Amanda (Magdalena)
Tu gdzie się znajdowałam było
ponuro i zarazem magicznie. Ta magia nie polegała na różdżkach czarodziejskich
wprawiających przedmioty w ruch. To był bar, jakich wiele, ale do tego
wyjątkowo pałałam sentymentem. Mocny granat na ścianach potęgował uczucie mroku,
a szary sufit i filary dopełniały całość. Stałam przy długim, niepodświetlanym
barze składając zamówienie.
– Dwa… naście kieliszków i trzy
duże piwa.
– Już się robi, dla takiej
kobiety jak pani ekspresem – powiedział barman. Nie był wyjątkowy. Raczej zwyczajny.
Wysoki, szczupły, z przeciętną twarzą, zupełnie niewyróżniający się z tłumu.
Chwyciłam pełne wysokie szklanki
piwa w obie dłonie, a Alicja w chwilę znalazła się przy mnie by zabrać tacę
pełną kieliszków. Zuza natomiast już czekała by otworzyć przed nami drzwi.
Siedziałyśmy w strefie dla palących, a teraz są takie a nie inne przepisy, że
to pomieszczenie musi być wyraźnie odgrodzone od strefy dla niepalących. Kładąc
szklanki na środek zniszczonego, drewnianego stołu spojrzałam jeszcze przez
ramie, rzuciłam okiem na barmana.
– Męża w domu nie masz? –
zapytała Zuza.
– Mam, mam, jasne, że mam. On
sam mi nie daje o tym zapomnieć – odrzekłam.
– To co się tak gapisz na tego
za barem?
– A co? Popatrzeć nie wolno? –
zapytałam i zrobiłam zaraz po tym łyk piwa. – A tak poważnie, to straszne jak
ci młodzi faceci są zapuszczeni. Zobaczcie na tych loże obok – wyszeptałam
polecenie. Dziewczyny zerknęły na dwóch mężczyzn grających w karty.
– Na oko mają jakieś dwadzieścia
pięć lat – stwierdziła Alicja.
– Tak i fatalny zarost, twarz na
którą nie nakładali kremu od czasów przedszkolnych, na dodatek te brzuchy przed
sobą jakby w ciąży byli.
– Ty krytykujesz, bo masz męża
co wygląda jak pan z siłowni – rzuciła kąśliwie Ala.
– No ale popatrz jak ci młodzi
ludzie są wyssani z energii, chęci do życia i w ogóle. Ja jak idę miastem to
jestem w szoku, jak patrzę nawet na takich nastolatków. Większość nie godna
nawet tego by na nich oko zawiesić. A wiecie co jest najśmieszniejsze
dziewczyny? Albo raczej najbardziej tragiczne, co jest? – zapytałam.
– Nie wiem co masz na myśli –
powiedziała Zuza i poukładała kieliszki, po cztery obok siebie, przed każdą z
nas.
– To, że ci faceci, tacy co się
ich w nocy można przestraszyć. Wiecie, ci bez zębów, albo z zaawansowaną
próchnicą, wychudzeni albo otyli, to jak się ich zapytacie jaką chcą
dziewczynę, albo dlaczego jeszcze są wolni, to powiedzą, że czekają na taką, co
ma tyle i tyle lat, taką i taką wagę… ogólnie opiszą wam piękną dziewczynę.
– Aha, że tacy niesamokrytyczni.
Straszne. Uważaj bo taki jeden się do ciebie zbliża – usłyszałam od Ali.
Zerknęłam za siebie i dojrzałam
tego z loży obok. Niewysoki blondyn, może z jakieś pięć centymetrów wyższy ode
mnie gdy byłam w wysokich butach. Brzuch jakby był w piątym miesiącu, wypity
wzrok i włosy ułożone tandetnie na tani żel pozostawiający białe sklejenia.
– Witam panie – powiedział niby
pewnie, śmiało z szerokim uśmiechem.
– Witamy pana – odpowiedziałam
grzecznie.
– Bo ja do pani w takiej sprawie
– zwrócił się do mnie i usiadł obok na kwadratowej pufie, którą wyciągnął spod
stołu.
– Uhu, to zamieniam się w słuch.
– Pociągnęłam piwo ze słomki i wyczekiwałam.
– Widzi pani mojego kolegę, ten
tamten. – I pokazał palcem kogoś wyglądającego podobnie jak on, tyle tylko, że
był brunetem i miał nieco mniejszy brzuch.
– Widzę – odrzekłam.
– On zauważył, że pani na niego
spoglądała i chciał pani numer, tylko wstydził się podejść, ogólnie taki
nieśmiały jest.
– A ten pana kolega, to
mężczyzna, czy chłopiec? – zapytałam z bezczelnym uśmiechem niedowierzania.
