sobota, 11 stycznia 2014

Część 239 - Nieczystość (część pierwsza)





Aleksander (Samuel)

Wszedłem na klatkę schodową. Była ładna, odrestaurowana. To niecodzienne w naszym mieście. Tutaj zazwyczaj stare kamienice są po prostu stare, bardzo zniszczone, wręcz obskurne i śmierdzące. Brama tej była zamykana na klucz. Miałem go. Choć chyba powinienem się wcześniej zapowiedzieć, ale tym razem to olałem. Idąc schodami na górę podziwiałem anioły z alabasteru malowane na złoto, drewniane rzeźbione poręcze, błyszczące schody. Zawsze jak tutaj wchodziłem, to miałem takie wrażenie jakbym dostał się na pokład Titanica i szedł tymi schodami, tymi głównymi, mieściły się chyba w sali balowej. Tutaj też zawsze grała muzyka, chociaż nie grało nic wokoło. Im bliżej strychu się znajdowałem tym lepiej i wyraźniej słyszałem melodie, tempo utworu, a nawet jego słowa.

Obudziłam się później niż zwykle
Wstałam z łóżka, w radiu była muzyka
najpierw zdjęłam koszule potem trochę tańczyłam
i przez chwile się czułam jak dziewczyny w "świerszczykach"

Wszedłem. Drzwi zawsze były otwarte, czasami nawet lekko uchylone. W końcu po co zamykać drzwi gdy w całej kamienicy mieszka się tylko w dwie rodziny. Na dodatek zamyka się bramę i drzwi klatkowe. Spojrzałem na kobietę. Była… urocza. Była bardzo drobna, gdy tak stała tyłem. Poprawiała akurat zasłonki, trochę poruszała się w rytm muzyki, niezwykle delikatnie, zmysłowo. Starała się chyba zrobić coś z tą zasłoną, utworzyć jakiś wzór, czy zapleść kokardę, ale nie wychodziło jej to tak jak chciała, bo ciągle poprawiała, zaczynała od nowa. Taka już była, lubiła perfekcje.
– Cześć – wyszeptałem jej miękko do ucha.
Lekko drgnęła na tembr mojego głosu. Chyba się lekko wystraszyła, ale gdy położyłem swoje dłonie na jej już lekko zaokrąglonym brzuchu to zdawała się uspokajać. Uśmiechnąłem się trzymając brodę na zagłębieniu między jej szyją a ramieniem. Była niska, musiałem więc znacznie pochylać. Także się śmiała, wyczuwałem to po ruchach jej policzka, który miała przyłożony do mojego. Lekko się zakołysaliśmy w rytm muzyki.
– Wiesz już czy to chłopiec czy dziewczynka? – wyszeptałem jej do ucha.
– A czy gdybyś dostał przedwczesny prezent na gwiazdkę, to czy chciałbyś do niego zajrzeć, wiedząc, że pobawisz się nim dopiero w święta? – zapytała odwracając się do mnie.
– A właśnie, dobrze, że mi przypomniałaś. To dla ciebie – powiedziałem i wręczyłem kobiecie kwiaty. Herbaciane róże, jej ulubione. Nie mogły być przesadnie długie, lubiła perfekcje, ale i naturalność.
– Dziękuje – wyszeptała i wstawiła kwiaty do wazonu.
Stałem tak nie za bardzo wiedząc co począć z sobą dalej.
– Wstawić wodę na kawę? Zostaniesz na dłużej? – zapytała z nadzieją w głosie.
Była bardzo samotna. Mąż pracował całymi dniami, nieraz miesiącami nie było go w domu, a kiedy już powracał, to często się okazywało, że wtedy to ona musi wyjeżdżać.
– Zostanę, chwilę zostanę.
– Taką, że zdążysz wypić kawę?
– Zdążę.
– Wsyp sobie ile chcesz. – Wcisnęła w moje dłonie jakąś puszkę, brązową.
Zaczęła nucić, trochę podśpiewywać:

