Aleksander (Samuel)
Dzień zaczął się jak wiele
innych, ale od samego początku coś jakby wisiało w powietrzu. Obudził mnie
krzyk, właściwie to były krzyki. Pierw usłyszałem płacz jednego z moich synów,
później wrzask drugiego, a na koniec Amandę:
– Olek, możesz mi pomóc?
– Dopiero co otworzyłem oczy –
odpowiedziałem.
– I co z tego? Ja mam to akurat
w dupie, mogłeś obudzić się wcześniej. Nie mogę zabawiać jednego, przewijać
drugiego i jeszcze ich ubierać. O śniadaniu
też możesz zapomnieć – powiedziała wkraczając do sypialni z Kamilem na rękach.
– Ubierz go i błagam rusz
wreszcie się z tego łóżka i zrób im śniadanie – poleciła kładąc chłopca w samej
pieluszce obok mnie, po czym wyszła z sypialni bo zapłakał ten drugi.
– Co mały? Mama ma zły humor? Nie
przejmuj się kobiety tak mają zawsze jeden tydzień w miesiącu – powiedziałem do
malca i zrobiłem mu samolot by choć trochę go rozbawić.
Udałem się z nim do dziecinnego
pokoju i wyjąłem z szuflady jakieś białe body z kaczorem donaldem. Popielate,
dresowe, śliskie spodnie, skarpetki i seledynową koszulkę na krótki rękaw.
Ubrałem w to malca i szukałem jakiegoś kapeluszu lub czapeczki na drogę bo
zapowiadał się słoneczny dzień. Znalazłem coś ale dżokejkę w popielatym
kolorze. Położyłem ją na przewijaku i ruszyłem z maluchem do kuchni.
– Zrobimy mamie śniadanko to
może jej się humor poprawi – powiedziałem do Kamilka sadzając go w foteliku i
starannie przypinając.
– Patryk ubrany? – zapytałem
żonę.
– Tak, weźmiesz go? –
odkrzyknęła.
– Pewnie – odpowiedziałem i
przejąłem od niej chłopca w białych
spodenkach i niebieskiej,
przewiewnej koszuli.
– Proszę powiedz, że posiedzisz
grzecznie obok braciszka. – Już po chwili przekonałem się, że odpowiedz brzmi
nie.
– Załóż im buty, nakarm, a ja w
tym czasie wyprostuje włosy. Jak byś mógł to wyprasuj mi tę turkusową koszulę w
niby zebrę – dobiegł głos Amandy z innego pokoju.
– A co ja kurwa twój służący? –
zapytałem, ale wibrowanie prostownicy mnie zagłuszyło.
– Coś mówiłeś? – zapytała
wyłączając tamto cholerstwo.
– Mówiłem, że wyprasuje –
odpowiedziałem i pobiegłem za raczkującym Patrysiem, który pędził po pilot od
telewizora.
– To nie dla dzieci –
powiedziałem i położyłem przedmiot na półkę, z dala od jego zasięgu. Zazwyczaj
tak nie robiłem, bo przecież nie można wszystkiego przed nimi chować, ale teraz
nie miałem czasu na jego płacz.
– Chodź no kolego tu do mnie, bo
inaczej to się nigdy nie wyrobimy. – Wsadziłem go do kojca zanim dopadł do
świecznika. Dałem mnóstwo zabawek, bo on nigdy nie bawił się dłużej jedną
rzeczą niż pięć minut.
Podczas gdy Kamil w skupieniu
uderzał w dziecięcy, grający bębenek, a Patryk wyrzucał wszystkie zabawki z kojca,
ja smarowałem świeże pieczywo masłem i pasztetem, a potem kroiłem je w drobne
wagoniki, odkrawając skórki.
– Na co ty masz ochotę? –
zapytałem Amandę, której obecność wyczułem.
Stała za moimi plecami.
– Na nic, albo na cokolwiek –
odpowiedziała.
– Super, a ja jasnowidz jestem –
stwierdziłem i poukładałem wagoniki na dziecięcych talerzykach. Jeden był z królikiem
Baksem a drugi z Diabłem tasmańskim.
– Jesteś zły? – zapytała.
– Nie, ale od dziesięciu
miesięcy nie przespałem ani jednej, całej nocy.
– Ja też nie – przerwała mi i
jakby to powstrzymało mnie przed dalszym narzekaniem.
– Przepraszam, to nie twoja wina.
Wstałem dziś lewą nogą. Zrobię nam grzanki, ale pierw wyprasuje ci tę twoją
koszule, włożę coś na siebie, a ty w tym czasie ich nakarm – powiedziałem do
kobiety w samym staniku i dżinsowych szortach.
