdjąłem okulary, przytrzymałem je w prawej dłoni, a lewą potarłem zmęczone oczy, by nabrać w ciemności trzeźwego myślenia.
– Czy wszystko, co do ciebie mówię, odbija się od ciebie jak grochem o ścianę? – zapytałem.
– Chyba nie, ale to tylko… – nie miała okazji dokończyć, bo jej przerwałem.
– Wiem, słyszałem, to tylko raptem dwie godzinki. Wiesz co? Mam pewien pomysł. Może do ciebie po prostu coś dobitniej dotrze, gdy odczujesz coś na własnej skórze co? – zapytałem.
– Co masz na myśli? – zapytała. Czyli górę wzięła ciekawość, a nie zdrowy rozsądek.
– Choć, pokażę ci, co mam na myśli. – Zaprowadziłem Amandę do swojego pokoju, opierając swoją dłoń na jej plecach. – Usiądź sobie tutaj. – Wskazałem na pufę. – I posiedź sobie tak dwie godziny, zobaczysz jak to przyjemnie.
– Aleks, no błagam cię, słaby żart, wiesz? – powiedziała, odwracając się do mnie.
– Skoro to jest słaby żart, to zapewne rozbawi cię fakt, że ja wcale, ale to wcale nie żartuję – powiedziałem najpoważniej, jak to tylko było możliwe w tej sytuacji.
– I co mam tak siedzieć aż dwie godziny i się nudzić? – zapytała.
– Nie, kochanie. – Odetchnęła z ulgą. – Masz tu posiedzieć raptem tylko dwie godzinki, a nie aż – dodałem.
– Jesteś niepoważny, jeśli myślisz że to zrobię – powiedziała pewna swego.
– Jesteś niepoważna, jeśli myślisz, że pozwolę ci postąpić inaczej. – Już miała się odezwać w celu protestu, ale jej na to nie pozwoliłem.– Posłuchaj mnie moja najdroższa i jedyna. Nie chcę ci robić na złość.
– No to nie rób – przerwała mi.
– I nie robię, bo to, co nakazuję ci zrobić nie jest spowodowane moimi złośliwymi pobudkami, a twoim zachowaniem. Powiem więcej, jest to konsekwencja twojego zachowania. Pokazałaś dziś bardzo konkretnie, jak mnie nie darzysz szacunkiem, jak olewasz mój czas, jak dla ciebie mało ważne jest to ,co ja czuje. Mam cichą nadzieję, że nie jest to spowodowane sztucznością i odgrywaniem przez ciebie uczuć, a zwykłym nierozumieniem drugiej strony, w tym wypadku mojej. Dlatego proszę cię o to, byś postawiła się teraz na moim miejscu, byś odczuła na własnej skórze, jak ja się poczułem, gdy zostałem tak przez ciebie potraktowany i byśmy więcej nie mieli takiego typu problemów, bo uważam za zbyteczne i nieprzyjemne rozwiązywanie ich po raz kolejny w podobny, bądź gorszy dla ciebie do zniesienia sposób. Mało tego, musisz mnie teraz posłuchać i zaprzestać dalszej dyskusji, bo twoje argumenty są w tej chwili na straconej pozycji, z trzech powodów. Ale nie ma nic na siłę, nie będę cię zmuszał, jednak nie widzę sensu kontynuacji naszego związku, gdy ty masz za priorytet nieokazywanie mi szacunku i wszystko inne, o czym już mówiłem. Mam nadzieję, że teraz jasno zrozumiałaś, że ci na to nie pozwolę.
Nie wiem czego się spodziewałem. Szczerze to chyba tego, że się poderwie z tej pufy i skieruje do wyjścia. Wszakże była niezależna i samowystarczalna. Okazało się jednak, że tylko chce za taką uchodzić, bo zachowała się zupełnie inaczej niż się tego spodziewałem.
– Jakie są te trzy powody? – zapytała cichutko.
– Co proszę? – Z początku nie wiedziałem, o co jej może chodzić.
– Trzy powody tego, że moje argumenty są na straconej pozycji – wyjaśniła.
– Po pierwsze się powtarzają, po drugie nic szczególnego nie uwzględniają, po trzecie moje argumenty były kontrargumentami dla twoich i twoje zostały pokonane, nie zauważyłaś tego? – zapytałem.
– Ok. dobrze, wygrałeś. Mogę sobie tak posiedzieć – powiedziała i pośpiesznie dodała – Boże, dwie godziny, chyba oszalałam.
– Ja też oszalałem, że tyle na ciebie czekałem. No, ale cóż, niezliczona jest cena i możliwości miłości.
– Dotrzymasz mi towarzystwa? – zapytała, jakby nie słyszała mojego ostatniego zdania.
– Jeśli pytasz o obecność, to tak. Poczytam książkę tutaj obok, siedząc na fotelu. Jeśli zaś chodziło ci o zabawianie cię rozmową, to odpowiedź brzmi nie. Wyprzedzę twoje pytanie i wyjaśnię dlaczego. Otóż z prostego względu, bo wtedy to już nie byłaby kara – odpowiedziałem.  

