Amanda (Magdalena)
Zajmowałam się dziećmi i
gotowałam jednocześnie. Cwaniak pewnie się zdziwi gdy wróci do domu. Zapewne
sądził, że nie zdążyłam zrobić zakupów. Racja, większych nie zdążyłam, ale do
jednego z osiedlowych sklepików, znajdujących się nie na moim osiedlu, po
drodze wstąpiłam. Starałam się utrzymać dom w nienagannym porządku, by
udowodnić mojemu mężowi, że i ja tak potrafię. Oczywiście miałam mniej do
roboty niż on poprzedniego dnia, bo to on wszystko wypolerował na błysk. Nie
byłam mu wdzięczna za pomoc, a jedynie za to, że postawił się na drodze mojego
życia i za cholerę nie chciał z niej zejść. Dzięki temu, że był takim upartym przylepą
miałam teraz to wszystko, miałam takiego a nie innego męża.
Położyłam dzieci spać, byli
wykończeni, bo ponieważ Aleks długo nie wracał, to im poświęciłam cały swój
czas. Podrzucałam ich, tańczyłam z nimi, kulałam piłeczki i czyniłam wszystko
inne co dzieci uwielbiają i co przyprawia ich o szeroki lub głośny uśmiech. To
było zadziwiające jak wiele taka istota może, jak jeden uśmiech zachęca do
życia. To takie małe ssaki, co nic jeszcze nie wiedzą, a tak dużo potrafią
nauczyć. Jeszcze nie potrafią nic stworzyć, a już potrafią tak wiele dać.
Ofiarować wiarę, nadzieję, miłość, całych siebie.
Siedząc samotnie przy kolacji
zastanawiałam się co zatrzymało mojego męża. Wybierałam jego numer
kilkakrotnie, ale nie odbierał. Jedynie odpisywał „Nie mam ochoty z tobą
rozmawiać”.
– No i co z tego do cholery, że
nie masz, skoro ja mam taką ochotę! – krzyknęłam sama do siebie, w myślach.
Po chwili jednak pohamowałam te
skrajnie egoistyczne i egocentryczne myśli. Byłam czyjąś żoną, ktoś był moim
mężem. Nie byłam sama i nie powinnam zachowywać się tak jakbym była sama,
wszystkim przewodziła, szefowała, bo tak może być jednostka. Gdzieś to
powiedzenie, że człowiek który chce rządzić może jedynie porządzić swoją dupą
jest prawdziwe. Tak naprawdę decydujemy tylko o sobie, bo reakcji innych, nawet
poddanych, żołnierzy, rycerzy, dzieci, mężów, rodziców nie przewidzimy. Na
szczęście pan Bóg dając każdemu wolną wole, wymyślił także sztukę manipulacji,
a może to nie Bóg, może tą część ludzkiego istnienia stworzył sam Lucyfer. Mi tam
było wszystko jedno który, nigdy nie byłam zagorzałą katoliczką. Najważniejsze,
że się sprawdzało. Nie potrzebowałam certyfikatu biblijnego na ten element, by
z niego korzystać.
Po raz kolejny byłam zmuszona
skorzystać z pomocy Pauliny. Tym razem obiecałam jej potrójny zarobek,
wytłumaczyłam, że to dla mnie bardzo ważne. Uprzedziłam też, że możemy z mężem
nie wrócić tej nocy do domu, więc niech się prześpi na kanapie. Pokazałam gdzie
jest dodatkowa pościel, koce, prześcieradła. Kiedy Paulina siedziała w pokoju
chłopców ja w spokoju udałam się do garderoby. Zamieniłam odzież sportową na
białą kobiecą sukienkę, wiązaną na szyi, dzięki temu miała gołe plecy niemal do
samych pośladków. Do tego wysokie sandałki na szpilce. Wiem, że kwiecień to nie
najodpowiedniejsza pora na takie obuwie ze względu na pogodę, no ale mój mąż je
uwielbiał. Tego dnia, a właściwie tej nocy nie miałam zamiaru odmawiać jemu tak
drobnej przyjemności. W ogóle tej nocy niczego nie chciałam mojemu mężczyźnie
odmawiać. Zasiadłam jeszcze na około pół godzinki przed toaletką. Zrobiłam
naprawdę mocny makijaż, ale kobiecy, pasujący nie do każdej, ale też nie będący
znakiem rozpoznawczym prostytutki. Wyszłam z domu w czarnym wiosennym płaszczu.
