czwartek, 2 stycznia 2014

Część 221 - Nasz mały świat




Amanda (Magdalena)

– Olek, co to jest? – zapytałam, a on stał i tylko się leniwie uśmiechał.
Musiałam przyznać, że w świetle świec, tym pół mroku wyglądał podniecająco. Miał na sobie tylko dresowe, czarne spodnie i zimowe, miodowe buty. Poza tym był nagi.
– Dzieło moje i chłopaków, dzieło przeszłości – odpowiedział w końcu.
– Bawiliście się w inkwizytorów, czy w kata? – dopytywałam i zrobiłam krok ku niemu, choć czułam pod skórą, że powinnam uciekać od niego teraz jak najdalej.
– Fabian i… Kryspin.
– I?
– I ja z Darkiem też.
– Co wy też? Inkwizytorowie, czy…
– Chyba mówi się inkwizytorzy – poprawił mnie jeszcze. Bezczelny.
– Obie formy są prawidłowe. Miałam to na historii.
–Dobrze, skoro tak uważasz. Ostatecznie to ty jesteś lepsza z Polskiego. Połóż gdzieś ten świecznik, pewnie ciężki – rzekł z nietypowym wyrazem troski w głosie.
Zrobiłam jak uczynił, nie dlatego, że on tak polecił, a dlatego że miał racje. Ten świecznik mi ciążył. Odstawiłam go więc na jakąś starą półkę. Dostrzegłam, że na tej półce znajdują się jakieś zdjęcia.
– Zostaw to! – warknął.
– Ale dlaczego? – zapytałam i sięgnęłam po jedno, ale w chwilę wyrwał mi je z dłoni, upuścił na czarną ziemię, a następnie chwycił mocno moje nadgarstki.
– Bo pierw chcę cię przygotować na to co zobaczysz. To zdjęcia ostrego seksu.
– Lubię ostry seks.
– Ten jest ostrzejszy niż ten co ty preferujesz – powiedział niemal przez zęby.
– Aha, rozumiem. Pytałam cię kiedyś, mówiłeś, że nie masz takich upodobań. Jednak masz? – zapytałam patrząc mu w oczy.
– Na boga, nie. Można się bawić, lubię się bawić, ale eksperymentuje z tobą, nie sprowadzam tu kobiet i nie robię z nich niewolnic.
– Nie sprowadzam, nie robię, teraźniejszy czas. Sprowadzałeś i robiłeś?
– Tak, czasami, ale…
Zaśmiałam się, chyba z bezsilności.
– Amanda, to..
– Jak? Do cholery jak!?
– Mam ci to zaprezentować? – rzekł pytająco.
Co prawda krzycząc „Jak? Do cholery jak!?” nie miałam w planach demonstracji, ale… to mogłoby być nowe, być może ciekawe doświadczenie. Najlepiej mogłam zrozumieć o czym on mówi, właśnie przeżywając to.
– Tak – odpowiedziałam pewnie.
– Amanda, ale jak?
– Normalnie. Potraktuj mnie jak te z przeszłości niewolnice, tak, je nazwałeś?
– Tak, tak je nazwałem.
– Na co czekasz? Mam się szykować na policzek, czy macie tutaj jakieś baty?
Aleks się uśmiechnął, ale jakoś tak ponuro.
– Nie lubię bić kobiet po twarzy.
– Ale bić lubisz? – dopytywałam.
– Nie, nie lubię. Bić nie. Klaps w łóżku, to co innego, ale o tym przecież wiesz.
– Nie uwierzę, ze dla klapsów w łóżku skonstruowałeś lochy.
– Amanda, to…
– To co?
– Nie byłem tu sam! – wrzasnął w końcu.
– Potrzebujesz do tego kumpli? By zbić mnie w domu nie potrzebowałeś ani Fabiana, ani Kryspina? A może za dużo czasu przebywasz z Dariuszem, co?
– Chcesz się kłócić, czy co!?
– Chcę wiedzieć co lubi mój mąż.
– Wiesz co lubię! – warknął przez zęby.
Bez cienia strachu zbliżyłam się do niego i bojowo uniosłam podbródek ku góry. Piersiami niemal dotykałam jego brzucha. Patrzył na mnie z góry i wyglądał jak ktoś kto się nad czymś usilnie zastanawia.
– Na co czekasz? Potraktuj mnie jak je.
Olek dalej milczał, patrzył nadal z góry. W końcu przestał. Spojrzał nad moją głowę, później w swoje lewo. Odepchnęłam go z wielką siłą.
– Co nie masz jaj! – warknęłam.
– Nie chcesz tego.
– Chcę. Nie mów za mnie…
– Zamknij się!
Tego tonu jeszcze u niego nie słyszałam. Był zimny i zachrypnięty. Strasznie stanowczy. Przez chwilę się wystraszyłam, ale potem uśmiech rozpromienił moją twarz. Wygrałam. Pozostało tylko czekać na to co nastąpi w następnej kolejności.
Aleks podszedł do mnie nieśpiesznym krokiem.
– Mam tylko nadzieję, że mnie potem nie zaskarżysz i że nie będzie rozwodu – powiedział jakby do siebie.
Nie odpowiedziałam nic, nie przerywałam mu. Chciałam by już zaczął. Wiem, że to wygląda jakbym się sama pchała w paszczę lwa, ale skoro już znalazłam się z nim w jednej jaskini, to czemu by z tego nie skorzystać. Tym bardziej, że tym lwem był mój mąż. Chciałam wiedzieć co lubi, jak daleko jest się w stanie posunąć i czy to coś zmieni.
Właściwie to co przed nami miało mi pomóc. Chciałam by zrobił coś bym przestałą go kochać. Chciałam odzyskać kontrolę nad swoim życiem, być wolna, znowu czuć się jak szybujący ptak, a z tym bagażem miłości nie dało się, było to po prostu nie możliwe. Nie można kochać i być wolnym. Bez wolności nie można być szczęśliwym. Beż miłości także nie można być szczęśliwym, ale… wolałam wolność, niż miłość. To nie tak, że chciałam się z nim rozwieść, czy rozstać. Nigdy tego nie chciałam. Chodziło o to co czułam wewnętrznie. Cholernie bardzo nie chciałam do niego przynależeć, a z dnia na dzień czułam się coraz bardziej związana z tym człowiekiem. Pomyślałam, że jeszcze tydzień takiego przywiązania, a w chwili gdy on wpadałby w ogień ja poleciałabym za nim. Nienawidziłam wszystkiego co burzyło mój racjonalizm, a miłość go burzyła, podobnie jak nienawiść. Oba te uczucia to motory napędowe nie do zatrzymania, prowadzące do głupich pomyłek, bo pierw się robi, a potem myśli.
