Ta część rozpoczyna nową serie pt "Niewierny Aleks". Mamy nadzieję, że się wam spodoba, no i chwalimy się, że nadganiamy czas, bo na blogu (w opowiadaniach) jest już wrzesień 2013 roku. Tak więc nie dużo brakuje do lutego 2014, który mamy obecnie. Możecie nam życzyć powodzenia w nadganianiu, ale my zapobiegawczo napiszemy już tutaj "nie, nie dziękujemy".
Amanda (Magdalena)
Wracałam pociągiem z Berlina, z
tygodniowego kursy języka niemieckiego. Trafił mi się niespodziewanie, bo
koleżanka złamała nogę i nie mogła jechać, a chciała odzyskać chociaż połowę
pieniędzy. Bez wahania się zgodziłam, bo to była przecież okazja. Aleks też nie
widział problemy by zostać z dziećmi. Tylko nie chciałam się z Angeliką
rozstawać w takiej atmosferze. Nie chciałam by to wyglądało tak, że uciekam bo
ona się wprowadziła i dlatego kilka dni po jej wprowadzeniu ja robię sobie
wakacje. Dlatego dzień po tym jak u nas zamieszkała postanowiłam z nią
porozmawiać. Zeszłam po schodach, prosto z sypialni, w czarnym, satynowym
szlafroczku w czerwone róże z liśćmi i kolcami. I to co zastałam w salonie było
dla mnie szokiem. Angela siedziała na kanapie z moim synkiem i śpiewała mu piosenkę
wygłupiając się przy tym, łaskotając go i podrzucając do góry.
Żyła tam, gdzie jej
ojciec król,
w zamku na szczycie
wielkich gór.
Serce jej należało
do
chłopca, który
kochał ją.
On był przystojny,
dzielny tak
Kwiaty przynosił
jej co dnia.
Słał pocałunków
dobry czar...
I śpiewał tak dla
niej...
Wtedy na chwile się zawiesiłam i
stanęłam jak wryta na tych schodach. Dobrze znałam tą piosenkę, bo Hubert miał
ją chyba na każdej płycie w różnych wersjach melodyjnych. Nawet mi ją kiedyś na
dobranoc śpiewał i kilka razy Igorowi, Pawłowi i Piotrusiowi. Cóż, otrząsnęłam
się z tego dziwnego letargu i słuchałam dalej starając się nie przerywać. Czyli
chciałam by mnie nie zauważono.
Chciała być zawsze
tylko z nim
Lecz ojciec król na
to krzywo patrzył
(Babe Lilly - Mała księżniczka)
Angelika się zacięła.
– Wiesz co, młody, nie pamiętam
co jest dalej.
Postanowiłam się wtedy wtrącić.
– Rękę jej przyrzekł za trzy dni,
dać temu, kto jest najbogatszy – powiedziałam i włączyłam ekspres do kawy, podkładając
pod niego dwie filiżanki.
– Dzięki – odrzekła, ale
przestała śpiewać.
– Nie przeszkadzajcie sobie.
Nic mi nie odpowiedziała, tylko
zaczęła się z Patrykiem bawić w coś innego. Jakąś piszczałką, bo co chwile
słyszałam to piszczenie i „dawaj łobuza”. Patryk lubił takie zabawy. Często się
przy nich śmiał tak w głos i klaskał w dłonie.
– Nie musisz się z nim bawić, jeśli…
– Chcę, ale jeśli ty nie chcesz,
to…
– Nie, nie przeszkadza mi. To
twój przyrodni brat. – Wzięłam jedną filiżankę, z podstawkiem i usiadłam obok
nich, na fotelu, oni siedzieli na kanapie. Położyłam granatową porcelanę na
szklanej ławie. – Angela, chciałabym z tobą porozmawiać – zaczęłam.
– Kolejne zasady? – zapytała z
taką miną, że jakby mimiką twarzy można było zabijać, to padłabym trupem na
miejscu.
– Nie, nie zasady. Poza tym te
zasady nie są ci na złość. Ty będziesz wiedzieć co od ciebie oczekujemy i
dzięki temu jakoś unormujemy i uregulujemy to nasze wspólne życie.
– Nie mamy jednego życia na pół.
– Fakt, źle się wyraziłam, ale
zasady nie są ci na złość, a by pomóc tobie i nam wspólnie funkcjonować. –
Zrobiłam łyk kawy, oparłam się wygodnie i założyłam nogę na nogę. Ciągle w
jednej dłoni miałam filiżankę, a w drugiej podstawek.
– Coś jeszcze? – zapytała bujając
Patryka na swoich kolanach.