Fragmenty komentarzy ze strony "Patryk i Majka" (wycięliśmy to co nie o Amandzie i Aleksie):


~.ego
17 stycznia 2012 o 08:28
O, karna pufa? Perfidny koles.

~Suzi_5
17 stycznia 2012 o 14:57
Świetnie napisane opowiadanie ! ;)

~Emp
17 stycznia 2012 o 17:08
Jezu… naj;pierw t czytałam i mi się podobało, ale teraz staję się coraz bardziej przerażona. Czy w Polsce naprawdę istnieją takie związki?
Odp.:
~Samuel
17 stycznia 2012 o 18:10
Z tego co wiem to tak, istnieją. Ja jednak nie żyje w takim związku, to co tworze to tylko fikcja literacka.
~Iza_Balla
18 stycznia 2012 o 16:45
A co jest przerażającego w tej części? Bo w części Piotra to jest, ale tutaj? Facetowi się nie podoba, że czekał dwie godziny. Pewnie gdyby dziewczyna musiała tyle czekać, też by zachwycona nie była i albo go sobie odpuściła, albo spróbowała wytłumaczyć. Ja bym odpuściła :)
~Miron
18 stycznia 2012 o 17:40

Też nie wiem co jest aż tak strasznego w tej części, facet miał typowo męską reakcje, gdyby do niej dotarło od razu, że zrobiła źle to by nie siedziała tych dwóch godzin – proste.

6 komentarzy:

  1. Amandę by szlag trafił jakby miała tyle czekać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zastanawiam się jak to się stało, że jeszcze posiadacie te komentarze? Tak w ogóle to Amanda tutaj trochę śmieszna się robi z tym: "To tylko dwie godzinki". Nie dziwię się Aleksowi, że się zdenerwował i wymyślił sposób jak ją ukarać za to, Ona chyba nie zdawała sobie sprawy z tego jak takie dwie godziny mogą się dłużyć jak się na kogoś czeka.
    http://bezuzyteczna.pl/80-ludzi-twierdzi-ze-jest-w-drodze-kiedy-w-rzeczywistosci-nawet-nie-wyszli-z-domu

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj, Aleks przesadzasz,w końcu to były tylko raptem dwie godzinki ;) Swoją drogą, nie wiem czemu, ale kojarzy mi się to z "karnym jeżykiem" Super Niani

    OdpowiedzUsuń
  4. No faktycznie Aniu dobre skojarzenie , super niania sadzała delikwenta na karnym jeżyku, a Aleks posadził Amandę na pufie.
    Przyznaję, że na miejscu Aleksa też bym się wściekła o "tylko dwie godzinki'. Miał racje, że ona w ten sposób pokazała, że go nie szanuje, a to mu się nie spodobało.
    Aleks w którejś początkowej części powiedział, że jego żona, w tym przypadku kobieta, musi się odpowiednio zachowywać, spełniać jego wymagania. No i stąd ta kara dla Amandy, zdaje się, że Aleks zaczyna pokazywać swoje prawdziwe oblicze.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń