niedziela, 16 lutego 2014

Część 274 - Nie zmieniajmy nic


Ta część rozpoczyna nową serie pt "Niewierny Aleks". Mamy nadzieję, że się wam spodoba, no i chwalimy się, że nadganiamy czas, bo na blogu (w opowiadaniach) jest już wrzesień 2013 roku. Tak więc nie dużo brakuje do lutego 2014, który mamy obecnie. Możecie nam życzyć powodzenia w nadganianiu, ale my zapobiegawczo napiszemy już tutaj "nie, nie dziękujemy".



Amanda (Magdalena)

Wracałam pociągiem z Berlina, z tygodniowego kursy języka niemieckiego. Trafił mi się niespodziewanie, bo koleżanka złamała nogę i nie mogła jechać, a chciała odzyskać chociaż połowę pieniędzy. Bez wahania się zgodziłam, bo to była przecież okazja. Aleks też nie widział problemy by zostać z dziećmi. Tylko nie chciałam się z Angeliką rozstawać w takiej atmosferze. Nie chciałam by to wyglądało tak, że uciekam bo ona się wprowadziła i dlatego kilka dni po jej wprowadzeniu ja robię sobie wakacje. Dlatego dzień po tym jak u nas zamieszkała postanowiłam z nią porozmawiać. Zeszłam po schodach, prosto z sypialni, w czarnym, satynowym szlafroczku w czerwone róże z liśćmi i kolcami. I to co zastałam w salonie było dla mnie szokiem. Angela siedziała na kanapie z moim synkiem i śpiewała mu piosenkę wygłupiając się przy tym, łaskotając go i podrzucając do góry.

Żyła tam, gdzie jej ojciec król,
w zamku na szczycie wielkich gór.
Serce jej należało do
chłopca, który kochał ją.
On był przystojny, dzielny tak
Kwiaty przynosił jej co dnia.
Słał pocałunków dobry czar...
I śpiewał tak dla niej...

Wtedy na chwile się zawiesiłam i stanęłam jak wryta na tych schodach. Dobrze znałam tą piosenkę, bo Hubert miał ją chyba na każdej płycie w różnych wersjach melodyjnych. Nawet mi ją kiedyś na dobranoc śpiewał i kilka razy Igorowi, Pawłowi i Piotrusiowi. Cóż, otrząsnęłam się z tego dziwnego letargu i słuchałam dalej starając się nie przerywać. Czyli chciałam by mnie nie zauważono.

Chciała być zawsze tylko z nim
Lecz ojciec król na to krzywo patrzył
(Babe Lilly - Mała księżniczka)

