niedziela, 19 stycznia 2014

Część 249 - Gniew (część szósta)




Amanda (Magdalena)

Szłam drogą wysłaną kamieniami, na szczęście dzisiaj byłam w niskich butach. W moich nowych sandałkach Lasockiego o czarnej barwie. Wtedy przyszło mi na myśl, że przydałyby mi się jeszcze jedne takie same, ale białe, albo siwe… może beżowe. Zastanawiałam się czy Olek mi je kupi, albo przynajmniej da na nie pieniądze. Z jednej strony wyciągał już portfel, z drugiej nie wyglądał na chętnego gdy wkładał mi go do kieszeni moich dżinsów. Uznałam, że sprawdzę to później.
Mamę odnalazłam na polance, na początku lasku. Tam mieścił się całkiem przyjemny plac zabaw. W końcu Aleks sam wybierał projekt. Chciałby jego dzieci miały się gdzie bawić jak podrosną i nie było to tylko podwórko przed domem, by mieli kontakt z rówieśnikami. Póki co kontakt nawiązali tylko z Filipem i Zosią. Zosia uwielbiała się nimi zajmować i wozić we wózku podczas zabawy w dom, a Filip stawiał babki i zamki, które moje potwory niszczyły.
– Dzień dobry – powiedziałam na mamy trzyletniego Filipa.
– Dzień dobry – odpowiedziała.
Zawsze lubiłam tę kobietę, jako jedna z niewielu na tej wiosce zabitej dechami miała styl. Niby nie byli bogaci, ale przynajmniej ubrani jak należy, chociaż byłą samotną matką. Nie miałam pewności czy jest po rozwodzie, czy panną, ale jej faceta nigdy nie widziałam na oczy. Za to ci od ośmioletniej Zosi mieli dużo pieniędzy, większość szklarni w okolicy była ich, a ubierali się jak bezdomni. Ja zawsze byłam zdania, że jak cię widzą, tak cię piszą. Tylko kiedyś było łatwiej, dziś już się za modą nie nadąży, za szybko się zmienia. Przykładowo, ta bluzeczka którą sobie dwa tygodnie temu kupiłam w Mohito, dziś już pewnie nawet nie ma tej kolekcji na wieszakach.
– Dawno pani nie widziałam – oznajmiła pani Gosia, ta od Filipka. – Mąż mówił, że pani wyjechała na jakiś czas, by odpocząć.
– Musiałam być w mieście, ze względu na pracę – skłamałam gładko. Moja matka się do mnie uśmiechnęła z drwiną. Robiła babki Kamilowi, a on je niszczył. Filipek jeździł na zjeżdżalni, a Patryk spał we wózku. Byłam w szoku.
– Śpi bo się zmęczył. Zaliczył wszystkie drabinki. Wiesz jakie on ma silne ręce – zachwycała się moja matka swoim wnukiem.
– Pewnie silny po tatusiu – dopowiedziała ta od Fifiego.
– A tak, z pewnością. – Uśmiechnęłam się porozumiewawczo. – Aleksander robi obiad, idziemy już do domku. Maluchy trzeba będzie wykąpać, bo pewnie piasek mają wszędzie.
– Chcesz go budzić?
– Nie, on sam się niedługo obudzi. Patryk jak śpi w dzień to tylko maksymalnie godzinę. – Sama ziewnęłam ze zmęczenia, albo raczej z wynudzenia, bo strasznie się nudziłam patrząc w pustą ścianę.
Wzięłam Kamila za obie dłonie i podtrzymywałam by się nie wywalił. Matka pchała wózek z Patrykiem i w taki sposób doszliśmy do domu, przejście odległości może kilometra zajęło nam około godziny. Po drodze moja matka mówiła, ale raczej na niekonkretne tematy. Dopiero przed samym domem jej się zebrało.
– Wyglądasz całkiem przystępnie.
– Oryginalny komplement – odburknęłam i już miałam wziąć małego na ręce by wejść do domu, ale Aleks otworzył nam drzwi.
– Widziałem was z okna. Mój synek szedł sam, taki kawał? – dopytywał Olek i przyklęknął przy Kamilu, który natychmiast złapał się stołka, bo on się jeszcze bał sam stać bez trzymanki, ta się chwiał.
– Sam szedł – odpowiedziałam i pomogłam mojej mamie z wózkie.
– Tia – wykrzyknął Kamil i zaklaskał w swoje małe dłonie. W efekcie zachwiał się i upadł na pupę, ale nosił pieluchomajty, wiec chyba nie poczuł upadku, bo zaraz pognał gdzieś na kolanach.
– Co jesz? – zapytałam Olka wyraźnie widząc, że coś cmoka.
– Ciuciu – odpowiedział z uśmiechem małego chłopca i w tym czasie okazało się, że Patryś nie śpi, bo po przeciągnięciu się powtórzył:
– Cucu.
Moja matka sama się rozgościła, nalała sobie soku do szklanki. Nam zresztą też.
– Ja chcę, daj mnie – powiedziałam do Aleksa, który po wyjęciu Patryka z wózka i zdjęciu mu butów, odnalazł Kamila i zrobił to samo.
– Ale do ty Amanda ode mnie chcesz? – zapytał powracając do gotowania. Tym razem ściągał skórę od nogi, w celu by potem ją nafaszerować.
– No cukierka! – niemal wykrzyknęłam.
– Jeden był – bronił się.
– No to daj mnie go.
– Mam brudne ręce.
– No Aleks! – Tupnęłam nogą dla wyrażenia mojego „ja chce”, moja matka się zaśmiała, Olek też uśmiechnął.
– To chodź i sobie weź – oznajmił.
Podeszłam, stanęłam przy jego lewym boku. Nachylił się do mnie i pocałował tak, że ten cukierek z jego ust znalazł się w moich. Myślałam, że to będzie landrynka, ale jednak nie, był to ten mleczno-karmelowy, nie lubiłam takich. Pocmokałam chwile, skrzywiłam się i oznajmiłam:
– Ja już go nie chcę.
– To oddaj. – Olek ponownie się do mnie nachylił.
Tym razem kiedy nasze usta ponownie się złączyły, to nie dałam się tak szybko spławić i oplotłam jego kark moimi dłońmi. Cukierka już mu przekazałam, ale całowałam dalej. Usłyszałam jak nóż opada na deskę do krojenia, temu zawsze towarzyszył taki charakterystyczny dźwięk. Olek uniósł ręce do góry, jakby się poddawał, a ja oplotłam jego nogi wokół jego bioder. Obrócił się i zrobił kilka kroków, cały czas nie przerywaliśmy się całować. W końcu moja pupa dotknęła fragmentu blatu, tego który dzielił jadalnie i salon z kuchnią.
– Mam wam bić brawo czy gwizdać? – zapytała moja matka.
– A to już jak wolisz – odpowiedział Olek. Ja w tym czasie już siedziałam na blacie, ale nadal nie puszczałam jego karku.
– Co teraz? – zapytałam.
– Mam brudne ręce, poza tym cukierek się skończył.
– To może byś tak wziął następnego? – podpowiedziałam.
– Mówiłem już, że był tylko jeden. Poza tym muszę powrócić do gotowania, bo za moment sos zacznie się przypalać. Czy mogła by mnie pani wyuzdana wypuścić z więzów?
