wtorek, 4 lutego 2014

Część 271 - Wenecja i podwójny grzech




Magdalena (Maja)

Siedziałam przed komputerem, po raz setny czytając wiadomość, która przyszła kilka dni temu. Wygrałam warsztaty fotograficzne. Trzydniowe. Właściwie nie musiałabym za nic płacić. Organizatorzy oferują transport, pokój, wyżywienie, a nawet kieszonkowe na drobne wydatki. No tak, jak nagroda, to nagroda. Tyle że chyba niepotrzebnie słałam fotki na ten konkurs, skoro nigdzie nie pojadę.
Rumor na dole i płacz Mikołaja oderwał mnie od komputera. Zbiegłam po schodach, żeby sprawdzić, co tam się właściwie stało. Mój najmłodszy synek siedział na środku salonu, tuląc pluszowego misia i zanosił się płaczem. Kuba klęczał obok i tłumaczył coś półgłosem.
– Co się stało? – Dopadłam do dziecka i porwałam je na ręce. – Mikuś, kochanie, nie płacz. Kuba, coś ty mu zrobił?
– Nic. – Mój mąż wzruszył lekko ramionami. – Kot zrzucił doniczkę na podłogę, a Miki chyba się wystraszył, bo zaczął wyć jak syrena.
– Miau – wyszlochał mi w ramię synek. Od kilku dni nasz dachowiec był jego ulubionym towarzyszem. Rozumieli się bez słów i darzyli ogromną sympatią.
– Kotek miauknął? – zapytałam spokojnym głosem, żeby jakoś go wyciszyć. – Bo się wystraszył tak, jak ty. I się schwał.
– Nasypiemy mu trochę karmy i zaraz przyjdzie – zaproponował Kuba. – Co ty na to?
– Chcesz, Miki? – zapytałam, Poczułam, jak kiwa główką, więc postawiłam go na podłodze. Od razu pognał do kuchni, a Kuba za nim, bo pojemnik z karmą stał na górnej półce.
Spojrzałam na zegarek. No tak, już nie zdążę odpisać, że rezygnuję z warsztatów i zaproponować, żeby nagrodę przyznano komuś innemu. Zajmę się tym po kolacji, bo za chwilę dzieciaki wrócą z podwórka i od progu będą wołać, że są głodne. Lepsze jednak takie wołanie niż użeranie się z niejadkami.
Usmażenie naleśników, połączone z pilnowaniem Mikiego, który wciąż sprawdzał, czy kotu nie stała się krzywda oraz instruowaniem Kuby, gdzie jest szczotka, szufelka i czym przetrzeć podłogę w salonie zajęło mi ponad godzinę. Kiedy w końcu wszyscy zjedli, a nawet pomogli mi posprzątać, chciałam od razu usiąść do komputera, ale Tobiasz już włączył grę. Ojciec mu pozwolił w zamian za pomoc w ogrodzie. Gabrysia i Robert wiernie go pilnowali. Trudno, sprawa będzie musiała jeszcze chwilę poczekać.
Wykąpałam Mikołaja, który zmęczony płaczem i bieganiem za kotem, zasnął w połowie bajki. Przynajmniej tyle dobrego. Byłam zmęczona, ale nie chciałam się jeszcze kłaść. Słońce zachodziło na pomarańczowo, więc wyszłam do ogrodu z aparatem.
– Napijesz się czegoś? – zapytał Kuba, wychodząc na taras.
– Mleka – odkrzyknęłam. – Za chwilę przyjdę.
Zrobiłam jeszcze kilka zdjęć. Moje róże naprawdę ślicznie się komponowały z czerwienią zachodzącego słońca. Kiedy weszłam do salonu, na ławie stały kubki z mlekiem i talerz z szarlotką. Usiadłam na kanapie obok męża i oparłam głowę na jego ramieniu. Objął mnie, przytulił, a ja poczułam się dobrze, bezpiecznie. Nie potrzebowałam już niczego więcej. Zmęczenie odeszło. Usta Kuby błądziły po moich włosach, poczułam je na szyi, karku. Zamknęłam oczy…
– Mamo, a przyślesz nam kartkę z Wenecji? – usłyszałam głos Tobiasza.
– Jakiej Wenecji? – Kuba momentalnie się ode mnie odsunął.
– Nie jadę do Wenecji – poinformowałam spokojnie.
– Ale dlaczego? – zdziwiła się Gabrysia, stojąca obok brata w drzwiach salonu. – To śliczne miasto, oglądaliśmy w internecie.
– Mieliście grać, a nie buszować po sieci – warknął Kuba.
– Tylko zajrzeliśmy – wyjaśnił Tobiasz. – Z ciekawości, jak wygląda Wenwcja. A mama orobi zdjęcia, pozwiedza. No i te warsztaty…
– Czytaliście moje maile?
– Jakie warsztaty? – dopytywał Kuba.
– Mama wygrała warsztaty fotograficzne w Wenecji – wyjaśnił Tobiasz. – Nie powiedziała ci? Pewnie się boi, że jej nie puścisz, ale…
– I nie puszczę. Nastawiasz przeciwko mnie dzieciaki? – głos mojego męża zabrzmiał zimno, ostro. Aż zadrżałam.
– Sami przeczytaliśmy – powiedziała Gabrysia, zanim zdążyłam otworzyć usta. – I chcemy, żeby mama pojechała. To tylko trzy dni, damy radę.
– Pozwól, że ja będę o tym decydował.
– Oj, tato, znowu wywleczesz te swoje teorie, że żona powinna siedzieć w domu i być posłuszna mężowi? – zadrwił mój syn.
– Tak jest napisane w Piśmie Świętym. Tak przykazał Bóg.
– A nie szowinistyczne teorie mężczyzn?
– Dziecko, skąd ty znasz takie słowa? – jęknęłam.
– Od wujka Nikodema.
– Świetnie. A co mądrego jeszcze wujek mówił?
– Że to bzdura, że przez Ewę ludzie zostali wygnani z raju – odpowiedziała Gabrysia. – Ewa nie wiedziała, że nie można jeść jabłka, bo
– Owocu – podprawił ją Tobiasz.
– Właśnie. Nie wiedziała, bo jej przy tym zakazie nie było.
– Gabrysia! – spróbowałam przerwać potok słów córki, ale ona kontynuowała.
– Nie było. Bóg stworzył ją później. Adam jej tego nie powiedział, więc skąd miała wiedzieć? Zjadła, bo jej nie ostrzegł. Stał z boku i patrzył, jak je i nie zabronił. Taki mężczyzna, co spokojnie się gapi, jak kobieta pakuje się w kłopoty.
– Przestań siać herezję w domu pastora! – zgromił ją w końcu Kuba. Wstał przy tym, żeby wyglądać groźniej. Gabrysia się skuliła i lekko wycofała, ale Tobiasz nie dał się zastraszyć.
– To nie herezja – oświadczył, patrząc ojcu w oczy. – Tak jest napisane, sam sprawdziłem i…
– Dość!
– Ewa zjadła owoc za zgodą Adama. To jego wina. A wygnani zostali, bo Adam też zjadł. Za grzech Adama, a nie Ewy.
– Podwójny grzech – weszła bratu w słowo moja córka.
– Czy wy możecie przestać opowiadać bzdury? – Kuba był wyraźnie wściekły. Kończyła mu się cierpliwość, bo zacisnął dłonie w pięści. Robił jednak wszystko, żeby nad sobą zapanować.
– A czy ty możesz pozwolić mamie na trzy dni urlopu? – zapytał Tobiasz, patrząc ojcu w oczy. Dlaczego on jest taki bezczelny?
– A co z domem, z wami, z Mikołajem? – Mój mąż chyba postanowił wytłumaczyć dzieciom racjonalnie, dlaczego mam nigdzie nie jechać.
– Mikołaja mogę zabrać ze sobą – szepnęłam.
– A my jesteśmy duzi już – powiedziała Gabrysia.
– I dużo umiemy zrobić – powiedział Tobiasz. – Ja na przykład wiem lepiej od ciebie, gdzie stoi mop i szczotka.
– Babcia nam pomoże, damy radę…

