Aleksander (Samuel)
Wszedłem na klatkę schodową.
Była ładna, odrestaurowana. To niecodzienne w naszym mieście. Tutaj zazwyczaj
stare kamienice są po prostu stare, bardzo zniszczone, wręcz obskurne i
śmierdzące. Brama tej była zamykana na klucz. Miałem go. Choć chyba powinienem
się wcześniej zapowiedzieć, ale tym razem to olałem. Idąc schodami na górę
podziwiałem anioły z alabasteru malowane na złoto, drewniane rzeźbione poręcze,
błyszczące schody. Zawsze jak tutaj wchodziłem, to miałem takie wrażenie jakbym
dostał się na pokład Titanica i szedł tymi schodami, tymi głównymi, mieściły
się chyba w sali balowej. Tutaj też zawsze grała muzyka, chociaż nie grało nic
wokoło. Im bliżej strychu się znajdowałem tym lepiej i wyraźniej słyszałem
melodie, tempo utworu, a nawet jego słowa.
Obudziłam się później niż zwykle
Wstałam z łóżka, w radiu była muzyka
najpierw zdjęłam koszule potem trochę tańczyłam
i przez chwile się czułam jak dziewczyny w "świerszczykach"
Wszedłem. Drzwi zawsze były
otwarte, czasami nawet lekko uchylone. W końcu po co zamykać drzwi gdy w całej
kamienicy mieszka się tylko w dwie rodziny. Na dodatek zamyka się bramę i drzwi
klatkowe. Spojrzałem na kobietę. Była… urocza. Była bardzo drobna, gdy tak
stała tyłem. Poprawiała akurat zasłonki, trochę poruszała się w rytm muzyki,
niezwykle delikatnie, zmysłowo. Starała się chyba zrobić coś z tą zasłoną,
utworzyć jakiś wzór, czy zapleść kokardę, ale nie wychodziło jej to tak jak
chciała, bo ciągle poprawiała, zaczynała od nowa. Taka już była, lubiła
perfekcje.
– Cześć – wyszeptałem jej miękko
do ucha.
Lekko drgnęła na tembr mojego
głosu. Chyba się lekko wystraszyła, ale gdy położyłem swoje dłonie na jej już
lekko zaokrąglonym brzuchu to zdawała się uspokajać. Uśmiechnąłem się trzymając
brodę na zagłębieniu między jej szyją a ramieniem. Była niska, musiałem więc
znacznie pochylać. Także się śmiała, wyczuwałem to po ruchach jej policzka,
który miała przyłożony do mojego. Lekko się zakołysaliśmy w rytm muzyki.
– Wiesz już czy to chłopiec czy
dziewczynka? – wyszeptałem jej do ucha.
– A czy gdybyś dostał przedwczesny
prezent na gwiazdkę, to czy chciałbyś do niego zajrzeć, wiedząc, że pobawisz
się nim dopiero w święta? – zapytała odwracając się do mnie.
– A właśnie, dobrze, że mi
przypomniałaś. To dla ciebie – powiedziałem i wręczyłem kobiecie kwiaty.
Herbaciane róże, jej ulubione. Nie mogły być przesadnie długie, lubiła
perfekcje, ale i naturalność.
– Dziękuje – wyszeptała i
wstawiła kwiaty do wazonu.
Stałem tak nie za bardzo wiedząc
co począć z sobą dalej.
– Wstawić wodę na kawę?
Zostaniesz na dłużej? – zapytała z nadzieją w głosie.
Była bardzo samotna. Mąż
pracował całymi dniami, nieraz miesiącami nie było go w domu, a kiedy już
powracał, to często się okazywało, że wtedy to ona musi wyjeżdżać.
– Zostanę, chwilę zostanę.
– Taką, że zdążysz wypić kawę?
– Zdążę.
– Wsyp sobie ile chcesz. –
Wcisnęła w moje dłonie jakąś puszkę, brązową.