Po południu zobaczyłam go w sklepie
patrzył we mnie jak w jakiś obrazek
ruchem głowy pokazał mi okno
wiec ten wieczór spędzimy znów razem

Odłożyłem puszkę na drewniany, jasny stół. Całe wnętrze było takie jasne, domowe, pogodne. Zbliżyłem się do niej, bo nie mogła poradzić sobie z odpaleniem gazu. Zapalniczka nie działała jak powinna, miała krótki ogień.
– Daj – powiedziałem miękko. Posłusznie ustąpiła, odpaliłem gaz, lekko się przy tym parząc.
Alicja od razu pochwyciła mój nadgarstek, delikatnie uniosła moją dłoń do góry i musnęła miejsce oparzenia. To było wręcz matczyne. Lekko possała mój palec. Właściwie to nie ssała, a tylko wzięła go do ust.
Zabrałem rękę, nie chciałem by tak robiła. Nie chciałem, chociaż to było przyjemne. Pochwyciłem ją w ramiona, tuląc, lekko się kołysząc. Wyszeptałem refren go jej ucha, a gdy piosenka się skończyła nasze nosy się dotknęły, usta były niebezpiecznie blisko.
Odstąpiłem od niej i zająłem się nabieraniem na łyżeczkę kawy. Szukałem w głowie jakiegoś tematu, oczywiście neutralnego, by go rozpocząć, by nie milczeć i nie myśleć. Myślenie w tym przypadku bolało i sprawiało, że łzy napływały mi do oczu, a prawdziwy mężczyzna nie powinien płakać. Nie w takim momencie.
– Jak Irek?
– Pracuje.
– Pytałem o to jak zareagował na dziecko – sprostowałem.
– Nie przesadzasz czasem trochę? – zapytała ze złością.
– Przepraszam, jeśli nie chcesz o nim rozmawiać, to nie…
– Nie chodzi o Irka. Chcesz dostać zawału serca, czy nabawić się wrzodów na żołądku? – warknęła i wyrwała mi puszkę z dłoni. Zamknęła ją i odłożyła na taką metalową półeczkę przykręconą do ściany.
– Muszę się dobudzić.
– Ale bez przesady. Pół szklanki kawy, pewnie z osiem łyżeczek cukru. Olek, powinieneś o siebie dbać.
– W dzisiejszych czasach bycie zadbanym to wyglą…
– Wiem, co chcesz powiedzieć. Jestem aktorką, ale mimo wszystko uważam, że zdrowie to coś więcej niż galanteryjny wygląd.
– Irek nie ucieszył się, zgadłem?
– Zgadłeś. Nigdy nie chciał dzieci.
– No to chyba mamy ten sam problem – wyznałem i oparłem się plecami o wysoką komodę. Nawet łokcie na nią zarzuciłem by było mi wygodnie.
– Amanda jest w ciąży?
– Tak – wyznałem smutno.
– To chyba powód do radości.
– Nie dla niej. Ciągle ryczy. Źle zniosła bliźniaków. Obwinia mnie.
– Źle znosiła ciąże? Nic nie mówiłeś.
– Nie, Alicja. Ciążę znosiła dobrze, trochę mdłości, marudzenia, hormony, ale to się bardziej na mnie odbijało niż na niej. Źle zniosła ich pierwsze miesiące życia. Chciała poczekać z kolejnym dzieckiem.
– To mogliście czekać.
– Nie dobijaj mnie, proszę.
Czajnik do nas przemówił mocnym gwizdem, brzmiącym trochę jak lokomotywa, czy pociąg trąbiący, dający sygnał startu. Nie pamiętałem gdzie, ale już słyszałem podobny dźwięk.
Zalałem kawę. Alicja podstawiła mi drugi kubek, z jakąś torebką wewnątrz. Zalałem więc i jej chyba herbatkę, a może jakieś zioła. Odłożyłem czajnik na kuchenkę gazową. Zacząłem słodzić. Wsypywałem ten cukier już dawno tracąc rachubę. Poczułem jak obejmuje mnie w pasie. Jak kładzie policzek na moich plecach.
