Aleksander (Samuel)
Wracaliśmy do domu, to ja
prowadziłem. Amanda na mnie zerkała co jakiś czas. Włączyłem manualną skrzynie
biegów. Na automacie niby było wygodniej, ale ja za taką wygodą akurat nie
przepadałem.
– Ja nie wiem co ty robisz z tą
skrzynią, jest tak rozklekotana, że jeszcze z rok i ją trzeba będzie wymieniać –
rzuciłem niemiłym komentarzem i spojrzałem w boczne lusterko, bo właśnie zmieniałem
pas ruchu.
– To mój samochód, sama sobie
wymienię jak będzie trzeba, jak ci się nie podoba, jeździ swoim – odburknęła.
– Czyli nawet uwagi nie można
tobie zwrócić – padło z moich ust ni pytanie, ni stwierdzenie.
– Bo się czepiasz – niemal wysylabizowała.
– Bo mam powód.
– Nie zaprzeczam, że masz, ale
nie jest nim samochód i jego biegi. – To znaczyło, że spodziewała się manta i bardzo
słusznie, bo się jej należało jak mało kiedy.
– Ja nawet nie mam siły się
czepiać, ja Amanda mam dość, jako moja żona powinnaś być dla mnie wsparciem,
nie ciężarem. Mieliśmy żyć normalnie, obiecywałaś, że bez nielegalnego,
zgodziłem się, a sama co robisz? – Spojrzałem na nią, ale wzrokiem odbiła w
boczną szybę. – I co mi teraz powiesz? Że to tylko trawa? Domi ćpa przy moich
synach i to jest normalne? Co im powiesz za kilka lat, że zioło jest okay,
byleby białego nie brali? A może sama im kupić po gramie, co?
– Możesz przestać? – zapytała z
wyraźną pretensją w głosie.
– Nie, nie mogę, bo dalej jest
już tylko wpierdol. Więc może doceń fakt, że się staram z tobą rozmawiać, do
ciebie jakoś dotrzeć, bo wcale nie muszę. Mogę milczeć, dojechać w milczeniu do
domu, tam przerzucić przez kolano i najzwyczajniej zbić. I to zbić tak, że
kilka dni będziesz czuła, tylko co to da? Ja się zmacham, zmęczę szarpaniem z
tobą, ty się zaryczysz. Naprawdę nie ma innego rozwiązania? – Spojrzałem na
nią. Zacząłem gestykulować prawą dłonią. – Czy ty naprawdę myślisz dopiero
wtedy gdy cię tyłek piecze? To jest jakaś zależność czy jak, bo ja nie
rozumiem? Bo jeśli to lubisz, to naprawdę nie musisz mi podpadać, wystarczy, że
powiesz – dokończyłem z lekkim uśmiechem. – Ja naprawdę Amanda jestem otwarty
na wszelkie takie propozycje. Nie bym to lubił, ale dla naszego wspólnego dobra
się poświęcę. Więc się nie krępuj. – Położyłem obie dłonie z powrotem na
kierownicy.
– Nie mam takiej perwersji –
odpowiedziała w końcu. – Znaczy, lubię klapsa w łóżku, ale bez przesady.
– To przynajmniej to sobie
wyjaśniliśmy.
Spojrzałem w lusterku na
bliźniaków. Patryk żuł smoka, a Kamil pomału usypiał z kciukiem w buzi.
Skręciłem w lewo, dalej już była tylko prosta z jakieś piętnaście minut, a
później w prawo i do naszego domu.
– Myślałem, że wiążę się z
dojrzałą, ambitną kobietą. Zgadza się, że każdy ma prawo do błędów, ale nie do
powielania ich w nieskończoność. Myślisz, że co teraz? Że dojedziemy do domu,
dostaniesz ode mnie po dupie niczym smarkula od ojca i będzie znów big love?
