sobota, 18 stycznia 2014

Część 247 - Gniew (część czwarta)





Amanda (Magdalena)

Wstałam bez budzika, zegarek na ścianie wskazywał, że jest szósta. Byłam zdziwiona, że żaden z maluchów nie obudził mnie płaczem. I nagle o obecności mojej matki przypomniała mi ona sama. Ledwie usiadłam na rozłożonej kanapie, a ona usiadła na jej brzegu, podała mi kubek w dłonie.
– Co to? – zapytałam.
– Kawa, postawi cię na nogi.
Miałam jej odpyskować. Słowa, że sama umiem sobie zrobić kawę i że sama siebie umiem postawić na nogi były już na końcu mojego języka, ale zagryzłam zęby i powiedziałam tylko:
– Dzięki.
– Okropnie wyglądasz. Masz popuchnięte oczy. – Ta to zawsze wiedziała jak mnie podnieść na duchu.
– Ogarnę się i minie.
– W to nie wątpię. Robię właśnie śniadanie dla wszystkich. Pomożesz?
– Jesteś w stanie usiąść z Olkiem przy jednym stole? – Byłam naprawdę zszokowana.
– Jeśli ty jesteś w stanie usiąść z nim przy jednym stole to i ja. To twój mąż, twój wybór. Ja mogę się jedynie zapytać jak często się kłócicie w taki sposób? – Wbiła we mnie spojrzenie. Czyli jedna zadała pytanie.
– Rzadko. A propos Olka, gdzie on jest, na górze? – starałam się zmienić temat.
– W piwnicy, wstał chyba jeszcze przede mną. Minęliśmy się w kuchni. Pierwszy raz widziałam go bez koszulki. – Uśmiechnęła się.
– Wiem, że imponujący widok.
Usiłowałam się podnieść. Przypadkowo napięłam mięśnie, które na dodatek zetknęły się z twardym elementem kanapy. Poczułam chwilowi ból, zacisnęłam zęby i stanęłam na nogi. Poszłam do łazienki się umalować, kosmetyczkę znalazłam w walizce, którą wczoraj przytargał Olek i postawił w przedpokoju. Postanowiłam jednak zostać w satynowym szlafroku, jakoś tak letnio i wygodnie się w nim czułam.
– Będziesz go unikać? – zapytała się moja matka kiedy zabrałam się za krojenie pomidora.
– A wyglądam jakbym go unikała? Po prostu nie przecinam mu drogi, ale to nie znaczy, że unikam – odburknęłam.
– No to widać.
– Co widać? – O mało się nie skaleczyłam, już mnie wkurzała jej obecność.
– Że nie wybiegasz mu na przywitanie z samego rana.
– Może jeszcze dawaj mi rady, że twoim zdaniem powinnam?
– Moje rady by ci się nie spodobały, z resztą nie wiem czy by ci wyszły na dobre. Radziłabym ci się rozwieść, ale z drugiej strony nie lubię patrzeć na twoje porażki.
– Sugerujesz, że moje życie bez Aleksa było porażką? – zapytałam z niedowierzaniem i wzięłam tym razem ogórka do pokrojenia.
– Nie zaprzeczaj faktom, że był to jeden wielki melanż.
– Melanż. Zawsze używałaś modnych słów i zwrotów. Widocznie melanż mam w genach i to z obydwu stron.
– Wyrządziłam ci wiele krzywd, wiem o tym, nie musisz mi o tym przypominać na każdym kroku. Sama o tym pamiętam.
– O kilka lat za późno. Na przyjaźń między matką i córką już nie licz, nie nawiążemy jej. Został ci jeszcze zięć, chyba jesteście blisko ze sobą, ostatnimi czasy.
– Jesteś zazdrosna?
– Nie, nie jestem. Mam cię za sukę, ale nie aż za taką. – Oddaliłam się i wzięłam Patryka na ręce. Wsadziłam do kojca. To było lepsze niż pozwolenie mu na zabawę wieżą. – Poza tym ufam mężowi – dodałam powracając do krojenia.
– Przez ciebie zaraz będzie płakał.
– Kto? Aleks?
– Patryk, on nie lubi być w zamknięciu.
– A ja nie lubię wydawać pieniędzy na nowy sprzęt, kiedy stary działa, dopóki ktoś nie bawi się przyciskami – odparłam.
– Amanda, nie przesadzaj, stać was na nowy jak zepsuje. On ma tylko jedno dzieciństwo.
– Nie dawaj mi rad wychowawczych.
– Jak sobie życzysz, ale zobaczysz, że będzie płakał i potem trzeba będzie go uspokajać. Już się złości.
– To się pozłości, powyje i mu przejdzie – powiedziałam wkurzona i zajęłam się noszeniem wędlin, serów i warzyw na talerzach, do stołu.
– Ty w ogóle masz serce do tych dzieci? – zapytała z wyrzutem.
