Narracja (Samuel)
Wystawy... nie każdy z nas je
lubi i pewnie słusznie, bo gdybyśmy byli tacy sami i lubili to samo to pewnie
było by nudno na tym świecie jak cholera, a w efekcie ludzie pewnie
popełnialiby samobójstwa bo cierpieliby na depresje z braku indywidualności,
ale powróćmy do sedna sprawy… o czym to było? A już wiem! O wystawach.
Konkretnie to o jednej.
Pomieszczenie było wielkie i
przestronne. Była to głęboka piwnica, naturalne cegły, a klimatyczne zdjęcia
zdobiły ściany. Jakub bardzo nie lubił tego rodzaju spędów, ale dla żony… czego
nie zrobiłby kochający facet dla żony? Stał więc teraz z kieliszkiem w dłoni i
dyskutował ze swoim bratem – Adrianem.
– Nie wściekaj się tak – mówił
Adi do młodszego brata.
– Ty mnie chyba jeszcze
wściekłego nie widziałeś.
– Widziałem, widziałem. Wracam
do Eweliny, a ty…
– A ja idę za potrzebą –
powiedział i odstawił kieliszek na parapet Jakub.
– Nie pijesz?
– Rzuciłem – odpowiedział i udał
się do małej, męskiej toalety.
Obok, do innego pisuaru właśnie
oddawał mocz jakiś mężczyzna, ale nie przejmował się tym. Tylko, że ten mężczyzna
kiedy skończył i zapiął już swój rozporek wyraźnie przejął się nim. Twarze
mężczyzn spotkały się z sobą i ten niższy z przerażeniem przywarł plecami do
ściany.
– Przepraszam bardzo, stało się
coś panu? – zapytał Jakub uprzejmym tonem.
– Tak, chyba właśnie postanowiłem
rzucić picie.
Kuba się uśmiechnął, trochę
złowieszczo. Umył dłonie, wytarł w ręcznik papierowy i już miał wyjść z toalety,
ale głos obcego mu mężczyzny zatrzymał go.
– Jestem Patryk, Patryk
Owczarek. A pan to…?
– Norman. Mąż tej utalentowanej
kobiety, które dzieła podziwiacie.
– Ma pan bardzo utalentowaną
żonę.
– Wiem. – Wyszedł i zamknął
drzwi.
Patryk więcej nie rozmawiał z
Jakubem, ale ten jeden raz uznał za naprawdę wystarczający. Podszedł do swojej
żony – Majki, odnalazł wzrokiem Kubę, wskazał na niego palcem i… przynajmniej był
już pewny, że to nie są przywidzenia, albo że nie tylko jemu się te
przywidzenia zdarzają.
Po udanej wystawie, dla
Magdaleny zapowiadał się mało udany wieczór, który z pewnością nie należał do
przyjemnych.
– Bolą mnie nogi – powiedziała
do męża idąc już pół kroku za nim bo nie potrafiła dotrzymać mu kroku.
– Było trzeba mnie nie
zdenerwować to szedł bym wolniej.
– Gdybym cię nie zdenerwowała to
byś nie pił i wrócilibyśmy samochodem – zarzuciła mężowi.
Jakub jednak nie przejął się jej
słowami. Oparł się o pobliski murek, dłonie włożył do kieszeni i wyczekiwał.
Byli już prawie pod domem. Kobieta podeszła do męża i położyła swoje dłonie na
jego ramionach. Niemal natychmiast je strącił i wstał. Wskazał dłonią wąską
alejkę, prowadzącą przez ciemny park, to był skrót prowadzący na ich osiedle.
– Teraz nie będziesz się
odzywał!? – niemal krzyknęła Magdalena.
– Będę się odzywał, tylko, że w
domu. Nie mam ochoty krzyczeć na ulicy i uchodzić za patologię.
Na te słowa swojego męża kobieta
stanęła, zrobiła zabawną minę i nagle sobie uświadomiła:
– Przecież ty nie krzyczysz.
– Dzisiaj będę – zapowiedział.
Nie poszedł jednak do przodu,
zawrócił, tylko po to by pochwycić żonę za ramie i pomóc jej z dojściem do
domu. Kobieta miała na drobnych stópkach sandałki na szpilce, a droga dróżką
nierówna i wyłożona niesymetrycznymi kamieniami.
– Możesz iść wolniej!?
– Nie, nie mogę – warknął nawet
na nią nie spojrzawszy.
– Kuba, przecież ty taki nie…
W tym momencie poczuła jak jej
plecy dotykają drzewa, a dłonie męża są rozstawione po obu jej bokach. Patrzył
intensywnie w jej oczy, swoimi nienaturalnie niebieskimi.
– Teraz się ciebie boje –
powiedziała cicho, i spuściła z niego wzrok.
– Może to i dobrze, żony które
się nie boją mężów czynią nagminnie same głupoty i sprowadzają problemy.
– Dziękuje za komplement –
odparła bezczelnym tonem. Właściwie to otworzyła tylko usta, a słowa same
popłynęły. Dopiero po ich wypowiedzeniu zdała sobie sprawę z ich znaczenia.
Poczuła jak jest przerzucana
przez ramie, a potem to już tylko wisiała. Mężczyzna trzymał swoją lewą rękę na
zgięciu jej kolan, by mu się nie wyślizgnęła i nie spadła. Natomiast prawą
położył na jej pośladku.
– Masz szczęście, że jestem
leworęczny – oznajmił.
Doszli do domu w kilka minut, w
taki sposób było szybciej. Przed samą furtką kobieta stwierdziła, że mąż może
ją postawić na nogi, ale ten stanowczo nie przyjął tego pomysłu do wiadomości.
Zadzwonił dzwonkiem, drzwi otworzyła kobieta po pięćdziesiątce.
– Jakub, co ty jej robisz? – to
były jej pierwsze słowa.
