niedziela, 5 stycznia 2014

Część 233 - Czy sex może boleć?




Amanda (Magdalena)

Zajmowałam się dziećmi i gotowałam jednocześnie. Cwaniak pewnie się zdziwi gdy wróci do domu. Zapewne sądził, że nie zdążyłam zrobić zakupów. Racja, większych nie zdążyłam, ale do jednego z osiedlowych sklepików, znajdujących się nie na moim osiedlu, po drodze wstąpiłam. Starałam się utrzymać dom w nienagannym porządku, by udowodnić mojemu mężowi, że i ja tak potrafię. Oczywiście miałam mniej do roboty niż on poprzedniego dnia, bo to on wszystko wypolerował na błysk. Nie byłam mu wdzięczna za pomoc, a jedynie za to, że postawił się na drodze mojego życia i za cholerę nie chciał z niej zejść. Dzięki temu, że był takim upartym przylepą miałam teraz to wszystko, miałam takiego a nie innego męża.
Położyłam dzieci spać, byli wykończeni, bo ponieważ Aleks długo nie wracał, to im poświęciłam cały swój czas. Podrzucałam ich, tańczyłam z nimi, kulałam piłeczki i czyniłam wszystko inne co dzieci uwielbiają i co przyprawia ich o szeroki lub głośny uśmiech. To było zadziwiające jak wiele taka istota może, jak jeden uśmiech zachęca do życia. To takie małe ssaki, co nic jeszcze nie wiedzą, a tak dużo potrafią nauczyć. Jeszcze nie potrafią nic stworzyć, a już potrafią tak wiele dać. Ofiarować wiarę, nadzieję, miłość, całych siebie.
Siedząc samotnie przy kolacji zastanawiałam się co zatrzymało mojego męża. Wybierałam jego numer kilkakrotnie, ale nie odbierał. Jedynie odpisywał „Nie mam ochoty z tobą rozmawiać”.
– No i co z tego do cholery, że nie masz, skoro ja mam taką ochotę! – krzyknęłam sama do siebie, w myślach.
Po chwili jednak pohamowałam te skrajnie egoistyczne i egocentryczne myśli. Byłam czyjąś żoną, ktoś był moim mężem. Nie byłam sama i nie powinnam zachowywać się tak jakbym była sama, wszystkim przewodziła, szefowała, bo tak może być jednostka. Gdzieś to powiedzenie, że człowiek który chce rządzić może jedynie porządzić swoją dupą jest prawdziwe. Tak naprawdę decydujemy tylko o sobie, bo reakcji innych, nawet poddanych, żołnierzy, rycerzy, dzieci, mężów, rodziców nie przewidzimy. Na szczęście pan Bóg dając każdemu wolną wole, wymyślił także sztukę manipulacji, a może to nie Bóg, może tą część ludzkiego istnienia stworzył sam Lucyfer. Mi tam było wszystko jedno który, nigdy nie byłam zagorzałą katoliczką. Najważniejsze, że się sprawdzało. Nie potrzebowałam certyfikatu biblijnego na ten element, by z niego korzystać.
Po raz kolejny byłam zmuszona skorzystać z pomocy Pauliny. Tym razem obiecałam jej potrójny zarobek, wytłumaczyłam, że to dla mnie bardzo ważne. Uprzedziłam też, że możemy z mężem nie wrócić tej nocy do domu, więc niech się prześpi na kanapie. Pokazałam gdzie jest dodatkowa pościel, koce, prześcieradła. Kiedy Paulina siedziała w pokoju chłopców ja w spokoju udałam się do garderoby. Zamieniłam odzież sportową na białą kobiecą sukienkę, wiązaną na szyi, dzięki temu miała gołe plecy niemal do samych pośladków. Do tego wysokie sandałki na szpilce. Wiem, że kwiecień to nie najodpowiedniejsza pora na takie obuwie ze względu na pogodę, no ale mój mąż je uwielbiał. Tego dnia, a właściwie tej nocy nie miałam zamiaru odmawiać jemu tak drobnej przyjemności. W ogóle tej nocy niczego nie chciałam mojemu mężczyźnie odmawiać. Zasiadłam jeszcze na około pół godzinki przed toaletką. Zrobiłam naprawdę mocny makijaż, ale kobiecy, pasujący nie do każdej, ale też nie będący znakiem rozpoznawczym prostytutki. Wyszłam z domu w czarnym wiosennym płaszczu. Wsiadłam do samochodu szczęśliwa, że podczas posiłku zrezygnowałam z wina. Dzięki temu drobnemu umiarkowaniu mogłam teraz w spokoju prowadzić. Zaparkowałam pod agencją towarzyską. Wiedziałam, że Aleks nie opuścił pomieszczenia znajdującego się na strychu. Dowiedziałam się tego od Tomasza przed wyjazdem z mojego garażu. Wysiadłam z samochodu i włożyłem dłonie do kieszeni. Zmierzałam w stronę furtki. Zatrzymał mnie jednak przedmiot znaleziony w kieszeni. Był to kosmetyk, nic wielkiego, czerwona szminka. Olek ją uwielbiał. Powróciłam więc do samochodu. Nie wsiadałam już do środka, ale przybliżyłam twarz do bocznego lusterka, umalowałam usta, czyniąc to bardzo skrupulatnie, ponieważ mój mąż cenił u kobiety perfekcyjny wygląd. Tolerował mnie i bez tego, ale ta noc miała być jego, to jemu miało być przyjemnie.