Może mam dość zabawy w tatusia, bo ty nie jesteś moją córeczką. Ojcem to ja
jestem, ale dla tych dwóch z tyłu, a nie dla ciebie. I co się nagle okazuje? Że
ty jako matka moich dzieci nie możesz z nimi sama zostać, bo wolisz wypalić
trawkę? Jak ja mam na tobie dziewczyno polegać, się pytam. – Ostatnie zdanie
powiedziałem już znacznie ostrzej.
Przez chwilę zapanowała cisza i
to tak głucha, że słyszałem oddech mojej żony i to jak przełyka ślinę.
– Olek, ale zrozum ja też jestem
w trudnej sytua…
– Nie, bo nie chce już tego
słuchać. Na całym świecie są ludzie w trudnej sytuacji, i to milion razy
trudniejszej niż ty. I wiesz co? Oni się nad sobą nie użalają i nie szukają
usprawiedliwienia na siłę.
– Aleks… – zaczęła po chwili
delikatnym, wręcz słodkim tonem.
– Słucham, ale ma prośbę. Ja cię
błagam ty powiedz coś mądrego teraz, bo jak palniesz jakąś kolejną pierdołę, to
gwarantuje, że stanę na poboczu, wysadzę cię i wrócisz na piechotę, bo sama
twoja obecność mnie w tej chwili drażni.
– To może lepiej będę milczeć –
wymamrotała.
– Taka byłaś wygadana zawsze i
nagle nie masz nic do powiedzenia? To jest wręcz niesłychane. Ja nie jestem
święty, sam to przyznaje. Nawet dziś palnąłem głupotę z tym, że nie uczę się na
błędach, bo to nie prawda. Nauczyłem się na błędach, przychodząc do ciebie na
remont i noce widziałem w tobie kobietę z marzeniami, ambicjami, siłą, silną
wolą. Byłaś zupełnie inna od Nataszy. Nie byłaś głupiutką małolatą co leci za
tłumem. Sama Majkę krytykowałaś za głupotę. Gdybym wiedział, że grasz dorosłą
to już wtedy bym się zawinął i nie angażował.
– Co chcesz przez to powiedzieć?
– Sam nie wiem. Albo mnie
nabrałaś, albo ja byłem tobą tak zauroczony, że cię idealizowałem. Potem przy
pierwszym wybryku zamiast ostro postawić do pionu ja cię usprawiedliwiałem sam
przed sobą, że przecież jesteś nastolatką, masz prawo do nastoletnich błędów,
ale tak nie jest. To Amanda kłamstwo. Wiedziałaś z kim chodzisz do łóżka,
wiedziałaś, że nie mam szesnastu latek i nie palę marihuany na parkingu przed
klubem. Wiedziałaś na co się piszesz. Mieszkałaś sama, chciałaś być traktowana
jak kobieta, a nie dziecko i tak cię traktowałem. Pytanie tylko czy ty dorosłaś
do takiego traktowania? Bo mnie się obecnie wydaje, że dla ciebie dorosłość
była fajna, dopóki sama decydowałaś o tym z kim i jak się pieprzysz, oraz o
której wracasz. Ale to nie są cechy dorosłości, to cechy gówniarstwa
puszczonego samopas.
– Brzmisz jakbyś uważał nasze
małżeństwo za błąd – powiedziała smutno.
– Bo widocznie było błędem i to
największym jakie w życiu popełniłem. Przepraszam, że tak mówię, ale taka jest
prawda. Ja liczyłem na żonę, ty na stabilność finansową. Nie zaprzeczaj bo tak
było. Ja nie neguje twojej miłości, mówię tylko o naszych oczekiwaniach od tej
miłości. Ja oczekiwałem kobiety, obiadów, matki dla moich dzieci, a nie
rozpuszczonej gówniary co pije, ćpa i myśli tylko o zabawie.
– Nie myślę tylko o zabawie.
