piątek, 31 stycznia 2014

Część 264 - Pierścień atlantów




Aleksander (Samuel)

Wpatrzony byłem bardziej w swoją prawą dłoń, niżeli na scenę. Z resztą pokaz się jeszcze nie rozkręcił, więc nie widziałem sensu skupiania się na tych wszystkich światłach psujących wzrok i przysparzających człowieka o zmęczenie.
– Coś dla pana? – zapytała kobieta, naga do pasa. Zerknąłem na jej biust i kącik moich ust uniósł się ku górze. Nie umiałem powstrzymać zadowolenia na twarzy.
– Whisky z colą. Tylko tej whisky jak na łyżeczkę po proszę. Sama rozumiesz, potem będę jeszcze prowadził.
– Rozumiem, ale jeśli ma pan ochotę na coś mocniejszego, to na górze są pokoje możliwe do wynajęcia.
– Wiem, byłem tu kiedyś stałym bywalcem.
– Zapamiętałabym.
– Za czasów poprzedniego właściciela – wyjaśniłem.
– W takim razie idę po pańskiego drinka. Jeśli będzie pan sobie czegoś jeszcze życzył, proszę zawołać. – Miła blondynka, miła dla wszystkich, bo za to jej tutaj płacono. – Piękny sygnet.
– To pierścień atlantów – wyjawiłem i przestałem koncentrować się na mojej dłoni. Zacząłem obserwować przedstawienie.
Kobieta robiąca różnego rodzaju figury z własnego ciała, mające na celu podniecić publiczność i mężczyzna z elastycznym kijkiem poprawiającym jej pozycje i karzący za błędy.
Zaczynałem już się wczuwać w fabułę tego przedstawienia. Kobieta była gimnastyczką, mężczyzna trenerem. Ona już prawie naga… i wtedy dłoń na moim ramieniu.
– Aleks, naprawdę ty! – wykrzyknął Kryspin.
– Naprawdę ja. Coś taki zdziwiony? Kiedyś tutaj wagarowałem.
– Dekadę temu, ponad. – Wtedy pomyślałem, że to „ponad” mógł sobie darować. – Chciałbyś się tak pobawić, co?
– Nie moje klimaty – odpowiedziałem zanim jeszcze zdążył dokończyć pytanie. – Ale popatrzeć sobie lubię. Ta gra świateł, muzyka, normalnie poezja. Wiele się zmieniło od naszych czasów.
– Tylko wejście nadal cholernie drogie. – Kryspin się zaśmiał i usiadł obok mnie. Blondynka przyniosła mi drinka na tacy. Kryspin złożył zamówienie. – A pamiętasz jak z Nataszą zastępowaliście tych…
– Pamiętam. Już bym tego nie powtórzył. Za duża publiczność, za mało odwagi, no i nie te lata.
– Amandzie się chwaliłeś?
– Nie, jakoś wyszło mi z głowy, wiesz. Za to Natasza to chyba nigdy z mojego życia nie zniknie.
– Masz z nią kontakt? – zapytał z zainteresowaniem.
– Nie, mam z nią coś więcej. Córkę z nią mam. – Nachyliłem się do kolegi zdradzając mu tą tajemnice.
– Dosypali ci czegoś do drinka?
– Chciałbym, ale niestety, to rzeczywistość.  Jeszcze ta mała jest sama w domu, a właściwie to jej nie ma. Przyjechałem z zakupami, a tam można tylko klamkę pocałować.
– Wdała się w matkę może.
– Oby nie, bo nogi z dupy powyrywam.
– Od tatulka Górskiego powiało chłodem – zadrwił Kryspin.
– Skończ się nabijać. Wszystkie bary dla małolatów już obskoczyłem. Postanowiłem wpaść tu i przeczekać. Zajrzę jeszcze za godzinę i do domu, chociaż tam to też mi się nie chce wracać.
– Jakby co na górze są poko…
– Tak, wiem, już mnie ta od drina powiadomiła o możliwości drzemki samotnej, jak i w towarzystwie.
– Właściwie to nie masz co czekać. Ile ona ma lat?
– Kto?
– Córka twoja i tej kurwy?
– Piętnaście.
– To pewnie na domówkę wybyła, nie ma sensu byś czekał. Koniec balangi będzie o czwartej rano, potem sen, potem kac. Jak jutro w godzinie obiadowej ją zastaniesz, to graniczy z cudem.
– Znawca się znalazł.
– W końcu mam córkę, nie?
– Tylko ty ze swoją miałeś kontakt, ty ją właściwie sam wychowałeś, a ja i Angela to zupełnie inna bajka. Chyba nawet za sobą nie przepadamy.
– Nie można nie przepadać za własnym dzieckiem. Ono za tobą może, ale ty za nim, nigdy. To krew z krwi.
– Ja tam wolę jak moja krew w moich żyłach płynie, a nie się szlaja po mieście, czy bóg wie gdzie. Krzywo stanęła – ostatnie zdanie było już komentarzem co do przedstawienia.