– Tak. Ja wiem… zdaje sobie
sprawę z tego, że jestem tylko kilka lat od ciebie starsza. Zdaje sobie sprawę
z absurdu takiej sytuacji, ale w takiej się znaleźliśmy i jakoś musimy z tym
żyć i sobie poradzić. I choć jestem od ciebie tylko trzy… chyba cztery lata
starsza, to nie jestem twoją koleżanką i jeśli wiązałyby nas relacje
koleżeńskie to byłoby co najmniej dziwne i nieco głupie. – Odłożyłam podstawek
i filiżankę na ławę. – Jestem żoną twojego ojca i też mam jakieś wymagania i
nie zamierzam siedzieć cicho tylko z powodu wieku. Nie chcę się zbytnio
wtrącać, bo to on jest twoim ojcem, i to on jest od wychowywania, ale ja też
nie pozwolę sobie na wszystko.
– Skończyłaś? – zapytała
pozorując na znudzoną.
– Tak, skończyłam. Spakowałaś
książki? – zapytałam wstając.
– Nie, bo nie wiedziałam, że mam
tu być tak długo.
– Będę jechać do miasta, do
mojej mamy i do pracy, tak więc mogę cię zabrać. Chyba, że wolisz autobus?
– Wolę autobus.
– Okay – odrzekłam i wyjęłam z lodówki
składniki do przygotowania śniadania. – A nie potrzebujesz czasami czegoś do
szkoły? Jakiś długopisów, pisaków, markerów, książek?
– Powtarzam rok, książki mam te
same. Jestem więc ekonomiczna – odpowiedziała z uśmiechem.
– To nie jest ekonomiczne, to
jest głupie. Takie moje zdanie. Jak chcesz oszczędzać, to radzę ci wybrać inny
sposób niż zostawanie na kolejny rok, bo ojca wkurzysz – wyjaśniłam krojąc
pomidora. – W tej szkatułce przy telewizorze są pieniądze. Weź stówę. Kup co
potrzebne do szkoły, wyrób legitymacje na bus, musisz iść do fotografa, do
legitymacji jest konieczne zdjęcie.
– Okay – odpowiedziała i dalej
zabawiała Patryka. – A lubisz grać w piłkę? Chodź, pokopiemy. – Chwyciła go pod
paszkami i podbiegła do dmuchanej piłki znajdującej się na środku salonu.
W tym czasie zszedł Aleks,
musnął mnie w policzek, przywitał się z resztą i napił kawy. Potem to on ubrał
chłopców, a ja zajęłam się przygotowaniem i podaniem śniadania. Dzień później,
rano już wyjeżdżałam.
Teraz powróciłam do domu.
Wysiadłam z autokaru i ciągnęłam swoją walizeczkę na kółkach od Mohito. Nie
spodziewałam się, że ktoś będzie w domu o dwunastej, tym bardziej, że rolety
były zasłonięte, ale już gdy otworzyłam drzwi dostrzegłam blask świec… blask sporej
ilości świec o różnych kształtach i kolorach. Blask podgrzewaczy, gromnic, zapachowych,
zwyczajnych.
– Cześć skarbie – powiedział Olek
dając mi całusa w policzek. – Zapraszam na obiad. – Uśmiechnął się ta uroczo i
wskazał drogę, zupełnie jakbym nie znała mojego domu. Zresztą droga też była
wyznaczona świecami, a stół w jadalni wydawał się płonąć.
Nie przejmowałam się nawet
zdejmowaniem butów. Zasiadłam przy stole w trampkach, czerwonych spodniach,
granatowej, zwyczajnej bluzce, na ramiączkach, z dekoltem i czerwonym,
rozpiętym sweterku. Olek też był zwyczajnie ubrany, aczkolwiek marynarki nie
mógł sobie darować. Cóż przynajmniej miał pod spodem koszulkę z jakimś
bezsensowym nadrukiem.
– Wina? – zapytał stając obok
mnie z otwartą butelką.
– Poproszę. – I już za moment
mój kieliszek, duży, na granatowej nóżce i lekko koloryzowanym od dołu
kielichem napełnił się czerwoną jak krew cieczą.
Aleks zdjął pokrywkę z dania. Devolaye,
zapiekane z serem i warzywami. Musiałam przyznać, że wyglądało apetycznie. Tym
bardziej, że było tak ładnie poprzybierane, i ułożone w tym porcelanowym
naczyniu, pod którym znajdowały się podgrzewacze by danie nie stygło. Olek
nakładał, a ja wsłuchiwałam się w spokojną piosenkę.
Być z Tobą
Zanurzyć twarz
W Twych dłoniach
I nie dotknąć nigdy
dna
Nie odchodź
Proszę Cię
Bo tylko z Tobą
Tak mi dobrze,
dobrze jest
Tak bezpiecznie
czuję się
Nie, nie, nie
szukałam miłości
Ona znalazła mnie
Chociaż nie wiem…
(Bajm - Być z Tobą)
– Jak było na kursie? – zapytał
siadając naprzeciw mnie. Zarówno po mojej lewej, jak i prawej stronie rozciągał
się długi blat stołu, a na nim chyba z setka świec. Siedzieliśmy na środku,
dzieliliśmy ten blat na pół sobą, winem, talerzami.