Zaczęła nucić, trochę
podśpiewywać:
Po południu zobaczyłam go w sklepie
patrzył we mnie jak w jakiś obrazek
ruchem głowy pokazał mi okno
wiec ten wieczór spędzimy znów razem
Odłożyłem puszkę na drewniany,
jasny stół. Całe wnętrze było takie jasne, domowe, pogodne. Zbliżyłem się do
niej, bo nie mogła poradzić sobie z odpaleniem gazu. Zapalniczka nie działała
jak powinna, miała krótki ogień.
– Daj – powiedziałem miękko.
Posłusznie ustąpiła, odpaliłem gaz, lekko się przy tym parząc.
Alicja od razu pochwyciła mój
nadgarstek, delikatnie uniosła moją dłoń do góry i musnęła miejsce oparzenia.
To było wręcz matczyne. Lekko possała mój palec. Właściwie to nie ssała, a
tylko wzięła go do ust.
Zabrałem rękę, nie chciałem by
tak robiła. Nie chciałem, chociaż to było przyjemne. Pochwyciłem ją w ramiona,
tuląc, lekko się kołysząc. Wyszeptałem refren go jej ucha, a gdy piosenka się
skończyła nasze nosy się dotknęły, usta były niebezpiecznie blisko.
Odstąpiłem od niej i zająłem się
nabieraniem na łyżeczkę kawy. Szukałem w głowie jakiegoś tematu, oczywiście
neutralnego, by go rozpocząć, by nie milczeć i nie myśleć. Myślenie w tym
przypadku bolało i sprawiało, że łzy napływały mi do oczu, a prawdziwy
mężczyzna nie powinien płakać. Nie w takim momencie.
– Jak Irek?
– Pracuje.
– Pytałem o to jak zareagował na
dziecko – sprostowałem.
– Nie przesadzasz czasem trochę?
– zapytała ze złością.
– Przepraszam, jeśli nie chcesz
o nim rozmawiać, to nie…
– Nie chodzi o Irka. Chcesz
dostać zawału serca, czy nabawić się wrzodów na żołądku? – warknęła i wyrwała
mi puszkę z dłoni. Zamknęła ją i odłożyła na taką metalową półeczkę przykręconą
do ściany.
– Muszę się dobudzić.
– Ale bez przesady. Pół szklanki
kawy, pewnie z osiem łyżeczek cukru. Olek, powinieneś o siebie dbać.
– W dzisiejszych czasach bycie
zadbanym to wyglą…
– Wiem, co chcesz powiedzieć.
Jestem aktorką, ale mimo wszystko uważam, że zdrowie to coś więcej niż
galanteryjny wygląd.
– Irek nie ucieszył się,
zgadłem?
– Zgadłeś. Nigdy nie chciał
dzieci.
– No to chyba mamy ten sam
problem – wyznałem i oparłem się plecami o wysoką komodę. Nawet łokcie na nią
zarzuciłem by było mi wygodnie.
– Amanda jest w ciąży?
– Tak – wyznałem smutno.
– To chyba powód do radości.
– Nie dla niej. Ciągle ryczy.
Źle zniosła bliźniaków. Obwinia mnie.
– Źle znosiła ciąże? Nic nie
mówiłeś.
– Nie, Alicja. Ciążę znosiła
dobrze, trochę mdłości, marudzenia, hormony, ale to się bardziej na mnie
odbijało niż na niej. Źle zniosła ich pierwsze miesiące życia. Chciała poczekać
z kolejnym dzieckiem.
– To mogliście czekać.
– Nie dobijaj mnie, proszę.
Czajnik do nas przemówił mocnym
gwizdem, brzmiącym trochę jak lokomotywa, czy pociąg trąbiący, dający sygnał
startu. Nie pamiętałem gdzie, ale już słyszałem podobny dźwięk.
Zalałem kawę. Alicja podstawiła
mi drugi kubek, z jakąś torebką wewnątrz. Zalałem więc i jej chyba herbatkę, a
może jakieś zioła. Odłożyłem czajnik na kuchenkę gazową. Zacząłem słodzić.