– Ale planowanie, czy…
– Krzywo, źle, błąd, nieplanowany występowo. Było widać. Facet w czerwonej marynarce, naprzeciw nas też to zauważył.
– Skąd wiesz?
– Bo on ją wystawił – odpowiedziałem.
– Czyli nie wygra, czyli ją spierze po występie.
– Albo ostro przećwiczy i za tydzień się odkuje. Ja bym tak zrobił.
– Ja bym nie postawił już na przegranego konia – stwierdził Kryspin.
– Tylko, to Kobieta, a nie konik.
– Jeden pies.
– Jaki pies? – Sam się zaśmiałem, że nie zrozumiałem żartu. – Czemu kobiety zawdzięczają sobie porównanie do kopyt i grzywy?
– Konie to fascynujące stworzenia, sam powinieneś to wiedzieć, w końcu ty masz stadninę. Są silne, potężne, a zarazem wrażliwe. Dzikie konie ciężko ujarzmić. Budzą respekt, ale jednocześnie chce się nad nimi panować. To konie mają wspólnego z kobietami.
– Być może i pięćdziesiąt procent kobiecej populacji by ci nie dało w mordę po takiej przemowie.
– A jak z Amandą? – zapytał. Musiał zapytać. Nie mógł sobie darować.
– Różnie – odpowiedziałem starając się uniknąć tematu.
– Wlazła na głowę?
– Może odrobinkę.
– Aleks, daj spokój, jesteśmy kumplami od zawsze. Mnie możesz powiedzieć. Nie jestem Darkiem, nie będę się nabijał.
– Robi błąd za błędem, głupotę za głupotą, a ja już nad tym dawno nie panuje. Wczoraj starałem się być twardy, ale mnie to bardziej bolało niż ją.
– Sprałeś ją. – Wyciągnął wnioski mój kolega.
Pokiwałem głową na boki, w końcu zawiesiłem ją na dwóch palcach. Patrzyłem w drinka.
– Nie trudno się domyślić, w końcu mnie znasz.
– Aż tak ją…
– Nie, no, bez przesady. To była kara, a nie znęcanie się. I masz nikomu o tym nie mówić.
– Nie zamierzam. Tylko ostatnim razem też to była kara, a… panujesz ty jeszcze nad tym?
– Nad Amandą? Nie. Nad Angelą też nie. Jednej mówię, że przywiozę zakupy, a jej w domu nie ma, jeszcze po nocach się szlaja. Druga to już w ogóle sceny odpieprza, jak… Jeden pas na dupę, czy dłoń, a histeria jakbym ją jakimś batem z pięcioma rzemieniami chłostał. Z czego się śmiejesz?
– Bat ma jeden…
– Nie wymądrzaj się. Skąd mam niby takie rzeczy wiedzieć, co ja treser w cyrku?
– Tak między nami, Amandzie to by się akurat trochę tresury przydało. Znaczy, nie że jak psa, czy coś, ale facet co nad własną kobietą nie panuje. Ty myślałeś co by było gdyby to się w środowisku rozniosło? A błąd za błędem… to twoje słowa. Alkohol i co gdy to nawet do szpitala dojdzie. Nie byłoby ci wstyd, że twoja żona chla?
– Chcesz bym ją zabił jak wrócę, czy tylko mnie tak podpuszczasz? – zapytałem z gniewem.
– To nie podpucha. Tylko ruszaj głową, jak ruszysz głową to wszystko jest do ogarnięcia. I to nie o siłę chodzi. Choćbyś ją lał za wszystko, od razu, nawet po pysku, to nie dotrze. Do kobiety to trzeba mieć podejście…
– Kryspin, miałeś trzy żony.
– Widocznie dopiero przy trzeciej, ucząc się na błędach, wypracowałem sposób.
– Jaki? – zapytałem bardziej z ciekawości, niż z chęci skorzystania z niego.
– Kobieta to głównie psychika. Składa się głównie z emocji i uczuć. Trzeba więc uderzyć tam. A co do twoje żony, to ona moim zdaniem potrzebuje dwóch rzeczy.
– Jakich?
– Po pierwsze naprawdę krótkiej smyczy, by się nie pogubiła…
– Co ty tak dziś te kobiety do zwierząt równasz?
– Przepraszam, ale to taka przenośnia.
– A druga rzecz? – Spojrzałem na niego z zaciekawieniem.
– Potrzebuje przeświadczenia, takiej pewności, że zawsze ją kochasz. Potrzebuje miłości, po prostu, uwagi, opieki, troski. Nie miała jej za dzieciaka, szuka w tobie, dlatego wybrała starszego.
– To akurat możesz wiedzieć z doświadczenia, w końcu Chantelle jest młodsza od Amandy. Właśnie jak ty ją ogarniasz? Ja z twoją żoną rozmawiałem trzy razy w życiu i…
