Patryk (Tychon)
Siedziałem w samochodzie wraz z
Jackiem, znajdowaliśmy się blisko torów.
Czekaliśmy na to aż nastąpi ustawiona transakcja narkotykami. Póki co
było spokojnie. Mieliśmy jeszcze godzinę czasu do akcji. Musieliśmy jednak być
wcześniej, sprawdzić czy ludzie nie są obstawiani. Nie chcieliśmy wpaść w pułapkę,
tylko złapać hurtownika. Rozwijałem właśnie kanapkę od Majki. Ugryzłem i z
radością poczułem, że jest z tym co lubię najbardziej – z sopocką.
– Znasz Górskiego dłużej ode
mnie. Jakim cudem? – zapytałem Jacka.
– A co ci nagle Górski przyszedł
do łba? – odpowiedział pytaniem na pytanie mój najlepszy przyjaciel i
jednocześnie mąż mojej starszej siostry. Zabawne, ale to z nim miałem lepszy
kontakt niż z nią. Jej nie widywałem za często, czasami całymi miesiącami.
– A nie wiem, jakoś tak.
Poznałem go u was.
– Górskiego kiedyś przesłuchiwano,
kiedy ja byłem jeszcze takim dzieciakiem. Właściwie to znalazłem się przy tym
przesłuchaniu przypadkiem. Po czterdziestu ośmiu Mikołaj dał mi znać, że
powtarzają przesłuchanie, jak się nie sypnie, to go wypuszczają. Po tym wyszedłem
na zewnątrz, Górski też. Poczęstowałem papierosem.
– Zatrzymali go za tą dziewczynę
co wypadła z okna?
– Nie. O tym też słyszałem, ale
to nie wtedy, ale skąd ty… kurwa, Patryk, miałeś… czekaj, czekaj, dokładnie,
jakieś, coś koło szesnastu lat jak były te „wypadki”.
– Czyli nie wierzysz, że to były
wypadki?
– Tego nie powiedziałem –
zaprzeczył.
– To nie były wypadki. Ja można
dostać się do archiwum, tak by nikt o tym nie wiedział z firmy?
– Chcesz prowadzić prywatne
śledztwo? Ty wiesz czym to grozi?
Spojrzałem Jackowi w oczy, przestałem
na chwilę jeść.
– Ktoś mi kiedyś powiedział, że
raz, od wielkiego dzwonu trzeba być człowiekiem.
– To nie byłem ja.
– Pewnie, że nie ty. Moja matka.
I właściwie to pierw mówiła to do ojca, dopiero potem do mnie.
– Jak wasze relacje?
– Jak zazwyczaj. Im dłużej się
nie widzimy, tym szczęśliwsi się czujemy.
– Pytałem o matkę, nie o ojca.
– A ja pytałem o Górskiego –
przypomniałem. – Aleksander Górski, za co był wtedy przesłuchiwany? Ile lat
temu to było? Chcę wiedzieć.
– To była bardzo śliska sprawa. Policja
otrzymała anonimowe zgłoszenie o tym, że jacyś ludzie są w lesie, w środku
nocy. To był jakiś dzieciak. Miał dziecięcy głos, może przestraszona kobieta.
Tak czy tak zgłoszenie było anonimowe.
– Chodzenie po lesie jest
zbrodnią? – zapytałem.
– Nie, nie jest i nie było. Ten
anonim zgłosił, że było słychać krzyki kobiety, kilku facetów, ona wołała
pomocy. Zwinęli Górskiego bo akurat wychodził z lasu jak podjechał radiowóz,
był… zdenerwowany i miał ślady więzów na nadgarstkach. Policja uznała go pierw
za ofiarę, ale on się wszystkiego wyparł. Powiedział, że nadgarstki to ślady
seksu. Czerwienił się przy tym. Wzięli go za niewinnego, wszyscy, oprócz
starego Sypniewskiego. Sypniewski spojrzał Olkowi w oczy raz i powiedział „mamy
przed sobą mordercę”. Olek się zaśmiał i wtedy jego niewinność chowała się do
kieszeni. Nagle w oczach większości oglądających przesłuchanie zza weneckiego
przestał być niewinny.
– A dla ciebie?
– Byłem dzieciakiem, nic nie
wiedziałem o tej robocie.
– Co powiedział Górski, że
zmienili o nim zdanie w kilka minut? – zapytałem z wielkim zainteresowaniem.
– Jedno zdanie „Nie ma trupa,
więc jestem niewinny”. Zaśmiał się w twarz Sypniewskiemu. Potem kilka glin
poszło z psami do lasu, Górski poszedł na dołek.
– Nic nie znaleźli?
– Nie. Ślady krwi, ale nie było
sensu tego badać, bo tam często kaleczyły się dzieciaki chodzące po drzewach.
– A przesłuchanie Górskiego to
po czterech osiem?
– Wyglądało mniej więcej tak, że
Sypniewski tylko przekroczył próg pokoju przesłuchań, a Górski z uśmiechem na
twarzy powiedział „a mówiłem, że nic na mnie nie znajdziecie”. Sypniewski potem
poszedł na emeryturę, przedwczesną.
– Dlaczego?
– Bułgarska rodzina zgłosiła
zaginięcie córki.
– To miało jakiś związek?
