środa, 29 stycznia 2014

Część 260 - Surowość i konsekwencja




Amanda (Magdalena)

Leżałam na łóżku i nie mogłam zasnąć, z resztą nawet nie było sensu, skoro on miał zaraz wrócić i mnie obudzić. Sięgnęłam po laptopa i zaczęłam przeglądać zabawka. Zbliżał się roczek bliźniaków. Zastanawiałam się co im kupić. Rowerki trochę bez sensu, bo w październiku nimi nie pojeżdżą za bardzo. Zabawką elektronicznym i na przycisk byłam przeciwna, robiły tylko hałas i rozleniwiało dziecko. Nagle okazało się, że nie mam żadnego pomysłu. Odłożyłam laptopa na bok i zeszłam na dół. Drzwi do łazienki były uchylone. Aleks klęczał na płytkach, a Patryk i Kamil dumnie siedzieli w dużej wannie i bawili się kolorową pianą.
– Co to jest? – zapytałam ze zdziwieniem.
– Dostali od Majki i Patryka, robi tęczową pianę – odpowiedział i sam zaczął bawić się tym wynalazkiem jedną ręką. Dostrzegłam, że koszule ma podwiniętą po same łokcie.
– Moje – powiedział Patryk i chwycił za gumową łódkę.
– Ta akurat nie jest twoja, twoja jest zielona – odpowiedział naszemu najstarszemu synowi.
– Moje – uparł się maluch. Po chwili jednak zatrybił i wziął w drugą dłoń zieloną łódkę. – Moja – dodał z uśmiechem.
– Tak, ta jest twoja – poparł go Aleks, a ja przyklęknęłam przy wannie. Wzięłam butelkę szamponu do rąk.
– Umyje jednemu włosy – stwierdziłam i patrzyłam jak Patryk bawi się tymi łódkami naśladując jakieś dźwięki. Jak na mój gust był to bardziej dźwięk pociągu, a nie łódki płynącej po morzu, ale mogliśmy uznać, że ja się po prostu nie znam.
– Nie chcesz odpoczywać? – dopytywał mnie mąż.
– Przeszkadza ci moja obecność? – Nałożyłam szampon na dłonie i wmasowałam we włosy Kamila, który zajął się przelewaniem wody z jednego niewielkiego plastikowego pojemnika do drugiego.
– Nie, nie przeszkadza mi twoja obecność. Właściwie głupio, że tak pomyślałaś, ale to trochę moja wina, bo dałem ci to odczuć. Przepraszam, bo bywam strasznym dupkiem, ale…
– Zasłużyłam sobie na to.
– Nie na to bym dawał ci odczuć, że cię nie lubię, bo tak nie jest i nigdy nie będzie. Kocham cię. – Czemu jemu „kocham cię” tak łatwo przechodziło przez gardło, nawet w takich momentach. Mnie jakoś nie potrafiło.
– I co Patryk, obie twoje? – zapytałam dla zmiany tematu.
– Moje – odpowiedział i wbił we mnie taki wzrok bazyliszka.
– Ale dwa, znaczy dwie?
– Dwu moje – odpowiedział i schował za pleckami dwie rączki, w których trzymał zabawki.
– Mama ci nie zabierze – pocieszył go Aleks i polał główkę malucha wodą.
– Nie, nie, nie… NIE! – zaczął krzyczeć.
– Boże, co mu się stało? – zapytałam z przestrachem.
– Ostatnio ma taką fazę, nie lubi jak mu woda leci po głowie, o myciu głowy to już w ogóle nie wspominając. Dawno ich nie kąpałaś, widać. – To tym ostatnim zdaniem to mi akurat przygadał.
– Bo zawsze ty to robisz, ewentualnie moja mama – odparłam zmieszana. – Aleks, ja naprawdę ich kocham, i staram się być dla nich jak najlepszą mamą, chociaż ktoś mi dziś zarzucił, że ich nie chciałam i oni to czują…
– Głupota, to że ich kochasz akurat widać.
– Kocham też ciebie, ale nie chce rezygnować z siebie.
– Nikt cię o to nie prosi. Ja naprawdę nie mam nic przeciwko byś ty poszła się pobawić, upić do koleżanki, ale nie przy dzieciach. Do narkotyków jestem przeciwny i do łamania obietnic też mnie nie przekonasz. Jak ja dostałem od ciebie w pysk i obiecałem, że więcej nie wezmę, to nie biorę, choć mnie częstowali od tamtej pory nie raz.
– Ne raz – powtórzył Kamil. – Ne raz – dodał już wyraźniej.
