Aleksander (Samuel)
Nie wiem co myślałem. Chyba nic.
Kompletna pustka. Tak było bezpieczniej, prościej. Leżałem na złożonej kanapie.
Chciałem usnąć, nie myślałem o niczym, ale obrazy wspomnień same nawiedzały
moją głowę. Leżałem więc na plecach i gapiłem się w sufit, tak długo dopóki zmęczenie
nie uśpiło świadomości. Obudziłem się jednak za wcześnie, o dużo za wcześnie.
Deszcz walił w szyby i o parapet.
– Niebo płacze – powiedziałem na
głos i wspominałem jak opowiadałem Patrykowi bajkę o płaczącym niebie. Miał
wtedy pół roczku, to było wiosną, prawie latem.
Zamknąłem lufcik, potknąłem się
o jakiś karton z płytami. Zapaliłem więc lampkę by uniknąć kolejnych potknięć.
Wiedziałem, że już nie usnę.
– Ciekawe co teraz robisz? –
zapytałem ściany, bo choć chciałem znać odpowiedź na to pytanie, to nie
chciałem słyszeć twojego głosu. Dlatego nie zadzwoniłem.
Sięgnąłem po kostkę Rubika,
położyłem się znów na kanapie i zajmowałem układaniem. Pomyślałem, że może
chociaż to pomoże mi zapomnieć, na chwile się wyłączyć, ale nie poskutkowało.
Co prawda ułożyłem kostkę, ale i tak rzuciłem nią o ścianę, tak, że się
roztrzaskała.
Zasnąłem, sam nie wiem kiedy.
Obudziłem się tym razem za późno, wszystko robiłem na gwałt. W klinice Marcin
mi powiedział, że z Pauliną i z dzieckiem będzie już dobrze. Odburknąłem coś na
wzór „okay”. Zapytał jak u mnie i Amandy po tym. Odpowiedziałem także „okay”.
– Poważnie jest wszystko dobrze?
– dopytywał.
– Jest okay. Jak z żoną?
– Nie wie o dziecku. Nigdy się
nie dowie. Jest więc okay.
Uśmiechnąłem się do niego blado.
Cinek był draniem i skurwielem, ale jemu to nie spędzało nocami snu z powiek, a
mnie tak. On nie przeżywał nawet jak jego wtedy jeszcze narzeczona spadła przez
niego ze schodów, uciekała przed nim. Ja przeżywałem i martwiłem się każdą,
nawet najdrobniejszą kłótnią z Amandą.
Niespodziewanie pojawił się
Michał w klinice. Uśmiechnął się do mnie, przywitał pierw z Marcinem, następnie
ze mną.
– Idziemy dziś panowie na mecz?
– zapytał. Spojrzałem pierw na Cinka, potem na Michała. Byłem w szoku. Racja,
że to był mój teść, ale nie sądziłem, że po jednej notce na baletach pomyśli,
że się przyjaźnimy. Pomogłem jemu, fakt, ale to też była pomoc dla mnie,
znalazł mi ofiarę, na której mogłem się bezkarnie wyżyć i jeszcze na tym
zarobić.
– Teściu, a ty nie masz kolegów
w swoim wieku? – zapytałem trochę chamowato.
– Ja chętnie pójdę na mecz.
Czego mesz i kto gra? – dopytywał Marcin, a ja przeglądałem ważną dokumentacje
stojąc przy szafkach. Na komodzie stała gorąca kawa, popijałem ją co jakiś
czas. Dopiero kiedy uniosłem wzrok znad dokumentów zrozumiałem, że patrzą na
mnie, chyba wyczekiwali odpowiedzi. Tyle, że ja nie słyszałem pytania, bo po
prostu się wyłączyłem.
– Idziesz z nami, no nie? –
naciskał Michał.
– Wybacz, ale nie –
odpowiedziałem konkretnie i zasiadłem przy biurku, z kubkiem mojej kawy i
dokumentami.