– Nie. Kocham ich, ale wolę się kierować rozumem. Rozsądek przede wszystkim. Widzę, że siedzi pośród zabawek, nie uderzył się, jest mu wygodnie, ciepło, jest czysty, czego mu brak?
– Może uczuć.
– Olek ma do nich uczuć za nas dwoje. Mnie starczy rozsądek. Nie wtrącaj się do tego.
– Skąd u ciebie tyle… nie wiem nawet jak to nazwać. Skąd u ciebie takie podejście, w ogóle?
– Może nie chcę popełniać rodzicielskich błędów moich rodziców.
Patryk zaczynał kwilić. Obiecałam sobie, że nie wezmę go na ręce i jej też na to nie pozwolę, choćby mały się nawet zanosił. Wtedy pojawił się Olek.
– Cześć – rzucił całkowicie zwyczajnie. Stał za mną, ale się nie odwróciłam. Nagle poczułam coś dziwnego. Znaczy Aleks zachował się całkiem zwyczajnie, ale nie spodziewałam się muśnięcia jego warg w moją skroń. – Ducha zobaczyłaś? – zapytał się widząc moją minę.
– Nie – odparowałam szybko. Wolałam powrócić do rozkładania talerzy i innych zajęć tego typu. Chciałam unikać jego spojrzeń.
– Cześć berbeć – powiedział do Patryka i podał mu wszystkie zabawki, które malec wyrzucił. Poczochrał go po głowie. – Pójdę pod prysznic. Moja herbata? – zapytał podchodząc do blatu i chwytając za jedno ucho.
– To akurat kawa, moja – odpowiedziałam.
– Twoja herbata jest w żółtym – powiedziała moja matka.
– Chyba nie macie nic przeciwko bym się z którąś zamienił, prawda?
– Ty prawie nie pijasz kawy, przynajmniej nie rano – odpowiedziałam.
– A co ci szkodzi jak się zamienimy. Trutki mi dosypałyście, czy co? – Wzruszył jednym ramieniem i zrobił minę uroczego i dociekliwego chłopca.
– Pij co chcesz. Kanapkami też się będziesz zamieniał? – dopytywałam.
– Nie, będę dawał ci każdą do spróbowania, jak po pięciu minutach nie padniesz trupem, to sam się zabiorę do jedzenia.
– Trucizna działa w pięć minut? – zapytała moja matka Aleksa.
– Biorąc pod uwagę twój wczorajszy przytyk na temat różnicy masowej, myślę, że wzięłabyś to też pod uwagę podczas próby otrucia mnie. Więc to co mnie by godzinę męczyło, sprawiłoby, że Amanda w pięć minut by padła.
– Jaki przytyk? – postanowiłam zapytać bo nie wiedziałam o czym tych dwoje rozmawia. A oni patrzyli na siebie intensywnie, trochę z niedowierzaniem, a może niewerbalnym wyzwaniem.
– Nie otrułabym cię, bo poszłabym siedzieć jak za człowieka.
– Jakby nie patrzeć jestem ludziem. Pójdę już pod ten prysznic. – Aleks się uśmiechnął.
– Jaki przytyk? – zapytałam się mojej matki.
– A już nie pamiętam. Coś tam mu powiedziałam i widocznie wziął sobie do serca – wymigała się. Czułam, że kłamie, ale olałam tą sprawę i nie drążyłam tematu, bo nie wydał mi się ciekawy.
Śniadanie właściwie było już gotowe. Dopiero wtedy postanowiłam się ubrać. Udałam się w tym celu do niegdyś naszej garderoby, w końcu było tam jeszcze trochę moich rzeczy. Na środku pokoju stał Aleks, praktycznie nagi, bo w samej koszulce na grubych ramiączkach, chyba popielatej.
– Przepraszam, myślałam, że... – sama nie wiedziałam co mam powiedzieć dalej. Zamilkłam.
– Nie szkodzi. – Uśmiechnął się i bez żadnego skrępowania założył slipy, a następnie czarne spodenki, takie za kolana, z dużą ilością kieszeni po bokach.
Weszłam do garderoby, poszukiwałam mojego ulubionego stanika. W końcu wpadł w moje ręce, ale jak zwykle miałam problem z zapięciem tego cholerstwa bo to zapięcie było takie inne.
– Olek, mógłbyś, bo… nie mogę zapiąć! – krzyknęłam nawołująco.
– Oczywiście. – W sekundę znalazł się przy mnie i zapiął. Następnie położył swoją dużą prawą dłoń na mojej lewej piersi.
– Co ty robisz? – zapytałam zaskoczona.
– Tęskniłem za żoną – wyszeptał do mojego ucha.
Nagle dotyk zniknął, zaczęło mi go brakować. To nie było miłe, że zabrał swoją rękę tak bez uprzedzenia. Szlafrok wciąż miałam zawiązany, luźno trzymał się na biodrach, czekałam tylko aż spadnie, ale za cholerę nie chciał tak sam z siebie. Olek chwycił mnie za ramiona, niezwykle delikatnie i obrócił do siebie. Jego szmaragdowe oczy spojrzały w moje, odskoczyłam wzrokiem w bok, głową z resztą też. Pochwycił moją brodę w dwa palce.