– Okay – burknęłam smutno i zabrałam dłonie z jego karku.
– Eee – odchrząknął Aleks.
– No co?
– Jeszcze nogi. Trzymasz moje biodra.
– A fakt, sorry.
– Minęło wam? – zapytała się moja matka.
– Czy co nam minęło? – Zeskoczyłam z blatu i postanowiłam przebrać chłopców bo ich jedne spodnie były aż czarne na tyłkach i kolanach.
– Minęło – wtrącił się Aleksander.
– Jestem w szoku, że gotujesz. Dominujący mężczyzna przy garach, niecodzienny widok.
– To może lepiej zrób zdjęcie, druga taka okazja może się nie powtórzyć.
– Ciuciu – powiedział Kamil stając przy nodze mojego męża. Ja w tym czasie rozebrałam Patryka siedząc w salonie.
– Nie mam, synek.
– Ciuciu. – Było widać, że mały się zawziął.
– Ale jak mam ci dać jak nie mam?
– Ciuciu – powtórzył już znacznie głośniej i tupnął nóżką. Wszyscy zaczęli się śmiać, a Aleks to nawet powiedział:
– Jak mamusia normalnie.
Maluch nie zrozumiał żartu, ale ponieważ wszyscy się śmiali to i on zaczął się śmiać i klaskać.
– Mamo, rozbierzesz go, a ja pójdę im znaleźć coś na przebranie.
– Jasne – odparła i zrobiła Kamilem samolot.
Ja w tym czasie z Patrykiem na rękach udałam się do ich pokoju. Otworzyłam jedną z komód, w której mieściła się chyba z setka bluzek na krótki rękaw. Wiedziałam, że nie zdążą wszystkich zużyć, ale zakupione były za grosze, więc nie było mi szkoda.
– Ze Scoobim czy tą gąbką? – zapytałam się syna, który już był czysty, bo przetarłam mu rączki i buzie chusteczką nawilżającą. Uznałam, że wykąpie się ich dopiero przed snem. – No bordowa, czy czarna? – zapytałam i pokazałam mu obie. Chwycił za czarną z żółtą gąbką. Założyłam mu ją. Zmieniłam pampersa na przewijaku i dobrałam do bluzki żółte spodenki. Na Patryka były nieco za duże, bo sięgały mu niemal do kostek, ale dzięki mocnej gumce i sznureczkach ładne się trzymały. Na nogach zapięłam mu tenisówki, w których zazwyczaj biegał po domu i wtedy w drzwiach pojawiła się moja matka.
– Nie uważasz, że im będzie za gorąco? Może lepiej jakby w samych pampersach…
– Nie – przerwałam jej stanowczo. – Ja nie chodzą w samych majtkach, więc moje dzieci też będą chodziły ubrane, nawet po domu.
– To już jak wolisz. – Podała mi Kamila i przestała się wtrącać.
– A ty wolisz bordową, czy popielatą? – zapytałam, ale mały milczał. – No ten pies co łapie duchy, czy Ben Ten?
Chwycił za Ben10, która na nim wyglądała jakby był skejtem, bo sięgała mu prawie za tyłek, a rękawy do łokci. Do tego założyłam mu zielone dresowe spodnie i identyczne tenisówki jakie miał jego brat.
– Zawsze ich ubieracie inaczej – zauważyła moja matka.
– Wystarczy już, że wyglądają identycznie, po co mają się czuć patrząc na siebie jakby patrzyli w lustro? – zapytałam retorycznie i wyszłam z pokoju chłopaków. Patryk poleciał za mną, całkiem sprawnie już biegał. Kamil się bał, to go hamowało.
– Kończysz już? – zapytałam mojego męża stając przy nim.
– Prawie, smażę. Wyjmij te pyzy ziemniaczane z zamrażalnika, proszę i wrzuć je do tego garnka z wodą gotującą.
– Soliłeś ją? – zapytałam dla upewnienia.
– Nawet oliwy dodałem by się nie sklejały.
– Zdolny jesteś – pochwaliłam. Musnęłam go gdzieś w okolice policzka.
W końcu zasiedliśmy do obiadu. Moja matka oczywiście musiała zachwalać mojego męża, jak to gotuje, jak dobrze i jakim cudem on może tyle zjeść i nie mieć brzucha.
– Szczerze to nie wiem. Pewnie siłownia, ale też geny zrobiły swoje. Chociaż ja nie znam swoich genów – odpowiedział.
Potem moja matka została odwieziona przez Olka do domu, ja w tym czasie posprzątałam i pozmywałam wszystko. Pobawiłam się też z chłopakami, tak, że o dziewiętnastej byli już padnięci. Aleks był w szoku, że tak głęboko śpią.
– Najbardziej zmęczyła ich wspólna kąpiel.
– Wzięłaś ich do naszej wanny?
– Ehe, i zrobiłam pianę. Zrobiłam nawet zdjęcia telefonem i wrzuciłam na fejsa. Mają dużo Lików. – Uśmiechnęłam się, byłam dumna z siebie.
Wyszliśmy z pokoju chłopców razem, zostawiając tylko ciemne światło lampek misia i królika.
– Cieszę się, że jesteś w domu – usłyszałam szept mojego męża.
– Ja też. Dając ci się wywalić, odpuszczając, zrobiłam najgorszą rzecz w życiu.
– Wiem. Przeczytałem – oznajmił patrząc mi w oczy.
– I jak? Odpuścisz? – Miałam w głosie wręcz błagalną nadzieję, ale po minie Olka widziałam, że się nie ugnie. Pokiwał głową na boki, musnął moje czoło.
– Dobranoc, mała. – I zniknął na górze.
Coraz częściej nie wiedziałam co robić i co myśleć. Czy iść za nim, czy do gabinetu, może lepiej zostać w salonie. Zdecydowałam się na gabinet, ostatecznie do sypialni mnie nie zaprosił.
Przewracałam się z boku na bok, nie mogąc zasnąć, chociaż bardzo się starałam. Poczułam ból brzucha, taki intensywny, jakby skurcz, ale minęło. Nie mogłam jednak przestać myśleć o jutrze.
– Co ja zrobię? – pytałam samą siebie.
– Normalnie zsuniesz spodnie, zaciśniesz zęby i raz w życiu nie będziesz mu się przeciwstawiać – odpowiedziałam w myśli.
Poszłam do kuchni by zrobić sobie herbatę. Cały czas przed moimi oczami stawał obraz Olka bez koszulki. Już pominęłam nawet jego mięśnie brzucha, ale muskularne ramiona i mięśnie umiejscowione na rękach, na których widać było żyły gdy się napinał. A jego dłoń… chyba z dwa razy taka jak moja. Przecież on miał siły jak cholera! – dotarło w końcu do mnie. Starałam się siebie uspokoić, że skoro nie wyżywał się na mnie do tej pory i skoro do tej pory nie wysłał mnie na tamten świat od jakiegoś mocnego uderzenia, to już to raczej nie nastąpi. Strach jednak nie znikał, i to taki strach, który nie dawał mi spać, ani przełknąć herbaty. Napój w końcu ostygnął, a ja wciąż siedziałam w kuchni na hokerze. Zimnej herbaty nie lubiłam. Wylałam więc ją do zlewu i udałam się na górę do sypialni. Rozsunęłam drzwi.
