Amanda (Magdalena)
Leżałam na łóżku i nie mogłam
zasnąć, z resztą nawet nie było sensu, skoro on miał zaraz wrócić i mnie
obudzić. Sięgnęłam po laptopa i zaczęłam przeglądać zabawka. Zbliżał się roczek
bliźniaków. Zastanawiałam się co im kupić. Rowerki trochę bez sensu, bo w
październiku nimi nie pojeżdżą za bardzo. Zabawką elektronicznym i na przycisk
byłam przeciwna, robiły tylko hałas i rozleniwiało dziecko. Nagle okazało się,
że nie mam żadnego pomysłu. Odłożyłam laptopa na bok i zeszłam na dół. Drzwi do
łazienki były uchylone. Aleks klęczał na płytkach, a Patryk i Kamil dumnie
siedzieli w dużej wannie i bawili się kolorową pianą.
– Co to jest? – zapytałam ze
zdziwieniem.
– Dostali od Majki i Patryka,
robi tęczową pianę – odpowiedział i sam zaczął bawić się tym wynalazkiem jedną
ręką. Dostrzegłam, że koszule ma podwiniętą po same łokcie.
– Moje – powiedział Patryk i
chwycił za gumową łódkę.
– Ta akurat nie jest twoja,
twoja jest zielona – odpowiedział naszemu najstarszemu synowi.
– Moje – uparł się maluch. Po
chwili jednak zatrybił i wziął w drugą dłoń zieloną łódkę. – Moja – dodał z
uśmiechem.
– Tak, ta jest twoja – poparł go
Aleks, a ja przyklęknęłam przy wannie. Wzięłam butelkę szamponu do rąk.
– Umyje jednemu włosy –
stwierdziłam i patrzyłam jak Patryk bawi się tymi łódkami naśladując jakieś
dźwięki. Jak na mój gust był to bardziej dźwięk pociągu, a nie łódki płynącej
po morzu, ale mogliśmy uznać, że ja się po prostu nie znam.
– Nie chcesz odpoczywać? –
dopytywał mnie mąż.
– Przeszkadza ci moja obecność?
– Nałożyłam szampon na dłonie i wmasowałam we włosy Kamila, który zajął się
przelewaniem wody z jednego niewielkiego plastikowego pojemnika do drugiego.
– Nie, nie przeszkadza mi twoja
obecność. Właściwie głupio, że tak pomyślałaś, ale to trochę moja wina, bo
dałem ci to odczuć. Przepraszam, bo bywam strasznym dupkiem, ale…
– Zasłużyłam sobie na to.
– Nie na to bym dawał ci odczuć,
że cię nie lubię, bo tak nie jest i nigdy nie będzie. Kocham cię. – Czemu jemu „kocham
cię” tak łatwo przechodziło przez gardło, nawet w takich momentach. Mnie jakoś
nie potrafiło.
– I co Patryk, obie twoje? –
zapytałam dla zmiany tematu.
– Moje – odpowiedział i wbił we
mnie taki wzrok bazyliszka.
– Ale dwa, znaczy dwie?
– Dwu moje – odpowiedział i
schował za pleckami dwie rączki, w których trzymał zabawki.
– Mama ci nie zabierze –
pocieszył go Aleks i polał główkę malucha wodą.
– Nie, nie, nie… NIE! – zaczął krzyczeć.
– Boże, co mu się stało? –
zapytałam z przestrachem.
– Ostatnio ma taką fazę, nie
lubi jak mu woda leci po głowie, o myciu głowy to już w ogóle nie wspominając.
Dawno ich nie kąpałaś, widać. – To tym ostatnim zdaniem to mi akurat przygadał.
– Bo zawsze ty to robisz,
ewentualnie moja mama – odparłam zmieszana. – Aleks, ja naprawdę ich kocham, i
staram się być dla nich jak najlepszą mamą, chociaż ktoś mi dziś zarzucił, że
ich nie chciałam i oni to czują…
– Głupota, to że ich kochasz
akurat widać.