– Nie przerywaj mi. – Zerknąłem
na nią kątem oka. Widziałem jak zagryza obie wargi. – Ja spełniłem twoje
oczekiwania, masz stabilność finansową, możliwość studiowania, nie martwisz się
o byt. Może czas byś ty zaczęła spełniać moje oczekiwania i nie na fochu i z
żalem, bo żal i fochy to możesz stroić ale samej sobie, bo to ty wybrałaś.
– Olek ja mam jednak dziewiętnaście
lat…
– Nie! Znaczy tak, rocznikiem
masz dziewiętnaście lat. Ja zdaje sobie sprawę, że dziewiętnastolatki i bliscy
twojego wieku tańczą co sobotę w klubach, eksperymentują z dragami i piją
drinki. Pewnie większość tak robi, ale to już nie twoja liga, kochanie. Ty nie
jesteś ich ligą, bo choć masz dziewiętnaście lat to sama ustawiłaś się w
zupełnie innej grupie. Grupie matek i żon, a nie prawie dorosłych, a jeszcze
dzieci. Sama z grupy dorosłych dzieci zrezygnowałaś, więc pogódź się z tym i
nie goń tego co już dawno za tobą.
– Masz racje. – Usłyszałem, ale
było to wypowiedziane bez przekonania.
Zaparkowałem pod domem. Amanda
chciała wysiąść, ale ją zatrzymałem.
– Zaczekaj. Spójrz na mnie. – A
kiedy to uczyniła ciągnąłem dalej. – Od dzisiaj masz się zachowywać nie zgodnie
z twoim wiekiem, a zgodnie ze swoim statusem. – Położyłem swoją dłoń na jej
kolanie. – Twój status to kochanie obrączka na palcu i dwójka tych brzdąców z
tyłu, a nie data na plastikowej karcie zwanej dowodem osobistym. – Wziąłem rękę
z jej nogi, wysiadła.
Wziąłem torbę Amandy z
akcesoriami chłopców i Kamila. Ona zajęła się rozpinaniem Patryka. Spojrzeliśmy
na siebie nad dachem samochodu.
– Było tak strasznie? –
zapytałem widząc jej minę.
– Nie.
– Mam nadzieję. I mam też nadzieję,
że takie argumenty wystarczą, bo uwierz znalazłbym kilka konkretniejszych, ale
one już nie byłyby siłą argumentu, a argumentem siły.
Skierowałem się w stronę drzwi,
ona też. Poleciłem jej ruchem głowy by otworzyła i przeszła jako pierwsza.
– Masz szanse, kolejną i
ostatnią, bo uwierz era mojej dobroci nawet w stosunku do ciebie dobiegła już
końca ostatecznego.
Amanda postawiła Patryka na ziemi.
Mały od razu pobiegł do wielkiego dmuchanego krokodyla, którego uwielbiał.
Kładł się na nim, rzucał na niego, targał go z sobą po całym salonie. Kamil w
tym czasie się przebudził, ale po zdjęciu mu butów posadziłem go na dywanie, bo
był jeszcze taki nieogarnięty.
– Patryś, chodź no do taty,
zdejmę ci buty. – Chyba zrozumiał bo podszedł i usiłował stanąć na jednej nodze,
podtrzymując się krzesła.
Bracia ładnie się z sobą bawili,
co było u nich naprawdę rzadkością. Ja w tym czasie zabrałem się za
przygotowanie herbaty.
– Zwykła czy…
– Zwykła – odpowiedziała zanim
zdążyłem dokończyć.
– Zrób kolacje.
– Nie jestem głodna, możesz…
– Nie, nie mogę i nie będę się
powtarzał. Ty miałaś dzień wolny, a ja byłem w pracy. Ja ogarniałem dorosłość,
podczas gdy ty bawiłaś się w „mam naście lat”. Więc teraz rusz dupę i do garów,
raz – powiedziałem znacznie ostrzej niż zamierzałem. Dostrzegłem, że nawet oczy
bliźniaków się we mnie wbiły. Patryk stał i nawet nie żuł smoka, tylko patrzył
jak oniemiały, a Kamil coś do mnie krzyczał w niezrozumiałym języku.
