niedziela, 23 lutego 2014

Część 287 - Mnóstwo poszlak i żadnego dowodu (część druga)



Przy odtwarzaniu filmików prosimy o włączenie dźwięku. Filmiki są krótkie 20-40 sekundowe :)


Amanda (Magdalena)

Odpalałam chyba już czwartego papierosa. Nawet nie wysiliłam się by wyjść na taras czy balkon. Po prostu otworzyłam okno, ale nawet w nim nie stałam. Paliłam w sypialni. Bliźniaki smacznie spały na dole. Byli wykończeni bo dziś w żłobku były zajęcia z rytmiki. Ponoć Patryś bardzo ochoczo brał w nich udział. Kto wie, może w przyszłości będzie jakimś tancerzem, albo muzykiem… chwilę się nad tym zamyśliłam, ale zaraz moje myślenie zboczyło na inny tor, na Aleksa, który jeszcze wciąż nadal był moim mężem. Wyjęłam z kieszeni kolczyk.
– Plastik na drucie. Kto nosi taką tandetę? – zastanawiałam się. – Nie ta kobieta z nagrania, ona była nieletnia, ale elegancka i wyglądała na nadzianą. Zdobywa nadzianych, puszcza się za kasę, albo ma bogatych starych. Ten kolczyk nie był jej – dedykowałam i starałam się odszukać jakiegoś punktu zaczepienia.
Papieros zgasł, omal mi palców nie poparzył. Kompletnie zapomniałam, że trzymałam go w dłoni. Zgasiłam niedopałek na jakiś dokumentach Aleksa, a co tam, zniszczyło się, trudno. Takie rzeczy trzyma się w gabinecie, a nie w sypialni, może to go wreszcie czegoś nauczy.
– Zemsta bywa słodka – pomyślałam. I chodź ta była niewielka… odpaliłam kolejnego papierosa, bo skoro niewielka zemsta cieszy, to jak ucieszy mnie gdy zniszczę mu coś więcej? Zobaczymy.
Pierw… ulubiony krawat. Wyjęłam go z garderoby, zgasiłam papierosa nie wypalając do końca. Kurwa, ale satysfakcja. Kolejny papieros, ukochany sweter, ssss i już dziurka, jakaś mała taka. Rozerwałam by była większa. Lampka po jego stronie… chwyciłam za jego kubek i rzuciłam w tę lampkę, nie pomogło to dobiłam ją kozakiem. Złapałam kozak w rękę i uderzyłam w klosz… zbiło się. Uśmiechnęłam się do siebie. Jednak wbijając szpilkę w ekran jego tableta wiedziałam, że przesadziłam. To już nie były złotówki, a setki złotych.
Usiadłam na łóżku z rezygnacją. Pierwszy raz zapłakałam z bezsilności. Nie wiedziałam co mam dalej robić. Nie pomogły awantury, ani groźby, ani prośby, ani nawet obojętność. Olek mnie zdradzał, byłam tego pewna. Zdradzał i nie kochał.
Spojrzałam na rozwalonego tableta na podłodze naszej sypialni, i choć przed sekundą żałowałam swojego czynu, to po kilku minutach zapragnęłam więcej… więcej zemsty. Przeszłam więc do Olka gabinetu. Położyłam rozwalonego tableta na biurku i zaczęłam od zerwania zasłonek, potem zbicia karafki, rzucenia butelką whisky o ścianę, zniszczeniu cygar, a zakończyłam na podarciu dokumentów i znalezieniu kolejnych prezerwatyw. Zostawiłam je na środku biurka, niech chociaż wie za co spotkała go tak gorzka kara. Byłam z siebie niezwykle dumna i z tą duma, oraz uśmiechem na twarzy zagasiłam światło i zamknęłam za sobą drzwi.
Olek jednak wrócił i nic nie zauważył. Po prostu nie skierował swoich kroków jak zazwyczaj do gabinetu, a od razu do sypialni. Nawet się do mnie nie odzywał. Opadł na łóżko i od razu usnął. Był prosto po siłowni. Zjadłam więc kolacje sama w towarzystwie Angeli i bliźniaków. Młoda jakoś dziwnie mi się przyglądała. Dzieciaki wyspały się w dzień, więc do pierwszej w nocy nie mogły usnąć. Potem padły mi baterie i położyłam się obok Aleksa. Nie było to może najprzyjemniejsze spać przy boku zdrajcy, ale przynajmniej materac był wygodny.
Rano obudziła mnie jego dłoń na moim ramieniu, potem na biodrze, a jego usta błądziły po mojej szyi. Zerwałam się ze snu niczym oparzona, nie chciałam by mnie teraz dotykał, więc jasno to zakomunikowałam zapierając się o jego klatkę moimi dłońmi i odpychając go.
– Proszę – usłyszałam skomlenie dorosłego faceta, ale nie, niech wypierdala do tej swojej dziwki. Pokazałam mu ruchem głowy drzwi. Odpuścił, poszedł pod prysznic.