Wsypywałem ten cukier już dawno tracąc rachubę. Poczułem jak obejmuje mnie w
pasie. Jak kładzie policzek na moich plecach.
– Ala… – zacząłem.
Zdjąłem jej dłonie z mojego
brzucha. Trzymałem je za nadgarstki. Odwróciłem się do niej.
– Poradzicie sobie, jeśli ją
kochasz.
– Oczywiście, że kocham –
zapewniłem.
– W takim razie na pewno sobie
poradzicie. Głowa do góry. – Jej uśmiech sprawiał cuda. Podnosił na duchu jak
nic innego. W takich chwilach zawsze żałowałem. Żałowałem, że nie znałem jej
wcześniej, a powinienem.
– Irek odszedł, prawda?
– Nie mówmy o nim. Jest w
delegacji. Wróci. Tacy jak on zawsze wracają.
Zawsze się mieszała kiedy
zaczynałem jego temat. Wtedy odchodziła, przestała się uśmiechać i zajmowała
czymś dłonie.
– Dlaczego za niego wyszłaś,
przecież go nie kochasz?
– Facet, którego kocham jest
zajęty, na dodatek mi zakazany.
– Przepraszam. – To było jedno
co przyszło mi do głowy i wydawało mi się na miejscu. – Może gdybyśmy poznali
się w innym… w innych okolicznościach…
– Chyba raczej w innym życiu. –
Odgarnęła nerwowo swoje włosy za ucho. Nigdy nie wiedziałem czy jest szatynką,
czy bardziej brunetką. Były takie lekko brązowe, ale naturalne. – Była u mnie
policja – powiedziała gdy ja mieszałem kawę. Przerwałem mieszanie i za moment
znów do tego powróciłem.
– Coś mówili?
– Nie rozmawiałam z nimi.
– Odpuścili?
– Nie, nie było mnie w domu.
Sąsiadka mi mówiła, że wypytywali o tego pana… wypytywali o ciebie Tymek.
– Nie mów tak na mnie – rzekłem
smutno, chociaż chciałem by brzmiało to obojętnie.
– Dlaczego nie? Przecież tak
masz naprawdę na imię, prawda?
– Wiesz, że tak, po co więc
pytasz. – Odwróciłem się w jej stronę, byłem lekko zły, by to zamaskować
wzruszyłem ramionami.
– Jaki był Aleks?
– Znasz mnie. – Uśmiechnąłem się
do niej.
– Jaki był ten prawdziwy Aleks?
– Nie pamiętam – wyznałem i znów
poczułem jak łzy napływają mi do oczu.
Podeszła do mnie szybko,
chwyciła mnie za białą koszulkę, szarpnęła.
– Musisz coś pamiętać, do
cholery! – warknęła. – Cokolwiek, przypomnij sobie! Musisz! – naciskała.
Nie potrafiłem jej odmówić.
Wysiliłem swoją pamięć najbardziej jak tylko mogłem.
– Musiał być leworęczny –
oznajmiłem.
– Skąd to wiesz?
– Bo babcia i… i ona.
– I matka – powiedział za mnie,
bo mi to słowo jakoś przestało przechodzić przez gardło.
– Tak, właśnie ona. Uczyły mnie
bym zaczął rysować lewą ręką, bym podpisywał się lewą. Wmówiły, że od teraz
jestem Olek.
– Dlaczego?
– Nie wiem.
– A co wiesz, co cholery!?
– Że ładnie rysował, miał
talent. Nie rysował jak dziecko. Wiesz, to nie byli ludzie z patyków, czy domek
z kwadratu i trójkąta. Rysował przestrzeń, jakby w trzy de. Mam gdzieś jeden
rysunek, naszego kota, jak chcesz to…
– Chcę. Ja też rysuje, wiesz?
– To dobrze. Ja jakoś nigdy nie
miałem talentu.
