Aleksander (Samuel)
– Już skończyłam – oznajmiła
Amanda.
– To usiądź i zaczekaj.
Zaprogramuje tylko zmywarkę i już do ciebie idę – odpowiedziałem.
Chwilę patrzyłem na przyciski,
zawsze zapominałem, który to włącznik dlatego musiałem przyglądać się rysunkom
i napisom. W końcu odnalazłem wzrokiem odpowiedni, wcisnąłem i z dumą
nasłuchiwałem jak urządzenie zacznie pracę. Potem spojrzałem na Amandę i
poczułem, że czeka mnie jedna z najtrudniejszych rozmów w życiu. Usiadłem na
fotelu, ona siedziała na kanapie, stały niemal naprzeciw siebie. Dzieliła nas
ława.
– Ten pomysł przyszedł ci do
głowy z jakiegoś konkretnego powodu? Miał jakiś cel?
– Nie wiem, Aleks.
– To się dowiedz, bo nie zbyjesz
mnie niewiedzą – odparłem spokojnie i nie spuszczałem z niej wzroku.
– Czuje się jak na
przesłuchaniu. Myślałam, że… albo nie.
– Co myślałaś? – dopytywałem.
– Że przełożysz przez kolano i
będzie po wszystkim.
– Nie mam w planach przekładania
przez kolano, choć muszę przyznać, że to kusząca propozycja. Myślę, że w innej scenerii
i gdybyśmy byli w lepszych nastrojach to takie przełożenie przez kolano by ci
się spodobało. – Uśmiechnąłem się do niej. – Amanda, ja cię nie chcę bić. Ja
chcę wiedzieć jaki miałaś cel, skąd taki pomysł, bo może to jest spowodowane za
dużą ilością telewizji. Jeśli tak to odetnę satelitę.
– To nie telewizja. Chciałam byś…
– Bym ustąpił? Bym odpuścił? Bym
czuł się winny? Co chciałaś? Określ się. – Nadal byłem bardzo spokojny, nawet
nie mówiłem ostrym tonem, a zwyczajnym, nawet delikatniejszym niż na co dzień.
– Olek, nie wiem.
– Okay, nie wiesz. – Uniosłem
brwi do góry i opuściłem je z powrotem, to był taki nawyk gdy musiałem
powiedzieć coś czego nie chciałbym nigdy mówić. – W takim razie stań w kącie,
może za dwadzieścia minut będziesz wiedzieć dlaczego, po co i jaki miało cel.
– Co? – Amanda była więcej niż
zszokowana.
– Myślę, że mnie usłyszałaś i
myślę, że zrozumiałaś – odpowiedziałem i wstałem. Sięgnąłem na parapet po pilot
od rolet, opuściłem je. Następnie zapaliłem światło zanim opadły do końca, nie
chciałem by zastała nas ciemność.
– Ale ja nie chce – stwierdziła
Amanda.
Usiadłem na podłokietniku, po
drugiej stronie kanapy niż ona siedziała.
– Czasami należy postąpić tak
jak nie chcemy, kierując się dobrem ogółu.
– Olek, nie ma mowy. Zgodziłabym
się na lanie…
– Lanie w tym przypadku nic nie
zmieni. Ty masz przemyśleć swoje zachowanie, wyciągnąć jakieś wnioski i ja
chciałbym je poznać. – Nawet nie traciłem cierpliwości. Nie chciałem na niej
tego wymuszać, to miała być jej decyzja, jej zgoda, jej krok na przód, nie mój.
– Aleks, nie – twardo obstawiała
przy swoim. Patrzyła mi w oczy. Przynajmniej ten problem mieliśmy już za sobą i
nie unikała mojego wzroku.
– Amando, żono moja, kiedyś sama
mnie coś powiedziałaś i w tamten czas oddałaś mi… nazwijmy to dowodzenie.
Powiedziałaś, że głową domu ma być mężczyzna, czy coś się zmieniło od tamtego
momentu? – zapytałem wstając. Przeszedłem się za kanapą na której wcześniej
siedziałem i ponownie zająłem miejsce naprzeciw niej.
