Amanda (Magdalena)
– Olek, co to jest? – zapytałam,
a on stał i tylko się leniwie uśmiechał.
Musiałam przyznać, że w świetle
świec, tym pół mroku wyglądał podniecająco. Miał na sobie tylko dresowe, czarne
spodnie i zimowe, miodowe buty. Poza tym był nagi.
– Dzieło moje i chłopaków,
dzieło przeszłości – odpowiedział w końcu.
– Bawiliście się w inkwizytorów,
czy w kata? – dopytywałam i zrobiłam krok ku niemu, choć czułam pod skórą, że
powinnam uciekać od niego teraz jak najdalej.
– Fabian i… Kryspin.
– I?
– I ja z Darkiem też.
– Co wy też? Inkwizytorowie, czy…
– Chyba mówi się inkwizytorzy –
poprawił mnie jeszcze. Bezczelny.
– Obie formy są prawidłowe.
Miałam to na historii.
–Dobrze, skoro tak uważasz.
Ostatecznie to ty jesteś lepsza z Polskiego. Połóż gdzieś ten świecznik, pewnie
ciężki – rzekł z nietypowym wyrazem troski w głosie.
Zrobiłam jak uczynił, nie
dlatego, że on tak polecił, a dlatego że miał racje. Ten świecznik mi ciążył.
Odstawiłam go więc na jakąś starą półkę. Dostrzegłam, że na tej półce znajdują
się jakieś zdjęcia.
– Zostaw to! – warknął.
– Ale dlaczego? – zapytałam i
sięgnęłam po jedno, ale w chwilę wyrwał mi je z dłoni, upuścił na czarną
ziemię, a następnie chwycił mocno moje nadgarstki.
– Bo pierw chcę cię przygotować
na to co zobaczysz. To zdjęcia ostrego seksu.
– Lubię ostry seks.
– Ten jest ostrzejszy niż ten co
ty preferujesz – powiedział niemal przez zęby.
– Aha, rozumiem. Pytałam cię
kiedyś, mówiłeś, że nie masz takich upodobań. Jednak masz? – zapytałam patrząc
mu w oczy.
– Na boga, nie. Można się bawić,
lubię się bawić, ale eksperymentuje z tobą, nie sprowadzam tu kobiet i nie
robię z nich niewolnic.
– Nie sprowadzam, nie robię,
teraźniejszy czas. Sprowadzałeś i robiłeś?
– Tak, czasami, ale…
Zaśmiałam się, chyba z
bezsilności.
– Amanda, to..
– Jak? Do cholery jak!?
– Mam ci to zaprezentować? –
rzekł pytająco.
Co prawda krzycząc „Jak? Do
cholery jak!?” nie miałam w planach demonstracji, ale… to mogłoby być nowe, być
może ciekawe doświadczenie. Najlepiej mogłam zrozumieć o czym on mówi, właśnie
przeżywając to.
– Tak – odpowiedziałam pewnie.
– Amanda, ale jak?
– Normalnie. Potraktuj mnie jak
te z przeszłości niewolnice, tak, je nazwałeś?
– Tak, tak je nazwałem.
– Na co czekasz? Mam się
szykować na policzek, czy macie tutaj jakieś baty?
Aleks się uśmiechnął, ale jakoś
tak ponuro.
– Nie lubię bić kobiet po
twarzy.
– Ale bić lubisz? – dopytywałam.
– Nie, nie lubię. Bić nie. Klaps
w łóżku, to co innego, ale o tym przecież wiesz.
– Nie uwierzę, ze dla klapsów w
łóżku skonstruowałeś lochy.
– Amanda, to…
– To co?
– Nie byłem tu sam! – wrzasnął w
końcu.
– Potrzebujesz do tego kumpli?
By zbić mnie w domu nie potrzebowałeś ani Fabiana, ani Kryspina? A może za dużo
czasu przebywasz z Dariuszem, co?
– Chcesz się kłócić, czy co!?
– Chcę wiedzieć co lubi mój mąż.
– Wiesz co lubię! – warknął
przez zęby.
Bez cienia strachu zbliżyłam się
do niego i bojowo uniosłam podbródek ku góry. Piersiami niemal dotykałam jego
brzucha. Patrzył na mnie z góry i wyglądał jak ktoś kto się nad czymś usilnie
zastanawia.
– Na co czekasz? Potraktuj mnie
jak je.
Olek dalej milczał, patrzył
nadal z góry. W końcu przestał. Spojrzał nad moją głowę, później w swoje lewo.
Odepchnęłam go z wielką siłą.
– Co nie masz jaj! – warknęłam.
– Nie chcesz tego.
– Chcę. Nie mów za mnie…
– Zamknij się!
Tego tonu jeszcze u niego nie
słyszałam. Był zimny i zachrypnięty. Strasznie stanowczy. Przez chwilę się
wystraszyłam, ale potem uśmiech rozpromienił moją twarz. Wygrałam. Pozostało
tylko czekać na to co nastąpi w następnej kolejności.
Aleks podszedł do mnie
nieśpiesznym krokiem.
– Mam tylko nadzieję, że mnie
potem nie zaskarżysz i że nie będzie rozwodu – powiedział jakby do siebie.
Nie odpowiedziałam nic, nie
przerywałam mu. Chciałam by już zaczął. Wiem, że to wygląda jakbym się sama
pchała w paszczę lwa, ale skoro już znalazłam się z nim w jednej jaskini, to
czemu by z tego nie skorzystać. Tym bardziej, że tym lwem był mój mąż. Chciałam
wiedzieć co lubi, jak daleko jest się w stanie posunąć i czy to coś zmieni.