Olek spojrzał na mnie i natychmiast zaprzestał wykonywać poprzednią czynność. Uśmiechnęłam się delikatnie, kiedy on poprawiał się na łóżku w takim przestrachu, niczym gówniarz przyłapany na gorącym uczynku.
– Co robiłeś? – zapytałam.
– Wiesz co robiłem – odpowiedział. – Mężczyzna ma swoje potrzeby. Jestem też wierny. – Spuścił wzrok.
– Boli mnie brzuch, czy mogłabym…
– Jasne – przerwał mi i zrobił miejsce obok siebie, nawet uniósł kocyk do góry.
Położyłam się przy nim, to było dziwne uczucie. Po takim czasie, po około miesiącu czułam za sobą jego ciało. Jego mięśnie klatki piersiowej przywierały do moich pleców, były ciepłe, rozgrzane. Czułam też jego penisa na moim udzie, który dotykał mnie po przed materiał luźnych bokserek jakie miał na sobie.
– Nie wolałbyś dokończyć? – zapytałam.
– Nie. Wolę cię przytulać – oznajmił i położył swoją dużą dłoń na moim brzuchu. Miałam wrażenie, że jego łapa zajęła całą powierzchnie mojego brzucha, ale przynosiła ulgę w bólu.
– Dziękuje.
– Za co?
– Tak mniej boli, w ogóle przy tobie jest jakoś lepiej.
– Przy tobie też. Zrobić ci herbatę może, albo przynieś coś…
– Nie! – krzyknęłam i pochwyciłam go za nadgarstek. – Nie odchodź nigdzie. Lubię cię czuć.
– W takim razie nigdzie się nie wybieram. – Musnął mnie we włosy, i w okolice prawej skroni, następnie w ramie, które było odsłonięte, bo na sobie miałam tylko koszulkę na ramiączkach.
– Będzie już dobrze? – zapytałam z nadzieją na to, że przytaknie.
– To nie zależy tylko ode mnie.
– A będziesz taki jak dawniej? – dopytywałam.
– Jestem takim jak dawniej, takim mnie poznałaś. Pamiętasz twoje spóźnienie?
– To gdy mieszkałeś jeszcze z Patrykiem i Kamilem.
– Ehe.
– Mój ma duże cyfry.
– A mój wskazówki. Twojego „to tylko dwie godzinki” chyba całe życie nie zapomnę – dogryzł mi i poczułam jak się uśmiecha. Czułam to bo ustami dotykał mojego ramienia.
– Masz wąsa – wyczułam.
– I bródki trochę – powiedział z radością.
– Zgól. Będziesz staro wyglądał z zarostem. – Okręciłam się na plecy, by na niego patrzeć. Był wsparty na ramieniu, jego twarz nad moją.
– Chyba już czas, Amando, bym spoważniał. Mam żonę i synów. Zresztą poznałaś mnie z zarostem.
– Tak? Nie pamiętam tego.
– Tak, wtedy jak była Kamila impreza, to…
– Wtedy byłam pijana, nie pamiętam ciebie. Pamiętam to spotkanie w kasynie i byłeś bez brody i wąsów.
– Możliwe – przytaknął mi. – Nadal boli cię brzuch? – zapytał z troską w głosie.
– Odrobinkę, ale jak odwracasz moją uwagę to nie czuje.
– Od czego odwracam twoją uwagę? – dopytywał.
– Od jutra, od rana… od tego… nie przejdzie mi przez gardło.
– Od tego lania, tak?
Pokiwałam twierdząco głową.
– Aż tak się boisz? – Wydawał się naprawdę zszokowany. Był bardzo zaskoczony.
– Tak, bo to boli.
– Ale nie aż tak, byś przeżywała jakbyś szła pod szubienicę.
– Nie śmiej się – zaburczałam.
– Nie śmieję się. Uśmiecham się do ciebie. Kocham cię i nie zrobię ci krzywdy.
– Zrobisz, za jakieś pięć godzin – stwierdziłam.
– To nie będzie krzywda, Amando, to tylko konsekwencja. Diametralne przerwanie tego co przed, na rzecz tego co po. Musisz się nauczyć, że choć jesteś dla mnie niemal wszystkim, właściwie ty i chłopcy jesteście dla mnie wszystkim, ale mimo tego nie pozwolę ci na wszystko, a pozwoliłem na za dużo. Za późno po prostu przerwałem ci wspinaczkę na moją głowę.
– Nie weszłam ci na głowę.
– Weszłaś.
– Nie jestem na niej – zaparłam się.
– Tylko dlatego, że cię strąciłem, sama z własnej woli to byś nigdy nie zlazła.
– No może – wypowiedziałam bez przekonania.
– Nie może tylko na pewno. Śpi już, dobranoc. Jedno oczko – zaczął i poczułam jak całuje mnie w lewą powiekę. – I drugie też zamykaj. – Pocałował w to drugie. Następnie w czoło. – Słodkich snów.
No i nastał ranek, poczułam jak ktoś mnie dobudza. Oznajmia, że jest piąta i na szóstą musi jechać do kliniki. Czułam, że jedna z najgorszych chwil mojego życia zbliża się do mnie wielgachnymi krokami. Olek szybko się ubrał, a ja walczyłam o jeszcze choć pięć minut snu, bo w śnie nie było bólu.
– Wstajesz? – zapytał takim napastliwym tonem.
– Już – odpowiedziałam najsmutniej jak się tylko dało. Miałam nadzieję, że jeszcze coś zrobi na nim wrażenie, że coś sprawi, że odpuści.
W końcu usiadłam na łóżku i przetarłam oczy dłońmi. Aleks miał na sobie ciemne spodnie dżinsowe, a w nie wciągniętą bordową koszule, na długi rękaw. Była odpięta aż do torsu, pod spodem miał podkoszulkę o takim samym kolorze co koszula.
– Dziś wieje, chyba będzie zimno – oznajmił stając przed moimi oczami.
Uniosłam na niego wzrok, tylko po to by nie patrzeć na jego pasek. Brązowy, skórzany, gruby, ze standardową klamrą. Odebrało mi mowę, po prostu przeżyłam przerażenie.
– Wstajesz, czy mamy się szarpać i znów urządzać dziecinadę? – zapytał spokojnym, zwyczajnym tonem.
– Wstaje – rzekłam niepewnie i zmusiłam się ostatkiem silnej woli by podnieść tyłek z łóżka. – Pójdę do toalety – powiedziałam pośpiesznie.
– Proszę bardzo, ja w tym czasie sięgnę pasek.
– Masz na sobie.
– Wiem, ale nie chcę cię zmasakrować. Chyba nie sądziłaś, że… poza tym to prezent od ciebie, nie umiałbym go użyć w tym celu. To byłby cios poniżej pasa – wyjaśnił z uśmiechem.
Wyjście z tej łazienki kosztowało mnie znacznie więcej niż zmuszenie się do wstania. Trzymając za lamkę rozsuwanych drzwi biłam się z myślami jak jeszcze nigdy w życiu.
– Może odpuści jak ten raz się podłożysz? Może jutro odpuści? – pytałam samą siebie. W taki sposób siebie przekonywałam do stanięcia przed nim.
Tym razem w dłoni miał cienki pasek od garnituru, złożony na pół.
– Wolisz leżeć czy stać? – zapytał tonem jakby pytał „wolisz kawę czy herbatę”.
– Nie wiem – odpowiedziałam zmieszana i wzruszyłam ramionami. – Głupio się czuje.
– Ja też nie lepiej. Autentycznie sytuacja nie jest zbyt komfortowa.
