Amanda (Magdalena)
Zmierzałam w stronę pracy mojego
męża. Na siedzeniu obok siedziała długonoga blondynka, żuła gumę. Za nami
jechała taksówa, a w niej cztery inne dziewczyny. Każda o innych preferencjach
wyglądowych. Czyli do wyboru, do koloru. O ile się nie mylę to właśnie o to
chodzi w agencjach towarzyskich, by mężczyzna miał wybór, miał możliwości, mógł
zaspokoić najskrytsze pragnienia, bo jest samotny, nie ma powodzenia, lub
zamiast przyzwoicie seksualnej żony ma w domu zakompleksioną świętoszkę. Trochę
się obawiałam tego jak Olek zareaguje, bo w sumie działałam za jego plecami,
ale w końcu dla jego dobra, więc nie powinien być bardzo zły, a jeśli będzie
choć troszeczkę to szybko powinno mu przejść.
– To agencja twojego męża? –
dopytywała moja znajoma. Co prawda nigdy nie byłyśmy w zażyłych kontaktach, ale
bawiłyśmy się za dzieciaka w chowanego na jednym podwórku. Wiedziałam, że lubi
łatwe pieniądze, że lubi w ogóle pieniądze, że lubi je na tyle bardzo, że jest
dla nich wiele zrobić i to mi wystarczyło.
Poczekałam aż taksówkarz
zaparkuje, wysiadłam ze swojego samochodu, zapłaciłam i wskazałam dziewczynom
wejście. Na bramce stało jakiś dwóch, ja ich nie kojarzyłam, oni mnie też nie,
ale wpuścili mnie bez problemu. Za barem stał Tomek, ten się ze mną przywitał
buziakiem w policzek, w końcu był moim przyjacielem od wielu lat.
– Jest mój mąż? – zapytałam
niewinnie.
– Jest, a co to za kobiety? –
zapytał szeptem i wskazał ruchem głowy na moje znajome siedzące na wygodnej
sofie.
– Gdzie jest? – dopytywałam, nie
udzielając odpowiedzi na jego pytanie.
– Na górze, wkurzony, lepiej mu
nie wchodzić w drogę.
– Dzięki za uprzedzenie, ale ja
jestem tu właśnie po to by poprawić mu humor. Jest tu jakieś inne
pomieszczenie, może zaplecze, chciałabym przygotować nowe dziewczyny do pracy.
Tomek patrzył na mnie jakbym się
z choinki urwała. Stwierdzenie, że był zdziwiony to było mało powiedziane.
– Aleks wie?
– Nie musi o wszystkim wiedzieć.
– Urwie mi łeb jak ci pozwolę…
zrozum, on nie chciał byś tutaj bywała, mieszała się w ten biznes. – Tomek
widocznie bał się mojego męża. Nie rozumiałam czemu ludzie którzy spotykali go
w klubie, albo jego pracownicy tak na niego reagowali. W szpitalu był raczej
lubiany, z pewnością szanowany i uważany za niegroźnego.
– Biorę go na siebie, nic się
nie martw – zapewniłam.
– Jedynka jest wolna,
słoneczniki po proszę.
– Co takiego?
– Jedynka to pokój na piętrze,
pierwszy po lewo, a słoneczniki to na pogrzeb – wyjaśnił z bladym, smutnym
uśmiechem i przerażonymi oczami.
– Nie żartuj sobie nawet tak, wybronię
cię. Klucz jest w pokoju?
Pokiwał głową twierdząco.
Machnęłam na dziewczyny, a Tomasz zdawał się nie zajmować klientami baru, tylko
nie spuszczać mnie z oczu. W mig pojęłam, że jest zaskoczony moim ubraniem.
Zazwyczaj widział mnie na kobieco, ostatnimi razy na sportowo widywał mnie jako
gówniarę, która przychodziła za dzieciaka do jego siostry pograć w The Sims.
Pokój o numerze jeden na
drzwiach był przytulny, niezbyt przestronny, ale zawsze to lepsze niż nic. Na
środku stało wielkie łoży, po obu stronach stoliki nocne, na jednym lampka,
zasłonięte zasłony. Odsłoniłam je, wpuszczając do tego pomieszczenia nieco
światła. Następnym krokiem jaki uczyniłam było zamknięcie drzwi na klucz.
– Skrępowanie w tym zawodzie nie
obowiązuje, więc może niech każda się przebierze – zaproponowałam. Dziewczyny
miały przy sobie ubiór, bo wcześniej byłyśmy na zakupach w odpowiednim na tę
okazję sklepie.
Dziewczyny wyglądały całkiem
nieźle, co prawda nie byłam facetem, ale lubiłam i umiałam oceniać, miałam
gust. Powinni docenić moje chęci i pomoc – pomyślałam, gdy zmierzałyśmy
schodami na ostatnie piętro. Przed rozsunięciem tych potężnych drzwi wzięłam
kilka głębszych wdechów.
– Stresujesz się? – zapytała
Kaśka. Miała czarne włosy, ładne zaokrąglenia. Czerwony stanik na sobie, który
dodawał całości uroku i erotyzmu.
– Pierwszy raz robię coś
takiego, na dodatek pierwszy raz tu jestem, nie wiem czego się spodziewać –
wyjaśniłam.
– Ale to twój mąż, chyba
powinnaś wiedzieć czego się po nim spodziewać – wtrąciła się Izabela.
– Niby tak, ale wiesz… Aleks
bywa nieprzewidywalny.
– Mamy się bać? – dopytywała
Kaśka.
– Nie, nie, skądże. Ja mam do
niego instrukcje obsługi. Nauczyłam się jej na pamięć, jeszcze ani razu mnie
nie zawiodła od kiedy jej używam.
