środa, 22 stycznia 2014

Część 251 - Lenistwo




Amanda (Magdalena)

Ten dzień zaczął się zwyczajnie. Ranek zawitał do nas przez uchylone okna. Czułam na czole powiew ciepłego powietrza, a na oczach niewyobrażalną jasność. Przeciągnęłam się leniwie i niepotrzebnie odwróciłam w tym celu na plecy. Zasyczałam z bólu. Olek już nie spał, jego twarz znajdywała się nad moją.
– Boli – ni pytanie ni stwierdzenie z jego ust.
Pokiwałam twierdząco głową.
– Dlatego chciałem odkładać to w czasie, ale się uparłaś. Masz więc co chciałaś.
– Niesympatyczny jesteś – zarzuciłam mojemu mężowi.
– Ja jestem bardzo sympatyczny, kochanie, tylko ty już się do tego tak bardzo przyzwyczaiłaś, że po prostu nie dostrzegasz. – Jego uśmiech udzielił się i mnie. Musnął moje czoło swoimi wargami, kiedyś uważałam ten gest za ojcowski. Dziś było już zupełnie inaczej.
Olek powrócił zanim zwlekłam się z łóżka. Był już ubrany. Czyli nawet nie brał prysznica. Czasami tak robił, gdy nie miał na to czasu, a w nocy i tak nie uprawialiśmy seksu.
– Połóż się na brzuchu – rzekł miękko i zrobił ten ruch brwiami, którego tak u niego nienawidziłam.
– Po co? – zapytałam natychmiast, z lekkim przerażeniem.
– Po to – odpowiedział i pokazał co trzyma w dłoni. Była to tubka jakieś maści. – To na stłuczenia – wyjaśnił.
– Pierw mnie zbiłeś, a teraz chcesz…
– Amanda, zbiłem cię, okay, masz racje, ale mój plan był inny. Miałem bić po pięć co rano i do południa już nie było po tym śladu. To bolało, nie zaprzeczam, ale podczas odbierania tej kary, a nie na drugi dzień. Dlatego bez dyskusji. Chce byś w pracy mogła wysiedzieć.
Zrobiłam co chciał. Po chwili spodenki, w których spałam zostały odchylone i naciągnięte ku dołowi. Po moich pośladkach rozszedł się przyjemny chłód. Trochę szczypało, gdy za mocno docisnął, ale ogólnie było przyjemnie.
– Gdybym miał więcej czasu, to bym cię wziął tak… tak jak teraz leżysz.
– Nietypowa pozycja – przyznałam. – Ty ja muszę wstawać – zamruczałam. Oczy mi się jeszcze kleiły.
– Ty odstawiasz bliźniaków do żłobka. Jedzą już.
– Przespali całą noc? – dopytywałam.
– Z jedną pobudką na mannę.
– Gotowałeś?
– Twoja mama ugotowała, ja podgrzewałem i myślę, że odejdziemy już z tego mleka. Jedzą normalne rzeczy, będziemy mniej doprawiać. Mają już nawet zęby, więc po co im siekać i mielić.
– Jakby nie patrzeć mają już dziesięć miesięcy. Wstaje, bo trzeba ich będzie ubrać, siebie muszę ubrać, umalować… koszmar.
– Powodzenia, Mała. – Cmoknął mój policzek, zakręcił maść i zniknął za drzwiami sypialni.
Zwlekłam się z łóżka, poczłapałam do salonu. Patryk i Kamil byli przypięci w swoich krzesełeczkach i usiłowali trafiać budyniem do buzi. Całkiem nieźle już sobie radzili, brudzili się przy tym jak cholera, ale przynajmniej mieli frajdę. Ja w tym czasie zaparzyłam sobie kawy z ekspresu, zdecydowałam w co się ubiorę, bo Aleks widocznie wczoraj zdążył wyprasować także moje ubrania, a nie tylko swoje koszule.
– Jak wrócę to poukładam to w garderobie – powiedziałam sama do siebie.
Ja wypiłam kawę, chłopaki już zjedli. Wyjęłam pierw Patryka z fotelika, zdjęłam z niego brudną koszulkę w której jadł, wytarłam malca chusteczkami nawilżonymi i przebrałam w czysty biały dresik z zielonym znaczkiem Nike na prawej piersi, z żółtym i zielonym paskiem po bokach nogawek i ramion. Potem ogarnęłam Kamila, ten się zawsze mniej brudził. Założyłam mu podobny komplet, także na krótki rękaw i krótkie spodenki, tylko był w popielatym kolorze, miał czerwoną Pumę i czerwone paski.
