Część 2 - Przyjaciele.
Aleksander (Samuel)
Wrzesień 2007 rok.
Miałem na sobie popielatą bluzę
wciąganą przez głowę i fioletowe spodenki sięgające nieco za kolana. Czułem jak
pot ścieka mi po klatce piersiowej, plecach, oraz czole.
– Nie damy rady, to wina Kamila,
on posuł i jeszcze się nie przyznał – narzekał Patryk, który przed pięcioma
minutami opadł na starą kanapę ze zmęczenia.
– Nie pękaj, młody, zostały tylko
trzy panele, dotniemy ręcznie.
Stałem tek oparty o ścianę i
odkręcałem butelkę coca-coli.
– Jak już się napijesz, to rzuć
we mnie butelką, proszę.
Nic nie odpowiedziałem, zrobiłem
kilka sporych łyków prosto z butelki. Nakręciłem korek i wycelowałem w mojego
dwudziestojednoletniego kolegę, by naumyślnie w niego trafić, ale wykazał się
refleksem i pochwycił butelkę w locie.
– Specjalizacje już wybrałeś? –
zapytał przyglądając się czerwonej etykietce z białym napisem.
– Neurologia dziecięca.
– Byle nie chirurgia – odezwał
się głos dobiegający z samego progu. Spojrzałem w prawo i zauważyłem Kamila.
– A niby dlaczego nie? –
zapytałem i wychyliłem się by podać mojemu blond koledze dłoń na powitanie.
– Ty to ciąłeś? – wskazał na
panel leżący przy moich nogach.
– No pewnie, przecież nie
Patryk, ten to po połowie uznał, że rąk nie czuje. Nie ma co, nadaje się do
policji, oni tam wszyscy mają taką kondycje byleby nie dogonić ściganego.
– Haha, bardzo zabawne.
Doprawdy, żarcik ci się wyostrzył – rzekł Patryk i chyba zmotywowały go moje
słowa bo zabrał się do roboty.
– Ale ten to przynajmniej ma
precyzję. Spójrz jak równiutko – pochwalił Kamil. – Tobie za to bym nie dał się
pociąć na stole operacyjnym.
– Było trzeba nie zepsuć tej maszynki,
to by nie było problemu – warknąłem.
– Sorry, nie wiedziałem, że to
takie delikatne. Jednak mam dla was dobrą wiadomość. Znalazłem pracę, już nie
będę na waszym utrzymaniu – pochwalił się dziewiętnastolatek.
– A ja kupiłem samochód. No to
mamy co tej nocy opijać, a ty Patryk, masz jakiś powód? – zapytałem.
Patryk mocował się z panelem,
który za cholerę nie chciał wskoczyć na swoje miejsce i powstawała szpara.
Odłożył to ze złością. Wyglądał na człowieka, który właśnie nad czymś się
usilnie zastanawiam. W końcu przemówił:
– To pierwsza i ostatnia środa w
tym tygodniu. Może być jako powód?
– Pewnie.
– To na kobietki? – dopytywał Kamil.
– Dajcie zadecydować
najstarszemu – poleciłem. – To ja tutaj mam rocznikiem dwadzieścia sześć lat.
Ja wiec decyduje, że idziemy a luksusowe dupy, ale nie Kamilku by je poobracać,
tylko by je popodziwiać. Zabiorę was na striptiz. Pasuje?
– Masz jakiś dzień dobroci? –
dopytywał Patryk.
– No, ale potem jakiś klub z
małolatkami też zaliczymy? – dopytywał Kamil.
– Zaliczymy i mam dobry dzień,
tylko uwińmy się szybko z tymi panelami, bo trzeba się jeszcze przebrać.
Jakoś nam się udało, salon wyglądał całkiem nieźle. Był nawet równo pomalowany i te panele też nie
najgorzej nam się udały. Pozostało tylko przykręcić progi i wstawić meble.