– Nie, ale… ja nie chcę.
– Jest dużo rzeczy które
będziesz musiała zrobić mimo braku chęci. Nigdy nie wybiorę za nas tak by cię
skrzywdzić. Lubię gdy masz swoje zdanie i poglądy, chce tego słuchać, ale jest
na to czas i miejsce i to nie jest obecny czas i miejsce, rozumiesz?
– Nie. W tej chwili się tak
zapętliłeś, że naprawdę nie rozumiem – odpowiedziała ze szczerym uśmiechem.
– Są momenty gdy możemy
dyskutować i powojować na argumenty, ale są też chwile gdy masz być po prostu
posłuszna – wyjaśniłem.
– Nie potrafiłeś ubrać tego w
milsze słowa?
– Czasami trzeba mocnych słów.
To nie było mocne słowo, było konkretne. – Uśmiechnąłem się do niej przyjaźnie.
– Aleksie, ale chyba możemy to
załatwić inaczej, prawda?
– Ale to, że postoisz
dwadzieścia minut w kącie nie będzie załatwieniem sprawy. To nie jest celem, a
środkiem do celu. Masz przemyśleć.
– Mogę przemyślać na siedząco.
– Nie – powiedziałem twardo.
– Dlaczego!? – krzyknęła.
– Nie podnoś głosu, bardzo cię o
to proszę.
– Przepraszam, nie będę. –
Uśmiechnąłem się na te jej słowa, ale tak z niedowierzaniem. Wyczuła to. –
Postaram się nie. Teraz pasuje?
– Pasuje, ale chciałbym ci coś
wyjaśnić. Mianowicie, nie zawsze będzie tak jak ty chcesz i im szybciej do tego
nawykniesz, tym lepiej, bo będzie ci łatwiej.
– A zawsze będzie tak jak ty
chcesz!?
– Znowu się unosisz,
niepotrzebnie. Nie zawsze będzie tak jak ja chcę bo są sytuacje kiedy możemy
rzucić monetą podczas niezgody, ale to nie jest taka sytuacja i dobrze o tym
wiesz.
– Nie, nie wiem.
– Nie zachowuj się jak dziecko.
Przesadziłaś i dobrze o tym wiesz. Ja chcę się dowiedzieć dlaczego.
– W tym celu nie musisz mnie tratować
jak dziecko.
– Zachowałaś się jak dziecko,
więc w takiej sytuacji właśnie tak będziesz traktowana.
– Ale…
– Amanda! – warknąłem.
Przymknąłem oczy i starałem się wyłączyć chwilowe rozgniewanie tą bezsensowną
dyskusją. Nerwy by tutaj nic nie dały. Opanowałem się. – Sama przekazałaś mi
tak zwaną pałeczkę. To ja mam decydować, dowodzić, być przywódcą…
– Ale nie w taki…
– Nie przerywaj. Nie teraz.
– Przepraszam.
– Powiedziałaś, że mężczyzna
powinien umieć kobietę ogarnąć, czy postawić do pionu. Jakoś tak to było.
Przynajmniej taki miało wydźwięk. Ja właśnie Amanda to robię. Nie czynie nic na
co nie wyraziłabyś wcześniej zgody. Więc bądź raz konsekwentna sama w stosunku
do siebie, w stosunku do własnych decyzji i postanowień.
Spuściła głowę, potem ją
uniosła, ale odwróciła w lewo, po prostu odbiła wzrokiem. Milczała. Widocznie
zbierała się do podjęcia decyzji. Spojrzała na mnie. Miała łzy w oczach.
– Płacz jest zbyteczny, nie
wyrządzam ci żadnej krzywdy. Jeśli uważasz to za poniżenie, to się mylisz, bo
nie jest nim. Przynajmniej nie w moich oczach, a inne oczy na ciebie nie patrzą
w tym momencie.
Amanda przeczesała swoje blond
pasma prawa dłonią. Wstała.
– Który… róg pokoju? – zapytała
z miną jakby sama nie wierzyła w to co właśnie się odbywa i to na dodatek za
całkowitą jej zgodą. – Boże nie wierzę, że to robię – to już powiedziała jakby
do siebie.
