Amanda (Magdalena)
Wstałam bez budzika, zegarek na
ścianie wskazywał, że jest szósta. Byłam zdziwiona, że żaden z maluchów nie
obudził mnie płaczem. I nagle o obecności mojej matki przypomniała mi ona sama.
Ledwie usiadłam na rozłożonej kanapie, a ona usiadła na jej brzegu, podała mi
kubek w dłonie.
– Co to? – zapytałam.
– Kawa, postawi cię na nogi.
Miałam jej odpyskować. Słowa, że
sama umiem sobie zrobić kawę i że sama siebie umiem postawić na nogi były już
na końcu mojego języka, ale zagryzłam zęby i powiedziałam tylko:
– Dzięki.
– Okropnie wyglądasz. Masz
popuchnięte oczy. – Ta to zawsze wiedziała jak mnie podnieść na duchu.
– Ogarnę się i minie.
– W to nie wątpię. Robię właśnie
śniadanie dla wszystkich. Pomożesz?
– Jesteś w stanie usiąść z
Olkiem przy jednym stole? – Byłam naprawdę zszokowana.
– Jeśli ty jesteś w stanie
usiąść z nim przy jednym stole to i ja. To twój mąż, twój wybór. Ja mogę się
jedynie zapytać jak często się kłócicie w taki sposób? – Wbiła we mnie
spojrzenie. Czyli jedna zadała pytanie.
– Rzadko. A propos Olka, gdzie
on jest, na górze? – starałam się zmienić temat.
– W piwnicy, wstał chyba jeszcze
przede mną. Minęliśmy się w kuchni. Pierwszy raz widziałam go bez koszulki. –
Uśmiechnęła się.
– Wiem, że imponujący widok.
Usiłowałam się podnieść.
Przypadkowo napięłam mięśnie, które na dodatek zetknęły się z twardym elementem
kanapy. Poczułam chwilowi ból, zacisnęłam zęby i stanęłam na nogi. Poszłam do
łazienki się umalować, kosmetyczkę znalazłam w walizce, którą wczoraj
przytargał Olek i postawił w przedpokoju. Postanowiłam jednak zostać w
satynowym szlafroku, jakoś tak letnio i wygodnie się w nim czułam.
– Będziesz go unikać? – zapytała
się moja matka kiedy zabrałam się za krojenie pomidora.
– A wyglądam jakbym go unikała?
Po prostu nie przecinam mu drogi, ale to nie znaczy, że unikam – odburknęłam.
– No to widać.
– Co widać? – O mało się nie
skaleczyłam, już mnie wkurzała jej obecność.
– Że nie wybiegasz mu na
przywitanie z samego rana.
– Może jeszcze dawaj mi rady, że
twoim zdaniem powinnam?
– Moje rady by ci się nie
spodobały, z resztą nie wiem czy by ci wyszły na dobre. Radziłabym ci się
rozwieść, ale z drugiej strony nie lubię patrzeć na twoje porażki.
– Sugerujesz, że moje życie bez
Aleksa było porażką? – zapytałam z niedowierzaniem i wzięłam tym razem ogórka
do pokrojenia.
– Nie zaprzeczaj faktom, że był
to jeden wielki melanż.
– Melanż. Zawsze używałaś
modnych słów i zwrotów. Widocznie melanż mam w genach i to z obydwu stron.
– Wyrządziłam ci wiele krzywd,
wiem o tym, nie musisz mi o tym przypominać na każdym kroku. Sama o tym
pamiętam.
– O kilka lat za późno. Na
przyjaźń między matką i córką już nie licz, nie nawiążemy jej. Został ci
jeszcze zięć, chyba jesteście blisko ze sobą, ostatnimi czasy.
– Jesteś zazdrosna?
– Nie, nie jestem. Mam cię za
sukę, ale nie aż za taką. – Oddaliłam się i wzięłam Patryka na ręce. Wsadziłam
do kojca. To było lepsze niż pozwolenie mu na zabawę wieżą. – Poza tym ufam
mężowi – dodałam powracając do krojenia.
– Przez ciebie zaraz będzie
płakał.
– Kto? Aleks?
– Patryk, on nie lubi być w
zamknięciu.
– A ja nie lubię wydawać
pieniędzy na nowy sprzęt, kiedy stary działa, dopóki ktoś nie bawi się
przyciskami – odparłam.
– Amanda, nie przesadzaj, stać
was na nowy jak zepsuje. On ma tylko jedno dzieciństwo.
