Część 11 - Siostra/Brat z wyboru
Amanda (Magdalena)
Listopad 2011 roku.
Życie jest pasmem niepowodzeń i upadków, czasami
tylko przytrafia nam się coś, co pozwala o tym zapomnieć. W chwilę później to coś
upada na brudną posadzkę jak zamek z kart, tylko po to, byśmy stawili czoła
licznym niepowodzeniom oraz docenili każdy krok, jaki czynimy, nawet ten na
kolanach. Nie wiem, nie pamiętam kiedy ja postanowiłam wziąć swój los w swoje
ręce.
Wiem jednak, że to tego dnia odmieniłam całe swoje
życie. Zabawne, ja nawet nigdy nie byłam pesymistką, zawsze liczyły się dla
mnie realia. Polskie realia jednak nie są obiecujące, gdy się przychodzi na
świat w niechcianym domu. Te same realia jeszcze bardziej tracą na wartości,
gdy się z tego domu wynosi, pozostawiając tam istoty zupełnie niczemu niewinne.
– Hubert, myślę, że ta oferta jest naprawdę
opłacalna – powiedziałam do… Cholera, właściwie nie umiem go określić, nazwać.
– Oferta mieszkania. Wolisz wziąć zrzeszenia do
remontu, niż wynająć umeblowane? – zapytał, zapinając guziki łososiowej
koszuli.
– Oferują stały meldunek, to się liczy –
powiedziałam do ciemnowłosego Huberta, który teraz męczył się z satynowym,
fioletowym krawatem.
– I co, miałbym wpłacić kaucję, wyremontować je,
umeblować i zameldować cię tam na stałe tak? – zapytał z niedowierzaniem w
głosie.
– Oczywiście, że tak. Tylko musisz się wstrzymać z
tym meldunkiem do lutego, wtedy zaczynam dorosłość – oznajmiłam i
zaproponowałam: – Chodź tutaj, pomogę ci z tym krawatem.
Zamknęłam białego notebooka firmy Apple, by
przychylić się do trzydziestodwuletniego mężczyzny. Chwyciłam w delikatne
dłonie równie delikatny materiał krawatu i zawiązałam tak, że prezentował się w
nim idealnie.
– Kontynuując, dziś to załatwisz, misiu, prawda? –
zapytałam i złożyłam na jego ustach dobrze zapowiadający się pocałunek. Był
jednak falstartem i również falmetem – zakończył się, nim zdążył się na dobre
zaczął.
– Nienawidzę, gdy to robisz – powiedział,
przybliżając się do mnie.
Usiadłam na łóżku tak jak przedtem i starałam się
mówić obrażonym tonem.
– Ja nienawidzę jak mi odmawiasz.
– Przecież nie odmówiłem, chcę się tylko zastanowić.
– Starał się mnie przekonać, jednak wiadomo, że w takiej sytuacji mężczyzna
myśli tylko jedną partią ciała i głupotą jest mu zawierzać.
– I tak nie odmówisz, a wiesz dlaczego? – szepnęłam
mu do ucha.
– Dlaczego? – zapytał, robiąc sobie przerwę w
całowaniu mnie po szyi.
– Bo mnie kochasz – powiedziałam pewna siebie i to
zadziałało. Nie minęła sekunda, a się ode mnie odkleił jak oparzony.
– Co ty za głupoty gadasz, mała? Kocham to ja żonę.
Brzmiało to jak największe kłamstwo w życiu, tacy
faceci jak on nie kochają nikogo, tylko siebie samych.
– To jak jej wyjaśniłbyś, bądź udowodnił, tę swoją
wielką, niczym niezmierzoną miłość, gdyby wiedziała, że w tygodniu ze mną
uprawiasz seks więcej razy niż z nią? – Chciał mi przerwać, jednak na to nie
pozwoliłam. – Odważmy się stwierdzić, jakie to są proporcje. Skala 1 do 3, czy
może do 4.
– Szantażujesz mnie? – zapytał poważnym tonem.
– Ależ misiu, skądże znowu. – Podniosłam się na
kolana i owinęłam ręce wokół jego szyi. – Ja cię tylko proszę o małą przysługę.
Przecież to też w twoim interesie, bym miała swój kąt. Hotele, wynajmowane na
weekendy czy kilka godzin w tygodniu, odchudzają twój portfel coraz bardziej,
bo coraz częściej mnie pragniesz. Czyż jest inaczej? – zapytałam.
– Ty odchudzasz mój portfel. Elitarna szkoła,
markowe kosmetyki, dziewczyno, ty nawet majtki nosisz za czterdzieści pięć
złotych.
Nie wiem, co myślał gdy wypowiadał te słowa, ale na
pewno nie to, że moja wewnętrzna część dłoni sklei się z jego policzkiem.