Angelika się zacięła.
– Wiesz co, młody, nie pamiętam co jest dalej.
Postanowiłam się wtedy wtrącić.
Rękę jej przyrzekł za trzy dni, dać temu, kto jest najbogatszy – powiedziałam i włączyłam ekspres do kawy, podkładając pod niego dwie filiżanki.
– Dzięki – odrzekła, ale przestała śpiewać.
– Nie przeszkadzajcie sobie.
Nic mi nie odpowiedziała, tylko zaczęła się z Patrykiem bawić w coś innego. Jakąś piszczałką, bo co chwile słyszałam to piszczenie i „dawaj łobuza”. Patryk lubił takie zabawy. Często się przy nich śmiał tak w głos i klaskał w dłonie.
– Nie musisz się z nim bawić, jeśli…
– Chcę, ale jeśli ty nie chcesz, to…
– Nie, nie przeszkadza mi. To twój przyrodni brat. – Wzięłam jedną filiżankę, z podstawkiem i usiadłam obok nich, na fotelu, oni siedzieli na kanapie. Położyłam granatową porcelanę na szklanej ławie. – Angela, chciałabym z tobą porozmawiać – zaczęłam.
– Kolejne zasady? – zapytała z taką miną, że jakby mimiką twarzy można było zabijać, to padłabym trupem na miejscu.
– Nie, nie zasady. Poza tym te zasady nie są ci na złość. Ty będziesz wiedzieć co od ciebie oczekujemy i dzięki temu jakoś unormujemy i uregulujemy to nasze wspólne życie.
– Nie mamy jednego życia na pół.
– Fakt, źle się wyraziłam, ale zasady nie są ci na złość, a by pomóc tobie i nam wspólnie funkcjonować. – Zrobiłam łyk kawy, oparłam się wygodnie i założyłam nogę na nogę. Ciągle w jednej dłoni miałam filiżankę, a w drugiej podstawek.
– Coś jeszcze? – zapytała bujając Patryka na swoich kolanach.
– Tak. Ja wiem… zdaje sobie sprawę z tego, że jestem tylko kilka lat od ciebie starsza. Zdaje sobie sprawę z absurdu takiej sytuacji, ale w takiej się znaleźliśmy i jakoś musimy z tym żyć i sobie poradzić. I choć jestem od ciebie tylko trzy… chyba cztery lata starsza, to nie jestem twoją koleżanką i jeśli wiązałyby nas relacje koleżeńskie to byłoby co najmniej dziwne i nieco głupie. – Odłożyłam podstawek i filiżankę na ławę. – Jestem żoną twojego ojca i też mam jakieś wymagania i nie zamierzam siedzieć cicho tylko z powodu wieku. Nie chcę się zbytnio wtrącać, bo to on jest twoim ojcem, i to on jest od wychowywania, ale ja też nie pozwolę sobie na wszystko.
– Skończyłaś? – zapytała pozorując na znudzoną.
– Tak, skończyłam. Spakowałaś książki? – zapytałam wstając.
– Nie, bo nie wiedziałam, że mam tu być tak długo.
– Będę jechać do miasta, do mojej mamy i do pracy, tak więc mogę cię zabrać. Chyba, że wolisz autobus?
– Wolę autobus.
– Okay – odrzekłam i wyjęłam z lodówki składniki do przygotowania śniadania. – A nie potrzebujesz czasami czegoś do szkoły? Jakiś długopisów, pisaków, markerów, książek?
– Powtarzam rok, książki mam te same. Jestem więc ekonomiczna – odpowiedziała z uśmiechem.
– To nie jest ekonomiczne, to jest głupie. Takie moje zdanie. Jak chcesz oszczędzać, to radzę ci wybrać inny sposób niż zostawanie na kolejny rok, bo ojca wkurzysz – wyjaśniłam krojąc pomidora. – W tej szkatułce przy telewizorze są pieniądze. Weź stówę. Kup co potrzebne do szkoły, wyrób legitymacje na bus, musisz iść do fotografa, do legitymacji jest konieczne zdjęcie.
– Okay – odpowiedziała i dalej zabawiała Patryka. – A lubisz grać w piłkę? Chodź, pokopiemy. – Chwyciła go pod paszkami i podbiegła do dmuchanej piłki znajdującej się na środku salonu.
W tym czasie zszedł Aleks, musnął mnie w policzek, przywitał się z resztą i napił kawy. Potem to on ubrał chłopców, a ja zajęłam się przygotowaniem i podaniem śniadania. Dzień później, rano już wyjeżdżałam.
Teraz powróciłam do domu. Wysiadłam z autokaru i ciągnęłam swoją walizeczkę na kółkach od Mohito. Nie spodziewałam się, że ktoś będzie w domu o dwunastej, tym bardziej, że rolety były zasłonięte, ale już gdy otworzyłam drzwi dostrzegłam blask świec… blask sporej ilości świec o różnych kształtach i kolorach. Blask podgrzewaczy, gromnic, zapachowych, zwyczajnych.
– Cześć skarbie – powiedział Olek dając mi całusa w policzek. – Zapraszam na obiad. – Uśmiechnął się ta uroczo i wskazał drogę, zupełnie jakbym nie znała mojego domu. Zresztą droga też była wyznaczona świecami, a stół w jadalni wydawał się płonąć.
Nie przejmowałam się nawet zdejmowaniem butów. Zasiadłam przy stole w trampkach, czerwonych spodniach, granatowej, zwyczajnej bluzce, na ramiączkach, z dekoltem i czerwonym, rozpiętym sweterku. Olek też był zwyczajnie ubrany, aczkolwiek marynarki nie mógł sobie darować. Cóż przynajmniej miał pod spodem koszulkę z jakimś bezsensowym nadrukiem.
– Wina? – zapytał stając obok mnie z otwartą butelką.
– Poproszę. – I już za moment mój kieliszek, duży, na granatowej nóżce i lekko koloryzowanym od dołu kielichem napełnił się czerwoną jak krew cieczą.
Aleks zdjął pokrywkę z dania. Devolaye, zapiekane z serem i warzywami. Musiałam przyznać, że wyglądało apetycznie. Tym bardziej, że było tak ładnie poprzybierane, i ułożone w tym porcelanowym naczyniu, pod którym znajdowały się podgrzewacze by danie nie stygło. Olek nakładał, a ja wsłuchiwałam się w spokojną piosenkę.