– Kocham też ciebie, ale nie
chce rezygnować z siebie.
– Nikt cię o to nie prosi. Ja
naprawdę nie mam nic przeciwko byś ty poszła się pobawić, upić do koleżanki,
ale nie przy dzieciach. Do narkotyków jestem przeciwny i do łamania obietnic
też mnie nie przekonasz. Jak ja dostałem od ciebie w pysk i obiecałem, że
więcej nie wezmę, to nie biorę, choć mnie częstowali od tamtej pory nie raz.
– Ne raz – powtórzył Kamil. – Ne
raz – dodał już wyraźniej.
– Nie wiedziałam.
– No to teraz już wiesz. A teraz
uwaga, bo zacznie się prawdziwy cyrk – uprzedził. Nałożył Patrykowi na głowę
trochę szamponu, a ten momentalnie zaczął się drzeć, krzyczeć, ale nie płakał,
tylko się wydzierał.
– Boże, on tak długo potrafi? –
dopytywałam, starając się przekrzyczeć własne dziecko.
– Długo – odpowiedział Olek.
Patryk zaczął się wiercić i
wymachiwać rękoma we wszystkich kierunkach byleby Aleks zrezygnował z pomysłu
umycia mu głowy. W końcu zaczął płakać, ale to tak, że łzy leciały mu ciurkiem
po policzkach. Podniósł rączki do góry i złapał ojca za nadgarstki.
– Jezu, przecież ludzie pomyślą,
że my mu jakąś krzywdę robimy – stwierdziłam. Aleks wzruszył ramionami.
– A niech myślą co chcą –
odparł.
W sumie miał racje. Wtedy
zaczęłam się cieszyć, że wybrałam tego, który akurat lubił myć głowę i sam
sobie ją spłukiwał, takim blaszanym wiadereczkiem, które podawał mi do
napełnienia wodą. Aleks jakoś uporał się z fanaberią Patryczka, mały teraz
siedział i tarł oczy. Aleks przetarł mu twarz suchym ręcznikiem.
– Bo będą cię piekły jak tak
robisz – wyjaśnił. Mały jednak nadal siedział i płakał. – Masz tu swoje łódki.
– Postawił przed nim, na wodzie obydwie łódki.
– Moje! – krzyknął Patryk i
jakby od razu się rozweselił.
– Mamy szczęście, nie jest
pamiętliwy. Z tym będzie gorzej. – Wskazał brodą na Kamila.
– Jakoś mi się nie wydaje.
– Bo jeszcze go w akcji nie
widziałaś. Jest uparty, zawzięty, normalnie jak ty.
– Dzięki za to porównanie. – Nie
mogłam powstrzymać śmiechu. Nawet nie chciałam.
– Teraz przygotuj się na drugi
ryk – zapowiedział, chwycił Patryka pod paszkami i wyciągnął z wody. Posadził
na komodzie, na której już był przygotowany ręcznik, a mały darł się w
niebogłosy, dosłownie jakby go ze skóry obdzierali.
– Patryk, ale czemu ty płaczesz?
– zapytałam się syna i spłukałam dokładnie głowę Kamilowi.
– Bo on by najchętniej siedział
w wodzie cały dzień i noc, ale jest już dziewiąta i trzeba iść spać – podał mi
skrupulatną odpowiedź Aleks.
Wytarł dokładni małego i
wciągnął mu przez głowę białego rampersa, potem założył pampersa, zapiął w
kroku i przeczesał włosy. Zapiął małego w leżaczek stojący na komodzie, podał
dwie wyjęte z wody łódki.
– Moje – powiedział Patryś i zajął
się zabawkami, przestał wyć.
– Daj, wezmę tego drugiego –
rzekł do mnie mąż. – Choć Kamiś do taty. – Ten przynajmniej ochoczo wyciągnął
rączki i nie płakał, ale z kolei nie lubił się ubierać.
