Część 4 - Ku pamięci nienarodzonemu
Aleksander (Samuel)
Aleksander (Samuel)
To było dziwne uczucie, tak
jakby nagle ktoś spuścił ze mnie powietrze niczym z baloniku, takim jakie
dmucha się na przyjęcia dla dzieci. Zdejmowałem właśnie czerwoną polówkę,
okropnie mi było w czerwonym kolorze. Stałem w rozlatującej się kuchni, przed
lodówką. Na drzwiach lodówki wisiał kalendarz. „29 Września”… to wtedy zmarła.
Na chwilę mój wzrok zaszedł mgłą, jakby naszły mi łzy, ale powstrzymałem się od
płaczu.
– Kawy czy herbaty!? – krzyknąłem
do chłopaków.
Chciałem by przyszli do kuchni,
by zaczęli mówić o gówniarskich imprezach, planach na przyszłość, o czymkolwiek
byle bym nie myślał.
– Kawy! – odkrzyknęli niemal
chórem.
– Kurwa, widzieliście moją
kurtkę? Tą dresową! – dopytywał Kamil.
– Wyprałem ci! – odkrzyknąłem.
– Swoją drogą mógłbyś się w
końcu nauczyć używać pralki – skwitował Patryk zapewne w stronę Kamila.
– Jak kupimy automat, to będę
się uczył. – Ten to zawsze miał dobrą wymówkę by nic nie robić, albo robić jak
najmniej.
– Ty Aleks, a w tej bluzie…
– Wyjąłem, leży na komodzie w
korytarzu – odpowiedziałem wsypując kawę do dwóch kubków, a dla siebie wyjąłem
herbatę w torebkach.
Czajnik zagwizdał, zalewałem
akurat kawę Patryka, gdy kubek pękną. Poczułem gorąco przedostające się przez
spodnie, syknąłem z bólu.
– Cholera! – warknąłem i zacząłem
natychmiastowo zdejmować spodnie.
Wtedy pojawiło się wspomnienie:
– O której masz dziś się wstawić
do bidula? – pytała brunetka, odziana skąpo w samą moją białą koszulkę, jakąś z
bazaru.
Tamtego dnia też zalewałem kawę,
też się poparzyłem.
– Cholera!
– Bo trzeba uważać – wymądrzała
się. – Wstać wcześniej, przede wszystkim, a ty wszystko robisz w pośpiechu.
– Aż mi się nie chce wracać – wyjaśniłem
trzymając rękę pod zimną wodą.
– Nie dziwię się.
– Ostatnie kilka miesięcy.
Zamieszkamy razem, jakoś damy radę, zobaczysz – mówiłem do kobiety, która
zagryzała słone paluszki.
– To się nie uda Aleks.
– Uda. Mamy siebie, damy radę.
Fabian i Kryspin jakoś sobie radzą.
– Ledwo ciągną koniec z końcem,
nie chcę tak. Co będziesz robił? Handlował prochami? Czy weźmiesz udział w
innym wymyślnym procederze?
– Wiecznie musi ci coś nie
pasować!? – krzyknąłem.
– Okay, chcesz dobrze, doceniam.
Jednak najpierw skończ studia. Pomieszkam jeszcze u matki, wytrzymam trochę.
Zakładanie rodziny poczeka. I licz się z tym, że teściowa nigdy cię nie
zaakceptuje.
– Wiem, dla niej dom dziecka
równa się patologia, mam to w genach. Według niej skończę źle.
– Albo jeszcze gorzej –
wyszeptała stojąc już za moimi plecami. Pocałowała moją łopatkę.
Wtedy miałem siedemnaście lat,
byłem szczęśliwy u boku swojej rówieśniczki. Pół roku później poznałem inny
świat. Szybkie samochody, włamania, podziemne agencje towarzyskie. Ta którą tam
poznałem miała kręcone włosy, prał ją jakiś facet po twarzy, a ja…ja to przerwałem
zanim utraciła przytomność.
– Jak ci na imię? – zapytałem wyprowadzając
ją z tego pseudo klubu.
– Natasza.
– Ładnie, nietypowo – powiedziałem
chamowatym tonem i wpakowałem ją do samochodu. Nie opierała się, było jej
wszystko jedno.