Mężczyzna uśmiechnął się,
postawił kobietę na nogi przytrzymując by się czasem nie wywaliła. Ucałował
matkę w policzek.
– Cześć, jak dzieciaki?
– Tobiasz i Gabrysia grają w
chińczyka, maluchy śpią.
Magda w tym czasie poprawiała
włosy, które przez większą część drogi wisiały w dół.
– Dobrze się czujesz? – zapytała
się jej teściowa, kiedy wchodzili do domu.
– Całkiem dobrze, nawet nogi nie
zdążyły mnie rozboleć – odpowiedziała zdejmując buty.
– Niosłem ją większą część
drogi, widzisz jaki jestem uczynny, mamusiu? – pochwalił się z nutą cynizmu
Jakub.
– Widzę, właściwie to widziałam,
ale czy ty nie mogłeś matki swoich dzieci nieść jakoś tak przyzwoicie, no wiesz
– pokazała o co jej chodzi rękoma. – Tylko musiałeś jak taki worek kartofli.
– No właśnie, kochanie, dlaczego
mnie niosłeś jak worek ziemniaków? – zapytała Magda opadając ze zmęczenia na
fotel. Niechcący nacisnęła jakąś grzechotkę, która zapiszczała, ale nie
przejęła się tym.
– Bo nie zasłużyłaś na dogodniejszy
transport – oznajmił nalewając sobie soku do szklanki.
– Ja was przepraszam, że taki
bałagan, ale ja ich tak kocham…
– Tak, tak, wiemy, wiemy. Mam od
samego rana ich nie gnać do sprzątania, zgadłem?
– Zgadłeś synku.
– Rano mnie nie ma w domu, muszę
gdzieś pojechać. – Spojrzał na Magdę.
– Ja będę spała do południa.
Mikołajek ze mną. A pozostałą trójka będzie bałaganić dalej. Bez obaw, nie
będzie Kuby, to nikt ich nie będzie gnał do wczesnego wstawania i sprzątania.
– To dobrze. To zostawiam was
samych. Tylko nie zapomnijcie o niedzielnym objedzie i jak byście jeszcze
kiedyś potrzebowali by ktoś ich przypilnował to śmiało możecie mnie albo ojca
tutaj zawołać, ewentualnie nam ich podrzucić. Możecie się nie krępować.
Małżeństwo pożegnało się z
kobietą, ta wsiadła do starego, granatowego golfa i odjechała. Zostali sami… na
to liczył Jakub.
– Zajrzę do dzieci! – Kobieta
niemal natychmiast ruszyła z miejsca i chciała uciec na górę. Jakub jednak
złapał ją w pół jedną ręką i przeniósł z powrotem na fotel. Zabawka ponownie
zapiszczała gdy na niej usiadła.
Magda była bardzo drobna,
sięgała mężowi mniej więcej na wysokość mostka, a szerokością on przebijał ją co
najmniej dwukrotnie.
– Mam się szykować na opieprz? –
zapytała gdy jej mąż usiadł naprzeciw niej, na jednym z taboretów kuchennych.
– Szczerze to nie wiem, bo ja
nie wiem co mam tobie powiedzieć. Zbierałem myśli całą drogę i nadal nie wiem.
Pamiętasz o co cię prosiłem? Pamiętasz dlaczego mówiłem, że to dla mnie takie
ważne? Bo ja pamiętam, twoje „dobrze rozumiem”.
Tylko teraz nie wiem ile warte są twoje słowa.
– Jakub, to nie tak…
– Przerywasz mi, czy tylko
odnoszę takie wrażenie?
– Przepraszam.
Mężczyzna potarł brodę dwoma
palcami lewej dłoni. Taki ruch wskazywał na jego zdenerwowanie. Przyglądał się
intensywnie piękności, z którą się ożenił ponad jedenaście lat temu. Mus
sytuacji dla niej, by nie było skandalu, że urodzi nieślubne dziecko, a on… on
po prostu zachował się jak należy. Miłość przyszła dopiero potem, kiedy Jakub
zmienił się z niedojrzałego chłopca w mężczyznę, który będzie w stanie utrzymać
dom i zaopiekować się rodziną.
– Magda, prosiłem cię o nie
robienie z tego zdjęcia tematu głównego, w ogóle prosiłem cię o niewystawianie
moich zdjęć, prawda? – zapytał wymownie.
– Tak, ale…
– Tylko „Tak”! Tylko „tak” jest
odpowiedzią, „ale” już mnie nie obchodzi! – warknął tak, że kobieta aż się
zatrzęsła, ale nie śmiała protestować.
W drzwiach salonu pojawił się
mały chłopczyk o blond włoskach. Stanął i wpatrywał się w rodziców. Nie wiele
rozumiał z obserwowanej sceny.
– Kłócicie się? – zapytał
cichutko.
– Nie, synku, dlaczego nie
śpisz? – zapytała Magda przecierając łzy w taki sposób, by Robert czasami tego
nie zauważył.
– Chciałem tylko soczku –
odpowiedział.
– W reklamówce w przedpokoju są
soki w kartoniku – powiedział Jakub. – Babcia wam przyniosła.
– Okay! – odkrzyknął chłopczyk. Pobiegł
do przedpokoju, a później było słychać jak idzie po schodach.
– Ty wiesz, że ja nawet nie
jestem wkurzony? – zapytał Jakub, jakby mu było nadal mało i chciał się jeszcze
po wyżywać na kobiecie, która przecież żałuje swojego postpowania. – Ja jestem
po prostu zawiedziony, zdałem sobie sprawę, że resztę życia będę dzielił z
kobietą, której nie ufam, która urządza samowolkę jakby była panienką bez
zobowiązań. To jakieś takie, cholernie przykre, że nie mogę ufać własnej żonie.