– Dziewczyna miała czternaście
lat, na czas przed zaginięciem przybyło jej drogich szmat i kilka gadżetów
modnych w tamtym czasie. Nikt nie łączył tych spraw, dopóki jej brat nie wypadł
z okna.
– Dlaczego? – postanowiłem
zapytać. Byłem ciekawy jakbym oglądał dobry film kryminalny, chociaż kryminał widywałem
na co dzień w pracy.
– Sypniewski wrócił wtedy do
Górskiego. Znalazł notkę o przesłuchaniu gdy jego dziewczyna wypadła z okna. O
tym pewnie słyszałeś?
– Tak, gazety huczały o tym, że
tego był cały sezon. Mniej więcej co kilka miesięcy ktoś wypadał.
Jacek się skrzywił.
– Coś takiego było, ja dokładnie
nie pamiętam. Tak czy inaczej brat tej Bułgarki skoczył z budowy, nie wypadł z
okna, ale było to w okolicach tych trzech wieżowców, z których skakano
wcześniej.
– Młody był?
– Wtedy miał chyba siedemnaście,
albo szesnaście lat.
– Wtedy? Ten chłopak żyje?
– Tak, z tego co pamiętam nawet nie
miał długiej rehabilitacji. Po prostu połamał nogi, miał fart.
– Co mówił o zdarzeniu? –
zapytałem.
– Że chciał udowodnić
dziewczynie, że jest zakochany na zabój. Nigdy go nie poznałem. Zresztą ja
byłem młody, sam miałem osiemnaście lat. To tylko legendy, które krążą po
komisariatach, przekazywane z ust do ust.
– Jest akcja. Ale po niej zawieź
mnie do Sypniewskiego.
– Po co?
– Jacek weźmiesz mnie za idiotę,
za jakiegoś pracoholika, który szuka zabójców po godzinach, ale…
– Ale co?
– To jest za grubymi nićmi
szyte. Dziewięć samobójstw, na jednym osiedlu, w dodatku strzeżonym.
– Ale wielu to sprawdzało. Tych
spraw nic nie łączy. Kilku letni chłopiec, dziewczyna górskiego, potem jakaś
matka z niemowlęciem. Nie ma wspólnego motywu, rozumiesz?
– Muszę znać nazwiska tych ofiar.
Poza tym w gazetach nie było słowa o niemowlęciu, przejrzałem stare numery,
byłem w tym celu w archiwum.
– Za prowadzenie prywatnego
śledztwa można wylecieć.
– To na mnie donieś! –
warknąłem. – Co z tym niemowlakiem?
– Przeżyło. Zostało w mieszkaniu.
Trafiło do rodziny, czy adopcji. Nie pamiętam. Nawet nie wiem, bo to legendy.
– W każdej legendzie jest coś z
prawdy. Przyjechali nasi. Kiedy zdejmujemy tamtych?
– Gdy przekażą towar i wezmą
gotówkę. Teraz!
Akcja zakończyła się pomyślnie.
W nagrodę pozwoliliśmy sobie po pracy wpaść na kawkę do starego Sypniewskiego.
– Patryk Owczarek – powiedziałem
do mężczyzny, który otworzył nam drzwi. Był starszy i jeździł na wózku.
– Owczarek, od tych Owczarków?
Karol to twój ojciec.
– Tak, sędzia.
– Wiem. Nie poszedłeś w ślady
ojca, tak mi się wydaje.
– Widzi mnie pan pierwszy raz na
oczy.
– Wydajesz się sympatyczny. –
Mężczyzna rzucił w moją stronę uśmieszek, odjechał wózkiem nieco w tył byśmy
mogli wejść do środka.
– Jestem tutaj bardziej
prywatnie niż służbowo. Moja żona…
– Usiądź, na wesele nie prosisz.
Jacek, a ty…
– A ja zostawię was samych. Nie
chcę mieć z tą zamkniętą sprawą nic wspólnego – wymigał się.
Ja zająłem jednak miejsce przy
stole, na starym, niemodnym fotelu. Wojciech Sypniewski podjechał na wózku do
stołu.
– Nie będziemy bawić się w kawki
i herbatki, jak mężczyźni sobie walniemy – rzekł i nagle przed moimi oczami
pojawiła się butelka taniej wódy. – Nadal pijecie w pracy.
– Nie.
– Czyli czasy się zmieniły. Co
cię do mnie sprowadza, że Jacek się wystraszył? – zapytał i rozlał trunek do
literatek.
– Sezon wypadania z okien?
– A twoja żona… zacząłeś od „moja
żona” – przypomniał i przechylił, po czym nalał kolejną sobie. – Pij. Rozwiąż
język.
– Przyjaciółka mojej żony wyszła
za Aleksandra Górskiego. Pan ponoć się kiedyś na niego uwziął.
– Nie pamiętam.
– A sezon wypadania z okien pan
pamięta?
– Nie.
– Każdy z tego miasta w pańskim
wieku to pamięta. Wtedy dziennik był sprzedawany w takich ilościach jak nigdy
wcześniej i nigdy później.
– Tak, deptałem mu po piętach
już jako emeryt, potem wylądowałem na wózku.
– Czemu akurat jemu? W tych sprawach
podejrzany był niejeden.
– Nie przesłuchuj mnie chłopcze.
Młoda ta przyjaciółka?
– Co? – przez chwilę nie
rozumiałem o czym on do mnie mówi.