– Jesteście gotowi. Teraz mamusia się raz dwa ubierze i wychodzimy.
Okazało się, że łatwo powiedzieć trudno zrobić. Zostawiłam chłopaków na dywanie, a sam pognałam do garderoby po bieliznę. Ubrana w granatowy stanik i figi zeszłam na dół. Kamil operował przy zmywarce, wciskał przyciski, a Patryk wspinał się na meble kuchenne po takiej półeczce na której stały owoce i przyprawy. Wzięłam małego w pół i odstawiłam na podłogę, a Kamilowi zabrałam rękę z przycisków. Zakładałam sukienkę, gdy oni powrócili do poprzedniej czynności. Tym razem Patryk nie wszedł wysoko, noga mu się poślizgnęła już na samym początku i uderzył kolanami o płytki, wisząc na rękach, którymi trzymał się kolejnej półeczki. Zaczął płakać. Bez przejęcia spojrzałam na niego z wyższością.
– Tak to jest jak się robi plac zabaw z rzeczy, które nie służą do zabawy.
Krew z kolana mu nie leciała, nawet siniaka nie miał. Tylko siedział pupą na płytkach i wrzeszczał, co jakiś czas mówiąc „ał”.
– Jeśli myślisz, że będę cię uspokajała teraz i tuliła, to jesteś w błędzie – powiedziałam do syna i zajęłam się przeczesywaniem włosów. Grzebień miałam w torebce. – A ty zostaw do cholery tą zmywarkę! – krzyknęłam na Kamila.
Chłopiec chyba zorientował się, że mówiłam do niego, bo spojrzał się na mnie i dalej wciskał. Tym razem włącznik. Podbiegłam i natychmiast wyłączyłam urządzenie. Muszę pamiętać by potem powiedzieć Olkowi, by ją znów przeprogramował, albo sama to zaś zrobię. Kamila rączka znów powędrowała do zmywarki, akurat do włącznika. Szarpnęłam go za ramie, upadł kontrolowanie na pupę.
– Nie dotykaj tego. – Patrzył na mnie jakby rozumiał, ale gdy spinałam włosy okazało się, że nie rozumie.
Zmywarka wydała dźwięk jaki towarzyszy napuszczaniu wody. Podeszłam do niej wyłączyłam, a za moment taka mała ręka na moich oczach znów ją włączała. To ja znów wyłączyłam, to on znów włączył. Pomyślałam, że nie mogę bawić się tak z własnym dzieckiem. Na dodatek sprawić by myślał, że to zabawa. Wyłączyłam zmywarkę, a Kamila wsadziłam do kojca. Niewyobrażalnie się wściekał, ale trudno. Oni obaj byli zajęci ryczeniem i użalaniem się nad sobą, a ja spokojnie mogłam uczesać włosy i zrobić makijaż. Potem wytarłam im nosy i oczy, wpięłam w foteliki i ruszyliśmy w stronę żłobka. Na szczęście już byli przyzwyczajeni i obyło się bez kolejnego ryku.
W pracy szło całkiem nieźle. Wprowadzałam tylko pewne dane do komputera. Już myślałam, że kończę i że będę mogła w spokoju napić się kawy, a potem poprosić Darka o wolne popołudnie, ale okazało się, że nie. Nagle na moje biurko spadło kilka teczek… kilkanaście.
– Co to takiego?
– Dane nieletnich objętych opieką kuratorską. Trzeba wprowadzić do komputera, do systemu…
– Wiem – rzekłam do Darka, którego czerwony krawat aż gryzł mnie po oczach. Bardzo mu nie pasował, zwłaszcza do tej koszuli w paski i granatowej marynarki. Na szczęście marynarkę właśnie zdejmował.
– Słuchaj, a czy nie mogłabym jutro przyjść wcześniej i później wyjść, a dziś…
– Coś się dzieje? – zapytał i uniósł tak śmiesznie brwi do góry.
– No właściwie to nie, ale Aleks jest jakiś przepracowany, wszyscy mi zarzucają, że to moja wina. Chciałam wrócić przed nim, ogarnąć dom, zrobić obiadów na kilka dni, by było nam potem lżej. A jutro ma wolne, to by sobie mógł poleżeć, jak dzieciaki w żłobku. – Spojrzałam na niego prosząco, zrobiłam minkę.
– Dobrze, leć, tylko szybko zanim się rozmyślę. Mogę? – zapytał i wskazał na mój kubek z kawą.
