Minęło kilka lat od chwili gdy
na świat przyszły bliźniaki. Otrzymali dumne imiona mające duże znaczenie dla
ich rodziców – Patryk i Kamil. Nagle młoda kobieta… właściwie nastolatka
została matką i przyszło jej uporać się z tym wyzwaniem losu. Ojciec był
starszy, powinien być bardziej przygotowany do tej roli, jednak nigdy nie miał
domu… nie wiedział jak być ojcem. Czy Patryk pamiętał wczesne lata swojego dzieciństwa?
Nie, miał tylko flashbecki niczym po ostrym melanżu. Czasami nachodziły go
wspomnienia, zwłaszcza gdy siedział przy zwykłym biurku i na siłę je
przywoływał. Jaki to miało sens? Żaden, ale po prostu czasem tak robił, to
jednocześnie dodawało mu sił i odbierało je, w zależności jaki obraz
przyszłości przywołał.
Miał jakieś dwa latka. Obraz
zatarty niemal do granic możliwości. Kopał piłkę, nie pamiętał czy była
czerwona czy żółta. Z resztą jakie to miało znaczenie? Nie miało żadnego. Nagle
przypomniał sobie, że w domu nie wolno grać w piłkę. Uznał więc, że wyjdzie na
taras. Chciał wykopnąć okrągły przedmiot przez drzwi prowadzące na ogród, ale
nie udało mu się to za pierwszym razem. Za drugim zresztą też odniósł porażkę,
i za trzecim. W końcu usłyszał jakiś krzyk, ale był zbyt pochłonięty swoją „misją”
by skoncentrować się na tym kto krzyczy, co krzyczy i do kogo krzyczy. Nie
obchodziło go to dopóki nie poczuł szarpnięcia za ramie i uderzenia w pośladki.
To wydarzenie miało miejsce tak dawno temu, że do dziś nie wie czyja to była
ręka… matki czy ojca, a może jeszcze kogoś innego? Wspomnienie przepadło,
bezpowrotnie.
Patryk pamiętał też, że bardzo
nie lubił przedszkola. Z początku myślał, że rodzice wysyłają go tam za karę,
bo znowu zrobił coś nie po ich myśli. Teraz po tych kilkunastu latach rozumiał,
że chodził do przedszkola, bo matka robiła karierę i to było dla niej ważniejsze
od wychowywania dzieci. Często ją za to winił, przecież nie musiała pracować, w
domu niczego nie brakowało. Czasami się bał, że już go nie odbiorą z placówki
przedszkolnej i będzie musiał całe życie spędzić z nudnymi dzieciakami i głupią
panią Marysią, która zmuszała go do jedzenia zup, a on przecież wolał drugie
dania. Nie chciała mu dać drugiego dopóki nie zjadł pierwszego. Gdy skarżył się
matce zawsze słyszał „przesadzasz”, albo coś równie ‘pocieszającego’. Dopiero
gdy powiedział ojcu to ten załatwił sprawę. Patryk do dnia dzisiejszego
pamiętał jak tata odprowadził ich do przedszkola i rozmówił się z panią Marią
głosząc „my w domu nie zmuszamy dzieci do jedzenia, nie życzę sobie by pani to
robiła. Niech je z obiadu to co lubi. Jak nie zje nic, to trudno, będzie kilka
godzin głodny, nie umrze od tego, rozumiemy się?”. Panią Marysie wtedy zatkało.
Patryk patrzył jej w oczy i uśmiechał się z wyższością. Dzień później matka
odebrała jego brata Kamila z przedszkola wcześniej, bo szedł do dentysty.
– Zabies mnie z wami – nalegał
wkładając ręce do kieszeni.
– Jak mówisz do mnie lub do
kogoś innego, to wyjmij dłonie z kieszeni, bo to nie kulturalne. – Chwyciła za
jego rączki i wyjęła je z jego kieszeni.
– To zabiezes mnie tes? –
zapytał po raz kolejny.
– Patryś, tam będzie kolejka,
będziesz się nudził.
Patryk zrobił minę, i choć miał
tylko trzy latka rozumiał co się święci i że matka go zostawi, weźmie tylko
brata. Dlatego przykleił się do jej nogi.
– Patryk, nie rób scen. Patryk,
ja o coś proszę. – W końcu chwyciła jego rączki i odkleiła od siebie. Nachyliła
się do niego. – Jezus, Patryk, na miłość Boską, czy ty możesz chociaż raz
zrobić to o co proszę i mnie nie denerwować? Idź się grzecznie bawić z dziećmi.
– Nie chcę, chcę z wami.
– Patryk, ja mam tylko jeden
fotelik w samochodzie.
– To pojade z psodu – nalegał.
Zrobił minkę zbitego psa. Na każdą matkę by to zadziałało, ale nie na Amandę.
Kobieta przykucnęła przy Kamilu,
pomogła założyć mu zamszową marynarkę w brązowym kolorze i beret o podobnej
barwie.
– Sam się ubiolę – kontynuował
Patryk. – Będe gzecny.
– Ja wyrosłam już z bajek,
syneczku.
– No nie zostawiajcie mnie
samego. – Nie był przyzwyczajony do bycia sam w przedszkolu. Zawsze wszędzie
był z nim Kamil, albo któryś z rodziców. I choć za bratem czasami nie przepadał
to jednak go kochał i bał się zostać bez niego.
– Patryku, tata cię odbierze.
– Kiedy?
– Nie wiem. Dlaczego nie możesz
wrócić do dzieci i się bawić?
– Chcę tam gdzie Kamil.
Amanda wtedy spojrzała na
zegarek. Zrozumiała, że musi zakończyć dyskusje ze swoim czteroletnim synem, bo
inaczej spóźni się z Kamilem do dentysty. Poprosiła więc panią Marysie by
przytrzymała Patryka by ten za nią nie wybiegł. Czy miała sumienie? Patryk
szczerze w to wątpił. Potem długo płakał i nawet dostał gorączki, a ona i tak
nie odebrała go wcześniej z przedszkola. Dopiero tata po niego przyszedł, bo to
do niego zadzwoniła pani Basia, taka przedszkolna pomoc. Sam Patryś kazał jej
zadzwonić, znał numer ojca na pamięć i choć z początku pomylił kolejność dwóch
ostatnich cyfr, to za drugim razem pani Barbarze udało się dodzwonić, bo
naprawił swój błąd.
Olek nie mógł pozwolić by jego
synek się męczył sam w placówce przedszkolnej więc pojawił się tam jakieś pięć
minut po otrzymaniu telefonu. Potrafił zostawić pracę, przełożyć wizyty
pacjentów i znaleźć zastępstwo. Gdy Patryk go zobaczył od razu wstał z
krzesełka, rzucił kredkę na dywanik we wzór ulicy i ruszył biegiem w stronę
ojca. Podskoczył, a ten złapał go w locie, wyrzucił ponad swoją głowę ciągle
trzymając nad bioderkami, a potem przytulił.
– Co jest, miałeś gorączkę? Źle
się czujesz? – dopytywał i głaskał go po cole odgarniając z niego kindziorowate
włoski, które z roku na rok nabierały coraz ciemniejszej barwy.
– Jus dobze, bo po mnie
psysedłeś – odpowiedział z uśmiechem malec i objął ojca wokół szyi swoimi
drobnymi rączkami. – Mama mnie zostawiła, wzięła tylko Kamila – poskarżył się i
zaczął płakać. Czuł ojca dłoń na swoich plecach.
– Nie płacz, przecież ja miałem
cię odebrać. Nikt cię nie zostawił.
– Nie chciała mnie – powtarzał w
kółko.
– Ja go już zabieram! – krzyknął
Olek do pani Marysi. Poszedł z chłopcem niesionym na rękach do szatni i zabrał
jego czarną marynarkę, beret był w jej rękawie. Okrył chłopca i wyniósł na
dwór.
Patryk trochę się uspokoił
wiedząc, że ma na kogo liczyć, choć wtedy to było bardziej poczucie
bezpieczeństwa niż pewność, że może na kimś polegać. Nie znał w końcu znaczenia
słów „polegać na kogoś”. Czuł jednak, że ojciec zawsze będzie przy nim, że
nigdy go nie zostawi, nawet gdy matka odejdzie z grzeczniejszym, bo Kamil bez
wątpienia sprawiał mniej problemów wychowawczych. Patryk jako czterolatek nie
znał słowa „problemy wychowawcze”, miał jednak zmysł obserwacji i zdawał sobie
świetnie sprawę z tego, że to na Kamila mniej rodzice krzyczą. Aleks wrzucił
marynarkę syna na tylne siedzenie obok fotelika, a Patryka przypiął pasami.
– Chciałbym z psodu – powiedział
stojąc w samym krótkim rękawku, jesienią przy samochodzie. Olek widząc
zaczerwienione oczka syna nie umiał odmówić. Chociaż nie… umiałby, ale po
prostu nie chciał. Migiem przemontował fotelik. Patryk w tym czasie już zdążył
zmarznąć, ale się nie skarżył. Był dumny, że pojedzie na przednim siedzeniu i
to pierwszy raz w swoim życiu.