– Nie dawaj mi rad
wychowawczych.
– Jak sobie życzysz, ale
zobaczysz, że będzie płakał i potem trzeba będzie go uspokajać. Już się złości.
– To się pozłości, powyje i mu
przejdzie – powiedziałam wkurzona i zajęłam się noszeniem wędlin, serów i
warzyw na talerzach, do stołu.
– Ty w ogóle masz serce do tych
dzieci? – zapytała z wyrzutem.
– Nie. Kocham ich, ale wolę się
kierować rozumem. Rozsądek przede wszystkim. Widzę, że siedzi pośród zabawek,
nie uderzył się, jest mu wygodnie, ciepło, jest czysty, czego mu brak?
– Może uczuć.
– Olek ma do nich uczuć za nas
dwoje. Mnie starczy rozsądek. Nie wtrącaj się do tego.
– Skąd u ciebie tyle… nie wiem
nawet jak to nazwać. Skąd u ciebie takie podejście, w ogóle?
– Może nie chcę popełniać
rodzicielskich błędów moich rodziców.
Patryk zaczynał kwilić.
Obiecałam sobie, że nie wezmę go na ręce i jej też na to nie pozwolę, choćby
mały się nawet zanosił. Wtedy pojawił się Olek.
– Cześć – rzucił całkowicie
zwyczajnie. Stał za mną, ale się nie odwróciłam. Nagle poczułam coś dziwnego.
Znaczy Aleks zachował się całkiem zwyczajnie, ale nie spodziewałam się
muśnięcia jego warg w moją skroń. – Ducha zobaczyłaś? – zapytał się widząc moją
minę.
– Nie – odparowałam szybko.
Wolałam powrócić do rozkładania talerzy i innych zajęć tego typu. Chciałam
unikać jego spojrzeń.
– Cześć berbeć – powiedział do
Patryka i podał mu wszystkie zabawki, które malec wyrzucił. Poczochrał go po
głowie. – Pójdę pod prysznic. Moja herbata? – zapytał podchodząc do blatu i
chwytając za jedno ucho.
– To akurat kawa, moja –
odpowiedziałam.
– Twoja herbata jest w żółtym –
powiedziała moja matka.
– Chyba nie macie nic przeciwko
bym się z którąś zamienił, prawda?
– Ty prawie nie pijasz kawy,
przynajmniej nie rano – odpowiedziałam.
– A co ci szkodzi jak się
zamienimy. Trutki mi dosypałyście, czy co? – Wzruszył jednym ramieniem i zrobił
minę uroczego i dociekliwego chłopca.
– Pij co chcesz. Kanapkami też
się będziesz zamieniał? – dopytywałam.
– Nie, będę dawał ci każdą do
spróbowania, jak po pięciu minutach nie padniesz trupem, to sam się zabiorę do
jedzenia.
– Trucizna działa w pięć minut?
– zapytała moja matka Aleksa.
– Biorąc pod uwagę twój
wczorajszy przytyk na temat różnicy masowej, myślę, że wzięłabyś to też pod
uwagę podczas próby otrucia mnie. Więc to co mnie by godzinę męczyło,
sprawiłoby, że Amanda w pięć minut by padła.
– Jaki przytyk? – postanowiłam
zapytać bo nie wiedziałam o czym tych dwoje rozmawia. A oni patrzyli na siebie
intensywnie, trochę z niedowierzaniem, a może niewerbalnym wyzwaniem.
– Nie otrułabym cię, bo
poszłabym siedzieć jak za człowieka.
– Jakby nie patrzeć jestem
ludziem. Pójdę już pod ten prysznic. – Aleks się uśmiechnął.
– Jaki przytyk? – zapytałam się
mojej matki.
– A już nie pamiętam. Coś tam mu
powiedziałam i widocznie wziął sobie do serca – wymigała się. Czułam, że
kłamie, ale olałam tą sprawę i nie drążyłam tematu, bo nie wydał mi się
ciekawy.
Śniadanie właściwie było już
gotowe. Dopiero wtedy postanowiłam się ubrać. Udałam się w tym celu do niegdyś
naszej garderoby, w końcu było tam jeszcze trochę moich rzeczy. Na środku
pokoju stał Aleks, praktycznie nagi, bo w samej koszulce na grubych
ramiączkach, chyba popielatej.
– Przepraszam, myślałam, że... –
sama nie wiedziałam co mam powiedzieć dalej. Zamilkłam.