– Ala… – zacząłem.
Zdjąłem jej dłonie z mojego brzucha. Trzymałem je za nadgarstki. Odwróciłem się do niej.
– Poradzicie sobie, jeśli ją kochasz.
– Oczywiście, że kocham – zapewniłem.
– W takim razie na pewno sobie poradzicie. Głowa do góry. – Jej uśmiech sprawiał cuda. Podnosił na duchu jak nic innego. W takich chwilach zawsze żałowałem. Żałowałem, że nie znałem jej wcześniej, a powinienem.
– Irek odszedł, prawda?
– Nie mówmy o nim. Jest w delegacji. Wróci. Tacy jak on zawsze wracają.
Zawsze się mieszała kiedy zaczynałem jego temat. Wtedy odchodziła, przestała się uśmiechać i zajmowała czymś dłonie.
– Dlaczego za niego wyszłaś, przecież go nie kochasz?
– Facet, którego kocham jest zajęty, na dodatek mi zakazany.
– Przepraszam. – To było jedno co przyszło mi do głowy i wydawało mi się na miejscu. – Może gdybyśmy poznali się w innym… w innych okolicznościach…
– Chyba raczej w innym życiu. – Odgarnęła nerwowo swoje włosy za ucho. Nigdy nie wiedziałem czy jest szatynką, czy bardziej brunetką. Były takie lekko brązowe, ale naturalne. – Była u mnie policja – powiedziała gdy ja mieszałem kawę. Przerwałem mieszanie i za moment znów do tego powróciłem.
– Coś mówili?
– Nie rozmawiałam z nimi.
– Odpuścili?
– Nie, nie było mnie w domu. Sąsiadka mi mówiła, że wypytywali o tego pana… wypytywali o ciebie Tymek.
– Nie mów tak na mnie – rzekłem smutno, chociaż chciałem by brzmiało to obojętnie.
– Dlaczego nie? Przecież tak masz naprawdę na imię, prawda?
– Wiesz, że tak, po co więc pytasz. – Odwróciłem się w jej stronę, byłem lekko zły, by to zamaskować wzruszyłem ramionami.
– Jaki był Aleks?
– Znasz mnie. – Uśmiechnąłem się do niej.
– Jaki był ten prawdziwy Aleks?
– Nie pamiętam – wyznałem i znów poczułem jak łzy napływają mi do oczu.
Podeszła do mnie szybko, chwyciła mnie za białą koszulkę, szarpnęła.
– Musisz coś pamiętać, do cholery! – warknęła. – Cokolwiek, przypomnij sobie! Musisz! – naciskała.
Nie potrafiłem jej odmówić. Wysiliłem swoją pamięć najbardziej jak tylko mogłem.
– Musiał być leworęczny – oznajmiłem.
– Skąd to wiesz?
– Bo babcia i… i ona.
– I matka – powiedział za mnie, bo mi to słowo jakoś przestało przechodzić przez gardło.
– Tak, właśnie ona. Uczyły mnie bym zaczął rysować lewą ręką, bym podpisywał się lewą. Wmówiły, że od teraz jestem Olek.
– Dlaczego?
– Nie wiem.
– A co wiesz, co cholery!?
– Że ładnie rysował, miał talent. Nie rysował jak dziecko. Wiesz, to nie byli ludzie z patyków, czy domek z kwadratu i trójkąta. Rysował przestrzeń, jakby w trzy de. Mam gdzieś jeden rysunek, naszego kota, jak chcesz to…
– Chcę. Ja też rysuje, wiesz?
– To dobrze. Ja jakoś nigdy nie miałem talentu.
– Byłeś intelektualistą, a on artystą. Co jeszcze pamiętasz?