– Ty pewnie jesteś głodny, bo
jest przed obiadem – stwierdził Aleks wyjeżdżając z parkingu.
– Tloche – przyznał chłopiec.
– Chcesz to cię zabiorę na
obiad.
– Do madonada? – zapytał
niewyraźnie. Gdy był dzieckiem miał spore problemy z wymową.
– Nie Patryś. Pojedziemy na taki
prawdziwy obiad, do prawdziwej restauracji. Tylko musisz mi obiecać, że
będziesz się grzecznie zachowywał i nie przyniesiesz mi wstydu. – Mężczyzna
spojrzał na syna, bo właśnie stali na czerwonym świetle.
– A będzie desel?
– Jaki tylko sobie wybierzesz i
zjesz też co tylko zechcesz.
– To ja ce do tej restacji.
Aleks się uśmiechnął, właściwie
to delikatnie zaśmiał. W końcu podjechali na parking. Olek wyciągnął marynarkę
chłopca i mu ją założył. Zapiął guziki.
– Czegoś mi brakuje – powiedział
jakby do siebie. – Już wiem.
– Cego? – dopytywał chłopiec.
Mężczyzna nie odpowiedział.
Wyciągnął ze schowka jeden ze swoich krawatów. Wybrał ten najkrótszy z
możliwych, zawiązał go pod kołnierzykiem syna, a i tak musiał włożyć jego cześć
za gumkę spodni chłopca. Jednak przy zapiętej marynarce nikt tego nie miał
możliwości dostrzec.
– Teraz mam klawat jak ty –
ucieszył się malec.
– Teraz jesteś prawie dorosły.
Idziemy do porządnej restauracji, więc musisz porządnie wyglądać. Pamiętaj
synku, że połowa sukcesu w towarzystwie to trafić w gust tego towarzystwa.
Liczą się pozory… nie mają liczyć się dla ciebie, ale pamiętaj, że liczą się
dla innych. W ten sposób nawet żebrak, może czuć się królem i sprawić by inni w
to uwierzyli. Ważne jednak by nigdy nie zapomniał skąd pochodzi, nawet gdy
drobi się królestwa. – Patryk nie rozumiał sensów słów ojca. Wyraz „królestwo”
znał tylko z bajki pod tytułem „Król lew”, ale po latach tamte złote rady
Aleksandra Górskiego nabrały znaczenia… chociaż nie… one zawsze miały
znaczenie, tylko Patryk Górski po latach zrozumiał ich sens.
Patryś został przepuszczony w
wielkich dwuskrzydłowych drzwiach. Miały brązowy odcień i kwadratowe szybki,
dużo szybek. Jakaś pani, bardzo miła i schludnie ubrana podprowadziła ich do
stolika. Złoty lichtarz stał na białej, wzorowo uprasowanej serwecie w różowe
róże z zielonymi liśćmi i kolcami. Był tam też niewielki porcelanowy wazonik z
jakimś kwiatkiem, ale Patryk nigdy nie lubił kwiatów choć miał z nimi wiele
wspólnego. Zawsze trafiał piłką w kwiatki które zasadziła mama. Kiedyś nawet
zabrała mu za to piłkę i oddała dużo, dużo później, gdy było już ciemno i nie
mógł się nią bawić.
W Patrysia dłonie nagle trafiła
duża karta dań w sztywnej oprawie. Chłopiec otworzył ją, ale się rozczarował.
Nie było żadnych obrazków, a on przecież nie umiał czytać. Poskarżył się ojcu
na ten fakt ze słodko zmarszczonymi brwiami. Aleks siedział naprzeciw niego i
tylko się uśmiechnął. Chłopiec od razu wiedział, że ojciec mu pomoże.
– Ale cyferki znasz. Na dole, w
prawym rogu są cyferki. Otwórz na czwartej stronie. Poszukaj czwórki.
Patryk ochoczo zabrał się do
przewracania stron, kiedy obok niego znów pojawiła się ta miła pani. Z dwiema
poduszkami w dłoni.
– Pomyśleliśmy, że chłopcu
będzie wygodniej jeść. Nie mamy krzesełek dla dzieci, bo dzieci tu zazwyczaj
nie bywają, tak więc…
– Dziękujemy bardzo – rzekł
Aleks. – Ale to nie jest zwykłe dziecko, to przyszły wspólnik i kiedyś
następca. Patryś zejdź na moment.
Patryk nie rozumiał słów „wspólnik”
i „następca”, ale poczuł dumę, że je usłyszał. Zeskoczył z krzesełka, pani
położyła na siedzeniu poduszki, a ojciec podsadził go, posadził i przysunął do
stołu.
– Znalazłem to tsery – wyjaśnił
z uśmiechem.
– Jeden to schab ze śliwką, dwa
to kurczak w sosie prowansalskim, trzy to imperial…
– Chcę go, chcę trzy! – krzyknął
chłopiec.
– Dobrze, zamówimy dwa razy
trójkę, ale zapamiętaj synku jedno w restauracji się nie krzyczy.
– Dobla, jus nie będę –
odpowiedział szeptem.
– Teraz podejdzie do nas ta miła
pani, a ty złożysz zamówienie.
– Jak to się lobi?
– Powiesz „Dla nas dwa razy
trójka z dań głównych, do tego sok ze świeżo wyciskanych owoców i woda w
kieliszku, niegazowana, ze szklanej butelki”.
– Nie zapamiętam tyle –
poskarżył się chłopiec.
– Zapamiętasz, wierze w ciebie.
Aleks przećwiczył to z Patrykiem
jakieś siedem razy zanim dokładnie zapamiętał jak złożyć zamówienie. Chłopiec
bał się, że się pomyli, czuł stres, ale gdy podeszła ta miła pani stres znikł.
Postanowił zabawić się w tatę i zrobić to co zawsze on robił gdy składał
zamówienie, kiedy bywali w barach na rodzinnych obiadach.
– Dla nas – zaczął pewnie – dwa
razy trójka z dań głównych – ciągnął dalej i chwycił za kartę pierw ojca potem
swoją. Oddał je pani kelnerce. – Do tego sok ze świezo wyciśnietych owoców,
może być pomalańcowy. I jeszcze woda, ale plose by była w kieliskach.
Aleks poczuł dumę. Wiedział, że
jego syn w przyszłości będzie kimś. Od dziecka był dobrym i uroczym pozorantem.
Widział w nim przyszłość, jasną i usłaną różami, z domieszką kolców, bo taki
cwaniak nie przejdzie przez życie bez komplikacji i utrudnień.
Miła pani odeszła z zamówieniem,
a wtedy chłopiec się poskarżył:
– Antek mi lobi na złość.
– Zaczyna z tobą?
– Popycha mnie.
– Patryku, dam ci pewną radę. –
Aleks oparł łokcie o blat stołu i zbliżył się do syna. Patryk uczynił taki sam
gest. – Zapamiętaj sobie to co teraz powiem na całe życie. Nie wolno się bić,
nie wolno zaczynać, ale każdy ma prawo do obrony, więc trzeba oddawać
– A jeśli jest silniejsy?
– To nie ma znaczenia.
– Pseglam – wyznał zasmucony.
– Lepiej upaść z powodu odwagi
niż uciec niczym tchórz.
– A jak pseglam?
– To ja będę z ciebie dumny, że
podjąłeś wyzwanie. Każda porażka uczy. Każda porażka, a przegrana to porażka,
to nauka na przyszłość. Taka przegrana zmusza nas by się podnieść, otrzepać
kurz z kolan i ramion, poćwiczyć, znaleźć rozwiązanie i wygrać przy kolejnym
starciu.
– Jemu dwóch by nie dało lady. –
Patrykowi opadły ręce na stół z powodu bezsilności.
– Wszystko zależy od techniki,
stylu walki i co najważniejsze od terenu bitwy. W domu ci pokaże kilka ciosów.
– A jak pani się pogniewa?
– To trudno. Wezwą mnie, a ja
powiem, że uczymy cię byś sobie radził w przyszłości. Pamiętaj Patryk ja
wychowuje zwycięzcę, nawet jeśli pójdziesz drogą po przez porażki, to
podejmując wyzwanie i stając do walki zawsze będziesz zwycięzcą. Tylko tchórze
i przegrani dają sobą rządzić i się rozstawiać po kontach. Kim chcesz być?
– Zwycięscą – powiedział pewnie.
– Od razu widać, że jesteś moim
synem. – Pani właśnie przyniosła kieliszki i soki. Odeszła wcześniej informując,
że posiłek będzie za kilka minut. Olek chwycił kieliszek w dłoń, Patryk idąc
wzorem ojca uczynił to samo. – Vivere militare est – zawołał Aleks.
– Vivele milere est – powtórzył
Patryk bardzo błędnie, ale przynajmniej spróbował. Mężczyzna odbił swój kielich
o kielich syna.