– Nigdy taki nie byłeś –
stwierdziła moja żona wyjmując patelnie z szuflady.
– Ale teraz taki jestem. Odrobina
ostrego tonu i surowości ci nie zaszkodzi. Nie można się wiecznie z tobą
cackać.
– Naleśniki mogą być?
– Mogą – odpowiedziałem.
Bez słowa wyjęła mleko i jajka z
lodówki. Następnie wyciągnęła robot kuchenny. Rozpakowałem teczkę, usiadłem w
jadalni i zabrałem się do wypełniania rubryk.
Księgowi znów nawalili. Wiedziałem, że będę musiał zatrudnić nowych, ale
póki miałem siły postanowiłem z Fabianem sam to ciągnąć, a tamtych zwolnić. W
końcu zawsze to jakaś oszczędność.
– Zawsze się zastanawiałam po co
ci gabinet, skoro większość rzeczy i tak robisz tutaj, w dziennym.
– Aby podnieść swoje ego i
przedłużyć penisa.
– Aleks grzecznie się zapytałam,
nie musisz być chamowaty.
– Ale ja nie jestem chamowaty.
Grzecznie ci odpowiadam. Potrzebny mi do parady. Podobnie jak mógłbym jeździć
gorszym samochodem, bo woziłby dupę tak samo, jeszcze mniej palił, ale lubię
jak inni mi zazdroszczą. Z tego samego powodu ty nosisz biżuterie i to złotą a
nie srebrną. Czyż tak nie jest?
– Jest.
– Gabinet będzie miał swoje
zastosowanie jak dzieciaki podrosną. Będę miał chwilę spokoju. To będzie mój
taki azyl, tam nie wolno będzie żadnemu dziecku wchodzić.
– Dobrze chociaż, że ja będę
mogła tam wchodzić.
– Jak mi podpadniesz to
wejdziesz, ale nie na miłą pogawędkę – odrzekłem, nie odrywając wzroku od
wypełnianych dokumentów.
– Możesz być milszy?
– Ja jestem dla ciebie miły. –
Spojrzałem na żonę. – Smaż to szybciej, głodny jestem, proszę.
Odwróciła się i zajęła
przygotowywaniem kolacji. W końcu zapytała się mnie z czym będę jadł.
Odpowiedziałem, że z nutellą. Posmarowała mi nawet i podała na stół talerz, na
którym znajdowały się dwa naleśniki. Dzieciaki wsadziła do krzesełek, podała po
plastikowej miseczce, w której były już pokrojone naleśniki i posypane cukrem
pudrem. Powróciła do smażenia kolejnych.
– Ty rozumiem nie jesteś głodna?
– zapytałem.
– Nie, przecież już mówiłam.
– Dobrze, rozumiem.
Zjadłem jedną porcje, dostałem
drugą. Patryk w tym czasie się znudził jedzeniem i Amanda wyjęła go z fotelika.
Zajął się zabawą swoim ulubionym dmuchanym krokodylem. Dostałem trzecią porcje
naleśników.
– Ostatnia. Dorobić, czy może
już nie jesteś głodny?
– Starczy mi, dziękuje.
– Nie masz za co dziękować. Nie
pozostawiłeś mi wyboru – odpowiedziała niemiłym tonem.
– Miałaś wybór. Dałem ci go.