Wsiadłam do samochodu szczęśliwa, że podczas posiłku zrezygnowałam z wina.
Dzięki temu drobnemu umiarkowaniu mogłam teraz w spokoju prowadzić.
Zaparkowałam pod agencją towarzyską. Wiedziałam, że Aleks nie opuścił
pomieszczenia znajdującego się na strychu. Dowiedziałam się tego od Tomasza
przed wyjazdem z mojego garażu. Wysiadłam z samochodu i włożyłem dłonie do
kieszeni. Zmierzałam w stronę furtki. Zatrzymał mnie jednak przedmiot
znaleziony w kieszeni. Był to kosmetyk, nic wielkiego, czerwona szminka. Olek
ją uwielbiał. Powróciłam więc do samochodu. Nie wsiadałam już do środka, ale
przybliżyłam twarz do bocznego lusterka, umalowałam usta, czyniąc to bardzo
skrupulatnie, ponieważ mój mąż cenił u kobiety perfekcyjny wygląd. Tolerował
mnie i bez tego, ale ta noc miała być jego, to jemu miało być przyjemnie.
Bramkarze przepuścili mnie jak
poprzednio, bez większego problemu. To sprawiło, że przez chwilę zamyśliłam się
nad tym czy do agencji przychodzą także kobiety, skoro mijanie progu przeze
mnie nie napotkało ani jednej przeszkody.
– A może oni sądzą, że ja tutaj
pracuje – pomyślałam przez chwilę, ale potem olałam to myślenie. Byłam żoną ich
szefa, jeśli by o mnie źle pomyśleli to trudno, nie czytam w ich myślach. Jeśli
jednak coś złego bym od nich usłyszała, to Aleks by ich obił, byłam tego więcej
niż pewna.
Znalazłam się przed tymi
przeklętymi, rozsuwanymi drzwiami, które teraz sprawiały wrażenie dzielących
mnie od zagłady. Nie wiem czemu miałam takie poczucie. Ostatecznie nie bałam
się męża. Nie czułam przed nim lęku, ani strachu przed reakcjami. Oczywiście bywał
nieprzewidywalny, ale nie był dla mnie zagrożeniem. Być może dla innych tak,
ale dla mnie? Gdyby chciał mnie skrzywdzić zrobiłby to dawno temu. Raz co
prawda próbował, ale mu nie wyszło, wyrzuty sumienia i tak nie dają mu żyć do
dzisiaj, choć wie, że się nie zemścił mimo chęci i próby. Ostatecznie miał
dobre serce, był kochany, rodzinny. Jak na kogoś kto wychował się bez rodziców
i w domu dziecka to bardzo wiele. Dużo też osiągnął, należały mu się za to
gromkie brawa i spory szacunek, oraz niezmierzone docenienie.
