Amanda (Magdalena)
Od zawsze lubiłam spać, choć
głosiłam sprzeczność, że wyśpię się po śmierci. Jednak po latach dotarło do
mnie, że bezsenność jest równa zmartwieniom, niepokojom, problemom. Teraz już
wiem dlaczego od dzieciństwa nie potrafiłam zasnąć. Jednak kiedy przychodził
już sen, to niósł z sobą spokój, no chyba, że ktoś ma tylko koszmary. Ja nie
miewałam złych snów, nigdy nie śniło mi się nic, co wybudzało mnie z krzykiem. Aleks
miewał koszmary… Aleks już dawno powinien być przy mnie, w końcu była już
pierwsza w nocy.
– Skończ z tą paranoją, on nie
ma innej! – krzyczała na mnie moja podświadomość.
– Zaufaj – mówiło serce.
– Kolczyk i szminka – głosił
rozum.
Nie wiedziałam której części
mnie samej mam być posłuszna. Iść za rozumem, czy za sercem? A może zawierzyć
podświadomości.
I tak leżałam na łóżku – ja wraz
z moimi wątpliwościami, bez męża. Przewracałam się z boku na bok, nie mogąc
zasnąć, a kiedy w końcu mi się to udało, to jakiś głośny huk zniweczył mój plan
przespania nocy.
– Przepraszam, to tylko ja –
wyszeptał Aleks.
Odnalazłam włącznik i
zaświeciłam lampkę. Potarłam dłonią oczy, które odwykły już od jasności.
Usiadłam na łóżku.
– Co tak późno?
– Zastępowałem kolegę na dyżurze
nocnym. Musiał wyskoczyć do dzieci. Samotny ojciec – wytłumaczył zdejmując
zegarek.
– Rozumiem. Kładź się już do
łóżka – poleciłam i położyłam się znów na jednym z boków.
– Za moment to zrobię.
Niby nic nie stało mi na
przeszkodzie by usnąć, ale nie mogłam. Udałam się więc do łazienki, Aleks tam
trzymał tabletki na sen.
– Nie łykaj prochów – wyszeptał
mi do ucha.
– Jesteś jak wampir, pojawiasz
się niespodziewanie. Nie łaź na palcach – wywarczałam i otworzyłam pudełeczko.
Wysypałam na rękę dwie tabletki.
– Jedna ci starczy – zdecydował
za mnie i zabrał jedną w swoje dwa wielkie paluchy. Rzuciłam mu nienawistne
spojrzenie, ale nic nie powiedziałam. Nalałam wodę z kranu do kubeczka, służącego
do płukania ust po umyciu zębów i połknęłam wspomagacz zasypiania.
Aleks już wyszedł z łazienki,
hałasował czymś w pokoju. Trzaskał jak cholera.
– Czego szukasz? Nie dość, że
się poruszasz jakbyś się teleportował, to jeszcze nie sypiasz. Edward Culen
przy tobie to anioł normalnie.
– To ciągłe porównywanie do
wampira ma jakiś podtekst? – zapytał i niespodziewanie chwycił mnie od tyłu,
gdy wyszłam z łazienki. – A może chcesz bym cię ugryzł? – Zbliżył swoje zębiska
do mojej szyi, poczułam je, ale ugryzienie nie nastało, zamiast tego jego
delikatne wargi kąsały.
– Zrobisz mi malinkę – uprzedziłam
gdy dłużej się wessał.
– Idzie zima, jest jesień.
Założysz golf – zaproponował i powrócił do ssania. Potem obejrzał swoje dzieło.
– Jeszcze za jasna – skomentował i possał jeszcze chwile. – O, taka mi się
podoba.
– Skoro już się nacieszyłeś…
– Ciebie naznaczyłem. Jesteś
moją własnością.
– Dobrze, niech ci będzie.
Możemy w końcu iść do łóżka? – zapytałam naiwnie wierząc, że przystanie na moją
propozycje.
– Możemy, ale jeszcze chwila.
Podaj mi popielniczkę, proszę.
To w tym wszystkim było
najdziwniejsze. Kiedy się wprowadzaliśmy oboje byliśmy niepalący, ale
popielniczkę mieliśmy. Wiązały się z nią wspomnienia. Aleks po prostu pewnego
dnia uznał, że pasuje nam do koloru ścian i sobie ją wziął. Tak, właśnie wziął,
a nie kupił. Siedzieliśmy wtedy w ogródku piwnym. On pił Warkę, a nie
Tarczynka. Tak więc śmiało można powiedzieć, że mój mąż był drobnym
złodziejaszkiem. Sięgnęłam do parapetu po czarno-czerwony element naszego
wystroju i podając go mężowi zapytałam:
– A co chcesz ze mną zapalić?