– To znaczy „życie jest walką”
Patryś. Musisz nauczyć się walczyć, nawet jeśli czasami wiąże się to z
przegraną. Nie ma ucznia bez jedynki, nie ma na świecie mężczyzny, który wygrał
każdą walkę. Czasami trzeba raz przegrać by potem kilkakrotnie odnieść
zwycięstwo. Trzeba w siebie wierzyć.
– Wyglam z Antkiem, jak nie
jutlo to za tydzień.
– I to mi się podoba. – Ojciec z
synem stuknęli się kieliszkami po raz kolejny.
Tego dnia wieczorem, po kolacji
Aleks zabrał syna do garażu. Obandażował mu dłonie, kazał mocno zacisnąć pięści
i usiłować trafić w jego brzuch, klatę lub cokolwiek. Mały poległ, zbyt gnał na
wariata. Aleks nauczył go więc techniki, potem stylu, na końcu kazał wszystko
powtórzyć szybciej i szybciej i szybciej. Mały był padnięty, ale walczył do
końca, dopóki nie poczuł się senny na tyle, że powieki same mu opadały. Bardzo
chciał pokonać Antka Kwiatkowskiego. Dzień później przegrał. Antek w szatni
złapał go za bluzę, założył kaptur, przez to stracił widoczność, został pchnięty
na ławkę, ale powstrzymał łzy i tak był mistrzem, wszyscy klepali go po plecach
bo się postawił. Tydzień później chłopcy znów mieli starcie. Tym razem Patryk
nie miał bluzy z kapturem, bo nie chciał ich zakładać. Nauczył się na błędach i
wygrał. Antek miał rozcięty łuk brwiowy, a dyrektorka przedszkola kazała zabrać
bliźniaków Górskich z placówki w trybie natychmiastowym.
Patryk pamiętał jak siedział z
tyłu w foteliku obok Kamila. Chłopiec ciągle powtarzał, że wygrał. Matka kazała
mu się zamknąć.
– Ciekawe gdzie ja wam teraz
znajdę nowe przedszkole, do cholery! – Prowadziła i była nerwowa.
– Sama się zamknij. Czemu na
niego krzyczysz!? Miał racje, oddał – ojciec wstawił się za nim.
– To ty idź na tacierzyńskie i z
nimi sieć w domu w takim razie.
– Znajdę im lepsze przedszkole.
Państwowe, w najgorszej dzielnicy w mieście, tam nie będą robili problemu z
małej bójki. W tym do którego tych ich posłałaś z robili z tego wagę państwową.
– Może dlatego, że Kwiatkowski
był synem dyrektorki, wiesz? – Amanda wypowiedziała to z dozą skrywanej
wściekłości.
– Co za różnica, nawet jakby był
synem premiera czy prezydenta, mam to gdzieś, zasłużył to dostał.
– Wychowasz go na przestępcę!
– Wychowam go na mężczyznę! Musi
umieć się bronić.
– A ja będę go odwiedzała za
kratkami?
– Ja jakoś za kratkami nie
siedzę.
– A powinieneś.
– To mnie tam poślij – ojciec
wypowiedział te słowa przez zęby. Patryk zaczął się uważniej przysłuchiwać
rozmowie rodziców. Kamil zaczął płakać. Matka stanęła.
– Wysiadaj – rzekła do Olka.
– Ale z Patrykiem.
– Dobrze, bierz go. Nie będę
woziła przestępców i wandali moim samochodem. Agresje ma we krwi, po tobie.
– Raczej z mlekiem matki jej nie
wyssał. Ważniejsza była figura niż zdrowie dzieci. Ale może to i lepiej,
przynajmniej nie ma z tobą tej zbędnej więzi emocjonalnej.
– Wysiadaj powiedziałam.
Patryk nie rozumiał o co chodzi.
Padał deszcz, a ojciec wyjął go z fotelika samochodowego, podał rękę i
prowadził leśną drogą. Było ciemno, ale się nie bał, miał w przy swoim boku
kogoś kogo uważał za swój wzór do naśladowania. Amanda po nich wróciła dwie
minuty później, ale nie spotkała ich przy drodze, bo poszli skrótem. Musiała
wtedy, że Olka rozpierdoli, gdy dotrze z małym do domu. Co mu odbiło by iść
lasem podczas burzy.
Pół godziny później dochodziła
osiemnasta, siedziała jak na szpilkach i zamartwiała się o swojego synka.
Położyła Kamila spać bo był zmęczony i zmartwiony jak i ona. Sama została i chodziła
od okna do okna. Kornel chodził przy jej boku, w końcu sam poległ. Poszedł do
swojego pokoju, przebrał się w piżamkę i usnął.
Olek z małym Patrysiem,
przemoczeni do suchej nitki w końcu stanęli w drzwiach. Obojgu spływały krople
deszczu po policzkach i kapały z brody. Amanda podeszła i przykucnęła przy
Patryczku. Chciała go przytulić, ogrzać, ale Aleks złapał ją brutalnie za ramie
i szarpnął do góry.
– Teraz go zostaw. Wywaliłaś go
z samochodu. Co z ciebie za matka? Wtedy się nie popisałaś, to i teraz się nie
zgrywaj.
– Wywaliłam ciebie, a nie jego.
Możesz mnie puścić.
– Zostaw go, to mój syn, umiem
się nim zająć!
– Łażąc z nim po lesie.
– To nie twoja sprawa.
– A jakby wam się coś stało.
– To trudno, miałabyś nas na sumieniu
do końca życia.
– Jesteś popierdolony… – Huk.
Patryk właśnie siedział na małym
krzesełku, było zielone. Zdejmował buty. Zerknął na matkę, trzymała się za
policzek, ojciec jeszcze trzymał rękę w górze. Chwycił kobietę za ubranie i
zamierzył się jeszcze raz.
– Jestem w ciąży – powiedziała
wtedy.
Mężczyzna się uśmiechnął.
Spojrzał w jej oczy jakby doszukiwał się kłamstwa, a potem na brzuch. Nie miał
wyjścia musiał jej uwierzyć, poza tym musiał się opanować przy dziecku.
– No to masz szczęście. – Puścił
ją i przykucnął przy swoim jak zwykł mawiać „NASTĘPCY”, by pomóc mu
rozsznurować buciki i zdjąć przesiąknięte deszczem ubranie.
Ta sytuacja długi czas się nie
powtarzała, Patryk przez wiele lat sądził, że była jednorazowa, wyparł ją z
pamięci, nie zadawał pytań, ale w głębi niego pozostało to wspomnienie gdy
ojciec trzyma matkę za szmaty i unosi rękę w górę. Odgłos huku budził go
nocami, nie wiedział czy mu się śnił czy był realnym wydarzeniem. W końcu
przestał się budzić.
Amanda znalazła dla synów nowe
przedszkole, prywatne. Aleks był przeciwny, ale najwidoczniej nie chciał się wykłócać
z ciężarną, zwłaszcza, że ta postawiła go przed faktem dokonanym. Akurat jedli
śniadanie. Olek wtedy wstał od stołu i wyszedł trzaskając drzwiami. Poszedł
pobiegać. Chciał się wyładować inaczej niż na żonie, która w końcu osiągnęła
swój cel i zrobiła z nich snobistyczną rodzinę. Dzieci uczęszczały do
prywatnego przedszkola, potem do prywatnej podstawówki.
Patryk jednak zawsze czuł, że
zawodzi matkę. Nie był zdolny jak Kamil. Ten matematykę miał w jednym palcu, a
historii i polskiego uczył się na pamięć. Biologia go interesowała. Patryk nie
lubił żadnego z tych przedmiotów. Kochał natomiast w-f, lubił się wyżyć, czuć
zmęczenie. Ojciec odkrył jego talent i zapisał go na boks, w wolnych chwilach
razem trenowali, grali w piłkę i jeździli na rowerach.
Matka była temu przeciwna…
znaczy lubiła sport, pozwalała na niego, ale po odrobionych lekcjach, w dni
wolne, a nie w tygodniu.
– Ja nie będę potem z nim
siedzieć do dwudziestej trzeciej nad książkami, Olek.
– To ja z nim posiedzę.
– Zawsze tak mówisz, a potem
wychodzić na pokera, albo do klubu.
Patryk powyższy dialog i tym
podobne znał na pamięć. Jednak matka jego zdaniem kłamała, a przynajmniej
wyolbrzymiała. Jego zdaniem ojciec często odrabiał w nim lekcje i lepiej mu to
szło, sprawniej. Olek miał po prostu więcej cierpliwości. Amanda trzaskała
zeszytami, krzyczała, czy straszyła pasem. Pora odrabiania lekcji z matką dla
Patryka była najgorszą porą dnia, to już chyba bardziej wolał być w szkole.
– Patryk, Ola jest od ciebie
cztery lata młodsza i to potrafi, mógłbyś się skupić – te słowa znał na pamięć.
– No cholera jasna, bo ci za
moment przyrżnę. Skończ się bawić tym ołówkiem – słyszał to średnio raz na
tydzień.