– Bawiliśmy się często na parapecie. Lubiliśmy patrzeć i grać „w co widzę”. Polega to na upolowaniu sobie jednej rzeczy, czegoś co widać zza okna i druga osoba zadaje pytania. Każde pytanie to kreska budująca „wisielca”. Chuchaliśmy w szybę, na niej rysowaliśmy. Zawsze wygrywałem.
– Byłeś od niego lepszy?
– Nie, oszukiwałem – powiedziałem z lekkim uśmiechem. Alicja także się zaśmiała.
– Dlaczego…
– Nie wiem. Nie znam odpowiedzi, Alu. Tak miało być.
– Jak, że ty jesteś tu, a on…
– Być może tak właśnie miało być. Amanda ostatnio mnie nakłoniła bym chodził do kościoła. Dzieciaki mają mieć chrzest więc… warto by nas w tym kościele widzieli od czasu do czasu. Może tak już jest, że Bóg ma na każdego z nas swój własny plan i robi wszystko byśmy szli według tego planu, a przeszkody mają tylko wzmocnić naszą wiarę w jego plan, spychać nas na tą dobrą drogę, z której zboczyliśmy.
Klepnęła mnie w tors.
– Nie jesteś wierzący, nie zgrywaj się.
– Nie jestem jakiś szczególnie religijny, tu się zgodzę, ale jednak…
– Zamiast mówić o Bogu pomyśl lepiej czemu nie jesteś sobą.
– Nie wiem. Pamiętam matkę jak myła podłogi na kolanach, chyba je froterowała. Kłóciłem się z Aleksandrem. Potem były hałasy, jakby ktoś biegał po schodach, ktoś walił, a ja dosłyszałem byśmy znikli. Aleks zastanawiał się co znaczy zniknąć, a ja się schowałem. Potem matka powiedziała „od tej pory jesteś Aleksander Górski” pudrowała mi brodę, by nie było widać blizny. Kilka dni wcześniej przejechałem się po chodniku, bo skakałem na jednej nodze i robiłem jaskółki.
– Coś jeszcze mówiła?
– Śpiewała, ale to chyba wcześniej. Wcześniej. Nie pamiętam jaka to była piosenka, ale chyba kołysanka. Musieliśmy często mylić tekst. „zapałki się wypalają, to gaz w zapalniczce się kończy”. Tyle pamiętam. Dalej czarna dziura.
– A psycholog? Nie pomógłby?
– Nie. Byłem mały. Te wspomnienia się już dawno zatarły, a nie będę się poddawał żadnej hipnozie. – Zrobiłem kilka łyków kawy.
– Tymoteusz, a może…
– Nie mów tak na mnie! – warknąłem.
– Jak to jest żyć dwoma życiami?
– Z racji tego, że z pierwszego nie wiele pamiętam, to nie jest tak najgorzej – zironizowałem. Nie zostało mi nic innego tylko drwina i ironia.
– Moim zdaniem ty być to pamiętał.
– Gdybym miał to pamiętać, to bym pamiętał. Zakończmy już ten temat, nalegam.
– Widzisz, nalegasz.
– Bo jestem zmęczony, a ty mnie męczysz jeszcze bardziej.
– Gdybym cię męczyła to byś tu nie przychodził. Nie wręczał mi kwiatów. Nie martwił się.
– Troszczę się o ciebie, bo…
– Dobrze wiem czemu to robisz! Nie musimy do tego wracać. Uważam jednak, że ty się boisz prawdy, dlatego jej nie pamiętasz.
– To było dawno, dlatego…
– Wymówka dobra jak każda inna! Daj już spokój. Chcesz zmienić temat, to na dziś zmienię, ale ci nie odpuszczę. Chociaż to tobie powinno zależeć bardziej, ja go nawet nie znałam.