Wtedy doszłam do wniosku, że ze wszystkich stanów w życiu jakie zaliczyłam, to najlepszy był stan przed depresyjny. Był najlepszy i najbardziej komfortowy. Trochę zobojętnienie wtedy dawało mi się we znaki, ale nie tak jak nienawiść do ojca, czy miłość do Aleksandra. Wtedy nawet chłopaków łatwiej mi było zostawić z opiekunką.
Moje myśl przerwał dotyk mojego męża. Trzymał otwartą dłoń na moim policzku, lekko pogładził. Nie powiem, bo uczucie było nawet przyjemne. Później jego dłoń zniknęła, nastąpił huk, echo huku, lekkie pieczenie policzka, ale dosłownie ledwo wyczuwalne. Odrzuciło mnie bardziej z powodu zaskoczenia niż siły uderzenia.
– Bolało? – zapytał.
Przyłożyłam moje palce do rozgrzanego miejsca, ale było już całkowicie zimne.
– Nie – odpowiedziałam. – Jak to zrobiłeś?
– Lata wprawy – wyjaśnił.
Jego odpowiedź mnie przeraziła, ale znów nie miałam czasu na zebranie informacji w tym temacie i przeanalizowanie ich, bo poczułam jak Olek okręca sobie moje włosy wokół własnej dłoni. Szarpnął brutalnie w dół. Padłam na kolana by ich czasami nie wyrwał.
Samoistnie, jakby instynktownie powędrowałam dłońmi do jego spodni. Odwróciłam gumkę na lewą stronę, znalazłam sznureczki i rozwiązałam je. Opuściłam jego spodnie do połowy ud. Olek delikatnie przysunął moją głowę bliżej. To było takim niewypowiedzianym rozkazem. Szybko uczyniłam tak jak chciał. Wzięłam jego penisa do ust i poczułam jak w sekundę bardziej się podnosi i napręża. Przez chwilę przyszły mi na myśl wszystkie wiadomości jakie miałam o perwersjach. Pomyślałam, że może by go tak chapnąć, by sobie zasłużyć na karę i zobaczyć co Aleks wtedy zrobi. Szybko jednak zrezygnowałam z tego pomysłu.
– Głębiej – usłyszałam.
To polecenie było jeszcze okay. Pewne było, że nie włożę go całego, był za gruby, by stworzyć taką iluzje czy wcisnąć go do gardła, i za długi by… A może nie, może nie było żadnego „za długi, za gruby”, może ja po prostu nie miałam wprawy. Ja naprawdę byłam słabą zawodniczką w miłości oralnej. Hubert takiej nie preferował, a inni, to głownie kilkusekundowi; włożyć, góra-dół jechane ze dwa-siedem razy i koniec jazdy, wysiadka. Z Olkiem było inaczej, on nie potrafił kochać się krótko. Nawet jak kiedyś robiliśmy to na parkingu, to… no nie oszukujmy się, pół godziny to był jego najniższy pułap.
– Ale mocniej ssij.
Olek wydawał polecenia całkowicie na zimno. Nie stękał, nie mruczał, nie wydawał z siebie żadnych innych odgłosów, oprócz tych chłodnych, a właściwie to lodowatych poleceń. Miałam wrażenie jakby to co robię nie sprawiało mu żadnej przyjemności.
– Otwórz oczy. Spójrz na mnie.
Chciałam wykonać jego polecenie, w tym celu cofałam moją głowę, ale jego dłoń stanęła mi na przeszkodzie. Dociskał mnie dalej.
– Ale nie przestawaj ssać.
Poczułam, że tracę kontrolę. Już dawno jej nie miałam, bo to on był silniejszy i to bez wątpienia. Położyłam dłonie na jego udach i usiłowałam go odepchnąć, ale nie dałam rady. Aleks nie dociskał mojej głowy tak by jego penis dotykał gardła, właściwie mogłam spokojnie oddychać, nie dławić się. Miałam dużo swobody by ruszyć w przód, nie mogłam jednak do tyłu. Nie podobało mi się to.
– Nie walcz ze mną, jestem silniejszy – powiedział z dozą radości w głosie. Bardziej to było rozbawienie, że wygrał.
Nie chciałam mu dać satysfakcji więc pochwyciłam jego skórę między palec wskazujący, a kciuk. Zacisnęłam. Miałam akryle, więc to musiało na nim zrobić choć lekkie wrażenie bólu. Odskoczył ode mnie, a jego penis wyszedł z moich ust. Czyli wrażenie bólu było silniejsze niż się spodziewałam. Poczułam jak szarpie mnie za włosy i zmusza do wstania. Jeden klaps, wystarczył jeden by łzy pojawiły się w moich oczach. Normalnie pewnie bym tego tak nie odczuła, ale nie dość, że byłam w stresie, to jeszcze miałam sino-bordowy tyłek po pasie.
– Rączki do tyłu – oznajmił Aleks.
– Tak można? – zapytałam. Wciąż chodziło mi o tego klapsa.
– Tak, tak można.
– Ale bolało naprawdę.
– Bo miało boleć. Koniec dyskusji ręce do tyłu. – Znów przeszedł do tego zimnego, rozkazującego tonu. Nie dość, że było zimno, bo zima panowała na dworze, to jeszcze przez ten ton czułam się jak na Syberii.
– A może…
– Nie ma może! Sama tego chciałaś, to teraz nie dyskutuj.
– Okay. Ręce do tyłu, tak? – Zapytałam i zrobiłam ręce w tył.
Docisnął moje nadgarstki do siebie. Obwiązał je jakimś sznurkiem. Właściwie to chyba rzemykiem. Cienkie było to cholerstwo i wbijało się w skórę, ale nie na tyle by ją przeciąć, czy poranić.
– Na kolana, proszę.
Słowo „proszę” w jego ustach brzmiało teraz co najmniej dziwnie. Bo niby co innego miałam zrobić? Czy miałam w ogóle jakieś wyjście? Uklęknęłam, a Aleks nachylił się do mnie. Chwycił moją brodę w trzy palce, mocno… mocniej niż zazwyczaj gdy tak robił, ale nadal bezboleśnie. Wtedy przypomniała mi się scena w samochodzie, to było wtedy kiedy udawał mojego ojczyma. Wtedy, w tamten dzień pierwszy raz mnie tak chwycił za brodę, wtedy bolało.