Roześmiał się.
– Nie, ale to co zrobię tez ci
się spodoba.
Patrzyłam z zaciekawieniem na
jego wyczyny. Sięgnął do kieszeni marynarki po portfel.
Co on będzie pieniądze palił? –
pomyślałam. Nie odzywałam się jednak i dalej patrzyłam z zaciekawieniem.
Z jednej z przegródek wyjął
kartkę złożoną na sześć, albo na osiem. Przedarł ją na pół i wcisnął do
popielniczki. Patrzyłam na niego oniemiała. Nie wiedziałam co to była za
kartka, dopóki nie dostrzegłam, że na komodzie obok popielniczki leży mój
dekalog. Chwycił za niego, także go przedarł.
– Nie będzie nam potrzebne –
skwitował. – Szlachta odpala drewnem jak to mówią – rzekł wyjmując zapałki z
kieszeni. – Może chcesz sama?
– Nie, możesz ty.
Potarł łepek zapałki o zacierkę
i podłożył ogień pod podarte kartki, zapłonęły dosłownie jakby je ktoś wcześniej
benzynom podlał. Podeszłam bliżej by dokładnie widzieć ich koniec. Chciałam by
ta chwila trwała jak najdłużej, by ogień je wiecznie trawił, a jednocześnie
pragnęłam by już były zgliszczami, niczym więcej tylko popiołem. W końcu moje
pragnienie się ziściło, ogień zgasł, a po papierze nie było już ani śladu,
został tylko szary pył.
– Dlaczego to zrobiłeś? –
zapytałam.
– Nie domyślasz się?
Boże, byleby teraz nie
powiedział, że z nami koniec. Przecież dziś mnie zapewniał, że cokolwiek
zrobię, to on nie odejdzie, ze zawsze przy mnie będzie, a teraz co?
Podszedł do mnie pewnymi, ale
delikatnymi zarazem krokami. Chwycił mnie za ramiona, ale tak, że opuszki jego
palców ledwie mnie muskały.
– Nie potrzebujemy tego. Nie
popieram większości z twoich zachowań z ostatniego czasu, ale ostatecznie nie
wszystko musi mi się podobać. Najważniejsze byśmy zawsze ze sobą rozmawiali,
szczerze. Mówili co nas gryzie i męczy, żądali wyjaśnień, a nie bali się o nie
prosić. Musimy współgrać. Tu nie ma przegranych i zwycięzców. Nie ma niczyjej
wyższości. Jesteśmy małżeństwem, mężem i żoną, jesteśmy równi.
– Skąd ta zmiana? – zapytałam niepewnie.
Uśmiechnął się do mnie, delikatnie, tak, że dołeczki w jego policzkach były
ledwie dostrzegalne.
– Wtedy gdy do mnie przyszłaś,
po tym wszystkim, wykazałaś się nie tylko niezwykłą odwagą, ale także, a może
nawet przede wszystkim dojrzałością. Postąpiłaś dojrzalej i doroślej niż ja. Ty
chciałaś rozmawiać, wyjaśniać, walczyć i naprawiać, a ja podkuliłem ogon i
wolałem się wyprowadzić by przeczekać problem, licząc, że wrócę i go nie
będzie. Jednak tak nie ma, tak się nie da i tak się nie robi. Wiesz dlaczego?
– Bo problem zostaje –
odpowiedziałam. Pokiwał twierdząco głową.
– Właśnie. Powiedziałaś kiedyś,
że nierozwiązane problemy rozwiązują małżeństwa, związki, przyjaźnie i rodzinne
więzy. – Aleks zrobił znaczącą przerwę, jakby zbierał myśli. Nie przerwałam mu.
Czekałam na zakończenie. – Myślę, że to zdanie każdy powinien oprawić w ramkę i
powiesić w swoim domu na honorowym miejscu. Drugie mądre zdanie jakie popłynęło
z twoich ust, to takie, że wymuszony szacunek, jest tylko wyuczonym szacunkiem,
a zdobyty i wypracowany szacunek jest także uznaniem. – Aleks wzruszył
ramionami i spojrzał mi w oczy. – Nie chcę cię do niczego przymuszać. Nie mam
takiego prawa. A jeśli mam być głową rodziny i panować w tym domu, to nie jako
dzierżawca bata.
