Część 1 - Obcy sobie ludzie, rodzina.
Amanda (Magdalena)
Amanda (Magdalena)
Wrzesień 2007 rok.
Przez sen przedarł się pewien
dźwięk. Nasilał się. Pomarańczowa łódka, która była częścią mojego snu zaczęła
znikać, a pojawiła się rzeczywistość. Ręką na pół śpiąco odnalazłam małego Samsunga
z klapką. Wyłączyłam budzik i miałam przewrócić się na drugi bok, dać sobie
dziś spokój od szkoły, życia, wszystkiego, ale nie było mi to dane. Mój
niespełna dwuletni brat stał już przy moim łóżku i wrzeszczał coś bez znaczenia
tuż przy moim uchu.
– Mama! Weź go! – krzyknęłam,
ale nie poskutkowało.
Nikt nie przyszedł, a Paweł
dalej tak stał i wrzeszczał. Teraz dołożył jeszcze rękę, wymachiwał nią na
oślep co jakiś czas we mnie trafiając. I to był właśnie powód, dla którego nie
chciałam mieć nigdy swoich dzieci.
– Już go biorę. – W progu pokoju
pojawił się Bartek, był on ojcem moich przyrodnich braci.
Chwycił małego pod paszkami,
wyrzucił kilka razy w powietrze ciągle trzymając, a mały roześmiał się w głos,
ukazując swoje trzy zęby.
– Będę robił śniadanie. Może być
jajecznica, czy wolisz kanapki? – zapytał.
– A gdzie mama? – zapytałam
siadając na łóżku.
– Śpi – odrzekł smutno.
– Pijana?
– Straciła pracę, miała doła…
– Pewnie, każda wymówka jest
dobra – zakpiłam. – Wolę kanapki – dodałam pośpiesznie bo chciałam zakończyć
temat mojej matki. Nie lubiłam jej. Z resztą, ona także za mną nie przepadała.
– To musisz zejść na dół do
sklepu, po chleb, bo nie ma.
– Jasne, okay, przejdę się i tak
mam dzisiaj na dziewiątą. Muszę jeszcze po Krzyśka wpaść.
– Słyszałem o jego ojcu, jak to
znosi? – dopytywał Bartosz.
– Zdaje się mieć to gdzieś i tak
nie lubił ojca.
– To już macie jakąś nić
porozumienia. On swojego ojca nie lubił, ty swojego też nie lubisz. – Bartek
był z tych co zawsze szukali pozytywów w sytuacji.
– Tylko, że jego ojciec postanowił
skrócić wszystkim cierpienie i się powiesić, a mój kombinuje tylko jak wszystkim
dołożyć – wyjaśniłam. Zerknęłam na telefon bo poczułam wibracje. Przyszedł SMS.
– Taki typ, nic na to nie
poradzisz. Jak już wszystkich wykończy, to wtedy pewnie spocznie i będzie mógł
się z czystym sumieniem do trumny położyć.
– Ciekawa teoria, przekażę mu ją
na widzeniach.
– Jakich widzeniach? – zapytał
ze zdziwieniem stawiając małego na podłodze.
– Matka ci nie mówiła? Straszył
ją, że pójdzie do sądu, bo mu dziecka na widzenia nie daje.
– W sensie ciebie?
– W sensie mnie. Spędzę z nim
całą sobotę. Myślę czy wcześniej się upić, czy od razu pociąć – oznajmiłam i
wstałam. Zaczęłam pakować plecak do szkoły.
– Nawet tak nie żartuj.
Brakowało by mi ciebie.
– Co ci tak zależy, przecież nie
jestem twoją córką? – zapytałam od niechcenia.
– Kwestia przyzwyczajenia –
oznajmił opierając się o futrynę. – Pokroje już coś na te twoje kanapki.
Bartek zanim skierował się do
kuchni przywołał na swoją twarz szczery uśmiech, zawsze wydawał mi się seksowny
gdy się uśmiechał i nie miał na sobie koszulki.
Do szkoły wyszłam na ostatnią chwilę,
bo nie mogłam znaleźć mojej bluzy, a uparłam się akurat na tą. Z tego powodu odwiedzenie
Krzyśka przełożyłam na po szkole. Umówiliśmy się SMSem i spotkaliśmy tam gdzie
zawsze. Tym razem to ja czekałam na niego, wyglądając przez małe okienko.
Znajdowałam się na strychu, z tego miejsca miałam widok na całe podwórko.
Poczułam jak ktoś zasłania mi oczy.
– Cześć. Zgadnij kto, to? –
zapytał. Ten głos rozpoznałabym wszędzie.
