sobota, 4 stycznia 2014

Część 226 - Mężczyźni od wszystkiego i do niczego?






Amanda (Magdalena)

Tu gdzie się znajdowałam było ponuro i zarazem magicznie. Ta magia nie polegała na różdżkach czarodziejskich wprawiających przedmioty w ruch. To był bar, jakich wiele, ale do tego wyjątkowo pałałam sentymentem. Mocny granat na ścianach potęgował uczucie mroku, a szary sufit i filary dopełniały całość. Stałam przy długim, niepodświetlanym barze składając zamówienie.
– Dwa… naście kieliszków i trzy duże piwa.
– Już się robi, dla takiej kobiety jak pani ekspresem – powiedział barman. Nie był wyjątkowy. Raczej zwyczajny. Wysoki, szczupły, z przeciętną twarzą, zupełnie niewyróżniający się z tłumu.
Chwyciłam pełne wysokie szklanki piwa w obie dłonie, a Alicja w chwilę znalazła się przy mnie by zabrać tacę pełną kieliszków. Zuza natomiast już czekała by otworzyć przed nami drzwi. Siedziałyśmy w strefie dla palących, a teraz są takie a nie inne przepisy, że to pomieszczenie musi być wyraźnie odgrodzone od strefy dla niepalących. Kładąc szklanki na środek zniszczonego, drewnianego stołu spojrzałam jeszcze przez ramie, rzuciłam okiem na barmana.
– Męża w domu nie masz? – zapytała Zuza.
– Mam, mam, jasne, że mam. On sam mi nie daje o tym zapomnieć – odrzekłam.
– To co się tak gapisz na tego za barem?
– A co? Popatrzeć nie wolno? – zapytałam i zrobiłam zaraz po tym łyk piwa. – A tak poważnie, to straszne jak ci młodzi faceci są zapuszczeni. Zobaczcie na tych loże obok – wyszeptałam polecenie. Dziewczyny zerknęły na dwóch mężczyzn grających w karty.
– Na oko mają jakieś dwadzieścia pięć lat – stwierdziła Alicja.
– Tak i fatalny zarost, twarz na którą nie nakładali kremu od czasów przedszkolnych, na dodatek te brzuchy przed sobą jakby w ciąży byli.
– Ty krytykujesz, bo masz męża co wygląda jak pan z siłowni – rzuciła kąśliwie Ala.
– No ale popatrz jak ci młodzi ludzie są wyssani z energii, chęci do życia i w ogóle. Ja jak idę miastem to jestem w szoku, jak patrzę nawet na takich nastolatków. Większość nie godna nawet tego by na nich oko zawiesić. A wiecie co jest najśmieszniejsze dziewczyny? Albo raczej najbardziej tragiczne, co jest? – zapytałam.
– Nie wiem co masz na myśli – powiedziała Zuza i poukładała kieliszki, po cztery obok siebie, przed każdą z nas.
– To, że ci faceci, tacy co się ich w nocy można przestraszyć. Wiecie, ci bez zębów, albo z zaawansowaną próchnicą, wychudzeni albo otyli, to jak się ich zapytacie jaką chcą dziewczynę, albo dlaczego jeszcze są wolni, to powiedzą, że czekają na taką, co ma tyle i tyle lat, taką i taką wagę… ogólnie opiszą wam piękną dziewczynę.
– Aha, że tacy niesamokrytyczni. Straszne. Uważaj bo taki jeden się do ciebie zbliża – usłyszałam od Ali.
Zerknęłam za siebie i dojrzałam tego z loży obok. Niewysoki blondyn, może z jakieś pięć centymetrów wyższy ode mnie gdy byłam w wysokich butach. Brzuch jakby był w piątym miesiącu, wypity wzrok i włosy ułożone tandetnie na tani żel pozostawiający białe sklejenia.
– Witam panie – powiedział niby pewnie, śmiało z szerokim uśmiechem.
– Witamy pana – odpowiedziałam grzecznie.
– Bo ja do pani w takiej sprawie – zwrócił się do mnie i usiadł obok na kwadratowej pufie, którą wyciągnął spod stołu.
– Uhu, to zamieniam się w słuch. – Pociągnęłam piwo ze słomki i wyczekiwałam.
– Widzi pani mojego kolegę, ten tamten. – I pokazał palcem kogoś wyglądającego podobnie jak on, tyle tylko, że był brunetem i miał nieco mniejszy brzuch.
– Widzę – odrzekłam.
– On zauważył, że pani na niego spoglądała i chciał pani numer, tylko wstydził się podejść, ogólnie taki nieśmiały jest.
– A ten pana kolega, to mężczyzna, czy chłopiec? – zapytałam z bezczelnym uśmiechem niedowierzania.