– To tego nie przeciągaj – mówiłam patrząc w podłogę. Jakoś nie potrafiłam na niego.
– Co?
– Zrób to szybko, tak jak wolisz, nie zadawaj pytań…
– Dobrze wiesz, że ja bym wolał wcale nie musieć tego robić, to ty mi nie dałaś wyboru. Podejdź.
Podeszłam, poczułam jak chwyta mnie za ramie, ustawia twarzą do niewysokiej, ale też nie niskiej komody.
– Rączki tutaj. – I w tym momencie moje dłonie powędrowały na blat komody, tuż przy brzegu. Kciukiem się zaparłam, by nie ślizgnęły się po blacie, bo dopiero co poczułam jak bardzo mi się spociły. – Postaraj się nie wiercić, nie zasłaniać, nie uciekać i nie krzyczeć, dobrze?
– Okay – odpowiedziałam bez przekonania i poczułam pasek na nodze, ale nie uderzenie, a otarcie. Aleksa palce powędrowały za gumkę moich spodni… – Olek! – zaprotestowałam głosem, ale się nie ruszyłam z miejsca, bo zaprzestał wykonywać poprzednią czynność.
– Co takiego, kochanie?
– Proszę cię, nie zdejmuj ich, to i tak cienki materiał, co da że go…
– Nie, Amanda. Umawialiśmy się, że przez siedem dni, co rano, pięć pasów, na gołą pupę. Więc teraz bez dyskusji. – Zabrzmiał ostro, ostrzej niż wcześniej.
Nie dyskutowałam, zamknęłam oczy i zagryzłam dolną wargę by jakoś przez to przetrwać. Gumka od moich spodni sprawiła że zatrzymały się one pod kolanami.
– Pochyl się lekko, rozszerz nogi. Stań tak by ci było po prostu wygodnie.
Zastanawiałam się jak może mi być wygodnie gdy mój własny mąż zamierza mnie lać. Ale cóż, zrobiłam jak prosił. Znów poczułam, że się zbliża. Podwinął mi koszulkę na plecach. Starałam się nie myśleć o tym, że mam przed nim odsłonięte pośladki, bo właściwie nie powinnam czuć skrępowania. Był moim mężem, widział mnie nago z każdej strony zanim nim został. Tylko, że z reguły rozbierałam się dla przyjemności, a nie dla przyjmowania bólu.
Nagle do moich uszu dobiegło lekkie świszczenie, później dźwięk uderzenia rozszedł się po pomieszczeniu naszej sypialni. Nie poczułam bólu od razu, bo nie spodziewałam się uderzenia, to było zaskoczenie. Ból za to przyszedł z drugim uderzeniem i to dwukrotnie.
– Stop! – krzyknęłam i odwróciłam się przodem do Olka. Obolałą i szczypiącą pupę przyłożyłam do zimnej, lakierowanej powierzchni komody.
– Nie wygłupiaj się. Dzieci większe lania znoszą bez szemrania. Amanda nie urządzaj dziecinady. – Nawet nie był zdenerwowany. – Wróć do pozycji. Już prawie połowa za tobą.
Zrobiłam o co prosił. Ponownie złapałam się komody i wypięłam w jego kierunku oczekując bólu. Teraz już przynajmniej wiedziałam czego mam się spodziewać. Sądziłam, że Aleks się zlituje, że padnie raz lżejszy od poprzednich. Niestety siła uderzenia zdawała się być taka sama. Poczułam krew w ustach, bo przygryzłam za mocno wewnętrzną część wargi. Łzy pociekły mi po policzkach same, to nie ja je wypuściłam z oczu, ja ich po prostu nie mogłam powstrzymać.
– Jeszcze tylko dwa – powtarzałam niczym mantrę w mojej głowie. – Dasz radę – dodawałam sama sobie otuchy, lecz kiedy padło czwarte uderzenie wiedziałam, że nie dam rady.
To czwarte uderzyło gdzieś na granicy poprzednich razów, jakby je przecięło. Krzyknęłam, uciekłam pośladkami przed piątym uderzeniem gdzieś na bok.
– Uspokój się – usłyszałam za moimi plecami spokojny ton, wręcz stoicki, trochę bez wyrazu.
Czułam jak drżę na całym ciele, bardziej ze strachu niż z powodu bólu, bo ten ból choć odczuły to nie był czymś nie do zniesienia. Wiedziałam… miałam pewność, że Aleksander gdyby chciał to uderzałby dziesięć razy mocniej. Miał wystarczająco siły, by jednym uderzeniem wbić mnie w tą komodę, jednak tego nie robił. Chociażby z wdzięczności za to, że nie obrywam tak jak naprawdę na to zasłużyłam byłam mu winna posłuszeństwo choćby w tym momencie. Ze strachem jakiego sobie wcześniej nawet nie potrafiłam wyobrazić poddałam się piątemu uderzeniu, a on cierpliwie na to czekał. Nawet mnie nie upominał.
– Nawaliłaś… nawalałaś cały miesiąc, a to tylko tydzień. Wytrzymasz. To trzydzieści pięć uderzeń. Po dziś trzydzieści przed tobą. – Liczyłam w myślach, byleby zająć czymś umysł i nie uciec.
Piąte uderzenie trafiło dokładnie w to samo miejsce co czwarte, a przynajmniej miałam takie wrażenie. Nie wytrzymałam i przykucnęłam. Aleks w milczeniu wysunął szufladę znajdującą się po prawo nad moją głową. Schował do niej pasek.
– Stań. Skończyłem – przekonywał.
Nie mogłam przestać płakać. Przykucnął przy mnie, schował kosmyk moich włosów za ucho.
– Amanda, nie było… nie może cię boleć aż tak. Zobaczysz, do południa nie będzie po tym śladu.
– Będzie – wypowiedziałam przez łzy.
– Nie będzie, mam pewność. Wstawaj i przestań się mazać. – Jego wargi dotknęły mojego czoła.
Nie wstałam, nie odpowiedziałam nic. Musiał przy mnie usiąść i oprzeć się o komodę, bo poczułam jak ona odjeżdża lekko do tyłu i zatrzymuje się na ścianie. Ja sama nie byłabym w stanie jej przestawić, była ciężka. Aleks przygarnął mnie ramieniem do siebie.
– Nie płacz już. Już po wszystkim – szeptał w moje włosy.
Słyszałam bicie jego serca, czułam jego oddech, to uspokajało. W końcu przestałam płakać i byłam gotowa się podnieść. Podciągnęłam spodnie, on patrzył na mnie z dołu.
– Masz mokrą koszule – oznajmiłam.
– Nie szkodzi. To tylko łzy, zmoczę wodą w kuchni i wyschnie na mnie zanim dojadę. – Podniósł się i poprawił komodę. Uśmiechnęłam się do niego. – Nie wiem czemu odjechała. – Puścił do mnie oczko.
– Aleks ja nie wytrzymam tak… tak co tydzień…. Olek, proszę.
– Nie, Amando. To już postanowione. Musisz wytrzymać, nie masz wyjścia, bo ja ciebie nie pytam o zdanie, ani o pozwolenie. Do wieczora, bo dziś cały dzień jestem w pracy. – Wyszedł z sypialni. Usiadłam na łóżku i zaczęłam płakać, właściwie to już nie z bólu, a z bezsilności. Nie wiedziałam co mam jeszcze zrobić by choć trochę zelżał, by nie był aż tak surowy, aż tak konsekwentny.