Bramkarze przepuścili mnie jak poprzednio, bez większego problemu. To sprawiło, że przez chwilę zamyśliłam się nad tym czy do agencji przychodzą także kobiety, skoro mijanie progu przeze mnie nie napotkało ani jednej przeszkody.
– A może oni sądzą, że ja tutaj pracuje – pomyślałam przez chwilę, ale potem olałam to myślenie. Byłam żoną ich szefa, jeśli by o mnie źle pomyśleli to trudno, nie czytam w ich myślach. Jeśli jednak coś złego bym od nich usłyszała, to Aleks by ich obił, byłam tego więcej niż pewna.
Znalazłam się przed tymi przeklętymi, rozsuwanymi drzwiami, które teraz sprawiały wrażenie dzielących mnie od zagłady. Nie wiem czemu miałam takie poczucie. Ostatecznie nie bałam się męża. Nie czułam przed nim lęku, ani strachu przed reakcjami. Oczywiście bywał nieprzewidywalny, ale nie był dla mnie zagrożeniem. Być może dla innych tak, ale dla mnie? Gdyby chciał mnie skrzywdzić zrobiłby to dawno temu. Raz co prawda próbował, ale mu nie wyszło, wyrzuty sumienia i tak nie dają mu żyć do dzisiaj, choć wie, że się nie zemścił mimo chęci i próby. Ostatecznie miał dobre serce, był kochany, rodzinny. Jak na kogoś kto wychował się bez rodziców i w domu dziecka to bardzo wiele. Dużo też osiągnął, należały mu się za to gromkie brawa i spory szacunek, oraz niezmierzone docenienie.
Skumulowałam w sobie całą siłę woli by chwycić za te drzwi. Sądziłam, że braknie mi odwagi by je rozsunąć, ale to stało się jakby samoistnie, a dalej już nie było odwrotu. Siedział przy tym sterylnym stole i jadł pizzę. Obrócił się w moim kierunku niemal natychmiast, w ułamku sekundy. Jego szmaragdowe oczy nadal płonęły gniewem, ale postanowiłam na chwilę się tym nie przejmować i postępować tak jakbym w ogóle tego nie dostrzegała. Mój mąż był bez koszulki, ale nadal w tych spodniach dresowych o okropnym kolorze błękitu. Jego brzuch nawet gdy siedział był napięty i miał uwidocznione mięśnie. Klatka piersiowa także była wyćwiczona. To wszystko plus jego cechy charakteru składały się na męskość, której tak pragnęłam i potrzebowałam. Od zawsze chciałam poczucia bezpieczeństwa i paradoksalnie najbezpieczniej czułam się przy tym, którego powinnam się obawiać. Był męski i to wystarczyło, a tylko prawdziwy mężczyzna obroni kobietę w każdej sytuacji, wybawi z każdej opresji, nawet kosztem samego siebie. Wiedziałam, że Aleks wyciągnąłby mnie na przykład niemal spod kół pędzącego pociągu. Co prawda nie miałam złudzeń i spodziewałam się, że potem by mnie za to sprał, ale w końcu uratowałby mi życie, a za tak skrajną głupotę i nieodpowiedzialność nawet nie miałabym mu tego lania za złe… no może odrobinkę, ale z powodu, że miał dobre chęci i intencje szybko by mi minęło.
Przeszłam się przed nim. Nie, to nie tak, że chciałam się mu zaprezentować. Znał mnie przecież na wylot, każdy minimetr mojego ciała, niemalże na pamięć. Mimo tego za każdym razem dawał mi to odczuwać inaczej. Starał się dotykać mnie tak jakby to czynił po raz pierwszy, za każdym razem zupełnie inaczej. Dbał o to by w nasze życie seksualne nie wdała się monotonia. Odwdzięczałam się tym samym. To był nawet całkiem dobry układ. Nie, to nie był układ. To tylko jakieś sześćdziesiąt dziewięć sposobów na seks pełen zaangażowania i miłości. Życie moje i Olka nie było typowym „Love