– Podasz mi jakieś ich koszulki,
śliniaki ciągną i płaczą jak się im je zakłada, a nie chce by się ubrudzili.
– Dobrze.
– Jedzą już właściwie sami, więc
ja w tym czasie tu ogarnę bo salon
wygląda jak pobojowisko –
stwierdziła.
– To zasługa Patryka, wyrzucił
wszystkie zabawki. Nie wiem jak zamierzasz go zachęcić do samodzielnego
jedzenia skoro on nawet w krzesełku nie chce siedzieć – powiedziałem
podłączając żelazko i rozkładając deskę do prasowania.
– Normalnie, pozłości się,
pokrzyczy, a po jakiś trzech, czterech minutkach jemu przechodzi i już
grzecznie siedzi – odrzekła.
– I będzie płakał, a po co to?
– Olek nie będę się bała płaczu
własnego dziecka jak Domi i Tyl. A na pytanie po co to odpowiedź jest prosta, po
to by zachować hierarchie. To on ma słuchać nas, a nie my mamy tańczyć jak on
nam zagra i chuchać nad nim i dmuchać. Wyrośnie potem rozpuszczony gówniarz i
mięczak – odpowiedziała. – Jak sobie trochę popłacze i pokrzyczy, to nic mu nie
będzie – dodała.
– Rób jak uważasz – powiedziałem
podając jej wyprasowaną koszule.
Jakieś pół godziny później, po
zjedzonym śniadaniu pakowałem maluchy do fotelików samochodowych.
– Zapomniałeś o butach –
powiedziała Amanda wpadając do garażu.
– Które są czyje? – zapytałem
widząc, że kładzie dwie pary na masce.
– Kamilowi załóż te z Nike, te
białe z zielonym znaczkiem, a Patrykowi te z niebieskim RBK – odpowiedziała.
– Dobra. Daj no jeszcze
Patrykowi czapkę i już nas nie ma.
– Położyłam obok butów ten biały
berecik – odpowiedziała i skierowała się do wyjścia z garażu.
– Wróć no się – poleciłem.
– Ale po co? – zapytała.
– Całus się chyba twojemu mężowi
należy co nie? – zapytałem, a po chwili stała przy mnie i jej usta dotykały
moich.
– Jedź już bo się denerwują –
powiedziała.
Odwiozłem małych do prywatnego
żłobka i udałem się do pracy. Przez okno z mojego gabinetu obserwowałem świat,
ludzi, samochody. Jakaś kobieta przeglądała się w przyciemnionej szybie mojego
wozu, dzieci biegły, a za nimi podążała starsza pani, młodzież siedząca na
murku zaciągała się papierosem i cieszyła z wakacji. Ta młodzież nie była wiele
starsza od mojej żony. Pomyślałem wtedy, że Amanda powinna być jak oni. Żyć
beztrosko, chwilą, bawić się, śmiać, imprezować i popełniać błędy, a nie
zajmować się domem i dziećmi. Uświadomiłem sobie, że niemal każdy dzień dla
mojej żony zaczyna się tak samo i wygląda jak mój dzisiejszy poranek.
– Pukałem, ale nie odpowiadałeś –
powiedział do mnie Roman i to sprawiło, że moje myśli odpłynęły.
– Co cię sprowadza? – zapytałem
i usiadłem za biurkiem.
– Miałem ostatnio pacjentkę.
Spadła z dachu, udzieliliśmy jej pomocy, wszystko z nią już dobrze, ale jednak
nie do końca – wyjaśnił i zajął miejsce naprzeciwko mnie.
– Chodzi o tę małą co dopiero po
dwóch dniach babcia się domyśliła, że wnuczki w domu nie ma? – zapytałem.
– Tak, też o tym słyszałeś?
– Jedna z pielęgniarek mi
mówiła. Szkoda małej, kolejna eurosierota w Polsce, ale co z nią?
– Gips jej zdjąłem, z ręką już
wszystko dobrze, ale mała uskarża się od pewnego momentu na różne bóle. Pierw
była to ręka, wykonałem wszystkie prześwietlenia, nawet więcej niż trzeba i
nic. Wszystko z ręką ok, tak jak ci mówiłem. Potem skarżyła się na brzuch, ale
to normalne w jej wieku, może ma nieregularne miesiączki. Teraz niby częściej
niż wcześniej boli ją głowa.
– Może od słońca? – zapytałem z
uśmiechem.
