czwartek, 2 stycznia 2014

Część 222 - Umowa stoi




Aleksander (Samuel)

Leżeliśmy. Trzymałem Amandę w ramionach i byłem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Cali byliśmy mokrzy, lepcy, ale to teraz nie miało żadnego znaczenia.
– Kocham cię – wymamrotałem do jej ucha.
– A za co najbardziej? – dopytywała z lekkim leniwym uśmiechem. Nadal miała zamknięte oczy.
– Za to czółko – oznajmiłem i złożyłem delikatnie muśnięcie na jej czole. – Za te włoski – tutaj musnąłem włoski. – Za brewkę jedną, za oczko jedno, za brewkę drugą, za oczko drugie. Za jedną skroń i za drugą, za jeden policzek i za ten też. Za bródkę, nosek, uszka… – całowałem kolejno każdy fragment jej ciała. W końcu dobrnąłem do ust.
Pocałunek w moim zamiarze miał być delikatny, ale Amanda go rozpaliła. Stał się silny, mocny, niemal nierozłączny. Ale w końcu udało mi się wyrwać i powróciłem do całowania. Tym razem ramion, piersi, rączek, dłoni, paluszków, sutków, pępka, brzucha, żeberek, bioder… W końcu dojechałem do palców u stóp. Brałem w usta każdy po kolei.
– Mogę? – zapytałem obcałowując wewnętrzną stronę jej ud. – Pamiętam, że tego nie lubisz.
– Nie, że nie lubię, po prostu się wstydzę, ale…
– Wstydzisz się? Nie wierzę.
– Okay, możesz, ale najpierw chce ci coś powiedzieć.
– Ale koniecznie teraz? – zapytałem i przywarłem ustami do miejsca między jej nogami. Delikatnie pochwyciłem jeden z płatków kobiecości i nieznacznie przygryzłem.
– Teraz. Potem to zrobisz dla odstresowania. Proszę posłuchaj mnie teraz. – Amanda pociągnęła mnie delikatnie za włosy, więc uczyniłem tak jak prosiła.
Położyłem się obok niej, lewą rękę miałem pod głową, a prawą ją obejmowałem. Patrzyłem się w sufit.
– O czym chcesz porozmawiać? – zapytałem i zmieniłem pozycje. Oparłem się na prawym łokciu by patrzeć jej w oczy.
Leżała na plecach i zbierała myśli, widziałem to.
– Nie wiem jak zacząć. Po prostu oboje jesteśmy nastawieni na zwyciężanie, na walkę. Oboje musieliśmy sobie radzić i sami wyznaczaliśmy sobie tor podróży, pojazd, sami zasiadaliśmy jako maszyniści czy kierowcy. Wiesz co chce przez to powiedzieć?
– Zrozumiałem metaforę, ale niekoniecznie sens.
– W takim razie pójdę dalej. Zostając twoją żoną połączyłam swoje życie z tobą…
– A ja z tobą swoje.
– No właśnie Olek to nie do końca tak. Mimo wszystko jestem tradycjonalistką.
Musiałem zrobić głupią minę, bo się na mnie spojrzała tak dziwnie, ale ja naprawdę nie rozumiałem jak się ma tradycjonalizm do naszego ślubu.
– Nie rozumiesz – skwitowała i widać było, że opadają jej ręce.
– No właśnie czekam na oświecenie.
– Chodzi o to, że żadne z nas nigdy nie chciało zwalniać tego miejsca maszynisty i chciało wyznaczać tor i…
– I? Zmuszałem cię do czegoś?
– Właśnie w chwili kiedy nie zmuszałeś mnie do niczego, ja prawie popadłam w alkoholizm.
– Wybacz Amanda, ale albo jestem jakiś ograniczony, albo mówisz nie w moim języku.
Moja żona głośniej westchnęła, z taką rezygnacją.
– Przejdźmy lepiej do tej miłości oralnej – zaproponowała.
– Nie, ja chcę wiedzieć co masz mi do powiedzenia.
– No dobra. Czuje, że będę tego żałowała. – Ostatnie zdanie wypowiedziała jakby do siebie.
– Nie będziesz. Postaram się byś nie żałowała. Mów – poleciłem i delikatnie pogłaskałem ją po włosach. Wsunąłem niesforny kosmyk za jej ucho, by nie szpecił jej policzka.
– Po prostu po ślubie nikt z nas nie zrezygnował. Każdy nadal szedł swoim torem i się rozwidliliśmy. Znaczy nastąpiło rozwidlenie.
– Wiem co to rozwidlenie.
– Ja wiem, że to bez sensu.
– Co? Nasze małżeństwo? – wystraszyłem się.
– Nie. To, że żyjemy osobno, bo żyliśmy osobno.
Amanda zaczęła się bawić nerwowo swoją obrączką. Za pomocą kciuka i małego palca lewej dłoni obracała ją i lekko zsuwała by po chwili ją założyć.
– Po prostu nie mogę odebrać moim dzieciom, tego co sama chciałam mieć przez głupi kaprys.
Podrapałem się po czole.
– Teraz nic nie rozumiem.