Właściwie to co przed nami miało
mi pomóc. Chciałam by zrobił coś bym przestałą go kochać. Chciałam odzyskać
kontrolę nad swoim życiem, być wolna, znowu czuć się jak szybujący ptak, a z
tym bagażem miłości nie dało się, było to po prostu nie możliwe. Nie można
kochać i być wolnym. Bez wolności nie można być szczęśliwym. Beż miłości także
nie można być szczęśliwym, ale… wolałam wolność, niż miłość. To nie tak, że
chciałam się z nim rozwieść, czy rozstać. Nigdy tego nie chciałam. Chodziło o
to co czułam wewnętrznie. Cholernie bardzo nie chciałam do niego przynależeć, a
z dnia na dzień czułam się coraz bardziej związana z tym człowiekiem.
Pomyślałam, że jeszcze tydzień takiego przywiązania, a w chwili gdy on wpadałby
w ogień ja poleciałabym za nim. Nienawidziłam wszystkiego co burzyło mój
racjonalizm, a miłość go burzyła, podobnie jak nienawiść. Oba te uczucia to
motory napędowe nie do zatrzymania, prowadzące do głupich pomyłek, bo pierw się
robi, a potem myśli.
Wtedy doszłam do wniosku, że ze
wszystkich stanów w życiu jakie zaliczyłam, to najlepszy był stan przed
depresyjny. Był najlepszy i najbardziej komfortowy. Trochę zobojętnienie wtedy
dawało mi się we znaki, ale nie tak jak nienawiść do ojca, czy miłość do
Aleksandra. Wtedy nawet chłopaków łatwiej mi było zostawić z opiekunką.
Moje myśl przerwał dotyk mojego
męża. Trzymał otwartą dłoń na moim policzku, lekko pogładził. Nie powiem, bo
uczucie było nawet przyjemne. Później jego dłoń zniknęła, nastąpił huk, echo
huku, lekkie pieczenie policzka, ale dosłownie ledwo wyczuwalne. Odrzuciło mnie
bardziej z powodu zaskoczenia niż siły uderzenia.
– Bolało? – zapytał.
Przyłożyłam moje palce do
rozgrzanego miejsca, ale było już całkowicie zimne.
– Nie – odpowiedziałam. – Jak to
zrobiłeś?
– Lata wprawy – wyjaśnił.
Jego odpowiedź mnie przeraziła,
ale znów nie miałam czasu na zebranie informacji w tym temacie i przeanalizowanie
ich, bo poczułam jak Olek okręca sobie moje włosy wokół własnej dłoni. Szarpnął
brutalnie w dół. Padłam na kolana by ich czasami nie wyrwał.
Samoistnie, jakby instynktownie
powędrowałam dłońmi do jego spodni. Odwróciłam gumkę na lewą stronę, znalazłam
sznureczki i rozwiązałam je. Opuściłam jego spodnie do połowy ud. Olek
delikatnie przysunął moją głowę bliżej. To było takim niewypowiedzianym
rozkazem. Szybko uczyniłam tak jak chciał. Wzięłam jego penisa do ust i poczułam
jak w sekundę bardziej się podnosi i napręża. Przez chwilę przyszły mi na myśl
wszystkie wiadomości jakie miałam o perwersjach. Pomyślałam, że może by go tak chapnąć,
by sobie zasłużyć na karę i zobaczyć co Aleks wtedy zrobi. Szybko jednak
zrezygnowałam z tego pomysłu.
– Głębiej – usłyszałam.
To polecenie było jeszcze okay.
Pewne było, że nie włożę go całego, był za gruby, by stworzyć taką iluzje czy
wcisnąć go do gardła, i za długi by… A może nie, może nie było żadnego „za
długi, za gruby”, może ja po prostu nie miałam wprawy. Ja naprawdę byłam słabą
zawodniczką w miłości oralnej. Hubert takiej nie preferował, a inni, to głownie
kilkusekundowi; włożyć, góra-dół jechane ze dwa-siedem razy i koniec jazdy,
wysiadka. Z Olkiem było inaczej, on nie potrafił kochać się krótko. Nawet jak
kiedyś robiliśmy to na parkingu, to… no nie oszukujmy się, pół godziny to był
jego najniższy pułap.
– Ale mocniej ssij.
Olek wydawał polecenia
całkowicie na zimno. Nie stękał, nie mruczał, nie wydawał z siebie żadnych
innych odgłosów, oprócz tych chłodnych, a właściwie to lodowatych poleceń.
Miałam wrażenie jakby to co robię nie sprawiało mu żadnej przyjemności.
– Otwórz oczy. Spójrz na mnie.
Chciałam wykonać jego polecenie,
w tym celu cofałam moją głowę, ale jego dłoń stanęła mi na przeszkodzie.
Dociskał mnie dalej.
– Ale nie przestawaj ssać.
Poczułam, że tracę kontrolę. Już
dawno jej nie miałam, bo to on był silniejszy i to bez wątpienia. Położyłam
dłonie na jego udach i usiłowałam go odepchnąć, ale nie dałam rady. Aleks nie
dociskał mojej głowy tak by jego penis dotykał gardła, właściwie mogłam
spokojnie oddychać, nie dławić się. Miałam dużo swobody by ruszyć w przód, nie
mogłam jednak do tyłu. Nie podobało mi się to.
– Nie walcz ze mną, jestem
silniejszy – powiedział z dozą radości w głosie. Bardziej to było rozbawienie,
że wygrał.
Nie chciałam mu dać satysfakcji
więc pochwyciłam jego skórę między palec wskazujący, a kciuk. Zacisnęłam.
Miałam akryle, więc to musiało na nim zrobić choć lekkie wrażenie bólu.