– Ta przyjaciółka twojej żony,
czy młoda?
– Dziewiętnaście lat.
– Szkoda dziewczyny.
– Dlaczego pan ta mówi. Znam
Aleksa kilkanaście lat i…
– Nie znasz go. Jesteś za młody
by znać się na ludziach. Po latach w tej pracy, jeśli będziesz uczciwy i biegły
nauczysz się ich rozpoznawać. Mój ojciec był gliną, syn na szczęście nie poszedł
w moje ślady.
– Kogo rozpoznawać?
– Zabójców, morderców, seryjnych
i tych przypadkowych. Wystarczy, że spojrzysz im w oczy, o tak… – to mówiąc
przybliżył się do mnie i spojrzał w moje. – A wtedy już będziesz wiedział kto zabił
i czy to był przypadek.
– Co pan zobaczył w oczach
mojego kolegi?
– Że jest gnojem, chamem,
pysznym skurwysynem. Byłem rok temu w szpitalu na badaniach. Chodził przy boku
jakieś pielęgniareczki. Trzymał ją za dupę. Biały kitel, białe rękawiczki. To
było pewne, że on tak skończy. Bezczelnie się do mnie odezwał.
– Co powiedział?
– „Dzień dobru panie poruczniku,
jak mija życie? Jako inwalidzie musi być panu trudno?”
– Czy on miał coś…
– Tak, z pewnością tak. Prowadziłem
śledztwo na własną rękę, bo nie mogłem spać po nocach widząc rodziny tych… nie
lubię niewyjaśnionych spraw. Ktoś mnie zaskoczył od tyłu, zbił.
– Przykro mi.
– Niepotrzebnie, nie lubię
współczucia, nauczyłem się z tym żyć.
– Co pan wie o ofiarach?
– Samobójstw, czy ofiarach
Górskiego?
– To są jakieś ofiary Górskiego?
Myślałem, że nic mu nie udowodniono.
– Jest jedna ofiara, którą mu
udowodniono. Nie był jednak karany.
– Co się stało?
– Człowiek wypadł z okna.
Nie dowierzałem. Niemożliwe było
by komuś udowodniono winę i by wymigał się od odpowiedzialności karnej, która
za to przysługuje.
– Ale, jak to?
– W tysiąc dziewięćset osiemdziesiątym
piątym roku. Schyl się pod komodę. Mam odbitki zdjęć.
Zrobiłem jak uczynił. Otworzyłem
skrzyneczkę i moim oczom ukazało się ciało chłopca, całe potrzaskane, we krwi.
– Był żywy, trafił do szpitala,
ale nie odratowali go.
Przełożyłem zdjęcie, był na nim
chłopiec z piłką.
– To dziecko – powiedziałem mało
przytomnie. – Jest podobne…
– To Tymoteusz Górski, brat
bliźniak Aleksandra Górskiego.
– Nie wierzę, Aleks nigdy nie
wspominał, że miał brata, a już na pewno, że bliźniaka.
– Aleksander Górski miał wtedy
dokładnie cztery lata. Zdarzenie miało miejsce w jego urodziny. Matka
przyjechała i spędziła z synami cały dzień, tak przebywali u babci.
– Olek nie mówił, że matka…
– Odwiedzała ich, regularnie, co
rok, aż do tamtego roku. Ona obwiniała syna, za to że wypchnął brata z okna. Jej
matka obwiniała ją, że ich nie dopilnowała. Tragedia rodzinna.
– Jak to się stało, że wypadł.
– Brat go popchnął. Powiedział
to gliniarzowi, lecz przy psychologu się wyparł. Już wtedy świetnie kłamał.
Według tego gliny co z nim rozmawiał to dzieciak płakał na zawołanie, ale nie
czuł żalu. Wydawał się dziwnie… nie wiedział jak to określić, ja sam nie
pamiętam, jak on to określić. Zaprogramowany na niewinnego, na kogoś lepszego,
coś takiego.
– Może to był wypadek?
– Tak stwierdzono. Aleksander
nie poniósł więc odpowiedzialności karnej.
– Kurwa nie wierzę! – niemal
wykrzyknąłem.
– Napij się. To nie koniec
opowieści. Budynek z którego wypadł czteroletni Tymoteusz znajdował się w tym
samym miejscu, gdzie stoją te wieżowce. Pięciopiętrowa kamienica, przeznaczona
do rozbiórki. Wtedy mieściły się tam biura, Karolina Górska poszła je posprzątać,
zastępowała koleżankę. Pokój, z którego okna wypadł mały Tymek miał numerek „sześć”.
– Nie rozumiem związku –
przyznałem.
– Tymoteusz Górski, pierwsza
ofiara, numer sześć na drzwiach biura. Urszula Lanik, studentka, wypadła z tej
samej kamienicy, wtedy już były tam mieszkania socjalne, mieszkanie miało numer
„sześć”, to było dokładnie to samo okno. Sąsiedzi mówili pierw, że mieszkała
tam z koleżanką, ponoć były lesbijkami. Potem dziwnie zaczęli milczeć na ten
temat. Nagle okazało się, że mieszkała sama, z reszta w mieszkaniu znaleziono
tylko jej rzeczy. Potem budynek zburzono, stawiano ogrodzone osiedle dla
bogaczy i z szóstego piętra wyskoczył szesnastoletni Hubert Witanow, w tym
przypadku nie było pokoju, było to szóste piętro…
– Kto?