– Jest zimna.
– Nie szkodzi. – Napił się, a ja chwyciła za torebkę i pognałam do mojego samochodu.
Zrobiłam zakupy do domu, odebrałam chłopaków ze żłobka po objedzie. Dzień był normalny, zwyczajny, dopóki nie znalazłam pewnych dokumentów i dopóki nie pojawił się Aleks. Był ubrany inaczej niż gdy wychodził. Jedno co rzuciło mi się w oczy to zakrwawione nogawki spodni od dresu i buty Kappa. Wszystko w mgnieniu oka wylądowało w kominku, a on opadł na kanapę wycieńczony i zaczął opowiadać historie od początku. Zaczynała się od:
– Moja matka była miss szkoły.
– Zacznij od tego, dlaczego Karolina Górska wysyła ci pieniądze i to nie małe – zażądałam.
– Kupuje sumienie – odpowiedział. I wtedy do naszego domu wparowała kobieta, brunetka, skądś ją znałam. Aha, ta aktorka, żona Olka kolegi.
– Okłamałeś mnie! Wszystko wymyśliłeś! – zaczęła się na niego wydzierać. – Mój ojciec nie zgwałcił twojej matki!
Wstałam na równe nogi.
– Możecie mi powiedzieć co się tutaj dzieje!?
– Oczywiście. Zacznijmy może od dziecięcego porno, co Olek? – zapytała Alicja.
– Jakie porno?
– Mój ojciec molestował własnego syna, chyba całkiem nieźle na tym zarabiał – wyznała Alicja. – To trafi do prasy, wiecie? Będziemy skończeni, wszyscy.
– Stop! Ja nic nie rozumiem! – warknęłam.
– Dlatego chciałem zacząć od początku. Tylko obie żeście mi przerwały. Jedna siada tu, druga tu i słuchać. – Wskazał dwa fotele. Obie wzruszyłyśmy ramionami, ale zajęłyśmy te nakazane nam miejsca. – Moja matka była miss szkoły, pokochała idiotę, albo raczej lubili się pieprzyć. Pewnego razu z nim zerwała, a on z zemsty ją napadł i zgwałcił, z kolegami był, w kominiarkach. Gwałt więc nie był kłamstwem, Alicjo.
– Ale to, że się pogodzili, pominąłeś, prawda?
– Twój ojciec…
– Nasz ojciec – poprawił ją twardo Aleks.
– Macie wspólnych ojców? – zapytałam.
– Tak – przytaknęła Alicja. – A ja dla zapewnienia temu jełopowi alibi, poszłam z nim do łóżka przed kamerą.
– Spałeś z własną siostrą? – niemal krzyknęłam. Nie mogłam uwierzyć w to co się dzieje.
– Nie, byłem tylko w łóżku. Bez seksu.
– Udawaliśmy – wyjaśniła Ala.
– Możecie mówić dalej? – zapytałam. Byłam bardzo niecierpliwa.
– Matka chciała nas usunąć, ale ostatecznie urodziła.
– Was?
– Tego też nie wie? – zapytała Alicja Olka.
– Jakich was i czego nie wiem?
– Matka chciała usunąć mnie i Olka.
– Olek, coś ci się…
– Nie, Amando. Urodziłem się i nadano mi imię Tymoteusz, po dziadku, a mojemu bratu Aleksander, a potem dopiero mi imię zmieniono, ale bez zmiany w rubrykach, w urzędach itd.
– Zamieniliście się?
– Można tak rzec.
– Czemu nie powiedziałeś mi, że masz brata!?
– Bo myślał, że już go nie ma. Aleksander Górski wypadł z okna i zmarł jako Tymoteusz Górski.
– On nie żyje? – dopytywałam.
– Żyje – skwitowała Alicja. – Całkiem nieźle się miewa jak na martwego. Ma na imię Jakub, Jakub Norman.
– Im więcej wiem, tym bardziej zdaje mi się, że nic nie wiem.
– No Olek mów, co widziałeś jako Tymek, że musiałeś umrzeć i kto wypchnął Aleksandra z okna? Ja wiem. – Alicja wbiła w niego spojrzenie.
– Ojciec był narkomanem, hazardzistą, wiecznie miał długi. Matka byłą ślepo w niego wpatrzona. Nie interesowała się nami. Prawie wcale, tam od wielkiego dzwonu. To babcia nas wychowywała, a Matka się puszczała, bo ten gnój ją sprzedawał.
– To rozumiem. Proszę dalszy ciąg – poleciłam.