– Kuba, to nie był mój pomysł
tylko pro…
– Nie interesuje mnie czyj to
był pomysł. Czy promotora, czy producenta, czy organizatora. Bo nie promotor,
nie producent i nie organizator jest twoim mężem, a ja. I zabawne, że bardziej
słuchasz się obcego faceta niż kogoś komu jednak przysięgałaś. Ale skoro taka
jest twoja decyzja, to nie widzę sensu by to nosił. – Kuba zdjął obrączkę i
położył ją na niewielki stolik, przy pilocie. – Nie lubię urządzać pokazówki,
albo się z kimś jest, albo nie.
– Kuba, nie obrażaj się! –
krzyknęła za nim kobieta. Mężczyzna był już przy schodach.
– Nie obrażam. Ty zadecyduj.
– Jaki mam wybór?
– Włożę obrączkę, ty sprzedasz
lustrzankę i koniec wystaw, skoro nie potrafisz dostosować się do zasad jakie
wspólnie ustaliliśmy.
Jakub zrobił kilka kroków,
przemierzył kilka stopni. Zatrzymał go głos Magdy.
– Załóż obrączkę.
– Słucham? – Uniósł brwi do góry
w zaciekawieniu i zawrócił.
– Proszę byś założył obrączkę. A
potem byś zastanowił się jeszcze raz co do mojej pasji, bo ja ci twojej nie
zabieram.
– Moja pasja nie występuje
przeciw tobie! – warknął. – Gdzie masz lustrzankę, wystawię ją na allegro? –
zapytał zakładając obrączkę na palec.
– Kuba, to jest mój ulubiony
sprzęt, może mi się jeszcze przydać.
– Zdjęcia do albumy rodzinnego
możesz robić gorszej jakości sprzętem, poza tym jakąś konsekwencje ponieść
musisz. – Ostatnie słowa wypowiedział już wolniej, spokojniej, a zarazem
niezwykle dobitnie.
– To brzmiało jak… sama nie
wiem.
– Jakbym ganił niesforne
dziecko, być może, ale to tylko twoja wina, bo dzisiaj pokazałaś, że nie
zachowujesz się jak moja żona, a jak nastolatka, która myśli, że wszystko jej
wolno. Salon czy sypialnia?
– Słucham?
– Wybierasz salon, czy
sypialnie?
– Chcesz… chcesz?
– Dziś chcę, ale się
powstrzymam. Wolę spać osobno. Ciężko dzielić łóżko z kimś komu się nie ufa.
– Dzieci zauważą – powiedziała z
naciskiem.
– To im to wytłumaczysz, w końcu
to ty jesteś sprawczynią całego zamieszania. Zostawiam ci sypialnie, wezmę
kanapę.
Kobieta nie odpowiedziała nic na
postanowienie męża. Znała go pół życia, wiedziała, że nie ma sensu z nim
dyskutować, że jest konsekwentny i jak coś sobie postanowi to tak właśnie
będzie.
W tym samym czasie inny
mężczyzna – Aleksander Górski wrócił do domu. Jego żona siedziała w kuchni i czytając
książkę jadła kanapkę.
– Zrobić ci coś do jedzenia? –
zapytała.
Miała obitą twarz. Cały policzek
był w siniakach, rozcięta warga, guz na czole. Aleks patrzył na nią i podziwiał
jakim cudem tak szybko powróciła do normalności, bo on nie potrafił.
Nie odpowiedział nic na jej
pytanie, udał się do sypialni, wyjął dużą walizkę, spakował większość letnich
rzeczy swojej żony i trochę bluz. Do drugiej walizki wsadził większość jej
butów. Żałował… żałował kroku, który zaraz ma wykonać, ale nie widział innego
wyjścia.
Zszedł z walizkami na dół, były
ciężkie, ale on był pokaźnie zbudowany. Zszedł do garażu, żona poszła za nim.
– Co robisz?
– Spakowałem cię – odpowiedział
wkładając bagaże do jej samochodu.
– Ale ja…
– Tu są kluczyki, od twojego
mieszkania, tego od Huberta. Cały czas je opłacałem. – Położył na jej dłonie
niewielki pęk kluczy. – Tu jest gotówka, tysiąc pięćset złoty, tyle ile masz
zapisane w intercyzie, tyle będziesz dostawała co miesiąc po naszym rozwodzie,
ale do rozwodu również, nie zostawię cię na lodzie.
– Wywalasz z domu, żonę i
dzieci? – zapytała ze łzami w oczach.
– Nie. Wyprowadzam żonę. Dzieci
zostają ze mną.
– Nie masz pra…
– Mam, jestem ich ojcem i w pół
minuty znajdę co najmniej kilkunastu światków, którzy potwierdzą twoje zdrady,
twoje nadużywanie alkoholu i wieczne zostawianie dzieci pod opieką obcych ludzi
nawet gdy jesteś w domu.
Mężczyzna wyminął Amandę.
Przyniósł jej z przedpokoju sportowe sandałki i bluzę. Bluzę zarzucił na
ramiona, sandałki położył przed jej stopami.
– Powodzenia w życiu,
wszystkiego najlepszego i aby inny spełnił twoje marzenia na tyle, byś
potrafiła go uszanować – powiedział na pożegnanie i skierował swoje kroki do
wyjścia z garażu.
Kobieta jak gdyby nigdy nic
zjadła kanapkę do końca, po czym krzyknęła:
– Będziesz tego żałował!
– Nie sądzę! – odkrzyknął Aleks
i już się nie odzywał.
Usłyszał pisk opon na
podjeździe. Jego żona wyjechała na główną drogę. Od teraz był wolnym
człowiekiem, pozostało tylko zorganizować swój czas i grafik tak by chłopcy
byli jak najwięcej z nim, a jak najmniej z opiekunką. Spojrzał na Kamila, który
bawił się na dywanie w salonie i na Patryka, który usilnie próbował się wspiąć
na kanapę. Wtedy postanowił, że koniec z takim życiem, że zakończy to co złe
dla swoich synów, bo nie ważne jest kto je spłodził, ważniejsze kogo uważali za
ojca.