– Nie wiedziałam.
– No to teraz już wiesz. A teraz uwaga, bo zacznie się prawdziwy cyrk – uprzedził. Nałożył Patrykowi na głowę trochę szamponu, a ten momentalnie zaczął się drzeć, krzyczeć, ale nie płakał, tylko się wydzierał.
– Boże, on tak długo potrafi? – dopytywałam, starając się przekrzyczeć własne dziecko.
– Długo – odpowiedział Olek.
Patryk zaczął się wiercić i wymachiwać rękoma we wszystkich kierunkach byleby Aleks zrezygnował z pomysłu umycia mu głowy. W końcu zaczął płakać, ale to tak, że łzy leciały mu ciurkiem po policzkach. Podniósł rączki do góry i złapał ojca za nadgarstki.
– Jezu, przecież ludzie pomyślą, że my mu jakąś krzywdę robimy – stwierdziłam. Aleks wzruszył ramionami.
– A niech myślą co chcą – odparł.
W sumie miał racje. Wtedy zaczęłam się cieszyć, że wybrałam tego, który akurat lubił myć głowę i sam sobie ją spłukiwał, takim blaszanym wiadereczkiem, które podawał mi do napełnienia wodą. Aleks jakoś uporał się z fanaberią Patryczka, mały teraz siedział i tarł oczy. Aleks przetarł mu twarz suchym ręcznikiem.
– Bo będą cię piekły jak tak robisz – wyjaśnił. Mały jednak nadal siedział i płakał. – Masz tu swoje łódki. – Postawił przed nim, na wodzie obydwie łódki.
– Moje! – krzyknął Patryk i jakby od razu się rozweselił.
– Mamy szczęście, nie jest pamiętliwy. Z tym będzie gorzej. – Wskazał brodą na Kamila.
– Jakoś mi się nie wydaje.
– Bo jeszcze go w akcji nie widziałaś. Jest uparty, zawzięty, normalnie jak ty.
– Dzięki za to porównanie. – Nie mogłam powstrzymać śmiechu. Nawet nie chciałam.
– Teraz przygotuj się na drugi ryk – zapowiedział, chwycił Patryka pod paszkami i wyciągnął z wody. Posadził na komodzie, na której już był przygotowany ręcznik, a mały darł się w niebogłosy, dosłownie jakby go ze skóry obdzierali.
– Patryk, ale czemu ty płaczesz? – zapytałam się syna i spłukałam dokładnie głowę Kamilowi.
– Bo on by najchętniej siedział w wodzie cały dzień i noc, ale jest już dziewiąta i trzeba iść spać – podał mi skrupulatną odpowiedź Aleks.
Wytarł dokładni małego i wciągnął mu przez głowę białego rampersa, potem założył pampersa, zapiął w kroku i przeczesał włosy. Zapiął małego w leżaczek stojący na komodzie, podał dwie wyjęte z wody łódki.
– Moje – powiedział Patryś i zajął się zabawkami, przestał wyć.
– Daj, wezmę tego drugiego – rzekł do mnie mąż. – Choć Kamiś do taty. – Ten przynajmniej ochoczo wyciągnął rączki i nie płakał, ale z kolei nie lubił się ubierać.
– Boże, jestem zmęczona, jakbym przebiegła jakiś maraton – wyznałam kiedy szliśmy z bliźniakami do ich pokoju.
– Czym? – zdziwił się Olek.
– Tym krzykiem. Jak nie jeden to drugi.
– Ignoruj. Najlepsza metoda, ignorowanie.
Po włożeniu bliźniaków do łóżeczka, Kamilowi wystarczyło włączyć karuzelę i dać smoczek. Patryka natomiast trzeba było lulać na boki, a i tak się wybudzał, zaczepiał i co jakiś czas podnosił. Pierw przyciemniliśmy światło, potem zgasiliśmy je całkowicie, bo i tak te naświetlone gwiazdy dawały po oczach.
– Usnął – wyszeptał Olek. – Zapomniałem użyć oliwki. Przeżyją jedną noc bez.
– Pewnie, że tak. Nie boli cię ręka od tego lulania?
– Nie, to taka darmowa siłownia. Idziemy na górę? – zapytał.
Pokiwałam głową twierdząco. Zostawił więc uchylone drzwi, wcześniej sprawdził czy przenośna niania jest włączona. Oczywiście przepuścił mnie w tych drzwiach, tak po dżentelmeńsku jak zazwyczaj.
– Niedługo będą mieli rok – zaczęłam temat.
– Tak. Pomyślimy o jakimś przyjęciu. Trzeba będzie wynająć sale, bo za zimno już na ogród, a w domu, tyle dzieci, to chyba nie jest dobry pomysł.