– Nie wiem, ale to ja miałem
dyżur gdy ją przywieźli i wolałbym mieć pewność. To moja pierwsza pacjentka. Na
magnetyczny czeka się kilka miesięcy, a ja tego nie przyśpieszę. Zwykłe,
szpitalne prześwietlenie nic nie wykazało. Ty tu masz lepszy sprzęt, może mógłbyś
ją przyjąć.
– Niech się zapisze na wizytę,
telefon znasz, jak nie to weź sobie wizytówkę.
– Olek, mi chodzi o to byś
zrobił to bezpłatnie. Oni naprawdę nie mają kasy by płacić ci te siedem dych za
konsultacje – powiedział, a mi nie uśmiechało się pracować po godzinach,
jeszcze za darmo, ale stwierdziłem, że czego się nie robi dla kumpla.
– Dobra. Dasz radę jeszcze dziś
ją tu do mnie sprowadzić?
– Zadzwonię do jej babki, jeśli
dam to o której?
– O szesnastej jadę po synów,
jeśli zajmiesz się nimi w recepcji te pół godzinki, bo tyle gdzieś mi zajmie
przebadanie jej, to mogę nawet po szesnastej.
– Dobra – odpowiedział.
Dochodziła godzina szesnasta
kiedy zapinałem chłopaków w foteliki i przemierzałem z nimi pół miasta. Gdy
dojeżdżałem do kliniki od razu zauważyłem na parkingu Romka.
– Już na ciebie czekam –
powiedział zanim jeszcze wysiadłem.
– Zasnęli po drodze, popilnujesz
ich w samochodzie? – zapytałem, a gdy tylko skinął głową to podałem mu
kluczyki. – Jakby ktoś się czepiał, że stoję nie na swoim miejscu to
przeparkuj. Ta mała już czeka? – dodałem.
– Tak w poczekalni jest –
odpowiedział. – A co gdy zaczną płakać?
– To daj im pić, butelki masz w
kieszonce w drzwiach, i zacznij jeździć w kółko. To pomaga. Nie lubią stać ani
w korkach, ani nawet na światłach. Tylko się nie zapędź za daleko bym was
szukać nie musiał.
– Dobra.
W poczekalni ujrzałem niską
dziewczynę ze starszą kobietą. Dziewczynka miała różowe pasemka i niecodzienny
strój. Ja z pewnością swojemu dziecku nie pozwolił bym się tak ubrać. Męska
koszulka z napisem "Jebać Policje, dobry pies to martwy pies" była na
nią o wiele za duża, ale zapewne celowo. Przez chwilę interesowało mnie czy ma
na sobie chodź spodenki, ale koszulka sięgała jej za kolana, więc nie mogłem
tego dostrzec. Kolejną rzeczą jaka rzuciła mi się w oczy był makijaż. Mocne
czarne kreski pod oczami, jak u tych emowców.
– Witam, zapraszam do gabinetu –
powiedziałem zakładając jednocześnie biały kitel lekarski.
– Dzień dobry – odpowiedziały.
– Słyszałem, że cierpisz na bóle
głowy – zacząłem.
– Tak od momenty upadku z dachu –
odpowiedziała starsza kobieta.
– Kiedy on był? – zapytałem i
zasiadłem przy biurku.
– W marcu, a może w kwietniu –
odpowiedziała.
– W lutym – poprawiła ją
dziewczyna.
– I co się dzieje od tamtej
pory?
– Pierw bolała ją ręka i ciągle
była zmęczona, dużo szkoły opuściła, wie pan?
– Bóle ręki po złamaniu są naturalne,
nie przeszkadzają aż tak bardzo w uczeniu się – odpowiedziałem z ironicznym
uśmiechem i nie spuszczałem oczu z tej dziewczynki.
– Co pan może wiedzieć, skoro to
nie pana bolało? – niemal na mnie krzyknęła ta mała jędza.
– Posłuchaj mnie, mała, coś
jednak wiem, bo znam osoby co z połamanymi nogami chodziły do szkoły.
– Tak, na pewno.
– Tak, siedzi przed tobą taka
osoba. Na drugim roku studiów się połamałem i nie opuściłem ani jednych
wykładów na uczelni i ani jednej sesji, choć mogłem dostać zwolnienie. Ale do
rzeczy, co jest nie tak?
– Potem były bóle brzucha, a
teraz głowy. Przez to wszystko zawaliła drugą klasę gimnazjum – poskarżyła się
starsza kobieta.
Już miałem wtrącić pewną uwagę
co o tym myślę, ale nie chciałem być niemiły i jakoś szkoda mi było tej
starszej pani, że męczy się z takim dziewuszyskiem.