Odskoczył ode mnie, a jego penis wyszedł z moich ust. Czyli wrażenie bólu było
silniejsze niż się spodziewałam. Poczułam jak szarpie mnie za włosy i zmusza do
wstania. Jeden klaps, wystarczył jeden by łzy pojawiły się w moich oczach.
Normalnie pewnie bym tego tak nie odczuła, ale nie dość, że byłam w stresie, to
jeszcze miałam sino-bordowy tyłek po pasie.
– Rączki do tyłu – oznajmił
Aleks.
– Tak można? – zapytałam. Wciąż
chodziło mi o tego klapsa.
– Tak, tak można.
– Ale bolało naprawdę.
– Bo miało boleć. Koniec
dyskusji ręce do tyłu. – Znów przeszedł do tego zimnego, rozkazującego tonu.
Nie dość, że było zimno, bo zima panowała na dworze, to jeszcze przez ten ton
czułam się jak na Syberii.
– A może…
– Nie ma może! Sama tego
chciałaś, to teraz nie dyskutuj.
– Okay. Ręce do tyłu, tak? –
Zapytałam i zrobiłam ręce w tył.
Docisnął moje nadgarstki do
siebie. Obwiązał je jakimś sznurkiem. Właściwie to chyba rzemykiem. Cienkie
było to cholerstwo i wbijało się w skórę, ale nie na tyle by ją przeciąć, czy
poranić.
– Na kolana, proszę.
Słowo „proszę” w jego ustach
brzmiało teraz co najmniej dziwnie. Bo niby co innego miałam zrobić? Czy miałam
w ogóle jakieś wyjście? Uklęknęłam, a Aleks nachylił się do mnie. Chwycił moją
brodę w trzy palce, mocno… mocniej niż zazwyczaj gdy tak robił, ale nadal
bezboleśnie. Wtedy przypomniała mi się scena w samochodzie, to było wtedy kiedy
udawał mojego ojczyma. Wtedy, w tamten dzień pierwszy raz mnie tak chwycił za
brodę, wtedy bolało.
– O czym myślisz? – zapytał.
– O tym jak udawałeś mojego
ojczyma – odpowiedziałam.
– Nie myśl o tym. Skoncentruj
się na doznaniach. I jeszcze jedno od teraz mówisz do mnie panie.
– Od teraz w ogóle, czy od teraz
na chwilę?
– Dopóki nie powiem, że
powracamy do normalności, okay?
– Okay, tyle mogę dla ciebie
wykonać.
– Dla mnie? – zdziwił się. –
Przecież tobie się to podoba, widzę to w twoich oczach.
– Oczy kłamią.
– Niesądzę.
Potem poczułam policzek, delikatniejszy
niż ten pierwszy, właściwie wcale nie zapiekło, nawet już tego huku nie było. Właściwie
to trochę żałowałam. Oczywiście nie tego, że nie boli, a braku tego huknięcia.
Spojrzałam na niego z niewiedzą w oczach.
– Zapomniałaś o „panie” –
wyjaśnił i oddalił się ode mnie.
Olek zmierzał do jakieś starej
szafy, ale zrezygnował w pół drogi. Powrócił do mnie, znów się nachylił.
– Ufasz mi?
– Tak panie – odpowiedziałam z
uśmiechem. Właściwie to nie mogłam powtrzymać tego uśmiechu niedowierzania. W
życiu nie spodziewałam się, że znajdę się w takim miejscu, a co dopiero w takim
położeniu.
– To dobrze – odpowiedział
Aleks. On potrafił powstrzymać śmiech, ale kąciki jego ust unosiły się ku górze
i drgały. Czyli ledwie co powstrzymywał uśmiech. – Wiec, że cię kocham,
naprawdę i wszystko co się wydarzy nie będzie miało potem żadnego znaczenia,
ani wpływu i najważniejsze… Najważniejsze byś wiedziała, że nie zrobię ci
krzywdy. Hasło bezpieczeństwa zbędne?
– Hasło bez… czego?
– Bezpieczeństwa.
Poczułam policzek, ten był
całkowicie bezbolesny.
– Znowu zapomniałaś o „panie”.
Jeszcze raz, a… a tak cię zerżnę, że się poskarżysz mamusi.
Wtedy już nie mogłam powstrzymać
uśmiechu.
– Skąd ty wytrzasnąłeś ten
tekst? – dopytywałam i jednocześnie walczyłam z tym by przestać się hahać.
– Z jakiegoś filmu, chyba –
wyjaśnił i zapatrzył się na mnie. Nie wiedziałam o co mu chodzi. Czemu mi się
ta przygląda?
Aleks przykucnął, następnie przy
mnie uklęknął i był taki… po oczach było widać jakby się nad czymś rozczulał.
Przestałam się śmiać.
– Wiesz, że pierwszy raz
usłyszałem jak się tak szczerze śmiejesz? – rzekł pytająco.
– Niemożliwe – powiedziałam i
starałam się sobie przypomnieć kiedy następnym razem dostałam napadu śmiechu.
Nie potrafiłam sobie przypomnieć tego dnia, momentu, chwili.
– Możliwe. Fajnie.
Poczułam jak Aleks chwyta moja
głowę swoimi dłońmi i całuje, natychmiastowo wdziera się językiem do moich ust,
naprawdę mocno, ostro, szybko i głęboko. Pragnęłam by nie przestawał, a on
odsunął się w chwili gdy u mnie pojawiło się takie pragnienie.
– To było… – zaczęłam.
– No jakie?
– Niecodzienne i naprawdę dobre…
panie – dodałam nagle.