– Dobrze. Postarałeś się. Jestem
pod wrażeniem, że nawet muzykę dobrałeś taką…
– No jaką? – dopytywał biorąc
kawałek mięsa prosto z widelca. Uśmiechnął się tak seksownie.
– Taką pościelówę –
odpowiedziałam.
– W takim razie potem, po
objedzie, zapraszam do pościeli – powiedział i wskazał na środek pokoju. Serce
ułożone z podgrzewaczy, ogromne, a w jego środku koc, poduszki, pościel…
genialna kompozycja. W satynie odbijały się zamglone płomienie. Byłam naprawdę
pod wrażeniem.
– Na moim kursie już wiesz, że
wszystko najlepiej… – Dopiero skosztowałam dania. – O kurwa, perfekt, to jest
naprawdę super.
– Dziękuje za uznanie, starałem się.
– A jak z Angelą?
– Dobrze, dziś poszła na
rozpoczęcie roku, wróci dopiero na kolacje. Twoja mama przywiezie dzieciaki i
zostanie u nas na noc, a my…
– A my? – dopytywałam.
– A my idziemy na imprezę do
Domi i Tylera. Jeśli masz ochotę i nie jesteś zmęczona, oczywiście?
– Jasne, że mam ochotę. Zmęczona
jestem, ale to po wykorzystaniu tej kompozycji na dywanie utnę sobie drzemkę i
wieczorem będę pełna energii.
– Na to liczę. – Znów się
uśmiechnął tak uroczo.
I w tamtym momencie zapomniałam
o wszystkim co złe zrobił mój mąż. Nie o tym co złego zrobił mi, ale co złego
zrobił w przeszłości, w młodości. W końcu każdy popełnia błędy, on miał cel,
dążył do niego po trupach. Dzięki temu, że się nie bał teraz mieliśmy to
wszystko. Piękny dom, siedzieliśmy przy imponująco dużym stole, jedliśmy
smaczny obiad, a wokół płonęły tysiące świec. Dotarło do mnie coś jeszcze – nie
ważne jakim Aleksander potrafił być złym, podłym i barbarzyńskim człowiekiem
dla innych, bo dla mnie, dzieci, naszej rodziny zawsze był, jest i będzie
dobrym, ciepłym… po prostu odpowiedni człowiek, na odpowiednim miejscu. W takich
momentach nie żałowałam dnia, w którym połączyłam drogę swojego życia z jego
drogą, byśmy szli dalej razem, wspólną ścieżką. W takich chwilach cieszyłam się
z tego, że tak się stało i za nic nie chciałabym cofnąć czasu, a jakbym
cofnęła, to wbrew wszystkiemu co złe potrafiłam mu wykrzyczeć prosto w oczy
podczas kłótni, to tak naprawdę mając możliwość zmian, nie zmieniłabym nic.
Miedzy Angela i Amanda nigdy nie będzie na 100% dobrze, ale dają radę. Aleks mile zaskoczył ją. :)
OdpowiedzUsuńWow nie spodziewałabym się po Aleksie takiego powitania,tak starannie wszystko przygotował jestem pod dużym wrażeniem.
OdpowiedzUsuńAmanda pewnie też się nie spodziewała i to jest najlepsze w niespodziankach. Nie prezent na walentynki, którego się spodziewasz, on tak nie cieszy. Najbardziej cieszy to co niewymuszone datą i niespodziewane :)
UsuńTak zgadzam się ale taka niespodzianka zrobiona przez mężczyznę któremu się coś takiego nie zdarza jest miła i lekko podejrzana jednocześnie.Na szczęście Aleks do takich mężczyzn nie należy jemu się zdarzają takie fajne gesty.Jednak ta sytuacja z gumkami jest dziwna.
UsuńNo Aleks potrafi zaskakiwać, wszystko musialo wyglądać super. Może Amanda chociaż trochę będzie mogla dogadać się z Angelą
OdpowiedzUsuńMaggie
Aleks jak chcę to naprawdę potrafi być romantyczny ;) Bardzo miłą niespodziankę jej zrobił. Fajnie, że Angela lubi dzieci i tak się zajmuje małym.
OdpowiedzUsuńMąż idealny :) Przynajmniej tym razem się postarał, jak chce to potrafi :) E.
OdpowiedzUsuńJednak mi się nie podoba podejście Amandy do Angeli... Te jej argumenty na mnie by nie zadziałały.
OdpowiedzUsuńTo było takie urocze nie spodziewałam się u Aleksa takiego przypływu romantyzmu.. Znaczy wiedziałam że lubi robić Amandzie niespodzianki, ale chyba nie sądziłam że jest aż tak romantyczny..
OdpowiedzUsuńAleks to tak na prawdę romantyk, kocha Amandę, "zazwyczaj jest z nią szczęśliwy ", więc zadał sobie trochę trudu, żeby jej sprawić przyjemność, po za tym pewnie za nią tęskni przez ten tydzień.
Usuń