Część 17 - Chcę cię mieć na noce
Aleksander (Samuel)
Listopad 2011 roku.
Znaleźliśmy się u niej. Jak
zobaczyłem ile jest tego tapetowania, to opadłem z sił zanim jeszcze
zaczęliśmy.
Amanda spojrzała na mnie z
przyganą.
– Sorka, jak to mówią, wszystko
jest do zrobienia. Jakoś sobie poradzimy. – Uśmiechnąłem się do niej ciepło. – Od
czego zaczynamy? – zapytałem.
– Od tapety, bo malowanie tego
nie ma sensu.
– A wyrównać nie trzeba?
– Tapeta jest gruba, pokryje
nierówności – zapewniła. – Przyniosę wino i włączę muzykę – zaproponowała
natychmiast.
Pierw przeszła do innego
pomieszczenia. Pojawiła się z winem i dwoma kieliszkami niczym od sampana. Położyła
wszystko na parapecie. Widziałem jak nachyla się do laptopa stojącego na niskim
stoliku nocnym. Nie przykucnęła, a z pewnością tak postąpiłaby większość
kobiet. Zwłaszcza jeśli byłaby sam na sam z obcym facetem. Amanda natomiast bez
skrępowania wypięła tyłek, pewnie po to bym mógł podziwiać, przecież to
niemożliwe by sobie nie zdawała z tego sprawy, że mnie kręci.
– Może to lecieć, czy masz inny
gust muzyczny? – zapytała odwracając się do mnie jak gdyby nigdy nic.
Wsłuchałem się w melodie. Następnie
w słowa:
Aniołowie jeśli tylko są
Kryją się w metalowych bunkrach
Takie listy szybko drą
Chcą mnie dziś, chcą mnie widzieć jutro
(Lady Pank – Mała wojna)
– To akurat klasyk, wstyd tego
nie znać – skomentowałem, zdejmując jesienny płaszcz. – Naleje wina.
Ruszyłem do parapetu i
przeleciałem pośpiesznie wzrokiem po kieliszkach i butelce.
– A korkociąg? – zapytałem.
– No właśnie…
– Rozumiem. Podasz śrubę,
śrubokręt i kombinerki?
Uśmiechnęła się do mnie.
– Jasne.
W dziesięć sekund te trzy
przedmioty znalazły się na wyciągniecie moich dłoni.
– Ludzie są po to, żeby żyć i
tańczyć
Ludzie są po to, żeby mogli
walczyć
Ludzie są i nie będą nigdy
lepsi – zaśpiewałem po cichu wkręcając śrubkę w korek.
– Masz fajną barwę głosu.
– W jakim sensie? – zapytałem.
– Męską, zachrypniętą, ale
płynną – odpowiedziała.
– Dziękuje zatem, uznaje jako
komplement.
Ten korek był wyjątkowo uparty.
Wcisnąłem go więc do środka, naumyślnie, nie wpadłem tylko na to, że się
pochlapie tą czerwoną cieczą.
– Zdejmuj, zapiorę ci to –
zaproponowała Amanda i w sekundę znalazła się przy mnie. Nawet nie zauważyłem
jak zaczęła rozpinać guziki mojej koszuli. Skapnąłem się dopiero kiedy była w
połowie.
– Nie trzeba, sam mogę…
– Zdejmuj bo plama będzie –
poleciła. Posłuchałem jej. Zębami odpiąłem napy przy rękawach i pozwoliłem jej
zdjąć ze mnie koszule.
Poszła gdzieś, chyba do kuchni,
albo do łazienki. Ja w tym czacie rozlałem wino do kieliszków.
– Załóż, bo zmarzniesz.
Podała mi męską bluzę na zamek,
w granatowym kolorze.
– Skąd…
– Mojego ojca – odpowiedziała
zanim jeszcze zdążyłem zadać pytanie. – Możesz ją nawet zaplamić i tak jej nie
nosi – wyjaśniła.
Założyłem rękawy…
– Raczej się nie dopniesz,
prawda?
– Na ścisk bym się dopiął. Chyba
jestem za gruby nie.
– Barczysty, nie gruby, ale to
dobrze.
– Nie lubisz szczupłych? –
zapytałem i wbiłem w nią swoje spojrzenie.
– Wolę tych dobrze zbudowanych –
odpowiedziała.