– Czyli wracamy do powagi. Było
o haśle bezpieczeństwa. To takie słowo, które ustalamy przed zabawą i…
– Nie ustalajmy go. Już wiem co
to jest. Ja lubię hardkor.
– Skoro tak mówisz. Niech ci
będzie…
– Ufam ci.
Spoglądałam oczami w górę, nawet
głowę zadzierałam by tylko sięgnąć jego wzroku.
– Poważnie? – Aleks
niedowierzał.
– Jesteś moim mężem. Wierzę, że
to doświadczenie nie będzie moim ostatnim, czyli, że nie wykonasz na mnie
egzekucji śmierci jak Król Henryk na… tej, jak ona miała?
– O jego żonie mówisz?
– Tak, jak jej…
– Jedna z sióstr Boleyn –
odpowiedział. Musiałam przyznać, że zaimponował mi wiedzą z historii w tym
momencie. – Anna, jeśli się nie mylę – dodał. – Była Anna i Maria. Chyba Anna
została jego żoną. Sprawdzimy w domu.
Uprzedzając twoje pytanie, nie poleci tutaj twoja głowa. Nigdy tutaj nikt nie
zginął i nie zginiesz także ty.
– No to co robimy, panie?
– Ty klęczysz i milczysz. Tylko
prosto.
– Dlaczego, panie?
– Za karę. To uszczypnięcie
bolało twojego pana – odpowiedział z lekkim pobłażliwym uśmiechem.
– I długo tak?... Panie.
– Do czasu aż mi się nie znudzi
– odparł i odwrócił się do mnie tyłem. Skierował swoje kroki do szafy. Otworzył
ją i przeszukiwał płyty winylowe. – Albo dopóki nie znajdę odpowiedniego na tą
okazje kawałka. Seks z muzyką ma całkiem inny wymiar, a ostry seks z kościelną
muzyką to już majstersztyk.
– Tak sądzisz, panie?
– Bez muzyki żadna dyscyplina
nie może być doskonała. Przynajmniej tak twierdził święty Izydor z Sewilli.
Po kilku minutach kolana mi
dosłownie pękały i modliłam się by w końcu znalazł ten przeklęty winyl. Moje
modły zostały wysłuchane, bo w pomieszczeniu rozbrzmiała muzyka liturgiczna.
– Olek, nie, przełącz to.
– Dlaczego? – zapytał.
– Wiesz co znaczy Veni Sancte Spiritus?
– Tak. Przybądź duchu święty. Ale skąd wiesz, ty nie znasz łaciny,
przecież?
– Chodziłam kiedyś do kościoła.
Nawet… nieważne. Proszę przełącz.
– Dobrze.
I zmienił. Z Veni Sancte Spiritus na Silent Night.
– Olek, bo cię trzasnę za
moment! – krzyknęłam.
– Nie możesz, jesteś związana.
Ale płytę zmienił. Po chwili
rozbrzmiało coś nudnego, wolnego, ale kilkanaście sekund, w których Olek
zbliżał się do mnie wystarczyło by do jednego śpiewającego młodego mężczyzny
doszło kilku, a może kilkunastu innych.
– Co to?
– Deep Peace. Nie chcesz wiedzieć co to znaczy – warknął i pociągnął
mnie za ramie do góry. – Znowu zapomniałaś o panie – zawarczał jeszcze ostrzej
i wpił się w moje usta. Bardzo boleśnie. Olana też mnie bolały, dopiero
odzyskiwały… normalność. Inne słowo jak na razie nie przychodziło mi do głowy.
Aleks szybkim tempem
podprowadził mnie do drewnianego czegoś. Przypominało łóżko, ale było znacznie
węższe niż dwuosobowe i szersze niż jedno. U przodu tego „łóżka” znajdowała się
ściana, a na niej krata. Olek rozwiązał mi ręce. Rozmasował nadgarstki. Nie
powiem, bo ten gest był nawet przyjemny, a cała sytuacja jakoś dziwnie
podniecała.
– Właź – polecił i wskazał
brodą, oraz wzrokiem na to oto łóżko.
Weszłam na nie. Było wyższe niż
normalne, bo musiałam się wspiąć. Pomógł mi podtrzymując moją pupę. Zetniecie
sinego tyłka z jego twardą dłonią nie było komfortowe, ale teraz się tym nie
przejmowałam.
– Uklęknij. Kolana trochę do
przodu. Lekki rozkrok. Szerszy – instruował.
Kiedy w końcu udało mi się przez
to przebrnąć. On zniknął. Muzyka zabrzmiała jakby głośniej, całkiem głośno,
naprawdę cholernie głośno i zaczynała być mroczna. Jakby to nie był ten sam
utwór co jeszcze przed chwilą, ale to był ten sam utwór, bo płyty na pewno nie
zmienił.
Wyczułam obecność Olka, choć nie
słyszałam jego kroków. Poczułam jak coś zaciska cię na moich kostkach. Jakby
pasek od zegarka, ale na kostkach nie na nadgarstku. W efekcie nie mogłam
ruszyć nogami ani w tył, ani w przód. Nie mogłam też ich złączyć, ani bardziej
rozkraczyć. No cóż miałam jeszcze do dyspozycji ręce, tak na w razie czego.
– Otwórz usta – usłyszałam.
Otworzyłam, nie pytając nawet po
co. Poczułam coś w buzi i to coś zawiązywał za moją głową.
– To tylko krawat – wyjaśnił.
Skąd u licha tu był krawat?
Czyżbym właśnie miała w ustach element garderoby Kryspina? Nie sadzę. Krawat
musiał być Olka, ale skąd by znalazł się w tym miejscu? Kiedy był tu ostatnim
razem? Ile lat, miesięcy, tygodni, a może dni temu? Olek cię nie zdradza!