– W końcu już nie dawała rady. Chodziła do psychologa, czy psychiatry. Mam takie wspomnienie. Duży dom, dużo ludzi, ona szła do psychiatry po leki, a jakiś facet pytał czy jak mu obciągnie więcej niż raz to da te proszki dla wszystkich. Matka powiedziała, że facet jest gejem, że woli męskie tyłki. Ojciec wpadł na genialny pomysł.
– Ja znam zakończenie tej historii – rzekłam. – To akurat wiem.
– Skąd? – zapytał Aleks. W tym momencie usłyszałam jakiś szmer, ale całkowicie się nim nie przejmowałam.
– Czytałam twoje maile. Karolina, pewnie twoja matka, prosiła cię byś wybaczył, być go odwiedził w szpitalu jak będzie na chemii. Ty napisałeś, że nich idzie do piekła za to co zrobił własnemu synowi. Mówiłeś o sobie? – zapytałam z nadzieją na tak, ale z nadzieją na nie.
– Mówił o mnie – zabrzmiał głos identyczny jak głos mojego męża. – Cześć wszystkim. Jestem Jakub Norman.
– Co ty tu robisz? – zapytał Aleks wstając.
– Wybacz, że bez zapowiedzi. Zaproszenia pewnie bym się nie doczekał. Ala mnie prosiła. Jestem twoją ostatnią nadzieją na wolność, prawda?
Olek pokiwał twierdząco głową.
– Nie chciałem cię o nic prosić.
– Dumny po tatusiu, wszystko zdobyć, o nic nie prosić.
Patrzyłam to na jednego, to na drugiego i starałam doszukać się jakiś różnić. Różnił ich tylko kolor włosów. To był szok, było ich dwóch, takich samych.
– Wyjaśnicie mi teraz, który z was zabił mojego ojca? – zapytała Alicja wstając i patrząc to na Olka, to na Jakuba.
– Przecież był chory na raka – stwierdził Aleks.
– Nie był, kłamał, bo znów popadł w długi. Miał znajomości na onkologii. Wyciągał od rodziny kasę na leczenie, a tak naprawdę tylko udawał. A kiedy zmarł jego znajomy się bał, że wyjdzie na jaw jakie przekręty narobili i przez to nie było nawet sekcji, albo była i to przepłacona. Nie pamiętam dokładnie, ale matka mi powiedziała – wyjaśniła Alicja.
– Ja mam nagranie z monitoringu, poduszkę, którą go uduszono już spaliłem. Może obejrzymy wspólnie? – zapytał Jakub.
Olek przyniósł laptopa, włączył i przyglądał się niewyraźnemu obrazowi.
– Niski mężczyzna, drobny – stwierdził mój mąż.
– Albo kobieta – wyjaśniła Alicja.
– I wszyscy jesteście mało spostrzegawczy – odezwał się stojący za mną Jakub. – Moje gratulacje, Amando. – Położył mi dłonie na ramionach.
Olek spojrzał to na niego, to na mnie. Jego wzrok starał się mówić „ja śnię”, a mój „nie zabijaj”.
– Pomściłaś krzywdy, dziewczyno, tylko, że nie swojego męża, a moje – dokończył Kuba.
Rozeszło się pukanie do drzwi. Głośne i intensywne.
– Policja, otwierać! Policja, wiemy, że jesteście w domu.
Rozejrzałam się po salonie, rolety były zasunięte, bo chciałam odrobine cienia, by dzieciaki nie przegrzało, a nie mieliśmy ani klimatyzacji, ani wiatraka.
–  Nie widzieli was – powiedziałam.
– Do pokoju chłopaków – rzucił Olek i wskazał rodzeństwu pomieszczenie, do którego mają się udać. Jakub wziął z sobą laptopa. – A ty zmocz się wodą, szczególnie biust i załóż coś skąpego – polecił mnie, sam zmoczył swoje włosy pod zlewem.
Ubrałam tylko szlafrok, letni, satynowy. Olek był w samych bokserach i rozpiętej koszuli na krótki rękaw. Otworzyliśmy i dwie pary oczu wbiły się w nas.
– Co tak długo? – zapytał jeden.
– Musiałam skończyć – odpowiedziałam z triumfalnym uśmiechem.
– Wpuścicie nas? – dopytywał ten drugi, był młodszy, wyglądał na sympatyczniejszego.
– Oczywiście. – Olek zrobił im miejsce. – W jakiej sprawie panowie przyszli?
– Pobito pana, prawda? Kamery to zarejestrowały, ale pan tego nie zgłosił. Dwoje tych policjantów nie żyje. Jednego nie możemy znaleźć.