– Boże, jestem zmęczona, jakbym
przebiegła jakiś maraton – wyznałam kiedy szliśmy z bliźniakami do ich pokoju.
– Czym? – zdziwił się Olek.
– Tym krzykiem. Jak nie jeden to
drugi.
– Ignoruj. Najlepsza metoda,
ignorowanie.
Po włożeniu bliźniaków do
łóżeczka, Kamilowi wystarczyło włączyć karuzelę i dać smoczek. Patryka natomiast
trzeba było lulać na boki, a i tak się wybudzał, zaczepiał i co jakiś czas
podnosił. Pierw przyciemniliśmy światło, potem zgasiliśmy je całkowicie, bo i
tak te naświetlone gwiazdy dawały po oczach.
– Usnął – wyszeptał Olek. –
Zapomniałem użyć oliwki. Przeżyją jedną noc bez.
– Pewnie, że tak. Nie boli cię
ręka od tego lulania?
– Nie, to taka darmowa siłownia.
Idziemy na górę? – zapytał.
Pokiwałam głową twierdząco.
Zostawił więc uchylone drzwi, wcześniej sprawdził czy przenośna niania jest
włączona. Oczywiście przepuścił mnie w tych drzwiach, tak po dżentelmeńsku jak
zazwyczaj.
– Niedługo będą mieli rok –
zaczęłam temat.
– Tak. Pomyślimy o jakimś
przyjęciu. Trzeba będzie wynająć sale, bo za zimno już na ogród, a w domu, tyle
dzieci, to chyba nie jest dobry pomysł.
– Z tym się akurat zgodzę. Jak z
Angelą?
– Pytasz o moją córkę.
– Tak, pytam o twoją córkę –
potwierdziłam. Olek usiadł na łóżku i zaczął zdejmować krawat, następnie
rozpinać guziki koszuli.
– Nie mam z nią więzi, ale to
chyba nic dziwnego. Ja jej nie znam tak właściwie, ona mnie też nie. Kiedy ta
babcia trafiła do szpitala, to odnalazłem tę małą, powiedziałem jej, że muszę
jej coś powiedzieć. Powiedziałem od razu, że wcześniej o niej nie wiedziałem,
ale że jestem jej biologicznym ojcem. Odwiozłem do domu, bo do babci i tak by
jej nie wpuścili. Jutro tak, ale dziś nie. Zapytałem się czy z nią zostać,
powiedziała, że mam iść. Przyszła do niej jakaś koleżanka. Stwierdziłem, że
jutro wrócę z jakimiś zakupami i sprawdzić czy jej czegoś nie trzeba. Nie
chciała tu przyjechać ze mną, wolała zostać z tą koleżanką, zresztą ona będzie
u niej spała. Zapewniłem, że jej babci nic nie grozi, więc raczej się nie
martwi zbytnio.
– A co dalej zamierzasz?
– Nie wiem. Przyjedzie Natasza,
to ustalimy ojcostwo, czy jak to się kolwiek zwie.
– Jakkolwiek to się zwie –
poprawiłam go. – Dobra, mów co dalej.
– Pomogę jej babci finansowo.
Nie wiem, wyremontuje jej pokój, będę zabierał na zakupy, w ten sposób tę
starsza panią odciążę. Na nawiązanie jakieś więzi to nawet nie liczę, bo to za
dużo lat już za nami.
– Trochę żałujesz.
– W końcu to moja córka, dziwisz
się? Mam córkę, a ona prawdopodobnie nigdy mi nie powie „tato”, to jakoś tak
wewnętrznie jednak boli. Jestem dla niej obcym człowiekiem, na dodatek nie pała
do mnie sympatią.
– To może się postaraj by cię
chociaż polubiła. Być dla niej takim kumplem, albo coś.