– O czym myślisz? – zapytał.
– O tym jak udawałeś mojego ojczyma – odpowiedziałam.
– Nie myśl o tym. Skoncentruj się na doznaniach. I jeszcze jedno od teraz mówisz do mnie panie.
– Od teraz w ogóle, czy od teraz na chwilę?
– Dopóki nie powiem, że powracamy do normalności, okay?
– Okay, tyle mogę dla ciebie wykonać.
– Dla mnie? – zdziwił się. – Przecież tobie się to podoba, widzę to w twoich oczach.
– Oczy kłamią.
– Niesądzę.
Potem poczułam policzek, delikatniejszy niż ten pierwszy, właściwie wcale nie zapiekło, nawet już tego huku nie było. Właściwie to trochę żałowałam. Oczywiście nie tego, że nie boli, a braku tego huknięcia. Spojrzałam na niego z niewiedzą w oczach.
– Zapomniałaś o „panie” – wyjaśnił i oddalił się ode mnie.
Olek zmierzał do jakieś starej szafy, ale zrezygnował w pół drogi. Powrócił do mnie, znów się nachylił.
– Ufasz mi?
– Tak panie – odpowiedziałam z uśmiechem. Właściwie to nie mogłam powtrzymać tego uśmiechu niedowierzania. W życiu nie spodziewałam się, że znajdę się w takim miejscu, a co dopiero w takim położeniu.
– To dobrze – odpowiedział Aleks. On potrafił powstrzymać śmiech, ale kąciki jego ust unosiły się ku górze i drgały. Czyli ledwie co powstrzymywał uśmiech. – Wiec, że cię kocham, naprawdę i wszystko co się wydarzy nie będzie miało potem żadnego znaczenia, ani wpływu i najważniejsze… Najważniejsze byś wiedziała, że nie zrobię ci krzywdy. Hasło bezpieczeństwa zbędne?
– Hasło bez… czego?
– Bezpieczeństwa.
Poczułam policzek, ten był całkowicie bezbolesny.
– Znowu zapomniałaś o „panie”. Jeszcze raz, a… a tak cię zerżnę, że się poskarżysz mamusi.
Wtedy już nie mogłam powstrzymać uśmiechu.
– Skąd ty wytrzasnąłeś ten tekst? – dopytywałam i jednocześnie walczyłam z tym by przestać się hahać.
– Z jakiegoś filmu, chyba – wyjaśnił i zapatrzył się na mnie. Nie wiedziałam o co mu chodzi. Czemu mi się ta przygląda?
Aleks przykucnął, następnie przy mnie uklęknął i był taki… po oczach było widać jakby się nad czymś rozczulał. Przestałam się śmiać.
– Wiesz, że pierwszy raz usłyszałem jak się tak szczerze śmiejesz? – rzekł pytająco.
– Niemożliwe – powiedziałam i starałam się sobie przypomnieć kiedy następnym razem dostałam napadu śmiechu. Nie potrafiłam sobie przypomnieć tego dnia, momentu, chwili.
– Możliwe. Fajnie.
Poczułam jak Aleks chwyta moja głowę swoimi dłońmi i całuje, natychmiastowo wdziera się językiem do moich ust, naprawdę mocno, ostro, szybko i głęboko. Pragnęłam by nie przestawał, a on odsunął się w chwili gdy u mnie pojawiło się takie pragnienie.
– To było… – zaczęłam.
– No jakie?
– Niecodzienne i naprawdę dobre… panie – dodałam nagle.
– Czyli wracamy do powagi. Było o haśle bezpieczeństwa. To takie słowo, które ustalamy przed zabawą i…
– Nie ustalajmy go. Już wiem co to jest. Ja lubię hardkor.
– Skoro tak mówisz. Niech ci będzie…
– Ufam ci.
Spoglądałam oczami w górę, nawet głowę zadzierałam by tylko sięgnąć jego wzroku.
– Poważnie? – Aleks niedowierzał.
– Jesteś moim mężem. Wierzę, że to doświadczenie nie będzie moim ostatnim, czyli, że nie wykonasz na mnie egzekucji śmierci jak Król Henryk na… tej, jak ona miała?
– O jego żonie mówisz?
– Tak, jak jej…
– Jedna z sióstr Boleyn – odpowiedział. Musiałam przyznać, że zaimponował mi wiedzą z historii w tym momencie. – Anna, jeśli się nie mylę – dodał. – Była Anna i Maria. Chyba Anna została jego żoną.  Sprawdzimy w domu. Uprzedzając twoje pytanie, nie poleci tutaj twoja głowa. Nigdy tutaj nikt nie zginął i nie zginiesz także ty.
– No to co robimy, panie?
– Ty klęczysz i milczysz. Tylko prosto.
– Dlaczego, panie?
– Za karę. To uszczypnięcie bolało twojego pana – odpowiedział z lekkim pobłażliwym uśmiechem.
– I długo tak?... Panie.
– Do czasu aż mi się nie znudzi – odparł i odwrócił się do mnie tyłem. Skierował swoje kroki do szafy. Otworzył ją i przeszukiwał płyty winylowe. – Albo dopóki nie znajdę odpowiedniego na tą okazje kawałka. Seks z muzyką ma całkiem inny wymiar, a ostry seks z kościelną muzyką to już majstersztyk.
– Tak sądzisz, panie?
– Bez muzyki żadna dyscyplina nie może być doskonała. Przynajmniej tak twierdził święty Izydor z Sewilli.
Po kilku minutach kolana mi dosłownie pękały i modliłam się by w końcu znalazł ten przeklęty winyl. Moje modły zostały wysłuchane, bo w pomieszczeniu rozbrzmiała muzyka liturgiczna.
– Olek, nie, przełącz to.
– Dlaczego? – zapytał.
– Wiesz co znaczy Veni Sancte Spiritus?
– Tak. Przybądź duchu święty. Ale skąd wiesz, ty nie znasz łaciny, przecież?
– Chodziłam kiedyś do kościoła. Nawet… nieważne. Proszę przełącz.
– Dobrze.
I zmienił. Z Veni Sancte Spiritus na Silent Night.
– Olek, bo cię trzasnę za moment! – krzyknęłam.
– Nie możesz, jesteś związana.
Ale płytę zmienił. Po chwili rozbrzmiało coś nudnego, wolnego, ale kilkanaście sekund, w których Olek zbliżał się do mnie wystarczyło by do jednego śpiewającego młodego mężczyzny doszło kilku, a może kilkunastu innych.