– Ale jak to mężczyzna, czy chłopiec? Widzi pani, przecież, że mężczyzna. – Na słowa naszego nowego towarzysza wieczoru ja się nie zaśmiałam, bo byłam szczerze w szoku, że nie zrozumiał aluzji, ale Zuza i Alicja miały niezły ubaw.
– Dobrze, niech zatem będzie, że mężczyzna. Przekaże pan coś temu mężczyźnie ode mnie?
– Oczywiście.
– Może pan zrobić zdjęcie mojej lewej dłoni, szczególnie palca serdecznego. Z góry uprzedzę pytanie, nie jestem wdową, tylko nosimy z mężem obrączki tak po amerykańsku. – Miałam nadzieję, że po tych słowach się odczepi, w końcu każdy normalny by sobie poszedł.
– A to nie szkodzi, bo wie pani, Krystian także ma żonę, nawet dziecko ma.
– To po co mu mój numer? – zapytałam.
– To pani nie da?
Boże jaki ten facet był namolny. Aż przymknęłam oczy, ale tej aluzji niewerbalnej także nie zrozumiał. Policzyłam do trzech, zaczerpnęłam oddechu.
– Koleżanka ma całkiem sympatycznego męża, lekarza – wtrąciła się Zuza, a ja nie wiedziałam czy być jej za to wdzięczna, czy ją zgromić. Bałam się, że ten facet zacznie ciągnąć temat w nieskończoność.
– No to jak lekarz to pewnie nudny, a Krystian do nudziarzy nie należy. Co pani po takim wapniaku, pewnie koło czterdziestki.
– Mój mąż ma prawie trzydzieści dwa lata, jak pan umie liczyć na poziomie klasy podstawowej, to sam pan widzi, że jest jeszcze sporo przed czterdziestką. Do wapniaków, jak to pan określił także nie należy. Ja myślę nawet, że panowie by nie mieli z nim szans w żadnej konkurencji, ani takiej związanej ze stylem, ani z klasą, ani nawet w sporcie. Tak więc naprawdę dalsza rozmowa nie ma sensu.
– Założę się, że to ściema – powiedział ten natręt.
– Ale, że co jest niby ściemą? – dopytywała Zuza.
– No ten mąż idealny.
– Nie jest idealny, ale jak każdy ma swoją instrukcje obsługi – rzuciłam od niechcenia i przestalam zwracać uwagę na tego obcego faceta. – Pijemy, dziewczyny? – zapytałam.
Zarówno Ala jak i Zu przytaknęły skinieniem głowy.
– No to w takim razie. Do startu, gotowi, start – zawołałam i zaczęłam wlewać w siebie wszystkie kieliszki po kolei, a potem popiłam je pozostałością piwa. Czyniłam to na stojąco, przez moment zakręciło mi się w głowie, ale gdy usiadłam wszystko wróciło do normy.
Zerknęłam na miejsce na pufie, to obok mnie, było wolne, czyli ten natręt sobie poszedł. Odetchnęłam z ulgą, że tak się stało.
– To co dziewczyny? Jeszcze po jednym? – dopytywała Alicja.
– Wiesz co, szczerze to ja nie wiem – odpowiedziałam.
– Daj spokój, wiemy, że jesteś mężatką, ale za wcześnie jeszcze na kapcie i stałe miejsce przed telewizorem – wtrąciła się Zuza.
– No właśnie. Poza tym to tylko dwudziestki piątki. Zuza stawiała, ty też, to teraz moja kolej.
– No to w takim razie zgoda, ale to ostatnia kolejka. Znowu setka czystej rozlana na cztery kieliszki i duże piwo – powiedziałam pewnie. – Pomogę ci zresztą przynieś – dodałam.
– Ty chcesz jej pomagać, czy puszczać oczko do barmana? – dopytywała się Zuza.
– Haha, śmieszne. Tak między nami to ten barman nie jest taki najgorszy, ale same wiecie co mam w domu i co na mnie teraz zapewne w tym domu czeka.
– To on nie śpi? – zdziwiła się Ala.
– Przy tych dwóch krzykaczach? Przy Kamilu to może i jeszcze by się wyspał, ale przy Patryku, nie ma takiej opcji.
– Jezu, święty Jezu – komentowała Zuza i aż ukryła usta w dłoniach, zaśmiała się. – Bo ja na śmierć zapomniałam o tym, że ty masz dzieci.
Westchnęłam głośno. Uśmiechnęłam się do niej i pomyślałam przy tym, że też bym czasem chciała zapomnieć, że mam dzieci. Nie tak na stałe, nie jak jakaś wyrodna matka, ale tak po prostu od czasu do czasu, jak na przykład dziś. Nie muszę się martwić i mogę w spokoju wypić z przyjaciółkami z klasy. W końcu od czegoś te dzieci mają ojca. Choćby od tego by w takiej chwili to on ich przypilnował.
