Część 21 - Bolesny klaps
Amanda (Magdalena)
„Cholera, nie, tylko nie Hubert”
– błagałam w myślach. Podeszłam do drzwi z duszą na ramieniu, w samym swetrze
sięgającym do połowy moich ud. Wejrzałam w wizjer. Odetchnęłam z ulgą, bo po
drugiej stronie drzwi stałą Dominika. Otworzyłam i wykonałam gest zapraszający
do środka.
– Wejdź – powiedziałam całując
ją w policzek.
– Wyjdź! – krzyknęłam.
– Co, ja, ale przecież dopiero
weszłam – zdziwiła się Dominika.
– Nie, nie ty. Aleks!
– On tu jest? – wyszeptała
Dominika, była zszokowana.
Jej szok nabrał na wzmacniaczu
gdy ujrzała go na bosaka i nagiego od pasa w górę.
– Cześć Dominiko – przywitał się
Olek stając za moimi plecami.
Objął mnie od tyłu i musnął w
szyje. Wkurzało mnie to. Nie byliśmy przecież razem by się tak odnosił, jeszcze
ktoś mógłby nas odebrać jako parę. Dominika szukała tylko Tomka, sądziła że
mógłby być u mnie. Nie zalazła go, więc poszła dalej. Zamknęłam za nią drzwi i
wejrzałam na Aleksa. Stał oparty o ścianę z niewesołą miną.
– O co chodzi? – zapytałam.
– Dlaczego brat Dominiki miałby
być…
– Aha, a więc o to chodzi. Zanim
zadasz to pytanie zastanów się dobrze, czy właśnie je chcesz zadać i dlaczego –
wypowiedziałam ze złością, wyminęłam go i usiadłam na rozłożonym łóżku
opierając się o ścianę.
– Wiem dlaczego chcę zadać to
pytanie – powiedział i wkroczył do pokoju za mną. – Bo chcę wiedzieć z kim
zamieniam noce. Czy tylko ja tu sypiam, czy na boku masz jakiegoś innego
żołnierzyka.
– Masz spore mniemanie o sobie,
nawet nie przemknęło ci przez myśl, że to ty możesz być tym żołnierzykiem co
jest na boku.
– Tomek? – zapytał.
Pokręciłam głową na boki.
Niedowierzałam. Facet, który pomagał mi w remoncie i zemną sypiał nagle poczuł
się panem własności… mojej własności… konkretnie to w jego odczuciu ja byłam
jego własnością, a to nie tak miało być.
– Olek, to był tylko seks, sam
się na to zgodziłeś…
– Tomek! – krzyknął.
– Wyjdź! – zażądałam.
– Dlaczego nie chcesz
odpowiedzieć? – Spuścił nieco z tonu. Już nie wrzeszczał, ale nadal w jego
głosie była wyraźna irytacja.
– To brat Dominiki, mój
przyjaciel, nie poszłabym z nim do łóżka, nie jest w moim typie –
odpowiedziałam, choć tak właściwie nie rozumiałam dlaczego to akurat jemu się
tłumaczę.
– To znaczy, że z każdym kto
jest w twoim typie poszłabyś do łóżka? – dopytywał bezczelnie.
– Olek, bo ci za moment strzelę!
Chcesz się kłócić?
– Nie, chcę wiedzieć.
– Chodzę do łóżka tylko z tobą –
odpowiedziałam.
Właściwie to nie kłamałam, szłam
do łóżka tylko z Aleksem, tylko z nim tak bezinteresownie. Hubert natomiast był
moją pracą, wiec się nie zaliczał… – Starałam się jakoś sama siebie przed sobą
samą wytłumaczyć.
– Okay, przepraszam, że
wybuchnąłem.
– Ta eksplozja nie była taka
najgorsza – powiedziałam, a on usiadł obok mnie. – Mam tylko nadzieję, że
gorszych nie miewasz. Nie sądziłam też, że jesteś zazdrośnikiem.
– Bywam zazdrosny – odrzekł i
objął mnie ramieniem. – Zgoda? – zapytał.
Aleks wyciągając prawa dłoń w
moim kierunku. Uścisnęłam ją i uśmiechnęłam się do niego. Poczułam jak opiera
swoje czoło na moim, jak nasze nosy się stykają, tylko po to by za moment nasze
wargi się połączyły. Pośpiesznie zdjęłam z siebie sweterek, on dżinsy by już po
chwili być we mnie. Musieliśmy rozładować napięcie, tą wściekłość jaka się w
nas zebrała, dlatego gra wstępna była zbędna.