– Po prostu nie możemy rządzić oboje. Mimo wszystko jestem tradycjonalistą. Nie wierzę w rozwody, itd. Chciałam by w moim rodzinnym domu, to facet był głową rodziny. Czasami żałowałam, że Bartkowi to nie wychodzi.
Uśmiechnąłem się do niej.
– Teraz rozumiem. Żałowałaś ze względu na siebie, czy na matkę?
– Chyba z obu. Mnie rozpuścił jak tylko się dało, a matkę… ona się go ani trochę nie bała, w gruncie rzeczy też dlatego piła, bo co jej po jego gadaniu i krzykach. Lepiej się było zagłuszyć alkoholem.
– Sugerujesz, że kobieta się powinna się bać męża?
– Sugeruje, że właśnie sama sobie wiąże pętle na szyi.
– Obroże – powiedziałem i rozładowałem tym atmosferę.
– Skończ już, to było fajne, możemy to nawet kiedyś, ale bądź teraz poważny.
– Okay, będę. Sugerujesz, że…
– Gdyby matka bała się Bartka to by nie piła. Gdybym ja czuła przed nim jakiś respekt, to nie wykańczałabym go nerwowo, nie wracała po nocach i nie paliła bezczelnie na jego oczach.
– Paliłaś?
– Tak, nałogowo nawet. Znaczy rzuciłam od razu, ale wypadałam tak paczkę na dwa dni.
– Na jego oczach?
– No nie wszystkie na jego oczach, czasami na podwórku, w toalecie w szkole.
– Nie zwrócił ci uwagi?
– Zwrócił. Mówiłam, że nie ma prawa, bo nie jest moim ojcem.
– Śpiewka stara jak świat. Co to za znaczenie? Utrzymywał cię, wychowywał, gotował dla ciebie, to tak jak ojcie…
– Tak, Aleks, masz racje, teraz to wiem, ale wtedy to… wtedy byłam inna.
– I on sobie na to pozwalał?
– Pozwolił sobie na więcej. Spoliczkowałam go kiedyś.
Uśmiechnąłem się.
– Z czego się cieszysz?
– Nie jestem jedynym facetem, którego uderzyłaś w twarz. Cud, że on ci nie oddał.
– Zapewne dlatego nie miał posłuchu, ani u mnie, ani u matki.
– Dobra teoria. Jaki to ma związek z nami?
– Domyśl się – warknęła.
– Wolę to usłyszeć.
– Ja zawsze chciałam by facet w moim domu był… w moim rodzinnym domu był od czegoś więcej niż przynoszenia pieniędzy, oglądania telewizji i jedzenia z nami kilku posiłków tygodniowo.
– Przecież ja pomagam w domu – powiedziałem pewnie.
– Tak, Aleks, tylko ty masz…
– Chcesz powiedzieć, że robisz więcej?
– Nie, nie do końca. Ja się uczę, pracuje tylko w weekendy i dwie godziny w środę. Gotuje, sprzątam, piorę i prasuje. Przyznaje, że czasami mnie wyręczasz. Ty za to pracujesz w szpitalu, masz prywatną klinikę, bierzesz nocne dyżury i więcej niż ja zajmujesz się chłopcami. I nie zaprzeczaj, zawsze jak jesteś to ty do nich wstajesz po nocach. Biorąc pod uwagę ciebie, opiekunkę i mnie, to ja z nimi jestem najmniej.
– I?
– Nie mam za złe, że tak jest. Zamieszkując z tobą nie miałam złudzeń, że tak będzie. Ale jak skończę studia i pójdę do pracy, to przyjdzie nam się podzielić jakoś obowiązkami.
– Wtedy ja zrezygnuje z dodatkowych dyżurów po prostu, bo ty też będziesz zarabiać – zaproponowałem.
– Tak, właśnie tak. Nie chcę zostać kurą domową, mimo tego, że jestem tradycjonalistką.
– Ale czym jest ten twój tradycjonalizm?
– Chciałam, aby w moim domu to mężczyzna był głową rodziny, więc… ty się w tym odnajdujesz, ufam ci, nie zadecydujesz nigdy źle dla nas, choć czasami pewnie mi na złość. Jakoś się z tym pogodzę, trudno.
– Czyli co? Oddajesz mi władzę?
– W pewnym sensie tak, ale ja też mam coś do powiedzenia…
– Oczywiście, że tak. Krawat został w piwnicy, nie zaknebluje cię – zażartowałem.
– Haha, bardzo śmieszne.
– Wybacz, chciałem rozładować atmosferę.
– Nie ma takiej potrzeby. Tym ślubem związałam swoje życie z twoim, swoje i moich dzieci. Zgodziłam się iść twoim torem, bo ja nigdy nie chciałam zakładać rodziny, ale skoro już tak wyszło, to postarajmy się godnie przez to przejść. Myślę, że z jednym dowódcą w naszej rodzinie to nawet może się udać i tylko tak odzyskamy jakąś harmonie. No a poza tym to jak coś nie wyjdzie to można by wtedy zrzucić na ciebie winę za to.
– No w sumie racja. Wtedy moja wina – przyznałem z uśmiechem. – Mogę już przejść do dzieła i w ten sposób podziękować ci za obdarzenie mnie zaufaniem? – dopytywałem.