Wróciłyśmy ponownie z tym samym ekwipunkiem, czyli dwunastoma kieliszkami czystej i trzema piwami. Zuza od razu wyglądała na taką jakby chciała o coś zapytać.
– O co chodzi? – zwróciłam się do niej.
– No by ty się nie martwisz, że on tak sam z tymi dziećmi?
– Ale o co mam się martwić? Krzywdy im przecież nie zrobi. – Wzruszyłam ramionami.
– No bo na przykład moja siostra, wyszła za takiego faceta, co się go boi z dzieckiem zostawić. Jak mały był mały, to jest w porządku, ale teraz jak chodzi to nie. Bo Emil mógłby jeszcze kumpli sprosić, piwo wypić, ona by nie wiedziała co tam się dzieje, a mały by się poparzył, albo spadł z czegoś – wyjaśniła Zuza.
– No wiesz, co prawda moje dzieci jeszcze nie chodzą, ale ja nie widziałabym problemu w tym by były z Olkiem same nawet gdy już będą chodzić. On nawet jakby zaprosił kolegów i wypił to piwo czy dwa, to by był na tyle odpowiedzialny, że o tych dzieciach by nie zapomniał i zwracał na nie uwagę. Z drugiej strony jakby się wtedy zdarzył jakiś wypadek, to nie mogłabym mieć o to do niego pretensji. Wypadki się zdarzają, nikt nie ma oczu dookoła głowy. To równie dobrze mogłoby się zdarzyć przy mnie.
– No, ale wiesz, zalany facet z dziećmi to jednak strach – wtrąciła się Alicja.
– Tylko Aleks by się przy dzieciach nie zalał. Wypił piwo, czy pół szklaneczki whisky, albo ze mną wino do obiadu, ale nie zalałby się.
– No, a ta moja siostra to właśnie się boi, że on się zaleje, albo w ogóle nie będzie zwracał uwagi na to dziecko. Z kolei moja kuzynka to chętnie by dziecko zostawiła z mężem, ale on za bardzo tego nie lubi. Mówi, że nie potrafi i nie lubi się z takimi dziećmi małymi bawić. Ona go usprawiedliwia, że to normalne, że mężczyźni nie są od wychowywania, że z dziećmi to tylko maksymalnie godzinkę wytrzymają sam na sam – wyjaśniła Zuza.
– No wiesz, ja tam ani jednej, ani drugiej nie żałuje. Jak sobie wybrały i jak sobie pozwoliły tak teraz mają. Ja wiem tylko, że nie pozwoliłabym Aleksowi na stwierdzenie, że on nie będzie się zajmował synami, bo nie potrafi i nie lubi – powiedziałam pewnie, przewracając przy tym oczami.
– A niby jakbyś go do tego nakłoniła? – zapytała zdziwiona Alicja. Nie wiedziałam tylko za bardzo czemu jest zdziwiona.
– Każdy mężczyzna ma swoją instrukcje obsługi. Skoro Aleksander nie chciałby się zajmować naszymi synami, to ja mogłabym zacząć nie lubić i nie chcieć się zajmować nim. Instrukcja obsługi mojego męża jest bardzo prosta.
– W sensie, że taka erotyczna? – dopytywała Zuza.
– Ehe, to jak pijemy? – zapytałam.

Oczywiście dziewczyny zapałały entuzjazmem. Zuza ustawiła przed każdą z nas cztery kieliszki. Ja w tym czasie zamówiłam sobie taksówkę, na dokładnie za pół godziny i zrobiłam kilka łyków spienionego piwa z wysokiej szklanki.

4 komentarze:

  1. Dla mnie to nie jest niecidzienne kobieta też ma prawo wypić,zabawić się, spotkać z koleżankami a facet przecież powinien być od czegoś więcej niż przynoszenia pieniędzy do domu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kobieta ma prawo iść na drinka ze znajomymi,a facet powinien umieć się zająć dziećmi, być od czasu do czasu odpowiedzialny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak, widać że Amanda już rozpracowała instrukcję obsługi swojego męża :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba jeszcze nie do końca, ale już ona się postara. Moja wyobraźnia podsuwa mi obraz książki pt. " Instrukcja obsługi męża" autorstwa Amandy Górskiej.
      Zgadzam się z poprzedniczkami, że kobieta też ma prawo do wyjścia z koleżankami na wódkę, a mąż może, a nawet powinien wtedy zająć się dziećmi. Przecież Aleks chodzi z kolegami pić i na pokerka , to dlaczego Amanda nie może czasem wyjść.

      Usuń