– Co to?
Deep Peace. Nie chcesz wiedzieć co to znaczy – warknął i pociągnął mnie za ramie do góry. – Znowu zapomniałaś o panie – zawarczał jeszcze ostrzej i wpił się w moje usta. Bardzo boleśnie. Olana też mnie bolały, dopiero odzyskiwały… normalność. Inne słowo jak na razie nie przychodziło mi do głowy.
Aleks szybkim tempem podprowadził mnie do drewnianego czegoś. Przypominało łóżko, ale było znacznie węższe niż dwuosobowe i szersze niż jedno. U przodu tego „łóżka” znajdowała się ściana, a na niej krata. Olek rozwiązał mi ręce. Rozmasował nadgarstki. Nie powiem, bo ten gest był nawet przyjemny, a cała sytuacja jakoś dziwnie podniecała.
– Właź – polecił i wskazał brodą, oraz wzrokiem na to oto łóżko.
Weszłam na nie. Było wyższe niż normalne, bo musiałam się wspiąć. Pomógł mi podtrzymując moją pupę. Zetniecie sinego tyłka z jego twardą dłonią nie było komfortowe, ale teraz się tym nie przejmowałam.
– Uklęknij. Kolana trochę do przodu. Lekki rozkrok. Szerszy – instruował.
Kiedy w końcu udało mi się przez to przebrnąć. On zniknął. Muzyka zabrzmiała jakby głośniej, całkiem głośno, naprawdę cholernie głośno i zaczynała być mroczna. Jakby to nie był ten sam utwór co jeszcze przed chwilą, ale to był ten sam utwór, bo płyty na pewno nie zmienił.
Wyczułam obecność Olka, choć nie słyszałam jego kroków. Poczułam jak coś zaciska cię na moich kostkach. Jakby pasek od zegarka, ale na kostkach nie na nadgarstku. W efekcie nie mogłam ruszyć nogami ani w tył, ani w przód. Nie mogłam też ich złączyć, ani bardziej rozkraczyć. No cóż miałam jeszcze do dyspozycji ręce, tak na w razie czego.
– Otwórz usta – usłyszałam.
Otworzyłam, nie pytając nawet po co. Poczułam coś w buzi i to coś zawiązywał za moją głową.
– To tylko krawat – wyjaśnił.
Skąd u licha tu był krawat? Czyżbym właśnie miała w ustach element garderoby Kryspina? Nie sadzę. Krawat musiał być Olka, ale skąd by znalazł się w tym miejscu? Kiedy był tu ostatnim razem? Ile lat, miesięcy, tygodni, a może dni temu? Olek cię nie zdradza! Wykrzyknęłam swojej nieracjonalnej połowie.
Aleksander przeszedł do przodu. Dostrzegłam, że ma coś w dłoni i to coś połyskuje. Jakby nóż. Nóż! O cholera, co on chce zrobić. Usiłowałam krzyknąć. Dźwięk byłam w stanie z siebie wydobywać, ale był zniekształcony.
– Nie wierć się, bo zrobisz sobie krzywdę! Pozbędziemy się teraz tego.
Aleks wodził tym nożem po moich udach, następnie po pośladku, a potem poczułam jak naciąga materiał moich majtek. Po kilku sekundach nie miałam już ich na sobie. Dopiero wtedy zrozumiałam do czego był mu nóż.
Olek rozpoczął swoją drogę językiem po moim kręgosłupie. Wodził po nim chwilę. Następnie rozciął tym samym nożem co majtki moją bluzkę. Tutaj się nieco bardziej naszarpał i namęczył, ale musiałam przyznać, że sprawnie mu to szło. Tylko gdzie nabrał takiej wprawy?
Znów ten język na moim kręgosłupie, jego zęby na moim karku i szyi i barku i to wszystko sprawiło, że przestałam myśleć. Zaczęłam tylko czuć, odczuwać i chłonąć te doznania całą sobą. Było mi dobrze, lepie niż zazwyczaj. Jakoś ta wyjątkowo. Do pierwszego klapsa, a po trzecim miałam łzy w oczach, bardziej ze strachu, że uderzy mocniej, niż z bólu, bo musiałam przyznać, że ból był naprawdę minimalny, ale ten huk, te odgłosy przecierające się nawet przez tę głośną muzykę.
Aleks wszedł na tą deskę, stół, drewniane łóżko, czy cokolwiek to było. Czułam go za sobą. Czułam jego penisa jak obija się o moje udo. Za moment o pośladki, potem dociska się do jednego z nich. Olek sięgnął po mój nadgarstek. Przypiął do niego kajdanki. Mocno, i nie były pokryte futerkiem. Jednak ich zacisk na przegubie mojej dłoni podniecił, podniecił na tyle, że czułam się mokra. Aleks przerzucił drugą połowę kajdanek przez element kraty.
– Podaj dłoń – polecił do mojego ucha, następnie je przygryzł.
Podałam więc swoją lewą dłoń. Prawą już trzymałam się kraty, bo jak wisiała na kajdankach to bolało. Kiedy przypiął drugą, musiałam uczynić to samo.
Aleks poprawił moje ręce. Pokazał gdzie się złapać.
– Trzymaj mocno i za cholerę nie puszczaj, bo to nie są zabawki. Mogą poprzecinać skórę.
Poprzecinać skórę! O cholera. Trzymam! Mocno trzymam! Nie puszczę, choćby nie wiem co się działo! Krzyczałam do samej siebie w podświadomości, czy też w głowie. Nie miałam pojęcia gdzie krzyczę i do kogo, wiedziałam tylko, że bezgłośnie. Najważniejsze było by nie puścić tej zimnej, stalowej kraty. Właśnie sobie przypomniałam, że to okres zimowy, było zimno, jeszcze nie tak dawno to z zimna i wiatru wyczuwalnego na gołej skórze miałam gęsia skórkę. Teraz też miałam gęsią skórką pokryte niemal całe ciało, ale już nie było mi zimno. Było mi cholernie gorąco. Czułam jakbym się paliła.
– Pamiętaj trzymać – wyszeptał, znów przygryzł moje ucho.
Potem ssał, ssał moją szyje, tak mocno, ze aż boleśnie. Następnie przygryzł to nadwrażliwe miejsce. Znów poczułam ból w kolanach. Bo praktycznie niemal cały ciężar ciała opierał się na nich. Przeniosłam więc nieco więcej tego ciężaru na ręce.