Wyprowadzka to był wybór. Mogłaś zapomnieć o mnie i o chłopakach, dalej się
bawić, pić i tańczyć w klubach. Wybrałaś wrócić, więc znoś tego konsekwencje z
godnością, bez fochów, żalów i dogadywań. – Zacząłem się unosić. Przez chwile
chciałem zapanować nad swoim tonem, ale uznałem, że nie. Nie było sensu się jej
przymilać, a każdy facet powinien czasami powiedzieć coś głośniej i ostrzej do
swojej kobiety by mu na łeb nie wlazła. – Ja naprawdę mam dość twoich humorków
i braku stabilizacji. Dokonałaś wyboru raz, definitywnie i nie ma od tego
przerw, bo od macierzyństwa i małżeństwa nie istnieją urlopy. Zwyczajnie pogódź
się z losem, będzie ci wtedy łatwiej.
Amanda opłukała naczynia i
wstawiła je do zmywarki. Pofatygowała się nawet po mój talerz. Wytarła dłonie
ścierką, rozejrzała się po salonie.
– Spojrzysz na nich i położysz
ich potem spać? – zapytała.
– Nie ma problemu. Wykąpie ich
jeszcze przed snem, tak koło dwudziestej. A ty co będziesz robiła w tym czasie?
– Położę się na trochę.
– Nie ma najmniejszego problemu.
Odpocznij, jak przyjdę do sypialni to cię obudzę – zapowiedziałem.
– W jakimś konkretnym celu? –
zapytała z lekkim postrachem w głosie.
– Porozmawiamy sobie o tej
trawie i alkoholu.
– Przecież sam czasami pijesz
przy dzieciach i…
– Ale ja znam umiar! –
krzyknąłem. – Nie bulwersuj mi się tu, bo naprawdę nie chcesz dziś poczuć na
tyłku mojej ręki. Bo uwierz dziś bym się nie hamował nawet.
– Ale nie uderzysz mnie za te…
no wiesz. – Podeszła do stołu, oparła się o jego blat dłońmi i wyczekiwała.
– A zamierzasz jeszcze kiedyś
palić to gówno?
– Nie – odpowiedziała szybko.
– A pamiętasz jak kiedyś
rozmawialiśmy na drodze… zabrakło mi wtedy paliwa, to było po twoim wyjściu z
komisariatu?
– Pamiętam.
– A pamiętasz co mi wtedy
powiedziałaś?
– To było tak dawno… nie.
Kompletnie nie wiem o co ci chodzi. – Wzruszyła jednym ramieniem zaznaczając
tak swoją niewiedzę i nierozumienie obecnej sytuacji.
– Czyli jednak dziś pasek
pójdzie w ruch – stwierdziłem i powróciłem do wypełniania dokumentów, nie zwracając
uwagi na jej zszokowaną minę.
– Ale czemu, przecież obiecałam,
że już…
– Tak, wiem, obiecałaś, że już
nie będziesz. Wtedy też mi to obiecywałaś i co nam po tych słowach, skoro nawet
ich nie pamiętasz? – zadałem pytanie retoryczne. – Oj, uwierz ja się dziś
postaram być tych dzisiejszych słów i obietnic wypowiedzianych przed chwilą nie
zapomniała. – Wskazałem dwoma palcami gdzieś na stół czy na podłogę. Musiałem
oduczyć się tej nadmiernej gestykulacji.
– Straszysz mnie, bo mi grozisz
– wypowiedziała jak skrzywdzone przez los, świat i Boga dziecko.
– Mało tego, że cię straszę i ci
grożę. Ja cię zapewniam, że ten strach się urzeczywistni, bo zamierzam spełnić
te groźby – powiedziałem na tyle stanowczo, na ile tylko potrafiłem. Wskazałem
dłonią schody. – A teraz na górę, bo naprawdę twoja obecność zaczyna mnie
irytować, bo nie wyciągasz żadnych wniosków z popełnionych błędów, kompletnie
zero, nul!
– Nie chcę byś mnie bił –
wyznała.
– Jako lekarz wypisze ci receptę
na tę dolegliwość. – Wyrwałem kartkę z notesu. Amanda patrzyła nieobecnym
wzrokiem, z wielkim zdziwieniem na to co ja wyczyniam. Napisałem czarnym
długopisem na tym skrawku papieru i jej go podałem. – Rozczytasz się? –
zapytałem, bo zdawałem sobie sprawę z tego jak bardzo niewyraźny jest mój
charakter pisma.