– Z tym się akurat zgodzę. Jak z Angelą?
– Pytasz o moją córkę.
– Tak, pytam o twoją córkę – potwierdziłam. Olek usiadł na łóżku i zaczął zdejmować krawat, następnie rozpinać guziki koszuli.
– Nie mam z nią więzi, ale to chyba nic dziwnego. Ja jej nie znam tak właściwie, ona mnie też nie. Kiedy ta babcia trafiła do szpitala, to odnalazłem tę małą, powiedziałem jej, że muszę jej coś powiedzieć. Powiedziałem od razu, że wcześniej o niej nie wiedziałem, ale że jestem jej biologicznym ojcem. Odwiozłem do domu, bo do babci i tak by jej nie wpuścili. Jutro tak, ale dziś nie. Zapytałem się czy z nią zostać, powiedziała, że mam iść. Przyszła do niej jakaś koleżanka. Stwierdziłem, że jutro wrócę z jakimiś zakupami i sprawdzić czy jej czegoś nie trzeba. Nie chciała tu przyjechać ze mną, wolała zostać z tą koleżanką, zresztą ona będzie u niej spała. Zapewniłem, że jej babci nic nie grozi, więc raczej się nie martwi zbytnio.
– A co dalej zamierzasz?
– Nie wiem. Przyjedzie Natasza, to ustalimy ojcostwo, czy jak to się kolwiek zwie.
– Jakkolwiek to się zwie – poprawiłam go. – Dobra, mów co dalej.
– Pomogę jej babci finansowo. Nie wiem, wyremontuje jej pokój, będę zabierał na zakupy, w ten sposób tę starsza panią odciążę. Na nawiązanie jakieś więzi to nawet nie liczę, bo to za dużo lat już za nami.
– Trochę żałujesz.
– W końcu to moja córka, dziwisz się? Mam córkę, a ona prawdopodobnie nigdy mi nie powie „tato”, to jakoś tak wewnętrznie jednak boli. Jestem dla niej obcym człowiekiem, na dodatek nie pała do mnie sympatią.
– To może się postaraj by cię chociaż polubiła. Być dla niej takim kumplem, albo coś.
– Nie będę jej kumplem, Amanda, bo jestem jej ojcem. Chcę by dobrze skończyła, a ta babcia sobie z nią nie radzi i to jest pewne. Więc ja będę w poczuciu by chodzić na wywiadówki, wynajmować korepetytorów, gnać ją do lekcji. Raczej mnie przez to nie polubi, ale przynajmniej jakiś zawód zdobędzie. Będę sprawdzał czy jest późnym wieczorem w domu, czy nie wagaruje. Wywiążę się z roli ojca jak najlepiej umiem, ale na wspólną zabawę i naukę mówienia w podobnym języku, to już za późno i nie ma sensu udawać, że jest inaczej.
Usiadłam przy nim, położyłam dłoń na jego ramieniu, tak by go obejmować. Drugą dłoń splotłam palcami z jego.
– Będzie dobrze, albo przynajmniej jakoś to będzie.
Chwilę tak trwaliśmy i to było nawet przyjemne. Ale jak wiadomo „dobrze jak nie za dobrze”. Olek nagle rozplątał nasze objęcia, wstał. Nagle przybrał jakąś surowość samą postawą.
– Chcesz mi przyłożyć, zgadłam?
Oparł się o ścianę naprzeciw łóżka, splótł ręce na piersi i wbił we mnie spojrzenie. Miał imponujące mięśnie brzucha, drabinka kaloryfera jakby się samoczynnie podkreślała.
– Nie chcę cię bić, bo to nie poprawi twojej pamięci, przynajmniej tak mi się wydaje – powiedział. – Co nie zmienia faktu, że jestem osobą mściwą i jakbym ci naklepał to bym się lepiej poczuł, ale nie chcę się mścić na własnej żonie.
– Dziękuje łaskawco.
– Nie ironizuj – powiedział ostro, ale się uśmiechnął. Znaczy starał się ukryć ten uśmiech, ale dołeczki w jego policzkach, go zdradzały.
– Sporządzimy sobie taki dekalog czego się nie robi przy dzieciach i co ja oczekuje od matki mojej dzieci i mojej żony. Właściwie to będziesz obecna przy jego sporządzaniu, więc potem nie będzie, że złamałaś jakąś zasadę, o tym nie wiedząc. Mało tego, od jutra co wieczór, staniesz na środku tej sypialni i ładnie mi to przeczytasz i tak będzie przez dwa tygodnie. Myślę, że masz wystarczająco dobrą pamięć by się tego nauczyć jak pacierza na pamięć, w ten czas.
Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Byłam w szoku. No, przecież tak nie można. To było znęcanie się psychiczne. Z drugiej strony wiedziałam, że dyskusja mi nic nie da.
– Cieszę się, żeśmy się zrozumieli. Przy tych punktach w nawiasie wpiszę ci liczby, ich nie będziesz musiała czytać, ale licz cię z tym, że one mają znaczenie.
– Jakie? – zapytałam, choć nie byłam pewna czy chcę poznawać odpowiedź na to pytanie.
– Liczba minut, bądź liczba razów. – Spojrzałam na niego, przełknęłam ślinę. Szczerze mówiąc to się wystraszyłam. – Liczba minut to czas, który spędzisz w kącie, siedząc, stojąc lub klęcząc i to już zależy ode mnie w jakiej pozycji się tam znajdziesz. Liczba razów… tego chyba nie muszę ci tłumaczyć.
– Czym? – to pytanie jakoś tak bezwiednie wyszło z moich ust.
– Pytasz czym będę te razy wymierzał. Szczerze nie wiem, chyba zależnie od kaprysy i wagi danego przewinienia. Zależne to też będzie od twojej postawy. Możliwości jest wiele. Jest pasek, ręka, kabel, rózga, szpicruta. – Zaznaczył tak specjalnie ostatnie słowo.
– Nie uderzysz mnie tym – powiedziałam szybko.
– Jak zajdzie potrzeba i mi ostro podpadniesz to uderzę. Jednak ja liczę na to, że wiedząc co ci grozi za dane naruszenie, bądź złamanie zasad, po prostu nie będziesz ich łamać. Będziesz miała rozpiskę czego sobie nie życzę, i może to powstrzyma cię przed robieniem na przekór, bo będziesz wiedziała na co się skazujesz kiedy zrobisz po swojemu kierując się jakimiś nielogicznymi i wręcz głupimi pobudkami. I zdaje sobie sprawę, że wszystkiego nie przewidzę, ale mam cię za inteligentną osobę i mam nadzieję, że mnie nie zawiedziesz i zaczniesz myśleć przed zrobieniem czegoś, a nie po fakcie. Jasne mamy wszystko, czy masz jakieś pytania?
– Nie mam pytań.
– W takim razie bierz kartkę i długopis, podyktuje ci punkty. Tylko taką podwójną kartkę, bo trochę ich będzie.
Wstałam z miejsca, z wielkim ociąganiem podeszłam do komody. Wyjęłam jakiś mój stary zeszyt, wyrwałam z niego dwie kartki ze środka. Wzięłam czarny cienkopis i wraz z kartką oraz zeszytem usiadłam z powrotem na łóżku.
– Ty wiesz, że to jest chore co robisz, czuje się jak na jakimś egzaminie.
– W takim razie radzę go zdać, by móc siedzieć – odpowiedział szybko.
– Zachowujesz się jak byśmy w jakimś wojsku byli.
– Tak to się dopiero poczujesz jak w końcu jakieś dyscypliny zaznasz na własnej skórze, a to, że zaznasz to jest niemal pewne, bo znam ciebie. Będziesz chciała sprawdzić czy dotrzymam obietnicy, a zapewniam cię, że dotrzymam. I dopiero wtedy poznasz znaczenie słów: surowość i konsekwencja. Więc radzę się pilnować. – Uśmiechnął się tak złowrogo, czy cynicznie. Zdenerwował mnie. Miało mu minąć i miało być już dobrze.
– Dyktuj – warknęłam.
– Dyktuj, proszę. Miej trochę szacunku do własnego męża, zwłaszcza w takich momentach. – Zwrócił mi uwagę.
– Proszę, dyktuj – warknęłam.
– Grzeczniej – polecił.
– Wkurwiasz mnie! – krzyknęłam i rzuciłam tym wszystkim co miałam w rękach pod jego nogi. Zeszyt to go nawet w piszczel uderzył. Wstałam. Aleks jednak nie zareagował, nie ruszył się z miejsca, tylko jego mina wydawała się jakaś taka sroższa.
– Podejdź do mnie – polecił.
– Po co? – zapytałam. Stałam jakiś metr od niego. Jak się okazało za blisko, bo sięgnął do mojego ramienia swoją dłonią.
– To nie czas na dyskutowanie – warknął kiedy już byłam przy nim.