– Krzysiek, puść! Wiesz, jak
bardzo nie lubię takich zabaw.
Od razu odwróciłam się i
musnęłam jego wargi swoimi. Uczyniłam to szybko, nieśmiało.
– Zaczekaj. – Zatrzymał mnie,
chwytając mój podbródek w swoje dwa palce. – Chciałbym spróbować czegoś innego
– wyjaśnił.
I już za moment poczułam jego
usta na swoich, ale inaczej niż zazwyczaj. Rozchyliłam delikatnie wargi,
pozwoliłam jego językowi wedrzeć się do wnętrza moich ust. Po chwili czyniłam
takie same ruchy jak on. Swoje dłonie wplotłam w jego włosy.
Krzysiek był szczupły, wysoki, o
lekko dłuższych włosach. Zazwyczaj ubrany w bluzę z kapturem i dresy, albo
dżinsy. Po pocałunku spojrzałam na niego.
– Nie nosisz żałoby.
– Nie mam po kim – odpowiedział
z krzywym uśmiechem.
Wyciągnął paczkę papierosów,
poczęstował mnie, odpalił i sobie i mi. Rozmawialiśmy o wszystkim, a w
rzeczywistości to o niczym ważnym. Planowaliśmy wybrać się na imprezę do
Krystiana, urządzić jakieś ognisko na działce należącej do Krzyśka babci.
– Może w sobotę? – zapytał czy
odpowiada mi taki termin na ognisko.
– Może być – odpowiedziałam, ale
zaraz przyszedł mi na myśl ojciec. – Sorry, nie ta sobota, muszę się widzieć z
ojcem.
– Co ci się tak nagle odmieniło?
– Chciałabym wiedzieć co się
jemu odmieniło. Naprawdę myślisz, że mam ochotę go oglądać?
– Też mi to właśnie jakoś nie
pasowało.
Krzysiek usiadł na parapecie
tego niewielkiego okienka. W całym pomieszczeniu było brudno, kurz unosił się w
powietrzu tak gęsto, że aż ciężko było oddychać, ale tak naprawdę tylko tutaj
nikt nam nie przeszkadzał.
– To twój ostatni rok gimnazjum.
– Tak, planuje iść a kucharza,
może do samochodówki, a ty, co planujesz dalej?
– Może technikum. Mam
humanistyczny umysł. Bartek mówi, że widziałby mnie przy prawie.
– A twoja matka?
– Chciałaby mnie na studiach kiedyś
zobaczyć. Nie ważne jakich, byleby studia.
– A ty?
– A ja chcę mieć w życiu
pieniądze. Nie liczą się koszty ich zdobycia.
– Materialistka? – rzucił
pytająco i wypuścił dym nosem.
– Po tatusiu.
– Ooo, ale go ładnie nazwałaś.
– Wymsknęło mi się.
– Możesz całą sobotę pisać ze
mną SMSy, jakby cię ojczulek zanudzał. Obiecuje odpisywać.
– Dzięki.
Spojrzałam na zegarek, dochodziła
siedemnasta.
– Muszę wracać do domu.
Obiecałam, że zajmę się chłopcami, Bartek idzie na fuchę, a matka… nie wiem co
ona zamierza.
– Pójdę z tobą. No co się tak
patrzysz? Wpraszam się.
Znaleźliśmy się przed drzwiami.
Szukałam kluczy po wszystkich kieszonkach plecaka. Wiedziałam, że gdzieś je
włożyłam.
– Dlaczego po prostu nie
zadzwonisz, albo nie zapukasz? – dopytywał Krzysztof.
– Bo maluchy mogą spać, poza tym
nie lubię ich fatygować.
– Amanda zawsze wszystko robi
sama – zakpił.
Nagle skoncentrowałam się na
zmyśle słuchu, bo coś huknęło, jakby uderzyło o ścianę.
– To co mam do cholery zrobić!?
– wrzasnął Bartek. – Nigdzie nie zarobię więcej, choćbym nawet, kurwa, na
rzęsach stanął.
Otworzyłam drzwi w chwili gdy
matka coś odkrzyknęła, ale nie zrozumiałam co. My byliśmy w przedpokoju, a oni
w kuchni. Nastąpił kolejny huk, Bartek wyszedł z kuchni, matka siedziała na
krześle i płakała. Poczułam drżące wargi Bartka na moim czole.
– Nie przejmuj się tym – rzekł
cicho, jego usta były przy moim uchu, a jego ręka dotykała mojego ramienia.