Wykrzyknęłam swojej nieracjonalnej połowie.
Aleksander przeszedł do przodu.
Dostrzegłam, że ma coś w dłoni i to coś połyskuje. Jakby nóż. Nóż! O cholera,
co on chce zrobić. Usiłowałam krzyknąć. Dźwięk byłam w stanie z siebie
wydobywać, ale był zniekształcony.
– Nie wierć się, bo zrobisz
sobie krzywdę! Pozbędziemy się teraz tego.
Aleks wodził tym nożem po moich
udach, następnie po pośladku, a potem poczułam jak naciąga materiał moich
majtek. Po kilku sekundach nie miałam już ich na sobie. Dopiero wtedy
zrozumiałam do czego był mu nóż.
Olek rozpoczął swoją drogę
językiem po moim kręgosłupie. Wodził po nim chwilę. Następnie rozciął tym samym
nożem co majtki moją bluzkę. Tutaj się nieco bardziej naszarpał i namęczył, ale
musiałam przyznać, że sprawnie mu to szło. Tylko gdzie nabrał takiej wprawy?
Znów ten język na moim
kręgosłupie, jego zęby na moim karku i szyi i barku i to wszystko sprawiło, że
przestałam myśleć. Zaczęłam tylko czuć, odczuwać i chłonąć te doznania całą
sobą. Było mi dobrze, lepie niż zazwyczaj. Jakoś ta wyjątkowo. Do pierwszego
klapsa, a po trzecim miałam łzy w oczach, bardziej ze strachu, że uderzy
mocniej, niż z bólu, bo musiałam przyznać, że ból był naprawdę minimalny, ale
ten huk, te odgłosy przecierające się nawet przez tę głośną muzykę.
Aleks wszedł na tą deskę, stół,
drewniane łóżko, czy cokolwiek to było. Czułam go za sobą. Czułam jego penisa
jak obija się o moje udo. Za moment o pośladki, potem dociska się do jednego z
nich. Olek sięgnął po mój nadgarstek. Przypiął do niego kajdanki. Mocno, i nie
były pokryte futerkiem. Jednak ich zacisk na przegubie mojej dłoni podniecił,
podniecił na tyle, że czułam się mokra. Aleks przerzucił drugą połowę kajdanek
przez element kraty.
– Podaj dłoń – polecił do mojego
ucha, następnie je przygryzł.
Podałam więc swoją lewą dłoń.
Prawą już trzymałam się kraty, bo jak wisiała na kajdankach to bolało. Kiedy
przypiął drugą, musiałam uczynić to samo.
Aleks poprawił moje ręce. Pokazał
gdzie się złapać.
– Trzymaj mocno i za cholerę nie
puszczaj, bo to nie są zabawki. Mogą poprzecinać skórę.
Poprzecinać skórę! O cholera.
Trzymam! Mocno trzymam! Nie puszczę, choćby nie wiem co się działo! Krzyczałam
do samej siebie w podświadomości, czy też w głowie. Nie miałam pojęcia gdzie
krzyczę i do kogo, wiedziałam tylko, że bezgłośnie. Najważniejsze było by nie
puścić tej zimnej, stalowej kraty. Właśnie sobie przypomniałam, że to okres
zimowy, było zimno, jeszcze nie tak dawno to z zimna i wiatru wyczuwalnego na
gołej skórze miałam gęsia skórkę. Teraz też miałam gęsią skórką pokryte niemal
całe ciało, ale już nie było mi zimno. Było mi cholernie gorąco. Czułam jakbym
się paliła.
– Pamiętaj trzymać – wyszeptał,
znów przygryzł moje ucho.
Potem ssał, ssał moją szyje, tak
mocno, ze aż boleśnie. Następnie przygryzł to nadwrażliwe miejsce. Znów
poczułam ból w kolanach. Bo praktycznie niemal cały ciężar ciała opierał się na
nich. Przeniosłam więc nieco więcej tego ciężaru na ręce.
Olek wszedł we mnie, jednym,
zdecydowanym, naprawdę mocnym i dogłębnym pchnięciem. Poczułam jak odbija się o
dno mojej pochwy. Poczułam jak jego jądra obijają się o moje ciało. Jego dłonie
trzymały za moje biodra, mocno. Czułam każde pchnięcie, w rytm muzyki. Ta
przyśpieszyła, a on zwyczajnie mnie rżnął jak jakąś dziwkę w piwnicy wyglądającej
jak lochy połączone z torturownią. Jedna nie czułam się dziwką. Przypominała mi
o tym obrączka na palcu, którą miałam wprost przed swoimi oczami. Na dodatek
nie przestałam go kochać. O kurwa! Tym razem pchnął tak mocno, że aż zabolało,
ale to nie był sadystyczny ból, a podniecający. Tak czy inaczej nie miałam
czasu myśleć o miłości, szczęściu, czy wolności. Kolana zaczynały mi drżeć,
ręce odmawiały posłuszeństwa. Zacisnęłam mocniej palce na tej pierdolonej
poręczy, kracie, czy czymkolwiek to było, ale i tak ślizgały się w dół. W końcu
doślizgnęły się do takiej poziomej kraty i aż bolały mnie dłonie tuż przy małym
palcu od wciskania się w nią. Miałam też lekko ugięte łokcie, o dużo za długo,
bo także zaczęły dawać mi się we znaki. Walczyłam z sobą o chwilę zapomnienia o
bólu, o to by skoncentrować myśli na właściwe miejsce, tam gdzie podniecenie,
tam gdzie raj, a nie piekło. Tylko, że przeżywałam piekło łącznie z rajem.