Potem już nie mieliśmy czasu się kłócić. Przy śniadaniu dał Angeli na bilet, bo nadszedł październik. Ja wsiadłam do swojego samochodu i skierowałam się w stronę pracy, a on zawiózł chłopców do żłobka, ale dopiero w porze obiadowej. Pojechał jeszcze z nimi na bilans roczniaka, by lekarze sprawdzili czy się dobrze rozwijają. Napisał mi nawet smsa, że z naszymi dziećmi wszystko w porządku. Ucieszyło mnie to, przynajmniej o jeden potencjalny problem mniej.
W pracy nie mogłam się na niczym skoncentrować, myliłam teczki, akta, nawet numery telefonów i imiona współpracowników. Nawet Dariusz dopytywał co się dzieje, ale nie chciałam mu powiedzieć. Ostatecznie problemy rodzinne zostawia się w domu. Aleks był moim mężem, a na męża nie wypada się skarżyć, nawet jeśli to zdrajca, hipokryta i największy kutas na tym pierdolonym świecie. Od niewygodnych pytań wybawił mnie sam Aleks. Wpadł do mojego miejsca pracy i zaproponował byśmy poszli na wczesną kolacje. Zgodziłam się, bo głupio było tak odmówić przy ludziach.
Jednak nawet na tej kolacji on ciągle bawił się telefonem. Niemal już słyszałam te wibracje obok mnie i czułam jego napięcie, jak ledwie się powstrzymywał by nie sięgnąć do kieszeni i nie odczytać smsów. W końcu zawsze nie wytrzymywał i chwytał za telefon.
– Kto to? – postanowiłam zapytać.
– Adriana – odpowiedział.
Czyli on już nawet nie ukrywał faktu, że ma kochankę, a przynajmniej nie starał się go ukryć. Kolacja miała być wspólna z Marcinem i jego żoną. Nowożeńcy nie wydawali się jednak najszczęśliwsi. Uznałam, że gdyby ludzie z sobą rozmawiali, szczerze rozmawiali to mieliby znacznie mniej problemów, ale jesteśmy tak skonstruowani by sobie nawzajem utrudniać życie. Prostując; mówimy gdy inni wolą milczeć, słuchamy zamiast mówić, mówimy zamiast słuchać, milczymy gdy inni chcą rozmawiać – to cztery główne powody przez które tak naprawdę rozpadają się związki, bo zawsze tak się dzieje przez brak komunikacji lub zakłócenia komunikacji. Przypomniały mi się początki związku z Olkiem, wtedy to był sam seks i wygłupy. Seks to fajna sprawa, niewerbalny język miłości, ten najprostszy. Szkoda, że nawet nim już nie potrafimy się z Aleksem porozumieć. Skoro znalazł sobie inną to musiała być moja wina. Zapewne to była moja wina…