– Dlaczego… – zaczął Michał, ale
mu przerwałem. Kompletnie nie zwracałem na niego uwagi.
– Gdzie jest druga teczka, tego
drugiego Woźniaka? – zapytałem Marcina.
– Nie wiem, ty brałeś do domu.
– Aha. – Wypiłem kawę do końca i
wstałem z miejsca. Zdjąłem kitel lekarski, odwiesiłem na wieszak.
– A ty dokąd? – zdziwił się
Michał.
– Po dokumenty, ja pracuje panie
Wieczorek, poza tym mam też żonę i dzieci, czyli rodzinę, nie mogę się szlajać
każdej nocy po barach – powiedziałem patrząc prosto w jego oczy.
– A kto tu mówi o każdej nocy –
wtrącił się Marcin.
– No właśnie – poparł go mój
teścio. Tych dwóch to się autentycznie dobrało, tylko zabawa, alkohol, kokaina
i panienki im w głowie. Ja już nie czułem w tym ognia. W domu też ognia nie
czułem, ale tam przynajmniej miałem do czego wracać. Rodzina to pewniak, a w
klubach co noc inne laski, inny barman, inna kelnerka, tylko muzyka ta sama
zazwyczaj, w konkretnym sezonie.
– My mówimy tylko o większości
nocek – zażartował Misiek i pierwszy raz miałem mu ochotę pierdolnąć w mordę.
Wtedy zrozumiałem dlaczego Klara od niego odeszła i dlaczego zawsze w takich
antysuperlatywach się o nim wypowiadała.
– Ja pasuje. Chcecie to się
bawcie, nie bronie. – Wyszedłem. Opuściłem własny gabinet, wspólną klinikę,
wsiadłem do samochodu i podjechałem pod dom.
Zdziwiłem się, że Amanda jest w
mieszkaniu. Sądziłem, że o tej godzinie będzie w pracy. Nie chciałem się z nią
spotkać. Nie miałem ochoty nawet na minięcie jej w drzwiach, a co dopiero na
obcowanie z nią.
Jak wszedłem to siedziała na
kanapie, oglądała nagrania, takie jeszcze sprzed miesiąca. Jak siłowaliśmy się
na pięści. Dominika nagrywała. Przegrałem tylko dlatego, że położyła mi stopę
na penisie i docisnęła tak, że aż mną skręciło. Uśmiechnąłem się. Nawet chyba
zaśmiałem na głos, bo się odwróciła.
– Wróciłeś do domu? – zapytała z
nadzieją w głosie.
Co miałem odpowiedzieć? Że nie?
Że mam zamiar dalej ignorować nasze nie tylko małżeństwo, ale naszą całą
rodzinę? Chłopców? Angelę?
– Myślę, że powinniśmy
porozmawiać. Myślę, że powinniśmy porozmawiać wcześniej, dużo wcześniej. Masz teraz
czas? – zapytałem stojąc jak słup soli na środku salonu.
– Mam – odpowiedziała niepewnie.
– Darek dał mi wolne.
– W takim razie zapraszam. –
Zbliżyłem się do stołu w jadalni. Odsunąłem krzesło dla niej, pozostawiłem odsunięte
i usiadłem naprzeciw.
Amanda wyłączyła telewizor,
zajęła wskazane przeze mnie miejsce. Spuściła głowę. Zaczęła bawić się
obrączką.
– Nie wiem od czego zacząć – tak
właśnie zacząłem. – Od gumki? Może lepiej od Pauliny? Od czego chcesz bym
zaczął?
– Chcę byś zaczął od odpowiedzi,
czy wracasz do domu? Jeśli nie do mnie, to do synów, ja się wyprowadzę. Jesteś
znacznie lepszym rodzicem niż ja…
– Za surowo się oceniasz. Bywasz
fatalną matką, ale nie codziennie. Znacznie częściej niż złą matką, bywasz złą
żoną.