Dziewczyny spojrzały na mnie jak
na nienormalną kiedy wypowiadałam się o Olku jakby był nową pralką, czy
telewizorem. Wzięłam jeszcze jeden wdech, na chwile wstrzymałam powietrze,
chwyciłam za brzeg drzwi obiema dłońmi, wypuściłam powietrze i rozsunęłam
drzwi. Aleks leżał na łóżku. Właśnie się z niego podnosił do siadu, pewnie z
powodu, że usłyszał nasze wtargnięcie. Spojrzał na mnie nieobecnym, bardzo
zaskoczonym wzrokiem. Jego zdziwienie potęgowało się za każdym razem gdy
wpuszczałam kolejną dziewczynę, pokazywałam na nią ręką i wymawiałam jej imię.
Dziewczyny czyniły tak jak zaplanowaliśmy. Wchodziły pewnym, kobiecym krokiem,
jakby były modelkami na wybiegu i ustawiały się pod ścianą, przed moim mężem.
– I jak ci się podoba? –
zapytałam Aleksa.
On jednak nic nie mówił,
przetarł oczy swoją granatową koszulką, taką typową, jaką się nosi na w-f.
Przecierając oczy wciąż miał ją na sobie. Trochę nie pasowała do jasnych,
błękitnych spodenek, ale nie mnie było to oceniać. Chociaż jednak mnie, bo to
ja byłam jego żoną, ważny był dla mnie jego wizerunek i to jak się nosił.
Uznałam jednak, że w tym momencie jest coś ważniejszego niż ubranie. Kiedy już
przestał się dziwić spojrzał na mnie ze wściekłością. Już chyba jednak wolałam
jak był zdziwiony.
– Nie patrz tak, proszę –
powiedziałam błagalnie. – Chciałam ci tylko pomóc i pomogłam, zresztą sam sobie
sprawdzisz.
Olek nadal milczał. Przeniósł
wzrok ze mnie na dziewczyny. Zmierzył każdą po kolei od stóp do głowy. Od
prawej do lewej, następnie ponownie, od lewej do prawej. Wyglądał jak prawdziwy
koneser. No co najmniej jak klient, który sam przyszedł skorzystać z takiej
usługi. Trochę przeszkadzało mi że tak patrzy. Weszłam więc mu w kadr. Wskazał
jednak ruchem dłoni, że mam się odsunąć. Wyglądało to tak jakby chciał mnie
zamieść. Uczyniłam jak chciał, ponieważ wzrok miał nadal wściekły. Zawsze kiedy
miał mi coś do zarzucenia te szmaragdy mu płonęły zielonym ogniem.
– Dziewczyny, wyjdźcie,
poczekajcie na zewnątrz – polecił.
– Ale dlaczego mają wychodzić? –
zapytałam kiedy one już uczyniły pierwsze kroki w stronę wyjścia. – Zostańcie –
poleciłam natychmiast. Zatrzymały się więc w pół kroku.
– Wyjdźcie – ponowił swoje
polecenie mój mąż.
– Zostańcie, ja lepiej wyjdę –
oznajmiłam pośpiesznie i cofnęłam się do nadal otwartych drzwi. Na piecie
obróciłam się i zbiegłam ze schodach. Czułam, że Aleks podąża za mną. Jednak
kiedy dotarłam do samochodu okazało się jednak, że nie. Nie było go za mną, ani
obok mnie. Nie czekałam jednak na to aż się pojawi. Pośpiesznie zasiadłam za
kierownicą i ruszyłam do domu.
To byłoby nawet zabawne, że
jakaś kobieta ucieka przed własnym mężem. Byłoby zabawne, gdybym to nie ja była
tą kobietą. Olek jednak czasami miał takie momenty, takie chwilki, gdy musiał
sobie wszystko przemyśleć, ochłonąć, uspokoić się i zacząć na nowo znosić moją
obecność bez większej irytacji. Bo taka mniejsze to była nawet wskazana,
dodawała smaczku, pikanterii. To tak jakby tabasco łączyć z wanilią, wyjątkowy,
niepowtarzalny, niemożliwy do zgrania smak, a jednak w seksie wszystko co
niemożliwe czyniło się samoistnie, niemalże instynktownie. No nie licząc
odpinania guzików po pijanemu. Tego się nie dało uczynić sprawnie i
instynktownie nawet na trzeźwo, a co dopiero po kilku głębszych.
– Tak, przy rozpinaniu koszul i
spodni trzeba myślenia – powiedziałam sama do siebie wyjeżdżając na trasę za
miastem, prowadzącą do naszego domu.
Ciekawe jak Aleks na to wszystko zareaguje ;> Moim zdaniem pomysł nie był taki zły, ale raczej wtedy powinna zostać, a nie uciekać, A bać to się go nie boi, no może trochę tak.
OdpowiedzUsuńPomysł Amandy był dobry.Ona nie raczej nie boi się Aleksa tylko niektórych jego zachowań.Uciekała,bo chciała dać mu czas na ochłonięcie.
OdpowiedzUsuńFajnie że pomogła mężowi, jestem ciekawa jak tylko na to zareaguje, mam nadzieje że doceni pomoc żony.
OdpowiedzUsuńAmanda ma zarąbiste pomysły. Nigdy bym nie pomyślała, że będzie się chciała mieszać do spraw agencji. A tu taka niespodzianka, zorganizowała mężowi nowe dziewczyny do pracy. Z drugiej strony jako dobra i przykładna żona, zadbała o dobre samopoczucie męża. Brak dziewczyn chętnych do pracy w agencji, spędzał Olkowi sen z powiek, więc dobra żona wyręczyła męża i sprowadziła nowy "towar". Tylko dlaczego tak szybko zwiała?
OdpowiedzUsuń