sobota, 4 stycznia 2014

Część 232 - Stłuc, czy nie stłuc, oto jest pytanie?




Aleksander (Samuel)

Usiadłem na powrót na łóżku. Na tym samym z którego przed chwilą poderwałem się by dogonić moją żonę. Zrezygnowałem jednak z robienia scen przed klubem lub co gorsza w klubie. Zatrzymałem się więc na pierwszym zakręcie. Powróciłem, bo zadecydowałem, że rozmówię się z nią w domu. Teraz musiałem coś uczynić z tymi siksami, które mi przyprowadziła, chociaż nikt ją o to nie prosił. Doceniałem jej dobre intencje, ale milion razy powtarzałem, że ma się do tego nie wtrącać, że nie chcę by wnikała w ten z moich światów. Miała być częścią każdego innego, ale nie tego. Dlaczego ona nie potrafi szanować moich decyzji?
– Bo to Amanda – odpowiedziałem sobie w myślach. – Teraz już wiem czemu założyła adidasy, by szybciej spierdalać – dodałem także w myślach.
– Poszła sobie? – zapytała niewinnie brunetka stojąca w środku, odziana w samą, skąpą, czerwoną bieliznę.
– Poszła, a co w tym dziwnego? – odbiłem piłeczkę w jej stronę.
– Zostawiła nas – stwierdziła oczywistość.
– No zostawiła, przecież to moja żona. Amanda troszczy się o wszystkich, ale najbardziej to jednak o siebie, tak było, jest i będzie. To pozostanie niezmienne.
Dziewczyny po tej mojej wypowiedzi zamilkły. Nie wiem czy się mnie bały, czy wyglądałem na aż tak groźnego? Moim zdaniem byłem po prostu obojętny i odporny na ich wdzięki. Postanowiłem skorzystać z faktu, że tutaj są i przyjrzeć się wszystkim dokładniej. Zacząłem od lewej strony.
Blondynka, wysoka. Ubrana w siatkowany top, taką pajęczynę. Płaski brzuch, wystawiony na widzenie. Piękny biust, nie miała na sobie stanika. Do tego czarne figi. Jak na mój gust odrobinkę za szczupła, ale to zależy co kto lubi.
Następna była w skromnej, krótkiej koszuli nośnej. Satynowej, czarnej. Do tego szlafroczek, także cienki, satynowy. Moja żona podobnie ubierała się do snu, ale wielu klientów ceniło sobie skromność, a nie wyuzdanie. Nagle wpadł mi do głowy pewien pomysł. Nigdy wcześniej o tym nie pomyślałem, choć pracowałem w branży wiele lat – Strój może wskazywać preferencje danej dziewczyny, mówić o tym co  nią wolno. Im bardziej wyuzdana, tym bardziej można ją potraktować jak sukę. Stwierdziłem, że to myślenie kiedyś wykorzystam. Być może przez to bywały takie, a nie inne problemy z Mariką.
Środkowa była niska, brunetka, na czerwono. Ładna. Z taką mógłbym się pieprzyć nawet tu i teraz, gdybym nie miał żony. Ja akurat bywałem wierny. Właściwie to byłem wierny, ale tylko Amandzie. Co innego popatrzeć na inne. Popatrzeć nawet na to jak same się zadowalają, a co innego szukać przygód. Zresztą ja miałem jedną, wielką i za każdym razem inną przygodę w domu. Zawsze owej przygody dostarczała mi jedna i ta sama kobieta – moja żona. Tak już na zawsze miało pozostać.
Czwarta z kolei była ubrana w czarną haleczkę z białymi zakończeniami. Doskonale wyeksponowany biust, taki idealny, stworzony akurat do tego by pasować do męskiej dłoni. Nie podobały mi się trochę jej nogi, ale… ostatecznie mogła się nadać.
Ostatnia była w fioletowo-czarnej bieliźnie. Majtki zrobione na taką krótką mini. Ja tam się nie znałem na tym, nie wiedziałem jak to się nazywa, ale działało na wyobraźnie i pobudzało, a przecież o to chodziło. Miała na drobnych, małych, kobiecych stopkach szpileczki i czerwoną szminkę na ustach. Mój ty, taki od A do Z. No w sumie nie, jednak nie mój typ. Moim typem była tylko moja żona. Nawet jeśli chadzała w starym, brudnym, moim, rozciągniętym t-shircie.
– Wiecie, że to nie jest łatwa praca, ani najprzyjemniejsza? – rzuciłem trochę od niechcenia.
– Ja lubię seks – powiedziała ta w środku, ta czerwona.
– Ja też, ale nie preferuje wszystkiego co inni, czasami nie sięgam preferencji niektórych kobiet, bo każdy ma swoje granice. Wy musicie wyrzec się granic.
– Patrz Kaśka, jaki poeta.
– Nie poeta tylko lekarz. Gdzie macie swoje ubrania? Przyjechałyście tak? – dopytywałem.
– W pokoju pod jedynką – odpowiedziała mi ta wyuzdana blondynka.
– Przebierzecie się, wstawicie tu jutro na jakiś tester, czy się nadajecie…
– Jaki tester? – wtrąciła się ta najbardziej w moim typie.
– Mnie się nie przerywa, zasada numer jeden – powiedziałem twardo, wręcz surowo. Kobieta od razu zamilkła, ale nie tylko ona, nawet te szepczące miedzy sobą. Uznałem więc, że mogę kontynuować to co wcześniej mi przerwano. – Wstawicie się o piętnastej. Teraz dam wam na taksówkę, albo nie… zaczepcie barmana, on każe komuś was odwieźć. Wszystkie mam nadzieje jesteście pełnoletnie. Jeśli nie to łatwić sobie dowody od starszych koleżanek na czas pracy, tylko tak bym ja nic o tym nie wiedział, bo już się tym nie zajmuje. Jasne?
– Jasne szefie – powiedziała ta w środku.
– To świetnie. – Uśmiechnąłem się do niej szeroko i wskazałem dłonią wyjście całej piątce.
Kobiety wyszły, a ja zostałem sam z myślami. Leżałem na łóżku i zastanawiałem się o której wrócić do domu i czy w ogóle dzisiejszego dnia wrócić. Miałem tu łóżko, jedzenie mogłem zamówić, z resztą w domu i tak był tylko makaron, bo Amanda pewnie była zbyt przejęta ratowaniem mojego interesu niż zrobieniem zakupów. Byłem na nią cholernie wściekły, choć nie miałem powodu. Udało jej się, jeśli kobiety się nadają, to będzie po problemie. Ale do cholery, dokonała tego za moimi plecami! Postawiła mnie przed faktem dokonanym! Jeszcze bezczelnie z uśmiechem patrzyła w moje oczy! Wkurwiała mnie ta jej wyższość nade mną. Zdobyła to czego ja nie potrafiłem zdobyć ani utrzymać od miesięcy. Może byłem już do tego biznesu za stary. Ona była młoda, świeża, miała ciekawe kontakty, młode i chętne wrażeń koleżanki, chcące pieniędzy… ja już kontakty tego typu utraciłem. Zniesienie porażki, kłamstwa, działania poza moim wzrokiem było nie do przeskoczenia, było niemożliwe. Dlatego tego dnie postanowiłem nie wracać, ochłonąć, wyciszyć emocje by jej w nerwach nie stłuc.