– Byłeś intelektualistą, a on
artystą. Co jeszcze pamiętasz?
– Bawiliśmy się często na
parapecie. Lubiliśmy patrzeć i grać „w co widzę”. Polega to na upolowaniu sobie
jednej rzeczy, czegoś co widać zza okna i druga osoba zadaje pytania. Każde
pytanie to kreska budująca „wisielca”. Chuchaliśmy w szybę, na niej
rysowaliśmy. Zawsze wygrywałem.
– Byłeś od niego lepszy?
– Nie, oszukiwałem –
powiedziałem z lekkim uśmiechem. Alicja także się zaśmiała.
– Dlaczego…
– Nie wiem. Nie znam odpowiedzi,
Alu. Tak miało być.
– Jak, że ty jesteś tu, a on…
– Być może tak właśnie miało
być. Amanda ostatnio mnie nakłoniła bym chodził do kościoła. Dzieciaki mają
mieć chrzest więc… warto by nas w tym kościele widzieli od czasu do czasu. Może
tak już jest, że Bóg ma na każdego z nas swój własny plan i robi wszystko byśmy
szli według tego planu, a przeszkody mają tylko wzmocnić naszą wiarę w jego
plan, spychać nas na tą dobrą drogę, z której zboczyliśmy.
Klepnęła mnie w tors.
– Nie jesteś wierzący, nie
zgrywaj się.
– Nie jestem jakiś szczególnie
religijny, tu się zgodzę, ale jednak…
– Zamiast mówić o Bogu pomyśl
lepiej czemu nie jesteś sobą.
– Nie wiem. Pamiętam matkę jak
myła podłogi na kolanach, chyba je froterowała. Kłóciłem się z Aleksandrem.
Potem były hałasy, jakby ktoś biegał po schodach, ktoś walił, a ja dosłyszałem
byśmy znikli. Aleks zastanawiał się co znaczy zniknąć, a ja się schowałem.
Potem matka powiedziała „od tej pory jesteś Aleksander Górski” pudrowała mi brodę,
by nie było widać blizny. Kilka dni wcześniej przejechałem się po chodniku, bo
skakałem na jednej nodze i robiłem jaskółki.
– Coś jeszcze mówiła?
– Śpiewała, ale to chyba
wcześniej. Wcześniej. Nie pamiętam jaka to była piosenka, ale chyba kołysanka.
Musieliśmy często mylić tekst. „zapałki się wypalają, to gaz w zapalniczce się
kończy”. Tyle pamiętam. Dalej czarna dziura.
– A psycholog? Nie pomógłby?
– Nie. Byłem mały. Te
wspomnienia się już dawno zatarły, a nie będę się poddawał żadnej hipnozie. –
Zrobiłem kilka łyków kawy.
– Tymoteusz, a może…
– Nie mów tak na mnie! –
warknąłem.
– Jak to jest żyć dwoma życiami?
– Z racji tego, że z pierwszego
nie wiele pamiętam, to nie jest tak najgorzej – zironizowałem. Nie zostało mi
nic innego tylko drwina i ironia.
– Moim zdaniem ty być to
pamiętał.
– Gdybym miał to pamiętać, to
bym pamiętał. Zakończmy już ten temat, nalegam.
– Widzisz, nalegasz.
– Bo jestem zmęczony, a ty mnie
męczysz jeszcze bardziej.
– Gdybym cię męczyła to byś tu nie
przychodził. Nie wręczał mi kwiatów. Nie martwił się.
– Troszczę się o ciebie, bo…
– Dobrze wiem czemu to robisz!
Nie musimy do tego wracać. Uważam jednak, że ty się boisz prawdy, dlatego jej
nie pamiętasz.
– To było dawno, dlatego…
– Wymówka dobra jak każda inna!
Daj już spokój. Chcesz zmienić temat, to na dziś zmienię, ale ci nie odpuszczę.
Chociaż to tobie powinno zależeć bardziej, ja go nawet nie znałam.