– Będziesz samotnym ojcem, jak
ty to sobie wyobrażasz!? – padły pytania w pretensjonalnym tonie z ust Kamila,
który zjawił się w jego domu już dzień po tym jak Amanda go opuściła.
– Pogodziliśmy się, ale nie na
tyle byś dawał mi rady – opowiedział Olek nosząc Patryka na rękach. Malec by
marudny, wychodziły mu zęby. – Poza tym przygadał kocioł garnkowi.
– Za mnie decyzje podjął los.
Moja żona umarła – powiedział Kamil siadając na krześle w jadalni. – Ty swoją
wyrzuciłeś na ulice.
– Do wyremontowanego mieszkania,
z samochodem i biżuterią o wartości około trzystu tysięcy złotych. Nie jedna
chciałaby być wywalona na taki bruk – zakpił Aleks i odciągnął Kamila od
serwetki, którą ten usilnie strącał ze stołu.
– Pomóc ci z czymś może?
– Tak, jeśli możesz to ugotuj im
jakiś rosołek i przemiel, a ja tutaj ogarnę i sam coś zjem.
– Zrobię ci kanapki. Dawają
popalić co?
– Ząbkują, to nie ich wina. Nie
będę się wyżywał na dzieciach, przez to, że je coś boli, nie jestem jak ich
matka.
– Nie mów, że Amanda wyżywała
się na bliźniakach! – krzyknął Kamil.
– A nie? Wychodziła, trzaskała
drzwiami, zamykała się w toalecie, bo miała dość ich krzyku. Zresztą
wrzeszczała na nich bo ją denerwowali. Teraz będzie miała swoje nastoletnie
życie, tak jak chciała.
– Jak uważasz, ale kochasz ją
nadal, prawda?
– Tak, ale to i lepiej. Nigdy
nie zwiążę się przez to z inną…
– Ale do niej też nie chcesz
wrócić, tak?
– Nie wrócę. Nie wyobrażam sobie
tego dalej ciągnąć. Dała mi dwoje wspaniałych synów i kilka miłych wspomnień.
To mi wystarczy i za to będę jej wdzięczny do końca życia, ale na nic więcej
nie może już liczyć. – Aleks wydawał się pewny tego co mówi
Od tamtego wydarzenia minął
tydzień. Amanda nie pojawiła się w domu ani razu. Nie tylko nie odwiedzała
chłopców, ale też nie dzwoniła i nie pytała co u nich. Olek właśnie siedział na
dywanie z bliźniakami i bawił się klockami. Układał wierze, a maluchy ją
burzyły na przemian, śmiejąc si przy tym w niebogłosy i klaszcząc w dłonie. To
wtedy Patryk pierwszy przeszedł samodzielnie kilka kroków, nie trzymając się
niczego. Zwyczajnie puścił się kanapy i pobiegł w stronę ojca. Aleks zachwycony
zjawiskiem postawił go przy ścianie, opierając o nią pleckami. Włączył
nagrywanie w telefonie komórkowym i zachęcał małego do zrobienia jeszcze kilku
kroków. Nie było to trudne. Mały świetnie się przy tym bawił. Wtedy Olek pojął,
że to pierwsza chwila radości, którą dzielił sam i że takie będą już wszystkie.
Wiedział, że nie ma co liczyć na zaangażowanie ze strony Amandy.
Dwa dni później Kamil zaczął
chodzić trzymając się mebli, mówić „tata” „chce” „daj” i „jeść”, ale Amandy
przy tym nie było. Pojawił się za to Patryk Owczarek.
– Wejdź – zachęcił go Olek.
– Wiem, że to nie ty byłeś na
tym zdjęciu – powiedział od progu.
– Tak, Majka to była ostatnio.
Mówiła mi. Patryk tak jest lepiej, zostawmy to.
– W takim razie, zostawmy to –
powiedział Patryk i uścisnął dłoń przyjaciela, potem poklepali się po barkach.
– Jak sobie radzisz?
– Doskonale. Początki były
trudne, bo ja jestem jeden ich dwóch, ale już jest wszystko dobrze.
– Nie ma rzeczy nie do
ogarnięcia ja to mówią. Majka kazała wam… tobie…
– Nam. Mnie i chłopcom –
poprawił przyjaciela. – Po co tego aż tyle? – zapytał przejmując torbę od
przyjaciela.
– Kilka placków, babeczki,
obiadki dla maluchów, coś dla ciebie.
– Podziękuj jej ode mnie.
Napijesz się czegoś?
– Kawa może być. Taka zwykła,
nie z ekspresu. – Patryk usiadł na hokerze i zdjął swoją koszule, pod spodem
miał koszulkę na krótki rękaw.
– Jak tam u was?
– To samo. Nie ma dziecka, są
starania, potem test ciążowy, potem zawód. Typowe, już do tego nawykłem.
– Może się przebadajcie.
– Może. Jak się nie uda w ciągu
roku to się przebadamy. Jak Amanda, przychodzi?
Olek pokiwał przecząco głową.
– Widziałem ją ostatnio. Byłem z
Majką w Richmond.
– To ten nowy bar?
– Tak, imprezy całą dobę,
amerykański styl.
– Co tam robiła?
– Bawiła się.
Olek posmutniał, ale po chwili
się uśmiechnął.
– Dla mnie tym lepiej.
Przynajmniej nie będzie się wpierdalała w wychowywanie moich dzieci.
– Pozbawisz ją praw?
– Ona ich nie chcę mieć. To nie
jest pozbawianie, to jest to do czego nawykłem przez ten czas od kiedy ją znam.
Zawsze ofiarowywałem jej to czego chciała i co oczekiwała od życia. Tym razem
dam jej to samo, zwrócę całkowitą wolność.
– Olek, a może jest jeszcze
szansa…
– Była. Gdyby dzień po wywaleniu
stała pod drzwiami na kolanach! – cisnął ze złością. – Albo gdyby po tygodniu
zadzwoniła i zapytała się czy nie pomóc mi przy dzieciach, ale nie zapytała.