– Chłopak, szesnaście lat.
– Jeszcze raz nazwisko, proszę.
– Hubert Witanow. Jego matka
Polka, ojciec Bułgar. Zaginiona siostra, brat zginął w wypadku. Strasznie
przeżywała, że straci jedynego syna. Chłopak przeżył…
– Wiem, znam go. Nie sadziłem,
że ma z tą sprawą coś wspólnego.
– Tego to i ja do końca nie
wiem. Nie było przesłanek by znał Górskiego, ale bywał w kasynach, na
nielegalnych metach alkoholowych, jego ojciec był karany za handel spirytusem,
załatwiłem mu szybsze wyjście i mniejszą grzywnę.
– Dlaczego?
– Bo nieraz trzeba pokazać się
jako człowiek, a nie tylko pies. To była normalna rodzina, niebogaci, raczej
biedni. Wiążący jakoś koniec z końcem, trochę skrzywdzeni przez los. Jeśli ktoś
przeżyje śmierć własnego dziecka, ten zrozumie.
– A inne przypadki? – zapytałem.
– Marika Kłakulak…
– Pamięta pan ich wszystkich?
– To tylko jedenaście ofiar, no
właściwie trzynaście jeśli liczyć by dwa zdarzenia z domu dziecka.
– Po kolei, co z tą Kłakula...
jak to było?
– Marika Kłakulak, narzeczona
Górskiego. Apartament na samej górze, mieszkanie…
– Sześć?
– Tak.
– Chyba mi niedobrze –
przyznałem.
– To znaczy tylko, że nie
nadajesz się do tej roboty. I wyjścia są dwa. Albo się nadasz, albo zachowasz
serce.
– Postaram się pogodzić jedno z
drugim.
– Potem był Adaś Turowski,
chłopiec będący na uboczu, jak dziecko wykorzystywane seksualnie.
– Co to ma wspólnego z Górskim?
– Dzieciak wypadł z okna,
oczywiście spod szóstki, wieżowiec obok tego z którego wypadła Marika. Trwał
remont tego mieszkania. Robił tam ojciec chłopaka, dzieciak przechylił się i poleciał.
Nie zdążyli go złapać. Trzy miesiące później z tego samego mieszkania wyleciał
ojciec Adama, Marcin Juras.
– Inne nazwisko, dlaczego?
– Adam nie był jego biologicznym
synem. Juras nie miał swoich dzieci. Nic po sobie nie zostawił.
– A Turkowska? Miała inne
dzieci?
– Córeczkę, kilkuletnią. Nie
przesłuchiwaliśmy jej. Nie męczyliśmy dziecka. Pani Iwona mówiła, że córka jest
małomówna, Adam z resztą też był spokojny.
– No dobrze. – Wyciągnąłem
notatnik i zacząłem notować. – Mamy Tymka, Urszulę, Huberta, Marikę, Adama, Marcina.
To jest sześć osób. Kto był następny?
– Robert Sobczak. Biznesmen,
robił w nieruchomościach. Był wyceniać tamto mieszkanie, nikt nie mógł go
sprzedać po śmierci Adama i jego ojca. Z jego notatnika wynika, że umówiony był
z jakimś Dariuszem na spotkanie, ale nigdy nie ustaliliśmy kto to taki. Telefon
był na kartę. Facet wypadł z balkonu, osierocił troje dzieci, zostawił żonę.
Ponoć uczciwy, ale jak na uczciwego to miał za drogi samochód.
– To już siódmy. Dalej?
– Mężczyzna, który zgłosił, że
na drogę wybiegła mu dziewczyna. Wziął ją do samochodu, potem ktoś za nim
jechał, spowodował wypadek, wpadł do lasu, on się obudził, ale dziewczyny nie
było już obok. Zgłosił to nam w jeden dzień, w drugi już nie żył. Policja uznała,
że jechał po pijaku i wymyślił sobie tą dziewczynę by nie odpowiadać za ten
wypadek, wymigać się. Mówił, że nie pił, że ktoś mu musiał wlać na siłę.
Wyśmiali go. Wypadł z tego samego okna co Marika, to mieszkanie nadal należało
do rodziny przyjaciela Aleksandra Górskiego, niejakiego Dariusza Przybylskiego.
Teraz to znany prokurato…
– Wiem. Nie uwierzy pan, ale mam
go w rodzinie.
– To małe miasto, dupa się o
dupę otrze i zaraz się okazuje, że zna się kogoś, kto zna kogoś.
– Moja żona ma przyrodniego
brata, Darek to jest mąż tej drugiej siostry tego brata…
– Piąta woda po kisielu?
– Tak. Sympatyczny taki.
– Tak, to miły chłopak. Przesłuchiwałem
go. Miał podlewać kwiatki podczas niepobytu ciotki w Polsce. Dzień wcześniej
popił, zgubił klucze. Autentycznie je zgubił, monitoring to uchwycił. Podniósł
je jakiś zakapturzony typek. Przybylski mówił, że z takim grał w karty w tym
barze, ale nie pamiętał dobrze twarzy.
– Przybylski to dobry kumpel
Górskiego?