– Cholera! – krzyknęłam na całą sypialnie. Wiedziałam, że nikt tego nie usłyszał, ale mi było jakoś lepiej, choć przez chwilę. Poczułam gniew, ale nie na mojego męża, a na samą siebie. W końcu ja sama doprowadziłam do takiej sytuacji.

23 komentarze:

  1. Aleks jest surowy i konsekwentny jak jeszcze nigdy przedtem.Amanda ma słabą odporność na ból,Olkowi też siły nie brakuje ale przecież nie bił jej tak mocno jak tylko potrafił.

    OdpowiedzUsuń
  2. Aleks jest konsekwentny i chce zeby Amanda zrozumiała, ze od teraz zamierza taki byc. Mysle, ze powoli to do niej dociera. Chyba przemyslala swoje zachowanie i sama przed sobą przyznała, że nawalila.

    OdpowiedzUsuń
  3. Te dni będą trudne i dla Amandy i dla Aleksa. Dla Amandy to ból fizyczny i dowód na to, że to koniec manipulowania innymi. Jednak Aleksowi tez nie jest łatwo , przecież on tez ma uczucia. On tez czuje ból tylko wewnętrzny. Jednak skoro tak zdecydował to nie powinien się teraz z tego wycofać.Maggie

    OdpowiedzUsuń
  4. Rzeczywiście, Olek jest mocno konsekwentny, ale to plus. Dobrze, że dba o nią, przytula, tłumaczy i nie krzyczy. A Amanda? Odczuwa silny ból, jest wrażliwa, przestraszona i zwyczajnie mi jej szkoda. Mam nadzieję, że mimo przeciwnością uda się im!

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobrze,że pozwolił jej wrócić do sypialni. Olek jest konsekwentny,mi Amandy szkoda,ale na nią nie działają inne metody. :) Olek pewnie całej siły w te uderzenia nie włożył,ale to tylko drobna kobietka,więc może ją boleć

    OdpowiedzUsuń
  6. Boże...
    Nie wiem, czy lubię takiego konsekwentnego Aleksandra. Niby to wszystko na lus dla nigo. Jego postawa, spokój, panowanie nad sobą itd... No ale... No nie wiem. Zobaczymy. Ja jednak mm nadzieję, że będzie miał trochę litości dla Amandy. Przecież to mała, drobna kobiecinka. Delikatna, a on "duży chłop"...
    Panowie czasem nie zdają sobie sprawy, jak łatwo sprawic ból. Czasami cos co dla jednego wydaje się normalnym uściskiem, innemu aż ",łamie kości". Poza tym, sama jestem przykładem. Delikatnie mnie ktoś szturchnie, mocniej chwyci, albo leciutko uderzę w coś i zaraz siniak jak cholera, i porządnie boli....
    Dobra, tracę wątek, bo teaz wróciłam do domu po 100-dniówce (rychło wcześnie) i chyba potem jeszcze raz będę musiała przeczytac, bo mi się tak oczyska kleją... Ale nie mogłam sie powstrzymać przed skomentowaniem. Przepraszam za błędy, starałąm się poprawic, ale nie wiem czy wszytskie ;)

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Autentycznie, aktorów nawet dobraliśmy tak, że ona jest chudziutka, a on... taki chłop jak dąb. Jednak Aleks wydaje się mieć wyczucie, to Amanda jest taka nadwrażliwa na ból.