Na kolacji Aleks umówił się z Marcinem na mecz. Mieli razem oglądać, razem wypić. Ja w tym czasie zajmowałam się problemami Dominiki i Tylera. Ich finansowymi problemami. Oczywiście Aleks miał o to pretensje. Uważał, że nie możemy im ciągle pożyczać pieniędzy, bo oni muszą w końcu sami stanąć na nogi, że w ten sposób im nie pomagamy, tylko sprawiamy, że zadłużają się tylko bardziej i bardziej i że nigdy się nie wypłacą. Może to i fakt, ale co miałam pozwolić by im prąd wyłączyli, gdy w domu mają małe dziecko.
– Gdyby wydawali miej kasy na ubrania i modne gadżety, to by… – tak zaczynała się śpiewka mojego męża. – Tyler jest po prostu nieodpowiedzialny jako facet i nie nadaje się na głowę rodziny – tak mniej więcej się kończyła jego śpiewka.
Wtedy myślałam, że mój mąż też przecież wydaje pieniądze na niepotrzebne ubrania i gadżety, szczególnie na niepotrzebne gadżety, takie jak gabinet i tablet. Nie zauważył braku tego sprzętu w ostatnich dniach, z gabinetu nieraz nie korzystał tygodniami, ale ja tam nie sprzątałam, bajzel i zniszczenia pozostawiłam bez zmian. Pomyślałam też, że Tyler Domi przynajmniej nie zdradza, a Aleks lata na boki jak tylko się da. Adrianna, ta z baru, pięlegniareczka ze szpitala… kto jeszcze? Do kogo pasują te tandetne kolczyki? Jakoś to nie dawało mi spokoju. Wiedziałam, że muszę poznać właścicielkę tej taniej biżuterii, stanąć z nią twarzą w twarz, przedstawić się jej, pokazać, że mam z Olkiem dwóch synów i zawalczyć już nie o niego, a o rodzinę, o małżeństwo.
– Kurwa, nie możemy się rozwieść przed upłynięciem roku małżeństwa, bo jakby to o mnie świadczyło? – zapytałam samą siebie w myślach.
Prawda jednak była taka, że ja nie wierzyłam w rozwody. Wcześniej czy później w każdym związku pojawiały się te same, podobne lub zbliżone problemy. Byłam zdania, że nie należy rozwiązywać małżeństw, a rozwiązywać problemy w małżeństwach. Szkoda, że Aleks mnie w tym stwierdzeniu nie popierał. Mógł powiedzieć czego potrzebuje, jasno zakomunikować jakiego seksu chce. Zgodziłabym się niemal na wszystko, byleby nie rozwalać rodziny, bylebyśmy dalej byli szczęśliwi. I wtedy zjawił się mój mąż oczywiście pijany tak, że odbijał się od ścian, ale zdawał się rozumować i mówić składnie. Padło mu więc tym razem na nogi, czyli pili piwa, to po nim Aleksowi zawsze padało na chód, a nie na mowę.
Byliśmy w naszej sypialni, gdy usiłował zdjąć koszulkę. Pierw jednak rozpiął pasek. Nie wiem dlaczego, ale od pewnego momentu gdy jego dłoń wędrowała do tego dodatku garderobianego mnie przechodził dziwny dreszcz po plecach, pot wstępował na moje czoło, a w brzuchu zaciskał się żołądek jakby ze strachu. Czyżbym się bała własnego męża? Tego paska? Jego reakcji na moje upiększenie jego gabinetu?
– Jesteś zmęczona – zauważył. Fakt, byłam zmęczona i ostatnio naprawdę nie wyglądałam najlepiej.
– Dziwne, że zauważyłeś, jesteś zbyt zajęty pisaniem smsów do Adriany. – Wykonałam parodie jego stukającego w te beznadziejne klawisze swojego telefonu.
– To ty jesteś zbyt zajęta problemami innych, by uprawiać seks z mężem – wytknął mi.
– Niedawno uprawialiśmy seks, poza tym byłam zajęta.
– Teraz nic nie robisz. – Kiedy się do mnie zbliżył, próbował objąć. Wygięcie się i ucieczka wydawały mi się najrozsądniejszym z pomysłów. Bałam się, że zrobi to siłą, że mnie zgwałci, o ile w ogóle jest możliwe zgwałcić żonę, byłą utrzymankę i zwykłą dziwkę, przecież on nigdy nie miał o mnie lepszego zdania.
– Jeśli myślisz, że będę się z tobą teraz kochać, to jesteś bardziej pijany niż myślałam! – warknęłam uciekając do łazienki. Trzasnęłam drzwiami i zamknęłam je przed nim, w obronie. Jednak wiedziałam, że gdyby się naprawdę uparł to nawet drzwi by go nie powstrzymały.