– Do czegoś zmierzasz? –
dopytywałam.
– Do tego, że jesteśmy tylko
ludźmi. Wszyscy popełniamy błędy. Najważniejsze by je zrozumieć i nauczyć się
je naprawiać. Być może ja spalając te kartki naprawiłem jeden z większych
błędów w moim życiu. Udowodniłaś, że jesteś dorosła, odważna, dojrzała i ja nie
mam prawa traktować cię jak dziecka. Jeśli nawalisz możemy pogadać. Jesteś
inteligentna, zrozumiesz. Jeśli uznasz, że postąpiłaś błędnie, naprawisz to, a
ja ci w tym pomogę na tyle na ile będę mógł, ale żaden ból nic nie zmieni, nie
cofnie czasu, nie poprawi niczego. Jeśli jednak to co ja uznaje za błąd, ty po
rozmowie uznasz za coś co nie jest błędem, to ja będę musiał popracować nad
dedukcją i argumentami, albo pogodzić się z tym, że masz inne zdanie. –
Uśmiechnął się. – W tej chwili mogę powiedzieć, że palenie szkodzi, powoduje
raka, choroby serca…
– Wiem, czytam opakowania –
przerwałam mu.
– Mogę powiedzieć to co już wiesz,
a nadal to czy zapalisz, czy nie będzie twoją i tylko twoją decyzją. Decyzją
dorosłego człowieka, który wie jakie są konsekwencje i prawdopodobieństwa
scenariuszy po jego wyborach. Kiedyś planowałaś każdy swój krok i krok
przeciwnika.
– Dlatego wtedy nie paliłam –
odpowiedziałam z uśmiechem.
– Potem pojawiłem się ja i
planowałem za ciebie. Tym cię chyba najbardziej ograniczyłem. Zabrałem ci to co
w tobie pokochałem jako pierwsze. To za co cię podziwiałem.
– Podziwiałeś mnie?
– Jasne. Proszę. – Wyjął z
kieszeni paczkę papierosów, położył na mojej dłoni. – Mogę ci podać kilka
scenariuszy zanim zapalisz?
– Możesz.
– Jeśli nie zapalisz być może
jutro potrąci cię pijany lub nieuważny kierowca, a ja zostanę sam z domem,
dwójką naszych dzieci i moją nastolatką. Sędzia przybije temu człowiekowi
wyrok, może według mnie niesprawiedliwy. Może zacznę pić, chlać tak, że
przepije dom, pieniądze na studia naszych dzieci. Może w złości zacznę się na
nich wyżywać. Może będzie inaczej. Może ułożę sobie życie z inną. Może dla niej
oddam dzieci twojej matce by mi nie zawadzały. Patryk i Kamil po latach pewnie
mnie za to znienawidzą, jakikolwiek scenariusz bym nie wybrał. Za to jaki mają
los będą winić mnie, albo sędziego, z pewnością kierowcę, ale nie ciebie. Jeśli
jednak scenariusz będzie podobny, ale umrzesz w wieku trzydziestu lat na raka
płuc, to nie będą winić koncernu tytoniowego, a ciebie, za twoją słabą wolę. –
Słuchałam w ciszy i wielkim skupieniu. – Tak naprawdę nie znamy dnia ani
godziny. W pewnej nienakreślonej na osi czasu chwili zgaśnie jak zapałka nasze
życie. Któreś z nas prawdopodobnie będzie pierwsze. Jak się potoczą losy tego
drugiego z nas, nie wiem i chyba nawet nie jestem w stanie przewidzieć. Pewny
natomiast jestem jednego. Jeśli umrę pierwszy, a ty się stoczysz lub załamiesz,
a nasze dzieci wychowa ulica, chociażbym sobie tego nie życzył, pewnie nawet
cię nie obwiniał, a zrozumiał, to jedno jest pewniakiem. Wiesz co?
– Nie, nie mam pojęcia.
Aleksowi zaszkliły się oczy.
– Chcę by mimo wszystko po mojej
śmierci moje własne dzieci i ty dobrze mnie wspominały. I byście za to co was
spotyka winili wszystko, ale nie mnie. Pytanie czego ty chcesz i co ty wolisz?