– Poprawie się, obiecuje.
– Co mi obiecujesz? Ja wiem, że
powinienem odczuwać jakąś wewnętrzną radość. Widocznie mnie kochasz, skoro w
rzucasz się na inną z łapami, ale nie można popadać w paranoje, nie możesz w
każdej mojej koleżance widzieć moją kochankę. To Amanda chore.
– Wiem, ale zrozum, były
poszlaki…
– Poszlaki? – powtórzyłem po
niej. – Spójrz na mnie – poleciłem i czekałem aż wykona polecenie. – Z powodu
jakiś śladów na zdradę miałaś prawo zrujnować życie, prawie zabić czyjeś
dziecko? Co ty bredzisz? Ślady to możesz za moment mieć, na dupie.
Spuściła głowę. Ja wypuściłem
głośno powietrze. Krople jej łez zastukały o stół. Byłem za ostry, dotarło to
do mnie po fakcie, ale było już za późno, nie dało się cofnąć czasu, a przyznać
się do tego, że opieprzam ją za mocno się nie mogłem, bo by pomyślała, że w
ogóle nie zasłużyła na opieprz, a wtedy do niej nic by nie dotarło.
– Gumkę miałem z klubu. Możesz
tam ze mną pojechać, zaobserwować, że każdemu dają dwie. Nagranie, to
dziewczyna z czatu, werbowałem ją do nowego biznesu, internetowej agencji
towarzyskiej. Miał ją sprawdzać Fabian, ale poszedł siedzieć, nie chciałem tego
odwoływać. Przepraszam, bo teraz wiem, że powinienem, albo pierw zapytać cię o
zdanie, albo chociażby poinformować po fakcie, że taki incydent miał miejsce.
Chociaż powinienem przed faktem, mój błąd. Z Adrianą mnie nic nie łączy,
podobnie jak z Emilią, pielęgniarką z kliniki. Chcę tylko pracować w zgodnym
lubiącym się zespole. Wróciłem pijany, fakt. Patryk był wtedy chory, kolejny
fakt, ale skoro ja potrafiłem zajmować się sam dziećmi przez prawie miesiąc to
czym dla ciebie jest jeden dzień poświęcenia? Też muszę mieć chwilę dla siebie.
Oddechu by się zregenerować. Musisz to zrozumieć i zakończyć z toksycznością. Prać
po pysku się nie pozwolę, mojej żonie, za nic. Podobnie jak nie pozwolę jej
niszczyć naszego mieszkania i rzeczy, które kosztują, bo nie jesteśmy
milionerami, a nie chcę potem musieć nic odejmować tobie i dzieciom, bo miałaś
kaprys sobie czymś rzucić! – Nawet nie zauważyłem jak zacząłem mówić coraz
głośniej. Opanowałem się jednak. Milczałem, czekałem na jej słowa.
– A kolczyk? Koszula?
– Nie wiem. Kolczyków nie noszę,
a tą koszule ostatni raz miałem na sobie z pięć tygodni temu. Miałem ją
wywalić, bo mnie uwiera. Po prostu mi zaufaj, tak jak ja tobie nieraz.
– Co z Pauliną i…
– Dobrze wszystko, już nie ma
powodów do obaw. Zanim kogoś wyślesz na tamten świat upewnij się, że jest
winny. Sprawdź wszystkie fakty, łatwo o pomyłkę, tak jak przy chociażby moim
ojcu. Tamta historia cię niczego nie nauczyła? – zapytałem wprost.
– Nie przypominaj mi, proszę.
– Nie zamierzam. Za tego
skurwiela akurat bym cię nie winił, ale nie można wyznaczać sprawiedliwości…
nie tak… nie ty. Jesteś kobietą, to ja jestem od tego by cię chronić, nie
odwrotnie. Nigdy cię też nie zdradzę. Mieliśmy żyć uczciwie, bez nielegalnego,
zdrada to największa z nieuczciwości.