– Ale jak to mężczyzna, czy
chłopiec? Widzi pani, przecież, że mężczyzna. – Na słowa naszego nowego
towarzysza wieczoru ja się nie zaśmiałam, bo byłam szczerze w szoku, że nie
zrozumiał aluzji, ale Zuza i Alicja miały niezły ubaw.
– Dobrze, niech zatem będzie, że
mężczyzna. Przekaże pan coś temu mężczyźnie ode mnie?
– Oczywiście.
– Może pan zrobić zdjęcie mojej
lewej dłoni, szczególnie palca serdecznego. Z góry uprzedzę pytanie, nie jestem
wdową, tylko nosimy z mężem obrączki tak po amerykańsku. – Miałam nadzieję, że
po tych słowach się odczepi, w końcu każdy normalny by sobie poszedł.
– A to nie szkodzi, bo wie pani,
Krystian także ma żonę, nawet dziecko ma.
– To po co mu mój numer? –
zapytałam.
– To pani nie da?
Boże jaki ten facet był namolny.
Aż przymknęłam oczy, ale tej aluzji niewerbalnej także nie zrozumiał.
Policzyłam do trzech, zaczerpnęłam oddechu.
– Koleżanka ma całkiem
sympatycznego męża, lekarza – wtrąciła się Zuza, a ja nie wiedziałam czy być
jej za to wdzięczna, czy ją zgromić. Bałam się, że ten facet zacznie ciągnąć
temat w nieskończoność.
– No to jak lekarz to pewnie
nudny, a Krystian do nudziarzy nie należy. Co pani po takim wapniaku, pewnie
koło czterdziestki.
– Mój mąż ma prawie trzydzieści
dwa lata, jak pan umie liczyć na poziomie klasy podstawowej, to sam pan widzi,
że jest jeszcze sporo przed czterdziestką. Do wapniaków, jak to pan określił
także nie należy. Ja myślę nawet, że panowie by nie mieli z nim szans w żadnej
konkurencji, ani takiej związanej ze stylem, ani z klasą, ani nawet w sporcie.
Tak więc naprawdę dalsza rozmowa nie ma sensu.
– Założę się, że to ściema –
powiedział ten natręt.
– Ale, że co jest niby ściemą? –
dopytywała Zuza.
– No ten mąż idealny.
– Nie jest idealny, ale jak
każdy ma swoją instrukcje obsługi – rzuciłam od niechcenia i przestalam zwracać
uwagę na tego obcego faceta. – Pijemy, dziewczyny? – zapytałam.
Zarówno Ala jak i Zu przytaknęły
skinieniem głowy.
– No to w takim razie. Do
startu, gotowi, start – zawołałam i zaczęłam wlewać w siebie wszystkie
kieliszki po kolei, a potem popiłam je pozostałością piwa. Czyniłam to na
stojąco, przez moment zakręciło mi się w głowie, ale gdy usiadłam wszystko
wróciło do normy.
Zerknęłam na miejsce na pufie,
to obok mnie, było wolne, czyli ten natręt sobie poszedł. Odetchnęłam z ulgą,
że tak się stało.
– To co dziewczyny? Jeszcze po
jednym? – dopytywała Alicja.
– Wiesz co, szczerze to ja nie wiem
– odpowiedziałam.
– Daj spokój, wiemy, że jesteś
mężatką, ale za wcześnie jeszcze na kapcie i stałe miejsce przed telewizorem –
wtrąciła się Zuza.
– No właśnie. Poza tym to tylko
dwudziestki piątki. Zuza stawiała, ty też, to teraz moja kolej.
– No to w takim razie zgoda, ale
to ostatnia kolejka. Znowu setka czystej rozlana na cztery kieliszki i duże
piwo – powiedziałam pewnie. – Pomogę ci zresztą przynieś – dodałam.
– Ty chcesz jej pomagać, czy
puszczać oczko do barmana? – dopytywała się Zuza.
– Haha, śmieszne. Tak między
nami to ten barman nie jest taki najgorszy, ale same wiecie co mam w domu i co
na mnie teraz zapewne w tym domu czeka.
– To on nie śpi? – zdziwiła się
Ala.
– Przy tych dwóch krzykaczach?
Przy Kamilu to może i jeszcze by się wyspał, ale przy Patryku, nie ma takiej
opcji.
– Jezu, święty Jezu –
komentowała Zuza i aż ukryła usta w dłoniach, zaśmiała się. – Bo ja na śmierć
zapomniałam o tym, że ty masz dzieci.
Westchnęłam głośno. Uśmiechnęłam
się do niej i pomyślałam przy tym, że też bym czasem chciała zapomnieć, że mam
dzieci. Nie tak na stałe, nie jak jakaś wyrodna matka, ale tak po prostu od
czasu do czasu, jak na przykład dziś. Nie muszę się martwić i mogę w spokoju
wypić z przyjaciółkami z klasy. W końcu od czegoś te dzieci mają ojca. Choćby
od tego by w takiej chwili to on ich przypilnował.