– Cześć, Krzysiek – powiedział
do mojego kolegi, nawet podał mu dłoń.
– Dzień dobry. – Krzyś
odwzajemnił uścisk.
– Idziemy do mnie –
zadecydowałam.
– Amanda, sprawdź czy Paweł i
Piotrek się nie obudzili – powiedział Bartosz będący już jedną nogą za progiem.
Piotruś i Pawelek spali, oni
mieli taki dar, umieli spać niemal w każdych warunkach, nawet przy największych
awanturach i hałasach.
– Zrobię coś do jedzenia, chcesz
pomóc? – zapytałam Krzyśka, który bawił się jakąś grzechotką bliźniaków.
– Jeśli masz mąkę, drożdże i
wodę to mogę zrobić pizzę. A jak nie masz to skoczę do domu…
– Ja skoczę do sklepu, i tak
muszę iść po chusteczki dla chłopców. Zróbcie listę czego potrzebujecie –
powiedziała moja matka. Nawet nie zauważyłam kiedy znalazła się w pokoju.
– No dobra, napiszę czego
trzeba. – Krzysiek od razu się zabrał do roboty. Znalazł w szufladzie biurka
jakiś długopis i pogniecioną kartkę.
Ja w tym czasie stałam i
patrzyłam w okno, trochę też bawiłam się liśćmi kwiatka, wszystko by nie
patrzeć na moją matkę. Irytowała mnie jej obecność i ona cała. Na szczęście
Krzysiek szybko zrobił tę listę i poszła do sklepu.
– On jej przypieprzył – nagle
zabrzmiał glos Krzyśka.
– Szczerze, mam to gdzieś. Nie
moja sprawa, to jej związek.
– To twoja matka.
– Tylko z nazwy – odrzekłam
niemal natychmiast.
Denerwowało mnie to, że się do
tego wtrącał. Nie miał pojęcia o moim życiu, o moje rodzinie, a już bronił
mojej matki. Moim zdaniem w tej sytuacji, to akurat Bartek był ofiarą, a nie
moja rodzicielka.
– Dba o ciebie. Idzie dorobić
gdzie się da byś miała markowe buty. Chciałbym taką matkę.
– Przecież ona robi to na pokaz,
by pokazać mojemu ojcu, że sobie radzi. Wolałaby mieć pustą lodówkę i odcięty
prąd niż nie mieć porządnych ubrań. Taka dziwna mentalność.
– Daj spokój. Nie przesadzasz
aby? – zapytał, po czym podszedł do mnie i przytulił mówiąc: – chodź tu do
mnie.
– Nie, Krzysiek, ja nie
potrzebuje litości.
– Ale ja się nad tobą nie
lituje, po prostu cię przytulam. Co w tym złego?
Przytulił, ale nie czułam nic.
Nie było napięcia, dreszczu, żadnych emocji. Zwykłe przytulenie, jak do kumpla,
czy do brata. Potem pojawiła się moja matka i zadawała te swoje durne pytania.
Właściwie to nas nimi zasypywała:
– Jak się macie?
– Jakie plany na weekend?
– Jak było w szkole?
– Co będziesz robił po
gimnazjum? – To akurat było do Krzyśka, który miał całe dłonie w cieście, które
ugniatał.
Ja ją ignorowałam, on natomiast
uprzejmie udzielał jej skrupulatnych odpowiedzi.
Siedziałam przy narożniku
naprzeciwko mojej matki. Ona paliła papierosa, a ja miałam ochotę zapalić.
Między nami stał Krzysiek, który rozkładał składniki na pizzy. Bliźniaki nadal
spały.
– Daj mi jednego – rzuciłam do
matki. Trochę naumyślnie, byleby ją wkurzyć.
Krzysiek zrobił szerokie oczy, zachłysnął
się i wbił wzrok w swoje buty.
– To był żart?
– Nie, dlaczego? Ty palisz i
pijesz, Bartek pali i pije, może ja zacznę ćpać, będę taką przyjemną odmianą w
tej rodzinie.
– Nie wiem czy to byłaby
odmiana, byłabyś podobna wtedy do swojego ojca.
– Ja nie mam ojca, chyba, że
takiego tylko na papierku. Z resztą matki też nie mam – odpowiedziałam
naumyślnie, by ją zabolało. – To jak, mogę zapalić? – zapytałam i chwyciłam paczkę
leżącą na stole, ale mnie uprzedziła.
– Amanda! Oszalałaś, czy robisz
to specjalnie?
– Ale co ja robię?
– Zamknij się! – krzyknęła,
wstała i poszła z kuchni trzaskając przy tym drzwiami.