– Czasami myślę, że on nie istniał. Albo inaczej. Wmówiłem sobie, że tamten ja nie istniałem, że urodziłem się jako Aleksander Górski, że nigdy nie umarłem. Ostatnio Amanda prosiła mnie byśmy pojechali na grób babci. Mojej babci.
– Odnowiłeś go, zabierz ją.
– Nie mogę.
– Dlaczego?
– Amanda jest spostrzegawcza. Czyta nawet reklamy jak jedzie samochodem. Myślisz, że pominie fakt, że obok grobu Aleksandry i Tymoteusza Górskiego, którzy przeżyli kilkadziesiąt lat, jest grób dziecka także o danych Tymoteusz Górski? Co jej powiem?
– Nie wiem.
– Wiesz miałem kilka opcji. Pierwsza była, ze to kuzyn, ale nie chcę jej kłamać, wolę już przemilczać prawdę, albo być szczery. Na szczerość jednak nie mogę postawić bo brzmi jak z thrillera. Bo co powiem „A to tak właściwie to mój grób, ale się nie obawiaj, nie jestem ani wampirem, ani duchem, po prostu wziąłem sobie personalia brata bliźniaka i żyje jego życiem”. Sądzisz, że od razu zadzwoni po zakład psychiatryczny, czy pierw wezwie policje.
– Z tego co o niej mówiłeś i z tego co zdążyłam ją poznać, to pierw cię spoliczkuje. Im dłużej się będziesz zbierał, tym trudniej będzie ci powiedzieć prawdę, wiesz o tym?
– A może ta prawda nie jest prawdą, byłem dzieckiem, może mi się miesza?
– Nie żyj złudzeniami. Co powiedziałeś policji? Że jesteśmy kochankami, zgadłam?
– Skąd mnie tak dobrze znasz?
– Wiem o tobie więcej niż twoja własna żona, poza tym jesteś bardzo podobny do ojca.
– Z wyglądu, czy…
– Niestety też to drugie. Masz identyczne priorytety jak on, identyczną budowę nie tylko ciała, ale i zachowania.
– Budowę zachowania?
– Czasami wiem co odpowiesz gdy zadaje ci pytanie. Kiedy jest niewygodne spinasz się, on też tak robi. Wtedy niemal zawsze wiem, że popłyniesz ironią i dzięki temu rozluźnisz, albo zamienisz się w głaz.
– Co to znaczy?
– Zamkniesz w sobie. Ewentualnie podniesiesz głos, czy zaczniesz warczeć przez zęby jak kundel.
– Aleks był też utalentowany muzycznie – powiedziałem, bo to tak nagle przyszło mi do głowy. On lubił dzwonki i cymbałki, a ja nie. – Grał na klawiszach, dziadek go nauczył wlazł kotka. Miał tylko kilka lat, chyba dwa. Pamiętał to. Babcia się tym chwaliła wśród sąsiadów. Potem i ja byłem zmuszony nauczyć się grać wlazł kotka, ale nie pamiętam już jak to… To bez sensu. Alka, nie przypomnę sobie nigdy.
– A ta kołysanka? O zapałkach. Wspominałeś o niej.
– Była sobie… miała zapałki, one się skończyły no i koniec bajki – jakoś tak to leciało.
– Zamknij oczy – poleciła.
– Co?
– Usiądź na kanapie i zamknij oczy.
Wydała polecenie, to je wykonałem, choć nawykłem do tego, że to inni wykonywali moje polecenia.
– Może lepiej się połóż co?
– Nie chcę się czuć jak na sesji u psychiatry.
– Przeczytałam w książce, że dźwięki powtarzane, wcześniej nam znane przywracają wspomnienia.
– Męcz mnie dalej. Poddaje się. Jakie dźwięki? Będziesz biegać po schodach?
– Nie. Wsłuchaj się i nie myśl o niczym, nie staraj się sobie przypomnieć.
Wyłączyła radio, usiadła i zaśpiewała:

Z popielnika na Wojtusia, iskiereczka mruga
Chodź opowiem ci bajeczkę, bajka będzie długa

Była sobie baba-jaga, miała chatkę z masła
A w tej chatce same dziwy, iskiereczka zgasła.

Byłą sobie raz królewna, pokochała grajka
Król wyprawił im wesele, i skończona bajka.

Była sobie raz dziewczynka, co miała zapałki
Zapałki się wypaliły i już koniec bajki.

Patrzy Wojtuś, patrzy, duma, zaszły łzą oczęta
Czemuś mnie tak okłamała? Wojtuś zapamięta.
Już ci nigdy nie uwierzę, iskiereczko mała
Chwile błyszczysz potem gaśniesz
Cyk i bajka cała.  

– Skąd to znasz? – zapytałem otwierając oczy.
– Mama Irka dała mi starą kasetę, rozczulała się jak to było gdy Irek był mały. Mało kto zna całą wersje tej kołysanki. Teraz na każdej płycie nie ma już tej zwrotki o dziewczynce z zapałkami.
– Aha.
– Masz łzy w oczach. Pamiętasz coś?
– Nie. Przykro mi, ale nie. Ciągle te same sceny. Jak nam to śpiewano, jak myliliśmy słowa. Jak babcia uczyła nas tańczyć. Nic więcej.
– Dobrze, nie będę cię męczyć. Spróbujemy kiedy indziej.
– Dziękuje.
– Za co? – zapytała wbijając we mnie swoje spojrzenie. Pełne zdziwienia, może trochę podziwu.
– Za to, że jesteś… że jesteś wyrozumiała. Za to, że po prostu jesteś.
Uśmiechnęła się do mnie blado.
– Przestawiłam datę w kamerze. Na kalendarzu też widnieje data sprzed nocy, kiedy u mnie byłeś. Dajmy im dowód, niepodważalny. Chodź do sypialni. – Wstała, przeszła za moją kanapą, muskając mnie opuszkiem palców po ramieniu, barku, karku, czyi, policzku. – Idziesz? – zapytała.
– To nie jest dobry pomysł.
– Jestem aktorką, będę dobrze udawać. Ty odegraj jakąś scenę jak to było z Amandą. Nie patrz się w obiektyw. Chodź.
– Alicja, ale my nie…
– My nie. Chodź już.
– Nie chcę. Starczy twoje słowo.
– A jak ktoś inny powie coś innego? – zapytała ze złością. – Co wtedy zrobisz? Moje słowo, przeciwko słowu kogoś innego. Jeśli to ktoś obcy, to jego słowo będzie więcej warte niż zapewnienia rzekomej kochanki. Policja pomyśli, że ja kłamie i kryje cię z miłości. Nie pozwolę ci iść siedzieć. Nie pozwolę ci nawet być podejrzanym.
– Dlaczego? Prawie mnie nie znasz?
– Bo mi zaufałeś, Tymek.
– Prosiłem byś…
– Wiem, Aleks, chodź. – Zawołała mnie też ruchem palca. Wstałem i podszedłem.
Poczułem jak oplata mnie w tali, tuż nad biodrami. Jej dłonie błądziły po moich plecach.
– Widzisz, to nie takie trudne – szepnęła gdy wkładała swoje dłonie pod moją białą koszulkę na krótki rękaw. – Jesteś imponująco zbudowany, a tutaj…
Kiedy jej dłoń powędrowała do mojego rozpora, kiedy ścisnęła mnie tam przez spodnie odskoczyłem.
– Co jest? – zapytała z nutką pretensji, ale i zmartwienia.
– Niedobrze mi się zrobiło. Co my właściwie robimy, co?
– Pomagam ci, pomagamy sobie. Przecież widziałeś mnie już nago.
– To co innego. Wtedy byłaś naćpana, pijana i prawie rozebrana. Wkładałem cię do wanny, nie chciałem pomoczyć ci Levis’ów.
– Chodź. Przekonywująco zagramy i będziemy mieli to z głowy.
– Alicja, nie rozumiesz! Ja staram się kurwa być moralny! – krzyknąłem.
– Wobec Amandy?