Być z Tobą
Zanurzyć twarz
W Twych dłoniach
I nie dotknąć nigdy dna
Nie odchodź
Proszę Cię
Bo tylko z Tobą
Tak mi dobrze, dobrze jest
Tak bezpiecznie czuję się

Nie, nie, nie szukałam miłości
Ona znalazła mnie
Chociaż nie wiem
(Bajm - Być z Tobą)

– Jak było na kursie? – zapytał siadając naprzeciw mnie. Zarówno po mojej lewej, jak i prawej stronie rozciągał się długi blat stołu, a na nim chyba z setka świec. Siedzieliśmy na środku, dzieliliśmy ten blat na pół sobą, winem, talerzami.
– Dobrze. Postarałeś się. Jestem pod wrażeniem, że nawet muzykę dobrałeś taką…
– No jaką? – dopytywał biorąc kawałek mięsa prosto z widelca. Uśmiechnął się tak seksownie.
– Taką pościelówę – odpowiedziałam.
– W takim razie potem, po objedzie, zapraszam do pościeli – powiedział i wskazał na środek pokoju. Serce ułożone z podgrzewaczy, ogromne, a w jego środku koc, poduszki, pościel… genialna kompozycja. W satynie odbijały się zamglone płomienie. Byłam naprawdę pod wrażeniem.
– Na moim kursie już wiesz, że wszystko najlepiej… – Dopiero skosztowałam dania. – O kurwa, perfekt, to jest naprawdę super.
– Dziękuje za uznanie, starałem się.
– A jak z Angelą?
– Dobrze, dziś poszła na rozpoczęcie roku, wróci dopiero na kolacje. Twoja mama przywiezie dzieciaki i zostanie u nas na noc, a my…
– A my? – dopytywałam.
– A my idziemy na imprezę do Domi i Tylera. Jeśli masz ochotę i nie jesteś zmęczona, oczywiście?
– Jasne, że mam ochotę. Zmęczona jestem, ale to po wykorzystaniu tej kompozycji na dywanie utnę sobie drzemkę i wieczorem będę pełna energii.
– Na to liczę. – Znów się uśmiechnął tak uroczo.

I w tamtym momencie zapomniałam o wszystkim co złe zrobił mój mąż. Nie o tym co złego zrobił mi, ale co złego zrobił w przeszłości, w młodości. W końcu każdy popełnia błędy, on miał cel, dążył do niego po trupach. Dzięki temu, że się nie bał teraz mieliśmy to wszystko. Piękny dom, siedzieliśmy przy imponująco dużym stole, jedliśmy smaczny obiad, a wokół płonęły tysiące świec. Dotarło do mnie coś jeszcze – nie ważne jakim Aleksander potrafił być złym, podłym i barbarzyńskim człowiekiem dla innych, bo dla mnie, dzieci, naszej rodziny zawsze był, jest i będzie dobrym, ciepłym… po prostu odpowiedni człowiek, na odpowiednim miejscu. W takich momentach nie żałowałam dnia, w którym połączyłam drogę swojego życia z jego drogą, byśmy szli dalej razem, wspólną ścieżką. W takich chwilach cieszyłam się z tego, że tak się stało i za nic nie chciałabym cofnąć czasu, a jakbym cofnęła, to wbrew wszystkiemu co złe potrafiłam mu wykrzyczeć prosto w oczy podczas kłótni, to tak naprawdę mając możliwość zmian, nie zmieniłabym nic.

10 komentarzy:

  1. Miedzy Angela i Amanda nigdy nie będzie na 100% dobrze, ale dają radę. Aleks mile zaskoczył ją. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow nie spodziewałabym się po Aleksie takiego powitania,tak starannie wszystko przygotował jestem pod dużym wrażeniem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Amanda pewnie też się nie spodziewała i to jest najlepsze w niespodziankach. Nie prezent na walentynki, którego się spodziewasz, on tak nie cieszy. Najbardziej cieszy to co niewymuszone datą i niespodziewane :)

      Usuń
    2. Tak zgadzam się ale taka niespodzianka zrobiona przez mężczyznę któremu się coś takiego nie zdarza jest miła i lekko podejrzana jednocześnie.Na szczęście Aleks do takich mężczyzn nie należy jemu się zdarzają takie fajne gesty.Jednak ta sytuacja z gumkami jest dziwna.

      Usuń
  3. No Aleks potrafi zaskakiwać, wszystko musialo wyglądać super. Może Amanda chociaż trochę będzie mogla dogadać się z Angelą
    Maggie

    OdpowiedzUsuń
  4. Aleks jak chcę to naprawdę potrafi być romantyczny ;) Bardzo miłą niespodziankę jej zrobił. Fajnie, że Angela lubi dzieci i tak się zajmuje małym.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mąż idealny :) Przynajmniej tym razem się postarał, jak chce to potrafi :) E.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jednak mi się nie podoba podejście Amandy do Angeli... Te jej argumenty na mnie by nie zadziałały.

    OdpowiedzUsuń
  7. To było takie urocze nie spodziewałam się u Aleksa takiego przypływu romantyzmu.. Znaczy wiedziałam że lubi robić Amandzie niespodzianki, ale chyba nie sądziłam że jest aż tak romantyczny..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aleks to tak na prawdę romantyk, kocha Amandę, "zazwyczaj jest z nią szczęśliwy ", więc zadał sobie trochę trudu, żeby jej sprawić przyjemność, po za tym pewnie za nią tęskni przez ten tydzień.

      Usuń