Usiadłam na toalecie, podciągnęłam kolana pod brodę i zapłakałam. Dosłownie nie panowałam nad łzami. Nie wiem ile to trwało, na pewno z dobrą godzinę. Kiedy wyszłam Olek już spał. Uznałam, że nie odpuszczę. Nie pójdę na kanapę, a i budzenie jego gdy jest pijany nie było dobrym pomysłem. Położyłam się więc obok, a gdy się obudziłam to już go nie było w sypialni. Był na dole, robił dla wszystkich śniadanie.
– Muszę jeszcze gdzieś wyjść przed pracą – zakomunikował.
– Ja odwiozę dzieci, tak? – zapytałam dla jasności.
– Tak, ty, ale ja wezmę twój samochód. Kup w końcu te foteliki dla nich, dam ci pieniądze. – No, przynajmniej pieniędzy mi nie ograniczał.
– Fatalnie wyglądasz, jesteś chora? – zapytała Angela.
– Nie, nie jestem. Jestem po prostu zmęczona – powiedziałam siadając naprzeciwko niej. – Twoim ojcem, jego romansami, humorkami i powrotami niemal na czworaka – dodałam już w myślach. Nie mogłam tego powiedzieć na głos, po pierwsze nie chciałam zrzucać na jej barki naszych problemów prywatnych, ona potrzebowała stabilizacji, wreszcie normalnego domu, normalnej rodziny. Sama wiem jak bardzo to ważne dla odpowiedniego rozwoju, także w wieku nastoletnim. Angelika była tylko kolejnym powodem dla którego nie mogliśmy się rozwieść. Nie mogłam więc krzyczeć dzieciom prosto w twarz „mąż mnie zdradza”. Wiedziałam, że za takie krzyki to zapewne, najprawdopodobniej oberwałabym od tego właśnie męża i to w twarz.
Przed wyjściem rzucił mi wyzwanie: – Jeśli sądzisz, że cię zdradzam, to mi to udowodnij, a nie wiecznie mi odmawiasz seksu, podejrzewasz o zdradę, na każdym kroku widzisz jakąś moją kochankę. Ja też mam już tego dość.
Jeszcze tego samego dnia poprosiłam Kamila by pod naszą nieobecność pomontował w kilku miejscach kamery internetowe. Dzień później przeglądałam nagrania i nic. W następnym dniu dałam Aleksowi dogodne możliwości na pieprzenie się z inną, a i tak tej innej sobie nie przywlókł do domu. Cały dzień spędził sam, na jedzeniu tostów z majonezem, układaniu pasjansa i myciu okien w salonie, oraz naklejaniu na szklane drzwi naklejek, by chłopcy czasami nie próbowali przejść przez szkło.
Sama czułam, że wariuje. Miałam do niego ciągłe pretensje o poszlaki, chciałam prawdy, a gdy się tłumaczył to kazałam się mu zamykać. Nie chciałam usłyszeć od niego kim jest ta kobieta. Sama chciałam do tego dość.
W końcu za nim pojechałam. Odkurzyłam mojego starego quada, dzieci zostawiłam z Angelą i pojechałam za nim. Oczywiście tak by mnie nie zauważył. On jechał ulicą, a ja laskiem, między drzewami. Ciężko było tak patrzeć na jego trasę i nie wpaść w żadne z drzew, ale udało mi się to, w końcu dotarłam na polane gdzie często jeździł konno. Paulina, była opiekunka naszych synów już na niego czekała. Zgasiłam quada, zdjęłam kask i wyczekiwałam co się wydarzy. Ta suka położyła mu dłoń na ramieniu. Nie miała czasu zajmować się moimi dziećmi, ale już moim mężem to tak. Poczekałam spokojnie aż Aleks odjedzie. Oczywiście przytulili się na pożegnanie, a ona skradła mu pocałunek, potem chyba się całowali. Mówię, że chyba, bo stałam dość daleko i te liście przeszkadzały, mogłam nie widzieć dokładnie, ale przecież w oczy jej by nie patrzył, to facet, oni nie patrząc w oczy, oni biorą co chcą, depczą i wyrzucają. Bardzo chciałam teraz spakować Olka i wywalić go z domu, ale nie mogłam. Bliźniaki, Angela… nie chciałam by troje dzieci cierpiało przez winy nas oboje, bo zdrada to nigdy wina jednostki. Aleks w końcu odjechał, a ja podeszłam do tej suki i wymierzyłam jej policzek.
– Nie życzę sobie abyś romansowała z moim mężem – powiedziałam dobitnie.
– Ale my nic… – próbowała mi ta suka zamydlić oczy. Pociągnęłam jej z pięści, z kolanka w brzuch i odeszłam. Coś za mną krzyknęła, ale już jej nie słuchałam. Wsiadłam na quada i odjechałam.
Dotarłam do domu. Aleks przywitał mnie w korytarzu. Stał oparty o komodę na buty. Nie uśmiechał się, właściwie jego twarz nic nie zdradzała. Był spokojny, wyglądał jak posąg czekający na koniec świata, ale zdawał się być już z tą apokalipsą pogodzony. Wyczekiwał jej, wyczekiwał spokoju, wytchnienia, po prostu końca.
Uniósł rękę, nie wiem czemu się nie osłoniłam. Być może nie spodziewałam się uderzenia. Jednak ono nadeszło. Nie zmiotło mnie z powierzchni ziemi, nawet nie zwaliło z nóg. Po prostu moja twarz lekko odwróciła się w prawą stronę pod siłą uderzenia, policzek zapiekł, łzy napłynęły do oczu.
– Tym razem przesadziłaś – usłyszałam. Wyminął mnie i wyszedł, bez wyjaśnień.
Nie wiedziałam o co mu chodziło. Czy o gabinet, czy znalazł może jedną z kamer, a może o Paulinę. Nie przejęłam się tym jednak. Zebrałam wszystkie kamerki do pudełka, nie chciałam dłużej czuć się jak w bigbrotherze, albo innym takim tanim i słabym show. Spojrzałam w lustro, pulsujące i zaczerwienione miejsce na mojej twarzy przypominało mi o tym co jeszcze nie tak dawno zaszło między mną, a moim mężem. Pojechałam po bliźniaki. Zjedliśmy kolacje w czwórkę. Wybiła dwudziesta druga, Patryk z Kamilem poszli spać, Angelika oglądała telewizje, podałam jej lody z zamrażalnika i poprosiłam by zajęła się chłopcami, by ich tylko doglądała. Pojechałam po Olka, choć tak naprawdę to nie wiedziałam gdzie mam go szukać. W klinice zastałam jednak Marcina. Lekko załamanego.
– Co się stało? – zapytałam. Pierwsze co przyszło mi do głowy to, że Aleks miał wypadek. Poczułam niewyobrażalny niepokój wewnątrz, ale nie dałam nic po sobie poznać.
– Paulina… – Zaraz, zaraz, dlaczego on mnie nazwał Pauliną, czyżby ta suka odwiedzała mojego męża także w pracy i to na tyle często, że jego współpracownik i zarazem wspólnik zaczął nas już mylić? – jest w szpitalu – dokończył w końcu.
– Jaka Paulina? – Teraz to kurwa dopiero poczułam niepokój. Marcin miał łzy w oczach.
– Jest w ciąży – wyjaśnił.
O kurwa, dziecko Aleksa, ja ją kopnęłam… już wiem za co ten policzek…
– To moje dziecko, wiesz? – Marcin rozjaśnił całą sytuacje. Byłam w szoku, czułam się cholernie winna, nie wiedziałam co zrobić, jak to naprawić.
– Gdzie jest Olek? – zapytałam ledwie słyszalnie, bo jakaś gula utknęła mi w gardle.
– W biurze, w agencji, chciał pracować. Ja chciałbym być sam. – Zrozumiałam aluzje, miałam wyjść. Marcin jednak wydawał się nie wiedzieć, że to ja stoję za złym stanem Pauliny. Gdyby wiedział, to by mnie pewnie rozszarpał, a nawet nie miał pretensji.
Odpuściłam sobie. Choć stałam już przed drzwiami do gabinetu Aleksandra w tym klubie. Stchórzyłam. Pierwszy raz aż tak bałam się mojego męża, bałam się spotkania z nim. Tak naprawdę bałam się nie tylko tego jak mnie potraktuje, ale też co mi powie, a na pewno powie jaki jest stan Pauliny. Wróciłam więc do domu bez niego, ale ile mogłam udawać, że jest dobrze ja nie było. Angela pytała czy Aleks wyszedł zanim wstała. Kłamałam, że tak. Nabierała się, na szczęście. Po trzech dniach odważyłam się wreszcie stanąć z Aleksandrem Górskim, moim mężem twarzą w twarz.
Zapukałam w drewniana futrynę, drzwi były otwarte. Notował coś i wydawał się być spięty. Spojrzał na mnie.
– Cześć, przyszła twoja żona, pamiętasz mnie?
– Już sam nie wiem kim jesteś – odburknął i powrócił do wypełniania papierów.
Odważyłam się wykonać ten pierwszy krok, musiałam więc też odważyć się wykonać kilka kolejnych. Przeszłam więc ten gabinet, fatalnie wyposażony. Dużo bardziej wolałam go w klinice, nić w burdelu, ale trudno. Nie mogłam wybrzydzać. Usiadłam na fotelu naprzeciw niego, założyłam nogę na nogę.
– Wiem, że jesteś zły – zaczęłam i wyczekiwałam. On jednak milczał i dalej coś notował. Całkowicie mnie ignorował. 