– Ten. – Wskazałem jeden z
kątów, ten całkowicie pusty, znajdujący się w jadalni. – Tym sposobem będziesz
naprzeciw mnie.
– Będziesz… Olek, załatwmy to
inaczej, proszę.
– Nie. Ja już postanowiłem i
zdania nie zmienię. Odwodząc mnie tylko tracisz czas, a tak szczerze to gdybyś
nie dyskutowała to już miałabyś te dwadzieścia minut za sobą. – Wstałem i
chwyciłem ją za ramie. Podprowadziłem delikatnie do należytego miejsca. Nie
chciałem by za dużo myślała, by sama z sobą biła się z myślami i niepotrzebnie
to przeciągała. Tak było prościej, byłem jej jakby pomocą w podjęciu kroku na
przód. – Ja w tym czasie coś policzę. Twarzą do ściany.
– Będzie mi głupio, gdy będziesz
tak na mnie patrzył – wyznała robiąc najsmutniejszą i jednocześnie najsłodszą
minkę jaką u niej widziałem. Sporo mnie kosztowało bym twardo obstawiał przy
swoim i trzymał się swojego stanowiska.
– Trudno. Musisz się przemóc.
Dla pocieszenia dodam, że będę patrzył w papiery, a nie na twoje plecy i pupę,
bo to wolę oglądać w innej sytuacji.
Nie dyskutowała już. Odwróciła
się twarzą do ściany, dłonie włożyła do kieszeni dżinsów, tych przednich.
Stała. Czyli kolejne moje zwycięstwo. Przyniosłem swoją teczkę z dokumentami.
Tym razem przyszło mi wyliczyć ile trzeba odprowadzić podatku za szklarnie. Sprawnie
mi poszło. Wejrzałem na Amandę, przełożyła dłonie z tych przednich kieszeni do
tych na pupie, przestępowała z nogi na nogę.
– Widzę, że niemiłosiernie się
nudzisz – stwierdziłem.
– Miałeś nie patrzeć na mnie, a
w papiery – zarzuciła mi ze złością.
– Minęło dwadzieścia minut.
Odwróć się. – Zrobiła jak prosiłem. – Usiądź – poleciłem z uśmiechem i
wskazałem jej krzesło przed sobą. Odsunęła je sobie i usiadła. Odłożyłem
kalkulator na bok.
– Teraz mam siedzieć i też
milczeć? – dopytywała.
– Nie. Teraz dostaniesz
karteczkę i długopis. O proszę. – Podałem jej pusty zeszyt, taki mój brudnopis,
z którego wyrywałem kartki oraz jeden z cienkopisów.
– Po co mi to? – zapytała. Była
naprawdę zdezorientowana.
– Napiszesz mi swoje przemyślenia.
Dlaczego tak postąpiłaś, jaki to miało cel, oraz skąd ci przyszedł do głowy
taki pomysł. Czy mnie w tym całym sprawozdaniu przeprosisz, czy też nie, to
zależy już od ciebie, chociaż szczerze mówiąc to te przeprosiny należą się
zarówno mnie jak i tobie, chociaż chyba nawet bardziej tobie, bo to sobie
wyrządziłaś największą krzywdę. – Zakończyłem swój monolog, powróciłem do
kalkulowania.
– Aleks, żartujesz sobie?
– Nie. Mówię całkiem poważnie.
Nie musisz tego robić teraz. Do dziewiętnastej chcę to mieć na biurku, w moim
gabinecie – powiedziałem twardo, bo cackanie się z nią nie przynosiło pożądanych
efektów. Zbyteczne jej niańczenie i rozlelanie nawet przynosiło tyle
negatywnych skutków, co wyrządzało jej samej największą krzywdę, a ja nie
chciałem jej krzywdzić.
– Nie myślałam o tym w ten
sposób by coś pisać – wyznała i odwróciła wzrok od zeszytu i cienkopisu jakby
ją te przedmioty parzyły na odległość.