– Też, ale nie tylko – przyznałem.
– Nigdy jej nie zdradziłeś?
– Tylko pocałunkiem, to tak, ale zawsze nie mogłem…
– Nie wykorzystam cię. Wiem kim dla mnie jesteś, ale nic nie zrobię. Dotknę cię, bo muszę. Musi to wyglądać jak dobrze zagrany film. Będziemy pod pościelą, zakryjesz mnie. Poruszasz się trochę. Czego się boisz, co!? Że ci stanie, czy że wręcz przeciwnie?
– A jeśli.
– Jesteś tylko facetem. Jeśli nie to trudno, twoja impotencja też mnie nie obchodzi.
– Nie jestem impotentem – zapewniłem.
– Grałam już takie sceny. Aktorom też staje, trudno. Czuje ich penisa na udzie, czy miedzy nogami, ale nic więcej.
– Tylko ja nie jestem aktorem, ani obcym ci facetem.
– Wiem, Tymoteuszu. Wiem. Będę o tym pamiętać. Pocałuj mnie. To będzie próba generalna.
– A potem będę musiał wyciąć sobie język, na dodatek wykłóć oczy, jak ten Edyp.
– Troszkę mamy z nim wspólnego.
– Nasze życie też jest jak tragedia Antyczna. Cokolwiek bym nie wybrał, zawsze będzie źle.
– Zrób to dla Amandy. Zaciśnij zęby, pięści, czy cokolwiek i zrób to. Ona też nie chce cię oglądać za kratkami. To samo bliźniaki. Ja też tego nie chcę. Aleks, chodź.
Zatrzęsło mną, przeszedł mnie dreszcz. To było tak nieprzyzwoite, że aż trudno sobie to wyobrazić, a co dopiero to zrobić, uczestniczyć w tym. Jednak nie powinienem był narzekać. To ona się poświęcała dla mnie, by ratować moja dupę. W sumie nie robiła nic czego by nie musiała, bo… bo to nieważne. Nic było teraz nie ważne. Podszedłem do niej. Objąłem jej twarz w swoje dłonie i przywarłem ustami. To co czułem było nie do opisania. Wielkie… ogromne obrzydzenie do samego siebie. Niszczyłem swoją psychikę skrupulatnie przez te ponad trzydzieści lat, a teraz postanowiłem ją zniszczyć jeszcze bardziej, pokonać kolejną granicę, przekraczać mury, które są stawiane, by ludzie nie mogli ich omijać, a ja nie omijałem, ja burzyłem swoją resztę przyzwoitości grzechem nieczystym.
– I jak się czujesz? – zapytała.
– Teraz już wiem co czuł Jerzy Boleyn całując Annę – powiedziałem i nadal drgałem na całym ciele.
– Jest aż tak źle?
– A ty nic nie czujesz?
– Wyłączyłam się. Może lata praktyki, a może o tym po prostu nie myślę. Jerzy był młodszy od Anny o jakieś cztery lata.
– Znasz te historie?
– Tak, oglądałam Kochanice Króla. Bała się, bo poroniła. Wiedziała, że ją zabije jeśli nie urodzi męskiego potomka.
– Wykorzystała więc Jerzego – dopełniłem.
– On się nie dał, tak mi się wydaje. Tak było w filmie.
– Może w filmie to pominięto, może tak było, a może nie. Nie mamy pewności, to było wieki temu – powiedziałem.
– Ale myślisz, że mogłaby tak? Przecież on był jej…
– No właśnie, on był jej. A ja jestem twój. I co my robimy?
– Nagrywamy film, gramy i udajemy. Nie robimy nic złego. Potem weźmiemy prysznic…
– Oddzielny – dodałem.
– Oczywiście, że tak. Zmyjemy to z siebie.
– Tego grzechu się nie zmyje, to jest tak nieczyste, że…
– Tymek. Spokojnie. Chodź. – Zaciągnęła mnie do sypialni. Była cała we fioletowych barwach, trochę kremu się w nią wplatało, dlatego wnętrze było ciepłe.

