sobota, 26 października 2013

Część 1 - Obcy sobie ludzie, rodzina

Część 1 - Obcy sobie ludzie, rodzina.
Amanda (Magdalena)

Wrzesień 2007 rok.
Przez sen przedarł się pewien dźwięk. Nasilał się. Pomarańczowa łódka, która była częścią mojego snu zaczęła znikać, a pojawiła się rzeczywistość. Ręką na pół śpiąco odnalazłam małego Samsunga z klapką. Wyłączyłam budzik i miałam przewrócić się na drugi bok, dać sobie dziś spokój od szkoły, życia, wszystkiego, ale nie było mi to dane. Mój niespełna dwuletni brat stał już przy moim łóżku i wrzeszczał coś bez znaczenia tuż przy moim uchu.
– Mama! Weź go! – krzyknęłam, ale nie poskutkowało.
Nikt nie przyszedł, a Paweł dalej tak stał i wrzeszczał. Teraz dołożył jeszcze rękę, wymachiwał nią na oślep co jakiś czas we mnie trafiając. I to był właśnie powód, dla którego nie chciałam mieć nigdy swoich dzieci.
– Już go biorę. – W progu pokoju pojawił się Bartek, był on ojcem moich przyrodnich braci.
Chwycił małego pod paszkami, wyrzucił kilka razy w powietrze ciągle trzymając, a mały roześmiał się w głos, ukazując swoje trzy zęby.
– Będę robił śniadanie. Może być jajecznica, czy wolisz kanapki? – zapytał.
– A gdzie mama? – zapytałam siadając na łóżku.
– Śpi – odrzekł smutno.
– Pijana?
– Straciła pracę, miała doła…
– Pewnie, każda wymówka jest dobra – zakpiłam. – Wolę kanapki – dodałam pośpiesznie bo chciałam zakończyć temat mojej matki. Nie lubiłam jej. Z resztą, ona także za mną nie przepadała.
– To musisz zejść na dół do sklepu, po chleb, bo nie ma.
– Jasne, okay, przejdę się i tak mam dzisiaj na dziewiątą. Muszę jeszcze po Krzyśka wpaść.
– Słyszałem o jego ojcu, jak to znosi? – dopytywał Bartosz.
– Zdaje się mieć to gdzieś i tak nie lubił ojca.
– To już macie jakąś nić porozumienia. On swojego ojca nie lubił, ty swojego też nie lubisz. – Bartek był z tych co zawsze szukali pozytywów w sytuacji.
– Tylko, że jego ojciec postanowił skrócić wszystkim cierpienie i się powiesić, a mój kombinuje tylko jak wszystkim dołożyć – wyjaśniłam. Zerknęłam na telefon bo poczułam wibracje. Przyszedł SMS.
– Taki typ, nic na to nie poradzisz. Jak już wszystkich wykończy, to wtedy pewnie spocznie i będzie mógł się z czystym sumieniem do trumny położyć.
– Ciekawa teoria, przekażę mu ją na widzeniach.
– Jakich widzeniach? – zapytał ze zdziwieniem stawiając małego na podłodze.
– Matka ci nie mówiła? Straszył ją, że pójdzie do sądu, bo mu dziecka na widzenia nie daje.
– W sensie ciebie?
– W sensie mnie. Spędzę z nim całą sobotę. Myślę czy wcześniej się upić, czy od razu pociąć – oznajmiłam i wstałam. Zaczęłam pakować plecak do szkoły.
– Nawet tak nie żartuj. Brakowało by mi ciebie.
– Co ci tak zależy, przecież nie jestem twoją córką? – zapytałam od niechcenia.
– Kwestia przyzwyczajenia – oznajmił opierając się o futrynę. – Pokroje już coś na te twoje kanapki.
Bartek zanim skierował się do kuchni przywołał na swoją twarz szczery uśmiech, zawsze wydawał mi się seksowny gdy się uśmiechał i nie miał na sobie koszulki.
Do szkoły wyszłam na ostatnią chwilę, bo nie mogłam znaleźć mojej bluzy, a uparłam się akurat na tą. Z tego powodu odwiedzenie Krzyśka przełożyłam na po szkole. Umówiliśmy się SMSem i spotkaliśmy tam gdzie zawsze. Tym razem to ja czekałam na niego, wyglądając przez małe okienko. Znajdowałam się na strychu, z tego miejsca miałam widok na całe podwórko. Poczułam jak ktoś zasłania mi oczy.
– Cześć. Zgadnij kto, to? – zapytał. Ten głos rozpoznałabym wszędzie.
– Krzysiek, puść! Wiesz, jak bardzo nie lubię takich zabaw.
Od razu odwróciłam się i musnęłam jego wargi swoimi. Uczyniłam to szybko, nieśmiało.
– Zaczekaj. – Zatrzymał mnie, chwytając mój podbródek w swoje dwa palce. – Chciałbym spróbować czegoś innego – wyjaśnił.