Milczał, pisał, co jakiś czas na mnie spoglądał. On nawet nie był wkurwiony, był zawiedziony i ten zawód bolał.
– To trochę też twoja wina – powiedziałam w końcu.
– Wina twoich chorych podejrzeń – sprostował.
– Aleks, naprawdę żałuje, nie wiedziałam, że ona…
– Czyli już wiesz. A tak, Marcin mówił – wyjaśnił i znów powrócił do notowania.
– Jak ona się czuje? – zapytałam.
– Teraz cię to obchodzi? – dlaczego nie wymówił tego z gniewam, tylko taką obojętnością?
– Przecież dobrze wiesz, że nawet gdyby to było twoje dziecko, to bym nie umiała…
– Ale nie było moje! – krzyknął.
– Nie było? – Łzy stanęły mi w oczach.
– Nie jest moje – sprostował. Odetchnęłam z ulgą.
– Nic jej nie będzie? – dopytywałam.
– Nie. Po prostu miała szczęście. Nadal nie wierzę, że jesteś do tego zdolna. – Poprosił kawę przez coś jakby krótkofalówkę. Adriana mu ją podała. – Moja osobista sekretarka – wyjaśnił. Ona przy mnie położyła mu dłoni na ramieniu i rozmasowała.
– Jesteś bardzo spięty.
– Wiem. Zostaw mnie z żoną – zwrócił się do niej znacznie przyjemniej niż zwracał się do mnie. Adriana nas jednak zostawiła samych i sobie poszła.
Aleksander znów zaczął milczeć. Miałam zapytanie na końcu języka. Bałam się jednak zapytać, bo bałam się uzyskać na nie odpowiedź.
– Zamierzasz wrócić do domu? – W końcu te cztery słowa przeszły mi przez gardło.
– Nie odpowiem ci teraz.
– Nie możesz ignorować naszego małżeństwa! – krzyknęłam na niego.
– Tak jak ty? – zapytał z wyraźną pretensją w głosie, a po chwili znów zamienił się w posąg bez uczuć i emocji. Był stonowany niczym pastelowe barwy i znów coś notował w kajeciku.
 Pomyślałam, że dłużej już tego nie wytrzymam. Wolałam już by wstał, chwycił mnie za ramiona i cisnął w najbardziej odległy kąt pokoju, albo spuścił taki wpierdol jak jeszcze nigdy w życiu, ale by nie zachowywał się w ten sposób.
– Zrób coś! – krzyknęłam.
– Co? – zapytał nad wyraz spokojnie.
– Nie wiem, to ty jesteś facetem, zrób co chcesz, co uważasz za słuszne. Przyjmę to, bez słowa protestu – zapewniłam. Miałam już dość poczucia winy, chciałam ją z siebie zrzucić, albo chociaż odpokutować.
– Nie, Amando. Nie teraz. Na pewno nie teraz.
– To chociaż ze mną porozmawiaj! – krzyknęłam. – Bądź ze mną szczery – nalegałam błagalnie.