Aleks się do nich uśmiechnął. Spojrzał na mnie.
– Pamiętasz, kochanie, wtedy co byłem taki poobijany. Właśnie się okazało, że to za sprawą policji – wydrwił ich i usiadł na kanapie. – Zapraszam. -–Wskazał miejsce funkcjonariuszom.
– Czy wie pan dlaczego policjanci na pana napadli, na dodatek w kominiarkach?
– Mąż nie ma pojęcia – odpowiedziałam.
– Nie wtrącaj się – warknął na mnie. – I nie świeć gołymi udami przed panami. Ubierz się może, co?
– Spokojnie, panie Górski, to kobieta – rzekł ten młodszy. Ja wstałam i poszłam do sypialni. Szybo zarzuciłam na siebie bluzkę na ramiączkach i jakieś dresowe rybaczki. Kiedy zeszła na dół temat trwał.
– Zna pan jakiegoś policjanta? Może pan jakiegoś skorumpował?
– Znam dwóch, ale nie mam potrzeby płacenia policji, chyba że mandatów, za moją żonę. Zawsze źle zaparkuje.
– Nie, ja to zapominam tych… kart takich, tych postojowych – wyznałam.
– Jakich policjantów pan zna?
– Jacek Wielgosz, chodził ze mną do szkoły, pierwszy rok liceum robił, gdy ja ostatni. Potem zrezygnował, ale kontakt utrzymaliśmy. – Aleks odpowiadał panom, ale zajął się przerzucaniem drewna z tarasu do miejsca temu przeznaczonemu przy kominku. – Owczarek Patryk, mieszkał ze mną, wynajmowałem mu pokój.
– Palicie państwo w piecu latem? – dopytywał ten młodszy, jak się potem okazało Kordian.
– To kominek. Ja paliłam, wczoraj, jak moja mama była. Igorek chciał zobaczyć jak to jest – wyjaśniłam, kryjąc Aleksa.
– To po co drewno pan nosi?
– Bo jak przyjdzie jesień, to zmoknie na tarasie i podwórku, poza tym lubię być przygotowany.
– Aha. Wychodził pan z klubu ze striptizem, to słynna agencja, każdy to wie, ale właściciel jest nieuchwytny – tłumaczył ten starszy, miał na imię Mirek.
– Siedział tyle razy, to się nie dziwie – mówił ten drugi. Domyśliłam się, że mówili o Fabianie.
– Jak to wychodziłeś z agencji towarzyskiej!? – warknęłam na Olka, bo puścił do mnie oczko i dał gest znaczący „rób awanturę”. – Ja ci nie wystarczam do cholery! Myślisz, że możesz mnie poniżać w taki sposób, bo co, bo masz wykształcenie i pieniądze…
– Przepraszam, czy mogła by pani… – zaczął Kordian, ale ja krzyczałam dalej.
– Wytłumacz mi to chociaż! – Podeszłam do Olka.
– My chcieliśmy, we pani… – znów mile odezwał się do mnie Kordek.
– Jak mogłeś. – Dałam Aleksowi w twarz, ale zanim zdążyłam uderzyć g po raz drugi to pochwycił mnie za nadgarstki.
– Bo ci przyleje za moment – powiedział wymownie.
Odpuściłam. Usiadłam naprzeciwko policjantów wielce oburzona.
– Bije pan żonę? – zapytał Mirek.
– Nie, ona mnie, a ja jej tylko grożę – odpowiedział Olek z uśmiechem i powrócił do ustawiania porąbanych pieńków.
Mirek odebrał telefon, a Kordian patrzył to na mnie to na mojego męża. Jego chyba nie lubił, a mnie zdawał się pożerać wzrokiem.
– Buty Kappa, rozmiar czterdzieści trzy. Ma pan takie? – zapytał Mirek po zakończeniu rozmowy.
– Mój mąż i Kappa. Za słaba firma, nie zniżyłby się do takiego poziomu. Wyobrażają sobie państwo, że ostatnio kupił włoskie, skórzane, za prawie dwa tysiące, a mnie żałował trzy stówki na Lasockiego?
– Kupuje pan buty za dwa tysiące? – zdziwił się Kordian.
– Tak, jedne na kilka sezonów, do garniturów. Żona za to na każdy sezon musi mieć sześć-dziesięć par.
– Stać pana na to? – zdziwił się Mirek.
– Mało sypiam, mam firmę, starcza. Wszystko zdobyłem pracą własnych rąk i intelektu, tak więc proszę mnie nie wyliczać teraz z każdej wydanej złotówki, bo wiem co to znaczy nie mieć na chleb. Jeśli już państwo skończyli, to prosiłbym o opuszczenie mojego domu. – Aleks zaczynał się robić nieuprzejmy.