– Za moment, chciałam ci jeszcze podziękować.
– Za? Bo chyba nie za to jak cię przy sobie uwiązałem.
– W sumie to nie wiem, gdyby nie to to może zdeptałabym swoją psychikę jeszcze bardziej. Robienie tego za pieniądze nie pomaga się dowartościować i nie zapewnia psychicznego zdrowia i stabilizacji. Tak naprawdę to życie w niepewności, ciągły strach, czy żona sponsora się nie dowie i nie zostanie się na lodzie, a robiąc to z innymi, praktycznie nieznajomymi, to nigdy nie wiedziałam kto wejdzie do mieszkania, albo z kim wsiądę do samochodu.
– Rozumiem, nie wracaj do tego. Nie oceniam cię za to..
– Oceniasz, każdy ocenia wszystko. Ja twoje występy w pornosach też oceniam.
– Ale?
– Ale to po prostu przeszłość. Zawsze można zmienić zdanie o człowieku, wydać mu inną ocenę. To od niego zależy czy zejdzie w dół, czy będzie piął się w górę.
– No racja, a teraz już mogę… – Już zjeżdżałem niżej… powstrzymała mnie.
– Aleks, za moment. Chcę ci jeszcze podziękować za to co robisz dla Bartka i dla moich braci.
– A co robię?
– Wiem, że rozmawiałeś z kuratorem o matce i Igorze, obiecałeś że dopilnujesz, i że w razie czego jakby zaczęła pić to my postaramy się wziąć małego do siebie. Skąd w ogóle taki pomysł?
– Jesteś zła?
– I tak i nie. Zrobiłeś to w dobrej wierze, ale bez uzgodnienia ze mną.
– Ona nie zacznie pić. Dostała nauczkę. Największą w całym życiu. Bliźniaków nigdy nie odzyska, bo Bartosz jej ich nie odda. Nawet widzenia ma w towarzystwie jego albo kuratora.
– Okay, zaufam ci. Tak czy inaczej za Bartka i bliźniaków też dziękuje.
– Za co konkretnie.
– Dałeś mu pieniądze.
– Skąd wiesz? Bartek ci powiedział?
– W życiu. Pawełek usłyszał i doniósł, ale powiedziałam mu, że nie powinnam o tym wiedzieć więc nie powie ojcu, że ja wiem.
– To dobrze.
– Jak to było z tymi pieniędzmi, co?
– To była tylko pożyczka i nie ode mnie, a od nas.
– Ja o niej nic nie wiedziałam.
– Pieniądze są wspólne. Tak czy inaczej Bartek potrzebował na maszyny by wrócić do pracy na budowie, a i na remont mieszkania, bo tam warunki były…
– Wiem jakie, koszmarne. I tak dobrze, że mieszka blisko matki, zajmie się chłopcami jak on pracuje.
– Tak, chłopaki lubią babcie.
– Bartka matka nigdy mnie nie lubiła, ale to akurat moja wina, nie mam jej za złe. Jak wygląda ta pożyczka?
– Jestem lepszy niż bank, bo nie biorę odsetek i nie wyznaczam terminu spłaty, będzie miał to będzie mi oddawał na raty. Powiedział, że w dziesięć lat się wyrobi, a postara w pięć.
– Wiesz, że jesteś kochany?
– Wiem, a teraz mogę już…
– Możesz. – I na to właśnie czekałem, na takie zielone światło. – Tylko pozostał jeszcze jeden temat.
– Jaki? – odpowiedziałem już podirytowany tym zwlekaniem.
– To lanie.
– Chcesz bym zrezygnował?
– Czuje, że nawet nie ma takiej opcji. Chcę tylko prosić byś nie używał tego paska.
– Okay, zgoda. Umowa stoi? – zapytałem i wyciągnąłem dłoń w jej kierunku.
– Jaka umowa?
– Ta jak przed ślubem. Wierność, lojalność, szacunek, szczerość w odpowiedzi, oraz posłuszeństwo.
– Tylko to posłuszeństwo tak racjonalnie, tak?
– Oczywiście, tylko w chwilach niebezpieczeństwa…
– Kiedy ktoś będzie miał nas na muszce, kręcił się przy domu lub trzymał nóż na gardle, itd.? – zapytała.
– Tak, właśnie takie przypadki i tym podobne. Wtedy się mnie słuchasz nawet jeśli każe ci wykonać coś czego nie chcesz, tak?
– Tak.
– I jak lanie to bez chimerów i parodii, tak? Spodnie w dół i przez kolano bez marudzenia, tak?
– Ale że tak bez dyskusji?
– Tak, ale ja wolę wiedzieć, znać powód, więc z reguły poprowadzimy dyskus. To jak, umowa stoi? – zapytałem wciąż z wyciągniętą dłonią w jej kierunku.
– Stoi. Tylko proszę zrób tak, bym tego nie musiała żałować. – Amanda uścisnęła swoją dłonią moją. Bardzo słabiutko, chyba nadal była wycieńczona i nie miała siły.
– Postaram się byś nigdy nie pożałowała tej decyzji – oznajmiłem i musnąłem ją w czoło. – A teraz już mogę?
– Możesz.