– Wyglądało na to, że wcześniej
tak, ale po śmierci Mariki ich drogi się rozeszły. Darek kończył studia, poznał
wtedy jakąś dziewczynę. Mówił, że nie ma już czasu na bezsensowne wypady na
miasto z kumplami. Był bardzo ambitny.
– A Górski?
– Ten był zdolny, ambicja
widocznie przyszła mu z czasem, skoro został lekarzem.
– Ile kamer było tam gdzie Darek
Przybylski pił wtedy gdy zgubił klucze?
– Na parking wychodziła tylko
jedna.
– Zgubił tylko te klucze, czy
też inne?
– Tylko te, z tego co pamiętam.
– Kto normalny idąc pić bierze
klucze od mieszkania ciotki, jeszcze gubi je akurat w takim miejscu, gdzie
sięga kamera. Nie wydaje się to panu dziwne?
– Mnie się wydawało, ale innym
nie, a potem odsunięto mnie od sprawy. Przybylski, stary Przybylski zagadał z
komendantem. W tym mieście ręka rękę myje. Aleksander teraz pewnie jest już
całkowicie nietykalny, bo należy do elity.
– Co potem?
– Sprawę zamknięto. Jakiś czas
była cisza. Ja poszedłem na emeryturę, wcześniejszą. Komendant mi załatwił, bo
za często grzebałem w starych aktach.
– Ale nie zapomniał pan o tych
sprawach?
– Nie, skądże. Potem wypadła
cała rodzina. W tym trzecim wieżowcu, który dostawiono. To była jakby
egzekucja, jedno okno, skakali po kolei. Zostało niemowlę. Nastolatka, jej brat
i jej matka, wyskoczyli.
– A ojciec?
– Robił za granicą. Wrócił po
dzieciaka, tego co przeżył, zabrał z sobą. Mówił, że nic nie wie. Razem
jedenaście osób, jeśli liczymy Tymoteusza, który był dzieckiem i Huberta, który
przeżył.
– A te dwie ofiary z domu
dziecka?
– Malwina Druciarek, powiesiła
się w toalecie. Paskal Carski spadł z dachu, na główkę.
– To nie możliwe, by spaść, na
głowę lecąc…
– Wiem, ale nikt się tym nie
przejął. To było dziecko niczyje. Moim zdaniem, ktoś chciał go nastraszyć, trzymał
za nogi i upuścił przypadkiem, albo…
– Albo co? – zapytałem bo
Wojciech się zawiesił.
– Aleksander Górski.
– Co Górski? – w przestrachu aż
odwróciłem się do tyłu, czy czasem za mną nie stoi, ale nikogo za mną nie było,
tylko kuchnia.
– Boisz się go? Zareagowałeś jak
byś się bał.
– Bo mnie pan nastraszył.
– Robisz w zabójcach i się
boisz. Minie po latach – zaśmiał się delikatnie przy tych słowach. – Aleksander
Górski może mieć potrzebę zabijania. Pamiętasz jak wspominałem o synu, nie
poszedł w moje ślady, został psychiatrą. Uważa, że jeśli ktoś dopuścił się
zbrodni jako dziecko i potem są dwie drogi. Na jakiś skutek sobie o tym
przypomniał, mógł to być moment kiedy drugi raz zabił, przypadkiem.
– Tak jak upuszczenie Paskala z
dachu domu dziecka, tak?
– Właśnie tak.
– A druga droga?
– Mógł pamiętać i przez lata żyć
z tą rządzą by powtórzyć…
– Nie. Mówimy o moim kumplu.
– Mówimy o człowieku co w oczach
ma napisane „jestem zły”! – warknął Sypniewski.
– On ma dzieci – powiedziałem
nagle.
– Ja nie wiem, nie zajmuje się
tą sprawą od dawna. Na wózku, nie mam jak. Chcesz to weź zdjęcia, notatki.
Jeśli to rozwiążesz, to będziesz dobrym gliną. Sama „góra” kazała nam to
tuszować i zamiatać pod dywan.
– Nie łączy nic tych spraw,
oprócz uwielbienia do numeru „sześć”?
– Długie lata się nad tym
głowiłem, i właśnie nie. Ofiary się nie znały. Nie ma osoby, którą by wszystkie
te osoby znały. Jedynie te bloki, miejsce upadku z okna.
– Tą sprawą zainteresowała mnie
Amanda Górska, żona Aleksandra Górskiego. Mają dzieci, bliźniaki.
– Historia zatacza krąg. Tylko
czekać aż jeden drugiego zabije. Tacy jak twój kumpel przenoszą gen mordu.
– Nie wydaje mi się. Troszczy
się o rodzinę. Może Tymek i Marika to autentycznie wypadki, zbiegi…
– Zbiegi okoliczności? To chcesz
powiedzieć? W tej robocie nie wierzy się w zbiegi okoliczności.
– Ale…
– Ale czy gdybyś miał brata
bliźniaka, którego wypchnąłeś z okna, to po latach zabrałbyś dziewczynę na
randkę do apartamentu, który stoi na miejscu kamienicy, z której okna
wyrzuciłeś brata? Chyba nie, prawda?
– Chciałbym być od tego jak
najdalej – przyznałem, a Sypniewski delikatnie się uśmiechnął. Jakby z
wyższością.
– Pod jakim numerem mieszka twój
kolega?
– Ma dom.
– Domy też mają numery! –
warknął.