Oczywiście, że możesz palić i żyć do setki, ale zostaje prawdopodobieństwo,
scenariusz. Podałem ci tylko dwie wersje, może być ich tysiące, jednak
nawiązując do tych dwóch, wolisz by twoje dzieci stojąc nad grobem, nad twoim grobem
miały w myślach „gdyby nie ten kierowca, to bylibyśmy rodziną, szczęśliwą”, czy
„gdybyś , kurwa, nie paliła, to nie byłoby tak jak teraz”? Osobiście myślę, że
najgorsze w życiu jest poczucie winy, smak niewykorzystanych okazji,
zmarnowanych szans, niepodjętych wyzwań, ból nierozwiązanych problemów. Jednak
nikt nie jest alfą ani omegą i w życiu każdego z nas są niewykorzystane okazje.
Ja na przykład żałuje, że nie zostałem pięściarzem, może wtedy… gdyby nie te
chore ambicje miałbym mniej na sumieniu. A ty?
– Stypendium. Mogłam zawalczyć o
stypendium zamiast…
– Zamiast co?
– Wybrać sponsoring.
– Zmarnowałem szanse… mogłem być
ojcem, zabiłem własne dziecko – wyznał.
– Mogłam poznać własne
rodzeństwo. Przez nienawiść zmarnowałam tę szanse. Nigdy nie widziałam Franka,
nie wiem czy ojciec ma inne dzieci.
– Nie podjąłem wyzwania… nie
poszedłem na spotkanie z własną matką, choć się na nie zgodziła.
– Nie wiedziałam – powiedziałam
szybko.
– Nie szkodzi. A twoje
niepodjęte wyzwanie?
– Mogłam być matką.
– Jesteś matką.
– Wiem, ale mogłam nią być od
pierwszych dni ich urodzenia. A ja pierw byłam inkubatorem, a potem bałam się
ich nawet nakarmić. Prawie w ogóle nie spędzałam z nimi czasu, przez to nie mam
z nimi takiej więzi. Żałuje, nie cofnę czasu, nie podjęłam wyzwania.
– Boli mnie, że nie rozwiązałem
inaczej problemów finansowych, z twoimi zdradami, chorą i toksyczną miłością.
– Boli mnie, że stanęliśmy przed
ołtarzem w kłamstwach, z tymi nierozwiązanymi problemami. Boli mnie, że nie
umiałam nigdy rozwiązać problemów moich i matki, a bez tego nigdy ona mi ani ja
jej nie wybaczę.
– Mam poczucie winy, bo wiem ile
osób w życiu przeze mnie płakało. Wiem… domyślam się ile razy to ty byłaś tą
osobą. Czuje się winny twojego wczesnego macierzyństwa, wczesnego ślubu,
zabraniu ci dzieciństwa.
– Aleks, nie musisz, to była
moja…
– Jestem starszy, to ja
powinienem być mądrzejszy.
– Czuje się winna, że nie umiem
być lepszym człowiekiem, ani lepszą żoną, ani matką, że nie umiem okazywać
uczuć.
– To wszystko co wymówiliśmy,
Amando, to błędy. Większość z nich można naprawić, inne wynagrodzić lub
zadośćuczynić. Jednak na moment zostawmy innych, skoncentrujmy się na nas,
naszej rodzinie, naszym małżeństwie. Ty uważasz, że należy mierzyć siły na
zamiary. Zostawmy więc cały świat, a skoncentrujmy się na naszym małym świecie
i uczyńmy go lepszym. Nie chodzi o to by naprawiać przeszłość, bo jej już się
nie da skorygować, ale byśmy patrząc w przyszłość wyciągali wnioski z
przeszłości. Zanim wykonamy krok ważne jest by przewidzieć skutki, bo jesteśmy
rodziną. Moje decyzje niosą skutki, często nieodwracalne i niedotykające tylko
mnie, ale też ciebie, Angeli, chłopców. To samo z twoimi i ich decyzjami. Musimy
starać się wybierać jak najlepsze scenariusze. – Poczułam muśnięcie warg na
moim czole. – Idziemy spać? – zapytał miękko, tak najzwyczajniej.
– Tak, ale pierw… Zaczekaj
moment. – Otworzyłam okno i wyrzuciłam paczkę papierosów na nasz ogródek.
– No to akurat był kiepski
scenariusz. Jak zapomnę o tej paczce, to zapewne zepsuje kosiarkę – rzucił z
uśmiechem.
– To i tak lepsze niż jakbym
miała umrzeć na raka.
– Co fakt to fakt – powiedział
obejmując mnie od tyłu i dociskając do swojego ciała. Wszystko to uczynił lewą
ręką, prawą natomiast zamknął okno. – Noce robią się coraz zimniejsze –
wyjaśnił.