I już za moment poczułam jego usta na swoich, ale inaczej niż zazwyczaj. Rozchyliłam delikatnie wargi, pozwoliłam jego językowi wedrzeć się do wnętrza moich ust. Po chwili czyniłam takie same ruchy jak on. Swoje dłonie wplotłam w jego włosy.
Krzysiek był szczupły, wysoki, o lekko dłuższych włosach. Zazwyczaj ubrany w bluzę z kapturem i dresy, albo dżinsy. Po pocałunku spojrzałam na niego.
– Nie nosisz żałoby.
– Nie mam po kim – odpowiedział z krzywym uśmiechem.
Wyciągnął paczkę papierosów, poczęstował mnie, odpalił i sobie i mi. Rozmawialiśmy o wszystkim, a w rzeczywistości to o niczym ważnym. Planowaliśmy wybrać się na imprezę do Krystiana, urządzić jakieś ognisko na działce należącej do Krzyśka babci.
– Może w sobotę? – zapytał czy odpowiada mi taki termin na ognisko.
– Może być – odpowiedziałam, ale zaraz przyszedł mi na myśl ojciec. – Sorry, nie ta sobota, muszę się widzieć z ojcem.
– Co ci się tak nagle odmieniło?
– Chciałabym wiedzieć co się jemu odmieniło. Naprawdę myślisz, że mam ochotę go oglądać?
– Też mi to właśnie jakoś nie pasowało.
Krzysiek usiadł na parapecie tego niewielkiego okienka. W całym pomieszczeniu było brudno, kurz unosił się w powietrzu tak gęsto, że aż ciężko było oddychać, ale tak naprawdę tylko tutaj nikt nam nie przeszkadzał.
– To twój ostatni rok gimnazjum.
– Tak, planuje iść a kucharza, może do samochodówki, a ty, co planujesz dalej?
– Może technikum. Mam humanistyczny umysł. Bartek mówi, że widziałby mnie przy prawie.
– A twoja matka?
– Chciałaby mnie na studiach kiedyś zobaczyć. Nie ważne jakich, byleby studia.
– A ty?
– A ja chcę mieć w życiu pieniądze. Nie liczą się koszty ich zdobycia.
– Materialistka? – rzucił pytająco i wypuścił dym nosem.
– Po tatusiu.
– Ooo, ale go ładnie nazwałaś.
– Wymsknęło mi się.
– Możesz całą sobotę pisać ze mną SMSy, jakby cię ojczulek zanudzał. Obiecuje odpisywać.
– Dzięki.
Spojrzałam na zegarek, dochodziła siedemnasta.
– Muszę wracać do domu. Obiecałam, że zajmę się chłopcami, Bartek idzie na fuchę, a matka… nie wiem co ona zamierza.
– Pójdę z tobą. No co się tak patrzysz? Wpraszam się.
Znaleźliśmy się przed drzwiami. Szukałam kluczy po wszystkich kieszonkach plecaka. Wiedziałam, że gdzieś je włożyłam.
– Dlaczego po prostu nie zadzwonisz, albo nie zapukasz? – dopytywał Krzysztof.
– Bo maluchy mogą spać, poza tym nie lubię ich fatygować.
– Amanda zawsze wszystko robi sama – zakpił.
Nagle skoncentrowałam się na zmyśle słuchu, bo coś huknęło, jakby uderzyło o ścianę.
– To co mam do cholery zrobić!? – wrzasnął Bartek. – Nigdzie nie zarobię więcej, choćbym nawet, kurwa, na rzęsach stanął.
Otworzyłam drzwi w chwili gdy matka coś odkrzyknęła, ale nie zrozumiałam co. My byliśmy w przedpokoju, a oni w kuchni. Nastąpił kolejny huk, Bartek wyszedł z kuchni, matka siedziała na krześle i płakała. Poczułam drżące wargi Bartka na moim czole.
– Nie przejmuj się tym – rzekł cicho, jego usta były przy moim uchu, a jego ręka dotykała mojego ramienia.
– Cześć, Krzysiek – powiedział do mojego kolegi, nawet podał mu dłoń.
– Dzień dobry. – Krzyś odwzajemnił uścisk.
– Idziemy do mnie – zadecydowałam.
– Amanda, sprawdź czy Paweł i Piotrek się nie obudzili – powiedział Bartosz będący już jedną nogą za progiem.
Piotruś i Pawelek spali, oni mieli taki dar, umieli spać niemal w każdych warunkach, nawet przy największych awanturach i hałasach.
– Zrobię coś do jedzenia, chcesz pomóc? – zapytałam Krzyśka, który bawił się jakąś grzechotką bliźniaków.
– Jeśli masz mąkę, drożdże i wodę to mogę zrobić pizzę. A jak nie masz to skoczę do domu…