Olek wszedł we mnie, jednym, zdecydowanym, naprawdę mocnym i dogłębnym pchnięciem. Poczułam jak odbija się o dno mojej pochwy. Poczułam jak jego jądra obijają się o moje ciało. Jego dłonie trzymały za moje biodra, mocno. Czułam każde pchnięcie, w rytm muzyki. Ta przyśpieszyła, a on zwyczajnie mnie rżnął jak jakąś dziwkę w piwnicy wyglądającej jak lochy połączone z torturownią. Jedna nie czułam się dziwką. Przypominała mi o tym obrączka na palcu, którą miałam wprost przed swoimi oczami. Na dodatek nie przestałam go kochać. O kurwa! Tym razem pchnął tak mocno, że aż zabolało, ale to nie był sadystyczny ból, a podniecający. Tak czy inaczej nie miałam czasu myśleć o miłości, szczęściu, czy wolności. Kolana zaczynały mi drżeć, ręce odmawiały posłuszeństwa. Zacisnęłam mocniej palce na tej pierdolonej poręczy, kracie, czy czymkolwiek to było, ale i tak ślizgały się w dół. W końcu doślizgnęły się do takiej poziomej kraty i aż bolały mnie dłonie tuż przy małym palcu od wciskania się w nią. Miałam też lekko ugięte łokcie, o dużo za długo, bo także zaczęły dawać mi się we znaki. Walczyłam z sobą o chwilę zapomnienia o bólu, o to by skoncentrować myśli na właściwe miejsce, tam gdzie podniecenie, tam gdzie raj, a nie piekło. Tylko, że przeżywałam piekło łącznie z rajem. Ciekawe czy będę chciała kiedyś to powtórzyć. Kiedy muzyka zwolniła, a Olek wykonywał wolniejsze ruchy, ale jeszcze głębiej się wbijał, o ile to w ogóle było możliwe, już byłam pewna, że będę chciała to powtórzyć.
Nagle poczułam, że jest mi dobrze, to był nagły wstrząs i dreszcze. Zatrzęsło całym moim ciałem z taką mocą jak nigdy wcześniej. Aleks poruszył się jeszcze dwa, może trzy razy, a potem walczył sam z sobą by nie przenieś ciężaru swojego ciała na mnie. Trzymał dłonie już nie na moich biodrach, a na desce po moich bokach. Czułam jego ociekający potem tors na moich plecach. Czułam jak krople tego potu spadają na mnie. Sama byłam cała mokra. Czułam swoje wilgotne włosy na karku. Trwaliśmy tak krótszą chwilę.
Muzyka ucichła, Aleksander zebrał się do zejścia. Chyba ubierał spodnie. Podszedł do mnie przeciął nożem ten cholerny krawat, który wbijał mi się w kąciki ust, ale wcześniej to on najmniej mi przeszkadzał w osiągnięciu przyjemności. Wtedy zrozumiałam, że przyjemność o którą się walczy jest jakby głębsza, bardziej intensywna w doznaniach. Zrozumiałam, że gdy trzeba pokonać ból, włożyć go w pudełko do zapałek i wcisnąć w kąt na rzecz „by było dobrze”, to kiedy to się uda, to czuje się nie tylko orgazm, ale także satysfakcje w tym orgazmie.
– Ręce – wydusiłam z siebie. Miałam ciężki oddech. On też zdawało się, że ledwo stoi na nogach.
Przekręcił kluczyk w zamku kajdanek. Nie rozumiałam dlaczego czyni to lewą ręką, a prawą trzyma mnie nad piersiami, pod pachami. Kiedy kajdanki zostały odpięte, to zrozumiałam. Dosłownie zaczęłam lecieć do przodu, bo już nie mogłam utrzymać się na dłoniach. Pochwyciłam jeszcze dolny element kraty, ale dłonie zsunęły się na sam dół. Poczułam się momentalnie senna. Czułam się wyczerpana jakbym nie spała kilka dób, na dodatek zamiast spać uprawiałabym jakieś sporty ekstremalne.
– Wszystko dobrze? – zapytał i zniknął mi z oczu.
Po chwili poczułam rozpięcie moich nóg. Wyprostował je. Poczułam się błogo. Pomyślałam, że mogłabym usnąć tu i teraz. Nie przeszkadzała mi już nawet twardość tej deski.
– Jesteś wyczerpana – skwitował Olek wiążąc sznurowadła.
Wtedy dotarło do mnie, że cały czas miałam na sobie buty. Moje długie kozaczki, sięgające niemal do kolan.
– To było…
– Nietypowe?
– Nie, to było…
– Nie podobało ci się? – zapytał prostując się z klęczek.
– To było… nie wiem, brakuje mi słów. Arcydzieło normalnie wykonałeś.
– Dziękuje za uznanie.
– Lata praktyki? – rzuciłam pytaniem. To były słowa samego Olka, wypowiedział je wcześniej. Wtedy nie zaprzątałam sobie nimi głowy, teraz zastanawiałam się o co chodziło.
– Wytłumaczę ci to na górze. Zmarzłem jak cholera.
Już poderwałam się do wstania, ale nie mogłam unieść się na dłoniach. Dopiero wtedy zobaczyłam otarcia. Na prawej dłoni była pręga, która delikatnie krwawiła. Nie umknęło to uwadze Aleksa.
– A mówiłem trzymaj mocno. Przemyje ci to na górze – oznajmił z lekkim, przyjaznym uśmiechem. – Chodź zaniosę cię.
Jak powiedział tak zrobił i już po chwili byłam w jego objęciach. Głowę miałam przy jego nagim torsie, kolana ugięte, idealnie leżały na jego ręce. Było mi nawet wygodnie. Uznałam, że w takiej pozycji mogłabym teraz spać, na jego rękach, tak po prostu, od razu. Już nawet przymykałam oczy.
– Nie zasypiaj – wyszeptał i pocałował mnie w czoło.
– Jestem wyczerpana.
– Pozytywnie, czy negatywnie.
– Pozytywnie, ale jutro nie wstanę przed obiadem, gwarantuje ci to.
– W takim razie ja wstanę, zgrzeje nam wodę na piecu, wykąpiemy się w tej wielkiej bali. Może nawet przygotuje coś na obiad.
– Kochany jesteś – wymamrotałam zaspana.