      Zauważyłaś coś ważnego, Aleks zachowuje się fair. On wiedział, że chcąc zapanować nad Amandą, pierw musi zapanować nad sobą, swoimi nerwami, wyskokami, itd. Więc on się opanowuje, by i ją opanować.

      Amandzie się nie robią łatwo siniaki, ale dobrze, że poruszyłaś ten temat. Wydaje się, że i my powinniśmy go poruszyć.

      Błędami się nie przejmuj.

      Aleks twoim zdaniem powinien jej odpuścić to lanie co rano przez kolejne sześć dni?

      Amanda według ciebie się go boi? Bo mnie np wydaje się, że bardziej się go bała gdy nie bił, a szarpał i krzyczał, a według Magdaleny to on teraz wzbudza w Amandzie strach. I nas zainteresowało jak odczuwają to inni.

      Usuń
    2. Czy ja wiem czy odpuścić... Z jednej strony jeżeli taka konsekwentność miała by im pomóc, to musiałby to kontynuowac. No bo jego odpuszczanie, na dobre, jak do tej pory, nie wyszło...
      Czy Amanda sie go boi... Wydaje mi się, że teraz czuje sie po prostu zagubiona, bo sytuacja się zmieniła. Ale obecnie Aleks nie daje sie porwac nerwom, wiec nie musi sie bac, że ją zdzieli. Myślę, że wcześniej było gorzej, bo nie wiedziała, czego sie spodziewac, kiedy wybuchnie, co jej ujdzie na sucho a co nie.
      Ja sama bardziej bym sie bała tego dawnego Aleksa.

      Usuń
  7. Hmm . .. Na miejscu Amandy czułabym się bezpiecznie, tzn według mnie taki Aleks przydałby się wielu dziewczynom. Z jednej strony jest stanowczy, wymagający konsekwentny, a natomiast z drugiej czuły, romantyczny, opiekuńczy, delikatny. Amanda zachowała się jak dziecko ( Cięcie się ), to Aleks potraktował ją jak dziecko dał jej tak jakby tydzień " szlabanu ". Łatwe to dla Amandy napewno nie będzie, nie dość że czuje się idiotycznie, to jeszcze jej mąż zmienił troszkę swoje postępowanie wobec niej. Gdy tylko Amanda się odnajdzie w tym wszystkim to zachowanie Aleksa też zrozumie. To nie jest łatwe dla niej, ale potrzebne. Aleks nie używa całej siły bo nie chce się nz niej wyżyć, tylko chce aby zrozumiała że tak sié nie robi, dlatego jest opanowany i wszystko jej tłumaczy.

    Przepraszam .. Może to być bez sensu co napisałam i z błędami, no ale ja tylko człowiek, zmęczony człowiek ;)
    Wiol

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sens ma, to co napisałaś.

      Tylko ten szlaban to nie jest zakazem, a tak jakby przemocą.

      Usuń
    2. No trochę złe porównanie, nie wiedziałam jak to inaczej nazwać.

      Usuń
  8. Przepraszam, że nie komentuję, ale jestem już znudzona tym wątkiem. To się ciągnie i ciągnie jak telewizyjny tasiemiec, a ja wolę żywą akcję, wolę, jak coś się dzieje, a przepis na gołąbki mogę sobie znaleźć w sieci. Zresztą, podziwiam Amandę za to, że udało jej się zrobić gołąbki z pekińskiej ;) Mnie by się to raczej nie udało, bo liście zdecydowanie są za małe i za kruche.
    Nie mam pojęcia, czy Aleks przesadził, czy może Amanda się ze sobą pieści. A może to jest coś zupełnie innego, może ją boli cała ta sytuacja? Przecież Amanda już nieraz porządnie od Olka dostała, co to jest te pięć pasów?
    Nie mam pojęcia, czy to bicie przez kilka dni na coś się przyda. Wszystko zależy od Was przecież. Mam nadzieję, że to będzie koniec gówniarskich wystąpień, bo są już nudne. Do tej pory ból nie był najskuteczniejszy, a idiotyczne pomysły wciąż były realizowane, czasem z powodzeniem. Chyba skuteczniejsze jest stanie w kącie i pisanie. Myślę jednak, że jedynie konsekwencją Aleks coś osiągnie, tylko jasnym sygnałem, że nie odpuści. A może niech pomyśli o wymienieniu kary na inną? Niechby ona zaczęła nad sobą pracować, starać się. Tak, żeby jej w końcu zależało. I szkoda, że on z nią jednak nadal nie rozmawia o jej zachowaniu, nie uświadamia głupoty, tylko docina albo jest niemiły, albo karze i już. Bo ja tak naprawdę to nie wiem, dlaczego on ją wyrzucił z domu. Za ten sms? Za przeszłość ją wyrzucił? No, jeśli tak, to chyba jednak powinien on przeprosić, bo się zapędził. Prawo nie działa wstecz...
    Przepraszam za chaos i poruszenie wielu spraw w jednym. Maja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zrobiłem gołąbki z pekińskiej nie raz, bo z takiej wole, jakoś mi bardziej smakują. Wystarczy dobra kapusta i robić mniejsze :) Naprawdę polecam :)

      Kiedy porządnie od niego dostała? Przez spodnie po akcji z Łukaszem (chyba tak mu było na imię), no i wtedy w tym domku Kryspina. Tak to Aleks zawsze używał ręki, ewentualnie trzaskał po twarzy i ciągał za włosy. - Ale by nie było, ja tam go nie bronie, tylko odpowiadam na pytania :)

      Ale on z nią rozmawiał o tym co zrobiła. O cięciu nie bo sama wyciągnęła wnioski - napisała na tej kartce. Uznał, ze nie musi jej powtarzać jej własnych słów. (ja tak to widzę). A docinać to oni zawsze sobie docinali - tacy już są, to się raczej nie zmieni. Czasami te docinki były zabawne, innym razem przykre.