– A przemyślałaś sprawę? – dopytywałem.
– Tak, ale nie wiem co mam ci
napisać i nawet nie chcę.
– Nie czas i miejsce na robienie
tego co akurat chcesz, bo nie jest to sytuacja w której będziemy spełniać twoje
oczekiwania i kaprysy – rzekłem poważnie. Tym razem przybrałem nieco surowości
by doprowadzić ją do należytego porządku. – Jeśli nie wiesz co miałabyś
napisać, to znaczy, że nie przemyślałaś sprawy. Wracaj do kąta. – Wskazałem
palcem miejsce gdzie ma stanąć. – I tym razem rączki do góry. Może następne
dwadzieścia minut, tym razem w mniej dogodnej pozycji da ci do myślenia.
– Nie wierzę, że taki jesteś. –
Łzy stanęły w jej oczach.
– A ja nie wierzę, że kobieta
którą kocham zmusiła mnie do tego bym takim wobec niej był. Nie przedłużaj
tego, bo zaczyna się robić naprawdę nie miło.
Amanda podparła czoło na dłoni,
łokieć oparła na stole. Biła się z myślami. Wiedziałem, że sama siebie zmusza
do wykonania mojego polecenia. Nie spuszczałem z niej wzroku, w końcu ruszyła z
miejsca i stanęła w rogu pokoju. Podnosząc ręce do góry rzuciła z
niezadowoleniem:
– To głupie.
– Nie myśl o tym, bo to nie twój
problem. Skoncentruj się na innych przemyśleniach, bo jak po kolejnych
dwudziestu minutach nie będziesz miała żadnych, to nie dość, że wylądujesz w
tym samym miejscu z rączkami do góry, to jeszcze na kolanach i to bez poduszki.
– Okay, już nic nie mówię –
stwierdziła, a głos jej się łamał, czyli walczyła z łzami.
Spojrzałem na zegarek. Przez
chwile przyszło mi na myśl, czy dwadzieścia minut to nie za dużo i czy ja sam
przez ten czas byłbym w stanie utrzymać dłonie do góry, ale skoro dawałem radę
przez dwadzieścia minut podnosić się na rękach trzymając belki, to dla Amandy
trzymanie rąk po prostu w górze też nie powinno być wielkim wyzwaniem. Myliłem
się.
– Aleks, proszę – usłyszałem po
czterech i pół minuty.
– Udam, że tego nie słyszałem –
odrzekłem i skończyłem obliczenia.
Zacząłem chować moje przybory.
Zerkałem na nią co chwilę. Bawiła się tymi rękoma, splatała dłonie z sobą, raz
były bardziej przechylone w lewo, innym razem w prawo, ale póki trzymała je w
górze to nie zamierzałem się czepiać, byłem jej mężem, a nie dowódcą we wojsku,
chociaż i jeden i drugi powinien trzymać dyscyplinę. Udałem się do gabinetu
odłożyć dokumenty i teczkę, powróciłem, a Amanda na chwilę opuściła dłonie. Potem
znów uniosła je do góry, gdy tylko usłyszała moje kroki. Postanowiłem więc
udać, że tego nie widziałem. Po prostu tak było lepiej dla nas obojga.
– Olek, odpuść, ja już nie chce.
– Nie marudź – odrzekłem
przyjemnym tonem i wstawiłem wodę na herbatę.
– Bolą mnie już ręce i same mi
tak opadają, o tak. – Zademonstrowała co miała na myśli. Podszedłem do niej,
gdy właśnie już opuszczała je całkiem. Odwróciła się do mnie, dostrzegłem kilka
pojedynczych łez płynących po jej policzkach.
– Zostały ci trzy minuty. –
Chwyciłem ją za ramiona i odwróciłem twarzą do miejsca gdzie zbiegały się obie
ściany. – Ręce do góry – poleciłem.
Podniosła ręce. Upewniłem się,
że ze swojego miejsca Amanda nie widzi zegara. Przytrzymałem ją jeszcze tak
minutę, zalałem w tym czasie herbatę i powiedziałem, że już minęło dwadzieścia
minut. Podszedłem do niej, chwyciłem jej twarz w moje dłonie, starłem kciukami
łzy z jej policzków.