– Nigdy więcej tak do mnie nie mów, bo mnie więcej
nie zobaczysz. Takich jeleni jak ty jest na pęczki, a ja jestem jedna. I to ty
mnie bardziej potrzebujesz niż ja ciebie – mówiłam rzeczowo, więc nawet nie
skomentował tego liścia, jakiego mu wypłaciłam.
– Dobrze, mała, dostaniesz swoje dwupokojowe
mieszkanko w miejscu, w jakim wybrałaś. Zadowolona? – zapytał z łobuzerskim
lecz zarazem pełnym złości uśmiechem.
Muszę przyznać, że chyba nawet go polubiłam, a może
to tylko przyzwyczajenie tak odczuwam. W końcu znaliśmy się już ponad rok.
– Skoro ci tak przeszkadzają te moje stringi za nie
czterdzieści pięć złotych, a pięćdziesiąt osiem, to po prostu je zdejmij. –
Nigdy bym mu tego nie zaproponowała sama, jednak w tym przypadku wiedziałam, że
odmówi.
– Nie, no, mała. Może innym razem, ale już nie dziś.
Ubieraj się bo mamy… – spojrzał na cyferblat swojego Patek Philippe i
kontynuował – dwadzieścia trzy minuty,
by zdać klucz.
Nie potrzebowałam dużo czasu, założyłam swoją
błękitną koszulę na krótki rękaw, na to granatowy sweterek z logiem szkoły na
piersi i zaciągnęłam czarno-niebieską spódniczkę do kolan. Wyszłam pierwsza,
tak jak to zwykle się odbywało. Miałam kluczyki do samochodu Huberta, wiec to
tam na niego czekałam. Gdy zapytał, dokąd mnie zawieść, odpowiedziałam bez
namysłu, że do kasyna.
Po wejściu niemalże od razu ujrzałam Kamila.
Wyjątkowy blondyn z sercem jak kamień, a jednak ten kamień jest miły w dotyku
jak jedwab i cenny jak diament. Może gdyby trafił na odpowiednią kobietę i
oszlifowałaby tak cenny skarb na prawdziwy brylant, byłby jeszcze bardziej
uroczy, ale jednak najpierw on musiałby tego sam chcieć i jej swoje serce
ofiarować. Podeszłam do niego, a ten… ten… No dobra, nie będę go obrażać, ale
miało być debil, wysłał mnie do Aleksa po drinka. Czy ja naprawdę wyglądam jak
kelnerka? Cóż, znałam Kamila już na tyle długo, by spełnić jego prośbę. On sam
wiedział jednak, na czym ona będzie polegała. Mogłam udać się do baru w celu
złożenia zamówienia, ale nigdy, przenigdy nie zaniosę mu tego do stolika.
Miałam okazję pokonwersować z Aleksem i nieco żałowałam, że Kamiś przerwał nam
tę konwersację. Jednak wiedziałam od razu, że taki facet jak Olek potrzebuje
czegoś więcej niż przelotnego romansu z licealistką, dlatego nie zamierzałam
zacząć nawet z nim flirtować.
Atmosfera była miła, wszystko przebiegało świetnie.
Tylko ten jebany sms!
Amandka proszę cię, uratuj mamusię i zostań dziś z
braćmi. Później, jak chcesz, możesz się na powrót wyprowadzić.
Na dobrą sprawę, nie wiem czemu zamierzałam spełnić
jej prośbę. Była moją matką, ale nic nas nie łączyło, prócz krwi w żyłach.
Łatwiej i przyjemniej było mi myśleć, że spełniam jej życzenie dla moich
przyrodnich braci, bo ona gotowa jeszcze zostawić ich samych bez opieki. Boże,
jak pomyślę, że dwóch sześciolatków miałoby zajmować się rocznym Igorem przez
całą noc, to mnie krew zalewa. Szepnęłam Kamilowi na ucho, że ja muszę uciekać
i czy mnie odprowadzi. Oczywiście nie odmówił, Kamil należał do tego typu
mężczyzn, co wszystko robili odwrotnie od reszty tego słabego gatunku. Jemu
łatwiej było odmówić seksu niż odmówić zrobienia kolacji – inni, jakich
spotkałam w swoim krótkim życiu, zwykle odmawiali tego drugiego. Strasznie się
zdziwił gdy zmierzaliśmy nie w stronę mieszkania mojej koleżanki, a w stronę
mojego rodzinnego domu. Wyjaśniłam mu, że mam zostać z młodymi i że to kwestia
mojego wyboru.
– No to pewnie będziesz się tam nudzić? – zapytał.
– Pewnie jak zasną, to tak – przytaknęłam.
– Ten młody, z tego co pamiętam, mnie uwielbia –
powiedział z uśmiechem Kamil, stojąc ze mną przed obskurną klatką schodową.
– Bo robiłeś nim samoloty, gdybyś odmówił, to byłbyś
be. Więc tak nie szpanuj ziomie – powiedziałam i uderzyłam go w pierś pięścią,
ale tak delikatnie, na żarty.
– No to niech ma malec jakąś frajdę z życia i wuj
Kamil się wprosi do niego w odwiedziny.