– Musiałaś? – zapytał Krzysiek z
wyczuwalną pretensją w głosie.
– A co ja takiego zrobiłam?
– Mogłaś nie wszczynać afery.
Było nawet miło, starała się. Moja się nawet już nie stara, zwyczajnie ma
wszystko w dupie.
Wzruszyłam ramionami i chwyciłam
za paczkę papierosów, którą moja matka zostawiła na stole. Wyjęłam jednego z
paczki, odpaliłam zapalarką do gazu. Usiadłam wygodniej, kładąc nogi na krześle
znajdującym się obok.
– Poczuje dym – stwierdził.
– I co z tego? W dupie to mam. –
Wstałam z miejsca i wyjęłam dwie szklanki w kredensu. Z lodówki wzięłam piwo w
puszce. – Pijesz?
– Przeginasz, ona cię zajebie.
Krzysiek nie był typem, który
potrafiłby mi czegoś zabronić. Ja nalałam piwo tylko do mojej szklanki, no bo
on nie chciał. Siedziałam sobie, paliłam i piłam, a on w tym czasie wkładał pizzę
do rozgrzanego piekarnika. Fioletowy zegarek wiszący nad drzwiami wskazywał
godzinę dziewiętnastą trzydzieści.
Jednak się pomyliłam, niby gdzieś po drodze było wspomniane dzieciństwo i młodość Amandy, ale nie z tej strony. Część bardzo mnie zaciekawiła, jej relacje z matką, ojcem i ojczymem są tu świetnie przedstawione. Amanda od zawsze zbuntowana i cyniczna.
OdpowiedzUsuńByło wspomniane, w ebookach, były takie retrospekcje, ale my postanowiliśmy zacząć od początku. Amanda cię zaskoczyła, ciekawe czy i Aleks cię zaskoczy. W sumie wrzuciłbym go dziś, ale strasznie internet mi muli i zdjęcie się wczytuje koło godziny, tak więc... jeśli ktoś jest cierpliwy, to może poczekać.
UsuńDziękujemy za miły komentarz i wsparcie.
Samuel.
Czy to był pierwszy pocałunek Amandy?Fajnie,że przedstawiliście postać Bartka.
OdpowiedzUsuńTak, to był pierwszy pocałunek taki z języczkiem w wykonaniu Amandy.
UsuńPodoba mi się. Nie znam PDS, ale to jakoś do mnie przemawia. Błędów jako takich nie dostrzegłam, czyta się całkiem szybko i przyjemnie. Duży plus za umiejętne opisy myśli. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Mała.
A mi Amanda wydaję się trochę taką zagubioną nastolatką,ktora na siłe chcę pokazać,że jest dorosła. Chyba tylko w tym Ojczymie ma wsparcie,bo matka to wzystko na pokaz
OdpowiedzUsuńDopiero trafiłam na blog i nadrabiam od początku, mam nadzieje że dalsze opowiadania tez bd sie tak fajnie i lekko czytało jak to.
OdpowiedzUsuńto Krzysiek jest jej chłopakiem ?
OdpowiedzUsuńa nie już wiem :P
UsuńPodoba mi się przedstawienie Amandy jako typowej buntowniczki :) Pasuje też tu pokazane postaci Krzyśka jako osoby bliskiej Amandzie.
OdpowiedzUsuńFaktycznie w PDS były retrospekcje, ale tutaj jest dokładniej przedstawione życie Amandy. Ona chyba od zawsze była zbuntowana. Nie ma najlepszego kontaktu z matką, o ojcu już nie wspominając. Chyba w tym okresie jej życia najbliższymi jej osobami byli Krzysiek jej przyjaciel i Bartek jej ojczym.
OdpowiedzUsuńPo pierwszym rozdziale mogę śmiało powiedzieć, że bardzo mi się podoba,szybko się czyta. Główna bohaterka jak na razie nie przypadła mi do gustu, ale mam nadzieję, że z czasem to się zmieni. Cieszę się, że udało mi się znaleźć ten blog :)
OdpowiedzUsuńAmanda musiala być bardzo skrzywdzona przez rodziców... Nie dziwię się że się buntuje To jest jej forma obrony szkoda mi jej rodzice już skopali jej życie...Lalpaula
OdpowiedzUsuńAmanda nie ma lekko to fakt, mimo tego fajnie, że jednak interesuje się braćmi. Nie dziwię się, że nie ma ochoty spotykać się z ojcem.
OdpowiedzUsuńCiekawy początek, intrygująca historia, cieszę się że tu trafiłam :)
OdpowiedzUsuń