– Przemyślałaś?
– Tak, do dziewiętnastej mam
czas?
Przytaknąłem, że tak.
– Było aż tak strasznie? –
zapytałem z lekkim uśmiechem.
– Tak.
– Może to też da ci do myślenia,
ale nie wracajmy już do tego. Zapraszam na herbatę. – Wskazałem jej miejsce
przy stole w jadalni. Sam podniosłem rolety pilotem. Usiadłem naprzeciw niej. –
Co byś powiedziała, gdybym ja dzisiaj zrobił obiad. Twoja mama mogłaby zjeść z
nami, potem bym ją odwiózł i tak muszę odwiedzić Fabiana?
– Nie ma problemu. Chce ci się
gotować? – zapytała, a ja ucieszyłem się, że udało nam się zmienić temat.
– Jakoś tak. Zrobiłbym te nóżki
nadziewane pieczarkami, bez kości.
– To się nawet przyjemnie jada,
przyjemnie niż zwykłe nogi. Zabijałeś kurczaka?
Pokiwałem z radością głową na
tak.
– Tak sam?
– No, w szyje mu przypieprzyłem
– odpowiedziałem dumny z siebie. – A potem dwóm innym zrobiłem tak samo.
– Boże, biedne zwierzęta.
– Ale zjesz, prawda?
– Bo tego nie widziałam. –
Uśmiechnęła się. Lubiłem gdy się śmiała, było mi wtedy przyjemnie. – Pomóc ci
jakoś?
– Nie. Idź może na spacer, po
mamę, chłopaków. I nie bądź dla niej taka. W twoim dzieciństwie myślę, że jest
więcej dobrych momentów niż w moim i sądzę, że to jednak dzięki niej.
– Nie zaprzyjaźnię…
– Wiem, nie wymagam tego, bo nie
mogę, to twoja decyzja, ale skoro chcesz otrzymywać drugie, trzecie i kolejne
szanse, to chyba nadszedł czas byś i ty zaczęła je dawać innym. Ja dałem ci kolejną
szanse…
– Z konsekwencjami – dopełniła
moją wypowiedź, choć tak naprawdę miałem w planach inne zakończenie.
– Ona już odebrała konsekwencje.
Ominęło ją wesele własnej córki, straciła synów, tonie w długach.
– To je za nią spłać, skoro jej
tak współczujesz!
– Nie krzycz. Danie komuś
pieniędzy to nie rozwiązanie, bo to tak jakby dać komuś rybę zamiast wędki. Co
z tego, że jeden dzień się naje, jak drugi będzie głodny, bo drugiej ryby już nie
dostanie, a jakby miał wędkę to by sam połowił i swoją ciężką pracą i
konsekwencją sam do czegoś by doszedł, choćby do tego by nie głodować.
– W Nikosiu Dyzmie to było.
– Ale to bardzo mądre zdanie,
Amanda. Nie musisz się z nią zaprzyjaźniać, po prostu lepiej ją tratuj, choćby
ze względu na mnie. Ty masz rodzinę i to nie tylko tą naszą. Masz matę i braci,
a o rodzinę zawsze warto walczyć.
– Nie wiem, Aleks.
– Przecież ty też tego chcesz.
Zamknij oczy przed snem i przypomnij sobie nie te złe momenty z dzieciństwa, bo
w końcu w tym bólu utoniesz. Postaraj się sobie przypomnieć te dobre.
– Może.
– Spróbuj dla mnie, proszę.
– Okay. Pójdę ją odnaleźć –
oznajmiła i wstała z miejsca.
– A ja zacznę się zabierać do
tego obiadu, bo to czasochłonne, to może trochę mi zejść. Wolisz z ziemniakami,
czy z pyzami ziemniaczanymi i z sosem po chińsku?
– To drugie. Wydaje się fajną
mieszaniną.
– Też tak myślę.
– Weszłabym do tego sklepiku po
drodze, mógłbyś… Boże głupio mi ciebie prosić o pieniądze.