Wiedziałam, że ja nie wystarczę, że gdybyśmy nie mieli dzieci, to rozwód byłby tylko formalnością, ale mieliśmy dzieci i to ich postanowiłam się chwycić niczym ostatniej z desek ratunkowych.
– Za nieco ponad dwa tygodnie jest roczek bliźniaków.
– Nie jestem w nastroju do świętowania – odburknął. Zdenerwował mnie tym. Winna byłam ja, mógł ukarać mnie jak chciał, ale karać swoich synów brakiem imprezy urodzinowej, czy brakiem swojej obecności na niej? Bezsensu. Czemu oni mieli cierpieć za moje winy?
– Czyżby? – zapytałam z wyraźną pretensją. To jego wina, znów mnie rozjuszył. – Jesteście bardzo blisko z Adrianą – wytknęłam mu.
– Skoro masz o mnie takie zdanie to po co przyszłaś? – zapytał z taką pretensją i bezsilnością za razem, że się wystraszyłam. Wystraszyłam, że to już koniec… koniec nas.
– Nie jesteśmy warci by o nas walczyć? – zapytałam z nadzieją w głosie.
– O co chcesz walczyć? – Zaczął bawić się długopisem. – O małżeństwo, czy o mnie?
– To to samo.
– Nie prawda – odburknął i znów powrócił do pisania. Znów się przede mną zamknął, a ja nie wiedziałam czy po raz kolejny dam radę go otworzyć. Byłam załamana i zrozpaczona, chciałam by to wszystko już wróciło do normy. By nasze relacje powróciły na swoje dawne miejsce.


– Olek, naprawdę cię przepraszam. Przeproszę też Marcina i Paulinę. Zrobię co zechcesz, tylko ze mną porozmawiaj.
– Chcesz szczerości? – dopytywał.
– Tak – odpowiedziałam.
– Mam wrażenie, że ślub osłabił nasz związek.
Zrobiłam minę jakbym nie wiedziała o co chodzi. Jego wstęp o szczerości był taki jakby zmierzał do podpisywania papierów rozwodowych. Już miałam zaprotestować, ale pojawiła się ta Adriana.
– Przepraszam, że przeszkadzam, ale masz konferencje telefoniczną na drugiej linii – takie oto słowa skierowała do mojego męża.
– Dziękuje. – No a do niej to się już potrafił normalnie odezwać, a nawet delikatnie uśmiechnąć. A no tak… ona mu nic nie zawiniła, a ja już tak. – Musze odebrać – zwrócił się do mnie kiedy Adriana sobie poszła.
Pokiwałam głową na tak, na to, że rozumiem. Byłam bardzo zrezygnowana. Właśnie do mnie dotarło, że to już naprawdę koniec, że nie ma co ratować, bo według Aleksandra nie byliśmy szczęśliwym małżeństwem, więc po co było mu walczyć o coś co nie uszczęśliwiało go w żadnej, nawet najmniejszy sposób.
Zdecydowałam się na opuszczenie jego gabinetu. Byłam twarda, nawet Adrianę minęłam ze sztucznym uśmiechem i się z nią pożegnałam. W samochodzie jednak coś pękło, puściły wszystkie tamy. Oparłam się o kierownice i zapłakałam niczym mała dziewczynka, bo świat dorosłych zaczął zmierzać nie po jej myśli, a ona jest za słaba, za mała, zbyt nieważna by ten świat pozmieniać, naprawić, albo chociaż odrobinę upiększyć. 