– Dość tego! – Kuba uderzył pięścią w ławę i wszyscy aż podskoczyliśmy. – Gabrysia do mycia, Tobiasz do zamiatania i mycia podłóg w pokojach, skoro tak dobrze wiesz gdzie leży mop i szczotka. A ty… – Spojrzał na mnie tak jakoś groźnie, lodowato, ale szybko nad sobą zapanował. – A mama zajmie się Robim.

7 komentarzy:

  1. Dlaczego Magdalena nie może sama zadecydować czy jechać czy nie. Skoro wygrala to musi być w tym dobra. A maz zamiast ja wspierać i pomoc w realizowaniu się to podcina jej skrzydla. Jakoś Jakub nie przypadl mi do gustu. Maggie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czemu mąż podcina jej skrzydła to nie powiem, bo nie rozumiem, o to trzeba by Jakuba zapytać. Jednak rozumiem dlaczego Magda samodzielnie nie podjęła decyzji. Odpowiedź jest prosta - nie jest ona panienką bez zobowiązań. Magdalena ma męża, dzieci, rodzinę i nie jest egoistką. Nie mogła sama zadecydować o wyjeździe bo być może Jakub ma zawalony harmonogram w pracy i nie miałby kto zająć się dziećmi, rozpoczyna się też rok szkolny, a Robert idzie pierwszy raz do zerówki. To banalne powody, ale dla pięcioletniego dziecka pierwszy dzień w szkole jest ważny i może chce by mama tam przy nim była, bo to głównie mama się nimi zajmuje, a tata pracuje i jest raczej gdzieś obok. Ja rozumiem dlaczego Magda nie podjęła sama decyzji.

      ps. Dobra część, mnie się podoba, choć pierwszy raz ją na oczy widzę. Ja w ogóle pierwszy raz od dawien dawna znalazłam czas by wejść na bloga i poczytać komentarze.

      Pozdrawiam czytelników:
      Magdalena (ta od Amandy)

      Usuń
  2. Rozumiem,że Magda ma zobowiązania względem rodziny,ale myśle,że przez te kilka dni dali by bez niej radę. Moim zdaniem Jakub,gdyby chciał to by ogarnął dzieciaki przez te kilka dni,a dla Magdy to wielka szansa. Powinna się go nie słuchać tylko jechać:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Magda nie powiedziała Kubie o nagrodzie bo pewnie wiedziała,że on i tak się nie zgodzi więc po co go niepotrzebnie denerwować.Mnie się wydaję,że on jednak zmięknie i na prośbę dzieci. zgodzi się na ten wyjazd nie powinien podcinać jej skrzydeł.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kubie jest przykro, że mu nic nie powiedziała. A czy ja puści to nie bylabym tego pewna :) Ale zobaczymy.
    Ania :)
    ( W końcu konto utworzyłam:) )

    OdpowiedzUsuń
  5. Już wspominałam, że nie lubię Kuby i Magdy. Nie podoba mi sie ta para. On jest denerwujący, ona zbyt bierna i posłuszna...
    Co do nagrody, to mysle, że Kuba powinien pozwolic jej jechac. Może przestałby byc takim tyranem...

    OdpowiedzUsuń
  6. Zgodzę się z tym że ta para jest nudna, ale ta część akurat jest fajna podoba i się postawa dzieciaków :)

    OdpowiedzUsuń