Skumulowałam w sobie całą siłę
woli by chwycić za te drzwi. Sądziłam, że braknie mi odwagi by je rozsunąć, ale
to stało się jakby samoistnie, a dalej już nie było odwrotu. Siedział przy tym
sterylnym stole i jadł pizzę. Obrócił się w moim kierunku niemal natychmiast, w
ułamku sekundy. Jego szmaragdowe oczy nadal płonęły gniewem, ale postanowiłam
na chwilę się tym nie przejmować i postępować tak jakbym w ogóle tego nie
dostrzegała. Mój mąż był bez koszulki, ale nadal w tych spodniach dresowych o
okropnym kolorze błękitu. Jego brzuch nawet gdy siedział był napięty i miał
uwidocznione mięśnie. Klatka piersiowa także była wyćwiczona. To wszystko plus
jego cechy charakteru składały się na męskość, której tak pragnęłam i
potrzebowałam. Od zawsze chciałam poczucia bezpieczeństwa i paradoksalnie
najbezpieczniej czułam się przy tym, którego powinnam się obawiać. Był męski i
to wystarczyło, a tylko prawdziwy mężczyzna obroni kobietę w każdej sytuacji,
wybawi z każdej opresji, nawet kosztem samego siebie. Wiedziałam, że Aleks
wyciągnąłby mnie na przykład niemal spod kół pędzącego pociągu. Co prawda nie
miałam złudzeń i spodziewałam się, że potem by mnie za to sprał, ale w końcu
uratowałby mi życie, a za tak skrajną głupotę i nieodpowiedzialność nawet nie miałabym
mu tego lania za złe… no może odrobinkę, ale z powodu, że miał dobre chęci i
intencje szybko by mi minęło.
Przeszłam się przed nim. Nie, to
nie tak, że chciałam się mu zaprezentować. Znał mnie przecież na wylot, każdy
minimetr mojego ciała, niemalże na pamięć. Mimo tego za każdym razem dawał mi
to odczuwać inaczej. Starał się dotykać mnie tak jakby to czynił po raz
pierwszy, za każdym razem zupełnie inaczej. Dbał o to by w nasze życie
seksualne nie wdała się monotonia. Odwdzięczałam się tym samym. To był nawet
całkiem dobry układ. Nie, to nie był układ. To tylko jakieś sześćdziesiąt
dziewięć sposobów na seks pełen zaangażowania i miłości. Życie moje i Olka nie
było typowym „Love Story”, ale to dobrze, bo było lepsze od tego co ludzie
nazywają wielką miłością. Na świecie już tak jest, że wszystkie wielkie rzeczy
przemijają, podobnie jak wielcy ludzie szybko giną. Mieliśmy więc szanse
przetrwać razem do końca naszego życia, w szczęśliwym, pełnym wrażeń
małżeństwie, bez wielkiej miłości, ale za to z chęciami i staraniami by to
małżeństwo było zgodne, szczęśliwe i trwałe. W końcu nie na darmo sobie to
ślubowaliśmy. Szkoda, że dopiero po tych czterech miesiącach trwania małżeństwa
dotarł do mnie sens przysięgi małżeńskiej, ale jak to mówią: lepiej późno niż później.
Kiedy już przemierzyłam całe to
pomieszczenie, oświetlone niczym hala produkcyjna, odwróciłam się. Spojrzałam
na Olka. Jego wzrok musiał podążać za mną, byłam tego pewna, bo intensywnie
wpatrywał się we mnie, tak namacalnie, że niemal czułam jego spojrzenie niczym
mocny, pewny, nawet szorstki dotyk. Zastanawiałam się ile taki będzie. Ile ta
jego złość może potrwać. Kiedy podniósł się z krzesła, intensywnie, szybko, z
gniewem stwierdziłam, że ta złość potrwa za długo bym ocalała. Zbliżał się do mnie
niby wolnymi, ale pewnymi krokami. Minę miał jakby chciał mnie zabić. Zaczęłam
się cofać, niepozornie, byleby tego nie zauważył, ale musiał zauważyć. Rzucił
się na mnie, nawet nie zdążyłam zareagować. Poczułam jak moje plecy obijają się
o ścianę. To było bolesne, ale nie na tyle by zrobić mi krzywdę. Mąż miał
dłonie zaciśnięte na moich ramionach, bolało. Jego twarz była tak blisko że nie
widziałam tych zimnych i zarazem rozognionych oczu w kolorze czystego
szmaragdu.