I teraz pytania do was drodzy czytelnicy:
Co sądzicie o tej części? O takiej Amandzie? Takim Aleksie? Takiej niedogodnej, ale jednak zaistniałej sytuacji?
Jak przewidujecie dalszy scenariusz? Co powinna zrobić Amanda? A może teraz czas na ruch Aleksa?
Wygląd gabinetu - czy taki mężczyzna jak Olek daruje takie coś swojej kobiecie?
I najważniejsze pytania: Aleksander zdradza żonę? A może zdradzał ale już przestał? Jeśli tak to z kim? (wykluczamy jako zdradę ten jeden pocałunek z kobietą z filmu, oraz zaloty do Pauliny, bo Amanda poniekąd o tym wie i to jednak wybaczyła).
Co się z nimi stało? Czemu nie potrafią ze sobą rozmawiać i jak dorośli ludzie dojść do jakiegoś porozumienia?
Jak wam się podobały filmiki?

* Niektóre teksty w dialogach, jak i filmiki umieszczone na blogu pochodzą z komedii romantycznej pt. Gry małżeńskie. Wszystkim fanom bloga serdecznie polecamy obejrzenie tej komedii, może nie jest najlepsza, ale idealna na piątkowy wieczór, jako lekkie kino przed snem, czy podczas kolacji, albo jakieś przekąski ;-)

15 komentarzy:

  1. Gry malzenskie widzialam :-). Co do części i bohaterów to nie wiem co sie z nimi stalo. Szkoda mi Amandy. Probowala na swoj sposob walczyć, teraz chyba braknie jej sil. Mysle, ze jest wyczerpana tym wszystkim, glownie psychicznie. Teraz czas.na ruch Aleksa. Co do gabinetu to chyba jej nie odpusci...

    OdpowiedzUsuń
  2. Amandzie chyba nie ma już siły żeby dalej walczyć. Aleks ma też już dość awantur i podejrzeń żony. Moim zdaniem Amanda powinna czekać na ruch Aleksa ona wykonała krok żeby się pogodzić przychodząc do jego biura. Wydaje mi się, że gabinetu nie podaruje. Aleks chyba nie zdradza i nie zdradził Amandy możliwe, że było blisko ale tego nie zrobił. A film widziałam :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Amanda wyciągnęła rękę na zgodę, a Olek to olał i ją odtrącił. Teraz jego kolej na ratowanie związku o ile mu w ogóle jeszcze zależy. Amanda jest już załamana i to może odbić się na jej zdrowiu. Jak tak dalej pójdzie to Olek doprowadzi ją do załamania nerwowego. W sumie to może taka choroby by pozwoliła im się otrząsnąć?
    Czy Aleks zdradza? Hmm myśle że nie, ale to jego flirtowanie z asystentką i wypady na kolacje z kobietami wcale nie jest w porządku. On jest żonaty do jasnej cholery i nie może się zachowywać jak kawaler.
    Jeżeli chodzi o gabinet hmm pewnie nie odpuści aczkolwiek moim zdaniem powinien. Nie ma prawa wymagać od Amandy przestrzegania zasad dekalogu skoro sam złamał ich ponad połowe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale które zasady on złamał?
      Czy teraz zakładacie fanclub smutnej i walczącej Amandy?

      Usuń
    2. Które złamał? A których nie? ;) ok upijanie się do granic nietrzeźwości; brak szacunku do żony; dobre prowadzenie się flirtuje z kim popadnie; olał własne dziecko bo wolał pić z kolegami i pewnie coś by się jeszcze znalazło.
      Fanclub Amandy? Hmm nie to pomysł antyfanclubu złego Aleksa bardziej mi się podobał zawsze wole anty- ;)
      Tak na marginesie to nie jest tak że zawsze krytykuje Olka czasami go nawet popierałam, a to Amandy zachowanie mnie denerwowało. Jednak teraz on zachowuje się jak idiota.

      Usuń
    3. Tylko że Aleksander uważa że co wolno mężczyźnie to nie zawsze wolno kobiecie. Wedlug niego sprawiedliwie to nie znaczy po równo.

      Usuń
    4. Czyli Amanda ma przestrzegać jego zasad, a on "hulaj dusza piekła nie ma" i może robić co chcę bo jest mężczyzną? Czy źle to zrozumiałam?