Amanda dalej miała spojrzenie
wbite w stół. Ja wstając zahaczyłem wzrokiem o swoje białe nogawki spodni, były
już nieco poszarzałe, ale lubiłem je, dlatego często w nich chodziłem i nie w
głowie mi było kupić nowe.
– Wpadłem po dokumentacje, nie
sadziłem, że cię zastanę, ale dobrze, że ta rozmowa już za nami – powiedziałem
w stronę Amandy mijając ją.
– Idziesz do gabinetu!? – zerwała
się jak oparzona i położyła swoje drobne dłonie na mojej klatce piersiowej.
– Tak. Co ty robisz?
– Nie możesz tam wejść –
tłumaczyła gorączkowo, ale się tym nie przejmowałem. Chwyciłem jej drobne
nadgarstki, odrzuciłem je delikatnie na bok i szedłem dalej. – Nie możesz! Olek,
błagam! – chwyciłam mnie za rękę i się zaparła.
– Ale dlaczego zachowujesz się
jak dziecko? Naprawdę chcesz bym cię jak dziecko potraktował? – zapytałem
rzeczowo. Wypuściła moją rękę ze swojego uścisku oburącz.
– Dobrze, ale ja naprawdę
przepraszam – powiedziała już do moich pleców.
Nie rozumiałem o co chodzi
Amandzie, ani o czym mówi, dopóki nie otworzyłem drzwi prowadzących do mojego
azylu. Przełknąłem głośno ślinę i zrobiłem krok na przód. Byłem w ciężkim
szoku. Najgorszym było dla mnie nie utracenie sprzętu czy alkoholu, a
dokumentacji, ważnych dokumentów, umów, potwierdzenia dzierżaw.
– Do mnie – zawołałem i odwróciłem
się przodem do drzwi. Oparłem tyłkiem o biurko.
Amanda wkroczyła niepewnie, nie
miała spuszczonej głowy, ale też nie patrzyła mi w oczy.
– Ja to posprzątam– zapewniła.
– Ja nie wiem teraz Amando jak
mam leczyć te dzieci, bo podarłaś dokumenty. Co mam powiedzieć czteroletniemu
Antkowi? Muszę cię ukłuć jeszcze raz i jeszcze raz będziesz musiał pół godziny
się nie ruszać, bo moja żona była na mnie zła i wpadła w szał. A co rodzicom
Eliasza? Musicie jeszcze raz trzymać małego na siłę, bym mógł go zbadać? Amanda,
coś ty narobiła? Ile ty masz lat!? Bo zachowujesz się czasami na pięć! –
krzyknąłem. Wyraźnie się zatrzęsła na tembr mojego głosu, ale postanowiłem nie
mieć litości. Jednak nie zamierzałem docierać do niej krzykiem. – Po sytuacji w
łazience miałem wyrzuty sumienia. Kazałem ci szkło zbierać rękoma, stałem nad
tobą z paskiem jak jakiś kat czy strażnik. Chujowo się z tym czułem, naprawdę.
Jednak teraz widzę, że całkiem niesłusznie, bo tamta lekcja w ogóle niczego cię
nie nauczyła. Nadal nie szanujesz pieniędzy, naszych pieniędzy. Nie szanujesz
też pracy innych. – Zasiadłem przy biurku.
– Aleks, ja…
– Ja sobie nie życzę byś mi
przerywała, a jeszcze nie skończyłem. Domyślam się też co chcesz powiedzieć. Że
miałaś prawo, że byłaś wzburzona, że dałem ci jakieś namiastki poszlak. Ale do
cholery ile można mówić jedno i to samo!? – Tym razem mną zarzuciło. Nawet
przyjebałem pięścią o blat. – Usiądź w jadalni, tam gdzie przed chwilą, a ja
się chwilkę sam, w ciszy zastanowię.