Włączyła kamerę, i rzuciła mnie na łóżku. Pociągnąłem ją do siebie. Całowałem, trzymając dłoń na jej pośladkach. Pomyślałem, że to Amanda, tylko w taki sposób potrafiłem ruszyć z miejsca. Dałem jej klapsa w pośladek. Potem wymierzyłem drugiego w drugi. Delikatnie gładziłem jej pupę, a ona grała grą mięśni. Raz zaciskała pośladki, jakby w oczekiwaniu na uderzenie, a kiedy docierało do niej, że uderzenia nie ma, że jest pieszczotliwy dotyk, to rozluźniała mięśnie pośladków. Robiła wszystko co mogła, by to wyglądało realnie, uśmiechała się nawet. Odwdzięczałem się więc tym samym, także starałem się być przekonywujący.

9 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zastanawia mnie co to za Alicja,kim ona dla Aleksa jest,skąd wie,że miał brata.I co to za historia z tamtym Aleksem kto go zabił i czemu Tymek przejął jego tożsamość.Jednak szczerze mówiąc to imię Aleks mi się o wiele bardziej podoba niż Tymoteusz.Co do Amandy to nie dziwię się,że jest zalamana nigdy nie chciała dzieci a tu teraz kolejne.

    OdpowiedzUsuń
  3. O jejku teraz to ja sie naprawde pogubiłam. Kim tak naprawde jest Olek?

    OdpowiedzUsuń
  4. Robi się coraz ciekawiej:) Czyżby ta Ala była siostrą Aleksa? Może nawet siostrą trojaczką? Dlatego wie tak dużo o braciach i dopytuje o wspomnienia z dzieciństwa? Na ten trop naprowadziły mnie aluzje do Edypa i do Kochanic, Anna i Jerzy byli rodzeństwem, o ile dobrze pamiętam.
    Ciekawe, dlaczego doszło do zamiany tożsamości bliźniaków i skąd Ala o tym wie... No nic, poczekam. Maja

    OdpowiedzUsuń
  5. Też pomyślałam , że Ala to siostra Aleksa i pewnie dlatego wie o tej zamianie. Ale jestem ciekawa co dalej.....Maggie

    OdpowiedzUsuń
  6. Trochę się za bardzo zagmatwana robi ta historia Aleksa. Za dużo tego wszystkiego jest, tu niby kilka morderstw, bardzo to wszystko niejasne jest, teraz ta cała Ala i Tymek. Za dużo wszystkiego naraz się porobiło.
    Jednak Amanda jest w ciąży, szkoda mi jej, ale da sobie radę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie martw się księżniczko, wszystko wyjaśni się w tej serii.

      Usuń
  7. Troche to wszystko zagmatwane, Myślę że Ala możne być siostra Aleksa, ale pewności nie mam

    OdpowiedzUsuń
  8. Kurcze, wszystko wskazuje na to, że Ala to siostra Aleksa, no przynajmniej po tych tekstach i aluzjach do Kochanic Króla, Anny i Jerzego. No i wspomniała, że Aleks jest podobny do ojca, nie tylko z wyglądu, ale i z zachowania.
    No tylko nie wiadomo jak się poznali, chyba, że mi umknęło. Już się bałam, że Olek chce zdradzić Amandę, ale się wyjaśniło, że Ala daje mu alibi. On i tak źle się czuje w tej sytuacji.

    OdpowiedzUsuń