– Nie będę jej kumplem, Amanda,
bo jestem jej ojcem. Chcę by dobrze skończyła, a ta babcia sobie z nią nie
radzi i to jest pewne. Więc ja będę w poczuciu by chodzić na wywiadówki,
wynajmować korepetytorów, gnać ją do lekcji. Raczej mnie przez to nie polubi,
ale przynajmniej jakiś zawód zdobędzie. Będę sprawdzał czy jest późnym
wieczorem w domu, czy nie wagaruje. Wywiążę się z roli ojca jak najlepiej
umiem, ale na wspólną zabawę i naukę mówienia w podobnym języku, to już za
późno i nie ma sensu udawać, że jest inaczej.
Usiadłam przy nim, położyłam
dłoń na jego ramieniu, tak by go obejmować. Drugą dłoń splotłam palcami z jego.
– Będzie dobrze, albo
przynajmniej jakoś to będzie.
Chwilę tak trwaliśmy i to było
nawet przyjemne. Ale jak wiadomo „dobrze jak nie za dobrze”. Olek nagle
rozplątał nasze objęcia, wstał. Nagle przybrał jakąś surowość samą postawą.
– Chcesz mi przyłożyć, zgadłam?
Oparł się o ścianę naprzeciw
łóżka, splótł ręce na piersi i wbił we mnie spojrzenie. Miał imponujące mięśnie
brzucha, drabinka kaloryfera jakby się samoczynnie podkreślała.
– Nie chcę cię bić, bo to nie
poprawi twojej pamięci, przynajmniej tak mi się wydaje – powiedział. – Co nie
zmienia faktu, że jestem osobą mściwą i jakbym ci naklepał to bym się lepiej
poczuł, ale nie chcę się mścić na własnej żonie.
– Dziękuje łaskawco.
– Nie ironizuj – powiedział
ostro, ale się uśmiechnął. Znaczy starał się ukryć ten uśmiech, ale dołeczki w
jego policzkach, go zdradzały.
– Sporządzimy sobie taki dekalog
czego się nie robi przy dzieciach i co ja oczekuje od matki mojej dzieci i
mojej żony. Właściwie to będziesz obecna przy jego sporządzaniu, więc potem nie
będzie, że złamałaś jakąś zasadę, o tym nie wiedząc. Mało tego, od jutra co
wieczór, staniesz na środku tej sypialni i ładnie mi to przeczytasz i tak
będzie przez dwa tygodnie. Myślę, że masz wystarczająco dobrą pamięć by się
tego nauczyć jak pacierza na pamięć, w ten czas.
Nie wiedziałam co odpowiedzieć.
Byłam w szoku. No, przecież tak nie można. To było znęcanie się psychiczne. Z
drugiej strony wiedziałam, że dyskusja mi nic nie da.
– Cieszę się, żeśmy się
zrozumieli. Przy tych punktach w nawiasie wpiszę ci liczby, ich nie będziesz
musiała czytać, ale licz cię z tym, że one mają znaczenie.
– Jakie? – zapytałam, choć nie
byłam pewna czy chcę poznawać odpowiedź na to pytanie.
– Liczba minut, bądź liczba
razów. – Spojrzałam na niego, przełknęłam ślinę. Szczerze mówiąc to się wystraszyłam.
– Liczba minut to czas, który spędzisz w kącie, siedząc, stojąc lub klęcząc i
to już zależy ode mnie w jakiej pozycji się tam znajdziesz. Liczba razów… tego
chyba nie muszę ci tłumaczyć.
– Czym? – to pytanie jakoś tak
bezwiednie wyszło z moich ust.
– Pytasz czym będę te razy
wymierzał. Szczerze nie wiem, chyba zależnie od kaprysy i wagi danego przewinienia.
Zależne to też będzie od twojej postawy. Możliwości jest wiele. Jest pasek,
ręka, kabel, rózga, szpicruta. – Zaznaczył tak specjalnie ostatnie słowo.
– Nie uderzysz mnie tym –
powiedziałam szybko.