– Nie zaczepiaj brata – takich
słów słuchał codziennie. Jednak raz zdarzyło się coś co w jego pamięci
wydziarało się niczym tatuaże na ciele.
Wrócił do domu jak zwykle,
autobusem. Kamil już w nim był, bo nie chodził na dodatkowego kosza. Patryk był
liderem drużyny, gwiazdą szkoły. Nawet raz dostał puchar do domu. Uznali, że
bardziej należy się jemu niż szkolnej gablocie, bo to on uratował cały mecz.
Ojciec zabrał go wtedy na męski wypad, łowili ryby, chociaż żaden z nich nie
miał o tym pojęcia, spali pod namiotem i to wtedy dostał od ojca piwo
butelkowe, pierwsze w życiu. Co prawda niskoprocentowa, ale dla jedenastolatka
wiele znaczyłoby nawet bezalkoholowe w takim momencie. Jednak wracając do dnia,
który wrył się Patrykowi w pamięć jako najgorszy dzień jego życia.
– Mamo, tato, wróciłem! –
krzyknął.
– Możesz się nie drzeć! –
warknęła matka. – Amadeusz śpi.
– Niech śpi w nocy – odburknął Patryk.
Lubił swojego prawie czteroletniego brata, ale wkurzało go, że Amadi był takim
oczkiem w głowie mamusi. Miał wrażenie, że to jego kocha najbardziej, a starsza
trójka nie ma już dla niej takiego znaczenia. Czuł, że najmłodszy syn dla jego
matki jest najważniejszy.
– Umyj ręce i siadaj do obiadu –
usłyszał w odpowiedzi. Spełnił jej żądanie.
Kamil i Ola siedzieli już przy
stole w jadalni. Aleksandra bawiła się bransoletką, którą nosiła na nadgarstku
lewej ręki, a Kamil pisał smsy, albo przeglądał internet. Matka dokańczała
obiad. Na to nie mogli narzekać, obiad zawsze był. Jeśli nie gotowała matka to
ojciec, jeśli nie on to jakiś wyręczyciel, a czasami mieli gotowca, którego po
prostu wkładali do mikrofali lub piekarnika.
– Patryk, ale ten plecak to ma
tak na środku leżeć.
– Już go biorę – odpowiedział.
Wstał od stołu z niechęcią i poszedł w kierunku plecaka.
– Ja kiedyś stracę cierpliwość,
ile razy można powtarzać ci to samo. – Amanda zaczynała się nakręcać. – Torba
po treningu, rzucona w pierwszy lepszy kąt. Plecak też zawsze na środku
korytarza by ktoś sobie o niego nogi połamał…
– W życiu nikt nie upadł, nawet
się nie potknął. Przesadzasz – Aleksandra jak zazwyczaj stanęła w obronie
brata, chociaż miała dopiero sześć lat.
– Bierz to na górę.
– Już! – krzyknął Patryk.
– Jeszcze raz na mnie krzyknij,
a naprawdę się zdenerwuje.
– Ty się ciągle denerwujesz. –
Jedenastoletni Patryk wzruszył ramionami. Było mu wszystko jedno.
– Wiecznie się go czepiasz –
usłyszał głos Oli gdy szedł na górę.
– Bo tylko on nie dba o
porządek, nie odkłada rzeczy na miejsce i wiecznie pyskuje. Dlaczego nie może
być jak wy, grzeczny.
– Bo mi się, kurwa nie chce,
suko – odpowiedział, ale na tyle cicho by nie mogła tego usłyszeć. Rzucił
plecak pod biurko i wrócił do stołu.
Według niego całkowicie bezsensu
było odnosić plecak na górę skoro potem musiał iść po zeszyty, siedzieć przy
tym samym stole i odrabiać lekcje. Kamil jak zwykle większość odrobił już w
szkole, Ola była mała, im jeszcze tak dużo nie zadawali, a Amadeusz znudził się
kolorowanką i wycinanką, poszedł więc podrażnić kota, co Amanda w obronie
nazywała zabawą.
– No powiedz mu coś! On robi mu
krzywdę! – krzyknął Patryk, gdy Amadi pociągnął Murzyna za ucho.
– Amadeusz zostaw tego kota.
– No i nie przestał.
Przypierdole mu zaraz!
– Jak ty mówisz? – pytanie
padło, ale odpowiedź już nie. Patryk po prostu wstał od stołu, otworzył okno i
wypuścił Murzyna na dwór. Po drodze gdy przechodził obok swojego blond
braciszka to szturchnął go za bluzkę i pociągnął za ucho. Mały się rozpłakał.
Pobiegł do mamusi.
– On mnie…
– Amadeusz, daj mi spokój, ja
się do tego nie wtrącam i przestań się mazać.
Patryk się cieszył, że choć ten
raz Amanda nie stanęła po stronie tego rozpieszczonego smarkacza. Wytknął więc
język w stronę Amadiego.
– Ty też już przestań.
– Bo co? Sam się prosił.
– Bo ojcu powiem, bo ja nerwowo
już z wami nie wytrzymuje. Amadeusz idź do swojego pokoju, a ty pisz te zdania.
– Wierze i wieże, czym to się
różni.
– Wierze, przez er zet to wiara
w coś. Na przykład wierze katolickiej, we wierze katolickiej jest taki i taki
dogmat.
– Co to dogmat?
– Patryk, teraz to nie ważne. Ja
ci tłumaczę różnicę. – Amanda przewróciła oczami. – A wieże przez ż z kropką to
wieża w sensie budowla.
Patryk nie słuchał już matki,
wyłączył się. Patrzył na telewizor, dźwięk był przyciszony, ale kręcące tyłkami
dziewczyny z teledysku przykuły jego uwagę bardziej niż jakieś wierzenia czy
wieżowce.
– Ty mnie słuchasz? – zapytała
Amanda, to już usłyszał, bo teledysk właśnie się skończył.
– Tak, tak już wiem. Wieże w
boga, a wierze budowle. – Zrobił sobie notatkę. Amanda przyciągnęła kartkę do
siebie i poprawiła błędy.
– Ty mnie w ogóle nie słuchasz.
Myślisz, że mi sprawia frajdę siedzenie z tobą godzinami nad lekcjami.
– Nie wiem, może jestem tym
dysortografem.
– Jesteś moim synem, nie masz
niczego dys. Jesteś tylko leniem i ci się nic nie chce. W waszym pokoleniu to
co drugi jest jakiś dys, jeden nie może pisać, inny liczyć, trzeci czytać…
– Dobra zamknij się już – palnął
bezsensu, ale po prostu był zmęczony, po trzeciej godzinie polskiego z własną
matką już nie wyrabiał. Zwłaszcza, że był jedynym, który musiał słuchać jej
gadolenia.
– Coś ty powiedział?
– Nic. – Wstał od stołu.
– Siadaj. Siadaj powiedziałam.
Jesteś taki mądry, to pisz. Zdanie z wieże przez ż z kropką. Zapiszesz i dam ci
spokój, resztę zrobisz sam i Aleks będzie to sprawdzał, bo ja nie mam siły.
Patryk usiadł z trzaskiem, potem
głośno przysunął krzesło do stołu.
– Jak ty się zachowujesz? –
kolejna pretensja.
– Normalnie – odpowiedział
Patryk tak chamowatym tonem, że Amanda nie wytrzymała, uderzyła go w twarz z
taką siłą, że przywalił nosem w blat stołu. Po prostu nie był przygotowany na
cios. Dotknął dłonią twarzy, zobaczył krew. Jego matka pobiegła po ręcznik,
zmoczyła go zimną wodą i kazała mu przyłożyć.
– Jezu, Patryk, synku, ja cię
przepraszam, to był tylko taki odruch. – Tuliła go i głaskała po głowie.
Płakał, bolało jak cholera, bardziej niż wtedy gdy dostał z nogi na boisku od
Filipa z pierwszej gimnazjum.
Nagle poczuł jak matka całuje go
we włosy, potem przechodzi by stać przed nim, ogląda jego nos.
– Już ci ni leci krew, boli cię
nadal?
– Trochę – przyznał z
przestrachem. Na to wszystko wszedł Aleks.
– Co mu się stało? – zapytał
wprost.
– Uderzyłem się o stół –
skłamał.
– Sam?
– Całkiem sam, poślizgnąłem się
– utwierdził ojca w kłamstwie, choć właściwie nie wiedział dlaczego.
– Pokaż no to, coś ty znowu
wykombinował. – Tata podszedł do niego i się nim zajął. – No trudno, nie
umrzesz od tego. Nosa nie złamałeś. Wypadki w domu się zdarzają. Amanda idź już
do tych młodszych, Amadeusz rzuca zabawkami przez okno. Ja z nim odrobię
lekcje.