– A ty seksowna – zawarczał w ten podniecający, nietypowy sposób. Takie warczenie pierwszy raz usłyszałam u niego właśnie tutaj, przed godziną, albo dwiema. Cholera! Ile czasu minęło?
Wyszliśmy na zewnątrz. Dopiero wtedy poczułam zimno. Ono we mnie dosłownie uderzyło i pobudziło, ale nie mocno. Nadal chciało mi się spać, tyle że nieco mniej.
– Wczoraj, jak wyjeżdżaliśmy z domu mnie nie lubiłaś, wręcz nienawidziłaś, a teraz jestem kochany. Nie abym narzekał, ale skąd taka odmiana?
– Nigdy cię nie nienawidzę. Czasem mnie wkurzasz, ale zawsze cię kocham – powiedziałam i złożyłam pocałunek na jego lewej piersi, tuż nad sutkiem. To było tylko delikatne muśnięcie, ale wiedziałam, że sprawiło mu radość.
Chciałam aby był szczęśliwy, bo na to zasługiwał. Zabawne, bo nigdy wcześniej o nikim tak nie myślałam i nie chciałam nikogo uszczęśliwiać ani nikomu nic wynagradzać. A jemu chciałam. Wynagrodzić mu brak domu, to że wychował się w domu dziecka i stworzyć taki prawdziwy dom, rodzinny, by zawsze chciał do niego z pracy wracać. Chciała by się śpieszył do tego powrotu, ale nie za bardzo, by czasami nie miał wypadku. Martwiłam się o niego. Ceniłam go. W pewien sposób był nawet dla mnie autorytetem, bo nie miał łatwego startu, a dał rade. Ja już teraz miałam łatwiej, dzięki niemu. Wszędzie liczą się znajomości, on był synem dziwki, co nawet po niego nie wróciła po śmierci matki i pozwoliła mu gnić w domu dziecka, a ja? Ja byłam żoną lekarza, matką jego dzieci. Jakiejkolwiek bym nie miała przeszłości, to całkiem dobrze brzmiało.
– Też cię kocham – wyszeptał i dopiero wtedy zdałam sobie sprawę z tego, że jesteśmy już w domu. Olek właśnie kładł mnie na łóżko.
Zaczął zapalać świece. Wszędzie. Było ich dosłownie pełno.
– Świecznik w piwnicy – przypomniałam sobie.
– Zgasiłem. Pożar nam nie grozi.
– No nie wiem. Ja nadal czuje, ze płonę – wyznałam.
– To gratuluje. Oby jak najdłużej trzymał się ciebie ten stan. Lubię cię taką.
– Podnieconą? – zapytałam.
– Nie tylko.
– Zmęczoną? – dopytywałam.
– Posłuszną.
– Bo jestem padnięta. Nie mam siły ci się przeciwstawiać nawet.
– To całkiem dobra metoda. Muszę częściej z niej korzystać. – Roześmiał się, tak po prostu. Pewnie uczyniłabym to samo, ale nie miałam nawet na to siły.
Aleks rozsznurował moje buty. Zajęło mu to trochę bo ja zawsze wiązałam pętelki, a po nich jeszcze raz je związywałam z sobą, by mi się sznurówki nie rozwiązywały. Nie umiałam inaczej. Znaczy umiałam, ale jakby za lekko i po kilkudziesięciu krokach sznurowadła się rozplątywały, a ja się zatrzymywałam by ponownie je związać. Wtedy ojciec nauczył mnie tej metody. Miałam pięć latek. Pamiętałam ten dzień. Byłam z nim na lodach i na karuzeli. Potem malował garbusa, jego drzwi… a nie, on malować chciał sufit wewnątrz, to ja pomalowałam mu drzwi, bo zamiast się mną zajmować to gadał z sąsiadką, a ja znalazłam sobie inne zajęcie by zabić nudę. Dostałam wtedy w dupę. Od ojca to było pierwszy i ostatni raz. Poleciałam z płaczem do matki, a ona urządziła mu karczemną awanturę. Byli wtedy jeszcze razem, choć wcześniej się rozstali. To chyba był powód drugiego rozstania. Ja byłam tym powodem.
– O czym myślisz?
– O rodzicach – odpowiedziałam.
Olek przysiadł na brzegu łóżka, wcześniej okrył mnie pierzyną.
– To do ciebie niepodobne. Jakieś miłe wspomnienia? – dopytywał.
– Właśnie nie wiem. Byłam dzieckiem, wszystko mi się miesza. A twoje „lata wprawy”?
– Proszę – oznajmił i położył na moim brzuchu płytę, zapakowaną w papierową kopertę.
– Co to takiego?
– Ty… ty i ja. Nagrywałem od momentu włączenia muzyki.
– Nagrałeś to! – momentalnie się oburzyłam.
– Nie mam kopi i nie będę tego oglądał, chyba, że kiedyś zechcesz obejrzeć to ze mną. Daje ci ją w prezencie. Możesz ją połamać, albo jutro wrzucić do pieca, czy do kominka.
– Po co to nagrałeś? – zapytałam już mniej oburzonym tonem.
– To taki wstęp do rozmowy, a może i pamiątka – przemówił już mniej pewnie, tak głos mu drżał jakby ze strachu, a może z zimna. Nie zimno nie było. Mnie już było ciepło, ale ja byłam przykryta pierzyną odzianą w wełnianą poszewkę.
– Mów, chcę wiedzieć – przekonywałam go delikatnie. – Cokolwiek robiłeś, nie rozwiodę się z tobą. Nawet nie będę krzyczeć.
– Nie boję się twojego krzyku. Chcę byś wiedziała, że to przeszłość. To naprawdę daleko za mną, ale… w tej piwnicy niegdyś nagrywane były pornosy. Ostre filmiki.
– Nagrywałeś je?
– Czasami nagrywałem, a czasami byłem po drugiej stronie kamery.
– Grałeś w pornosach! – Momentalnie pragnienie snu odpłynęło z moich powiek.
– Wiedziałem, że się wkurzysz.
– Nie wkurzam się, tylko co jak kiedyś ktoś znajomy, albo nasze dzieci…
– Ciii, tym się nie martw – wyszeptał i zamknął moje usta pocałunkiem. – Byłem zawsze w jakieś masce – wyjaśnił.
Normalnie kamień opadł mi z serca. Cieszyłam się, że pomyślał chociaż o zabezpieczeniu swojej tożsamości. Tym razem to ja go pocałowałam, mocno. Ciągnęłam go do siebie, chciałam by wszedł na łóżko, ale się opierał.
– Czekaj, tylko ściągnę buty! – zawołał i zaczął je rozsznurowywać.