– Za moment, a co pan robi nocami, gdy pan nie śpi? – dopytywał ten staruch.
– Tylko dwie rzeczy. Albo mam dyżur w szpitalu, albo uprawiam seks z żoną. Chociaż po waszej wizycie to już mi chyba tylko dyżury zostaną – odpowiedział i spojrzał na mnie wymownie.
– A żebyś wiedział. Aby mój mąż się szlajał po burdelach, co za wstyd – histeryzowałam.
– Droga pani, postaramy się by nikt się o tym nie dowiedział – zapewniał Kordian. Widać było, że ten facet się nade mną lituje i współczuje mi małżeństwa z Górskim.
– Nie zgłosił pan pobicia, ale potem pan wyjechał, bo nie było pana w mieście. Tak wynika z naszych informacji.
– Byłem z żoną w domku kolegi. Chciałem odpocząć.
– W jakim domku? W tym czasie zabito dwóch funkcjonariuszy, więc chcielibyśmy…
– Był ze mną – potwierdziłam.
– Pokaże nam pan gdzie ten domek, wpuści do niego? – dopytywał Mirek.
– Nie, bo dziś mam już zajęty dzień. Muszę przerzucić to drewno, resztę schować do szopy. Potem pojechać do znajomych, jestem już umówiony. Następnie klinika i dyżur. Wpadłem do domu tylko na obiad i pracę.
– I seks – dokończył Kordian.
– Tak, i na seks. Wziąłem za żonę młodą dupę nie po to by była księżniczką w twierdzy. Coś mi się należy za to wszystko. – Olek udawał chama i materialistę i bardzo dobrze mu to wychodziło. Normalnie byłam z niego dumna.
– To skoro pan nie ma czasu, to może żona… – zaczął Kordian, ale Aleks ostro wszedł mu w słowo, stając naprzeciw niego.
– Czy pan upadł na łeb wysiadając z radiowozu policyjnego? Mnie napadają pracownicy policji, mający chronić obywateli, a pan chce bym ja z wami żonę puścił, po jaki chuj? Po to byście mi ją zmolestowali czy zgwałcili? Bo ja w tej chwili po policji, to już się wszystkiego spodziewam. – Aleks był wzburzony. – Jutro o ósmej rano kończę dyżur. Podjedzcie po mnie pod szpital, wstąpimy do Krystka po klucze i wam pokaże ten domek. Tylko potem odstawcie mnie pod szpital, nie będę tułał się pół miasta w taki upał.
– Dobrze panie Górski – przytaknął Mirek.
– Do zobaczenia – rzucił Kordian bardziej do mnie niż do Olka.
– Odprowadź panów do drzwi – warknął Aleks do mnie.
Zrobiłam jak kazał. Pożegnałam się z nimi, a przy wymienianiu uścisku dłoni z Kordianem kiedy Mirek nie widział on dał mi wizytówkę. Pośpiesznie schowałam ją do tylnej kieszeni. Puścił mi oczko, to się uśmiechnęłam. Zamknęłam za nimi drzwi. Aleks opadł na kanapę.
– Dobry teatrzyk, pani Amando Górska – pochwalił mnie. Uśmiechnęłam się i usiadłam przy nim. Pocałował mnie w policzek, potem odnalazł moje ucho i wyszeptał: – Zabiłaś mojego ojca?
Nie odpowiedziałam, ale pokiwałam twierdząco głową.
– No to będziemy musieli wszyscy współpracować – stwierdził Olek.
– Zgoda – powiedział Jakub w przedpokoju. – No co się ta patrzysz? Pomściła moje dzieciństwo, jestem jej to winien.
– Nie jesteś mi nic winien – powiedziałam do mężczyzny. Był identyczny jak Olek, ale wydawał się być zupełnie inny.
– Nie decyduj za mnie – warknął. No w tym to był do Aleksa akurat bardzo podobny.
– Musicie zamienić się miejscami – stwierdziła Alicja.
– Ja muszę być w nocy na dyżurze, jak chcesz więc tego dokonać?
– Przefarbujemy pierw Jakuba. Ciebie możemy dopiero po dyżurze. Zamienicie się w szpitalu, gdy już będziesz kończył. To jedyna opcja.
– Wszystko przez ten cholerny tatuaż – warknął Olek.
– Jaki tatuaż? – zapytałam.