– Proszę – rzekłem podając jej
kieliszek.
– To za spotkanie? – zapytała
wysuwając dłoń z kieliszkiem do przodu.
– Za spotkanie – potwierdziłem
nie zdejmując wzroku z jej twarzy.
Mój kieliszek delikatnie trącił
o jej, potem dotknął moich ust, wypiłem połowę i odłożyłem o na parapet, ona
tak samo.
– Tam jest drabina, tam klej, a
tam…
– Tapeta, widzę. Co prawda noszę
okulary, ale na tyle mam jeszcze dobry wzrok.
– Nosisz okulary? Nie
wiedziałam.
– Do czytania.
Amanda zrobiła głośniej muzykę,
ja zabrałem się za rozpakowywanie tapety. potem standardowo mierzenie, cięcie,
klejenie… jeden istny koszmar. Została nam końcówka tapetowania, otworzyłem już
drugie wino. Pomimo tej całej wcześniejszej szarpaniny słownej jaka miała
miejsce przy objedzie okazało się, że potrafimy całkiem nieźle współpracować.
Nagle w głośnikach rozbrzmiała Bogini
sexu Wzr. Zarówno ja jak i ona się zaśmialiśmy.
– Znasz to? – zainteresowała
się.
– To każdy zna.
– Tak, każdy, w moim wieku.
– Prosiłbym byś nie jechała mi
po wieku. Tnij to szybciej – poleciłem, bo to amanda przycinała tapety.
– Dlaczego to ja operuje
nożykiem, a nie ty?
– Bo ja nie mam… no ten…
zarzucono mi ostatnio, że nie mam…
– Wprawy? – zapytała.
– Nie, nie to słowo.
– Perfekcji?
– Też nie, chodzi o prostotę działania.
– Prostotę czego? – zapytała z
uśmiechem zdziwienia na twarzy.
– Upiłaś mnie i tym ograniczyłaś
mój słownik wyrazów obcych i polskich też.
– Niemożliwe. Zgrywasz się.
Piliśmy po równo.
– Może mam słabszą głowę? –
zapytałem zbliżając się do niej wolnymi krokami.
– Na taką masę… nie możliwe. I
widzisz co zrobiłeś?
Spojrzałem na nią zaskoczony.
– Rozproszyłeś mnie i krzywo
ucięłam.
– To dół, będzie próg, nie
będzie widać – stwierdziłem przyglądając się jej dziełu. – Na przyszłość
wybieraj tapety, przy których kładzeniu nie jest konieczne dopasowywanie
wzorów, dobra?
– Nie dobra, i tak kupię taką
jaka mi się będzie podobała.
Kiedy wchodziłem na drabinę z
tapetą posmarowaną klejem w głośnikach zabrzmiała znana mi piosenka, której
wykonawców nie pamiętałem, ale piosenkę kojarzyłem.
(Zdejmij to!) Daj mi tylko noc.
(Zdejmij to!) Zdejmij ze mnie to.
(Zdejmij to!) W seksie ze mną bądź.
(Zdejmij to!) Weź mnie, weź mnie stąd.
(Wdowa & Rudy MRW –
Zdejmij to)
– Zdejmij maskę, Kocie, pachniesz hajsem, Kocie
nie chce mieć Cię co dzień, chcę Cię mieć na noce – powiedziała
Amanda.
Wejrzałem się na nią podczas
schodzenia z drabiny.
– No co, lubię tą piosenkę.
I wtedy poczułem, że to jest
odpowiedni moment. Piosenka w sam raz do rozbierania, bo do ubierania to ona się
z pewnością nie nadawała.
– A więc – zacząłem i podszedłem
do niej. Rozpiąłem dwa guziki jej sweterka. – Zdejmij to z siebie – dodałem.
– Raczej nie – odpowiedziała. – Postaram się nie pobrudzić, ale dzięki za
troskę o moje ubranie.
Uśmiechnęła się w taki sposób,
że… musiała wiedzieć o co mi chodziło, po prostu musiała. Przygryzła dolną
wargę i zmieniła piosenkę na Wierną sukę
Wdowy.
– Przełącz to, bo chyba nie
chcesz bym sobie pomyślał, że masz takie preferencje.
– Nie lubię nudnego seksu.
– A sado-maso lubisz? –
zapytałem.