7 komentarzy:

  1. Ciekwae... Moim zadanie Amanda chciała dobrze dla Aleksa. Posiada ona respekt do niego, ale w mniejszych ilościach. Zobaczymy czy uda mu się to zrozumieć nawet po części i nie ukarać za to żony. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja całą noc myślałem o tym twoim komentarzu. Mam pytanie jak można posiadać respekt w mniejszych ilościach? To czasem nie jest tak, że albo się kogoś respektuje albo nie?

      Usuń
    2. Czasami tak jest jak to ujęłam ma się respekt ale w "mniejszych ilościach". Już tłumaczę. Ten mój przypadek to jest tak jakby pomiędzy całkowitym szacunkiem, a jego brakiem. Jeżeli ma się całkowity szacunek, to kobieta traktuje swego mężczyznę z szacunkiem prawie ZAWSZE, a jego brak oznacza przepraszam, za wyrażenie: Ma go w dupie. Niby coś do niego czuję, ale nie szanuje traktuje jak osobę nic nie wartą, którą ma się gdzieś. A respekt w mniejszych ilościach to jest coś pośredniego. Nie umiem tak w 1oo% wyjaśnić o co mi chodziło, ale wg mnie Amanda posiada w sobie ten szacunek, ale nie zawsze go wykorzystuje. Ma jeden z trudniejszych charakterów, więc lubi stawiać na swoim, ale tylko do momentu gdzie już nie ma argumentów. Czuję, że przegrała te bitwę. Oto mi wtedy chodziło.

      Usuń
  2. Hahaha nie moglam przestać sie śmiać jak Amanda uciekła przed swoim mężem, ale niewiem dlaczego on jest na nią zły. Wkacu ona chciała tylko dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  3. Amanda robi po swojemu tylko czasami.Tutaj akurat jestem po jej stronie,przecież chciała mu tylko pomóc a jakby powiedziała mu o swoich zamiarach to napewno by się nie zgodził aby się w to mieszała.

    OdpowiedzUsuń
  4. Chciała dobrze dla niego, powinien to docenić, choć działała za jego plecami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciała dobrze , tylko, że uraziła jego ego, dokonała tego czego jemu się nie udało i mam wrażenie, że dużo się nie napracowała z tego powodu. Mam nadzieję, że Aleks wszystko przemyśli na spokojnie i doceni starania żony.

      Usuń