Aleksander (Samuel)
Wpatrzony byłem bardziej w swoją
prawą dłoń, niżeli na scenę. Z resztą pokaz się jeszcze nie rozkręcił, więc nie
widziałem sensu skupiania się na tych wszystkich światłach psujących wzrok i
przysparzających człowieka o zmęczenie.
– Coś dla pana? – zapytała
kobieta, naga do pasa. Zerknąłem na jej biust i kącik moich ust uniósł się ku
górze. Nie umiałem powstrzymać zadowolenia na twarzy.
– Whisky z colą. Tylko tej
whisky jak na łyżeczkę po proszę. Sama rozumiesz, potem będę jeszcze prowadził.
– Rozumiem, ale jeśli ma pan
ochotę na coś mocniejszego, to na górze są pokoje możliwe do wynajęcia.
– Wiem, byłem tu kiedyś stałym
bywalcem.
– Zapamiętałabym.
– Za czasów poprzedniego
właściciela – wyjaśniłem.
– W takim razie idę po pańskiego
drinka. Jeśli będzie pan sobie czegoś jeszcze życzył, proszę zawołać. – Miła
blondynka, miła dla wszystkich, bo za to jej tutaj płacono. – Piękny sygnet.
– To pierścień atlantów – wyjawiłem
i przestałem koncentrować się na mojej dłoni. Zacząłem obserwować przedstawienie.
Kobieta robiąca różnego rodzaju
figury z własnego ciała, mające na celu podniecić publiczność i mężczyzna z
elastycznym kijkiem poprawiającym jej pozycje i karzący za błędy.
Zaczynałem już się wczuwać w
fabułę tego przedstawienia. Kobieta była gimnastyczką, mężczyzna trenerem. Ona
już prawie naga… i wtedy dłoń na moim ramieniu.
– Aleks, naprawdę ty! –
wykrzyknął Kryspin.
– Naprawdę ja. Coś taki
zdziwiony? Kiedyś tutaj wagarowałem.
– Dekadę temu, ponad. – Wtedy
pomyślałem, że to „ponad” mógł sobie darować. – Chciałbyś się tak pobawić, co?
– Nie moje klimaty –
odpowiedziałem zanim jeszcze zdążył dokończyć pytanie. – Ale popatrzeć sobie
lubię. Ta gra świateł, muzyka, normalnie poezja. Wiele się zmieniło od naszych
czasów.
– Tylko wejście nadal cholernie
drogie. – Kryspin się zaśmiał i usiadł obok mnie. Blondynka przyniosła mi
drinka na tacy. Kryspin złożył zamówienie. – A pamiętasz jak z Nataszą
zastępowaliście tych…
– Pamiętam. Już bym tego nie
powtórzył. Za duża publiczność, za mało odwagi, no i nie te lata.
– Amandzie się chwaliłeś?
– Nie, jakoś wyszło mi z głowy,
wiesz. Za to Natasza to chyba nigdy z mojego życia nie zniknie.
– Masz z nią kontakt? – zapytał
z zainteresowaniem.
– Nie, mam z nią coś więcej.
Córkę z nią mam. – Nachyliłem się do kolegi zdradzając mu tą tajemnice.
– Dosypali ci czegoś do drinka?
– Chciałbym, ale niestety, to
rzeczywistość. Jeszcze ta mała jest sama
w domu, a właściwie to jej nie ma. Przyjechałem z zakupami, a tam można tylko
klamkę pocałować.
– Wdała się w matkę może.
– Oby nie, bo nogi z dupy
powyrywam.
– Od tatulka Górskiego powiało
chłodem – zadrwił Kryspin.
– Skończ się nabijać. Wszystkie
bary dla małolatów już obskoczyłem. Postanowiłem wpaść tu i przeczekać. Zajrzę
jeszcze za godzinę i do domu, chociaż tam to też mi się nie chce wracać.
– Jakby co na górze są poko…
– Tak, wiem, już mnie ta od
drina powiadomiła o możliwości drzemki samotnej, jak i w towarzystwie.
– Właściwie to nie masz co
czekać. Ile ona ma lat?
– Kto?
– Córka twoja i tej kurwy?
– Piętnaście.
– To pewnie na domówkę wybyła,
nie ma sensu byś czekał. Koniec balangi będzie o czwartej rano, potem sen,
potem kac. Jak jutro w godzinie obiadowej ją zastaniesz, to graniczy z cudem.
– Znawca się znalazł.
– W końcu mam córkę, nie?