– Jak się przebalowało dwa
tysiące w trzy tygodnie, to się nie dziwie, że ci głupio. Z tego co wiem to
nawet czynszu nie zapłaciłaś i rachunków w tym mieszkaniu, o telefonie nie
wspomnę.
– Ten telefon jest na ciebie.
– A więc mój błąd, następnym
razem dostaniesz na kartę i będziesz sama sobie ładować. – Sprawiałem jej
przykrość, dostrzegłem to więc przestałem. – Na co potrzebujesz? – zapytałem i
wyjąłem z kieszeni spodni portfel.
– Oddałam papierosy…
– Nie – oznajmiłem i natychmiast
schowałem portfel.
– Nawet nie dałeś mi dokończyć –
zbulwersowała się.
– Na papierosy chciałaś?
– No tak, chociaż na jednego –
wystękała.
– Nie.
– Ale…
– Nie będę wspomagał twoich
nałogów. Chcesz się truć, to za swoje, nie za moje.
– Ponoć pieniądze są nasze!
Zawsze tak mówiłeś!
– Nie krzycz, przepraszam, bo
autentycznie źle dobrałem słowa. Tu akurat moja wina, jak mi strzelisz za to w
pysk to trudno, miałabyś racje. Te pieniądze są zarówno twoje jak i moje.
– Więc mi je daj. Sam palisz,
czasami.
– Jednego na ruski rok, a ty się
uzależniłaś. No ale proszę. Pieniądze są wspólne, więc masz wszystkie. –
Zbliżyłem się do niej i włożyłem jej do tylnych kieszeni dżinsów mój cały
portfel, z pieniędzmi i kartami do bankomatu, nawet z kredytowymi i debetowymi.
– Wyczuwam haczyk. – Spojrzała
mi w oczy.
– Nie pozwolę ci się truć. Jak
wyczuje od ciebie papierosy, to przełożę cię przez kolano. – Uśmiechnąłem się
do niej i odszedłem na kilka kroków. Widziałem w lusterku jak Amanda zamierza
się by rzucić tym portfelem w moje plecy. Odwróciłem się do niej pośpiesznie i
zagroziłem palcem. – Rzucisz, a to się źle skończy, a już jest dobrze i moim
zdaniem nie ma sensu tego psuć. Nie chcesz portfela, to połóż go na blacie czy komodzie.
Trzasnęła nim o tą komodę.
Skierowała się do drzwi.
– To dla twojego dobra –
rzuciłem do jej pleców. Wyszła, nie odpowiedziała, ale wiedziałem, że jak wróci
to już będzie ok. Amanda nie była pamiętliwa.
Zabrałem portfel z komody,
włożyłem go do kieszeni i skierowałem się do lodówki, by wyjąć z niej produkty
potrzebne mi do przygotowania obiadu.
Wedlug mnie on ją poniżył z tym staniem w kacie .. Nie powinien,bo to nie dziecko (chociaż tnąc się to dziecinada dla niego). Mam nadzieję, że jakoś dojdą do porozumienia. Czekam na dalsze części GNIEWU :)
OdpowiedzUsuńAnia :)
Ale bijąc ją, wymierzając klapsy za kare a nie dla podnuety to traktuje ją jak dziecko, nie sądzisz?
UsuńZgadzam się z Tobą, ale ona na to przystała. Dala mu ,,wladze''. A z tym kątem to przegial.
UsuńAnia :)
Bił ją zanim się zgodziła, karał też w inny sposób. Widocznie taki już jest, w końcu takim go zrobiłem. Dlaczego przesadził z kątem? On od początku miał takie sposoby - karna pufa, działanie na psychikę, itd.
UsuńBo to nie kilkuletnie dziecko. A ona po prostu nie umiała wytlumaczyc się przed nim dlaczego pocięła się.
UsuńAnia :)
Aleks zdaje sobie sprawę że to nie dziecko. On uważa że traktuje ją jak kobietę, tylko że w domu rządzić powinien facet :)
UsuńDla Amandy to stanie w kącie napewno było trochę upokarzające a zgodziła się na takie konsekwencje,bo po pierwsze jak sam Aleks powiedział sama oddała mu władzę a pozatym chyba wiedziała,że on i tak nie odpuści.