– Teraz mnie spierze –
pomyślałam i zamknęłam oczy, po chwili jednak je otworzyłam bo nic nie
następowało.
Dłonie Aleksa zacisnęły się
jeszcze bardziej na moich ramionach, a usta wpiły w moje. To była wspaniała
odmiana po tej gwałtowności. Co prawda jego gwałtowność nie ustała, całował
bardzo agresywnie, ale to było o wiele lepsze niż inna z możliwych wersji. Na
chwile zwolnił, odsunął twarz na kilka centymetrów, zwolnił uścisk. Po chwili
poczułam, że moje stopy odrywają się od ziemi, a dłonie Olka znajdują się
gdzieś na moich udach. Uniósł mnie. Pośpiesznie złapałam się jego karku, by
mnie czasem nie upuścił. Szczerze wątpiłam by nagle stracił siły i pozwolił mi
upaść, ale jak to mówią przezorny zawsze ubezpieczony. Rzucił mną na łóżko, po
chwili sam rzucił się na mnie i ponownie całował zachłannie, jak zdobywca. To
było bardzo podniecające, kręciło mnie i temu nie mogłam zaprzeczyć. Trochę
szkoda mi było tylko mojej sukienki, którą rozerwał na dekolcie i szarpnął z
taką siłą, że sznureczki zawiązane na szyi puściły. Ten element gry wstępnej akurat
nie należał do najprzyjemniejszych, bo okropnie zabolał. Wiedziałam, że na szyi
będę miała ślady w miejscu gdzie te sznureczki się wpiły kiedy szarpnął. Jednak
gdy przywarł ustami do moich sutków zostało mu wszystko poprzednie i bolesne
wybaczone.
Tej nocy kochaliśmy się
trzykrotnie, zawsze mocno, bez opamiętania, jakby kończył się świat i mogło nam
braknąć czasu na nacieszenie się sobą nawzajem. Potem zasnęliśmy bez słów, bez
pytań i odpowiedzi, ze zmęczenia. Wysączyliśmy z siebie ostatki energii. Podziwiałam
mojego męża, że dał radę, tak trzy razy pod rząd, w takim zawrotnie szybkim
tempie, za każdym razem będąc na górze i stroną dominującą. Jednak ani razu nie
zdjął całkowicie bokserek, ani nawet spodni. Głupio było tak spać w agencji
towarzyskiej, ale nawet nie miałam energii by poświęcić ją na rozmyślanie o
tym.
Przebudziłam się wcześnie rano.
Zawsze tak miałam gdy zasypiałam nie w swoim łóżku lub w miejscu w którym nie
nawykłam spać.
– Bolą mnie łokcie, chyba je
sobie starłem – wypowiedział przez zaciśnięte zęby Aleks.
– Mnie bolą uda jak cholera,
narobiłeś mi siniaków – poskarżyłam się na głos, ale z uśmiechem na ustach. W
nocy gdy zasypiałam nie czułam tego bólu, który dziś z samego rana mi
towarzyszył. Przekręciłam się na brzuch, by spojrzeć na mojego męża, nie
chciałam być do niego odwrócona plecami.
– Zostań tak – polecił siadając.
Nie miałam nic przeciwko
spełnieniu tej prośby, choć była bez słowa „proszę”. Było mi całkiem wygodnie i
za nic w świecie nie zmieniłabym tej pozycji, gdyby nie to, że Aleks odkrył
pościel, która okrywała moje plecy i pośladki.
– O nie! – zaoponowałam, gdy
tylko dostrzegłam, że podnosił dłoń ku górze. Przekręciłam się na bok niemal
natychmiastowo.
– Połóż się tak jak leżałaś.
– Nie ma mowy.
– Klepnę raz – zapowiedział.
– Nie klepniesz ani razu.
– Klepnę kilkanaście jeśli nie
uczynisz tego o co prosiłem – zagroził, ale przynajmniej przedstawił mi na czym
stoję i dał wybór.