W skromnym mieszkaniu, które
bardziej przypominało ruderę niż pokój mieszkalny odwdzięczyła mi się za ten
ratunek. Nasze seks spotkania się powtarzały, doznania były intensywne… A moja
dziewczyna? Marika mi ciągle odmawiała, chciała czekać…
Grałem więc w tą grę, w jakiej
obsadził mnie los. Z Mariką chodziłem na spacery, lody, do biblioteki się
uczyć, a z Nataszą… ta pokazała mi drugą stronę medalu. W końcu Marika dała się
namówić na seks, Nataszę dałem w odstawkę i nagle…
– Jestem w ciąży – usłyszałem
podczas robienia jajecznicy. Mieszkaliśmy już wtedy razem.
Byłem w szoku, zamieniłem się w
słup soli.
– Jak to!? Nie zabezpieczałaś
się!? – zasypywałem Marikę pytaniami, byłem naprawdę wkurwiony.
– Zabezpie…
– No to nie ma dziecka.
– Olek, myślisz, że ja tego
chciałam!? – naskoczyła na mnie. – Chce skończyć ekonomie, nie mam czasu na
dzieci. Mam dopiero dziewiętnaście lat.
– Załatwię ci zabieg – rzuciłem
pewny swego.
– Mam zabić nasze…
Uderzyłem ją w twarz, upadła na
ziemie. Podkuliła nogi, płakała. Nie pierwszy raz. Nie chciałem by mną kobieta
rządziła, nie mogłem sobie na to pozwolić, nie w moim świecie.
– Nie chcę więcej słyszeć o
dziecku. Usuniesz je, bo ja tak chcę, albo ja usunę ciebie, razem z tym
bachorem. – Mówiłem pewny swego, spokojnie, ale dobitnie.
Dwa tygodnie później, dokładnie
czternaście dni po tej awanturze już nie żyła. Wypadła z jedenastego piętra,
luksusowego hotelu, a ja wpadłem w wir przesłuchań.
– Jest pan młodym studentem,
pracuje pan na budowie, stać pana na taki apartament?
– Jak długo pan z nią był?
– Zaginęła jej siostra, czy ma
pan coś z tym wspólnego?
Setki pytań, na które nie miałem
ani czasu, ani ochoty odpowiadać. Chciałem zapomnieć. Zmieniłem swoje życie. Postanowiłem
być sam, skoro każdą kobietę, z którą jestem tylko krzywdzę, ale… człowiek jest
zwierzęciem stadnym. Ja byłem zaprogramowany na stworzenie rodziny, której
nigdy nie miałem. Być może to, że teraz, w wieku dwudziestu sześciu lat jestem
kawalerem jest karą za tamte grzechy i winy.
Nagle poczułem, że muszę wyjść.
Zaciągnąłem inne dżinsy.
– Wychodzisz? – pytał Patryk,
ale nie odpowiedziałem.
Pojechałem na cmentarz. Trochę
trwało zanim odnalazłem jej grób. Świeże kwiaty, palące się znicza. Widać było,
że ktoś regularnie go odwiedza i to nie byłem ja. Wtedy kiedy ją poznałem miałem
dwie pary spodni i kieszeń pełną drobnych, oraz marzenia. Kiedy ją żegnałem nie
wylałem ani jednej łzy, nie nosiłem po niej żałoby. Odnalazłem Nataszę – jej siostrę
i bawiłem się z nią w najlepsze.
– Dlaczego? – zapytałem się na
głos, stojąc na pustym cmentarzu. – Dlaczego musiałaś mieć pieprzoną racje!? –
krzyknąłem.
– Źle skończysz, bo zawsze
dokonujesz złych wyborów – powiedziała mi pewnego dnia dobitnie, uderzyła w
twarz.
Co prawda sprałem ją wtedy jak
nigdy, a potem czuwałem przy jej łóżku, byleby powróciła do zdrowia. Gotowałem
wtedy zupki, smarowałem maścią na stłuczenia, wpychałem w nią stosy
przeciwbólowych tabletek. Wybaczyła, jak zawsze. Pewnego dnia po prostu miała
dość, dlatego tak zakończyła się ta historia.
Mogłem mieć rodzinę. Tak jak
zawsze chciałem. Byłem na nią gotowy, gdy spóźniał jej się okres, gdy byłem
nieletni, a rok później… rok później nie byłem sobą.