Po wszystkim leżeliśmy tak jak
wcześniej, tak jak przed tym felernym przyjściem Dominiki. Tym razem jednak nie
oglądaliśmy filmu, a rozmawialiśmy.
– Słuchaj, a ten chłopak Majki…
– Patryk – przypomniał Olek.
– No właśnie, to czym on się
zajmuje?
– Jest policjantem. Myślałem, że
już wiesz od Dominiki. Była straszna afera, bo Domi wraz z Majką wylądowały na
komisariacie i Patryk…
– Nie wierzę, że dziewczyny
miały aż takiego pecha – rzekłam wtulając się bardziej w Aleksa.
– Albo i szczęście w
nieszczęściu.
– To tak jak w metodzie na
podryw.
– Jaka to była metoda? – zapytał
Olek.
– To był poroniony pomysł Majki,
ale jak widać skuteczny. Zamknęła się w bagażniku własnego samochodu i
zadzwoniła do Patryka by ją uratował. A ten oczywiście niczym rycerz na białym
koniu leciał na złamanie karku.
– Zamknęła się sama? Mogła się
udusić – stwierdził Olek. – Idiotka, dobrze, że nie zadzwoniła do mnie, bo by
umarła.
– Nie uratowałbyś królewny Mai.
Oj, jak tak możesz? – sparodiowałam ton Majki.
– Nie jestem Patrykiem. Jeden
rycerz jej wystarcza.
– A mnie?
– Co ciebie? – zapytał.
– Czy gdybym to ja była w tym
bagażniku…
– Nie byłabyś na tyle głupia by
ryzykować swoje życie dla podrywu – przerwał mi tymi słowami i miał racje.
– No dobrze, ale jeśli np. chciałabym
teraz sprawdzić czy tobie na mnie zależy i zamknęłabym się w bagażniku swojego…
– Jesteś nieletnia, nie masz samochodu.
– Znowu mi przerwał.
– Utrudniasz! – krzyknęłam. –
Nie ważne w czyim. Zamknęłabym się i już.
– I byś do mnie zadzwoniła, tak?
– Tak, abyś mnie ocalił –
odpowiedziałam.
– Królewnę Amandę to co innego.
Ciebie bym uratował.
– Dziękuje – powiedziałam i
wspięłam się na jego klatkę piersiową. Delikatnie i szybko musnęłam moimi
wargami jego brodę.
– Nie ciesz się tak zawczasu.
Dostałabyś też za taki numer porządny wpiernicz.
– Za to, że musiałbyś mnie ratować?
– Nie. Za to, że mogłabyś się zabić
– odpowiedział śmiertelnie poważnie.
Uśmiechnęłam się do niego.
– Nie wierzę, że potrafiłbyś
uderzyć dziewczynę.
– Przecież sama się przekonałaś,
że potrafię klepnąć – powiedział i jakby na potwierdzenie swoich słów zagrał
swoimi dłońmi na moich pośladkach niczym na bębenku.
– To co innego. To nie boli.
– Aha.
Spojrzałam na niego, wydawał się
tajemniczy. Nagle usłyszałam trzask jego ogromnej dłoni o mój nagi pośladek.
Musiałam przyznać, że zabolało. Nie jakoś wybitnie mocno, ale odczułam, tym
bardziej że się tego nie spodziewałam. Niewiele myśląc wbiłam swoje ząbki w
Aleksa ramie.
– Ała! Oszalałaś!? – krzyknął.
– Nie. – Spojrzałam na niego
niewinnie z łzami w oczach. – Tylko ci oddałam, mnie też bolało.
Olek spuścił wzrok ze mnie,
wziął głębszy oddech i rzucił okiem na swoje ramie. Ślady moich zębów były
bardzo wyraźne, a ugryzienie naokoło zaczerwienione.
– Będę miał ślad – poskarżył
się.
– Potraktuj to jak bliznę
wojenną.
Zaśmiał się, to tez się
zaśmiałam, bo co miałam zrobić. Starałam się jakoś zamaskować tą lekko
poronioną sytuacje w jakiej się właśnie znajdywaliśmy.
Aleks nagle zsunął mnie z siebie
i wstał. Nie wiedziałam co robi, dopóki nie przerzucił mnie przez swoje ramie.
– Ale co ty wyprawiasz!? –
zapytałam i krzyczałam jak opętana by mnie postawił na ziemi, ale on był głuchy
na moje protesty.
Otworzył drzwi do łazienki,
odkręcił kurki, a z prysznica poleciała woda.