– No dobra, ale raz i lekko,
leciutko – wyszeptałam i położyłam się na brzuchu. Twarz wtuliłam w dłonie i w
poduszkę jednocześnie. Wyczekiwałam w strachu tego co nastąpi. To zadziwiające,
przecież nie powinnam się bać jednego, drobnego klepnięcia.
Nagle po pokoju rozległ się huk,
niewyobrażalnie głośny. Byłam tak przerażona, że coś wybuchło, że ból odczułam
dopiero po około pół minuty. Niemiłosiernie piekło, podszczypywało jak cholera,
jak nigdy wcześniej.
– Całą siłę w to wpierdoliłeś? –
zapytałam, starając się zatrzymać łzy w moich oczach.
– Nie musisz być taka wulgarna,
kochanie, ale tak, jeśli mam być szczery, całą siłę w to wpierdoliłem. – Słowo
„wpierdoliłem” wypowiedział z taką niezwykłą pasją, pewnie dlatego by mnie
wkurzyć.
Postanowiłam nie dać mu jednak
satysfakcji. Chciałam szczęśliwego, udanego, trwałego małżeństwa. Nie mogłam
więc w nieskończoność rozpamiętywać i złościć się o jednego klapsa. Przeżyliśmy
z sobą o wiele więcej, ufaliśmy sobie, szanowaliśmy się, a to dużo ważniejsze.
Ważne na tyle, że dawało siły przezwyciężyć i wybaczyć fizyczny ból. Zebrałam
się w sobie, usiadłam okrakiem na jego biodrach. Miałam wciąż na sobie
sukienkę, tyle że teraz opadła bezwiednie na jego ciało, okrywała odrobinę
moich ud i podbrzusze. Uśmiechnął się do mnie leniwie.
– Wiesz, że to nie jest fair? –
zapytałam z udawaną powagą.
– Co jest niesprawiedliwe? –
odpowiedział pytaniem na pytanie.
– Karzesz mnie za to, że
chciałam dobrze.
– Karam, bo…
– Karze – poprawiłam.
Olek przygryzł dolną wargę,
uśmiechnął się, choć przez jego twarz przeszedł chwilowy grymas złości.
– Ukarałem, bo miałaś nie
działać za moimi plecami, poza tym to moja praca, nie zatrudniam cię byś mi…
– Dbałam o nasz godny byt, to
chyba moja sprawa, tak? O co jesteś tak naprawdę wkurzony? – zapytałam kreśląc
okręgi na jego torsie dwoma palcami u obu rąk, oczywiście nierówno,
niesymetrycznie.
– Bo w jeden dzień pożegnałaś
problem, którego ja nie mogłem odprawić od miesiąca – przyznał w końcu i
patrzył na mnie oczekując awantury. Postanowiłam tym razem się nie wykłócać.
– Typowy facet, ale za to cię
kocham.
Zbliżyłam swoje usta do jego,
pocałowałam leniwie, powoli, oddając jemu inicjatywę niczym sztafetę na biegasz
sztafetowych, ale bieg nie nastąpił. Sprawił, że to on znalazł się na górze,
moje plecy ponownie dotknęły materaca. Tym razem był wolny, stateczny, niemal
wstydliwy, jakby zdobywał długo pielęgnowane dziewictwo. Celebrował każdą
sekundę, minutę, każdą chwilę tego aktu miłości.
I już wiadomo dlaczego Aleks był taki wkurzony,chociaż nie powinien.Amanda sprytnie to rozegrała makijaż,czerwona szminka...
OdpowiedzUsuńZgodzę się, Amanda dobrze to rozegrała ;.
OdpowiedzUsuńFaktycznie Amanda posiadła tajemną wiedzę, jak postępować z Olkiem. Rewelacyjnie nim manipuluje, nagina do swoich potrzeb. Ciekawe jak długo potrwa sielanka i kiedy Aleks się zorientuje, że żona nim manipuluje.
OdpowiedzUsuń