– Jest niedzisiejsza, ale to na plus. Dzięki temu mogę być jej rycerzem na białym koniu i nie mam takich problemów jak ty ze swoją żoną. Chantelle urzekło to, że ja czasami nie liczę się z jej zdaniem, że jestem męski, że nie potrzebuje porad mamusi.
– Szkoda, że Amanda nie jest fanką romansów historycznych, może też by jej się udzieliło – wtrąciłem.
– Mało tego, Chantelle miała pieniądze w domu, a wybrała mnie gdy byłem kompletnie goły. To jedyna z moich żon, dla której nie jestem tylko bankomatem. Jedyna, która tak szczerze kocha, właściwie za to jaki jestem, a nie za to co posiadam.
– Czyli jesteś jednym z nielicznych mężczyzn na tym świecie, którzy mieli prawdziwe szczęście.
– Może i tak. Moja żona to moje oczko w głowie, ale ja od początku ustaliłem zasady. I co prawda jeszcze mi nie podpadła, ale jakby, to nie byłoby zmiłuj. Wiesz, jasne, że nie jest idealnie. Sprzeczamy się, droczymy, czasami kłócimy, ale są granice wszystkiego. Nie pozwoliłbym mojej żonie się staczać, ośmieszać naszą rodzinę…
– Skończ. Chyba wolałem już przedstawienie oglądać.
– A mnie jakoś odstrasza – wyznał Krystek.
– Co cię odstrasza?
– To narzędzie, bardzo nieładne pręgi na gładkich pośladkach tej panienki robi.
– A to akurat fakt. Taki brutalny jakiś ten trener.
– Twojej żonie by się taki przydał.
– Skończ, bo jeszcze w to uwierzę i odwiedzę pierwszy sexshop.
– Przecież to nie ze sexshopu, a z kwiaciarni. To do podtrzymywania kwiatów służy.
– Serio? Ta nasza polonistka podobny miała, pamiętasz?
– Ja nie, bo ja tym po łapach nie oberwałem, ale ty pamiętam, że tak.
– I do dziś, kurwa, nie wiem czy się mówi „biorę tą książką do pokoju”, czy „biorę tę książkę”, tak więc na darmo się namachała tym kijkiem.
– Jej to nie robiło różnicy, a ciebie na darmo bolało, mogłeś się zasad gramatyki nauczyć, deklu.
– Mam ścisły umysł, nic na to nie poradzę – odburknąłem.
– Daj mi numer twojej żony, napiszę smsa.
– Po co? Jakiego?
– Odbiorę ci argumenty. Napisze by ci powiedziała, że ma nieposłuszny umysł i nic na to nie poradzi. – Kryspin się zaśmiał.
– Idiotą jesteś. – Szturchnąłem go i wstałem.
– Ale i tak mnie kochasz jak brata – wykrzyczał bym dokładnie usłyszał jego słowa.
Wziąłem marynarkę i założyłem na siebie.
– Będę już leciał, trzymaj się, i pozdrów żonę i dzieciaki – krzyknąłem do kolegi kładąc swoją dłoń na jego ramieniu.
Pojechałem do Angeli, ale tej gówniary nadal nie było w domu. Przez chwilę nosiłem się z zamiarem pójścia na policje, ale powstrzymywał mnie fakt, że nie mogłem policjantom udowodnić, że jestem jej ojcem i nie chciałem jej utrudniać życia. Jej, ani jej babci.
Wyruszyłem więc do domu. Całkiem szybko mi ta droga zleciała. W przedpokoju było ciemno, wszyscy spali. Zajrzałem do bliźniaków. Okryłem Patryczka kocem, bo ja zwykle rozkopał. Kamilowi przygładziłem włoski by tak nie sterczały zabawnie. Później skierowałem swoje kroki do sypialni.
– Śpisz? – zapytałem się swojej żony, siadając na łóżku. Była odwrócona tyłem do mnie.
– Nie, nie mogę usnąć. Co tak późno wróciłeś? – Nadal na mnie nie patrzyła.
– Przepraszam, Angeli nie było w domu, czekałem na nią.
– I doczekałeś się? – dopytywała, ale wydawało mi się, że ją to nie interesuje.
– Nie i nie wiem co teraz. Jak rano jej nie będzie, to… zgłoszę zaginięcie.
– Pewnie gdzieś zabalowała.
– Być może, ale ja na takie coś nie pozwolę.
– To ją przywieź tutaj, dopóki jej babcia jest w szpitalu. Będziesz ją miał na oku, mógł ją kontrolować – zaproponowała.
– I zgodziłabyś się na to?
– To twoja córka, a ten dom postawiłeś ty, więc…
– Nie, nie będę ci niszczył życia…
Amanda westchnęła i odwróciła się na plecy.
– Nie niszczysz mi tym życia. Boje się, jasne, że tak. Ona jest tylko kilka lat ode mnie młodsza, a to przeraża, ale nie mogę… nie możemy udawać, że jej nie ma, kiedy jest. I jest tylko dzieckiem.
– Zobaczę jutro jak to będzie. Zmęczona?
– Troszkę, ale wczoraj zasnęłam, więc…