– Czasami myślę, że on nie
istniał. Albo inaczej. Wmówiłem sobie, że tamten ja nie istniałem, że urodziłem
się jako Aleksander Górski, że nigdy nie umarłem. Ostatnio Amanda prosiła mnie
byśmy pojechali na grób babci. Mojej babci.
– Odnowiłeś go, zabierz ją.
– Nie mogę.
– Dlaczego?
– Amanda jest spostrzegawcza.
Czyta nawet reklamy jak jedzie samochodem. Myślisz, że pominie fakt, że obok
grobu Aleksandry i Tymoteusza Górskiego, którzy przeżyli kilkadziesiąt lat,
jest grób dziecka także o danych Tymoteusz Górski? Co jej powiem?
– Nie wiem.
– Wiesz miałem kilka opcji. Pierwsza
była, ze to kuzyn, ale nie chcę jej kłamać, wolę już przemilczać prawdę, albo
być szczery. Na szczerość jednak nie mogę postawić bo brzmi jak z thrillera. Bo
co powiem „A to tak właściwie to mój grób, ale się nie obawiaj, nie jestem ani
wampirem, ani duchem, po prostu wziąłem sobie personalia brata bliźniaka i żyje
jego życiem”. Sądzisz, że od razu zadzwoni po zakład psychiatryczny, czy pierw
wezwie policje.
– Z tego co o niej mówiłeś i z
tego co zdążyłam ją poznać, to pierw cię spoliczkuje. Im dłużej się będziesz
zbierał, tym trudniej będzie ci powiedzieć prawdę, wiesz o tym?
– A może ta prawda nie jest
prawdą, byłem dzieckiem, może mi się miesza?
– Nie żyj złudzeniami. Co powiedziałeś
policji? Że jesteśmy kochankami, zgadłam?
– Skąd mnie tak dobrze znasz?
– Wiem o tobie więcej niż twoja
własna żona, poza tym jesteś bardzo podobny do ojca.
– Z wyglądu, czy…
– Niestety też to drugie. Masz
identyczne priorytety jak on, identyczną budowę nie tylko ciała, ale i zachowania.
– Budowę zachowania?
– Czasami wiem co odpowiesz gdy
zadaje ci pytanie. Kiedy jest niewygodne spinasz się, on też tak robi. Wtedy
niemal zawsze wiem, że popłyniesz ironią i dzięki temu rozluźnisz, albo
zamienisz się w głaz.
– Co to znaczy?
– Zamkniesz w sobie. Ewentualnie
podniesiesz głos, czy zaczniesz warczeć przez zęby jak kundel.
– Aleks był też utalentowany
muzycznie – powiedziałem, bo to tak nagle przyszło mi do głowy. On lubił
dzwonki i cymbałki, a ja nie. – Grał na klawiszach, dziadek go nauczył wlazł
kotka. Miał tylko kilka lat, chyba dwa. Pamiętał to. Babcia się tym chwaliła
wśród sąsiadów. Potem i ja byłem zmuszony nauczyć się grać wlazł kotka, ale nie
pamiętam już jak to… To bez sensu. Alka, nie przypomnę sobie nigdy.
– A ta kołysanka? O zapałkach.
Wspominałeś o niej.
– Była sobie… miała zapałki, one
się skończyły no i koniec bajki – jakoś tak to leciało.
– Zamknij oczy – poleciła.
– Co?
– Usiądź na kanapie i zamknij
oczy.
Wydała polecenie, to je
wykonałem, choć nawykłem do tego, że to inni wykonywali moje polecenia.
– Może lepiej się połóż co?
– Nie chcę się czuć jak na sesji
u psychiatry.
– Przeczytałam w książce, że dźwięki
powtarzane, wcześniej nam znane przywracają wspomnienia.
– Męcz mnie dalej. Poddaje się.
Jakie dźwięki? Będziesz biegać po schodach?