– Nie szkodzi. – Uśmiechnął się
i bez żadnego skrępowania założył slipy, a następnie czarne spodenki, takie za
kolana, z dużą ilością kieszeni po bokach.
Weszłam do garderoby,
poszukiwałam mojego ulubionego stanika. W końcu wpadł w moje ręce, ale jak
zwykle miałam problem z zapięciem tego cholerstwa bo to zapięcie było takie
inne.
– Olek, mógłbyś, bo… nie mogę
zapiąć! – krzyknęłam nawołująco.
– Oczywiście. – W sekundę
znalazł się przy mnie i zapiął. Następnie położył swoją dużą prawą dłoń na
mojej lewej piersi.
– Co ty robisz? – zapytałam
zaskoczona.
– Tęskniłem za żoną – wyszeptał
do mojego ucha.
Nagle dotyk zniknął, zaczęło mi
go brakować. To nie było miłe, że zabrał swoją rękę tak bez uprzedzenia.
Szlafrok wciąż miałam zawiązany, luźno trzymał się na biodrach, czekałam tylko
aż spadnie, ale za cholerę nie chciał tak sam z siebie. Olek chwycił mnie za
ramiona, niezwykle delikatnie i obrócił do siebie. Jego szmaragdowe oczy
spojrzały w moje, odskoczyłam wzrokiem w bok, głową z resztą też. Pochwycił
moją brodę w dwa palce.
– Co się dzieje?
– Nic. Ubiorę się do końca,
jeśli pozwolisz. – Puścił moją brodę.
– Miałaś być grzeczna, ale nie
aż taka. Aż tak usłużna postawa do ciebie nie pasuje, ni ociupeńkę. A teraz
powiedz mi co się dzieje. Nie przeszkadza ci, że cię dotykam, ale nie patrzysz
na mnie, dlaczego?
– Bo pamiętam wczoraj –
odburknęłam i założyłam majtki do kompletu od stanika, następnie szybko
wciągnęłam na siebie luźną bluzkę z dużym dekoltem. Cały czas czułam Olka obecność
za moimi plecami.
– Nie wątpię, że pamiętasz.
Liczę nawet na to, że nie zapomnisz. Amanda, odwróć no się na moment. – Był
coraz bliżej, czułam to. Nie odwróciłam się, zaciągnęłam dżinsy i uznałam, że
schudłam, bo jakoś tak mi opadały za nisko na biodra. Zdziwiłam się, że i Aleks
to zauważył.
– Proszę – powiedział i podał mi
pasek, jedyny jaki miałam. Wciągnęłam go niespiesznie do szlufek i zapięłam. –
Czy teraz już możesz na momencik na mnie spojrzeć? – zapytał, ale nie było w
jego głosie ni cienia zniecierpliwienia.
Odwróciłam się i spojrzałam. Przemogłam
się by tego dokonać. Olek miał łagodne spojrzenie, zupełnie inne niż wczoraj.
Lekko się przychylił, nawet lekko uśmiechnął i przymrużył nieco oczy.
– Jesteś najważniejszą kobietą w
moim życiu. Kocham cię i myślę, że to jest niezmienne i niezależne od tego co
się stanie. I zdaje sobie sprawę, że cię teraz dezorientuje, zwłaszcza po
wczoraj, ale co to da? Co przyniosłoby ze sobą to, że bym był dla ciebie
oschły? Dałoby to coś? Jest sens bym się wściekał i był nieuprzejmy aż do
końca, aż do środy? – zadał wiele pytań, a mnie na słowo „środa” jakoś zaschło
w gardle. – Bo oczywiście mogę przybrać pozę jeśli tak będzie ci łatwiej. Mogę
być oschły i zimny całe dnie, nie tylko te kilkanaście minut podczas dawania ci
reprymendy, ale czy tak będzie lepiej?
– Repry… co? – zapytałam z
nadzieją, że się przesłyszałam.
– Reprymendy, jak nie wiesz co
to…
– Wiem, co to, ale dlaczego
użyłeś tego określenia w zestawieniu ze słowem „ci”, które bez wątpienia
określało mnie? – zapytałam ze złością.
– Myślę, że dobrze wiesz
dlaczego. – Skierował się do wyjścia z garderoby i nagle odwrócił w moją
stronę. – Przerwałaś mi – stwierdził po fakcie.
Odruchowo zrobiłam dwa kroki do
tyłu i poczułam jak łzy napływają mi do oczu. Pokiwałam głową na boki.
– Aleks, proszę… – czułam, że
chwytam się ostatniej deski ratunku.