OdpowiedzUsuńAle mimo wszystko mogła walczyć o swoje i się buntować... cóż wybrała inaczej. Ty uważasz że to źle że oddała mu władzę? Że postąpiła głupio dając mu przewodzić w ich małżeństwie i być głową rodziny?
UsuńNie uważam,że źle jakby oboje chcieli decydować to żyliby obok siebie,kłócili się jeszcze bardziej a wątpię,że Aleks pozwoliłby decydować Amandzie to by wręcz komicznie wyglądało gdyby taki wielki on słuchał się decyzji takiej małej kobietki.Pomijając to jest starszy,bardziej doświadczony itd.
UsuńTy nie bądz jak Klara, ona też mu ciągle wypomina masę i wiek :)
UsuńAmandy rządy byłyby ciekawym doświadczeniem, nie wiem tylko czy Olek by je przeżył :) W końcu gdyby ona miała go karać za błędy to przez te zbrodnie i mordy musiałaby go zatłuc. Jak myślisz - dałby jej się i sam podłożył pod pasek?
Hahahaha jak sobie wyobraziłam Amandę z paskiem w ręku stojącą nad Aleksem to ...hahaha :D Jakby zasłużył to pewnie by się podłożył :) Jednak obawiam się,że rządów Amandy to on by nie przeżył :)
UsuńAmanda chyba zaczyna rozumieć, że Aleks zamierza trzymać się swojej konsekwencji. Stanie w kącie było dla niej w pewnym stopjiu upokarzające. Ciekawa jestem tego co Amanda napisze.
OdpowiedzUsuńZdziwiłam się, że Amanda się przemogła i stała w tym kącie i to aż dwa razy. Skoro jakoś to przeżyła to znaczy, że to nie był taki najgorszy pomysł. Ciekawa jestem, co teraz napisze. Nie będzie to łatwe, bo co ma napisać, że się pocięła, bo chciała, żeby wyszło na jej.
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podobało jak Olek podszedł to tematu papierosów :)
Podobało ci się że dał jej pieniądze, że zaproponował by dała mu w mordę czy że zabronił jej palić?
UsuńWszystko.
UsuńNajbardziej jednak to, że w końcu odpuściła sobie te fajki.
Zagroził jej, to sobie odpuściła. Mnie tam się najbardziej spodobało, że wreszcie sobie odpuściła rzucanie w niego przedmiotami i że tym portfelem nie oberwał :) bo zawsze ten mój bohater był taki poszkodowany... biedny taki i taki maluśki w obliczu tej wrednej i zawziętej Amandy.
UsuńZagroził, ale podziałało.Przynajmniej na razie
UsuńNic straconego, pewnie żyjąc z Amandą Twój bohater nie raz jeszcze oberwie czymś od tej wrednej Amandy. :)
A wiesz czemu podziałało? Bo jest konsekwentny i chyba surowy, ale ja nie mam pewności czy jest aż tak surowy...
UsuńOberwie popielniczką, ale to od mini Amandy - Kamila. A od tego drugiego klona w twarz dostanie i kopniaka, i to niedługo :)
Kiedy kolejna część ?
OdpowiedzUsuńA to zależy kto pyta i dlaczego?
UsuńA dlatego że bardzo mnie to wszystko wciągneł, ciekawe akcje, dobrze opisane uczucia bohaterów . To jak dowiem się kiedy kolejna ?
UsuńJeśli czytałaś/łeś wszystko to wiesz że bardzo nam zależy na tym by anonimowi podpisywali się, oczywiście nie numerem PESEL ale jakimś nickiem, ksywką, bym wiedział mniej więcej komu odpowiadam
UsuńJakieś 2-3 godziny temu wrzuciłem tę część, teraz oglądam film, potem zjem kolacje... więc nie wiem za bardzo kiedy znajdę czas na wrzucenie kolejnej części, nie wiem też nawet czy Magda już ją poprawiła bo nie zaglądałem na prywatnego chomika.