– Co się dzieje?
– Nic. Ubiorę się do końca, jeśli pozwolisz. – Puścił moją brodę.
– Miałaś być grzeczna, ale nie aż taka. Aż tak usłużna postawa do ciebie nie pasuje, ni ociupeńkę. A teraz powiedz mi co się dzieje. Nie przeszkadza ci, że cię dotykam, ale nie patrzysz na mnie, dlaczego?
– Bo pamiętam wczoraj – odburknęłam i założyłam majtki do kompletu od stanika, następnie szybko wciągnęłam na siebie luźną bluzkę z dużym dekoltem. Cały czas czułam Olka obecność za moimi plecami.
– Nie wątpię, że pamiętasz. Liczę nawet na to, że nie zapomnisz. Amanda, odwróć no się na moment. – Był coraz bliżej, czułam to. Nie odwróciłam się, zaciągnęłam dżinsy i uznałam, że schudłam, bo jakoś tak mi opadały za nisko na biodra. Zdziwiłam się, że i Aleks to zauważył.
– Proszę – powiedział i podał mi pasek, jedyny jaki miałam. Wciągnęłam go niespiesznie do szlufek i zapięłam. – Czy teraz już możesz na momencik na mnie spojrzeć? – zapytał, ale nie było w jego głosie ni cienia zniecierpliwienia.
Odwróciłam się i spojrzałam. Przemogłam się by tego dokonać. Olek miał łagodne spojrzenie, zupełnie inne niż wczoraj. Lekko się przychylił, nawet lekko uśmiechnął i przymrużył nieco oczy.
– Jesteś najważniejszą kobietą w moim życiu. Kocham cię i myślę, że to jest niezmienne i niezależne od tego co się stanie. I zdaje sobie sprawę, że cię teraz dezorientuje, zwłaszcza po wczoraj, ale co to da? Co przyniosłoby ze sobą to, że bym był dla ciebie oschły? Dałoby to coś? Jest sens bym się wściekał i był nieuprzejmy aż do końca, aż do środy? – zadał wiele pytań, a mnie na słowo „środa” jakoś zaschło w gardle. – Bo oczywiście mogę przybrać pozę jeśli tak będzie ci łatwiej. Mogę być oschły i zimny całe dnie, nie tylko te kilkanaście minut podczas dawania ci reprymendy, ale czy tak będzie lepiej?
– Repry… co? – zapytałam z nadzieją, że się przesłyszałam.
– Reprymendy, jak nie wiesz co to…
– Wiem, co to, ale dlaczego użyłeś tego określenia w zestawieniu ze słowem „ci”, które bez wątpienia określało mnie? – zapytałam ze złością.
– Myślę, że dobrze wiesz dlaczego. – Skierował się do wyjścia z garderoby i nagle odwrócił w moją stronę. – Przerwałaś mi – stwierdził po fakcie.
Odruchowo zrobiłam dwa kroki do tyłu i poczułam jak łzy napływają mi do oczu. Pokiwałam głową na boki.
– Aleks, proszę… – czułam, że chwytam się ostatniej deski ratunku.
– Bez obaw. Nie mam w planach wymierzyć ci nawet klapsa.
Spojrzałam na niego zszokowana, nie wierzyłam by odpuścił i to tak po prostu.
– Przerwałaś mi, to fakt, ale w zwyczajnej, codziennej rozmowie. Ja nie chcę cię, Amanda, wytresować, zrozum. Co najwyżej nieco wychować, bo twoi rodzice to zaniedbali, ale nie musisz się mnie przez to obawiać na każdym kroku. – Uśmiechnął się. Nieco mnie uspokoił. Wiedziałam przynajmniej, że nie zamienił się nagle w jakiegoś sierżanta czy klawisza. – Pod czas tych poważnych rozmów, tych reprymend… – znów się uśmiechnął, czyli widocznie jemu spodobało się to słowo i jego wydźwięk. Mnie natomiast ani trochę to słowo się nie podobało. – nie przerywaj mi pod żadnym pozorem. Ja dam ci czas na mówienie, tak zwaną twoją kolej. Bez obaw, wysłucham cię – dokończył i poszedł.
– Boże, za kogo ja wyszłam? – zapytałam się samą siebie w myślach.
Kilka minut później siedzieliśmy wszyscy przy śniadaniu – ja, mój mąż, nasze dzieci i moja matka. Rozmawialiśmy całkiem normalnie, co było aż nienormalne biorąc pod uwagę sytuacje wczorajszego wieczoru. Aleks oczywiście nie mógł się powstrzymać u rzucił przytyk w moją stronę brzmiący:
– Nie biegnij tam, Patryczku bo się potkniesz i wywrócisz. Twoja mamusia zapomniała, że w domu nie mamy służby, albo że nasz domek to nie melina i nie pomyślała by samemu ogarnąć kanapę i doprowadzić salon do wyglądu salonu, a nie sypialni…
– Możesz już przestać? – zapytałam.
– Mogę, a możesz na przyszłość ścielić po sobie spanie? – zapytał i ugryzł kanapkę z serem i majonezem. Olek niemal wszystko jadł z majonezem, prawie nigdy z ketchupem.
– Mogę, ale nie śpię już w salonie. Już wolę w twoim gabinecie, tam jest wygodniejsza kanapa.
– Dobrze, zatem śpi w gabinecie, ale tam też trzeba ścielić i złożyć – wyjaśnił. Byłam w szoku. Całował mnie, dotykał, a nie kazał mi wrócić do sypialni? Na jak długo? Postanowiłam go o to zapytać, ale nie przy mojej matce.
– Miałeś iść na szóstą do pracy – przypomniałam.
– Wziąłem jutro za Marcina, on wziął dzisiaj. Pójdę z chłopakami na spacer – powiedział wesoło i wziął Kamila pod ramionkami, usadził na swoich kolanach. Potem wstał cały czas mając go na rękach i poszedł do pokoju dzieciaków. – Założymy, chłopie, jakieś buty – powiedział na malca.
– Wolałabyś by szedł do pracy, prawda? – zapytała moja matka.
– Tak, bo wtedy wróciłby wieczorem. Spałabym już – odpowiedziałam i nagle przyszło mi coś do głowy. – Nie zamknęłaś drzwi, prawda?
– Co proszę? – udawała, że nie wie o czym mówię.
– Drzwi od gabinetu. Nie zamykałaś ich, ani gdy kazał, ani potem, zgadza się?
– Zamknęłam. Zamknęłam je trzy razy i trzy razy uchyliłam tak po cichu – odpowiedziała.
– Wszystko słyszałaś?
– Mniej więcej. Będę już leciała do domu, chyba, że wolisz…
– Twoja obecność i tak go nie powstrzyma, więc co za różnica – odpowiedziałam i znów tego dnia poczułam jak łzy napływają mi do oczu.
– A co mam zrobić? Od wezwania policji skutecznie mnie odwiodłaś ty sama. Co innego mogę? Wybacz, kocham cię, ale nie trzasnę go, bo po pierwsze jest tym typem który nie zważy uwagi na to, że uderzyła go kobieta i odda, a po drugie jest ode mnie silniejszy więc miałby spore szanse na wygranie tego starcia. Masz jakiś trzeci pomysł? Trzecią opcje?
– Nie – przyznałam. Nie patrzyłam na nią. Bawiłam się kanapką na talerzu, a ona ubierała do wyjścia.
– No więc sama widzisz. Sytuacja bez wyjścia. Do zobaczenia, pożegnaj męża ode mnie – powiedziała i otworzyła drzwi. Nie zdążyła jednak przejść próg, a ją zatrzymałam.
– Zaczekaj – rzuciłam wstając. – Mogłabyś to ty zabrać chłopców na spacer? Masz jeszcze te godzinkę, może półtora?
– Mam, ale… – zamknęła drzwi i patrzyła na mnie. Teraz już stałam przed nią.
– Ale chcę być z nim sama. Co się tak patrzysz? Podsłuchiwałaś to wiesz dlaczego. Chcę mieć to po prostu szybciej za sobą.
– Skoro tak, to nie ma problemu.
Wtedy pojawił się Olek z bliźniakami. Patryka miał na rękach, Kamil już siedział we wózku.
– Idziemy na ten plac zabaw do lasku – oznajmił.
– Ja z nimi pójdę – zadeklarowała się moja matka i przejęła już Patryka na swoje ręce.
– Ale…
– Olek – zaczęłam niepewnie. – Nie odkładajmy tego – przemogłam się w końcu by to powiedzieć. – Mama z nimi pójdzie, a my porozmawiamy.
– Skoro tego właśnie chcesz – ustąpił. – Klara, zaczekaj. Pomogę ci znieść wózek. – Jak zadeklarował tak zrobił.
W końcu stanął w progu przedpokoju, zamknął za sobą drzwi i patrzył się na mnie jakoś tak dziwnie, jakby sam nie wierzył.
– Pościel to łóżko w końcu, a ja posprzątam po śniadaniu.
– Nie możemy od razu?
– To zajmie nam z piętnaście minut, to sprzątanie, a nie lubię bałaganu. Potem możesz nie mieć ochoty na sprzątanie – wyjaśnił.
– Ochoty czy siły? – dopytywałam. Wyczekiwałam odpowiedzi jakbym siedziała na szpilkach, była dla mnie niezwykle ważna.
– Siły i ochoty i będziesz miała też nico inne zajęcie.
– Jakie.
– Zobaczysz, a teraz koniec dyskusji i do roboty. – Pierwszy się ruszył z miejsca i zaczął sprzątać ze stołu.