Odcięła się i dobrze się bawi.
– Może w taki sposób zapomina.
– To niech zapomina, życzę jej
amnezji, skoro tego chce.
– Jesteś wzburzony – stwierdził
Patryk, a Aleks w tym czasie zalał dwie kawy. – O co wam tak właściwie poszło?
– O niewierność, o to nam
chodziło zawsze – przyznał Olek i usiadł na hokerze naprzeciw przyjaciela.
– Zdradzała cię?
– Tak. Może jestem kiepski w
łóżku, a ona potrzebuje wrażeń. Zresztą w dupie to już mam.
– Nie załamuj się tylko –
polecił Patryk. Bardzo chciał dodać koledze otuchy.
– Nie załamię się. Ja mam dla
kogo żyć, to ona została sama.
– Zostanę dziś z tobą co? Pomogę?
Majka ma kuzynki w domu, będą piły, nie chcę im wadzić.
– Jest dużo miejsce, mnie nie
wadzisz.
Przez kolejne dni Aleksa
odwiedzały kolejne osoby: Sabina z Fabianem, Darek bez Julii, Dominika z
Kacperkiem, a nawet sam Tyler. Przyszedł też ojczym Amandy, jej matka i ta
wizyta Aleksa najbardziej zaskoczyła. Obecność Klary w ich domu nie była niczym
nowym, ale słowa jakie wypowiedziała.
– Odeszła od ciebie…
– Została wywalona, trzymajmy
się faktów – poprawił teściową Olek.
– Trzymam się faktów. Ona jest
młoda, zagubiona…
– Nie obchodzi mnie to.
– Teraz będziesz bierny? Pierw
zamknąłeś ją w pałacu, zrobiłeś dzieciaki, a teraz ją olejesz? – zapytała ze
złością jednocześnie nosząc Patryka na rękach i starając się go uśpić. Malec
wydzierał się w niebogłosy i tarł dziąsełka smoczkiem, bo nadal ząbkował.
– Mamo, nie chcę się kłócić. –
Pierwszy raz przeszło mu słowo „mamo” w stosunku do Klary, był od niej niewiele
młodszy.
– Ja też nie. Chcę ci pomóc.
Zostałeś sam z dziećmi, z pracą, interesami…
– Wycofuje się z interesów.
Przynajmniej z tych nielegalnych. Chce być przykładam dla moich dzieci.
– Pierwsza dobra decyzja w życiu
– pochwaliła kobieta. – Co z wami będzie?
– Przecież nigdy mnie nie
lubiłaś. Może kiedyś będziesz miała lepszego zięcia. – Aleks uśmiechnął się
uroczo i napełnił dwa kubki wodą, zalewając herbatę.
– Być może, ale przy świątecznym
stolę chcę widzieć ciebie z chłopcami i… i jeśli kiedyś ułożysz sobie życie, to
możesz przyjść też z tą kobietą.
– Chyba nie rozumiem.
– Rozmawiałam z Amandą, byłam u
niej.
– Co u niej? – Aleks powiedział
to od niechcenia, ale w środku pragnął by padła odpowiedź na to pytanie i już
nie mógł się jej doczekać.
– Amfetamina na stole, dziwne
towarzystwo, dużo alkoholu. Powiela schemat.
– Bardzo mi przykro z tego
powodu. Zrobiłem wszystko by miała możliwość skończyć inaczej. Nie zostawiłem
jej z niczym, nie zabroniłem kontaktu z dziećmi, tobie też nie bronie, przecież
widzisz.
– Wiem, Aleks, ale biłeś ją,
prawda? – zapytała, a mały Patryk zaczął usypiać na jej rękach.
– Połóż go do kojca – polecił,
tak też zrobiła. Powróciła i spojrzała mu intensywnie w szmaragdowe oczy. – Co
chcesz wiedzieć?
– Znęcałeś się nad nią?
– Nie. Nie umiałbym się znęcać
nawet nad kotem czy chomikiem, tym bardziej nie znęcałbym się nad matką
własnych dzieci. Przylałem, nie raz, ale nie było to znęcanie. Chcesz to
wykorzystać przeciwko mnie w sądzie podczas mojego rozwodu z twoją córką?
– Nie. Chcę by dzieci były z
tobą, Amanda je zniszczy, tak jak ja zniszczyłam jej dzieciństwo.
– Dziękuje za poparcie. Skąd się
ono bierze?
– Jesteś cieplejszy, pomimo, że
cię nie lubię. – Uśmiechnęli się oboje. – Jesteś po prostu lepszym rodzicem,
dojrzalszym, starszym. Zapewnisz im lepsze warunki, poświęcisz dla nich wiele,
a moja córka to egoistka i materialistka.
– Nie przesadzajmy, nie jesteś
taka najgorsza, miewa czasami gesty.
– Tęsknisz za nią. Nie zdjąłeś
obrączki.
– Bo nie mogę, utknęła.
– Namydli mydłem –
zaproponowała.
– Przyzwyczaiłem się do niej.
– Olek, zrób coś. Proszę.
– Ale, Klara, o co ty mnie
prosisz? – zapytał wrzucając marchewkę do gotującej się wody.
– Zrób coś. Ona się stacza, a ja
nie mogę i nie chcę na to patrzeć. – Klara pozornie twarda i pewne swego, tym
razem się rozkleiła, nie chciała by córka powielała jej błędy.
Olek podszedł do teściowej i
przytulił, choć wiedział, że nie może spełnić jej prośby. Nie chciał mieć z jej
córką już nic wspólnego, bo ona sama wybrała nie mieć nic wspólnego ze swoimi
dziećmi.
– Co mam zrobić? – zapytał odstępując
na krok i unikając spojrzenia.
– Cokolwiek. Nawet jej przylej,
ale niech ona się otrząśnie.