Założyłem granatową koszule i
dżinsy. Na dworze było wyjątkowo ciepło jak na koniec września. Wsiedliśmy do
mojego nowego samochodu. Granatowej Skody
Fabii prosto z salonu. Ruszyliśmy w kierunku klubu go-go. Czerwono-różowe
światła i panny na róże to było coś czego dzisiaj potrzebowałem. Musiałem na
chwilę zapomnieć o marzeniach, bo jak zwykle na drodze stały finanse.
– Co to za piosenka? – zapytał
Patryk.
– Soul Asylum, Runaway train – odpowiedziałem.
– Uwielbiałem ich teledysk jako
dziecko. To o tym co te dzieci porywali, zgadza się? – zagadał Kamil.
– Tak, dokładnie o tym.
Na striptizie zasiedliśmy w loży
przy samej scenie. I zaczęły się dyskusje.
– Ta blondynka była lepsza.
– Ja tam wolę brunetki – wyznałem.
– A dla mnie liczy się by figura
była proporcjonalna – wtrącił się Kamil.
Wszyscy przyznaliśmy mu racje.
Później udaliśmy się tak jak
Kamil sobie życzył na jakaś dyskotekę dla małolatów. Szczerze nie było tam tak
źle, przynajmniej potańczyć się dało. Patryka zgubiliśmy już na samym początku,
bo gadał z jakimiś dwiema przy barze, a potem zniknął wraz z nimi. Kamil
podrywał w tańcu jakąś blondynę, a ja postanowiłem iść w jego ślady. Podbiłem
na parkiet do szczupłej brunetki z kształtną pupą.
Przetańczyliśmy wspólnie cztery
kawałki i poczułem jak chwyta mnie za koszule i ją rozpina. Zostawiła tylko dwa
guziki na dole. Szarpnęła i dociągnęła mnie pod drzwi damskiej toalety.
Nie mogłem pozwolić na to by to
kobieta mnie tak prowadziła. Otworzyłem więc przed nią drzwi i niedelikatnie
wrzuciłem ją do środka.
– Podoba mi się twoja klata –
rzekła, była pijana
– A mnie twój tyłek, więc… –
Przytrzymałem drzwi kabiny.
– Możemy się zabawić –
dokończyła.
Uśmiechnąłem się pod nosem na
jej słowa i skierowałem swoją dłoń do tylnej kieszeni. Na szczęście miałem przy
sobie dwie prezerwatywy.
Wszedłem za nią i nawet nie
kłopotałem się zamknięciem drzwi na zasuwkę. Oparłem dziewczynę o ścianę i
wpiłem się w jej usta. Trwało to tylko chwilę, nienawidziłem długiej gry
wstępnej z byle jaką szmatą. To była tylko darmowa dziwka, nikt więcej. Była
tutaj, w tym miejscu i o tym czasie dla mojej, wyłącznie mojej rozkoszy.
Postanowiłem więc z tego skorzystać w pełni.
Nie spodziewałam sie tego po nim. Zobaczymy jak sie ta historia rozwinie..
OdpowiedzUsuńWiem teraz przynajmniej kto ile miał lat i jaka jest między chłopakami różnica wieku, tak to zawsze orientowałam się tylko mniej więcej.
OdpowiedzUsuńJakoś nam się udało, sakoln wyglądał całkiem nieźle- tutaj wkradła się literówka.
Już na pierwszy rzut oka widać że Patryka, Kamila i Aleksa łączy przyjaźń.
OdpowiedzUsuńTrzech tak różnych facetów, dzieli ich różnica wieku, pochodzenie, a jednak potrafią się ze sobą dogadać, pokusiłabym się o stwierdzenie, że łączy ich przyjaźń.
OdpowiedzUsuńJak dla mnie Aleks zbyt przedmiotowo traktuje kobiety, mimo to odczuwam do niego jakąś sympatię.
OdpowiedzUsuń