– Ja skoczę do sklepu, i tak muszę iść po chusteczki dla chłopców. Zróbcie listę czego potrzebujecie – powiedziała moja matka. Nawet nie zauważyłam kiedy znalazła się w pokoju.
– No dobra, napiszę czego trzeba. – Krzysiek od razu się zabrał do roboty. Znalazł w szufladzie biurka jakiś długopis i pogniecioną kartkę.
Ja w tym czasie stałam i patrzyłam w okno, trochę też bawiłam się liśćmi kwiatka, wszystko by nie patrzeć na moją matkę. Irytowała mnie jej obecność i ona cała. Na szczęście Krzysiek szybko zrobił tę listę i poszła do sklepu.
– On jej przypieprzył – nagle zabrzmiał glos Krzyśka.
– Szczerze, mam to gdzieś. Nie moja sprawa, to jej związek.
– To twoja matka.
– Tylko z nazwy – odrzekłam niemal natychmiast.
Denerwowało mnie to, że się do tego wtrącał. Nie miał pojęcia o moim życiu, o moje rodzinie, a już bronił mojej matki. Moim zdaniem w tej sytuacji, to akurat Bartek był ofiarą, a nie moja rodzicielka.
– Dba o ciebie. Idzie dorobić gdzie się da byś miała markowe buty. Chciałbym taką matkę.
– Przecież ona robi to na pokaz, by pokazać mojemu ojcu, że sobie radzi. Wolałaby mieć pustą lodówkę i odcięty prąd niż nie mieć porządnych ubrań. Taka dziwna mentalność.
– Daj spokój. Nie przesadzasz aby? – zapytał, po czym podszedł do mnie i przytulił mówiąc: – chodź tu do mnie.
– Nie, Krzysiek, ja nie potrzebuje litości.
– Ale ja się nad tobą nie lituje, po prostu cię przytulam. Co w tym złego?
Przytulił, ale nie czułam nic. Nie było napięcia, dreszczu, żadnych emocji. Zwykłe przytulenie, jak do kumpla, czy do brata. Potem pojawiła się moja matka i zadawała te swoje durne pytania. Właściwie to nas nimi zasypywała:
– Jak się macie?
– Jakie plany na weekend?
– Jak było w szkole?
– Co będziesz robił po gimnazjum? – To akurat było do Krzyśka, który miał całe dłonie w cieście, które ugniatał.
Ja ją ignorowałam, on natomiast uprzejmie udzielał jej skrupulatnych odpowiedzi.
Siedziałam przy narożniku naprzeciwko mojej matki. Ona paliła papierosa, a ja miałam ochotę zapalić. Między nami stał Krzysiek, który rozkładał składniki na pizzy. Bliźniaki nadal spały.
– Daj mi jednego – rzuciłam do matki. Trochę naumyślnie, byleby ją wkurzyć.
Krzysiek zrobił szerokie oczy, zachłysnął się i wbił wzrok w swoje buty.
– To był żart?
– Nie, dlaczego? Ty palisz i pijesz, Bartek pali i pije, może ja zacznę ćpać, będę taką przyjemną odmianą w tej rodzinie.
– Nie wiem czy to byłaby odmiana, byłabyś podobna wtedy do swojego ojca.
– Ja nie mam ojca, chyba, że takiego tylko na papierku. Z resztą matki też nie mam – odpowiedziałam naumyślnie, by ją zabolało. – To jak, mogę zapalić? – zapytałam i chwyciłam paczkę leżącą na stole, ale mnie uprzedziła.
– Amanda! Oszalałaś, czy robisz to specjalnie?
– Ale co ja robię?
– Zamknij się! – krzyknęła, wstała i poszła z kuchni trzaskając przy tym drzwiami.
– Musiałaś? – zapytał Krzysiek z wyczuwalną pretensją w głosie.
– A co ja takiego zrobiłam?
– Mogłaś nie wszczynać afery. Było nawet miło, starała się. Moja się nawet już nie stara, zwyczajnie ma wszystko w dupie.
Wzruszyłam ramionami i chwyciłam za paczkę papierosów, którą moja matka zostawiła na stole. Wyjęłam jednego z paczki, odpaliłam zapalarką do gazu. Usiadłam wygodniej, kładąc nogi na krześle znajdującym się obok.
– Poczuje dym – stwierdził.
– I co z tego? W dupie to mam. – Wstałam z miejsca i wyjęłam dwie szklanki w kredensu. Z lodówki wzięłam piwo w puszce. – Pijesz?
– Przeginasz, ona cię zajebie.
Krzysiek nie był typem, który potrafiłby mi czegoś zabronić. Ja nalałam piwo tylko do mojej szklanki, no bo on nie chciał. Siedziałam sobie, paliłam i piłam, a on w tym czasie wkładał pizzę do rozgrzanego piekarnika. Fioletowy zegarek wiszący nad drzwiami wskazywał godzinę dziewiętnastą trzydzieści.