– Nie jestem jej ratownikiem,
ani duszy, ani sumienia, niedługo nawet nie będę jej mężem.
– Ale ona jest matką twoich
dzieci, chcesz by miały taką matkę.
– Czasu nie mogę cofnąć.
– Aleks, proszę cię, błagam,
zrób coś. Ja próbowałam, ale ona mnie nie posłucha, nigdy mnie nie słuchała.
– No to możemy podać sobie
dłonie. Mnie też nie słuchała.
– Tylko ty jesteś dla niej
ważny.
– Tak, jestem dla niej ważny,
tak? Nie chcę być dla niej ważny tak, że zamiast być tu ze mną, to woli od
ponad dwóch tygodni szlajać się po dyskotekach.
– Poproszę Michała, bo Bartek
też nic nie wskórał.
– Proś Michała, który was
zostawił i odszedł do młodszej. Przepraszam – dodał bo przyszła refleksja co
powiedział.
– To ja go zostawiłam, to ja
powiedziałam, że chcę odejść.
– Dlaczego? Bo cię bił? –
zapytał Aleks siadając naprzeciw niej i jak gdyby nigdy nic mieszał cukier w
herbacie.
– Bo uderzył Amandę. Nigdy nie
chciałam by ktoś śmiał podnieść ręce na moje dziecko…
– No i masz co chciałaś, sama do
tego doprowadziłaś. Doszło do tego, że twoje dziecko podnosiło ręce na ciebie,
zgadza się?
– Skąd wiesz? – zapytała.
– Znam Amandę. Śmiała i miała
uwag uderzyć mnie, sądzę, że nie krępowała się w młodszych latach. Sama
przyznała, że Bartosza spoliczkowała, a ty jak zwykle ją broniłaś. Może niesłusznie.
Może gdyby oberwała od ojca, czy nawet od Bartka to miałaby jakieś granice
zachowaniowe, a nie czuła się jak księżniczka na ziarnku grochu.
– Nie dziwię się, że mnie
obwiniasz, ale ja tylko chciałam by miała dobre dzieciństwo, bez bólu, ze
wszystkim co sobie zamarzy… – Klara otarła łzy chusteczką.
– To mamy coś wspólnego, bo ja
chciałem by pomimo wczesnego macierzyństwa zachowała młodość i ją przeżyła, by
miała wszystko to o czym śni. Wszyscy byli równi w rozpuszczaniu jej. Każdy
leciał jak na wezwanie królowej. Ale dość, ja już nie mam ochoty tańcować wokół
niej. Olała własne dzieci, przeszła samą siebie. Mogła olać mnie, to bym
zrozumiał, ale olać własnych synów? Wybacz, ale tego jej nie wybaczę, nigdy.
– Pójdę już. Jakbyś czegoś
potrzebował, to…
– Mam twój telefon.
– Może ja zostanę z chłopcami, a
ty do niej pojedziesz, co?
– Nie nakłaniaj mnie do
przemocy, to takie samo przestępstwo jak dokonywanie tej przemocy. Trzymaj się.
W tym właśnie czasie kiedy jej
mąż żegnał się z jej matką, ona sama przewracała się z jednego boku na drugi.
Po obydwóch stronach miała kogoś, ale ni obchodziło ją to, walczyła o jeszcze
kilka minut błogiego snu, bo gdy spała to nie bolała ją głowa.
– Papierosa – w końcu zawołała
przeciągając się.
– Proszę – odpowiedział
Wojciech. Leżał po jej lewej stronie i nie otwierając oczu wyciągał paczkę w
jej kierunku.
Dziewczyna wzięła jedną szlugę,
jakąś tanią, kręconą. Odpaliła i paliła na leżąco.
– To grozi zapaleniu –
uprzedziła Dominika stając w drzwiach.
– Zapomniałam, że masz zapasowe
klucze. Co tu robisz? – dopytywała nieogarnięta brunetka swoją blond
przyjaciółkę, która właśnie otwierała okna i rozsuwała zasłonki.
– No kurwa! – zaklnął Krzysiek.
– Co tak jasno?
– Przyszła i broni nam spać –
odpowiedziała Amanda.
– Bo ty masz kurwa męża i to z
nim powinnaś spać, a nie z dwoma chłopakami i jakąś pół nagą dziewczyną na
kanapie rozłożonej w poprzek.
– Nigdy nie lubiłaś mojego… jak
go nazwałaś?
– Mężem, bo nadal nim jest.
– A no jest – skwitowała Amanda
przechylając butelkę piwa i wypijając jego wygazowaną pozostałość.
– Tylko, Boże, gdzie on teraz jest.
W sumie się nie dziwię, że go nie ma. Ma cię zmuszać do bycia matką i żoną.
Było trzeba tylko myśleć wcześniej. Nie robisz sobie dzieci, nie brać ślubu i
się staczać, wtedy by nikt nie cierpiał, a tak? Jak ty to sobie wyobrażasz? Oni
będą się ciebie wstydzić.
– To jego bachory, niech je wychowuje
– powiedziała Amanda. Poczuła też, że policzek ją zapiekł.
– Teraz jesteś dla mnie nikim,
wychodzę.
– Zamknij drzwi! – krzyknęła za
koleżanką i zaciągnęła się dymem z papierosa.
Wieczorem wyglądała już lepiej. Znowu była blondynką. Markowa sukienka, którą dostała kilka miesięcy temu od męża. Neonowe szpilki
zdobiły jej drobne stopy, a męska część na parkiecie zdawała się patrzeć tylko
na nią. Amanda świetnie się bawiła z jednym przystojniakiem, tańcząc do
discopolowej nuty:
Ktoś mówił, że
robisz co zechcesz.
Wybierasz grzech,
za krótkie szczęście.
Nie liczysz dni,
nie liczysz godzin.
I wiara w sny, Cię
nie obchodzi,
Co noc, wybierasz
innego,
Po świt, z nim
bawić się chcesz,
I nikt, niczego
dobrego już dziś nie powie o nie.