– Tylko ty ze swoją miałeś
kontakt, ty ją właściwie sam wychowałeś, a ja i Angela to zupełnie inna bajka.
Chyba nawet za sobą nie przepadamy.
– Nie można nie przepadać za
własnym dzieckiem. Ono za tobą może, ale ty za nim, nigdy. To krew z krwi.
– Ja tam wolę jak moja krew w
moich żyłach płynie, a nie się szlaja po mieście, czy bóg wie gdzie. Krzywo
stanęła – ostatnie zdanie było już komentarzem co do przedstawienia.
– Ale planowanie, czy…
– Krzywo, źle, błąd,
nieplanowany występowo. Było widać. Facet w czerwonej marynarce, naprzeciw nas
też to zauważył.
– Skąd wiesz?
– Bo on ją wystawił – odpowiedziałem.
– Czyli nie wygra, czyli ją
spierze po występie.
– Albo ostro przećwiczy i za
tydzień się odkuje. Ja bym tak zrobił.
– Ja bym nie postawił już na
przegranego konia – stwierdził Kryspin.
– Tylko, to Kobieta, a nie
konik.
– Jeden pies.
– Jaki pies? – Sam się
zaśmiałem, że nie zrozumiałem żartu. – Czemu kobiety zawdzięczają sobie
porównanie do kopyt i grzywy?
– Konie to fascynujące
stworzenia, sam powinieneś to wiedzieć, w końcu ty masz stadninę. Są silne,
potężne, a zarazem wrażliwe. Dzikie konie ciężko ujarzmić. Budzą respekt, ale
jednocześnie chce się nad nimi panować. To konie mają wspólnego z kobietami.
– Być może i pięćdziesiąt
procent kobiecej populacji by ci nie dało w mordę po takiej przemowie.
– A jak z Amandą? – zapytał.
Musiał zapytać. Nie mógł sobie darować.
– Różnie – odpowiedziałem
starając się uniknąć tematu.
– Wlazła na głowę?
– Może odrobinkę.
– Aleks, daj spokój, jesteśmy
kumplami od zawsze. Mnie możesz powiedzieć. Nie jestem Darkiem, nie będę się
nabijał.
– Robi błąd za błędem, głupotę
za głupotą, a ja już nad tym dawno nie panuje. Wczoraj starałem się być twardy,
ale mnie to bardziej bolało niż ją.
– Sprałeś ją. – Wyciągnął
wnioski mój kolega.
Pokiwałem głową na boki, w końcu
zawiesiłem ją na dwóch palcach. Patrzyłem w drinka.
– Nie trudno się domyślić, w
końcu mnie znasz.
– Aż tak ją…
– Nie, no, bez przesady. To była
kara, a nie znęcanie się. I masz nikomu o tym nie mówić.
– Nie zamierzam. Tylko ostatnim
razem też to była kara, a… panujesz ty jeszcze nad tym?
– Nad Amandą? Nie. Nad Angelą
też nie. Jednej mówię, że przywiozę zakupy, a jej w domu nie ma, jeszcze po
nocach się szlaja. Druga to już w ogóle sceny odpieprza, jak… Jeden pas na
dupę, czy dłoń, a histeria jakbym ją jakimś batem z pięcioma rzemieniami
chłostał. Z czego się śmiejesz?
– Bat ma jeden…
– Nie wymądrzaj się. Skąd mam
niby takie rzeczy wiedzieć, co ja treser w cyrku?
– Tak między nami, Amandzie to
by się akurat trochę tresury przydało. Znaczy, nie że jak psa, czy coś, ale
facet co nad własną kobietą nie panuje. Ty myślałeś co by było gdyby to się w
środowisku rozniosło? A błąd za błędem… to twoje słowa. Alkohol i co gdy to
nawet do szpitala dojdzie. Nie byłoby ci wstyd, że twoja żona chla?
– Chcesz bym ją zabił jak wrócę,
czy tylko mnie tak podpuszczasz? – zapytałem z gniewem.
– To nie podpucha. Tylko ruszaj
głową, jak ruszysz głową to wszystko jest do ogarnięcia. I to nie o siłę
chodzi. Choćbyś ją lał za wszystko, od razu, nawet po pysku, to nie dotrze. Do
kobiety to trzeba mieć podejście…
– Kryspin, miałeś trzy żony.
– Widocznie dopiero przy
trzeciej, ucząc się na błędach, wypracowałem sposób.