Ciekawe czy będę chciała kiedyś to powtórzyć. Kiedy muzyka zwolniła, a Olek
wykonywał wolniejsze ruchy, ale jeszcze głębiej się wbijał, o ile to w ogóle
było możliwe, już byłam pewna, że będę chciała to powtórzyć.
Nagle poczułam, że jest mi
dobrze, to był nagły wstrząs i dreszcze. Zatrzęsło całym moim ciałem z taką
mocą jak nigdy wcześniej. Aleks poruszył się jeszcze dwa, może trzy razy, a
potem walczył sam z sobą by nie przenieś ciężaru swojego ciała na mnie. Trzymał
dłonie już nie na moich biodrach, a na desce po moich bokach. Czułam jego
ociekający potem tors na moich plecach. Czułam jak krople tego potu spadają na
mnie. Sama byłam cała mokra. Czułam swoje wilgotne włosy na karku. Trwaliśmy
tak krótszą chwilę.
Muzyka ucichła, Aleksander
zebrał się do zejścia. Chyba ubierał spodnie. Podszedł do mnie przeciął nożem
ten cholerny krawat, który wbijał mi się w kąciki ust, ale wcześniej to on
najmniej mi przeszkadzał w osiągnięciu przyjemności. Wtedy zrozumiałam, że
przyjemność o którą się walczy jest jakby głębsza, bardziej intensywna w
doznaniach. Zrozumiałam, że gdy trzeba pokonać ból, włożyć go w pudełko do
zapałek i wcisnąć w kąt na rzecz „by było dobrze”, to kiedy to się uda, to
czuje się nie tylko orgazm, ale także satysfakcje w tym orgazmie.
– Ręce – wydusiłam z siebie.
Miałam ciężki oddech. On też zdawało się, że ledwo stoi na nogach.
Przekręcił kluczyk w zamku
kajdanek. Nie rozumiałam dlaczego czyni to lewą ręką, a prawą trzyma mnie nad
piersiami, pod pachami. Kiedy kajdanki zostały odpięte, to zrozumiałam.
Dosłownie zaczęłam lecieć do przodu, bo już nie mogłam utrzymać się na
dłoniach. Pochwyciłam jeszcze dolny element kraty, ale dłonie zsunęły się na
sam dół. Poczułam się momentalnie senna. Czułam się wyczerpana jakbym nie spała
kilka dób, na dodatek zamiast spać uprawiałabym jakieś sporty ekstremalne.
– Wszystko dobrze? – zapytał i
zniknął mi z oczu.
Po chwili poczułam rozpięcie
moich nóg. Wyprostował je. Poczułam się błogo. Pomyślałam, że mogłabym usnąć tu
i teraz. Nie przeszkadzała mi już nawet twardość tej deski.
– Jesteś wyczerpana – skwitował
Olek wiążąc sznurowadła.
Wtedy dotarło do mnie, że cały
czas miałam na sobie buty. Moje długie kozaczki, sięgające niemal do kolan.
– To było…
– Nietypowe?
– Nie, to było…
– Nie podobało ci się? – zapytał
prostując się z klęczek.
– To było… nie wiem, brakuje mi
słów. Arcydzieło normalnie wykonałeś.
– Dziękuje za uznanie.
– Lata praktyki? – rzuciłam
pytaniem. To były słowa samego Olka, wypowiedział je wcześniej. Wtedy nie
zaprzątałam sobie nimi głowy, teraz zastanawiałam się o co chodziło.
– Wytłumaczę ci to na górze.
Zmarzłem jak cholera.
Już poderwałam się do wstania,
ale nie mogłam unieść się na dłoniach. Dopiero wtedy zobaczyłam otarcia. Na
prawej dłoni była pręga, która delikatnie krwawiła. Nie umknęło to uwadze
Aleksa.
– A mówiłem trzymaj mocno.
Przemyje ci to na górze – oznajmił z lekkim, przyjaznym uśmiechem. – Chodź
zaniosę cię.
Jak powiedział tak zrobił i już
po chwili byłam w jego objęciach. Głowę miałam przy jego nagim torsie, kolana
ugięte, idealnie leżały na jego ręce. Było mi nawet wygodnie. Uznałam, że w
takiej pozycji mogłabym teraz spać, na jego rękach, tak po prostu, od razu. Już
nawet przymykałam oczy.
– Nie zasypiaj – wyszeptał i
pocałował mnie w czoło.
– Jestem wyczerpana.
– Pozytywnie, czy negatywnie.
– Pozytywnie, ale jutro nie
wstanę przed obiadem, gwarantuje ci to.
– W takim razie ja wstanę,
zgrzeje nam wodę na piecu, wykąpiemy się w tej wielkiej bali. Może nawet
przygotuje coś na obiad.
– Kochany jesteś – wymamrotałam
zaspana.
– A ty seksowna – zawarczał w
ten podniecający, nietypowy sposób. Takie warczenie pierwszy raz usłyszałam u
niego właśnie tutaj, przed godziną, albo dwiema. Cholera! Ile czasu minęło?
Wyszliśmy na zewnątrz. Dopiero
wtedy poczułam zimno. Ono we mnie dosłownie uderzyło i pobudziło, ale nie
mocno. Nadal chciało mi się spać, tyle że nieco mniej.
– Wczoraj, jak wyjeżdżaliśmy z
domu mnie nie lubiłaś, wręcz nienawidziłaś, a teraz jestem kochany. Nie abym
narzekał, ale skąd taka odmiana?
– Nigdy cię nie nienawidzę.