– Bez obaw. Nie mam w planach
wymierzyć ci nawet klapsa.
Spojrzałam na niego zszokowana,
nie wierzyłam by odpuścił i to tak po prostu.
– Przerwałaś mi, to fakt, ale w
zwyczajnej, codziennej rozmowie. Ja nie chcę cię, Amanda, wytresować, zrozum.
Co najwyżej nieco wychować, bo twoi rodzice to zaniedbali, ale nie musisz się
mnie przez to obawiać na każdym kroku. – Uśmiechnął się. Nieco mnie uspokoił.
Wiedziałam przynajmniej, że nie zamienił się nagle w jakiegoś sierżanta czy
klawisza. – Pod czas tych poważnych rozmów, tych reprymend… – znów się
uśmiechnął, czyli widocznie jemu spodobało się to słowo i jego wydźwięk. Mnie
natomiast ani trochę to słowo się nie podobało. – nie przerywaj mi pod żadnym
pozorem. Ja dam ci czas na mówienie, tak zwaną twoją kolej. Bez obaw, wysłucham
cię – dokończył i poszedł.
– Boże, za kogo ja wyszłam? –
zapytałam się samą siebie w myślach.
Kilka minut później siedzieliśmy
wszyscy przy śniadaniu – ja, mój mąż, nasze dzieci i moja matka. Rozmawialiśmy
całkiem normalnie, co było aż nienormalne biorąc pod uwagę sytuacje
wczorajszego wieczoru. Aleks oczywiście nie mógł się powstrzymać u rzucił
przytyk w moją stronę brzmiący:
– Nie biegnij tam, Patryczku bo
się potkniesz i wywrócisz. Twoja mamusia zapomniała, że w domu nie mamy służby,
albo że nasz domek to nie melina i nie pomyślała by samemu ogarnąć kanapę i
doprowadzić salon do wyglądu salonu, a nie sypialni…
– Możesz już przestać? –
zapytałam.
– Mogę, a możesz na przyszłość
ścielić po sobie spanie? – zapytał i ugryzł kanapkę z serem i majonezem. Olek
niemal wszystko jadł z majonezem, prawie nigdy z ketchupem.
– Mogę, ale nie śpię już w
salonie. Już wolę w twoim gabinecie, tam jest wygodniejsza kanapa.
– Dobrze, zatem śpi w gabinecie,
ale tam też trzeba ścielić i złożyć – wyjaśnił. Byłam w szoku. Całował mnie,
dotykał, a nie kazał mi wrócić do sypialni? Na jak długo? Postanowiłam go o to
zapytać, ale nie przy mojej matce.
– Miałeś iść na szóstą do pracy
– przypomniałam.
– Wziąłem jutro za Marcina, on
wziął dzisiaj. Pójdę z chłopakami na spacer – powiedział wesoło i wziął Kamila
pod ramionkami, usadził na swoich kolanach. Potem wstał cały czas mając go na rękach
i poszedł do pokoju dzieciaków. – Założymy, chłopie, jakieś buty – powiedział
na malca.
– Wolałabyś by szedł do pracy,
prawda? – zapytała moja matka.
– Tak, bo wtedy wróciłby
wieczorem. Spałabym już – odpowiedziałam i nagle przyszło mi coś do głowy. –
Nie zamknęłaś drzwi, prawda?
– Co proszę? – udawała, że nie
wie o czym mówię.
– Drzwi od gabinetu. Nie
zamykałaś ich, ani gdy kazał, ani potem, zgadza się?
– Zamknęłam. Zamknęłam je trzy
razy i trzy razy uchyliłam tak po cichu – odpowiedziała.
– Wszystko słyszałaś?
– Mniej więcej. Będę już leciała
do domu, chyba, że wolisz…
– Twoja obecność i tak go nie
powstrzyma, więc co za różnica – odpowiedziałam i znów tego dnia poczułam jak
łzy napływają mi do oczu.
– A co mam zrobić? Od wezwania
policji skutecznie mnie odwiodłaś ty sama. Co innego mogę? Wybacz, kocham cię,
ale nie trzasnę go, bo po pierwsze jest tym typem który nie zważy uwagi na to,
że uderzyła go kobieta i odda, a po drugie jest ode mnie silniejszy więc miałby
spore szanse na wygranie tego starcia. Masz jakiś trzeci pomysł? Trzecią opcje?
– Nie – przyznałam. Nie
patrzyłam na nią. Bawiłam się kanapką na talerzu, a ona ubierała do wyjścia.