– Chwila – powiedziałem i
wyjąłem telefon. Wybrałem numer Amandy.
– No część. Macie już czynną tą
szkółkę jeździecką?
– Tak – odpowiedziała. Brzmiała
jakby dopiero co, przed chwilą płakała.
– Stało się coś?
– Nie, spałam, jestem
przeziębiona. – Nie wiedziałem czy w to wierzyć, ale ostatecznie Aleksander nie
wyglądał na kogoś kto zaraża własnej żonie.
– Chciałem tam posłać kumpla, ma
dwie córki. Chce im pokazać konie, zachęcić do jazdy, ale boi się, że będzie
błądził po tych pustkowiach. Nie ma GPRS, to staromodny człowiek.
– Mam my narysować mapę i wysłać
mailem – zadrwiła Amanda.
– Przed szkółką będzie mijał
trzy domy, potem wasz. Wiesz może jakie mają numery? Za waszym skręca w lewo,
tak?
– W prawo. Za szóstką, za naszym
w prawo.
– Mieszkanie pod szóstką?
– Tak. Czemu jesteś zdziwiony?
– Nie jestem, może trochę. Po prostu
myślałem, że przed wami są tylko trzy domy. Sądziłem, że mieszkacie pod cztery.
– Nie, przed nami jest cztery i
dwa. Same parzyste. Nieparzyste są po drugiej stronie wsi. Trzeba jechać dalej
i w lewo. Kiedyś przegapiłam nasz zjazd i sprawdzałam czy można dojechać
naokoło. Ale nie radzę, straszne piaski i nierówności. Jak ktoś ma niskie
zawieszenie to przejebie.
– Dobra, nie będę ci zawracał
głowy. Przekażę kumplowi, może przekona córy i będziecie mieli klienta. Kuruj
się tam i zdrowia życzę.
– Wszystkiego dobrego. Owocnych
starań – rzuciła jakby z uśmiechem.
– Co?
– No starań. Majka mi mówiła. Ja
polecam się nie starać, wtedy się udaje.
– A… o tym mówisz.
– Tak, powodzenia życzę.
– Nie dziękuje by nie zapeszyć. Pozdrów
Aleksa ode mnie i ucałuj łobuzów.
– Patryk zaczyna chodzić. Już
staje i robi przy meblach kilka kroków. Twój imiennik jest zdolny.
– Po wujku.
– Przy Olku tak nie żartuj.
– Jest aż tak zazdrosny? –
zapytałem z żartem.
– Idę podać u ręcznik. Papa i do
zobaczenia. Jeszcze raz powodzenia.
– Jeszcze raz nie dziękuje.
Rozłączyłem się. Spojrzałem na
Wojciecha Sypniewskiego, który napełniał literatki wódką. Chwyciłem za swoją i
przechyliłem do dna na stojąco, bo podczas rozmów telefonicznych zawsze
wstawałem i chodziłem w kółko. Nie umiałem stać w miejscu i rozmawiać.
– Mieszają pod szóstką –
powiedziałem, chwyciłem za pudełko ze zdjęciami i notatkami, a potem opuściłem
mieszkanie.
O bożee.. oni mieszkają pod szóstką 0.o Czyżby Aleks chciał zabić żonę? Raczej niemożliwe przecież on ją KOCHA. Wciągnęła mnie ta część bardzo. Ciekawe co będzie dalej ;D
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem Aleks jest też dobrym aktorem :)
UsuńBardzo się ciesze, że wam się część spodobała. To była jedna z dłuższych.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńBardzo i chętnie przeczytam kolejne części :)
UsuńA macie jakąś teorie, kto zabija i dlaczego?
UsuńJak wam się podoba to że Aleks miał brata bliźniaka?
Tymek, który przeżył?
UsuńJade na żywioł :D
Z tym, że Aleks miał brata bliźniak przyznam, że mnie zaskoczyło ale pozytywnie :)
UsuńPozytywnie?
UsuńTak, w sensie, że nie zaskoczył mnie tak że jestem zawiedziona, czy bardzo przejęta i no coś złego. tylko, że dobrze.. fajnie, że miał brata i to jeszcze bliźniaka. ;>
UsuńAle ten brat bliźniak nie żyje...
UsuńDlatego mówię, że ide na żywioł. W takim razie pudło z mojej strony.
UsuńWiem, ale i tak fajnie taki 2 Aleks :) xd
UsuńMusze powiedzieć, że część mnie zaskoczyła. Bardzo pozytywnie oczywiście. Patryk od zawsze był dociekliwy, a charakter nie pozwala mu żyć w niewiedzy. Chętnie poczytam jak będzie dążył do celu i czy mu się to uda czy nie. Aż było szkoda, że część się zakończyła, bo zapowiada się na bardzo dobry kryminał, trafiony w me gusta :) Aleks fajnie pokazany jako ten nieprawy człowiek utożsamiany z kitlem lekarskim, ewentualnie tą agencją towarzyską, która pewnie dla niektórych jest już szczytem zła.
OdpowiedzUsuńNo właśnie. Ale czy Patryk będzie wstanie zrobić to Amandzie i wstadzić Aleksa za kartki ?
UsuńI tu jest to , że my nie do końca Patryka znamy. Myślę jednak, że jakby był pewny, że Aleks jest zagrożeniem to byłby w stanie to zrobić. Amandzie wytłumaczyć swoje racje. Ale to Patryk więc wtedy wydaje mi się , że Amandzi , by powiedział to co ma do powiedzenia i nie ingerował w to czy ona się z tym pogodzi czy nie.