– Nie prawda babcia, nie
zawaliłam, mam tylko komisyjny z matematyki i historii.
– Wyjaśnią sobie panie to
później – przerwałem im. – Proszę mi teraz powiedzieć gdzie cię boli.
– Boli ją. . .
– Chciałbym porozmawiać z
pacjentką, a nie panią. Jak masz na imię? – pytanie skierowałem do dziewczyny.
– Angela – odpowiedziała.
– Właściwie to Amanda, ale woli
Angela – wyjaśniła starsza kobieta.
– Ślicznie imię, Amanda, moja
żona ma tak samo.
– Ale mówią Angela bo Angelika
mam na drugie i tak wolę – wywarczała przez zęby.
– Dobrze, w takim razie niech
będzie. To w którym miejscu cię, Angeliko, boli?
– Tutaj – wskazała palcami na
skronie. – I tutaj – tym razem wskazała czoło.
– Boli intensywnie, bez przerwy,
z przerwami, czy tak kłuje? – zapytałem.
– Różnie.
– Bolała cię głowa wcześniej czy
tylko po upadku z dachu?
– Po.
– Uderzyłaś się o coś gdy
spadałaś, które to było piętro, co?
– W rękę i w kolana się
uderzyłam o kamień taki durzy, a wysoko było.
– Pierwsze piętro tak mniej
więcej – wtrąciła się kobieta.
– A w głowę się nie uderzyłaś? –
dopytywałem.
– Nie wiem, może tak –
odpowiedziała.
Przetarłem oczy, byłem zmęczony,
a już widziałem, że z samej rozmowy to nic nie wywnioskuje.
– Ale od razu po wypadku, gdy
znalazłaś się w szpitalu cię nie bolało, tak? Tylko dopiero później, dobrze
zrozumiałem?
– Tak, najpierw ją bolał brzuch
panie doktorze. Głowa tak od maja dopiero.
– Brałaś jakieś leki? –
zapytałem.
– Tabletki, Ketonal, Apap i inne –
odpowiedziała.
– Przejdziemy do pokoju obok.
Wykonamy pewne bezbolesne badanie i zobaczymy czy wszystko w porządku.
Poleciłem asystentce by wykonała
wszystko a ja zajrzałem na parking do maluchów. Chłopcy nadal spali, a Romek
czytał i słał smsy. Wróciłem się do gabinetu i przyglądałem się wynikom. Tak
jak się spodziewałem wszystko było poprawnie. Wtedy postanowiłem ją podejść.
– Powiedz no mi Angela, a jakie
tabletki ci bardziej pomagały na te bóle. Apap
czy ten Ketonal, a może Ibuprofen? To chyba trzy najbardziej
popularne… no jest jeszcze Nurofen.
– Mówiła, że bardziej pomaga jej
Apap i to kazała kupować w aptece mi –
odpowiedziała starsza kobieta.
– Nieprawda bo Ketonal – wtrąciła dziewczyna.
– Ty chyba głupia jesteś. Zobacz
ile masz w półce opakowań po Apapie, bo
nawet ci się ich wywalić nie chce! – krzyknęła kobieta.
– Proszę o spokój. Zechce pani
poczekać na wnuczkę za drzwiami. Chciałbym z nią sam porozmawiać – zwróciłem
się do kobiety.
– Ależ oczywiście –
odpowiedziała.
Na całe szczęście wyszła, bo
bolała mnie głowa i miałem dość przekrzykiwań tych dwóch.
– To co to w końcu było. Ketonal, czy Apap? – zapytałem.
– Co to za różnica, ważne że
mnie głowa boli, a pan nie wie co mi jest, prawda?
– Ja wiem co ci jest. Doskonale
wiem. Nie rozumiem tylko jakim cudem słabszy lek mógł ci pomagać dużo bardziej
niż silniejszy –odpowiedziałem bardzo poważnie.
– Ale co mi jest? – zapytała
przerażona.
– Diagnozę podam twojej babci.
Najpierw muszę wiedzieć jak to było z tymi lekami. Tylko odpowiedz szczerze bo
sprawa jest poważna – postanowiłem ją przestraszyć, zagrać va bank.
– Ale mi nie może nic być,
przecież... – Tutaj przerwała.
– Jak to nie może ci nic być,
przecież boli cię głowa? – Oparłem policzek na mojej dłoni tak, że wskazujący
palec prawie dotykał skroni.
– No tak, ale...
– Ale? Czyżby to była jedna
wielka ściema? – zapytałem patrząc jej w zielone oczy zaznaczone mocno czarną
kredką.