– Jestem pewna, że możemy na to
coś zaradzić. – Wywinęłam się mu i odwróciłam przodem do niego.
– Co pani poleca, pani Górska?
– Możemy się rozgrzać nawzajem,
panie Aleksandrze.
– Dobry scenariusz, podoba mi
się. Inwestuje w niego to co mam najcenniejsze, mój i twój czas. Nie trzeba mi
żadnej gwarancji – rzekł z szelmowskim uśmiechem, oparty jedną dłonią wciąż o
klamkę od okna. Przychylał twarz stronę mojej przy każdym słowie, w końcu dotknął
swoimi wargami moich ust.
Sporo szczerości zarówno ze strony Amandy, jak i Olka. I zgadzam się ze stwierdzeniem pana Górskiego, tamte dwa zdania powinno się oprawić w ramkę i powiesić na honorowym miejscu w salonie.
OdpowiedzUsuńLisiczka
I to chyba w każdym salonie, albo sypialni zaraz po ślubie... wystarczy spojrzeć na skalę rozwodów, czy ile związków się rozpada nawet po kilku czy kilkunastu latach. Nierozwiązany problem, zamieciony pod dywan nie znika tylko rośnie, a z czasem dokładamy do niego inne... kolejne... aż nagle okazuje się, że już się nie da razem żyć. Aleks wybrał więc metodę życia razem i rozwiązywania problemów.
UsuńDobrze, że po raz kolejny szczerze porozmawiali. Zgadzam się z Aleksem odnośnie słów Amandy.
OdpowiedzUsuńFajnie,że tak szczerze sobie pogadali,mam nadzieje,że ta sielanka u nich potrwa długo. I bardzo dobrze,że spalił ten dekalog
OdpowiedzUsuńPaństwo Górscy, po tylu nieporozumieniach i problemach doczekali się w końcu swojej sielanki. Oby teraz im się układało jak najdłużej, w końcu swoje już przeszli.
OdpowiedzUsuńA chcesz aby mieli taką sielankę już zawsze? Nie będzie wtedy czasami za nudno?
UsuńBędzie za nudno, to oczywiste. Dlatego niech sobie u nich pobędzie ta sielanka, teraz by się przydało poczytać trochę o innych parach. Aleks z Amandą też zasługują na trochę spokoju :)
UsuńNo tak, masz racje. Jednak teraz za niedługo to będzie era Angeli i Huberta :) Jeszcze nie za bardzo wiem jak z Magdą i Jakubem, ale Domi i Tyler to dopiero styczniowi są :) (blogowy styczeń, nie nasz)
UsuńTak te dwa zdania powinny być mottem dla każdego związku. ;)
OdpowiedzUsuńŚwietnie, że w końcu szczerze prozmawiali było im to potrzebne. Olek pozytywnie mnie zaskoczył dobrze żeśmy tego antyfanklubu nie założyły bo długo by nie pociągnął ;) Bardzo dobrze, że potrafił przyznać, że zachowywał się niedojrzale i że nie jest nieomylny oraz, że docenił dojrzałą postawe Amandy. No i że zrozumiał, że dekalog był błędem. Spalenie go było piękną i ważną chwilą dla ich związku. Czyli rozumiem, że od tej chwili nie podniesie już na nią ręki? Mam nadzieje, że to pomoże Amandzie odzyskać pewność siebie.
Właśnie, oto jest pytanie. Czy Aleks nie podniesie więcej ręki na żonę? A jak sądzisz?
UsuńHmm naprawde nie wiem dlatego zapytałam ;) Zarówno Olek jak i Amanda są bardzo porywczy i sądzę, że przy gwałtownych emocjach cieżko im będzie się powstrzymać. Jednak wtedy co najwyżej dadzą sobie w pysk, ale jako że spalił dekalog to rozumiem, że nie będzie już jej karał?
UsuńNie no... to jest dobre pytanie. Genialne wręcz jest to pytanie. Czy Aleks powiedział "Nigdy cię kochanie nie uderzę?", czy "Nie będę traktował cię jak dziecka, bo nie mam takiego prawa?"
UsuńCzyli nadinterpretowałam jego wypowiedz i zachowanie?
UsuńHmm ja nie widzę różnicy pomiędzy tymi wypowiedziami dla mnie są jednym i tym samym. Czym się różnią?