Podniosłam się na łokciach i obserwowałam jak zdejmuje obuwie. Podniesienie się na łokciach nie było takie proste jak zazwyczaj. Lekko mnie bolało, albo raczej napawało delikatnym dyskomfortem. Jednak kiedy Aleks znalazł się obok mnie, pod pościelą, nagi, spocony, to żadnej dyskomfort, ból, przeszłość… dosłownie nic nie miało znaczenia. Byliśmy tylko my dwoje i ta sypialnia, właściwie to tylko my dwoje i to łóżko… to łóżko, czyli cały nasz mały świat.

13 komentarzy:

  1. Kto by pomyślał,że Amandzie się spodoba BDSM.Olek to nagrał więc może wreszcie powie jej trochę więcej o swojej przeszłości ale w życiu bym się nie spodziewała,źe Aleks grał w porno.Totalnie mnie tym zaskoczył.

    OdpowiedzUsuń
  2. Amanda na prawdę kocha Aleksa, tylko jeszcze boi się trochę tej miłości. Wydaje mi się, że w następnej serii, będzie już trochę inna względem Olka, bo sama przed sobą przyznała, że zależy jej na nim. Może w końcu zacznie zachowywać się jak żona i matka, a nie jak rozkapryszone dziecko.
    Też się nie spodziewałam, że Amandzie się spodoba BDSM i że będzie prosiła Olka, żeby spróbowali. Cały opis jest świetny. Najlepsze było jak się zaczęli śmiać nagle. Nawet nie wiedziałam, że Amanda to taka poważna kobieta i nigdy się nie śmiała szczerze przy mężu.
    Małymi kroczkami Amanda dowiaduje się coraz więcej o Olku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ty się dziwisz, że ona boi się tej miłości, przecież on to trochę wariat, przez to, że ta jego miłość jest obsesyjna. Nie sądzisz? Cieszymy się, że opis ci się podobał. Nie była czasem za długa ta część?