– W tej piosence nie ma nic z
sado-maso – odpowiedziała.
– A z czego jest? – dopytywałem
opierając się o parapet i kierując kieliszek do ust.
– B-D-S-M – przeliterowała
Amanda.
– Ciekaw jestem skąd znasz ten
skrót?
– Wiem też co oznacza, rozwinąć?
– zapytała.
– Nie, dziękuje. Też wiem co
oznacza. Jednak jak słusznie zauważyłaś, ja mam swoje lata, a ty masz…
– Siedemnaście lat. Nigdy nie
mierz wiekiem doświadczenia życiowego ani seksualnego panie Aleksandrze…
– Górski – dokończyłem.
– Aleksander Górski, nawet
ładnie brzmi.
– Amanda…?
– Wieczorek – dodała.
– Tapetować skończyliśmy. Co
dalej? – zapytałem znów uzupełniając kieliszki.
– Nie wiem, może jakiś film
obejrzymy? – zaproponowała.
– Może być, no chyba, że chcesz,
abym sobie…
– Zostań, nie będę się
przynajmniej nudziła. – Przejęła ode mnie pełny kieliszek, który skierowałem w
jej stronę.
– No skoro tak mówisz. Zanim
włączysz film to zrzuć no mi tą całą play listę co dziś leciała na mp4. Możesz
w folderze Amanda.
Podszedłem do swojego płaszcza i
wyjąłem z kieszeni mp4. Położyłem na klawiaturze laptopa.
– Masz poklejone izolacją
słuchawki? – zapytała ze zdziwieniem.
– Nigdy mi nie po drodze do
sklepu.
– No dobra, nie wnikam. Kabel
jest…
– Kabel? – zapytałem.
– Masz jakieś podteksty –
zarzuciła mojej osobie.
– To ty tymi piosenkami
stworzyłaś taki klimat.
– Czyli sama mam być sobie
winna? – zapytała odwracając głowę w moją stronę.
– Gdzie ten kabel? –
Uśmiechnąłem się do niej ciepło.
– Sama wezmę, bo ty mi coś zrobisz.
– Było trzeba o tym myśleć zanim
zaprosiłaś całkiem obcego mężczyznę do domu.
– Nie jesteś obcy, jesteś
Aleksander Górski.
Rozbawiła mnie. Patrzyłem jak
podpina kabel pod komputer i moją mp4. Zrobiła kopiuj i wklej jak większość
kobiet, w końcu przerzucanie z jednego folderu na drugi to jak dla dziewczyn za
wysoka szkoła jazdy.
– Ładny chłopczyk –
powiedziałem, gdy opadając na łóżko ze zmęczenia dostrzegłem zdjęcia, wiszące
na ścianie, tej jedynej wyrównanej i pomalowanej. Na jednym ze zdjęć widniał niemowlak. – Twój? – zapytałem.
– I nie i tak. Mój, ale brat –
powiedziała. – Teraz już nie jest taki słodki – dodała i położyła się obok
mnie, z tą różnicą, że moje nogi dotykały podłogi, a jej swobodnie wisiały nad
ziemią.
– A ty jaka jesteś? Słodka i
łagodna, czy ostra i nieobliczalna… – Obróciłem się w jej stronę.
– Powiedzmy, że pikantna i że
jak na dziś, to wypiliśmy za dużo wina. Jedna butelka u ciebie, dwie i pół u
mnie, ale co tam, ważne, by nigdy nie żałować, co ty na to? – zapytała.
– Jeśli rozumiesz to jak ja, to
zrób to – odpowiedziałem i po raz drugi poczułem na swoich ustach jej usta. Nie
trwało to jednak zbyt długo.
– Naleje ci jeszcze –
powiedziała i ruszyła do parapetu po kieliszki.
– Zamierzasz mnie upić i
wykorzystać? – zapytałem.
– Być może. W takim razie chyba
powinieneś się strzec – odpowiedziała, podając mi kieliszek.
Nie ma to jak Aleksa zapał do tapetowania haha
OdpowiedzUsuń– Na przyszłość wybieraj tapety, przy których kładzeniu nie jest konieczne dopasowywanie wzorów, dobra?
OdpowiedzUsuń– Nie dobra, i tak kupię taką jaka mi się będzie podobała.
Ten fragment mnie rozbawił.
A Amanda zawsze po swojemu.