W głowie miałam chaos, nie wiedziałam co mam myśleć, bo nie wiedziałam tak naprawdę co mnie czeka i co Olek chciał powiedzieć przez te kilka słów. Po czym mogę nie mieć ochoty na sprzątanie, nie mieć też siły i mieć inne zajęcie? W kółko sama sobie zadawałam to pytanie i na myśl przychodził mi tylko seks, ale byłam pewna, że nie chodziło mu o seks. Pozostało więc czekać.

Ktoś pytał ile będzie część GNIEWU, myślę, że siedem, bo nie ma sensu tego bardziej dzielić, tak mi się wydaje. Po prostu nie chcieliśmy od razu wrzucać 150 stron treści jako jeden rozdział, a zmienić tytułu też nie możemy bo to pasuje akurat do tego. LENISTWO też jest takie dłuższe, a reszta to już wyjście na prostą :)

12 komentarzy:

  1. Olek zaczął okazywać Amandzie cieplejsze uczucia. Myślę, że to dobrze - po ostatniej rozmowie i postanowieniach Olka przyda jej się to. Ciekawa jestem co dla niej wymyślił.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A Klary postawa cię nie razi? Zostawiła własną córkę w rękach Aleksa, który ma zamiar ją bić przez tydzień co rano... czy tak postępuje kochająca matka?

      Usuń
  2. Ja tak sobie myśle,że z tą Olka postawą to tak pół na pół. Z jednej strony dobrze,że nie jest cały czas taki oschły,a z drugiej to on jej ciągla miesza w głowie,ja się jej nie dziwie,że ona ma mętlik w głowie. Klara mysle,że dobrze się zachowuje,zostawiając wszystko w.rękach Amandy,chciała wezwać policje,Amanda sama powiedziała,by tego nie robiła ,ona też miała okazję na własne oczy sie przekonać,że on Amandy nie katuję. A tak ponadto to jej się może wydawać,że on ma trochę racji w swoim zachowaniu ,wie jaka jest i była Amanda

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Magda mi się kazała zapytać a jaka jest i była Amanda i co wy wszyscy jej do zarzucenia macie? (to było z nutką humoru, nie złości).

      Bicie, trzymanie na siłę podczas tego bicia, to nie jest twoim zdaniem katowanie?