Światła kiedyś jednak gasły, nie
wirowały już po parkiecie. W cieniu toalety odmawiała, bo jak sama mówiła „jestem
mężatką, mam dzieci, ja się tu tylko bawię”. Każdy zawiedziony odchodził. Potem
docierała do domu taksówką, piła dalej siedząc na dywanie i oglądając nagrania
na tablecie lub laptopie. To gdy rzucali się śnieżkami. Gdy Aleks siedział z
jej braćmi, Bartkiem i małymi bliźniakami na rękach w sporym dmuchanym basenie.
„Mamamamama” – wołał mały
chłopiec do kamery, a potem tak zabawnie ni to strzelał ni mlaskał ustami.
Amanda wyłączyła nagranie.
Musiała zapomnieć. Uznała, że dzieciom będzie lepiej bez takiej matki jaką
jest, a jej mężowi będzie lepiej z inną. Inna była już na horyzoncie. Tego
właśnie dnia obandażowywała dłoń Aleksowi.
– Nie masz więcej bandaży? –
dopytywała.
– Nie, niestety.
– Lekarz bez bandaży, to tak
jakby strażak bez wody, czy hydraulik bez żabki, no wiesz tego klucza…
– Wiem, Paula, wiem. Dałaś jakoś
radę – powiedział z dumą w głosie i oglądał swoją dłoń.
– Pożyczyłam chusteczki
nawilżające od twoich synów. Szybko rosną. Co z ich matką? – zapytała.
– Nie mówmy o niej –
odpowiedział szeptem.
– Będziesz chciała być pielęgniarką,
tak?
– Chyba tak.
– Zgłoś się wtedy do mnie,
załatwię ci by nie gnali cię za bardzo do pracy…
– Chcę być pielęgniarką, nie chcę
robić nic po znajomościach. Nie jestem jak twoja…. Przepraszam.
– Nigdy jej nie lubiłaś. To było
widać.
– Nie ma co kryć. Jest trudna,
ciężko ją polubić. Zimna, chłodna, wyrachowana.
– Nie mówmy o niej, proszę.
Napijesz się wina? – zapytał i już stawał zmierzając do barku.
– Przy dzieciach – zdziwiła się.
– Przecież śpią. Nie wypijemy
dużo, tylko po lampce.
– W takim razie, nie wypada
szefowi odmówić.
– I taka odpowiedź mi się
podoba. – Uśmiechnął się do niej szeroko. Otworzył butelkę, postawił ją na stół
by wino pooddychało, a sam udał się po dwa kieliszki.
Nie dziwie sie Jakubowi,ze sie zdenereował.Magda nie powinna bez jego zgody wystawiać zdjęć,ale z tym postanowieniem o sprzedazy jej sprzętu to troszkę przesadził. Z jednej strony nie dziwię się Olkowi,że tak postąpił z Amandą,ale z drugiej szkoda mi jej ,mam wrażenie,że teraz czuję sie nikomu nie potrzebna i samotna
OdpowiedzUsuńCzemu już nie podpisujecie kawałków piosenek umieszczonych w tekście, czy na zdjęciach?
OdpowiedzUsuńSzkoda Amandy, szczególnie że wcale nie do końca tak jest, że jej nie zależy na chłopcach.
Szczerze to zapomniałem, powinny być wygwiazdkowane na końcu części.
UsuńDlaczego szkoda ci Amandy, przecież sama wybrała, mogła go przeprosić, błagać na kolanach, Olek by jej uległ. Mogła też odwiedzać chłopców, wszyscy ją do tego przekonują.
W tej chwili masz Aleksa za takiego złego i bez serca?
A o Jakubie już sobie wyrobiłaś jakieś zdanie?
Nie mam Aleksa za złego i bez serca. Przecież nikt nie zmusiłby go do tego, żeby żył z kobietą która go zdradzała na każdym kroku. Zrobił tak jak uważał.
UsuńPo tym jak ją pobił miała błagać na kolanach?
Tak chłopców mogła odwiedzić, albo chociaż zadzwonić spytać co u nich, albo poprosić Klarę żeby z nią pojechała ich odwiedzić.
Nie mam jeszcze zdania o Jakubie wyrobionego, ale jak na razie łapie u mnie same minusy.
Dlaczego same minusy?
UsuńNo właśnie Amanda mogła prosić Klarę, Dominikę, czy nawet Majkę by z nią pojechała do bliźniaków - ma samochód, ma pieniądze, nie ma problemu z dojazdem, czy zakupem biletu na autobus. Poza tym wie do jakiego żłobka chodzą jej synowie. Mogła też dogadać się z Klarą by ta ich wzięła do siebie na godzinkę i tam ich odwiedzić skoro nie chce widzieć Olka, ale Amanda wybrała drogę picia, palenia i zabawy...
Błagać na kolanach, bo oszukiwała go. Zapewniała, że dzieci są napewno jego. Nie dziwie się że jej wpieprzył.
Amanda nie zdradzała - od dnia ślubu nie zdradziła go ani razu.
Nie lubię takich ludzi jak on.
OdpowiedzUsuńJakby mu wcześniej powiedziała, że dzieci nie są jego, to też by jej wpieprzył.
Szkoda mi jest jej, bo ona jest jeszcze nastolatkom. Która ma bardzo duże problemy ze sobą. Nie umie sobie poradzić ani z przeszłością, ani z tym że jest matką. Dlatego wybrała najłatwiejszą drogę, czyli ucieczkę w świat alkoholu, picia, palenia i zabawy.
Czyli jakich? Zimnych? O to chodzi, czy jest w nim jeszcze coś gorszego?