      Jak za przeszłość? Było mówione dzieci jego albo Huberta, potem go zapewniła że sto procent jego, bo Hubert jej nie zgwałcił. Nigdy nie wspomniała, ze był ktoś inny. Na jego miejscu ja sam bym się wkurzył, bo to cios poniżej pasa. Pierw sądził, że wychowuje dzieci które są owocem jego poczynań (bo czy Hubert czy Aleks, to nie ważne, bo Aleks do tego doprowadził), a potem nagle pojawia się pan X czy Y i w smsie pisze, że dzieci mogą być jego... no kur... nie dziwię się, że on się wpienił. Miała setki możliwości by mu powiedzieć, najlepiej od razu, a ona milczała.

      Za chaos się nie gniewam.

      Usuń
    2. Na pewno z pekińskiej, a nie z włoskiej? Pekińska ma wąskie liście, a jak jest większa, to ogromnego głąba. Nawet sobie tego nie wyobrażam.
      No właśnie wymienione przez Ciebie sytuacje miałam na myśli. I wydaje mi się, że bicie po twarzy czy to znęcanie się, jak była w ciąży jednak bolało bardziej i było mniej cywilizowane.
      Nie myślałam o docinkach, w sensie takich ich przepychankach, tylko o takim zachowaniu jak Aleks prezentował w części jak jedli kolację i Amandy, a później u niego.
      Jak by nie było, wyrzucił ją za przeszłość. Nie wiem czy dobrze pamiętam, nie mam teraz siły szukać, ale Aleks chyba zerwał z Amandą, później nasłał Huberta. Czy musi mu tłumaczyć, z kim spała, jak nie byli razem? Poza tym, to sms. Coś takiego może napisać każdy, choćby dla żartu. Nie wiemy, co w nim było, się domyślamy.
      Rozumiem, że Akelsa poniosło, chociaż nie popieram tego, że ją pobił. Wnerwił się, miał pełne prawo. Ale wyrzucił ją kilka dni później, miał czas ochłonąć, przemyśleć sprawę, miał nawet możliwość sprawdzić fakty.
      Amanda nie jest bez winy, ale dwie sprawy, po pierwsze Aleks jest piekielnie zazdrosny, ma fioła na punkcie zdrady, wiemy, jak zareagował na pocałunek z Kamilem, więc ona mogła się bać reakcji. A po drugie, no chyba jednak niełatwo się tak po prostu przyznać. Powiedzieć, jestem k.. spałam z ilomaś jednocześnie. Sami zaznaczaliście, że jako żona była wierna.
      I jeszcze kwestia postawy Aleksa. Chce szczerości pełnej, a sam wszystko zataja. Problemy z policją, rodzeństwo, nie ma go po kilka dni w domu. To nie jest trochę jednak hipokryzja? O ile przemilczenie policji rozumiem, to rodzeństwa wcale. Aleks zna rodzinę Amandy, ona nie ukrywała matki alkoholiczki. Maja

      Usuń
    3. Na pewno z pekinki :) Wiem z czego gotuje. Tylko ze zwykłej albo z pekińskiej, z włoskiej nigdy nie próbowałem.

      Aleks był rozgoryczony, zachowywał do niej dystans. Ma swoje humorki, nie popieram go, ale on nie może być ideałem, bo ideały są nudne.

      Ale na tamto bicie nie miała wpływu, on uderzał, szedł taranem, a tutaj to zależy od niej, czy się temu podda, czy nie to jej wybór.

      Tu nie chodzi o tłumaczenie z kim spała gdy nie byli razem, a konkretnie o to czy ktoś jeszcze mógł być ojcem tych dzieci. Amanda przemilczała ważny fakt. Poza tym oni wtedy byli razem.

      Za żart by jej nie uderzył i dobrze o tym wiesz. SMS był bardzo konkretny. Ale to kiedy ona była w domu to jego nie było, nie chciał mieć nic wspólnego z kobietą która mówiła mu "to twoje dzieci albo Huberta" potem zapewniała "są twoimi synami, na sto procent", a potem co się okazało? No to się wkurzył i ja go rozumiem.

      Ja bym jej nie nazwał mianem pani na K, lubiła się bawić życiem, lubiła seks, ale od czasu małżeństwa była wierna - tu jej się należy szacunek, bo jednak szanuje sakrament, prawda?

      Aleks jest toksyczny, ma obsesje na punkcie Amandy, tu się całkowicie zgadzam. Ale miała możliwość mu powiedzieć, była okazja, niejedna.

      Aleks i rodzina... tylko on nadal się czuje jakby tej rodziny nie miał i tak naprawdę nie wiemy kiedy do nich dotarł. Może nie chce Amandy obarczać swoimi problemami. Ja to widzę tak - on jest facetem, to on ma na barkach nosić problemy rodziny, żonę odciążać od problemów i kłopotów, a nie jeszcze jej dokładać zmartwień. On chce jej dać trochę "szklany świat", taki bez problemów i wad, bo już się sporo nacierpiała według niego wcześniej, w dzieciństwie i w młodości. - Przedstawiłem ci jego myślenie. Według niego to jest szlachetne, to jest postępowanie właściwe.

      Usuń
    4. A to, że prawo nie działa wstecz to kłamstwo. Ukradniesz dziś, złapią cię za tydzień, skażą za dwa. Jak się więc ma 14 dzień miesiąca do 1 dnia miesiąca? Ten pierwszy dzień jest już przeszłością w dniu czternastym. Prawo ciągle działa wstecz - moim zdaniem, ale może nie bawmy się w filozofów :)

      Usuń
    5. Ale by nie było tak, że ja Aleksa bronie. Znalazłbym kilka punktów w nim, które mógłbym skrytykować (niekoniecznie te co ty). Ja go stworzyłem by był ciekawy, a nie idealny i nudny, a idealny i nudny to moim zdaniem synonimy. On miał być człowiekiem z humorkami, emocjami, z życiem w sobie.

      I jeszcze przekonałem się, że co osoba to inaczej odbiera treść. Ty nie wiedziałaś za co Aleksander wywalił Amandę z domu, a np Księżniczka już to wiedziała... tak więc ja sam nie wiem czy nie jasno było napisane, czy nie można było wywnioskować, czy nie każdy czyta między wierszami, czy może ty uważasz, że kobieta może sobie narobić dzieci z kim chce i nawet się nie przyznać facetowi kto może być prawdopodobnym ojcem. Bo nie umiem zrozumieć dlaczego akurat w tym przypadku bronisz Amandy.