Dla bliźniaków podstawówka
powoli dobiegała końca. Właśnie zakończyli piątą klasę. Została im już tylko
szósta. No i Patrykowi została poprawka z matematyki i historii. Jakoś się tym
nie przejmował. Uznał, że odpęka swoje, posłucha wrzasków matki, każdy cios
weźmie na klatę i już będzie miał za sobą, że będzie mógł się cieszyć
wakacjami. Jeszcze przed szkołą umawiał się z trzema dziewczynami na raz. Dla
każdej z nich był dobrą partią, miał zawsze markowe rzeczy, drogie buty, modne
gadżety, zresztą jak wszyscy z tej prywatnej budy. Jednak on nie umawiał się z
dziewczynami ze swojej szkoły, a z pobliskiego gimnazjum. Lubił je. Te wypady
na wagary za miasto nad staw czy rzekę. Huśtanie się na linie i wpadanie prosto
z niej do wody. Granie w siatkówkę na trawie na bosaka. Raz wbił sobie gwóźdź i
starsza siostra – Angelika wiozła go skuterem do szpitala na dyżur. Akurat
trafił na swojego ojca. Wtedy wydało się, że nie był w szkole.
Dla Patryka wreszcie nastały
wakacje, jednak na każdy poniedziałek, wtorek i środę miał szlaban. Miał
siedzieć i się uczyć do poprawek. Nad matmą siedział z nim ojciec, to jeszcze
pół biedy, ale historii uczyła go matka, a to była dla niego prawdziwa katusza.
Na szczęście czwartek, piątek i weekend miał dla siebie. Tamtych wakacji był
już nałogowym palaczem, zerwał ze sportem na dobre, chyba, że tak towarzysko ze
znajomymi czasem w coś zagrał. Bardziej niż do koszykówki i nożnej ciągnęło go
do tanich win i papierosów. To były pierwsze łyki, mała ilość dzielona na
liczną grupę. Nie było możliwości się upić. W tamtym okresie często żuł gumę,
rodzice nigdy się nie domyślili, że popija i popala. W wakacje nigdy, ale gdy
nie zdał poprawki i miał zostać w piątej klasie na kolejny rok jego matka
wpadła w… właściwie to się wycofała. Nawet nie miała siły krzyczeć. Powiedziała
tylko ile zmarnowała czasu na uczenie kompletnego idioty. Ojciec natomiast
zareagował i to zareagował tak jak Patryk się nie spodziewał. Rodzice chcieli
by się edukował, by poszedł na studia w przyszłości, by coś znaczył, miał
porządny zawód. Nigdy nie pytali o to czego on chce.
Tamtej nocy Patryk włamał się do
gabinetu ojca. Wszedł oknem bo Olek zostawił je otwarte aby wywietrzyły się
opary whisky zmieszane z dymem cygar. Wyjął z burka dwie stówy z pliku
banknotu, wyrwał się z domu i pił nad jeziorkiem ze swoimi przyjaciółmi. Nigdy
nie przyprowadzał ich do domu, wiedział, że matka nie zaakceptuje tak
patologicznego środowiska. Amanda oceniała ludzi po butach, zegarkach, biżuterii
i zawodach rodziców. Nie pozwoliła by mu się kolegować z Agatą wychowywaną
tylko przez matkę, co zamiata ulice, ani z Konradem, którego ojciec był
alkoholikiem, a matka siedziała za kradzieże. Patryk takich przyjaciół miał
liczne grono, wszyscy z problemami domowymi. On zdawał się do nich nie
zaliczać, bo pochodził z tak zwanego „dobrego domu”.
Ten dobry dom stracił na
wartości gdy wracał nocą. Jego pokój znajdował się na strychu, bo nie chciał
już dzielić pokoju z Kamilem. Wspinał się więc po drabince na której pięły się
w górę jakieś zielska co je matka z Angeliką posadziły lata temu. Przystanął na
chwile przy sypialni rodziców, zerknął w okno. Nawet wszedł na balkon. Nic nie
widział, były zasłonięte zasłony, ale słyszał trzask jaki wydaje odgłos pasa,
gdy uderza o nagą skórę. Słyszał błagania Amandy i ani słowa wypowiedzianego
przez Aleksa. Stał tak dłuższą chwilę. Nie potrafił zrobić kroku, drżały mu
ręce. Był niczym słup soli. W końcu zebrał się w sobie, wspiął piętro wyżej,
wszedł oknem. Wyjął z wazonu sztuczne, czarne róże, pod nimi schowana była
butelka dobrej whisky. Wziął jedną z barku, gdy ojciec był pijany i z kumplami.
Uznał, że nie zauważy. Miał racje, Olek nic nie zauważył, a Patryk miał się
czym znieczulić. Alkoholem usiłował wymazać z pamięci odgłosy razów i krzyk
matki. Próbował to zrobić latami, ale nie potrafił. Żaden alkohol nie pomagał.
Minął rok, nastały kolejne
wakacje. Tym razem Patryk spiął się w sobie i pozaliczał wszystko na
dopuszczające, nawet z w-f miał dwójkę, bo nie pojawił się na większości zajęć.
Amanda nie odzywała się już ani słowem, po prostu skreśliła syna. Uznała, że i
tak z niego już nic nie będzie, a przynajmniej Patryk tak odebrał jej reakcje,
albo raczej brak reakcji. Aleks starał się jeszcze walczyć, zaszczepić w młodym
ambicje. Kusił drogimi samochodami, piękną willą, bogatą rodziną w przyszłości.
– I co mi po tym? – zapytał
Patryś któregoś dnia. Aleks był zaskoczony pytaniem.
– Jak to co ci po tym? Chyba
chcesz mieć swoim bliskim coś do zaoferowania, czyż nie?
– Nie. Nie chcę być tobą –
powiedział pewnie i śmiało. – Pochodzić znikąd, jesteś z patologii, stworzyłeś
patologie. Zawsze tak było jest i będzie. Historia zatacza kręgi, tatusiu. Twój
ojciec lał matkę, ty bijesz żonę i ja będę bił swoją. Nie ma znaczenia stan
mojego konta w przyszłości. Co za różnica czy będę wracał do marmurów po markowej
whisky, czy do skromnego mieszkania w kamienicy, bez bieżącej wody po
najtańszym spirytusie. Ona i dzieci będą mnie kochać i nienawidzić. Jednak od
biedaka bez wykształcenia i pozycji łatwiej odejść. Pozwól, że nie zdobędą
milionów i wykształcenia. Dam tym mojej przyszłej rodzinie szanse na uwolnienie
się ode mnie. Szansę jakiej matka i my nie mieliśmy, tylko dlatego, że jesteś lekarzem
i masz na koncie zer tyle co miejsc ma numer PESEL. Daj mi żyć po swojemu.
Aleksander zamilkł, Patryk
chwycił za kurtkę, założył ją w biegu i wyszedł z mieszkania. Tego dnia
spróbował jak smakuje marihuana. Poprawił stan alkoholem i red bulem.
Przesadził, jego dziewczyna zadzwoniła po jego matkę, gdy zwijał się z bólu na
ziemi. Ta rzuciła wszystko i przyjechała, zawiozła go do szpitala samochodem.
Nie pamiętał kto prowadził. Matka jednak siedziała z nim na tylnym siedzeniu,
głaskała po głowie i wciąż powtarzała „po co ty to zrobiłeś, Patryk, nie
zasypiaj. Nie jesteś jak ojciec! Słyszysz! Nie jesteś jak ojciec!”. Zasnął,
obudził się w białej sali z malunkami. Był w szpitalu dziecięcym. Właściwie to
był jeszcze dzieckiem, miał tylko dwanaście lat. Pierwsze kogo zobaczył, to
swoich rodziców. Amanda trzymała go za rękę i płakała, Aleks przysypiał w
fotelu…
W szpitalu się nudził. Potem w
domu także. Miał się oszczędzać, nie dźwigać nic ciężkiego, jeść lekkostrawne
posiłki i przede wszystkim nie palić ani nie pić. Olał zalecenia lekarza. Z
picia zrezygnował, ale palenie było już nałogiem. Był to nałóg na tyle silny,
że ledwie starczała mu paczka na dzień. Miał świadectwo ukończenia podstawówki
w dłoniach, dostał się do najgorszego gimnazjum w mieście i był nałogowcem. Sam
żałował wyborów z przeszłości, ale tak było do pierwszego smsa od kumpli. Potem
napisał kawałek, nagrał go na mikrofonie pożyczonym od kumpeli. Utwór stał się
hitem wśród młodzieży.
We wrześniu poszedł do gimnazjum
i cała jego klasa była pod wrażeniem. Prawie cała, był jakiś inny pozer, który
się z nim disował. Patryk miał jedną wadę – wymowę. Co prawda mówił poprawnie,
ale gdy nie mówił pośpiesznie. Przy szybszych bitach wymiękał. Zaczął ćwiczenia
z korkiem po winie niczym przedszkolak czy jakiś aktor. Potem spróbował z
długopisem. Olewał naukę, liczyło się tylko by nagrać dobry kawałek, stać się
sławnym wśród nastolatków płci żeńskiej i przestać być prawiczkiem. Takie były
jego priorytety, reszta schodziła na dalszy plan.