Nie zupełnie to była nadinterpretacja. Jest różnica w traktowaniu żony jak dziecko, a w daniu żonie klapsa w ostateczności - przynajmniej ja tak to widzę. Pytanie tylko jak widzi to Aleks?
UsuńNo ja to widzę podobnie. Jest kolosalna różnica między daniem klapsa w wyjątkowej sytuacji, a laniem za wszelkie wykroczenia. Pytanie właśnie co na to Aleks?
UsuńPrędzej czy później Aleks uderzy Amandę. On chyba ma już taką naturę, taki charakter, nawyk. Może będzie żałował, może zrobi to w przypływie emocji, ale nie liczę na to, że to się już nigdy nie powtórzy. Poroznawiali szczerze, tylko na jak długo wystarczy im ta szczerość? Odnoszę wrażenie, że Amanda nadal ma wątpliwości i wciąż będzie się zastanawiać do kogo należy choćby ten kolczyki, a to będzie jak cień rzucany na ich związek.
OdpowiedzUsuńFovos
Ma taką naturę? Ojej, chyba założę nowy post z ankietą, albo pytankiem, bo dałaś mi do myślenia :)
UsuńTo tylko moje zdanie ;) Miło, że skłoniło Ciebie do refleksji.
OdpowiedzUsuńWłasnie dlatego zadałem pytania w kolejnym poście :)
UsuńPoczekam aż kilka osób się wypowie, żeby nie sugerować niczego innym :)
OdpowiedzUsuńFovos
Spokojnie, mamy czas :)
UsuńWreszcie znowu zaczęli rozmawiać i chyba rzeczywiście u państwa Górskich nadszedł czas na sielankę.Aleks mnie pozytywnie zaskoczył wszystkiego bym się po nim spodziewała tylko nie tego,że spali ten dekalog.Chociaż szczerzę wątpię,że nigdy więcej nie uderzy Amandy i,że ona nigdy nie uderzy jego.
OdpowiedzUsuńOHO....
OdpowiedzUsuńAleksander doczekał sie pokłonu ode mnie ;)
Nareszcie!
Byle trwało to jego postanowienie o szczerych rozmowach. I mam nadzieje, że zrezygnuje z bicia Amandy...
Moim zdanie dobrze, że podarł ten dekalog. A ta wymiana zdań.. była dobrym sposobem na dostrzeżenie swoich błędów. Przydała im się ta rozmowa. A wypowiedź Olka na temat palenia okazała się lepszym sposobem na dotarciee do Amandy. Tylko czy na długo?
OdpowiedzUsuńTak jak teraz czytam o tym paleniu, to sobie myslę, ze gdyby Angela znalazła paczkę fajek to by miała radochę :)
UsuńHaha, a o tym nawet nie pomyślałam pisząc :)
UsuńNo cóż, lecę kończyć Anę od Greya, twoją ulubienicę się zdaje :)
Oooo <3 kiedy będzie na Greyu aktualizacja? Bo ja czekam... czekam i czekam... ;)
UsuńJuż jest :) Czekałam tylko na internet w komputerze :)
UsuńTeraz biorę się za aktualizacje Bartośka i Tyśki :)
Brawo dla Aleksa za zniszczenie tego jak dla mnie idiotycznego dekalogu.
OdpowiedzUsuńJak pisałam wcześniej bardzo mi się podoba , że rozmawiają ze sobą to na pewno poprawi ich relację i umocni związek.A czy Aleks uderzy jeszcze kiedyś Amandę no cóż wydaję mi się , że tak chodź mam cichą nadzieję , że skupi się bardziej na rozmowach:)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńFajnie że znów porozmawiali szczerze, oby tak dalej i jak najdłużej. Dobrze tez że spalił ten dekalog, bo w końcu nie wszystko co robi musi się jemu podobać.
OdpowiedzUsuńTa część była piękna przepełniona uczuciami i to takim prawdziwymi, pozytywnymi.. Aleks mówił piękne i mądre słowa... teraz to u nich chyba już naprawdę będzie dobrze, bo po takim wyznaniu nawzajem swoich błędów atmosfera między nimi się oczyściła
OdpowiedzUsuńAleks u mnie zapunktował tym spaleniem dekalogu. Nie spodziewałam się, że go na to stać. Tyle było w nim gniewu, a jednak zdobył się na to. Mam nadzieję, że Amanda doceni gest męża. Choć tak do końca to nie wierzę, że powstrzymają się oboje od rękoczynów.
OdpowiedzUsuń