15 komentarzy:

  1. Jednak się pomyliłam, niby gdzieś po drodze było wspomniane dzieciństwo i młodość Amandy, ale nie z tej strony. Część bardzo mnie zaciekawiła, jej relacje z matką, ojcem i ojczymem są tu świetnie przedstawione. Amanda od zawsze zbuntowana i cyniczna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Było wspomniane, w ebookach, były takie retrospekcje, ale my postanowiliśmy zacząć od początku. Amanda cię zaskoczyła, ciekawe czy i Aleks cię zaskoczy. W sumie wrzuciłbym go dziś, ale strasznie internet mi muli i zdjęcie się wczytuje koło godziny, tak więc... jeśli ktoś jest cierpliwy, to może poczekać.
      Dziękujemy za miły komentarz i wsparcie.
      Samuel.

      Usuń
  2. Czy to był pierwszy pocałunek Amandy?Fajnie,że przedstawiliście postać Bartka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to był pierwszy pocałunek taki z języczkiem w wykonaniu Amandy.

      Usuń
  3. Podoba mi się. Nie znam PDS, ale to jakoś do mnie przemawia. Błędów jako takich nie dostrzegłam, czyta się całkiem szybko i przyjemnie. Duży plus za umiejętne opisy myśli. :)
    Pozdrawiam,
    Mała.

    OdpowiedzUsuń
  4. A mi Amanda wydaję się trochę taką zagubioną nastolatką,ktora na siłe chcę pokazać,że jest dorosła. Chyba tylko w tym Ojczymie ma wsparcie,bo matka to wzystko na pokaz

    OdpowiedzUsuń
  5. Dopiero trafiłam na blog i nadrabiam od początku, mam nadzieje że dalsze opowiadania tez bd sie tak fajnie i lekko czytało jak to.

    OdpowiedzUsuń
  6. to Krzysiek jest jej chłopakiem ?

    OdpowiedzUsuń
  7. Podoba mi się przedstawienie Amandy jako typowej buntowniczki :) Pasuje też tu pokazane postaci Krzyśka jako osoby bliskiej Amandzie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Faktycznie w PDS były retrospekcje, ale tutaj jest dokładniej przedstawione życie Amandy. Ona chyba od zawsze była zbuntowana. Nie ma najlepszego kontaktu z matką, o ojcu już nie wspominając. Chyba w tym okresie jej życia najbliższymi jej osobami byli Krzysiek jej przyjaciel i Bartek jej ojczym.

    OdpowiedzUsuń
  9. Po pierwszym rozdziale mogę śmiało powiedzieć, że bardzo mi się podoba,szybko się czyta. Główna bohaterka jak na razie nie przypadła mi do gustu, ale mam nadzieję, że z czasem to się zmieni. Cieszę się, że udało mi się znaleźć ten blog :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Amanda musiala być bardzo skrzywdzona przez rodziców... Nie dziwię się że się buntuje To jest jej forma obrony szkoda mi jej rodzice już skopali jej życie...Lalpaula

    OdpowiedzUsuń
  11. Amanda nie ma lekko to fakt, mimo tego fajnie, że jednak interesuje się braćmi. Nie dziwię się, że nie ma ochoty spotykać się z ojcem.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ciekawy początek, intrygująca historia, cieszę się że tu trafiłam :)

    OdpowiedzUsuń