– Jaki? – zapytałem bardziej z
ciekawości, niż z chęci skorzystania z niego.
– Kobieta to głównie psychika.
Składa się głównie z emocji i uczuć. Trzeba więc uderzyć tam. A co do twoje
żony, to ona moim zdaniem potrzebuje dwóch rzeczy.
– Jakich?
– Po pierwsze naprawdę krótkiej
smyczy, by się nie pogubiła…
– Co ty tak dziś te kobiety do
zwierząt równasz?
– Przepraszam, ale to taka
przenośnia.
– A druga rzecz? – Spojrzałem na
niego z zaciekawieniem.
– Potrzebuje przeświadczenia,
takiej pewności, że zawsze ją kochasz. Potrzebuje miłości, po prostu, uwagi,
opieki, troski. Nie miała jej za dzieciaka, szuka w tobie, dlatego wybrała
starszego.
– To akurat możesz wiedzieć z
doświadczenia, w końcu Chantelle jest młodsza od Amandy. Właśnie jak ty ją
ogarniasz? Ja z twoją żoną rozmawiałem trzy razy w życiu i…
– Jest niedzisiejsza, ale to na
plus. Dzięki temu mogę być jej rycerzem na białym koniu i nie mam takich
problemów jak ty ze swoją żoną. Chantelle urzekło to, że ja czasami nie liczę
się z jej zdaniem, że jestem męski, że nie potrzebuje porad mamusi.
– Szkoda, że Amanda nie jest
fanką romansów historycznych, może też by jej się udzieliło – wtrąciłem.
– Mało tego, Chantelle miała
pieniądze w domu, a wybrała mnie gdy byłem kompletnie goły. To jedyna z moich
żon, dla której nie jestem tylko bankomatem. Jedyna, która tak szczerze kocha,
właściwie za to jaki jestem, a nie za to co posiadam.
– Czyli jesteś jednym z
nielicznych mężczyzn na tym świecie, którzy mieli prawdziwe szczęście.
– Może i tak. Moja żona to moje
oczko w głowie, ale ja od początku ustaliłem zasady. I co prawda jeszcze mi nie
podpadła, ale jakby, to nie byłoby zmiłuj. Wiesz, jasne, że nie jest idealnie.
Sprzeczamy się, droczymy, czasami kłócimy, ale są granice wszystkiego. Nie
pozwoliłbym mojej żonie się staczać, ośmieszać naszą rodzinę…
– Skończ. Chyba wolałem już
przedstawienie oglądać.
– A mnie jakoś odstrasza –
wyznał Krystek.
– Co cię odstrasza?
– To narzędzie, bardzo nieładne
pręgi na gładkich pośladkach tej panienki robi.
– A to akurat fakt. Taki
brutalny jakiś ten trener.
– Twojej żonie by się taki
przydał.
– Skończ, bo jeszcze w to uwierzę
i odwiedzę pierwszy sexshop.
– Przecież to nie ze sexshopu, a
z kwiaciarni. To do podtrzymywania kwiatów służy.
– Serio? Ta nasza polonistka
podobny miała, pamiętasz?
– Ja nie, bo ja tym po łapach nie
oberwałem, ale ty pamiętam, że tak.
– I do dziś, kurwa, nie wiem czy
się mówi „biorę tą książką do pokoju”, czy „biorę tę książkę”, tak więc na
darmo się namachała tym kijkiem.
– Jej to nie robiło różnicy, a
ciebie na darmo bolało, mogłeś się zasad gramatyki nauczyć, deklu.
– Mam ścisły umysł, nic na to
nie poradzę – odburknąłem.
– Daj mi numer twojej żony,
napiszę smsa.
– Po co? Jakiego?
– Odbiorę ci argumenty. Napisze
by ci powiedziała, że ma nieposłuszny umysł i nic na to nie poradzi. – Kryspin
się zaśmiał.
– Idiotą jesteś. – Szturchnąłem
go i wstałem.
– Ale i tak mnie kochasz jak
brata – wykrzyczał bym dokładnie usłyszał jego słowa.
Wziąłem marynarkę i założyłem na
siebie.
– Będę już leciał, trzymaj się,
i pozdrów żonę i dzieciaki – krzyknąłem do kolegi kładąc swoją dłoń na jego
ramieniu.
Pojechałem do Angeli, ale tej
gówniary nadal nie było w domu. Przez chwilę nosiłem się z zamiarem pójścia na
policje, ale powstrzymywał mnie fakt, że nie mogłem policjantom udowodnić, że
jestem jej ojcem i nie chciałem jej utrudniać życia. Jej, ani jej babci.