      Usuń
    2. Skąd, wcale nie była za długa ani za krótka. Jest taka w sam raz.

      Usuń
  3. W końcu po "przekopaniu" połowy polskiego internetu trafiłam na jeden z blogów Samuela. Zerknęłam również na blog o romansie ze starych czasów, ale ten o Amandzie i Olku wydał mi się bliższy( być może dlatego, że tamte czasy widziałam ostatnio oglądając Marię Antoninę z siostrą przed świętami :) Opowiadanie zaciekawiło mnie do tego, że postanowiłam zacząć od początku bloga. Muszę się jednak poskarżyć, bo od czytania tego typu blogów( ogólnie o DD) zaczynam podświadomie szukać mężczyzny z nutą dominacji w charakterze, może to być też spowodowane znudzeniem ze strony dotychczasowych partnerów( chłopcy w moim wieku, albo młodsi chcący tylko jednego -.-) Tak czy siak będę teraz zanudzać was swoimi komentarzami :D
    Lisiczka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż tak trudno było mnie znaleźć?

      Ps. Ten blog nie jest tylko mój.

      Ps2. Bardzo lubimy komentarze.

      Usuń
    2. Głównie z powodu awarii internetu, ale niedługo wracam do domu więc nie powinno tego typu problemów :)
      Lisiczka

      Usuń
  4. O Amandzie i Aleksie czytam od niedawna. Są moją ulubiona parą. Zawsze z niecierpliwością czekam na następną część. Może świat bdsm będzie często gościł w ich sypialni i nie tylko w sypialni. Może Amanda bardzo polubi wyjazdy tego tajemniczego domku... Pozdrawiam, Maggie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. BDSM u nich nie będzie jakieś hard, a z pewnością nie 24/7. Będzie gościło naprawdę rzadko. Oni to w brew pozorom nudni i normalny ludzie. Takie zwyczajne małżeństwo ;)

      Usuń
  5. Szczerze mówiąc nie spodziewalam się takiej reakcji Amandy, podejrzewałam ze wpadnie w jakaś histerię i skonczy się ( jak przewaznie) awanturą i rekoczynami..Ale.. z drugiej strony to dobrze, Amanda zaczyna bardziej rozumieć swoje męża i moze Aleks zdecyduje wyjawić jej nieco więcej o sobie..
    A.

    OdpowiedzUsuń
  6. Rzeczywiscie długa ta cześć;-) ja też nie sądziłam,że Amanda zgodzi.się na taki rodzaj sexu.o jeszcze sprawi jej to przyjność, Jednak mi cos.mowi,ze Olek nadal nie powiedział jej całej prawdy o tych.lochach,po prostu dobrze.wybrnął z sytuacji

    OdpowiedzUsuń
  7. Powiem wprost.. tego to ja się nie spodziewałam, ale pozytywnie. Kto by pomyślał, że Amandzie to się spodoba. Warto było czekać, ciekawie czy podczas tego wyjazdu Aleks wyzna cała prawdę żonie. Nie mogę się doczekać kolejnej części, ;D

    OdpowiedzUsuń
  8. Wreszcie Olek odkrył przed Amandą część swojej przeszłości. Amanda się zgodziła na taki sex bo była moim zdaniem ciekawa, po za tym ona kocha Olka i chciała to zrobić dla niego, pewnie sama się nie spodziewała że jej się to spodoba.

    OdpowiedzUsuń