      Usuń
  4. Amanda walczyła, co prawda popełniła błędy za które powinna zapłacić, ale to nie z ręki Olka na pewno. On dosyć przed nią ukrywa... Choćby tego jej ojca - ich kontakt. A Olek zlał sprawę. Niech teraz on ruszy do działania. Tyle, że nie uważam karania jej, warczenia itd za dobry ruch.
    Amanda szukała winy w sobie, Aleks tego nie robi - może czas na to, by i on zastanowił się co robi nie tak.
    Poza tym kwestia gabinetu - myślę, że powinien co najwyżej kazać jej tam posprzątać i dać zakaz wstępu - na pewno nie bić za to.
    Gdzieś tam padł pomysl fanklubu Amandy - na pewno bym nie przystąpiła, bo moim zdaniem sporo jej winy, ale chociaz miała dobre intencje....
    Olek zachowuje sie jak dupek... Tak samo w kwestii przeprosin. Jak on nawali to powie przepraszam i oczekuje, że będzie dobrze od razu najlepiej. Jak nawali Amanda to chciałby żeby najlepiej się przed nim biła pokłony i na kolana padała.
    Poza tym, teraz widzę, że Amanda dojrzewa, stara się, staje sie stosunkowo odpowiedzialna, to Olek całkowicie dziecinnieje...
    Jak mi coś jeszcze na myśl przyjdzie to dodam...
    Poza tym pomysł przeplatania tekstu filmikami. Z jednej strony fajne, ale troche mnie to rozpraszało i denerwowało. Kojarzy mi się to z notką takich 13 latek które miedzy tekst dają obrazki by go zapełnić i pokazać coś czytelnikowi zamiast opisów - np Ona jest ubrana tak - i link... No masakra..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie lubie takich obrazków, typu "ona jest ubrana tak". Tu te filmiki to taki wyjątek, bo nas zainspirowały.

      Ciesze się, że dostrzegasz, że Amanda dojrzewa, zmienia się na lepsze, chce ponosić konsekwencje za blędy. Mam nadzieje że nowa Amanda przypadnie ci do gustu.

      Usuń
  5. Co do gabinetu to nie odpuści. Aleks powinien teraz cos zrobić, bo Amanda już siły straciła. A co do Adrianny to jest jego sekretarką a co chwile z nim pisze smsy coś podejrzane. A co do zakończenia to powinien jej wszystko wyjaśnić po kolei a nie ukrywać i uciekać . ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Moim zdaniem teraz czas na ruch Aleksa ona już zrobiła pierwszy krok niech teraz on pokaże,że mu zależy.Szczerzę wątpię,że on jek daruję tą demolkę gabinet.On trochę przesadza przecież Amanda go przeprosiła a czasu i tak nie cofnie on w ostatnich dniach też zawalił i wybaczyła mu po zwykłym,,przepraszam".Na pewno nie powinien drażnić Amandy pisaniem SMS'ów do Adrianny przynajmniej nie jak jest w jej polu widzenia.Fakt przestali rozmawiać.Amanda niby chcę znać prawdę ale nie chcę słuchać co Aleks ma do powiedzenia on z kolei nie robi nic by to zmienić tylko znika z domu coraz częściej.
    PS.Mnie się podoba pomysł z filmikami :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Trochę się pogubili. Amanda tylko na zewnątrz jest taka twarda,ale naprawdę jest krucha . Nie okazuje uczuć ale też je ma. Zgodzila się na wszystko żeby z nią porozmawial. Teraz Aleksa ruch. Trochę razem przeszli więc powinni dac sobie szanse.
    Maggie

    OdpowiedzUsuń
  8. No cóż ciężka sprawa . Nie będzie łatwo tego wszystkiego poukładać .
    Amanda ma dość zachowania męża niepewności co do zdrady wysiadają jej nerwy które wyładowała na gabinecie ( całkiem fajny pomysł) .Aleks powinien poważnie zastanowić się nad ostatnimi dniami i faktycznie wykonać ruch w stronę Amandy jeśli oczywiście chce ratować ich związek.

    OdpowiedzUsuń
  9. Trochę smutno jeszcze chyba nigdy Aleks nie był tak zrezygnowany, a Amanda to już w ogóle na pewno się miedzy nim jeszcze wszystko ułoży ale muszą sobie zaufać a u nich z tym bywa różnie...

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja wszystko rozumiem , zazdrość to straszne uczucie, nawet jak ma się pewność, że się jest zdradzanym, to nie należy działać pochopnie.
    Aleks nie odpuści Amandzie tych wszystkich zniszczonych rzeczy.

    OdpowiedzUsuń