      I ja się tak zastanawiam, czy Klara jest spokojniejsza przez fakt, że widziała jak jej zięć traktuje jej córkę, bardzo mnie to teraz zaczęło zastanawiać :) - Ty byś się uspokoiła gdybyś takie coś jako matka widziała na własne oczy?

      Usuń
    2. Hahaha :-)) jaka była i jaka jest ? Strasznie rozpsieszczona,samolubna( ale i tak ma w sobie cos ,że ją lubię) :-) no napewno jego zachowanie nie należy.do. najprzyjemniejszych ale to jeszcze nie katowanie,to jsk by dziecko dostało kilka klapsów na tyłek to katowanie? :-) a jeśli chodzi o Klarę to może nie patrzy spokojnie,ale przyznaje racje,bo tak jak już zostało napisane to sama go.wczesniej namawiała do takich metod i w dodatku już raz wyszła,mimo,że wtedy Amanda ją prosiła by nie wychodziła. I też powiedzisła rano,że jak by odeszła od Olka mimo wszystko.to by odniosła porażkę,czyli.chyba popiera trochę te jego metody,a może nie do końca popiera,ale widzi,że one przynoszą jakieś efekty?

      Usuń
    3. Według dzisiejszego prawa klapsy na tyłek wymierzone dziecku to przemoc.

      A ty widzisz efekty Aleksandrowych metod?

      Usuń
  3. A czy można ją określić jako kochającą matkę?
    Czy mnie nie razi... Na pewno dziwi. Z jednej strony chciałaby coś zrobić, zapobiec temu z drugiej jednak sama bardzo niedawno prosiła go pomoc mając na uwadze jego metody - chodzi mi o to kiedy Amanda tak balowala po tym jak wróciła do starego mieszkania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Klara kocha swoje dzieci, ja w to nigdy nie wątpiłem. Piła, tak naprawdę stoczyła się kiedy wyprowadziła się od Amandy ojca, przy Bartoszu stanęła na nogi i znów się stoczyła gdy go zamknęli, ale dbała o dzieci kiedy nie myślał za nią alkohol (części gdy maluje z dziećmi korytarz, gdy Olek i Amanda idą zajmować się dzieciakami, części z Amandy dzieciństwa). Ja myślę, że ona naprawdę kocha swoje dzieci, okazuje tą miłość, tylko w życiu nie miała różowo.

      Ja sam uważam, że Klary położenie w obecnej sytuacji jest trudne. Stara się naprawić błędy, albo przynajmniej nie chce by Amanda popełniła jej błędy. No i właśnie z jednej strony jest ta chęć by córka miała godne życie, pełną rodzinę, dobry poziom tego życia, skończyła studia, nie stoczyła się i jak się okazuje z drugiej strony patrząc to Amanda ma to wszystko przy Aleksie, który nie ma zahamowań przed tym by żonę zlać. Moim zdaniem to jak wybór między złym a gorszym.

      Więc dziwi, że ona nic nie robi, że wychodzi, ale tak naprawdę to co ona może zrobić? Nasłać na niego zbirów? Sama go spoliczkować? Powiedzieć mu coś... tylko co?

      Usuń
    2. No właśnie niewiele może zrobić. W zasadzie nic skoro Amanda nawet nie chce żeby Klara coś robiła.

      Niestety dziś się za bardzo nie nadaje do pisanie, a już na pewnonie do pisania dłuższych komentarzy więc na tamten post z pytaniami odpowiem kiedy indziej - gorączka daje się we znaki :-(

      Usuń
    3. Nie gniewamy się :) Masz czas, nie zamierzamy nic usuwać :)

      Usuń
  4. Klara w tej sytuacji nie wiele może zrobić chciała wezwać policję z braku innego pomysłu ale Amanda jej zabroniła więc w tej sytuacji nie wiele może.Aleksa zachowanie nie jest takie najgorsze tylko on ją cały czas dezorientuję, caluję,mówi,że tęsknił itd. ale Amanda śpi na kanapie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z Tobą, Klara nie ma pola do popisu, do obrony córki, bo Amanda sama jej to prawo odebrała, zabraniając dzwonić na policję. A to, Aleks wysyła Amandzie sprzeczne sygnały wynika z tego, że z jednej strony on ją kocha, tęskni za nią za jej bliskością, a z drugiej strony nie widzi innej możliwości jak tylko to, żeby był konsekwentny, bo inaczej im się nie uda.

      Usuń