Nie wiedziałem co mam z nią
zrobić. Dosłownie nie wiedziałem. Nie umiałem żyć bez niej, ale nie byłem pewny
czy chcę żyć z nią. Wygrały uczucia do żony i do dzieci, zawsze to one były na
pierwszym miejscu. Jednak nauczkę jakąś powinna dostać. Poza tym nie było mnie
tydzień w domu, mogła posprzątać ten syf, ale chciała mi dopiec…
– Nie kieruj się złością i
nerwami! – krzyknąłem sam do siebie w myślach.
Dopiero kiedy byłem pewny i to
sto procent pewny, że się uspokoiłem zdecydowałem się wyjść z gabinetu. Amanda
siedziała przy stole, tak jak jej nakazałem. Byłem dumny, że widzę u niej
chociaż jakiś jeden objaw posłuszeństwa.
Usiadłem naprzeciw niej,
spojrzałem na nią i gdzieś tam w głębi zobaczyłem kobietę w której się
zakochałem i to do szaleństwa. Jednak nie mogłem w tej chwili obrócić ją raz
dwa na stole, bo to nie przyniosłoby żadnego porządku i nie zapewniło o
hierarchii, a ona była najważniejsza w rodzinie.
– Chodź do mnie – poleciłem.
Spojrzała na mnie zaskoczona, z
wyraźnym lękiem.
– Boisz się mnie? – dopytywałem.
– Czasami – padła odpowiedź.
– Cóż, nie powinno mnie to
radować, ale może to powstrzyma cię czasami przed głupotami, ten strach przede
mną. Chodź do mnie – poleciłem po raz kolejny.
W końcu wstała i przemierzyła
tych kilka kroków mając przy tym minę jakby ją coś bolało. Wyciągnąłem po nią
rękę, chwyciłem za nadgarstek i szarpnąłem by nieco popędzić jej ruchy. Usadziłem
na moich kolanach. Milczałem.
– Zbijesz mnie, prawda? – padło
pytanie.
– Po tym wszystkim co narobiłaś,
najbardziej boisz się mojej ręki? – zapytałem zszokowany i odgarnąłem włosy z
jej policzka.
– Nie, właściwie tak szczerze to
tego boje się najmniej.
– A czego najbardziej? – zapytałem
zaciekawiony. Oczywiście nie chciałem tego obracać przeciw niej. Chciałem po
prostu wiedzieć, ale odpowiedź na to pytanie przychodziła jej z wyraźnym
trudem. – Szczerze. Śmiało.
– Tego, że już nie wrócisz –
odpowiedziała i wtedy puściły jakieś tamy. Przytuliła się do mnie i zapłakała.
– Zawsze do ciebie wrócę,
choćbyś nie wiem co narobiła, słyszysz? – zapytałem i chwyciłem jej twarz w
moje dłonie. – Więc nie płacz, bo się nigdzie nie wybieram, tak?
Pokiwała głową na tak. Nie
miałem serca jej karać. Nie miałem serca nawet by krzyczeć czy wyciągnąć
jakiekolwiek konsekwencje. Objąłem ją mocniej. Moja dłoń spoczywała na tyle jej
głowy, przytuliłem ją mocniej do siebie. Musnąłem we włosy. I ta chwila mogłaby
trwać wieki, ale musiał zadzwonić mój telefon. Przeprosiłem Amandę i odebrałem,
bo to Marcin dzwonił by przypomnieć mi o pacjentach, o których na śmierć
zapomniałem.
– Zatrzymaj ich jakoś, ja już
wracam – wyjaśniłem.
Amanda wstała z moich kolan i
wypuściła mnie. Zasunąłem klapkę starego LG, ten nowszy telefon szlak trafił po
miesiącu użytkowania. Wsuwając komórkę do kieszeni spojrzałem na moją żonę nieco
z góry.
– Wrócę wieczorem, po pracy. Posprzątaj
mój gabinet, proszę. – Trąciłem czubkiem palca wskazującego jej policzek, a
potem nos. – I uśmiechnij się w końcu – poleciłem z uśmiechem.