– Dałabym mu na imię Czaruś, a
jej Anielka – mówiła tuż przed zabiegiem.
– Będziemy mieli jeszcze dzieci,
ale nie teraz – przekonywałem ją.
Wtedy czułem strach, że ona się rozmyśli,
że zmieni zdanie. Teraz żałowałem, że nie postawiła na swoim.
Płakałem na tym cmentarzu, choć
nie płakałem nigdy wcześniej z powodu niewykorzystanych okazji, a teraz zdałem
sobie sprawę, że ja na własne życzenie zmarnowałem swoją życiową szansę.
Pojechałem do firmy nagrobkowej,
to było jak tchnienie, czułem, że muszę, że jako ojciec tego nienarodzonego
dziecka powinienem.
– Witam – powiedziałem do
starszego mężczyzny.
Miałem okulary przeciwsłoneczne
na nosie, by nikt nie widział moich zaczerwienionych oczu.
– W czym mogę panu pomóc?
– Potrzebuje dostawić pomnik do
nagrobka. Aniołka, może być taki jak ten. – Wskazałem dłonią na białego chłopczyka,
albo dziewczynkę w loczkach ze skrzydełkami, wykonanie było piękne.
– To marmur, cena…
– Cena nie gra roli – odparłem
natychmiast.
Temu dziecku powinienem był
kupować wózek, łóżeczko, zmieniać pampersy, a nie stawiać pomnik, ale… sam
tak wybrałem.
– Jakiś napis pan sobie życzy? –
dopytywał mężczyzna. Pogładził nawet swojego wąsa.
– Ku pamięci nienarodzonemu
Czarusiowi lub Anielce – rzekłem i znów poczułem łzy w swoich oczach. –
Dokonuje pan też montażu? – dopytywałem.
– Tak.
– Powiem panu gdzie ma pan to
zamontować.
– Nie chcę pan…
– Nie.
Nie chciałem tam być ani podczas
montażu, ani nigdy więcej, po prostu nigdy. Po raz kolejny rzuciłem pieniędzmi
i usłyszałem ciszę… moje sumienie ustało. Uśpiłem je w fachowy, wyuczony sposób
po raz kolejny w swoim życiu.
Ja po przeczytaniu tego doznałam szoku. W życiu bym nie pomyślała,że Olek tak się zachowa i będzie bliskie sobie osoby traktował tak przedmiotowo. Ale nie złego kopa dostał od życia po przez te wydarzenia,że tak się zmienil
OdpowiedzUsuńA zmienił się? Może nadal jest taki jak dawniej...
UsuńNigdy bym się czegoś takiego po Aleksie nie spodziewała.Przynajmniej nagrobek kupił ale uciszanie sumoenia pieniędzmi do niczego dobrego nie prowadzi.
OdpowiedzUsuńJak czytałam to, to aż mnie ciarki po przeszły. Aleks, takim człowiekiem, normalnie szok. Zmienił się na pewno, może nie jest lepszy, tak na prawdę tego nie wiemy, ale na pewno jest dojrzalszy i przynajmniej sprawia pozory lepszego człowieka niż tamten Aleks z przeszłości.
OdpowiedzUsuńTak na marginesie kubek pękną czy pękł?
OdpowiedzUsuńSzczerze to nie wiem, ale obiecuje sprawdzić i poprawić... jak dojdziemy do 10 części to dam znajomemu poloniście do przeczytania i też popoprawia to czego my i czytelnicy nie wychwycili :)
UsuńSmutno mi się zrobiło po przeczytaniu tego opowiadania, nie spodziewałabym się tego po nim. na szczęście wiedział i żałował ze tak postąpił, ale co z tego?
OdpowiedzUsuńAleks stawiając nagrobek swojemu nienarodzonemu dziecku, chce uspokoić swoje sumienie, ale czy on tak do końca żałuje, to ja tego nie wiem.
OdpowiedzUsuńAleks zachował się strasznie egoistycznie, zadając aborcji... typowy facert dziecko miało mu stanąć na drodze do lepszego życia.
OdpowiedzUsuńW tym momencie straciłam pierwotną sympatię do Aleksa...
OdpowiedzUsuń