– Nie dawaj mi ku temu powodów –
odczytała na głos.
– To jest właśnie ta recepta. Radziłbym
zapamiętać to zdanie i zacząć się do tego zalecenia stosować, bo jak nie, to
naprawdę będziesz tak biedna i przeze mnie sponiewierana, że aż mnie będzie
ciebie szkoda. Idź na górę, ja popracuje. Zajmę się chłopcami.
Posłuchała. Zwinęła tą kartkę na
pół i poszła. Obserwowałem jak przemierza schody. Im była bardziej zła i
przegrana tym seksowniej się poruszała, bo tak powoli, nieprędko, ale to nie
był moment na myślenie o uciechach tego typu.
– Moje – stwierdził mój synek i
chwycił za jedną część moich arkuszy kalkulacyjnych.
– Oj nie, to nie twoje. To
oddaj, dam ci pusty, taki niewypełniony. – I zamieniłem to co było mi potrzebne
na coś zbytecznego. Patryk zajął się zgniataniem kartki, wyglądało to tak jakby
lepił śnieżkę tymi swoimi małymi rąsiami, a kiedy już zbił kulkę, to upuścił ją
na ziemie i zaczął deptać prawą nogą.
– A mas, mas, a mas – powtarzał
przy tym. Nie potrafiłem się nie uśmiechnąć.
Aj ta Amanda... Zdawała sobie sprawę jak zareaguje Aleks a jednak w końcu zapaliła. Myślałam, że sobie odpuści jak tak odmawiała Domi. I po co jej to było...
OdpowiedzUsuńA może Aleks był dla niej ostatnimi czasy za miły, co?
UsuńCzy za mily... Jak dla mnie byl normalny. Ona chyba czasem musi sie zetknac z takim surowym, oschlym Olkiem zeby sie opanowac.
UsuńNie wiem czy można być za miłym dla swojej żony. To takie dawkowanie uczuć: dwa dni byłem bardzo miły, to żeby sobie nie pomyślała że jej wszystko wolno, na trzeci zrobię awanturę o byle co ( o coś co mi w sumie nie przeszkadza, ale mogłoby zacząć mi przeszkadzać ).
OdpowiedzUsuńJezu, ty to zawsze tak zinterpretujesz moje słowa, że...osz ty...
UsuńNie chodziło mi o to że za mało się czepia i że z tego powodu ma się czasami czepiać o coś co mu nie przeszkadza. Chodziło o to że gdy mu coś przeszkadza w jej zachowaniu, to on się za krótko czepia, szybko mu przechodzi ta złość i gniew i bardzo jej odpuszcza we wszystkim.
Poza tym mi się zawsze wydawało, że Aleksowi brakuje takiej surowości, co ny oznaką męskości była, ale nie przesadnej, tylko takiej naturalnej ostrości i surowości codziennej.
UsuńSerio uważasz, że jest jakaś surowość która jest oznaką męskości?
UsuńMoże to i dobra teoria, ale w takim razie Aleksowi jej na bank brakuje.
Ja po prostu czasami lubię Ci na złość zrobić :)
Tak jest, albo ja po prostu nie umiem tego inaczej określić. Aleks nie posiada tej cechy, ja też nie. To taka cecha, która innym daje do zrozumienia, że takiemu człowiekowi lepiej nie podpadać. Nie chodzi o to że ten człek jest zawsze naburmuszony, ale samą postawą robi za lidera.
UsuńHm... Ostry Alek powrócił. Stwierdziłam, że mimo wszystko go lubię, choć ostatnio byłam na niego zła za te morderstwa. A Amandy mi nadal szkoda. Sama sobie szkodzi a jeszcze czeka ją kara (i chociaż słuszna, to jednak żałuje, że będzie przez to przechodzić). Ajj...