UsuńA swoją drogą Amanda jak Amanda, ale dzieci?
No właśnie co z dziećmi ;/ Ale myślę, że Aleks nie dałby się tak wpakować. Prędzej uciekłby z dziećmi i Amandą za granice czy gdzieś. A gdyby nie gdyby się mu nie udało nic wymyślić, co wtedy? Amanda sama wychowująca dzieci. Może poszła by do matki, ale czy byłaby do tego zdolna?
UsuńMyślisz, że Amanda by z nim tak uciekała? Że pozwoliłaby? Że nie przestała by kochać? Może zaczęłaby się jednak bać? I co najważniejsze co zrobiłby Aleksander jakby wiedział, ze Amanda dowiedziała się prawdy. Ciekawi mnie też co zrobiliby przyjaciele. I motyw tego, że Hubert się w to nie zagłebiał, przecież też był policjantem i sam skakał z ,, szóstki"...
UsuńFakt Amanda, może zacząć się bać. Ale jak to się mówi z miłości robi się różne rzeczy. No właśnie ciekawe co na to przyjaciele i Hubert.. on też jest w to wmieszany, choć może Darek by coś zaradził w końcu jest prokuratorem, ale on też maczał w tym palce., ciekawe.. A ty co byś zrobiła na miejscu Amandy wolała byś by twój mąż poszedł do paki, zostawił rodzinę czy gdybyście uciekli.. no ale wiecznie uciekać się nie da, hmm??
OdpowiedzUsuńNigdy w zyciu nie będę sobie siebie wyobrażać jako Amandy. Jakby mój mąż był mordercą to bym go zostawiła.
OdpowiedzUsuńNo z tym się zgodzę, ale ta para to fikcja . ;> Amanda wie, że Aleks jest mordercą znaczy myśli, że był, ale ona czuję się przy nim zacytuje " bezpiecznie " . Ja to bym uciekała, heh Ale co jest lepsze szczęście czy ból ?
UsuńA ja się wtrące, Amanda wie że Aleks zabił by zatuszować zbrodnie, by nie iść siedzieć. Jakby nie miał innego wyjścia, a cel uświęca środki, przynajmniej według niego. Celem było skończyć medycyne i mieć pieniądze. Tak więc pierszy trup to pobicie na śmierć w którym nie brał udziału. Drugi to ta dziewczyna co ją uśpił punktem na karku by nie wydało się że ta pierwsza u nich robiła. Trzeci trup to przypadek, kobieta zeszła przez cukrzuce. A reszta kobiet przeżyła, choć pewnie ma uraz do mężczyzn do końca życia.
UsuńZależy od jej toku myślenia. Może mieć instynkt macierzyński i chcieć bronić dzieci, a może nawet i siebie, albo zostanie przy nim , bo mu ufa.
UsuńPrawda, prawda Patryku i Angeliko. A jeżeli by obstawić, że Aleksowi by udało się wyjść z tego "cało", co by zrobiła wtedy Amanda. Uciekła od niego czy została?
UsuńA zakładasz, że to Aleks zabił? Jaki miał sens w zabijaniu tylu osób? Może wyjść że to nie on, więc czemu miałaby Amanda od niego odczodzić?
Usuńteraz to i ja mam mieszane uczucia czy zabił.. moze tamten mial racje, ze jak juz ktos raz zabije to nie moze przestac i staje sie seryjnym mordercą ? czy ten niemowlak, ktory przezyl, a jego matka wyskoczyla.. to jest Angela? córka Aleksa?
UsuńA..
Przyjęłam wersję, że zabił. Sens zawsze jakiś jest ale na obecną chwilę nic mi do głowy nie przychodzi. ;/ A jakby nie zabił to czy miał by jakieś dobre alibi, że był nie tam gdzie trzeba? Ciekawee.. ;D
UsuńMam jakies mieszana uczucia co do tej części.. bardzo skomplikowala wszystko, i zamist odpowiedzi pojawiaja sie setki pytan, na ktore pewnie nigdy nie otrzymamy odpowiedzi. tak jak na to kto byl w domu Aleksa, po co mu zdjecie bliźniaków, i kto go pobil? Ales przyznal sie ze zabil tą jedna dziewczyne, ale nie przyznal sie do zabicia brata..To wszystko jest tak skomplikowane, ze juz nie wiadomo komu wierzyć.
OdpowiedzUsuńSkoro Patryk dowiedzial sie od Amandy ze cos jest nie tak.. to chyba powinien jej to powiedzieć. I dlaczego akurat 6?
A.
Myśle, że na te wszystkie twoje pytania prędzej czy później odpowiedzi się znajdą. A dlaczego 6? Jakby autorzy powiedzieli to nie byłoby już zagadką, możesz strzelać, bo ja teorie swoją już mam.
Usuńjaką? pochwal sie :) bo mi z 6 póki co nic do glowy nie przychodzi..
UsuńA..
Gdyby autorzy zdradzili teraz, to by już nie było fajne a ten dreszczyk niewiedzy, że tak to śmiesznie nazwę.. przy nim fajnie się czyta, bo wtedy towarzyszą nam emocję przy czytaniu ;>
Usuń1.Że to tylko symbolika, która nadaje całemu zdarzeniu grozy. 6 wiadomo liczba Szatana/Diabła. Tutaj Diabłem jest zabójca.