Story”, ale to dobrze, bo było lepsze od tego co ludzie nazywają wielką miłością. Na świecie już tak jest, że wszystkie wielkie rzeczy przemijają, podobnie jak wielcy ludzie szybko giną. Mieliśmy więc szanse przetrwać razem do końca naszego życia, w szczęśliwym, pełnym wrażeń małżeństwie, bez wielkiej miłości, ale za to z chęciami i staraniami by to małżeństwo było zgodne, szczęśliwe i trwałe. W końcu nie na darmo sobie to ślubowaliśmy. Szkoda, że dopiero po tych czterech miesiącach trwania małżeństwa dotarł do mnie sens przysięgi małżeńskiej, ale jak to mówią: lepiej późno niż później.
Kiedy już przemierzyłam całe to pomieszczenie, oświetlone niczym hala produkcyjna, odwróciłam się. Spojrzałam na Olka. Jego wzrok musiał podążać za mną, byłam tego pewna, bo intensywnie wpatrywał się we mnie, tak namacalnie, że niemal czułam jego spojrzenie niczym mocny, pewny, nawet szorstki dotyk. Zastanawiałam się ile taki będzie. Ile ta jego złość może potrwać. Kiedy podniósł się z krzesła, intensywnie, szybko, z gniewem stwierdziłam, że ta złość potrwa za długo bym ocalała. Zbliżał się do mnie niby wolnymi, ale pewnymi krokami. Minę miał jakby chciał mnie zabić. Zaczęłam się cofać, niepozornie, byleby tego nie zauważył, ale musiał zauważyć. Rzucił się na mnie, nawet nie zdążyłam zareagować. Poczułam jak moje plecy obijają się o ścianę. To było bolesne, ale nie na tyle by zrobić mi krzywdę. Mąż miał dłonie zaciśnięte na moich ramionach, bolało. Jego twarz była tak blisko że nie widziałam tych zimnych i zarazem rozognionych oczu w kolorze czystego szmaragdu.
– Teraz mnie spierze – pomyślałam i zamknęłam oczy, po chwili jednak je otworzyłam bo nic nie następowało.
Dłonie Aleksa zacisnęły się jeszcze bardziej na moich ramionach, a usta wpiły w moje. To była wspaniała odmiana po tej gwałtowności. Co prawda jego gwałtowność nie ustała, całował bardzo agresywnie, ale to było o wiele lepsze niż inna z możliwych wersji. Na chwile zwolnił, odsunął twarz na kilka centymetrów, zwolnił uścisk. Po chwili poczułam, że moje stopy odrywają się od ziemi, a dłonie Olka znajdują się gdzieś na moich udach. Uniósł mnie. Pośpiesznie złapałam się jego karku, by mnie czasem nie upuścił. Szczerze wątpiłam by nagle stracił siły i pozwolił mi upaść, ale jak to mówią przezorny zawsze ubezpieczony. Rzucił mną na łóżko, po chwili sam rzucił się na mnie i ponownie całował zachłannie, jak zdobywca. To było bardzo podniecające, kręciło mnie i temu nie mogłam zaprzeczyć. Trochę szkoda mi było tylko mojej sukienki, którą rozerwał na dekolcie i szarpnął z taką siłą, że sznureczki zawiązane na szyi puściły. Ten element gry wstępnej akurat nie należał do najprzyjemniejszych, bo okropnie zabolał. Wiedziałam, że na szyi będę miała ślady w miejscu gdzie te sznureczki się wpiły kiedy szarpnął. Jednak gdy przywarł ustami do moich sutków zostało mu wszystko poprzednie i bolesne wybaczone.
Tej nocy kochaliśmy się trzykrotnie, zawsze mocno, bez opamiętania, jakby kończył się świat i mogło nam braknąć czasu na nacieszenie się sobą nawzajem. Potem zasnęliśmy bez słów, bez pytań i odpowiedzi, ze zmęczenia. Wysączyliśmy z siebie ostatki energii. Podziwiałam mojego męża, że dał radę, tak trzy razy pod rząd, w takim zawrotnie szybkim tempie, za każdym razem będąc na górze i stroną dominującą. Jednak ani razu nie zdjął całkowicie bokserek, ani nawet spodni. Głupio było tak spać w agencji towarzyskiej, ale nawet nie miałam energii by poświęcić ją na rozmyślanie o tym.
Przebudziłam się wcześnie rano. Zawsze tak miałam gdy zasypiałam nie w swoim łóżku lub w miejscu w którym nie nawykłam spać.
– Bolą mnie łokcie, chyba je sobie starłem – wypowiedział przez zaciśnięte zęby Aleks.