Nie wiem dlaczego, ale jego słowa spowodowały, że
się uśmiechnęłam.
– Nie no, daj spokój. Sylwia będzie zła –
powiedziałam. Nie miałam z żoną Kamila dobrych kontaktów. W moim towarzystwie
lożę dla vipów zajmowały tylko osoby silne, pewne siebie, ale i takie, co
wykazują się odrobiną empatii i asertywności. Sylwia więc nie siedziała w tej
loży, ale to nie znaczy, bym miała ją naumyślnie krzywdzić.
– Nie będzie. Nie marudź, bo pomyślę, że mnie nie
chcesz – powiedział.
– No dobra, ale uprzedzam, że nie wiem, co tam
zastaniesz. Bo wiesz, Łukasz powinien z nimi być. Nie wiem czy śpi pijany, czy
gdzieś zabalował – wyjaśniłam bez krępacji, przecież to nawet nie był mój
ojczym. Czemu więc miałam się wstydzić za kogoś, kto nie był członkiem mojej
rodziny nawet w najmniejszym stopniu?
– Spokojnie, Amanda, da się radę. Nie takie rzeczy w
życiu widywałem – powiedział i
przepuścił mnie w drzwiach.
– Kocham cię, wiesz? Tylko sobie za dużo nie myśl.
Kocham cię jak brata, takiego z wyboru – powiedziałam zgodnie z prawdą.
– Wiem, siostra – powiedział – z wyboru – dodał pod
nosem.
Ja naprawdę cieszyłam się, że go mam. No dobra, nie
mam go, bo nie da się posiadać człowieka, lecz na nim zawsze mogłam polegać.
Zawsze mogłam mu wszystko powiedzieć i mieć pewność, że to nie trafi do uszu
osób trzecich. Choć znaliśmy się stosunkowo krótko, bo raptem cztery miesiące,
czułam, jakbyśmy znali się całe życie i to całe życie co jeszcze przed nami,
mieliśmy na to, by się znać.
Fragmenty komentarzy ze strony "Patryk i Majka" (wycięliśmy to co nie o Amandzie i Aleksie):
Fragmenty komentarzy ze strony "Patryk i Majka" (wycięliśmy to co nie o Amandzie i Aleksie):
~Nela
26 listopada 2011 o 09:00
Mam strasznie mieszane uczucia, co da Amandy- już sama nie
wiem jak ją określić. Rozdział trochę zaskakuje swoją treścią, ale tak
neutralnie. Niektóre rzeczy mi się spodobały, a inne po prostu bym zmieniła lub
całkiem wyrzuciła. Ale ogólnie jest fajnie, już nie mogę się doczekać dalszych
części z Amandą ;P.Pozdrawiam ;)
~Maleństwo ;)
6 grudnia 2011 o 22:36
Moja opinia o Amandzie wywróciła się o 180 stopni. Gratuluje
świetnego rozdziału :)
Kamil taki chętny do pomocy w opiece nad dzieći,a dlaczego swoimi się tak zajmuje.
OdpowiedzUsuńNo właśnie ale fajna jest ta przyjaźń między nimi.
OdpowiedzUsuńAmandka ( jak można to w ogóle tak zdrabniać?!) ma fajnego brata z wyboru. Tylko czy to na prawdę jest miłość, jak to określiliście, siostrzano braterska bez drugiego dna? Zastanawiam się czy takie coś w ogóle istnieje. Kiedyś to wyjdzie z czasem czy to tylko niewinna przyjaźń, czy ktoś się zakocha.
OdpowiedzUsuńZdziwiłam się, że Amanda na początku znajomości, od razu skreśliła Olka, nie chciała nawet z nim flirtować.
A Amanda jak zawsze stawia na swoim :) Hubert jej nie umie odmówić chociaż powinien wydaje mi się że przez to że faceci nigdy jej niczego nie odmawiali później ona nie umie dostosować się do tego że mężczyzna też może mieć wymagania
OdpowiedzUsuńNie znam chyba osoby, która nie chciała by mieć takiego brata z wyboru :D
OdpowiedzUsuńI zgadzam się z komentarzem wyżej, w kontaktach z mężczyznami można powiedzieć, że Amanda miała wszystko "pod nos podstawiane", bo dość szybko ulegali i spełniali jej prośby
Zgadzam się z poprzedniczkami, że Amanda w kontaktach damsko-męskich zawsze stawiała na swoim. Omotała Huberta i on na wszystko się zgadza., spełnia wszystkie jej zachcianki.
OdpowiedzUsuńHubert tańczy tak jak Amanda mu zagra.A co do Kamila sama chciałabym mieć takiego fajnego brata z wyboru :) Marta
OdpowiedzUsuńFajnie ze ma kogoś na kogo można liczyć ale moim zdaniem prędzej czy później w takiej relacji któraś strona jednak coś czuje do tej drugiej
OdpowiedzUsuń