OdpowiedzUsuńA jak dla mnie Aleks jest znów wkurzający. Może i Amanda zasługuje na karę i przyganę, bo zachowuje sie jak rozpieszczona nastolatka, ale czemu on ma do niej pretensje o to kogo wymagał, skoro chciał zony i matki dla dzieci, to po co wiązał się z dziewczyną szukającą sponsorów? Chciał ją zmienic, od poczatku tak do tego podchodził, a teraz ma pretensje, nie o to, że nie jest taka jak sobie wyobrazał, a o to, że mu ta zmiana jej tak idealnie nie wychodzi.
OdpowiedzUsuńPoza tym, Aleks może to i tamto, jest mordercą, krecił filmy porno, ma mroczna przeszłość, zabił Jacka i jego zone (to niedaleka przeszłości, a nawet prawie teraźniejszość) w jego życiu pojawia się córka. I jeszcze ma pretensje! Wieczne pretensje. Amanda nie jest święta, właściwie była dziwką, miała odpały z trawką, ostatni numer z odejściem ( gdy Aleks ja wywalił) ale ona sie go o wszystko nie czepia. Co więcej Aleks wymaga od niej by go wspierała i mu pomagała, a on sam "drze japę" albo straszy. Może to i na nią działa, ale i tak mnie czasami strasznieeeeeee ten Aleks irytuje ;p
Cóż, Patryku Samuelu (właściwie jak sie do cb zwracać? tymi dwoma imionami?) znów uznasz, że czepiam się twojego bohatera i go nie lubie no ale... kurde fajnie mi się go czepia ;) poza tym denerwuje mnie, ale uprzedzam, troszkę go jeszcze lubię ;)
I myślę, że wystarczy by był konsekwentny, nie musi byc chamowaty, oschły itd, kobieta to nie pies, żeby tylko polecenia wydawać, kiedy coś nie tak to ochrzanić i po główce pogłaskać jeśli grzeczna. To rozstraja i nikt nie chce na dłuższą metę tak żyć, a Aleks ma często takie zagrania.
Ps. da się to co napisałam zrozumieć? czy zbyt chaotycznie?
Samuelu - w google + po prostu musiałem wpisać coś drugiego.
UsuńZrozumiałem wszystko i w większości masz racje, bo Aleks święty nie jest, ale on krzywdzi obcych, a Amanda bliskich - rozumiesz. On robi wszystko by dzieci i żona mieli wygodne życie, a ona ich i siebie naraża.
Aleks związał się z utrzymanką, która chciała do czegoś dojść w życiu, a obecnie ma żone która się stacza na dno. To chyba nic dziwnego że na to reaguje, prawda?
Konsekwentny to on nigdy nie był. On nawet surowy na dłuższą mete nie potrafi być. Nawet w samochodzie, gdy ją opieprzał to się uśmirchnął.
Zaczynam lubić, że się go tak czepiasz.
Jeszcze Amanda kiedyś mówiła że chce dzieciom dać lepsze możliwości i warunki niż jej matka dała jej i co z tego wyszło? Daje im patrzeć jak chla i chodzj naćpana. Jasne że bliźniaki mają już pewnie na kontach więcej pieniędzy niż ja wypłaty, stać ich będzie na studia, nie zaznają głodu i zimna, ale to dzięki Olkowi, a nie Amandzie. Ona związała się z Aleksem i dzięki temu te dzieci mają dobry start, ale co dała im od siebie?
Myślę, że Aleks cię zaskoczy w kolejnej części.
Amanda poza życiem niewiele dzieciom dała. Właściwie to oni się do siebie nadają :) i to dosknale ;)
UsuńSkoro ma mnie zaskoczyć to nie mogę się juz doczekać kolejnej części ;) Kiedy myślisz coś dodac? ;)
Nadali się bo to dwoje materialistów idących do celu po trupach. Aleks ma jednak więcej samozaparcia i samodyscypliny niż Amanda i temu nie możesz zaprzeczyć, ale ona ma lepsze serce niż on, tylko na pozór to taka twarda sztuka.