– Nie. Wsłuchaj się i nie myśl o
niczym, nie staraj się sobie przypomnieć.
Wyłączyła radio, usiadła i
zaśpiewała:
Z popielnika na Wojtusia, iskiereczka mruga
Chodź opowiem ci bajeczkę, bajka będzie długa
Była sobie baba-jaga, miała chatkę z masła
A w tej chatce same dziwy, iskiereczka zgasła.
Byłą sobie raz królewna, pokochała grajka
Król wyprawił im wesele, i skończona bajka.
Była sobie raz dziewczynka, co miała zapałki
Zapałki się wypaliły i już koniec bajki.
Patrzy Wojtuś, patrzy, duma, zaszły łzą oczęta
Czemuś mnie tak okłamała? Wojtuś zapamięta.
Już ci nigdy nie uwierzę, iskiereczko mała
Chwile błyszczysz potem gaśniesz
Cyk i bajka cała.
– Skąd to znasz? – zapytałem otwierając
oczy.
– Mama Irka dała mi starą
kasetę, rozczulała się jak to było gdy Irek był mały. Mało kto zna całą wersje
tej kołysanki. Teraz na każdej płycie nie ma już tej zwrotki o dziewczynce z
zapałkami.
– Aha.
– Masz łzy w oczach. Pamiętasz
coś?
– Nie. Przykro mi, ale nie.
Ciągle te same sceny. Jak nam to śpiewano, jak myliliśmy słowa. Jak babcia
uczyła nas tańczyć. Nic więcej.
– Dobrze, nie będę cię męczyć.
Spróbujemy kiedy indziej.
– Dziękuje.
– Za co? – zapytała wbijając we
mnie swoje spojrzenie. Pełne zdziwienia, może trochę podziwu.
– Za to, że jesteś… że jesteś
wyrozumiała. Za to, że po prostu jesteś.
Uśmiechnęła się do mnie blado.
– Przestawiłam datę w kamerze.
Na kalendarzu też widnieje data sprzed nocy, kiedy u mnie byłeś. Dajmy im
dowód, niepodważalny. Chodź do sypialni. – Wstała, przeszła za moją kanapą, muskając
mnie opuszkiem palców po ramieniu, barku, karku, czyi, policzku. – Idziesz? –
zapytała.
– To nie jest dobry pomysł.
– Jestem aktorką, będę dobrze
udawać. Ty odegraj jakąś scenę jak to było z Amandą. Nie patrz się w obiektyw.
Chodź.
– Alicja, ale my nie…
– My nie. Chodź już.
– Nie chcę. Starczy twoje słowo.
– A jak ktoś inny powie coś
innego? – zapytała ze złością. – Co wtedy zrobisz? Moje słowo, przeciwko słowu
kogoś innego. Jeśli to ktoś obcy, to jego słowo będzie więcej warte niż
zapewnienia rzekomej kochanki. Policja pomyśli, że ja kłamie i kryje cię z
miłości. Nie pozwolę ci iść siedzieć. Nie pozwolę ci nawet być podejrzanym.
– Dlaczego? Prawie mnie nie
znasz?
– Bo mi zaufałeś, Tymek.
– Prosiłem byś…
– Wiem, Aleks, chodź. – Zawołała
mnie też ruchem palca. Wstałem i podszedłem.
Poczułem jak oplata mnie w tali,
tuż nad biodrami. Jej dłonie błądziły po moich plecach.
– Widzisz, to nie takie trudne –
szepnęła gdy wkładała swoje dłonie pod moją białą koszulkę na krótki rękaw. –
Jesteś imponująco zbudowany, a tutaj…
Kiedy jej dłoń powędrowała do
mojego rozpora, kiedy ścisnęła mnie tam przez spodnie odskoczyłem.
– Co jest? – zapytała z nutką
pretensji, ale i zmartwienia.
– Niedobrze mi się zrobiło. Co
my właściwie robimy, co?
– Pomagam ci, pomagamy sobie.
Przecież widziałeś mnie już nago.