Pewnego dnia ojciec zaproponował
mu, że zapłaci za jego edukacje w najlepszym prywatnym gimnazjum. Patryk nie przyjął
tej oferty. Aleks jednak go zmusił.
– Z matką chcemy abyś był
lekarzem. Mam znajomości, przepchną cię przez studia. Zostaniesz rodzinnym,
albo pediatrą. Wybierzesz coś łatwego. Patryk to twoja szansa. Po takim
gimnazjum nie masz szansy nawet na liceum. Chcesz iść do zawodówki?
– Wcale nie pójdę do średniej.
Nie chcę mi się – odpowiedział.
– Zrobisz to co mówię. Za
miesiąc zmieniasz szkołę! Mam dość twoich kaprysów.
– A jak nie to co? – Patryk
wstał podirytowany. – Uderzysz mnie!?
Aleks chwycił syna za kark i
przyciągnął do siebie, spojrzał mu w oczy i wysyczał przez zęby:
– Nie wiesz gówniarzu co to
życie. Zawsze miałeś wszystko na tacy. Daliśmy ci wszystko co potrzebne dziecku
by zostać kimś, a ty i tak upierasz się przy byciu nikim. Chcesz skończyć na
dnie, dobrze, ale gdy się stąd wyprowadzisz, bym nie musiał na tym patrzeć.
Póki mieszkasz pod tym dachem zrobisz ta jak ja powiem. Przyłóż się do nauki,
bo zmieniasz szkołę. Pójdziesz tam gdzie Kamil.
– Jak on jest klasę wyżej, będzie
się nabijał! Te bananowe dzieciaki też.
– To już twój problem, mogłeś
nie zawalić roku.– Aleks poklepał syna po policzku. – Życzę powodzenia, nie
zawiedź mnie kolejny raz. Zresztą walić mnie, to twoja matka płacze po nocach,
z twojego powodu. – Olek wyszedł z pokoju, trzasnęły drzwi, a Patryk usiadł na
obrotowym krześle. Zajął się tekstem, zamiast przygotowywaniem się do testów.
Aleks całe życie wpajał synom,
że są mężczyznami, że mają bronić rodziny, zarabiać na rodzinę, walczyć o
miejsce. W ten sposób każdy z nich narobił sobie wrogów. Patryk szczególnie, bo
dla niego tamte słowa, wypowiedziane przez ojca przy objedzie w restauracji,
gdy miał cztery lata miały wielkie znaczenie. Stały się mantrą na całe życie.
Jako gimnazjalista dużo bywał na
osiedlu u babci, tam spotykał się ze starymi znajomymi. To tam grał w piłkę,
pił tanie piwo na murku i chodził po garażach i dachach z butelką taniego wina
w lapie i szlugiem w gębie. To był jego klimat, jego życie, dorastał właśnie do
tego środowiska. Wiedział, że nigdy nie spełni ambicji rodziców, nie wierzył w
siebie, więc nawet się nie starał. Nie rozumiał jak matka mogła zamienić
szczerą przyjaźń, świat bez trosk i zmartwień, na wille, pracę kilkugodzinną,
kilkoro dzieci… dla niego popełniła błąd. On tam wolałby nie pracować jak
rodzice jego znajomych, siedzieć całe dnie w domu lub na podwórku z papierosem
i piwem.
Zawsze gdy wychodził na podwórko
obiecywał babci, że się nie upije. Przysięgał na matkę, na ojca, na
siostrzyczkę. Rzadko dotrzymywał obietnice. Czasami Klara się nie domyślała w
jakim stanie jest jej wnuk, innym razem dawała mu wykład o tym jak łatwo można
popaść w alkoholizm i sięgnąć dna. Bywały też dni, że straszyła go rodzicami,
ale gdy jej wnuk błagał na kolanach by tego nie robiła i mówił jak to boi się
ojca, nie potrafiła wykonać innego telefonu jak tylko taki z informacją, że
wszystko jest dobrze i że Patryczek zostanie u niej na noc bo musi jej pomóc w
malowaniu, przestawianiu mebli… wymówek było wiele. Patryk jednak z czasem
zaczął to wykorzystywać. Trzymał się swojego wujka Igora, we wszystko mu
zawierzał i tak się razem staczali… Nigdy jednak nie sięgali dna… dzieci
bezrobotnych rodziców nie było bowiem stać na dno.
Patryk jednak pewnego razu
zapukał w owe dno od spodu. Ojciec załatwił mu to gimnazjum prywatne. Płacił
podwójnie byleby tylko dyrektor go przyjął i wyprowadził na ludzi. Patrykowi
wpadła w oko córka dyrektora, a zaprzyjaźnił się z synem prokuratora. Te
dzieciaki bawiły się inaczej niż jego przyjaciele. Tanie wino i skręcony
papierosek by tam nie przeszły, ale co innego amfetamina czy koks. To szło
takimi sztosami, że tydzień wycieczki minął im jak jeden dzień. Potrafili
świetnie udawać trzeźwych i czystych. Nawet oceny były lepsze, bo nauka łatwiej
wchodziła do głowy niż na sucho. Jedynym problemem była agresja. Narkotyki
uaktywniają agresje, rozdrażniają człowieka, jednak gdy nie weźmie jest jeszcze
gorzej. I było coraz gorzej, bo potrzeba było coraz więcej, a oszczędności
topniały. Dla Patryka okradanie bliskich stało się już rutyną. Brał pieniądze z
ojca gabinetu, wstawiał do lombardu matki biżuterie, pożyczał na wiecznie
nieoddanie od Oli, błagał o drobne Kornela, a nawet wyjmował pieniądze ze
skarbonki Amadeusza. Kiedy sprawa wyszła na jaw zaczął się ryk, awantura,
trzaskanie meblami, zepsuta szafa, wyważone drzwi…
Pewnego dnia bliscy po prostu
przekreśli. Matka wywaliła za drzwi zimą. Dziewczyna zdradziła z najlepszym
przyjacielem. Ojciec mówił „już nie jesteś moim synem”. Został sam na długie
lata, był zmuszony sobie poradzić. Nie potrafił, nie miał już dla kogo się
starać, z drugiej strony gdyby bliscy go nie opuścili to i tak by się nie
starał, bo po co? Wszystko się zmieniło pewnej jesiennej nocy. Na progu meliny,
w której akurat przebywał stanęła dziewczyna, ze zdjęciem w rękach.
– To twój syn, Patryk. Ma cztery
dni. – Przekazała fotografie starszemu o rok koledze.
Wpuścił ją do środka bo na
dworze lało.
– Co się stało? Gdzie jest
Dorota? – zapytał.
– Nie żyje. Rodzice nie wezmą
kolejnego dzieciaka na utrzymanie. Jeśli się nie wstawisz w szpitalu oddają go
gdzieś, komuś innemu, jakieś rodzinie pewnie. – Te słowa były jak uderzenie
młotkiem.
– Nie nadaje się na ojca –
wyszeptał. Załamał się.
– A twój ojciec nadawał się na
ojca?
– Też nie.
– Czy tylko dlatego, że się nie
nadawał wolałbyś go nie mieć?
– Nie, cieszę się, że był.
– A więc ty też bądź. Czasami to
nic, a czasami tak wiele.
– Muszę to przemyśleć. – Wziął
przeciwdeszczową kurtkę, była cała brudne. Nie pamiętał kiedy ostatni raz robił
pranie. Był sam, nagle miał kogoś, dostał tego kogoś od losu, ale ten ktoś nie
był rozwiązaniem problemów, a tylko kolejnym problemem na jego głowie.
Wiedział, że nie zwróci się do
matki z prośbą o pomoc. Przed ojcem także, nie chciał się kajać. Poszedł więc
do babci, do jedynej osoby, która zawsze go rozumiała. Przytuliła go od samego
progu. Wyznał jej prawdę i usłyszał tak potrzebne wtedy słowa:
– Nie płacz, Patryś nie płacz.
Ja ci pomogę go wychować. Pomogę bo mi nikt nie pomógł, ale ty musisz się
zmienić. Znajdziesz pracę. – Chwyciła jego twarz. – Jakąkolwiek pracę, nawet na
produkcji, na ochronie, jako kasjer. Pójdziesz do pracy, a ja się nim zajmę.
Póki żyje ci pomogę, nigdy nie zostaniesz sam.
Wszystkie fragmenty piosenek, które stały się inspiracją do napisania powyższego opowiadania:
Współczuję Patrysiowi nigdy nie powinien widzieć jak Aleks bije Amandę.Na początku wydawało się,że w miarę dobrze wychowują dzieci ale teraz mam wątpliwości,bo co do Patryka to w którymś momencie się poddali,zostawili go samemu sobie.Amanda rzeczywiście w wielu sytuacjach przesadza a zwłaszcza z tym jak wysadziła ich z samochodu.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem nie powinni go wywalać z domu jeszcze zimą bo nie spełnił ich ambicji.Jest ich synem powinni się postarać jakkolwiek go podnieść z tego dna i nie zmuszać by w przyszłości został lekarzem czy kimś podobnym jego zawód to jego decyzja.