UsuńAleks podejrzewał, że dzieci są jego albo Huberta - Takie były początki. W dzień kiedy powiedziała mu, że Hubert jej nie zgwałcił, on zapytał się "to znaczy, że chłopcy są?"... wtedy mogła powiedzieć mu prawdę. Wtedy był jedyny i najbardziej odpowiedni moment. Mogła dodać "spałam z tym, z tym i z tym" a nie go zapewniać, że to on jest ojcem.
Amandy największym problemem moim zdaniem jest to,że jest rozpuszczona. pierw rozpuściła ją matka, potem pewnie Bartek chciał się podlizać, później miała już wianuszek mężczyzn wokół siebie, którzy pytali się czy aby jej na pewno w czymś nie pomóc, nie zrobić za nią czegoś, a może by jej coś dać czy kupić. Amanda więc zaczęła to wykorzystywać, a w dorosłym życiu się przeliczyła. Jak chcemy mieć za dużo to w końcu zostajemy z niczym... Ona powinna Olka uszanować za to co dla niej robił, za to ile od niego otrzymała, bo w ostateczności to on nie był dla niej taki zły, prawda?
Tak Jakub miał sporo racji chociaż wedługnie był zbyt surowy,nie powinien zabierać jej pasji.
OdpowiedzUsuńAmanda tymi ciągłymi imprezami próbuje zapomnieć może nie odwiedziła synów bo nie chciała spotkać się z Aleksem ani rozmawiać z nim.Jak tal dalej będzie to skończy gorzej niż jej matka.Według mnie duma nie pozwoliłabym jej na przepraszanie Aleksa na kolanach.Szkoda,że się rozstali może jeszcze się zejdą.Mam taką nadzieję.
Jakub jak dla mnie nie powinien , zabierać Magdalenie pasji , choć ona nie musiała go okłamać ... Szkoda mi Amandy bo stacza się powoli . Nie dziwię się Aleksowi że nie chcę mieć z nią kontaktu ale wydaje mi się że Amanda zmądrzeje .
OdpowiedzUsuńJakub jak dla mnie nie powinien , zabierać Magdalenie pasji , choć ona nie musiała go okłamać ... Szkoda mi Amandy bo stacza się powoli . Nie dziwię się Aleksowi że nie chcę mieć z nią kontaktu ale wydaje mi się że Amanda zmądrzeje . Nadia
OdpowiedzUsuńCzyli jest dokładnie tak, jak sądziłam. Kubę nawet nie interesuje, co Magda ma do powiedzenia. Ok, prosił, żeby nie wystawiała jego zdjęć, ale o ile znam dzisiejszy świat, nie ona decydowała, a pewnie jacyś specjaliści od piaru. Młoda artystka nie może kręcić nosem, musi się podporządkować regułom gry. A Jakub tego nie pojmuje, chyba nawet byłoby mu na rękę, gdyby wystawy nie było. A lustrzankę chce jej sprzedać, żeby zostawiła pasję. Znalazł więc inny sposób niż nicnierobienie ;) I do tego sięga po argument po niżej pasa, używa szantażu.
OdpowiedzUsuńZachowania Amandy nie pojmuję. Nie wiem, co było w tym smsie i czy Aleks zachował się adekwatnie, ale ona też raczej w porządku nie jest. Też nie uważam, że powinna błagać, ale spodziewałam się, że o dzieci zawalczy. Tymczasem jej jest chyba tak dobrze. Teraz to już nie wiem, co musiałaby zrobić, żebym ją polubiła. Maja
On jej ten aparat odda w następnej części więc bez obaw :)
UsuńCzepiał się słusznie i zdjął obrączkę słusznie moim prywatnym zdaniem - jest jego żoną to jemu powinna być lojalna, to on powinien być dla niej ważniejszy niż kariera.
Zauważ też że Jakub być może używa argumentów poniżej pasa, ale już samego pasa nie używa, a Aleks czy Hubert w podobnej sytuacji by tyłek przetrzepali.
UsuńCzepiał się słusznie. Nie twierdzę, że nie, chociaż nie wiem, dlaczego nie chciał być na tej wystawie. Magda wie?
UsuńMyślę jednak, że zdjęciem obrączki przesadził, jakby powiedział albo ja albo to, co kochasz, wybieraj. Czyli co, jeden błąd i koniec małżeństwa? Błąd, bo nie zdrada. I tak zachowuje się pastor?
Przecież można kochać i męża i swoją pracę. Poza tym, to trąci hipokryzją, nie sądzisz? Kuba zdradził żonę. Zdradził, nie dlatego, że kochał tamtą, bo za miłość się nie płaci. Dla kaprysu. Magda chyba jednak nie miała takiego kaprysu, tylko została postawiona przed faktem. Tak wywnioskowałam, ale nie wiem.
A co do zachowania Kuby, mam wrażenie, że służyło tylko temu, żeby Magdzie odebrać aparat. Ale skoro jej go odda, ok, zobaczymy, jak rozegra sprawę. Jedno jest pewne, aparat można oddać, a siniaków już zmyć nie, dlatego właśnie wolę Jakuba niż Aleksa. Bo wydaje się bardziej cywilizowany, sięga po środki, które można cofnąć, odwołać, chociaż też widzi jedynie swoje racje. Ale zobaczymy, jak się sprawa rozegra. Maja
I kolejny świetny rozdział! Amandy mi nadal szkoda. A co do Kuby, to się jeszcze okaże czy się z nim dogadam czy nie;)
OdpowiedzUsuńAleks wykonał bardzo zdecydowany krok wyrzucając Amandę z domu uważam że czasem taki wstrząs się przydaję by człowiek mógł się ogarnąć.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z tobą Asiu, że czasem nic innego nie jest w stanie pomóc jak tylko terapia wstrząsowa, że jak człowiek spadnie na samo dno, to już tylko albo się od niego odbije i coś ze sobą zrobi, albo nie ma o czym mówić.
UsuńNie podoba mi się zachowanie Jakuba, fakt, że prosił żonę żeby nie umieszczała jego zdjęć na wystawie, ale sprzedaż aparatu to brzydki postępek.