Dobrze,że wreszcie zaczęli normalnie rozmawiać i wszystko sobie wyjaśnili co prawda mogli tak od razu ale lepiej późno niż wcale.Aleks pozytywnie mnie zaskoczył tym,że jej odpuścił tą demolkę.
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się, że Aleks ten gabinet jej daruje. W końcu przyznała, że zależy jej na nim :) Czyli wszystko już wyjaśnione (oby) :)
OdpowiedzUsuńNareszcie porozmawiali jak ludzie :-) Aleks mnie zaskoczyl z tym gabinetem, nie spodziewalam sie ze podaruje to Amandzie.
OdpowiedzUsuńFajnie, że porozmawiali ze sobą szczerze i się pogodzili. Dobrze, że Aleks kazał posprzątać jej ten gabinet bez większej i bardziej bolesnej kary.
OdpowiedzUsuńUfffff ...jaka ulga :) dobrze ze wreszcie ze soba porozmawiali :)
OdpowiedzUsuńNo nareszcie zachowali się jak dwoje dorosłych i spokojnie porozmawiali. Cieszę się, że Olek w końcu zaczął mieć wyrzuty sumienia za swoje zachowanie i że w końcu przyznał sam przed sobą, że kocha Amandę i jest dla niego ważna. W ogóle to świetnie, że oboje przyznali, że nie potrafią i nie chcą żyć bez siebie.
OdpowiedzUsuńMoże to dziwne, ale cieszy mnie, że Amanda była gotowa się wyprowadzić bo dla mnie świadczy to o tym, że dzieci są dla niej ważne. Skoro uznała, że zachowanie Olka to jej wina to była gotowa się usunąć byleby dzieci były szczęśliwe. Cała ta sytuacja pokazała, że Amanda nie jest wcale taka silna na jaką się kreuje. W rzeczywistości ma bardzo niską samoocenę, a do tego słabe poczucie własnej wartości i sądzę, że Olek od tej chwili powinien mieć to na uwadze. Bardzo dobre było zapewnienie jej, że cokolwiek nabroi on jej nie zostawi. Szkoda, że ten głupi telefon im przerwał :/
Uważam jednak, że pacjenci są ważniejsi od wyznawania sobie uczuć :3
Usuńw końcu pogadali:) dobrze,że jej odpuścił ten gabinet,bo to po części wina jego wcześniejszego zachowania:):)
OdpowiedzUsuńOho, chyba nareszcie Aleksander doczekał się na sporą pochwałę ode mnie :)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że był opanowany, nie wyżywał się za nic na Amandzie, ani o gabinet, ani o całą resztę. Poza tym fajnie wyczuł moment - i zamiast jak to on krzyczeć czy mieć pretensje - przytulił ją i zapewnił, że jej nie zostawi. Tym pokazał że jest dla niego ważna - przyznaję :)
No, to może jeszcze raz rozważę ten anty fanklub... bo zaczyna się rehabilitować.
Oby tylko nie przyszło mu na myśl wyciągac konsekwencje ze zniszczenia gabinetu później - w sensie byle jej nie bił, bo np posprzątać by mogła tak jak poprosił:)
Co do Amandy to w końcu widac ludzkie cechy u niej - to dobrze.
Nie no... końcówkę czekam jeszcze raz i nie mówię, że od razu zaczynam znów pałac jaką super sympatią do Olka, no ale słodki nawet jak na niego był :)
No bo Aleks potrafi być słodki aż do przesłodzenia :)
UsuńZa tobę dziesz mogła anty fan klub Bartoszowi Ratlimerowi założyć :) Ale to pewnie jutro :)
Czyżby Amanda wcześniej nie miała ludzkich cech?