UsuńPozostaje zadać pytania: gdzie oni popełnili błąd i co powinni zrobić by zmienić bieg wydarzeń?
UsuńTak pytanie jak najbardziej na miejscu.Trudno powiedzieć gdzie popełnili błąd bo czepiali się o oceny,jakieś złe zachowanie jak był mały czy inne takie a jak zaczął ćpać,pić i palić to polegli doszło do tego,że nie mieli na niego prawie żadnego wpływu.
UsuńO kurde. Tylko tyle jestem w stanie stwierdzić po przeczytaniu tej części. Zakładałam, że Aleks i Amanda nie będą popełniać błędów swoich rodziców, ale oni są jeszcze gorsi. Wykopać syna z domu, bo nie spełnia oczekiwań. Odwracać się od niego, bo ma problemy. Patryk miał rację. Chcieli normalnej rodziny, a stworzyli patologię owianą otoczką bogactwa.
OdpowiedzUsuńLisiczka
ja się z tobą nie do końca zgodzę. Patryk pamięta zarówno dobre jak i złe momenty. Jednak te dobre bardziej mu się wryły w pamięć, co nie jest dziwne, bo ciężko jest zapomnieć to co przykre. Czy popełnili błędy swoich rodziców - nie:
Usuń- nie chodził głodny i obdarty czy brudny,
- nie był pozostawiony bez opieki
- dbali o jego edukacje
- poświęcali mu czas
- nie był molestowany
- nie trafił do domu dziecka
- Amanda i Aleks nie byli alkoholikami
Popełnili błędy - fakt, ale nie ma rodzicielstwa bez błędów. Jednak czy popełnili takie same błędy jak ich rodzice? Tu się nie zgodzę.
Jak o tym pomyślę po kilku godzinach to szczerze mówiąc chyba trochę za bardzo zareagowałam, za co przepraszam. Po prostu większość postu czytałam z otwartym dziobem i poniosły mnie emocje. Koleżanka mnie ostudziła i podeszłam do wpisu już nieco... no grunt, że opowiadanie wciąga ;)
UsuńLisiczka
Ale nie masz za co przepraszać :)
UsuńMoże wyjaśnię. Moim migrenom towarzyszy wachanie nastrojów i częste zmiany zdania, więc dogadać się ze mną to sztuka ^_^
UsuńLisiczka
w sumie to nie mam pojęcia gdzie Amanda z Aleksem mogli popełnić błąd, przecież dzieci zawsze były czyste, najedzone rodzice dbali o ich wykształcenie.. chociaż może w ich odczuciu brakowało im ciepła,dobrego słowa zamiast ciągłych wymagań i pretensji? Mam nadzieję jednak e ich przyszłośc nie potoczy się tak jak opisano to w tej części a Patryk,mimo to że się pogubił znajdzie w sobie tyle odwagi aby chociaż spróbować powrócić do normalnego życia.
OdpowiedzUsuńDzieciaki przecież miały wszystko co chciały. A że Aleks z Amandą wymagali to jak każdy rodzic. Patryk zrobił się opryskliwy nie dziwie się, że Amandzie nerwy puściły. A co do bicia to Aleks nie powinien był jej bić gdy dzieci słyszą przecież po pierwsze coś jej obiecał, a po drugie potem sobie tak zdanie można wyrobić o rodzicach. Niepotrzebnie wyrzucili go z domu przecież to ich syn.Ciekawe jak sie potoczy sprawa z tym dzieckiem Patryka.
OdpowiedzUsuńNie miały wszystkiego co chciały. Nie były biedne, chodziły dobrze ubrane, ale bez przesady, Amanda ani Aleks nigdy nie byli rozrzutni aż na tyle by dać dzieciom wszystko.
UsuńŻle to może ujęłam. Chodziło mi o to, że miały to co jest potrzebne do tego, żeby dobrze się rozwijały, czyli przede wszystkim uwage rodziców. A na pewno jak poprosili o jakieś buty czy bluze to dostali.
UsuńNie, oni musieli sobie na to zapracować. Jak zniszczyli buty bo wynosili to dostali nowe, ale jak chcieli kilka par na zmiane to musieli sobie zapracować.
UsuńStrasznie szkoda mi Patryczka. Dzieciaki miały prawie wszystko, ciuchy gadżety, pieniądze, ale moim zdaniem brakowało im tej bezwarunkowo okazywanej miłości. Rozumiem ze Amanda chciała żeby dzieciaki były najlepsze, najmądrzejsze, najgrzeczniejsze, ale nie każdy ma takie możliwości, jak wiedziała o tym że się denerwuje robiąc lekcje z dzieckiem to mogła zatrudnić dobrego korepetytora. Moim zdaniem Patryk chciał ukoić ten ból, wymazać te wszystkie niemiłe wspomnienia, których nigdy nie powinien być światkiem, np. to jak Aleks uderzył Amandę.
OdpowiedzUsuńChyba po tej części to popadnę w depresję. Pewnie ,że nie ma wychowania dzieci bez popełniania błędów, wszyscy je popełniają, ale trzeba wyciągać wnioski. Przeraziły mnie słowa Patrysia do ojca, że twój ojciec lał matkę, ty bijesz żonę, i ja też będę bił swoją. Patryk już na całe życie będzie miał w pamięci jak ojciec ''wymierza sprawiedliwość. Aleks w ogóle nie powinien bić Amandy, przecież jej to obiecał, a już na pewno nie na oczach dziecka.
OdpowiedzUsuńNie podoba mi się, że Amanda wyrzuciła z samochodu własne dziecko, mogła pokłócić się z mężem, była wściekła, ale dziecko, to dziecko, jest zależne od dorosłych.
Chłopak ma żal do matki, że przecież nie musiała pracować, bo w domu niczego nie brakowało, ale wolała robić karierę. No a jak już się nim zajmowała to nie miała do niego cierpliwości, porównywała do brata, a przecież dzieci są różne, jedno jest bardziej zdolne , inne mniej, lub jest w czym innym dobre.
Tak, dzieci miały co jeść, były ubrane w drogie i modne ciuchy, najpierw dobre prywatne przedszkole później podstawówka, ale chyba zabrakło czasu, cierpliwości i uwagi jaką trzeba poświęcić dziecku.
A już w ogóle nie rozumiem jak można wyrzucić z domu własne dziecko, przecież Aleks powiedział kiedyś do Angeli, że nie pozbywa się własnego dziecka tylko dlatego , że sprawia problemy. Czyżby zmienił zdanie w tej kwestii? Mam nadzieję, że jeszcze można odwrócić bieg wydarzeń. Berni
Patryk ich okradał, był narkomanem. Musieli myśleć o wszystkich nie tylko o Patryku. Mieli na szali czworo dzieci i piąte w drodze, a n drugiej jednego Patryka. Myśleli więc o większości.
UsuńNo i oni poświęcali dzieciom czas. Były wspólne wakacje, weekendy, obiady, biwaki, wędkarstwo, nawet ten obiad e restauracji z Aleksem.
UsuńWiem, że mieli kilkoro dzieci, a nie tylko jednego Patryka, ale dzieci są różne. Jedne potrzebują więcej uwagi ze strony dorosłych inne mniej i wydaje mi się, że Patryk należy do tej pierwszej grupy. Może jestem niesprawiedliwa, ale tak uważam, no a tak w ogóle Patryś to mój ulubieniec i będę go bronić. Berni
UsuńJa też Patrysia uwielbiam, z resztą pomysł na niego się wziął od realnej osóbki. Mam braciszka o imieniu Patryk i też jest taki żywy, ruchliwy itd, a przynajmniej był gdy był młodszy, takim go pamiętam :)
UsuńMam nadzieję, że te fragmenty będą miały mało wspólnego z przyszłością tej rodziny.
OdpowiedzUsuńJa też mam taką nadzieję. Berni
UsuńPodpisuję się pod powyższym
UsuńLisiczka
Ja również
UsuńAmanda i Aleks starali się stworzyć im rodzinny dom i warunki rozwoju. Popełnili po drodze parę błędów. Aleks nigdy nie powinien uderzyć żony w twarz a tym bardziej nie na oczach dzieci. Amanda nigdy nie powinna uderzyć Patryka w twarz. Ale nikt nie jest idealny, a oni nawet nie mogli wziąć wzorca z własnego dzieciństwa. Robili wszystko żeby ich dzieci miał lepsze życie niż oni. Niestety zdecydowanie zabrakło tej bezinteresownej miłości matczynej ze strony Amandy. Chociaż Aleks dość dobrze to nadrabiał. Każde z nich wybrało sobie "ulubieńca", ale to raczej normalne. Jestem ciekawa jak to się dalej potoczy.