Pierwszy raz obleciał mnie strach, ale taki porządny. Właściwie to miałam powód się bać, bo moim mężem był facet który potrafił zabić, ale wiedziałam, że mnie nie zabije. Bałam się bardziej tego co zrobi, co tym razem wymyślił i cholernie bałam się bólu, a wiedziałam, że ten nieubłaganie nadejdzie. Uruchomiłam swój mózg tak, że pracował na najwyższych obrotach. Wymyśl coś – powtarzałam w głowie sama sobie. – Szybko coś wymyśl – popędzałam.   

11 komentarzy:

  1. Aleks ciekawy pomysł miał naprawdę może rzeczywiście trochę jak w wojsku ale przynajmniej Amanda będzie wiedziała czego mniej więcej może się spodziewać w danej sytuacji.Ciekawi mnie tylko jakie on te punkty wymyśli.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pomysł z punktami mi się podoba, w sumie jakbym miała wybrać to wolałabym punkty, wtedy wiadomo ile i za co się dostanie, i którą zasadę ewentualnie można złamać :D


    A.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. On to jej tam takie liczby wpisze, że jej się nie będzie chciało żadnej złamać z tych reguł.

      Usuń
  3. Amanda powraca do starych nawyków rzucania wszystkim? W sumie to się dziwie, że Olek tym w głowę nie zarobił. Wcale jej nie ułatwił tego spisywania takimi tekstami. W końcu samo zapisanie takich punktów jest dość niemiłym uczuciem.
    Oby jej się udało coś wymyślić naprędce, bo biedna jest w tej chwili. Olek włączył u siebie mega surowość.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Olek to jak ten Wampirek-Damon, wyłącza empatie i staje się ostry. Jednak zaraz ułożymy dla was ankietę i kolejna część będzie już zależna od was.

      Usuń
  4. No Aleks mnie trochę zaskoczył. Przyznaje. Choć szczerze mówiąc, chyba bym już wolała dostać, niż pisać takie punkty... Sama nie wiem...
    Fajnie, że oboje potrafili razem zając się bliźniakami nie skacząc sobie do oczu.
    Co do Angeli, to Aleks z takim podejściem doszuka się w niej wroga. Już widzę, jak będzie mu chciała uprzykrzyć życie :)
    A co do tej ostatniej sceny, to jak dla mnie to wina Olka, widział, że zgodziła się to pisac, a jak na nią to i tak wiele. Że tylko warknęła, starała się nie wybuchnąć. No a tu proszę... ; )
    Ciekawi mnie co dalej, ale pewnie dziś juz nie ma co liczyc na kolejną cześć : (
    Dobra, czekam niecierpliwie ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu nie chodziło o to by ona otrzymała taką karę jaką woli, ale by do niej coś dotarło.
      Bliźniaki tak, takie urocze stworzonka. Jeden jest podobny do Olka, a drugi do Amandy jeśli chodzi o charakter.
      Skoro już widzisz, że Aleks zdobędzie wroga w córce, to dlaczego ten uśmieszek na końcu? Czyżbyś znowu mojemu bohaterowi źle życzyła, czy jeszcze gorzej?
      Olka wina, bo chce by żona go szanowała i się do niego zwracała jak należy?
      To zależy od głosów w ankiecie, jak za pół godzinki będzie ich 5-6 to napisze część albo ja albo Kevin. Jeśli ja to o Amandzie i Aleksie, jeśli Kevin to o Dominice i Tylerze. Taka króciutka część to do godzinki, tak więc koło 21-22 by była. To czy napisze ja czy Kev zależy od tego który z nas będzie miał czas. Myślę że dziś i tak ładnie poszło bo dwie, albo trzy części.

      Usuń
    2. Ależ ja mu nie życzę źle! Skąd... jak już coś to jeszcze gorzej ;p
      No ale jak zauważyłeś, tylko jeżeli chodzi o to, by mu kobietki dopiekały czym tylko mogą! Niech płaci za błędy :)

      To mam nadzieje, że cos się pojawi i czekam ;p

      Usuń
  5. Amanda podczas ten kapieli maluchów to jakby własnych dzieci nie znała. Pomysł z tym dekalogiem ok,ale te jego grzeczniej i grzeczniej nie jednego by wyprowadziło z równowagi,nie dziwie się,że dostał tym zeszytem

    OdpowiedzUsuń
  6. Czy tylko ja istnie nie znoszę Amandy ? Tylko ja uważam ją za głupią i infantylną nastolatkę raz myśli "będę zgrywać dorosłą" , a chwile później znowu powraca 3-letnie dziecko !!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Oj to teraz będzie naprawdę jak w wojsku, Olek przechodzi samego siebie ze swoją pomysłowością w ''wychowywaniu'' Amandy. Wcale, ale to wcale się jej nie dziwię, że rzuciła tym zeszytem, nie musiał być takich wrednych tekstów rzucać.

    OdpowiedzUsuń