Usuń2. Z tej wysokości coś widać. Nie wiem czy wszystkie okna były skierowane w tą samą stronę świata, ale to możliwe.
Dobra teoria, ale pierw były pokoje, a nie piętra.. a może po prostu przez sentyment do pierwszej zbrodni popełnionej w pokoju nr 6..
UsuńCiekawe czy agencje tez są pod numerem 6..
A.
To mnie tą częścią zaskoczyliście.Ja nie wierzę w przypadki więc to 6 musi mieć jakiś głębszy sens.Wątpię,że Aleks potrzebuję zabijania.Zastanawiam się czemu tak nagle Patryk się zainteresował tą sprawą i czy tych wszystkich morderstwrzeczywiście dokonał Aleksander.
OdpowiedzUsuńDlaczego sie zainteresował? pewnie przypomnial sobie o pudełku jakie pokazala mu Amanda jakis czas temu, i pewnie nie dawało mu to spokoju..
UsuńA.
Może i tak ale tak nage by sobie przypomniał i zaczął węszyć.Przecież Aleks mu wytłumaczył,że ma broń tak dla bezpieczeństwa.
Usuńale oprócz broni byly tam chyba jakies wycinki z gazet na temat samobójstwa dziewczyny czy kogoś tam jeszcze...
UsuńA.
No właśnie i to pytanie co zadał koledze w samochodzie, czyżby wątpił aż tak w przyjaźń trochę za dużo więź jaką łączy Patryka i Aleksa? ;) Ciekawe kiedy ciąg dalszy, ale napisali, że pewnie 1 notka na dzień tak więc, czekamy :D
UsuńAle kto powiedział, że on nagle zaczął węszyć...? Wcześniej były śluby, walentynki, praca. Może po prostu znalazł chwilę wolnego, trafił na coś i mu się przypomniało...
UsuńPrawdopodobnie, ale nie znamy Patryka za dobrze więc nie możemy go ocenić
UsuńKiedy kolejne części? Czekamy i podziwiam was, że macie tyle chęci:)
OdpowiedzUsuńA kto pyta? Bo ej ty Anonimowy jakoś mi nie pasuje. Poza tym nie wiem czy jesteś osobą komentującą, czy tylko wołającą "jeszcze jeszcze"...
UsuńCiekawie się tu robi :) I jak to prawda to jak zareaguję na to wszystko Amanda..
OdpowiedzUsuńWłaściwie, to nie mam pojęcia co powinnam napisać po przeczytaniu tej części.
OdpowiedzUsuńJak zwykle masa pytań a brak odpowiedzi... Wiecie, że to trochę irytujące? Mrr, no ale jakby nie było tajemnic to by nie była frajdy z ich odkrywania. :)
Poza tym ta szóstka...
Jeżeli kolejne zbrodnie ma Aleks na sumieniu, jeżeli oszukał Amandę w tej ich "szczerej" rozmowie, to dla mnie jest całkowitym zerem...
O matko... ja nie wiem co napisac. Jakos nie wydaje mi sie,ze to Olek stoi za tymi wszystkimi wypadkami ale tez za duzy przypaek,ze akurat jego z tym łącza. Tez mnie zastanawia fakt,czy on byl tak do konca szczery w stosunku do Amandy.
OdpowiedzUsuńNie wierzę, że Olek mógłby być mordercą. Miał w życiu ciężko i nie zawsze postępował zgodnie z prawem, ale to co opowiada ten policjant to przesada. Na ile znam Patryka to nie uspokoi się dopóki nie odkryje wszystkiego co się da o swoim przyjacielu.
OdpowiedzUsuńLisiczka
Przecież Olek sam się przyznał przed Amandą, że zabił kobietę, że ją "uśpił" i wyrzucił z okna, bo chciał coś zatuszować. Więc jedna zamordował... Pytanie tylko czy to był tylko ten jeden przypadek.
UsuńOliVia
Mam nadzieje że to tylko zbiegi okoliczności, nie chce wierzyć ze mógłby zabić tyle osób. Choć Aleks jest dobrym aktorem, więc możne udawać, zobaczymy jak sie potoczy to dalej :)
OdpowiedzUsuńTo jedna z najlepszych części strasznie ciekawa i rozwinięta cała ta opowieść o "sezonie wypadania z okien" jest bardzo ciekawa.
OdpowiedzUsuńKolejna odsłona z życia Aleksandra Górskiego. Nigdy do tej pory nie wspomniał, że miał brata bliźniaka i że ten nie żyje.
OdpowiedzUsuńWychodzi na to, że nie był do końca szczery w rozmowie z Amandą. To dobry aktor i pewnie jeszcze dużo ukrywa. Ale pętla się zaciska, Patryś zaczął węszyć i to co już odkrył nie bardzo mu się podoba, wydawało mu się, że zna Olka i że ten nie byłby zdolny do takiego okrucieństwa.
Myślę, że Amanda bez względu na wszystko i tak trwała by przy boku męża. Przecież już mu powiedziała, po rewelacjach z ich szczerej rozmowy, że ma zrobić wszystko, żeby nie pójść siedzieć i cieszyć się tym, że się nie wydało.