– To co innego. Wtedy byłaś
naćpana, pijana i prawie rozebrana. Wkładałem cię do wanny, nie chciałem
pomoczyć ci Levis’ów.
– Chodź. Przekonywująco zagramy
i będziemy mieli to z głowy.
– Alicja, nie rozumiesz! Ja
staram się kurwa być moralny! – krzyknąłem.
– Wobec Amandy?
– Też, ale nie tylko –
przyznałem.
– Nigdy jej nie zdradziłeś?
– Tylko pocałunkiem, to tak, ale
zawsze nie mogłem…
– Nie wykorzystam cię. Wiem kim
dla mnie jesteś, ale nic nie zrobię. Dotknę cię, bo muszę. Musi to wyglądać jak
dobrze zagrany film. Będziemy pod pościelą, zakryjesz mnie. Poruszasz się
trochę. Czego się boisz, co!? Że ci stanie, czy że wręcz przeciwnie?
– A jeśli.
– Jesteś tylko facetem. Jeśli
nie to trudno, twoja impotencja też mnie nie obchodzi.
– Nie jestem impotentem –
zapewniłem.
– Grałam już takie sceny.
Aktorom też staje, trudno. Czuje ich penisa na udzie, czy miedzy nogami, ale
nic więcej.
– Tylko ja nie jestem aktorem,
ani obcym ci facetem.
– Wiem, Tymoteuszu. Wiem. Będę o
tym pamiętać. Pocałuj mnie. To będzie próba generalna.
– A potem będę musiał wyciąć
sobie język, na dodatek wykłóć oczy, jak ten Edyp.
– Troszkę mamy z nim wspólnego.
– Nasze życie też jest jak
tragedia Antyczna. Cokolwiek bym nie wybrał, zawsze będzie źle.
– Zrób to dla Amandy. Zaciśnij
zęby, pięści, czy cokolwiek i zrób to. Ona też nie chce cię oglądać za
kratkami. To samo bliźniaki. Ja też tego nie chcę. Aleks, chodź.
Zatrzęsło mną, przeszedł mnie
dreszcz. To było tak nieprzyzwoite, że aż trudno sobie to wyobrazić, a co
dopiero to zrobić, uczestniczyć w tym. Jednak nie powinienem był narzekać. To
ona się poświęcała dla mnie, by ratować moja dupę. W sumie nie robiła nic czego
by nie musiała, bo… bo to nieważne. Nic było teraz nie ważne. Podszedłem do
niej. Objąłem jej twarz w swoje dłonie i przywarłem ustami. To co czułem było
nie do opisania. Wielkie… ogromne obrzydzenie do samego siebie. Niszczyłem
swoją psychikę skrupulatnie przez te ponad trzydzieści lat, a teraz postanowiłem
ją zniszczyć jeszcze bardziej, pokonać kolejną granicę, przekraczać mury, które
są stawiane, by ludzie nie mogli ich omijać, a ja nie omijałem, ja burzyłem
swoją resztę przyzwoitości grzechem nieczystym.
– I jak się czujesz? – zapytała.
– Teraz już wiem co czuł Jerzy
Boleyn całując Annę – powiedziałem i nadal drgałem na całym ciele.
– Jest aż tak źle?
– A ty nic nie czujesz?
– Wyłączyłam się. Może lata
praktyki, a może o tym po prostu nie myślę. Jerzy był młodszy od Anny o jakieś
cztery lata.
– Znasz te historie?
– Tak, oglądałam Kochanice
Króla. Bała się, bo poroniła. Wiedziała, że ją zabije jeśli nie urodzi męskiego
potomka.
– Wykorzystała więc Jerzego –
dopełniłem.
– On się nie dał, tak mi się
wydaje. Tak było w filmie.
– Może w filmie to pominięto,
może tak było, a może nie. Nie mamy pewności, to było wieki temu –
powiedziałem.
– Ale myślisz, że mogłaby tak?