      Usuń
    6. Aleks według mnie miał prawo się wkurzyć wiedział,że te dzieci mogą nie być jego był przygotowany,że może są Huberta a tu się nagle okazuje,że był jeszcze ktoś i nie wiadomo ile takich,,ktosi " tak naprawdę było.Jak zaszła w ciążę to byli razem więc go zdradzała.Miał prawo być niemiły na tej kolacji u niej a potem u niego chciał jakoś Amandą potrząsnąć zresztą taki zimny prysznic dobrze jej zrobił.Rozumiem,że niełatwo się przyznać ale chyba lepsze to niż żyć w kłamstwie.Pozatym do tego,że spała z Damianem jakoś się przyznała.Aleksowi napewno też nie było łatwo ze świadomością przez te kilka dni,że wychowuje niewiadomo czyje dzieci.

      Usuń
    7. Jeżeli mogę się wtrącić... Aleks i Amanda tworzą bardzo dynamiczny a przez to trudny do jednoznacznej interpretacji związek, stąd też różny odbiór ich poczynań przez czytelników.

      W moim przypadku też założyłam, że wyprowadzka była spowodowana jej kłamstwami w sprawie ojcostwa bliźniaków. A co do rodzeństwa Olka. On nie chce informować o swojej rodzinie, bo póki co jako małżeństwo mają i tak sporo własnych problemów i niejasności. Pewne kwestie można przecież odłożyć w czasie.

      Usuń
  9. Patryku, nie bronię Amandy, bo nie każda krytyka zachowania Aleksa jest obroną Amandy. Ja po prostu postawiłam się w jej sytuacji i tak naprawdę chyba też bym się nie przyznała. Aleksowi, bo reaguje jak reaguje. Mojemu mężowi też bym się nie przyznała, chociaż jest zupełnie inny, ale wiem, że bym mu sprawiła ogromną przykrość. Odpieram treść przez własny pryzmat i odnoszę do siebie, a nie do kogoś tam. I myślę, że wiele osób tak robi, bo ile czytelników, tyle interpretacji. Naprawdę nie wiedzieliście o tym, prosząc o komentarze? Zanim napisałam pierwszy, zapytałam, czy istnieje jakiś szablon, wzór. Bo ja nie jestem osiołkiem, który powtarza Słowacki wielkim poetą był.... I nie będę. Wybacz mi.
    Wyrzucił ją za kłamstwo, powiadacie? A sam jest szczery? No nie jest. Z jakiegoś powodu. Amanda też pewnie miała powód, żeby milczeć. To jest identyczna sytuacja. Dlaczego mam ich mierzyć różną miarą? Bo co? Bo on jest mężczyzną? Kłamstwo to jednak kłamstwo, obojętnie czy kłamie kobieta czy mężczyzna.
    Nie twierdzę, że nie miał prawa się wkurzyć. MIAŁ. Tyle tylko, że jak dla mnie reakcja była gwałtowna i nieprzemyślana, skoro teraz daje jej nadzieję, że będą razem. Więc chce z nią być czy nie? Przecież sytuacja się nie zmieniła, tak czy tak, Amanda spała z kimś X, nawet jeśli dzieci są Aleksa. Ten facet sam chyba nie bardzo wie, czego chce. A kobieta nie jest zabawką, którą się bierze, wyrzuca, a później znowu bierze, za jakiś czas wyrzuca i tak w kółko. Moim zdaniem małżeństwo to nie jest zabawa w piaskownicy.
    Co do prawa działającego wstecz nie miałam na myśli z opóźnieniem ;) Jeśli od dziś wchodzi ustawa, że od jutra wszystcy jeździmy na zimówkach, to nie zapłacę mandatu za to, że wczoraj jeździłam na letnich. Już konkretniej nie umiem wyjaśnić.
    Uważam, że nie ma ludzi idealnych. Każdy ma i wady i zalety. Wasi bohaterowie też. Powiem więcej, ich świat jest kompletnie różny od mojego, różny od tego, który znam i pewnie dlatego ich zachowania oceniam jak oceniam, może też nie zawsze rozumiem.

    Noemi, Aleks też kłamie, ukrywa pewnie sprawy dla własnego dobra. Może Amanda uznała, że kwestię ojcostwa bliźniaków można odłożyć w czasie? Np jak ona skończy studia i będzie mogła sama ich utrzymać albo jak już będą dorośli? Wiem, że jestem przewrotna, ale każdy ma powody do milczenia, nie tylko Aleks i usprawiedliwianie jednego musi iść w parze z usprawiedliwieniem drugiego. Amanda nie wiedziała, że wychodzi za mordercę, a Aleks wiedział, kim Amanda była przed ślubem. Obiektywnie, kto jest bardziej nie fair? Maja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale ja nie napisałem nigdzie, że trzeba iść za innymi i mieć zdanie jak oni. Mnie tam się twoje komentarze podobają choć się z nimi nie zgadzam. Mam po prostu inne zdanie, inaczej oceniam bohaterów. Amanda mogła wywalić Aleksa gdy dowiedziała się o morderstwie sprzed kilku lat, które tak naprawdę jejw żadnym stopniu nie dotyczyło. Natomiast ojcostwo bliźniaków to już moim zdaniem sprawa ich obojga.

      Usuń
  10. Właśnie sobie wyobraziłam jak Amanda wyrzuca męża z domu który sam wybudował i jak ona ten dom sama utrzymuje. No nie on by się raczejnie dał wywalić. Może jego przeszłość to nie sprawa Amandy ale na pewno jej dotyczy jednak. Bo on może iść siedzieć ktons może się mścić więc przypadkim i rodzina ucierpi różne sytuacje mogą mieć miejsce. To jednak dotyczy jego rodziny która musi być przygotowana na tryb awaryjny.
    Przepraszam za jakonsć wypowiedzi piszę z telefonu bo. Mam awarię linii. Mwja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawe czy by dał się wyrzucić... swoją drogą takiej opcji nawet nie próbowałam przewidzieć. Amanda jest za słaba by żyć sama i radzić sobie sama. Ona jest twarda na pozór, wewnątrz wrażliwa, ale nawet ta jej poza ucierpiała, bo to co się wydarzyło, to zło... jasne, że zetknęła się ze złem wcześniej, ale dopiero Aleks pokazał jej do czego zdolna jest obsesja, a obsesja w połączeniu z miłością... potem ten gangsterski świat, morderstwa... Amandę to przerosło i się nie dziwię, bo sama nie chciałabym zasypiać co wieczór przy mordercy i budzić się przy mordercy co rano.

      Magdalena (z konta Patryka bo on kopiował moją wypowiedź z GG, także mam awarie internetu, dotyczy routera)

      Usuń