– Jak to mówią… w miłości jak na
wojnie, wszystkie chwyty dozwolone – rzekł i postawił mnie w brodziku.
Dosłownie wstawił mnie nie pod zimną,
a pod lodowatą wodę. Jeszcze się śmiał przy tym głupkowato rechotać.
Natychmiast wyszłam spod zimnego strumienia. Ociekałam wodą, ale mi to nie
przeszkadzało. Zbliżyłam się do niego.
– Pożałujesz tego! – zagroziłam.
Moje oczy ciskały w niego wszelakimi gromami, piorunami i błyskawicami, a on
się nadal uśmiechał i w jego oczach grały te wesołe szmaragdowe ogniki.
Ścisnął swoimi dłońmi moje
ramiona i przyciągnął mnie do siebie.
– Liczę na to, że tego nie będę musiał
żałować – powiedział.
Niemal natychmiast pochwycił
moją głowę w swoje dłonie i pocałował, namiętnie, ostro, wręcz brutalnie.
Przygryzał moją dolną wargę niemal do krwi, a ja… ja wciąż czułam, że to nie to…
że nie to powinnam byłą teraz robić, że nie wolno mi tracić na niego czasu, że
nie mogę się zaangażować. Nie wolno mi!
– Idziemy razem pod prysznic? –
zapytał.
– Woda jest zimna –
odpowiedziałam.
– Nie zmarzniemy, rozgrzejemy
się.
Uwierzyłam w jego zapewnienie. Autentycznie
choć woda była niemal lodowata to nam było gorąco niczym w piekle. Jakby ciało
dwóch największych grzeszników smażył skwar ognia piekielnego. Jednak czy to w
tamtej chwili było ważne? Było nam z sobą dobrze i tylko to miało znaczenie.
Postanowiłam nie myśleć co powinnam, a czego nie, co mi wolno, a co nie.
Zaczęłam czerpać z tej chwili, cieszyć się nią. Żyłam te dwadzieścia minut tylko
tym seksem, ostrym, intensywnym. Czułam Aleksa za każdym razem przy mocniejszym
pchnięciu. To czucie było niemal bolesne, jakby się o coś we mnie odbijał, ale
nie przeszkadzało mi to, a wręcz przeciwnie… podobało mi się.
Hahah ugryzła go ona jest niemożliwa :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie się zastanawiałam kto to mógł dzwonić do Amandy mieszkania, a to tylko Domi szukała brata. Faceci są dziwni, dziewczyna szuka brata, a ten już dlaczego akurat u Ciebie i od razu jakieś domysły.
OdpowiedzUsuńHAHAHAHAHA z tym że go ugryzła było dobre !
OdpowiedzUsuńA ja tam się nie dziwię domysłom Aleksa, a raczej jego niepewności - na temat Tomka i powodów dlaczego własnie u Amandy siostra go szuka. Nie zdają się przecież zbyt długo, a poza tym ja tam nie jestem za 100% zaufaniem - to takie naiwne jak dla mnie.
OdpowiedzUsuńPoza tym rozwaliło mnie rozumowanie Amandy - Podział facetów z którymi sypia na tego - dla przyjemności i tego - dla pracy :)
Fajnie :)
Aż miło się to czyta, jak się ze sobą dogadują ;)
OdpowiedzUsuń"ja wciąż czułam, że to nie to… że nie to powinnam byłą teraz robić, że nie wolno mi tracić na niego czasu, że nie mogę się zaangażować." po tym fragmencie wydaje mi się, że Amanda po prostu odmawia sobie prawa do szczęścia
Amanda zaczyna coś czuć do Aleksa i bardzo się przed tym broni, bo założyła sobie , że to będzie tylko seks i nic więcej, żadnych uczuć, bo to skomplikuje jej życie jeszcze bardziej.
OdpowiedzUsuńAleksowi zależy na Amandzie, zaczął się przyzwyczajać do myśli, że z nią będzie, a on jest zaborczy i nie chce się dzielić. Myśl, że Amanda może mieć kogoś poza nim wkurza go i wyprowadza z równowagi.
OdpowiedzUsuńNie wie jeszcze , że Amanda to dla własnej wygody zrobiła sobie podział facetów z którymi chodzi do łóżka na tego dla przyjemności i na tego dla pracy. Aleks ma być przyjemnością, odskocznią od codzienności, a Hubert pracą, która pozwala żyć na wysokiej stopie.
Podoba mi się zazdrosny Aleks a nawet parą nie są.Amanda w myślach zaczyna już określać swoje uczucia.Szkoda,że stara się przed nimi bronić.Marta
OdpowiedzUsuń