Aleksander (Samuel)
Paulina nie widziała
najmniejszego problemu by zostać z chłopcami. Co prawda napomniała mi, że musi
się uczyć, ale zapewniłem ją, że dzisiejszy dzień mają bardzo leniwy, także
spokojnie się przy nich będzie mogła pouczyć. Poinformowałem ją również o tym,
że za dzisiejszy dzień zapłacę podwójną stawkę. Ona na to zasługiwała, ja nie
czułem się dzięki temu winny, czyli wszystko było w należytym porządku i szło
po odpowiednim torze. Zasiadłem za kółkiem swojego terenowca, rozsunąłem szyby
jak to najbardziej było możliwe, zapuściłem jakiegoś nowego, niby rocka i
ruszyłem przed siebie. Co prawda była niedziela, w szpitalu miałem wolne, bo to
nie mój dyżur, ale byłem zmuszony udać się do klubu i wykombinować jak zażegnać
ten chwilowy kryzys. Jednak póki nie znajdowałem się w pracy postanowiłem o
niej nie myśleć, wyłączyć myśli na czas drogi, tak dla zdrowia psychicznego. Z
tego powodu przyłączyłem się do wokalistki, której głos płynął z głośników:
Nie walczmy ze sobą
Nie będę ozdobą
Twojej własności tej…
POPIEPRZONEJ MIŁOŚCI...
Ty widzisz czarne i białe,
i znowu pretensje i żale
nie będę tłumaczyć się stale
bo teraz już wiesz co dalej.
Zabieraj to czarne i białe
nie będzie już tak doskonale
tak permanentnie i trwale
bo teraz już wiesz co dalej.
(Red Lips – Czarne i Białe)
Zaparkowałem pod niepozory,
szarym budynkiem. To była typowa willa. W podziemiach bilard i bar, nawet
wybieg i rura do tańca dla dziewczyn. Wszystko utrzymane w ładnych,
fioletowych, nastrojowych barwach, z różowymi, podświetlanymi elementami. Na
górze było osiem pokoi, a jeszcze wyżej taki stryszek – niskie pomieszczenie, w
którym gdy stanąłem to jakieś dziesięć centymetrów brakowało mi by dotknąć
głową sufitu. Na wstępie przywitałem się z ochroną, następnie z barmanem i już
gdy zasiadłem a wysokim krześle obrotowym z oparciem, to nadszedł problem.
Marika podeszła do baru i wydarła się na Tomka, który dziś wyjątkowo robił za
barmana.
– Następnym razem jak przyślesz
do mnie klienta upewni się, że nie jest dewiantem!
– Nie wyglądał na… – zaczął
Tomasz.
– Stop, jaki jest problem? –
zapytałem niezbyt przyjemnie w stronę dziewczyny.
– To jakiś świr…
– A gdzie ten świr został?
– Jak to gdzie? Na górze, idę do
ochrony by go wynieśli.
Pochwyciłem dziewczynę za
nadgarstek, nie była nic starsza od mojej żony, może nawet i młodsza. Ścisnąłem
mocniej, widziałem jak się krzywi, następnie jeszcze mocniej. Marika wygięła
się i miała łzy w oczach. Zaprzestałem się nad nią delikatnie znęcać dopiero
gdy poczułem czyjąś dłoń na moim ramieniu.
– Mógłbyś ją zostawić? – zapytał
jakiś obcy mi głos.
– A ty to kto?
Dopiero teraz spojrzałem na
faceta. Zwykła bluza, dżinsy, skurzana kurtka, nie wyglądał na glinę, ani na
urzędnika. Uśmiechnąłem się więc do niego.
– Klient.
– Zaraz zawołam dziewczyny,
wybierzesz sobie jakąś – powiedziałem wciąż trzymając Marikę za nadgarstek.
– Ale ja już wybrałem, chcę tą.
Puść ją człowieku, narobisz jej jeszcze siniaków, a ja nie lubię posiniaczonych
– mądrzył się ten zwyczajny, o nieznanym mi imieniu. Zresztą nie znałem imion
większości gości, którym dziewczyny u mnie pracujące świadczyły usługi.
– Trzysta złotych, godzina, jest
twoja – powiedziałem do tego mężczyzny. – W sumie to dwieście pięćdziesiąt,
niech będzie, a ty podziękuj temu rycerzowi za wybawienie, mała i piękna –
zwróciłem się do dziewczyny i wypuściłem jej nadgarstek z mojego uścisku.
– Dziękuje, gdyby nie to… – Od
razu zawiesiła się temu nowemu na szyi.
– Nie skarżymy na szefa –
przypomniałem z uśmiechem i wypiłem jednym duszkiem małą szklaneczką Pepsi,
którą Tomek postawił przede mną.
– Coś ty dziś taki nerwowy, żona
w domu nie dała? – zapytał bezczelnie.
– Od Amandy to ty się odpieprz,
dobrze? – odburknąłem.
– Czyli nie dała – powiedział
jakby sam do siebie.
– Mam was dzisiaj wszystkich
dość. Z moją żoną wszystko w należytym porządku, tak dla twojej wiadomości.
Będę na samej górze, wystukam może na stronach z ogłoszeniami jakieś seksowne i
chętne do pracy.
Jak powiedziałem tak zrobiłem.
Skierowałem się ku schodom, wbiegłem po nich na samą górę i zasiadłem przy
biurku, przypominającym bardziej sterylną ławkę, lub stół w prosektorium.
Pomieszczenie było szare, z wielkim łóżkiem, na którym znajdował się gruby
materac. Przy łóżku był metalowy stolik. Na ławie laptop. Nic wielkiego, nigdy
nie chciałem by to było coś wielkiego. Do teraz nie wiedziałem na co
wygospodarzyć to pomieszczenie, dlatego wciąż i nieustannie pozostawało w takim
stanie w jakim je zastałem. Nawet łóżko już było, tylko materac dokupiłem, tak
na wszelki wypadek, jakby mnie kiedyś zmorzył sen, albo bym wypił ze złości i
nie mógł zasiąść za kierownicą, a nie chciał wydawać majątku na taksówkę.
Amanda nie jest i nie będzie o niego zazdrosna, jestem tego w 1oo% pewna, dlatego, że wg ona to zrozumiała, że to tylko praca i ufa mu z myślą, że jest wierny co do niej.
OdpowiedzUsuńAmanda napewno jest choć trochę zazdrosna ale nie przesadza z tą zazdrością wie,że Olek by jej nie zdradził.O tak Aleks jest surowym szefem przynajmniej według mnie.
OdpowiedzUsuń