Jeśli przeczytałaś/łeś wszystko i się nudzisz to post wcześniej zadałem kilka pytań, może poodpowiadasz, co?
UsuńOkej, dziękuje i smacznego :)
OdpowiedzUsuńA podpisu to się niedoczekam?
UsuńA co Ty taki niecierpliwy ? A tak wgl to Ci mój podpis da ?
UsuńTo że będe wiedział które komentarze są twoje. W jednym poście to już tłumaczyłem.
UsuńAleks jak mały chłoptaś cieszy się, że zabił kurę - nie mogłam z tego fragmentu. A teraz powiedzcie mi gdzie znaleźć takiego Aleksa? Bogaty, przystojny, ładny z twarzy, uroczy, z seksownym spojrzeniem, posiadacz nieziemskiej klaty, a na dodatek nie jest chamem... Genialne opowiadanie, dzięki niemu zacznę czytać od początku.
OdpowiedzUsuńTa Amanda tylko jakaś taka niewyrazista tutaj jest, ale może w poprzednich była bardziej żywiołowa :)
Hania.
O! Trochę dziwne z tym stanie w kącie w przypadku tej pary. Nie mogę jakoś sobie tego wyobrazić, że Aleks przeszedł do takich metod w stosunku do Amandy. Mocno protekcjonalne podejście, ale może w ich przypadku się sprawdzi;).
OdpowiedzUsuńAle on przecież miał takie metody na samym początku (przypominam o części z karną pufą).
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńAle mnóstwo czasu już minęło a oni są teraz inną parą. Mimo wszystko dziwne miałam wrażenia z tym kątem i kartką, ale widocznie taką metodę obrał Aleks;)
UsuńCo miałaś na myśli pisząc że teraz są inną parą?
UsuńIch relacja zmieniała się na przestrzeni czasu. To nie ten sam Olek i Amanda co na początku;)
UsuńZabiłabym chyba faceta, gdyby mi kazał stać w kącie... Na wiele bym się zgodziłam ale nie na cos takiego, jak dla mnie to takie.. no podłe..
OdpowiedzUsuńAle może dzięki temu do Amandy coś dotarło...?
UsuńNo i Aleks zawsze był taki trochę podły. Przypominałem już tutaj o tym jak jej kazał dwie godziny na pufie siedzieć za spóźnienie. Była tez akcja znęcania się psychicznego, gdy mu grzebała po kieszeniach.
Ja sam byłem w szoku, że Amanda stanęła w tym kącie :)
Zuch dziewczyna... ; )
UsuńAle powinien docenic to, że próbuje słuchac. Stara się byc stosunkowo posłuszna jego decyzją. Przecież wczesniej musiałby się z nia szarpac...
Tak, tak, tak się stara go słuchać i być mu posłuszna, że mu prawie portfelem zdzieliła tam gdzie by akurat trafiła :)
UsuńNo, cóż... Idąc pod górę upadki się zdarzają ;p nie bądźmy już dla biednej Amandy tacy krytyczni...
OdpowiedzUsuńNo ale, no prawda, na szczęście nie doszło do tego
:)
Biedna Amanda... eee, bardzo ciekawe określenie dla kogoś kto w sezonie kupuje kilka par butów z Wojasa :) haha, tak mi się jakoś skojarzyło.
UsuńStanie w kącie to możne trochę poniżające, ale na Amande by nic innego nie zadziałało, stłukłby ją ona przeżyła i zapomniała, a jakby posadził na krześle to by robiła wszystko byle nie myśleć, a tak postała 20 min w sumie to 40 nawet nie bo skrócił jej czas po cichu, pomyślała, i tu była zmuszona trochę pomyśle
OdpowiedzUsuńAleks wraca do starych metod do "super niani", na początku ich znajomości kazał jej siedzieć za karę na pufie , jedynie dwie godzinki. Teraz postawił do kąta, jak dwulatka, trochę to faktycznie upokarzające, ale może da efekty?
OdpowiedzUsuń