Czasem mnie wkurzasz, ale zawsze cię kocham – powiedziałam i złożyłam pocałunek
na jego lewej piersi, tuż nad sutkiem. To było tylko delikatne muśnięcie, ale
wiedziałam, że sprawiło mu radość.
Chciałam aby był szczęśliwy, bo
na to zasługiwał. Zabawne, bo nigdy wcześniej o nikim tak nie myślałam i nie
chciałam nikogo uszczęśliwiać ani nikomu nic wynagradzać. A jemu chciałam.
Wynagrodzić mu brak domu, to że wychował się w domu dziecka i stworzyć taki
prawdziwy dom, rodzinny, by zawsze chciał do niego z pracy wracać. Chciała by
się śpieszył do tego powrotu, ale nie za bardzo, by czasami nie miał wypadku.
Martwiłam się o niego. Ceniłam go. W pewien sposób był nawet dla mnie
autorytetem, bo nie miał łatwego startu, a dał rade. Ja już teraz miałam łatwiej,
dzięki niemu. Wszędzie liczą się znajomości, on był synem dziwki, co nawet po
niego nie wróciła po śmierci matki i pozwoliła mu gnić w domu dziecka, a ja? Ja
byłam żoną lekarza, matką jego dzieci. Jakiejkolwiek bym nie miała przeszłości,
to całkiem dobrze brzmiało.
– Też cię kocham – wyszeptał i
dopiero wtedy zdałam sobie sprawę z tego, że jesteśmy już w domu. Olek właśnie kładł
mnie na łóżko.
Zaczął zapalać świece. Wszędzie.
Było ich dosłownie pełno.
– Świecznik w piwnicy –
przypomniałam sobie.
– Zgasiłem. Pożar nam nie grozi.
– No nie wiem. Ja nadal czuje,
ze płonę – wyznałam.
– To gratuluje. Oby jak
najdłużej trzymał się ciebie ten stan. Lubię cię taką.
– Podnieconą? – zapytałam.
– Nie tylko.
– Zmęczoną? – dopytywałam.
– Posłuszną.
– Bo jestem padnięta. Nie mam
siły ci się przeciwstawiać nawet.
– To całkiem dobra metoda. Muszę
częściej z niej korzystać. – Roześmiał się, tak po prostu. Pewnie uczyniłabym
to samo, ale nie miałam nawet na to siły.
Aleks rozsznurował moje buty.
Zajęło mu to trochę bo ja zawsze wiązałam pętelki, a po nich jeszcze raz je
związywałam z sobą, by mi się sznurówki nie rozwiązywały. Nie umiałam inaczej.
Znaczy umiałam, ale jakby za lekko i po kilkudziesięciu krokach sznurowadła się
rozplątywały, a ja się zatrzymywałam by ponownie je związać. Wtedy ojciec
nauczył mnie tej metody. Miałam pięć latek. Pamiętałam ten dzień. Byłam z nim
na lodach i na karuzeli. Potem malował garbusa, jego drzwi… a nie, on malować
chciał sufit wewnątrz, to ja pomalowałam mu drzwi, bo zamiast się mną zajmować
to gadał z sąsiadką, a ja znalazłam sobie inne zajęcie by zabić nudę. Dostałam
wtedy w dupę. Od ojca to było pierwszy i ostatni raz. Poleciałam z płaczem do
matki, a ona urządziła mu karczemną awanturę. Byli wtedy jeszcze razem, choć
wcześniej się rozstali. To chyba był powód drugiego rozstania. Ja byłam tym
powodem.
– O czym myślisz?
– O rodzicach – odpowiedziałam.
Olek przysiadł na brzegu łóżka, wcześniej
okrył mnie pierzyną.
– To do ciebie niepodobne.
Jakieś miłe wspomnienia? – dopytywał.
– Właśnie nie wiem. Byłam
dzieckiem, wszystko mi się miesza. A twoje „lata wprawy”?
– Proszę – oznajmił i położył na
moim brzuchu płytę, zapakowaną w papierową kopertę.
– Co to takiego?
– Ty… ty i ja. Nagrywałem od
momentu włączenia muzyki.
– Nagrałeś to! – momentalnie się
oburzyłam.
– Nie mam kopi i nie będę tego
oglądał, chyba, że kiedyś zechcesz obejrzeć to ze mną. Daje ci ją w prezencie.
Możesz ją połamać, albo jutro wrzucić do pieca, czy do kominka.
– Po co to nagrałeś? – zapytałam
już mniej oburzonym tonem.
– To taki wstęp do rozmowy, a
może i pamiątka – przemówił już mniej pewnie, tak głos mu drżał jakby ze
strachu, a może z zimna. Nie zimno nie było. Mnie już było ciepło, ale ja byłam
przykryta pierzyną odzianą w wełnianą poszewkę.
– Mów, chcę wiedzieć –
przekonywałam go delikatnie. – Cokolwiek robiłeś, nie rozwiodę się z tobą.
Nawet nie będę krzyczeć.
– Nie boję się twojego krzyku.
Chcę byś wiedziała, że to przeszłość. To naprawdę daleko za mną, ale… w tej
piwnicy niegdyś nagrywane były pornosy. Ostre filmiki.
– Nagrywałeś je?
– Czasami nagrywałem, a czasami
byłem po drugiej stronie kamery.
– Grałeś w pornosach! –
Momentalnie pragnienie snu odpłynęło z moich powiek.
– Wiedziałem, że się wkurzysz.
– Nie wkurzam się, tylko co jak
kiedyś ktoś znajomy, albo nasze dzieci…
– Ciii, tym się nie martw –
wyszeptał i zamknął moje usta pocałunkiem. – Byłem zawsze w jakieś masce –
wyjaśnił.