UsuńPlanuje dziś dodać, zaraz, jak skończę :)
Nie przeczę, ani jednemu, ani drugiemu :)
UsuńTrafił swój na swego :)
No to czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy :)
Już jest ciąg dalszy. Dziś chyba będzie jeszcze jeden ciąg dalszy, ale to nie obiecuje, bo nie wiem, o której mój dom uśnie i nie mogę tego przewidzieć :)
UsuńAleks chyba nie od dziś wie ze Amanda nie lubi rutyny i zawsze coś wymysli żeby jej nie bylo. Szkoda ze ona najpierw robi dopiero potem myśli. Maggie
OdpowiedzUsuńA moim zdaniem to jej sie właśnie taki oschły Olek przyda,lanie i tak nie przynosiło wiekszych skutków na dłuższą mete. A Amanda mam wrażenie,że przemysli wszystko,bo lanie to dostawała,a za pare dni powtorka z rozrywki
OdpowiedzUsuńI Amanda znowu sobie nagrabiła.Już się wydawało,że odpuści i nie zapali ale jednak chociaż mnie się wydaję,że gdyby Domi nie wzięła to jej też byłoby jakoś łatwiej zrezygnować.Zastanawia mnie jak dalej zachowa się Aleks czy po raz kolejny wykaże się konsekwencją czy odpuści.
OdpowiedzUsuńPrzez całą tą część czuć było grę emocji i uwaga, to Olek grał na emocjach Amandy. Mam wrażenie, że on chcę nią manipulować jak to ona czyniła nim. Gdy jej się coś nie podobało stawała się zimna jak lód. On widocznie skorzystał z jej metody. Szczerze to wątpię by ją uderzył i nawet tego nie chce. Moim zdaniem nawaliła, to niech odczuwa tego konsekwencje. Sprawiła mu zawód więc on jest smutny, rozgoryczony i zły i on jej te emocje okazuje, bo to normalne. Jak nawali w pracy to szef też jej jakiś czas będzie okazywał swoją złość, nie ma sensu trzymać małej Amandzi tak pod kloszem.
OdpowiedzUsuńW tej części jednak zauważyłam, że Aleks jest naprawdę świetnym ojcem. Kurde, sama bym takiego chciała mieć. Naprawdę jest niewielu mężczyzn, którzy zajmują się własnymi dziećmi i to takimi starszymi. Niewielu weźmie syna na boisko by pograć w piłkę, a kontaktu z takimi małymi to w ogóle unikają jak ognia bo "nie mówi, robi w pampersa, to potrzebuje jeszcze matki, a nie ojca", albo "facet nie jest od wychowywania tak małych dzieci" - naprawdę nikt nie spotkał się z was z takimi wypowiedziami? Ja jestem pod wrażeniem, że on ich dwóch sam wykąpie, położy spać, wcześniej zabawi. To naprawdę niewiele, ale tym zawsze rośnie w moich oczach, pomimo tych morderstw. W ogóle uwielbiam Patryczka, jak wyładował się na tym kawałku papieru to było takie urocze. Wyobraziłam sobie takiego małego jak lepi tą kulkę w wielkim skupieniu, po to by potem móc ją rozgnieść.
OliVia
Uważam, że Olek powinien tym razem odpuścić Amandzie. Fakt, że przegięła, miała pod opieką dzieci, a pozwoliła sobie na alkohol, mało tego paliła trawkę. Ale mam wrażenie, ze informacja o Angelice jednak ją dotknęła, nie może sobie z tym poradzić. Po za tym teraz to Olek manipuluje Amandą, jej uczuciami, przynajmniej stara się to robić.
OdpowiedzUsuń