– Weź długopis i kartkę, spiszemy w końcu te zasady.

11 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten Kryspin to ma porównania.Olek może skorzysta z rad kumpla co do,,Dekalogu praw i obowiązków" to jestem bardzo ciekawa co ten Aleks tam nawymyśla.

    OdpowiedzUsuń
  3. Olek raczej skorzysta z rad przyjaciela, zdaje mi się że mu ufa. Oj współczuje Amandzie, Olek jest pomysłowy więc postara się by jego żonie przez myśl nie przeszło złamanie którejś z zasad.
    Jestem ciekawa co Aleks wymyśli, sama nie wiem co mógłbg tam napisać.
    Justyna

    OdpowiedzUsuń
  4. Amanda jak chce to potrafi być dojrzała.Aleks z rad pewnie skorzysta bo ufa przyjacielowi. Chętnie przeczytam jakie zasady wymyślił Aleks. Maggie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pytanie tylko czy Amanda będzie chciała być dojrzała dzięki temu dekalogowi...

      Usuń
    2. No Aleks na pewno wykaże się dużą pomyslowoscia, wiec może Amanda choć trochę się postara, nawet jeśli by to bylo spowodowane strachem. Juz sobie wyobrazam jakby te dwa charakterki czyli Amanda i Angela pomieszkaly pod jednym dachem.Maggie

      Usuń
  5. Ja chętnie przeczytam jakie zasady, i kary( za złamie zasad) wymyśli Aleksander. Ciekawe czy Amanda będzie się buntowała jak usłyszy jakich zasad ma przestrzegać..


    A.

    OdpowiedzUsuń
  6. Lubię Kryspina, nie wiem czemu, ale lubię. Fajna postac.
    No i czekam na te zasady ustalone przez Aleksandra ;) Chyba już troszkę współczuje Amandzie, bo ja tam nie wierzę, że żadnej nie złamie ; )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też lubię Kryspina, taki pozytywny jest. Teraz przynajmniej wiemy, że Olek wie na własnej skórze jak to jest dostać po łapach. Dobrze mu tak ;)
      Ja myślę, że już problem będzie przy spisywaniu tych zasad. Jakoś tak sobie wyobraziłam minę Amandy gdy on jej te zasady dyktuje...

      Usuń
    2. To powyżej pisałam ja - OliVia. Zapomniałam się podpisać :)

      Usuń
  7. Może jestem nienormalna ale nie mogłam się przestać śmiać, jak Kryspin tłumaczył Olkowi, jak się bawi teraz młodzież, jak to wszystko obliczył w czasie i kiedy Olek prawdopodobnie zastanie Angelę w domu.

    OdpowiedzUsuń