– No więc sama widzisz. Sytuacja
bez wyjścia. Do zobaczenia, pożegnaj męża ode mnie – powiedziała i otworzyła
drzwi. Nie zdążyła jednak przejść próg, a ją zatrzymałam.
– Zaczekaj – rzuciłam wstając. –
Mogłabyś to ty zabrać chłopców na spacer? Masz jeszcze te godzinkę, może
półtora?
– Mam, ale… – zamknęła drzwi i
patrzyła na mnie. Teraz już stałam przed nią.
– Ale chcę być z nim sama. Co
się tak patrzysz? Podsłuchiwałaś to wiesz dlaczego. Chcę mieć to po prostu
szybciej za sobą.
– Skoro tak, to nie ma problemu.
Wtedy pojawił się Olek z
bliźniakami. Patryka miał na rękach, Kamil już siedział we wózku.
– Idziemy na ten plac zabaw do
lasku – oznajmił.
– Ja z nimi pójdę –
zadeklarowała się moja matka i przejęła już Patryka na swoje ręce.
– Ale…
– Olek – zaczęłam niepewnie. –
Nie odkładajmy tego – przemogłam się w końcu by to powiedzieć. – Mama z nimi
pójdzie, a my porozmawiamy.
– Skoro tego właśnie chcesz –
ustąpił. – Klara, zaczekaj. Pomogę ci znieść wózek. – Jak zadeklarował tak
zrobił.
W końcu stanął w progu
przedpokoju, zamknął za sobą drzwi i patrzył się na mnie jakoś tak dziwnie,
jakby sam nie wierzył.
– Pościel to łóżko w końcu, a ja
posprzątam po śniadaniu.
– Nie możemy od razu?
– To zajmie nam z piętnaście
minut, to sprzątanie, a nie lubię bałaganu. Potem możesz nie mieć ochoty na
sprzątanie – wyjaśnił.
– Ochoty czy siły? –
dopytywałam. Wyczekiwałam odpowiedzi jakbym siedziała na szpilkach, była dla
mnie niezwykle ważna.
– Siły i ochoty i będziesz miała
też nico inne zajęcie.
– Jakie.
– Zobaczysz, a teraz koniec
dyskusji i do roboty. – Pierwszy się ruszył z miejsca i zaczął sprzątać ze
stołu.
W głowie miałam chaos, nie
wiedziałam co mam myśleć, bo nie wiedziałam tak naprawdę co mnie czeka i co
Olek chciał powiedzieć przez te kilka słów. Po czym mogę nie mieć ochoty na
sprzątanie, nie mieć też siły i mieć inne zajęcie? W kółko sama sobie zadawałam
to pytanie i na myśl przychodził mi tylko seks, ale byłam pewna, że nie
chodziło mu o seks. Pozostało więc czekać.
Ktoś pytał ile będzie część GNIEWU, myślę, że siedem, bo nie ma sensu tego bardziej dzielić, tak mi się wydaje. Po prostu nie chcieliśmy od razu wrzucać 150 stron treści jako jeden rozdział, a zmienić tytułu też nie możemy bo to pasuje akurat do tego. LENISTWO też jest takie dłuższe, a reszta to już wyjście na prostą :)
Olek zaczął okazywać Amandzie cieplejsze uczucia. Myślę, że to dobrze - po ostatniej rozmowie i postanowieniach Olka przyda jej się to. Ciekawa jestem co dla niej wymyślił.
OdpowiedzUsuńA Klary postawa cię nie razi? Zostawiła własną córkę w rękach Aleksa, który ma zamiar ją bić przez tydzień co rano... czy tak postępuje kochająca matka?
UsuńJa tak sobie myśle,że z tą Olka postawą to tak pół na pół. Z jednej strony dobrze,że nie jest cały czas taki oschły,a z drugiej to on jej ciągla miesza w głowie,ja się jej nie dziwie,że ona ma mętlik w głowie. Klara mysle,że dobrze się zachowuje,zostawiając wszystko w.rękach Amandy,chciała wezwać policje,Amanda sama powiedziała,by tego nie robiła ,ona też miała okazję na własne oczy sie przekonać,że on Amandy nie katuję. A tak ponadto to jej się może wydawać,że on ma trochę racji w swoim zachowaniu ,wie jaka jest i była Amanda
OdpowiedzUsuńMagda mi się kazała zapytać a jaka jest i była Amanda i co wy wszyscy jej do zarzucenia macie? (to było z nutką humoru, nie złości).