Sandra :)
Oh miała odruchy, teraz widać po niej, że nie jest skałą... Wcześniej rzadko pokazywała słabości a juz na pewno nie chciała przyznać się do uczuć, pokazywała siebie jako materialistkę (którą nie przeczę była i jest) ale poza tym pokazuje też uczucia :)
UsuńZa to Amandy anty fan klub będziesz mogła założyć jak dzieciaki podrosną. Myślę, że jako matka ci się nie spodoba...
UsuńSandra :)
Jezuu.. kocham waszego bloga.. sprawdzam co chwila czy nie dalisie kolejnej notki :) Jestem nowa i przczytałam wszystkie posty :3 Przepraszam ze tak nasłodziłam ale to prawda :)
OdpowiedzUsuńJulia
Lubisz takie telenowele? Mogę polecić jeszcze jedną, ale tam trzeba mieć zaproszenie :)
UsuńCo ci się tak bardzo podoba w naszym blogu?
To, że tworzycie wspólną historię, która ma sens. Pojawiają się tu problemy z życia codziennego. Nie ma tu rzeczy niemożliwych. Wszystko jej realistyczne. Umiecie zaskakiwać, macie fajne pomysły, które w dobry, że tak powiem sposób wykorzystujecie. Staracie się umieszczać notki regularnie i to jet fajne . To tak w skrócie.. napisałam bym coś więcej, ale idę spać. Dobranoc :)
UsuńPodziwiam Waszą wytrwałość w tworzeniu tej historii. Chyba zaczęłam od bloga o Patryku i Majce, a teraz trafiłam tu :-D Późno już a ja znów nie mogę zasnąć i do poduszki czytam kolejne posty. Co do notki....jest po prostu życiowa i realistyczna. Tak już jest, że niedomowienia, pretensje i podejrzenia narastają tworząc mur z lodu i obojetności. Przychodzi jednak taki moment, że jakieś wydarzenie staje się katalizatorem i dopiero wtedy umiemy porozmawiać, wyrzucić z siebie to co nas boli. Nie jestem fanką tej pary. Lubię niektóre z ich zachowań, ale wciąż są dla mnie nieco wymuszonym małżeństwem. Nieco zbyt zimnym by zbudować ciepły dom. Nieco zbyt ognistym, by nie spopielić siebie nawzajem, ale chyba to właśnie sprawia, że są nietuzinkowi, ciekawi. Tylko na jak długo wystarczy im tej szczerości, na jak długo poprawiły się ich relacje?
OdpowiedzUsuńFovos
A z ciekawości pozwól że zapytam, fanką której pary jesteś?
UsuńAmanda i Aleks... fakt ich relacje są poplątane bo od początku los ich rzucił w złe miejsca, o złym czasie. Nie wiem czy u nich kiedykolwiek będzie tak naprawdę dobrze.
Nie przeczytałam zaległych części, więc na chwilę obecna wstrzymam się z werdyktem :-)
OdpowiedzUsuńMoże im się wreszcie zacznie układać. Obydwoje zachowują się czasem nie tak jak powinni i dociera to do nich po fakcie, ale są przecież tylko ludźmi, a nie oszukujmy się ideałów nie ma.
OdpowiedzUsuńLisiczka
Mam wrażenie, ze każda klotnia Amandę i Aleksa do siebie bardzo zbliża. Maggie
OdpowiedzUsuńFajnie , że porozmawiali. Nie ma nic gorszego niż brak rozmów w związkach.
OdpowiedzUsuńAleks trzeba przyznać nareszcie bardzo pozytywnie rozwiązał tą trudną sytuację zaskakując pewnie tym wszystkim Amandę.
Dobrze że w końcu porozmawiali, mam nadzieję że będzie teraz dobrze.
OdpowiedzUsuńTak na reszcie się im zaczyna układać, Aleks ładnie się zachował że darował Amandzie za ten gabinet i poprosił ją by go posprzątała a nie wymusił to. Myślę że może coś do Amandy na dłużej trafi i nie będzie na razie odstawiała podobnych scen
OdpowiedzUsuń