– Mnie bolą uda jak cholera, narobiłeś mi siniaków – poskarżyłam się na głos, ale z uśmiechem na ustach. W nocy gdy zasypiałam nie czułam tego bólu, który dziś z samego rana mi towarzyszył. Przekręciłam się na brzuch, by spojrzeć na mojego męża, nie chciałam być do niego odwrócona plecami.
– Zostań tak – polecił siadając.
Nie miałam nic przeciwko spełnieniu tej prośby, choć była bez słowa „proszę”. Było mi całkiem wygodnie i za nic w świecie nie zmieniłabym tej pozycji, gdyby nie to, że Aleks odkrył pościel, która okrywała moje plecy i pośladki.
– O nie! – zaoponowałam, gdy tylko dostrzegłam, że podnosił dłoń ku górze. Przekręciłam się na bok niemal natychmiastowo.
– Połóż się tak jak leżałaś.
– Nie ma mowy.
– Klepnę raz – zapowiedział.
– Nie klepniesz ani razu.
– Klepnę kilkanaście jeśli nie uczynisz tego o co prosiłem – zagroził, ale przynajmniej przedstawił mi na czym stoję i dał wybór.
– No dobra, ale raz i lekko, leciutko – wyszeptałam i położyłam się na brzuchu. Twarz wtuliłam w dłonie i w poduszkę jednocześnie. Wyczekiwałam w strachu tego co nastąpi. To zadziwiające, przecież nie powinnam się bać jednego, drobnego klepnięcia.
Nagle po pokoju rozległ się huk, niewyobrażalnie głośny. Byłam tak przerażona, że coś wybuchło, że ból odczułam dopiero po około pół minuty. Niemiłosiernie piekło, podszczypywało jak cholera, jak nigdy wcześniej.
– Całą siłę w to wpierdoliłeś? – zapytałam, starając się zatrzymać łzy w moich oczach.
– Nie musisz być taka wulgarna, kochanie, ale tak, jeśli mam być szczery, całą siłę w to wpierdoliłem. – Słowo „wpierdoliłem” wypowiedział z taką niezwykłą pasją, pewnie dlatego by mnie wkurzyć.
Postanowiłam nie dać mu jednak satysfakcji. Chciałam szczęśliwego, udanego, trwałego małżeństwa. Nie mogłam więc w nieskończoność rozpamiętywać i złościć się o jednego klapsa. Przeżyliśmy z sobą o wiele więcej, ufaliśmy sobie, szanowaliśmy się, a to dużo ważniejsze. Ważne na tyle, że dawało siły przezwyciężyć i wybaczyć fizyczny ból. Zebrałam się w sobie, usiadłam okrakiem na jego biodrach. Miałam wciąż na sobie sukienkę, tyle że teraz opadła bezwiednie na jego ciało, okrywała odrobinę moich ud i podbrzusze. Uśmiechnął się do mnie leniwie.
– Wiesz, że to nie jest fair? – zapytałam z udawaną powagą.
– Co jest niesprawiedliwe? – odpowiedział pytaniem na pytanie.
– Karzesz mnie za to, że chciałam dobrze.
– Karam, bo…
– Karze – poprawiłam.
Olek przygryzł dolną wargę, uśmiechnął się, choć przez jego twarz przeszedł chwilowy grymas złości.
– Ukarałem, bo miałaś nie działać za moimi plecami, poza tym to moja praca, nie zatrudniam cię byś mi…
– Dbałam o nasz godny byt, to chyba moja sprawa, tak? O co jesteś tak naprawdę wkurzony? – zapytałam kreśląc okręgi na jego torsie dwoma palcami u obu rąk, oczywiście nierówno, niesymetrycznie.
– Bo w jeden dzień pożegnałaś problem, którego ja nie mogłem odprawić od miesiąca – przyznał w końcu i patrzył na mnie oczekując awantury. Postanowiłam tym razem się nie wykłócać.
– Typowy facet, ale za to cię kocham.

Zbliżyłam swoje usta do jego, pocałowałam leniwie, powoli, oddając jemu inicjatywę niczym sztafetę na biegasz sztafetowych, ale bieg nie nastąpił. Sprawił, że to on znalazł się na górze, moje plecy ponownie dotknęły materaca. Tym razem był wolny, stateczny, niemal wstydliwy, jakby zdobywał długo pielęgnowane dziewictwo. Celebrował każdą sekundę, minutę, każdą chwilę tego aktu miłości.

3 komentarze:

  1. I już wiadomo dlaczego Aleks był taki wkurzony,chociaż nie powinien.Amanda sprytnie to rozegrała makijaż,czerwona szminka...

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgodzę się, Amanda dobrze to rozegrała ;.

    OdpowiedzUsuń
  3. Faktycznie Amanda posiadła tajemną wiedzę, jak postępować z Olkiem. Rewelacyjnie nim manipuluje, nagina do swoich potrzeb. Ciekawe jak długo potrwa sielanka i kiedy Aleks się zorientuje, że żona nim manipuluje.

    OdpowiedzUsuń