UsuńBicie, trzymanie na siłę podczas tego bicia, to nie jest twoim zdaniem katowanie?
I ja się tak zastanawiam, czy Klara jest spokojniejsza przez fakt, że widziała jak jej zięć traktuje jej córkę, bardzo mnie to teraz zaczęło zastanawiać :) - Ty byś się uspokoiła gdybyś takie coś jako matka widziała na własne oczy?
Hahaha :-)) jaka była i jaka jest ? Strasznie rozpsieszczona,samolubna( ale i tak ma w sobie cos ,że ją lubię) :-) no napewno jego zachowanie nie należy.do. najprzyjemniejszych ale to jeszcze nie katowanie,to jsk by dziecko dostało kilka klapsów na tyłek to katowanie? :-) a jeśli chodzi o Klarę to może nie patrzy spokojnie,ale przyznaje racje,bo tak jak już zostało napisane to sama go.wczesniej namawiała do takich metod i w dodatku już raz wyszła,mimo,że wtedy Amanda ją prosiła by nie wychodziła. I też powiedzisła rano,że jak by odeszła od Olka mimo wszystko.to by odniosła porażkę,czyli.chyba popiera trochę te jego metody,a może nie do końca popiera,ale widzi,że one przynoszą jakieś efekty?
UsuńWedług dzisiejszego prawa klapsy na tyłek wymierzone dziecku to przemoc.
UsuńA ty widzisz efekty Aleksandrowych metod?
A czy można ją określić jako kochającą matkę?
OdpowiedzUsuńCzy mnie nie razi... Na pewno dziwi. Z jednej strony chciałaby coś zrobić, zapobiec temu z drugiej jednak sama bardzo niedawno prosiła go pomoc mając na uwadze jego metody - chodzi mi o to kiedy Amanda tak balowala po tym jak wróciła do starego mieszkania.
Klara kocha swoje dzieci, ja w to nigdy nie wątpiłem. Piła, tak naprawdę stoczyła się kiedy wyprowadziła się od Amandy ojca, przy Bartoszu stanęła na nogi i znów się stoczyła gdy go zamknęli, ale dbała o dzieci kiedy nie myślał za nią alkohol (części gdy maluje z dziećmi korytarz, gdy Olek i Amanda idą zajmować się dzieciakami, części z Amandy dzieciństwa). Ja myślę, że ona naprawdę kocha swoje dzieci, okazuje tą miłość, tylko w życiu nie miała różowo.
UsuńJa sam uważam, że Klary położenie w obecnej sytuacji jest trudne. Stara się naprawić błędy, albo przynajmniej nie chce by Amanda popełniła jej błędy. No i właśnie z jednej strony jest ta chęć by córka miała godne życie, pełną rodzinę, dobry poziom tego życia, skończyła studia, nie stoczyła się i jak się okazuje z drugiej strony patrząc to Amanda ma to wszystko przy Aleksie, który nie ma zahamowań przed tym by żonę zlać. Moim zdaniem to jak wybór między złym a gorszym.
Więc dziwi, że ona nic nie robi, że wychodzi, ale tak naprawdę to co ona może zrobić? Nasłać na niego zbirów? Sama go spoliczkować? Powiedzieć mu coś... tylko co?
No właśnie niewiele może zrobić. W zasadzie nic skoro Amanda nawet nie chce żeby Klara coś robiła.
UsuńNiestety dziś się za bardzo nie nadaje do pisanie, a już na pewnonie do pisania dłuższych komentarzy więc na tamten post z pytaniami odpowiem kiedy indziej - gorączka daje się we znaki :-(
Nie gniewamy się :) Masz czas, nie zamierzamy nic usuwać :)
UsuńKlara w tej sytuacji nie wiele może zrobić chciała wezwać policję z braku innego pomysłu ale Amanda jej zabroniła więc w tej sytuacji nie wiele może.Aleksa zachowanie nie jest takie najgorsze tylko on ją cały czas dezorientuję, caluję,mówi,że tęsknił itd. ale Amanda śpi na kanapie.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą, Klara nie ma pola do popisu, do obrony córki, bo Amanda sama jej to prawo odebrała, zabraniając dzwonić na policję. A to, Aleks wysyła Amandzie sprzeczne sygnały wynika z tego, że z jednej strony on ją kocha, tęskni za nią za jej bliskością, a z drugiej strony nie widzi innej możliwości jak tylko to, żeby był konsekwentny, bo inaczej im się nie uda.
Usuń