Wróciłyśmy ponownie z tym samym
ekwipunkiem, czyli dwunastoma kieliszkami czystej i trzema piwami. Zuza od razu
wyglądała na taką jakby chciała o coś zapytać.
– O co chodzi? – zwróciłam się
do niej.
– No by ty się nie martwisz, że
on tak sam z tymi dziećmi?
– Ale o co mam się martwić?
Krzywdy im przecież nie zrobi. – Wzruszyłam ramionami.
– No bo na przykład moja
siostra, wyszła za takiego faceta, co się go boi z dzieckiem zostawić. Jak mały
był mały, to jest w porządku, ale teraz jak chodzi to nie. Bo Emil mógłby
jeszcze kumpli sprosić, piwo wypić, ona by nie wiedziała co tam się dzieje, a
mały by się poparzył, albo spadł z czegoś – wyjaśniła Zuza.
– No wiesz, co prawda moje
dzieci jeszcze nie chodzą, ale ja nie widziałabym problemu w tym by były z
Olkiem same nawet gdy już będą chodzić. On nawet jakby zaprosił kolegów i wypił
to piwo czy dwa, to by był na tyle odpowiedzialny, że o tych dzieciach by nie
zapomniał i zwracał na nie uwagę. Z drugiej strony jakby się wtedy zdarzył
jakiś wypadek, to nie mogłabym mieć o to do niego pretensji. Wypadki się
zdarzają, nikt nie ma oczu dookoła głowy. To równie dobrze mogłoby się zdarzyć przy
mnie.
– No, ale wiesz, zalany facet z
dziećmi to jednak strach – wtrąciła się Alicja.
– Tylko Aleks by się przy
dzieciach nie zalał. Wypił piwo, czy pół szklaneczki whisky, albo ze mną wino
do obiadu, ale nie zalałby się.
– No, a ta moja siostra to właśnie
się boi, że on się zaleje, albo w ogóle nie będzie zwracał uwagi na to dziecko.
Z kolei moja kuzynka to chętnie by dziecko zostawiła z mężem, ale on za bardzo
tego nie lubi. Mówi, że nie potrafi i nie lubi się z takimi dziećmi małymi
bawić. Ona go usprawiedliwia, że to normalne, że mężczyźni nie są od
wychowywania, że z dziećmi to tylko maksymalnie godzinkę wytrzymają sam na sam
– wyjaśniła Zuza.
– No wiesz, ja tam ani jednej,
ani drugiej nie żałuje. Jak sobie wybrały i jak sobie pozwoliły tak teraz mają.
Ja wiem tylko, że nie pozwoliłabym Aleksowi na stwierdzenie, że on nie będzie
się zajmował synami, bo nie potrafi i nie lubi – powiedziałam pewnie,
przewracając przy tym oczami.
– A niby jakbyś go do tego
nakłoniła? – zapytała zdziwiona Alicja. Nie wiedziałam tylko za bardzo czemu
jest zdziwiona.
– Każdy mężczyzna ma swoją
instrukcje obsługi. Skoro Aleksander nie chciałby się zajmować naszymi synami,
to ja mogłabym zacząć nie lubić i nie chcieć się zajmować nim. Instrukcja
obsługi mojego męża jest bardzo prosta.
– W sensie, że taka erotyczna? –
dopytywała Zuza.
– Ehe, to jak pijemy? –
zapytałam.
Oczywiście dziewczyny zapałały
entuzjazmem. Zuza ustawiła przed każdą z nas cztery kieliszki. Ja w tym czasie
zamówiłam sobie taksówkę, na dokładnie za pół godziny i zrobiłam kilka łyków
spienionego piwa z wysokiej szklanki.
Dla mnie to nie jest niecidzienne kobieta też ma prawo wypić,zabawić się, spotkać z koleżankami a facet przecież powinien być od czegoś więcej niż przynoszenia pieniędzy do domu.
OdpowiedzUsuńKobieta ma prawo iść na drinka ze znajomymi,a facet powinien umieć się zająć dziećmi, być od czasu do czasu odpowiedzialny :)
OdpowiedzUsuńTak, widać że Amanda już rozpracowała instrukcję obsługi swojego męża :)
OdpowiedzUsuńChyba jeszcze nie do końca, ale już ona się postara. Moja wyobraźnia podsuwa mi obraz książki pt. " Instrukcja obsługi męża" autorstwa Amandy Górskiej.
UsuńZgadzam się z poprzedniczkami, że kobieta też ma prawo do wyjścia z koleżankami na wódkę, a mąż może, a nawet powinien wtedy zająć się dziećmi. Przecież Aleks chodzi z kolegami pić i na pokerka , to dlaczego Amanda nie może czasem wyjść.