Aleks nie odpowiedział. Zdjął z lewego nadgarstka zegarek, a moim oczom ukazał się symbol BDSM – triskelion. Miał bardzo stare wykonanie, wręcz okropne. Te nierówności, niedociągnięcia, krzywe kontury. Z pewnością tatuatorem był amator.
– A dlaczego ty go nie usunąłeś wcześniej? – zapytała Alicja.
– Byłem za leniwy. Przekładałem to w czasie z dnia na dzień, w końcu nadarzyła się okazja, gdy znowu się przydał – odpowiedział Olek.

15 komentarzy:

  1. Masakra.. Nie wiem co myśleć już:)
    Robi sie ciekawie jak w jakimś kryminale :)
    Ania :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak zgadzam się robi się coraz ciekawiej :) W życiu bym nie pomyślała,że Amanda będzie w stanie kogoś zabić i,że będzie to akurat ojciec Olka ale genialną scenkę odegrali przed policją.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bo to się chyba zaczyna kdryminał:) nigdy bym się nie spodziewała,że Amanda zrobi cos takiego. Fajna ta ich gra aktorska przy policji:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale się porobiło. Nie spodziewałam się, że to Amanda zabiła. A tekst z policją genialny!

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja to już się nie mogę doczekać tych części o bliźniakach jak będą. Tych takich rodzinnych. Chociaż kryminał też jest fajny. Mam nadzieję, że się wszystko rozwiąże, nikt nie pójdzie siedzieć, w szczególności Amanda, bo ją uwielbiam, choć czasami mnie wkurza. Ta dziewczyna co część mnie zaskakuje. Ale oczywiście znów musiało być po jej i znów Olkiem dyryguje.