– Nie, bolała mnie głowa. Tak
trochę i czasami.
– Rzadziej niż mówiłaś babci?
– Tak, ale...
– Czyli przysłowie paluszek i
główka to szkolna wymówka w twoim przypadku pasuje idealnie – stwierdziłem. –
Wyjdź na korytarz i zawołaj mi swoją babcie – poleciłem.
– Ale niech jej pan…
– Tak wiem, niech jej pan nie
mówi i jeszcze napisze zwolnienie z pierwszych dni szkoły, a może z komisyjnego
by wyznaczyli inny termin? Wypad, Młoda z gabinetu.
Spojrzała na mnie wzrokiem
bazyliszka i wyszła. Wiedziałem, że ona babci nie zawoła więc postanowiłem
wyjść zaraz za nią. Przekazałem starszej kobiecie wszystko co wywnioskowałem.
Udałem się na parking i zasiadłem na miejscu pasażera, bo miejsce kierowcy
zajmował Romek.
– Twoja pacjentka to przebiegły,
niegrzeczny dzieciak, a nie dziewczynka z przewlekłą chorobą – powiedziałem z
uśmiechem.
– Co?
– Normalnie. Ściemniała, że ją
coś boli by dostawać zwolnienia ze szkoły. Teraz chyba chciała już na września.
Nie wiem, może z w-f-u
– Żartujesz?
– Mówię całkiem serio – odpowiedziałem.
– Nie ma się co dziwić matka wyjechała zostawiając dziecko pod opieką starszej
schorowanej kobiety, na dodatek niedzisiejszej takiej. Wcześniej sama ją
wychowywała, a mała zamiast domowych obiadków, łóżeczka, odpoczynku i telewizji
potrzebuje po prostu twardej ręki – dodałem.
– No nic, dziękuje w takim razie
i przepraszam za kłopot – odrzekł i zwolnił miejsce kierowcy.
– Daj spokój, nic złego się nie
stało. Ty utraciłeś wątpliwości i masz pewność, że wszystko dobrze wykonałeś –
rzekłem przesiadając się.
– Wyszło, że to Amanda Kłakulak
kłamała, następnym razem będę się mniej przejmował takimi przypadkami. –
Chciałem mu powiedzieć, że lepiej być bardziej ostrożnym niżeli olewać
wątpliwości, ale w głowie huczało mi nazwisko dziewczynki, a potem wejrzałem w
lusterko boczne i usiłowałem sobie przypomnieć kolor jej oczu.
– Jak jej na nazwisko?
– Kłakulak. Czemu o to pytasz?
– Bez powodu, znałem kiedyś dwie
kobiety o takim nazwisku – odpowiedziałem.
– I co też tak ściemniały?
– Jedna tak, druga nie. To były
siostry. Mały się budzi, będę już jechał – powiedziałem, po czym zamknąłem
drzwi i wycofałem z parkingu. Wiedziałem, że nie jadę do domu, a do szpitala.
Zobaczyć jaką grupę krwi ma ta mała. Musieli pobierać jej krew po tym upadku z
okna.
To się Aleksowi córka trafiła.Zastanawiam się jak oni ze sobą wytrzymają i jak Amanda zareaguje na tą informację.
OdpowiedzUsuńKocham Angele! Po prostu uwielbia. Ma dziewczyna charakter i mam nadzieje, że szybko da Aleksowi popalic! :)
OdpowiedzUsuńmam wrażenie, że źle życzysz mojemu bohaterowi
UsuńOj Patryk... Olkowi się przyda rozrywka :)
UsuńCzy źle mu życzę...
UsuńJako, iż zawsze mówię, że nie należy kłamać, to lepiej przemilczę tą sprawę ; )
A "rozrywki" przy Angeli na pewno będzie miał sporo... ; )
Aleks już miał trochę "rozrywki" z Amandą.. teraz jak jej przeszło to pojawiła się Angela.. chyba mu trochę współczuje :)
UsuńA.
heheh fajna córeczka, na pewno Aleksowi się spodoba :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Angele ona jest świetna, Aleks miał fajne pierwsze spotkanie ze swoją córeczką :)
OdpowiedzUsuńPewnie, ze mu się super córka trafiła. A już był taka sielanka w rodzinie Górskich. Wywinął się policji, bo Jakub go zastąpił na przesłuchaniu, Patryk jak prawdziwy przyjaciel pomógł, żona go wspiera, a tu taka niespodzianka. nastoletnia córka i to taka z charakterkiem. Oj Amanda nie będzie szczęśliwa.
OdpowiedzUsuń