Normalnie kamień opadł mi z
serca. Cieszyłam się, że pomyślał chociaż o zabezpieczeniu swojej tożsamości.
Tym razem to ja go pocałowałam, mocno. Ciągnęłam go do siebie, chciałam by
wszedł na łóżko, ale się opierał.
– Czekaj, tylko ściągnę buty! –
zawołał i zaczął je rozsznurowywać.
Podniosłam się na łokciach i obserwowałam
jak zdejmuje obuwie. Podniesienie się na łokciach nie było takie proste jak zazwyczaj.
Lekko mnie bolało, albo raczej napawało delikatnym dyskomfortem. Jednak kiedy
Aleks znalazł się obok mnie, pod pościelą, nagi, spocony, to żadnej dyskomfort,
ból, przeszłość… dosłownie nic nie miało znaczenia. Byliśmy tylko my dwoje i ta
sypialnia, właściwie to tylko my dwoje i to łóżko… to łóżko, czyli cały nasz
mały świat.
Kto by pomyślał,że Amandzie się spodoba BDSM.Olek to nagrał więc może wreszcie powie jej trochę więcej o swojej przeszłości ale w życiu bym się nie spodziewała,źe Aleks grał w porno.Totalnie mnie tym zaskoczył.
OdpowiedzUsuńAmanda na prawdę kocha Aleksa, tylko jeszcze boi się trochę tej miłości. Wydaje mi się, że w następnej serii, będzie już trochę inna względem Olka, bo sama przed sobą przyznała, że zależy jej na nim. Może w końcu zacznie zachowywać się jak żona i matka, a nie jak rozkapryszone dziecko.
OdpowiedzUsuńTeż się nie spodziewałam, że Amandzie się spodoba BDSM i że będzie prosiła Olka, żeby spróbowali. Cały opis jest świetny. Najlepsze było jak się zaczęli śmiać nagle. Nawet nie wiedziałam, że Amanda to taka poważna kobieta i nigdy się nie śmiała szczerze przy mężu.
Małymi kroczkami Amanda dowiaduje się coraz więcej o Olku.
A ty się dziwisz, że ona boi się tej miłości, przecież on to trochę wariat, przez to, że ta jego miłość jest obsesyjna. Nie sądzisz? Cieszymy się, że opis ci się podobał. Nie była czasem za długa ta część?
UsuńSkąd, wcale nie była za długa ani za krótka. Jest taka w sam raz.
UsuńW końcu po "przekopaniu" połowy polskiego internetu trafiłam na jeden z blogów Samuela. Zerknęłam również na blog o romansie ze starych czasów, ale ten o Amandzie i Olku wydał mi się bliższy( być może dlatego, że tamte czasy widziałam ostatnio oglądając Marię Antoninę z siostrą przed świętami :) Opowiadanie zaciekawiło mnie do tego, że postanowiłam zacząć od początku bloga. Muszę się jednak poskarżyć, bo od czytania tego typu blogów( ogólnie o DD) zaczynam podświadomie szukać mężczyzny z nutą dominacji w charakterze, może to być też spowodowane znudzeniem ze strony dotychczasowych partnerów( chłopcy w moim wieku, albo młodsi chcący tylko jednego -.-) Tak czy siak będę teraz zanudzać was swoimi komentarzami :D
OdpowiedzUsuńLisiczka
Aż tak trudno było mnie znaleźć?
UsuńPs. Ten blog nie jest tylko mój.
Ps2. Bardzo lubimy komentarze.
Głównie z powodu awarii internetu, ale niedługo wracam do domu więc nie powinno tego typu problemów :)
UsuńLisiczka
O Amandzie i Aleksie czytam od niedawna. Są moją ulubiona parą. Zawsze z niecierpliwością czekam na następną część. Może świat bdsm będzie często gościł w ich sypialni i nie tylko w sypialni. Może Amanda bardzo polubi wyjazdy tego tajemniczego domku... Pozdrawiam, Maggie
OdpowiedzUsuńBDSM u nich nie będzie jakieś hard, a z pewnością nie 24/7. Będzie gościło naprawdę rzadko. Oni to w brew pozorom nudni i normalny ludzie. Takie zwyczajne małżeństwo ;)
UsuńSzczerze mówiąc nie spodziewalam się takiej reakcji Amandy, podejrzewałam ze wpadnie w jakaś histerię i skonczy się ( jak przewaznie) awanturą i rekoczynami..Ale.. z drugiej strony to dobrze, Amanda zaczyna bardziej rozumieć swoje męża i moze Aleks zdecyduje wyjawić jej nieco więcej o sobie..
OdpowiedzUsuńA.
Rzeczywiscie długa ta cześć;-) ja też nie sądziłam,że Amanda zgodzi.się na taki rodzaj sexu.o jeszcze sprawi jej to przyjność, Jednak mi cos.mowi,ze Olek nadal nie powiedział jej całej prawdy o tych.lochach,po prostu dobrze.wybrnął z sytuacji
OdpowiedzUsuńPowiem wprost.. tego to ja się nie spodziewałam, ale pozytywnie. Kto by pomyślał, że Amandzie to się spodoba. Warto było czekać, ciekawie czy podczas tego wyjazdu Aleks wyzna cała prawdę żonie. Nie mogę się doczekać kolejnej części, ;D
OdpowiedzUsuńWreszcie Olek odkrył przed Amandą część swojej przeszłości. Amanda się zgodziła na taki sex bo była moim zdaniem ciekawa, po za tym ona kocha Olka i chciała to zrobić dla niego, pewnie sama się nie spodziewała że jej się to spodoba.
OdpowiedzUsuń