    OliVia.

    OdpowiedzUsuń
  6. Myslałam ze Magda zabiła ich ojca.. w końcu powiedziała Jakubowi ze pewnie już jest w piekle.. ale Amanda? nie wiedziałam ze jest do tego zdolna.. ani też do tego zeby trzymać w tajemnicy to ze sprawdzała Olka....
    Te części tak wciągają że chciałabym już następną :)

    I tak szczerze mówiąć myślałam ze Amanda w inny sposób sie dowie o tym wszystkim.. i nie tak wszystko na raz:)

    A.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Magda się po prostu dowiedziała, że nie żyje. Ich dzieli bardzo dużo kilometrów, ale to się wyjaśni potem :)

      Usuń
  7. Amanda potrafi zaskakiwać , ale ze potrafi zabić? Teraz to nie mogę doczekać się dalszej części . Jednak Amanda w odgrywaniu teatrzyków jest mistrzynią, chociaż Aleks tez byli świetny. Juz czekam na następną część. Maggie

    OdpowiedzUsuń
  8. Fakt Amanda potrafi dążyć do celu "po trupach" ale żeby zabić. Zdziwiło mnie to bardzo. Podobał mi się ten ten "teatrzyk" jaki rozegrali. Normalnie kryminał ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Amanda była ostatnia osobą którą oskarżyłabym o morderstwo...
    Albo i nie.. właściwie po niej można sie było spodziewac wszystkiego...

    OdpowiedzUsuń
  10. Dopiero zaczęłam przygodę z tą lekturą, bardzo fajnie się czyta jest wciągająca, ale szczerze się pogubiłam. może przez godzinę o której to czytam ale jest tak wciągające że nie da się oderwać, a może dlatego że muszę to przetrawić.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ale jaja...nie spodziewałam się tego po Amandzie -Marta

    OdpowiedzUsuń
  12. Strasznie poplątana część. Naprawdę można się pogubić strasznie ciekawe dużo się wyjaśniło, ale i dużo nowych pytań się pojawiło :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie przypuszczałam, że Amanda jest zdolna do popełnienia morderstwa, ale najwidoczniej z miłości niektórzy są do tego zdolni. Po za tym szpiegował trochę Olka, przeczytała jego maile od matki i uznała, że ojciec go skrzywdził i wymierzyła sprawiedliwość.
    Jakub chce pomóc bratu, nie dlatego, że czuje z nim jakąś więź, on po prostu chce spłacić dług wobec Amandy, która nieświadomie pomściła jego krzywdy. Dlatego zgadza się na plan Ali z zamianą, by uchronić Olka przed więzieniem.

    OdpowiedzUsuń