Przecież on był jej…
– No właśnie, on był jej. A ja
jestem twój. I co my robimy?
– Nagrywamy film, gramy i
udajemy. Nie robimy nic złego. Potem weźmiemy prysznic…
– Oddzielny – dodałem.
– Oczywiście, że tak. Zmyjemy to
z siebie.
– Tego grzechu się nie zmyje, to
jest tak nieczyste, że…
– Tymek. Spokojnie. Chodź. –
Zaciągnęła mnie do sypialni. Była cała we fioletowych barwach, trochę kremu się
w nią wplatało, dlatego wnętrze było ciepłe.
Włączyła kamerę, i rzuciła mnie
na łóżku. Pociągnąłem ją do siebie. Całowałem, trzymając dłoń na jej
pośladkach. Pomyślałem, że to Amanda, tylko w taki sposób potrafiłem ruszyć z
miejsca. Dałem jej klapsa w pośladek. Potem wymierzyłem drugiego w drugi.
Delikatnie gładziłem jej pupę, a ona grała grą mięśni. Raz zaciskała pośladki,
jakby w oczekiwaniu na uderzenie, a kiedy docierało do niej, że uderzenia nie
ma, że jest pieszczotliwy dotyk, to rozluźniała mięśnie pośladków. Robiła wszystko
co mogła, by to wyglądało realnie, uśmiechała się nawet. Odwdzięczałem się więc
tym samym, także starałem się być przekonywujący.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńZastanawia mnie co to za Alicja,kim ona dla Aleksa jest,skąd wie,że miał brata.I co to za historia z tamtym Aleksem kto go zabił i czemu Tymek przejął jego tożsamość.Jednak szczerze mówiąc to imię Aleks mi się o wiele bardziej podoba niż Tymoteusz.Co do Amandy to nie dziwię się,że jest zalamana nigdy nie chciała dzieci a tu teraz kolejne.
OdpowiedzUsuńO jejku teraz to ja sie naprawde pogubiłam. Kim tak naprawde jest Olek?
OdpowiedzUsuńRobi się coraz ciekawiej:) Czyżby ta Ala była siostrą Aleksa? Może nawet siostrą trojaczką? Dlatego wie tak dużo o braciach i dopytuje o wspomnienia z dzieciństwa? Na ten trop naprowadziły mnie aluzje do Edypa i do Kochanic, Anna i Jerzy byli rodzeństwem, o ile dobrze pamiętam.
OdpowiedzUsuńCiekawe, dlaczego doszło do zamiany tożsamości bliźniaków i skąd Ala o tym wie... No nic, poczekam. Maja
Też pomyślałam , że Ala to siostra Aleksa i pewnie dlatego wie o tej zamianie. Ale jestem ciekawa co dalej.....Maggie
OdpowiedzUsuńTrochę się za bardzo zagmatwana robi ta historia Aleksa. Za dużo tego wszystkiego jest, tu niby kilka morderstw, bardzo to wszystko niejasne jest, teraz ta cała Ala i Tymek. Za dużo wszystkiego naraz się porobiło.
OdpowiedzUsuńJednak Amanda jest w ciąży, szkoda mi jej, ale da sobie radę.
Nie martw się księżniczko, wszystko wyjaśni się w tej serii.
UsuńTroche to wszystko zagmatwane, Myślę że Ala możne być siostra Aleksa, ale pewności nie mam
OdpowiedzUsuńKurcze, wszystko wskazuje na to, że Ala to siostra Aleksa, no przynajmniej po tych tekstach i aluzjach do Kochanic Króla, Anny i Jerzego. No i wspomniała, że Aleks jest podobny do ojca, nie tylko z wyglądu, ale i z zachowania.
OdpowiedzUsuńNo tylko nie wiadomo jak się poznali, chyba, że mi umknęło. Już się bałam, że Olek chce zdradzić Amandę, ale się wyjaśniło, że Ala daje mu alibi. On i tak źle się czuje w tej sytuacji.