– Jak zajdzie potrzeba i mi
ostro podpadniesz to uderzę. Jednak ja liczę na to, że wiedząc co ci grozi za
dane naruszenie, bądź złamanie zasad, po prostu nie będziesz ich łamać.
Będziesz miała rozpiskę czego sobie nie życzę, i może to powstrzyma cię przed
robieniem na przekór, bo będziesz wiedziała na co się skazujesz kiedy zrobisz
po swojemu kierując się jakimiś nielogicznymi i wręcz głupimi pobudkami. I
zdaje sobie sprawę, że wszystkiego nie przewidzę, ale mam cię za inteligentną
osobę i mam nadzieję, że mnie nie zawiedziesz i zaczniesz myśleć przed
zrobieniem czegoś, a nie po fakcie. Jasne mamy wszystko, czy masz jakieś
pytania?
– Nie mam pytań.
– W takim razie bierz kartkę i
długopis, podyktuje ci punkty. Tylko taką podwójną kartkę, bo trochę ich
będzie.
Wstałam z miejsca, z wielkim
ociąganiem podeszłam do komody. Wyjęłam jakiś mój stary zeszyt, wyrwałam z
niego dwie kartki ze środka. Wzięłam czarny cienkopis i wraz z kartką oraz
zeszytem usiadłam z powrotem na łóżku.
– Ty wiesz, że to jest chore co
robisz, czuje się jak na jakimś egzaminie.
– W takim razie radzę go zdać,
by móc siedzieć – odpowiedział szybko.
– Zachowujesz się jak byśmy w
jakimś wojsku byli.
– Tak to się dopiero poczujesz
jak w końcu jakieś dyscypliny zaznasz na własnej skórze, a to, że zaznasz to
jest niemal pewne, bo znam ciebie. Będziesz chciała sprawdzić czy dotrzymam
obietnicy, a zapewniam cię, że dotrzymam. I dopiero wtedy poznasz znaczenie
słów: surowość i konsekwencja. Więc radzę się pilnować. – Uśmiechnął się tak
złowrogo, czy cynicznie. Zdenerwował mnie. Miało mu minąć i miało być już
dobrze.
– Dyktuj – warknęłam.
– Dyktuj, proszę. Miej trochę
szacunku do własnego męża, zwłaszcza w takich momentach. – Zwrócił mi uwagę.
– Proszę, dyktuj – warknęłam.
– Grzeczniej – polecił.
– Wkurwiasz mnie! – krzyknęłam i
rzuciłam tym wszystkim co miałam w rękach pod jego nogi. Zeszyt to go nawet w
piszczel uderzył. Wstałam. Aleks jednak nie zareagował, nie ruszył się z
miejsca, tylko jego mina wydawała się jakaś taka sroższa.
– Podejdź do mnie – polecił.
– Po co? – zapytałam. Stałam
jakiś metr od niego. Jak się okazało za blisko, bo sięgnął do mojego ramienia
swoją dłonią.
– To nie czas na dyskutowanie –
warknął kiedy już byłam przy nim.
Pierwszy raz obleciał mnie
strach, ale taki porządny. Właściwie to miałam powód się bać, bo moim mężem był
facet który potrafił zabić, ale wiedziałam, że mnie nie zabije. Bałam się
bardziej tego co zrobi, co tym razem wymyślił i cholernie bałam się bólu, a
wiedziałam, że ten nieubłaganie nadejdzie. Uruchomiłam swój mózg tak, że
pracował na najwyższych obrotach. Wymyśl
coś – powtarzałam w głowie sama sobie. – Szybko coś wymyśl – popędzałam.
Aleks ciekawy pomysł miał naprawdę może rzeczywiście trochę jak w wojsku ale przynajmniej Amanda będzie wiedziała czego mniej więcej może się spodziewać w danej sytuacji.Ciekawi mnie tylko jakie on te punkty wymyśli.
OdpowiedzUsuńPomysł z punktami mi się podoba, w sumie jakbym miała wybrać to wolałabym punkty, wtedy wiadomo ile i za co się dostanie, i którą zasadę ewentualnie można złamać :D
OdpowiedzUsuńA.