Rozpocząłem całowanie od piersi, po przez brzuch, aż dotarłem do…

7 komentarzy:

  1. Nigdy bym się nie spodziewała takiej propozycji po Amandzie.Moim zdaniem podjęła dobrą decyzję inaczej ciągle by się kłócili,każde chciałoby dominować.Amanda raczej nie będzie tego żałować.Chyba wreszcie w ich związku będzie jakaś harmonia,zacznie im się układać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajna część, nie spodziewałam się, że Amanda zdecyduje zejść ze swojego toru. Ale to dobrze. Spodobało mi się to, że zawarli tę umowę. A co do lania, znając życie Amanda będzie zawsze trzymać na swoim. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. To mnie Amanda zaskoczyła. Spodziewała się, że po tym wspólnym wyjeździe coś do niej dotrze ale nie tego, że odda Olkowi władzę :P. Ciekawa jestem czy rzeczywiście w sytuacji kiedy będzie miała dostać lanie nie będzie kombinowała.

    OdpowiedzUsuń
  4. To wygląda jakby naprawdę między nimi w końcu nastąpiło pojednanie. Zarówno Aleks jak i Amanda zachowują się wręcz idealnie. Nie wydaje mi się, żeby Amanda naprawdę była tradycjonalistką, ale jednak pod wpływem chwili mogła tak powiedzieć. Ten wyjazd to był dobry pomysł, dobrze się im układa w tym domku. Pewnie Amandę naszły takie myśli, że tak będzie najlepiej jak Olek będzie rządził. Nie wydaje mi się, żeby żałowała tej decyzji, ani żeby Aleks to wykorzystał. Chociaż mogą wystąpić problemy, bo co będzie jak Amanda stwierdzi, że zachowała się odpowiednio, a Olek będzie miał inne zdanie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajnie ze się dogadali tak szczerze, zaskoczyła mnie Amanda tym że sama to zaproponowała, jestem ciekawa tylko jak długo tak wytrzyma.

    OdpowiedzUsuń
  6. To jedna z moich ulubionych części strasznie podoba mi się zarówno postawa Amandy jak Aleksa. Fajnie że dążą do uzyskania harmonii w związku i szukają rozwiązań które będą odpowiadały im obojgu.

    OdpowiedzUsuń
  7. Mnie też zaskoczyła decyzja Amandy, nie spodziewałam się tego po niej, że odda Olkowi władzę, że mu się podporządkuje. Obawiam się, że zrobiła to pod wpływem chwili, emocji, całej tej sytuacji. Mam też nadzieję, że Olek nie będzie tego wykorzystywał przeciwko żonie, że będzie rozsądny. A Amanda, wydaje mi się, że ona to już obmyśla plan jak zminimalizować do minimum zapędy Olka jeśli chodzi o kary.

    OdpowiedzUsuń