Wyruszyłem więc do domu. Całkiem
szybko mi ta droga zleciała. W przedpokoju było ciemno, wszyscy spali.
Zajrzałem do bliźniaków. Okryłem Patryczka kocem, bo ja zwykle rozkopał.
Kamilowi przygładziłem włoski by tak nie sterczały zabawnie. Później
skierowałem swoje kroki do sypialni.
– Śpisz? – zapytałem się swojej
żony, siadając na łóżku. Była odwrócona tyłem do mnie.
– Nie, nie mogę usnąć. Co tak
późno wróciłeś? – Nadal na mnie nie patrzyła.
– Przepraszam, Angeli nie było w
domu, czekałem na nią.
– I doczekałeś się? –
dopytywała, ale wydawało mi się, że ją to nie interesuje.
– Nie i nie wiem co teraz. Jak
rano jej nie będzie, to… zgłoszę zaginięcie.
– Pewnie gdzieś zabalowała.
– Być może, ale ja na takie coś
nie pozwolę.
– To ją przywieź tutaj, dopóki
jej babcia jest w szpitalu. Będziesz ją miał na oku, mógł ją kontrolować –
zaproponowała.
– I zgodziłabyś się na to?
– To twoja córka, a ten dom
postawiłeś ty, więc…
– Nie, nie będę ci niszczył
życia…
Amanda westchnęła i odwróciła
się na plecy.
– Nie niszczysz mi tym życia.
Boje się, jasne, że tak. Ona jest tylko kilka lat ode mnie młodsza, a to
przeraża, ale nie mogę… nie możemy udawać, że jej nie ma, kiedy jest. I jest
tylko dzieckiem.
– Zobaczę jutro jak to będzie.
Zmęczona?
– Troszkę, ale wczoraj zasnęłam,
więc…
– Weź długopis i kartkę,
spiszemy w końcu te zasady.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen Kryspin to ma porównania.Olek może skorzysta z rad kumpla co do,,Dekalogu praw i obowiązków" to jestem bardzo ciekawa co ten Aleks tam nawymyśla.
OdpowiedzUsuńOlek raczej skorzysta z rad przyjaciela, zdaje mi się że mu ufa. Oj współczuje Amandzie, Olek jest pomysłowy więc postara się by jego żonie przez myśl nie przeszło złamanie którejś z zasad.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa co Aleks wymyśli, sama nie wiem co mógłbg tam napisać.
Justyna
Amanda jak chce to potrafi być dojrzała.Aleks z rad pewnie skorzysta bo ufa przyjacielowi. Chętnie przeczytam jakie zasady wymyślił Aleks. Maggie
OdpowiedzUsuńPytanie tylko czy Amanda będzie chciała być dojrzała dzięki temu dekalogowi...
UsuńNo Aleks na pewno wykaże się dużą pomyslowoscia, wiec może Amanda choć trochę się postara, nawet jeśli by to bylo spowodowane strachem. Juz sobie wyobrazam jakby te dwa charakterki czyli Amanda i Angela pomieszkaly pod jednym dachem.Maggie
UsuńJa chętnie przeczytam jakie zasady, i kary( za złamie zasad) wymyśli Aleksander. Ciekawe czy Amanda będzie się buntowała jak usłyszy jakich zasad ma przestrzegać..
OdpowiedzUsuńA.
Lubię Kryspina, nie wiem czemu, ale lubię. Fajna postac.
OdpowiedzUsuńNo i czekam na te zasady ustalone przez Aleksandra ;) Chyba już troszkę współczuje Amandzie, bo ja tam nie wierzę, że żadnej nie złamie ; )
Ja też lubię Kryspina, taki pozytywny jest. Teraz przynajmniej wiemy, że Olek wie na własnej skórze jak to jest dostać po łapach. Dobrze mu tak ;)
UsuńJa myślę, że już problem będzie przy spisywaniu tych zasad. Jakoś tak sobie wyobraziłam minę Amandy gdy on jej te zasady dyktuje...
To powyżej pisałam ja - OliVia. Zapomniałam się podpisać :)
UsuńMoże jestem nienormalna ale nie mogłam się przestać śmiać, jak Kryspin tłumaczył Olkowi, jak się bawi teraz młodzież, jak to wszystko obliczył w czasie i kiedy Olek prawdopodobnie zastanie Angelę w domu.
OdpowiedzUsuń