On to jej tam takie liczby wpisze, że jej się nie będzie chciało żadnej złamać z tych reguł.
UsuńAmanda powraca do starych nawyków rzucania wszystkim? W sumie to się dziwie, że Olek tym w głowę nie zarobił. Wcale jej nie ułatwił tego spisywania takimi tekstami. W końcu samo zapisanie takich punktów jest dość niemiłym uczuciem.
OdpowiedzUsuńOby jej się udało coś wymyślić naprędce, bo biedna jest w tej chwili. Olek włączył u siebie mega surowość.
Olek to jak ten Wampirek-Damon, wyłącza empatie i staje się ostry. Jednak zaraz ułożymy dla was ankietę i kolejna część będzie już zależna od was.
UsuńNo Aleks mnie trochę zaskoczył. Przyznaje. Choć szczerze mówiąc, chyba bym już wolała dostać, niż pisać takie punkty... Sama nie wiem...
OdpowiedzUsuńFajnie, że oboje potrafili razem zając się bliźniakami nie skacząc sobie do oczu.
Co do Angeli, to Aleks z takim podejściem doszuka się w niej wroga. Już widzę, jak będzie mu chciała uprzykrzyć życie :)
A co do tej ostatniej sceny, to jak dla mnie to wina Olka, widział, że zgodziła się to pisac, a jak na nią to i tak wiele. Że tylko warknęła, starała się nie wybuchnąć. No a tu proszę... ; )
Ciekawi mnie co dalej, ale pewnie dziś juz nie ma co liczyc na kolejną cześć : (
Dobra, czekam niecierpliwie ;p
Tu nie chodziło o to by ona otrzymała taką karę jaką woli, ale by do niej coś dotarło.
UsuńBliźniaki tak, takie urocze stworzonka. Jeden jest podobny do Olka, a drugi do Amandy jeśli chodzi o charakter.
Skoro już widzisz, że Aleks zdobędzie wroga w córce, to dlaczego ten uśmieszek na końcu? Czyżbyś znowu mojemu bohaterowi źle życzyła, czy jeszcze gorzej?
Olka wina, bo chce by żona go szanowała i się do niego zwracała jak należy?
To zależy od głosów w ankiecie, jak za pół godzinki będzie ich 5-6 to napisze część albo ja albo Kevin. Jeśli ja to o Amandzie i Aleksie, jeśli Kevin to o Dominice i Tylerze. Taka króciutka część to do godzinki, tak więc koło 21-22 by była. To czy napisze ja czy Kev zależy od tego który z nas będzie miał czas. Myślę że dziś i tak ładnie poszło bo dwie, albo trzy części.
Ależ ja mu nie życzę źle! Skąd... jak już coś to jeszcze gorzej ;p
UsuńNo ale jak zauważyłeś, tylko jeżeli chodzi o to, by mu kobietki dopiekały czym tylko mogą! Niech płaci za błędy :)
To mam nadzieje, że cos się pojawi i czekam ;p
Amanda podczas ten kapieli maluchów to jakby własnych dzieci nie znała. Pomysł z tym dekalogiem ok,ale te jego grzeczniej i grzeczniej nie jednego by wyprowadziło z równowagi,nie dziwie się,że dostał tym zeszytem
OdpowiedzUsuńCzy tylko ja istnie nie znoszę Amandy ? Tylko ja uważam ją za głupią i infantylną nastolatkę raz myśli "będę zgrywać dorosłą" , a chwile później znowu powraca 3-letnie dziecko !!!
OdpowiedzUsuńOj to teraz będzie naprawdę jak w wojsku, Olek przechodzi samego siebie ze swoją pomysłowością w ''wychowywaniu'' Amandy. Wcale, ale to wcale się jej nie dziwię, że rzuciła tym zeszytem, nie musiał być takich wrednych tekstów rzucać.
OdpowiedzUsuń