OdpowiedzUsuńNie jestem pewna czy to normalne, że rodzice mają swoje ulubione dziecko, wiadomo, że z jednego są dumni bardziej w jeden sytuacji a z drugiego bardziej w innej. Ale ta miłość powinna być bezinteresowna, rodzice nie powinni wybierać sobie ulubieńca a nawet jeśli to nie powinni pokazywać tego innym dzieciom. Wiadomo nikt nie jest idealny, ale niektórym błędom z ich strony można było uniknąć. Ale oczywiście to tylko moje zdanie :) Jednak szczerze mam nadzieje że ich prawdziwe życie się tak dalej nie potoczy.
UsuńMnie sie wydaje, że to nie jest kwestia, że rodzice wybierają sobie dzieci, tylko te dzieci mają po prostu takie wrażenie, że rodzice dokonali wyboru :)
UsuńPatrykowi to chyba brakuje takiego zwykłego przytulenia. Amanda to nie jest zbyt wylewna. Łatwiej zajmować się dzieckiem które jest zawsze grzeczne i nie wiele trzeba przy nim robić. Taki jest Kamil. Zabrakło chyba jej cierpliwości. Najprościej powiedzieć " zamknij się" i mieć święty spokój. Umiała go tylko przytulić jak sobie coś zrobił. Fakt może i Patryk nie ma tu żadnych ambicji,ale mogli usiąść porozmawiać a nie narzucać że ma iść na lekarza i koniec. No i jakie by nie było dziecko to ich dziecko więc nie powinni wyrzucać go za drzwi.
OdpowiedzUsuńMaggie
Mam nadzieję, że Patrykowi sie ułoży. Aleks z Amandą robili to co uważali za najlepsze dla swoich dzieci, popełnili kilka błędów ale każdy je popełnia, nie ma ludzi idealnych. Myślę, ze nawet w momencie gdy go wywalili z domu to zrobili to z nadzieją, że się opamięta i zmieni. Niestety tak się nie stało dobrze, że na babcie może liczyć, mam nadzieję, że z rodzicami się pogodzi.
OdpowiedzUsuńSzkoda Patryczka mam nadzieję,że jednak jego los się tak nie potoczy.Każde dziecko kocha i wychowuje się inaczej.Wydaje mi się,że Patryk jako dziecko potrzebował więcej uwagi i miłości matki niż Kamil.Teraz to widać bo ma do Amandy dużo żalu.Szacunek jaki starał się zyskać Aleks obrócił się w nienawiść "następcy" do ojca.Złe wspomnienia zapamięta do końca życia.Liczę na to,że jednak jego życie potoczy się inaczej.Marta
OdpowiedzUsuńMam nadzieje że patryk sie wkońcu opamieta.Dobrze że babcia go przygarneła i pomogła
UsuńPatryk wielokrotnie wspominal, ze Kamil to ten lepszy syn dla Amandy. Nie sprawial tylu problemow, lepiej i chetniej sie uczyl, byl grzeczniejszy. Patrykowi chyba brakowalo wiekszgo ciepla ze strony matki. Potem juz sie potoczylo... Szkoda mi go. Dobrze, ze jest jeszcze babcia, mam nadzieje ze dzieki niej i synowi stanie na nogi. Chociażby dla wlasnego dziecka.
OdpowiedzUsuńMi szkoda jest Patryka. Tak naprawdę to jego skrzywdzili oboje,zarówno Olek jak Amanda. Olek tym pobłażaniem i wpajaniem mu jako dziecko różnych rzeczy,które on interpretował po swojemu,awanturami w domu,a Amanda chciała na siłę chciała z niego zrobić kogoś innego niż jest. Na koniec zostawili go samego z problemami i nawet się nie zainteresowali co się z nim dzieje bo nie spełnił ich wymogów
OdpowiedzUsuńDziecko takie jak Patryk jest dla rodziców wyzwaniem. Amanda i Aleks je podjęli, ale popełnili jeden błąd: nie ustalili wspólnego frontu, każde próbowało po swojemu. Zbyt ambicjonalnie do tego podeszli. Dziecko nie musi być genialne, musi być kochane. I moim zdaniem to nie wstyd prosić o pomoc specjalistów. Nie twierdzę, że Patryk miał "dys coś tam", na pewno jednak powinien pracować inaczej niż jego rodzeństwo, innymi metodami i dobry pedagog dałby wskazówki, koordynował to. Szkoda, że pyszni i zadufani w sobie rodzice nie przyznali się, że mają problem i nie poprosili o pomoc. To jest wina rodziców, nie dziecka.
OdpowiedzUsuńSkrzywdziło go ciągłe porównywanie do Kamila, stawianie za wzór, czuł się mniej kochany, może właśnie dlatego sprawiał problemy, na przekór wybrał inną drogę?
Zabrakło mi w życiu Patryka Angeliki. Czy ona się ulotniła? Przecież to właśnie taka dziewczyna z problemami, mogłaby spróbować do niego jakoś tam dotrzeć, z pozycji siostry, więc łatwiej by miała. Ona chyba nie miała powodu, żeby go odepchnąć. Siostra, nawet przyrodnia, to jednak siostra. Zresztą, ona Patryka lubiła bardziej.
Fajna relacja Patryka z Olą. Dlaczego umarła? I nie rozumiem, skoro rodzice się go wyparli, ok, ale on ma rodzeństwo. Dlaczego nikomu na nim nie zależy? Trochę mi tego zabrakło.
Maja.
Wiesz ja to opowiadanie napisałam kiedyś w zupełnie innym celu, było na godzinę wychowawczą, mieliśmy tematy o ludziach z różnych klas społecznych, mieliśmy uwrażliwić innych, a ja miałam takie sprawowanie, że zmuszono mnie do napisania czegoś, więc napisałam to na tamten czas najlepiej jak umiałam. Wpadło mi w rękę przypadkiem, pozmieniałam imiona, trochę dopisałam i wyszło to co powyżej. Jednak nie jest to dopracowane i nikt nie powiedział, że taki będzie los Patryczka na 100%.. Można by gdybać, że Angela założyła własną rodzinę, miała swoje dorosłe problemy, w końcu nie oszukujmy się, życie z Hubertem też nie będzie różowe, a Ola była od Patryka młodsza, córeczka tatusia jednak... część powyższa jest bardzo niedopracowana. Ja jednak większością winy obarczałabym Amandę a nie Aleksa, bo choć wina nigdy nie leży tylko i wyłącznie po jednej stronie, to także nie leży równo na środku.
UsuńMożę i ta część jest bardzo niedopracowana, ale coś takiego jest bardzo prawdopodobne. I chyba bardziej bym się zdziwiła, gdyby to Kamil się stoczył, a Patryk w pewnej chwili wziął w garść i zaczął walczyć o siebie, żeby udowodnić matce, że może być w czymś dobry. Nie we wszystkim, jak kujon, ale w jednej sprawie, genialny, najlepszy, lepszy od brata. To mogłoby być ciekawe.
UsuńMoim zdaniem zawiniła i Amanda i Aleks, każde po swojemu. Tak to odczytuję, chociaż intencje mogłaś mieć inne.
Wiesz, myślę sobie, że właśnie siostry mogłyby być dla Patryka inspiracją i mobilizacją. Nie chciał dla matki i ojca, może zechciałby dla Oli, bo ktoś się z niej śmieje, że ma brata żula? Albo Angela mogłaby potrzebować jego pomocy, skoro nie będzie miała łatwo. Wiem, że to był telegraficzny skrót losów. Mam nadzieję, że jednak coś tam zmienicie. :)
Maja.
Ou.. takiego obrotu akcji sie nie spodziewałam, wspolczuje mu troche, ale moim zdaniem rodzice nie powinni sie poddawac, to byl ich blad. Nie rozumiem jak mozna "skreslic" dziecko ? Jak ? Gdyby Amanda okazała wiecuj uczyc Patrykowi, pokochała, alebo sprobowała, moze bylo by inaczej? I to jak sie czul Patryś "zawsze ten gorszy"... aż serce się kraja :c
OdpowiedzUsuńA własnei gdzie byla Angela w tym wszystkim, rozwniez sie zastanawiam. Myslalam, ze Olek I Amanda sa lepszymi rodzicami.. mylilam sie :/
No właśnie przecież Patryk ma rodzeństwo. Pamiętam, że jak Angela z nimi zamieszkała to szybko złapała dobry kontakt właśnie z Patrysiem, a wychodzi później , że jakoś zabrakło starszej siostry w jego życiu. Po za tym Patryk i Kamil to bliźnięta, powinna ich łączyć jakaś szczególna więź, no chyba , że Amanda i Olek swoim zachowaniem zniszczyli więź miedzy swoimi synami. Mam nadzieję, że jednak losy Patryka potoczą się mniej drastycznie niż przedstawione jest to w tej części. Szkoda by było takiego fajnego chłopaczka i tak naprawdę całej rodziny Górskich, tak fajnie zaczęli się zapowiadać po tych wcześniejszych częściach. Berni
OdpowiedzUsuńW końcu przeczytałam te 298 części i czekam na więcej :):):) Jeśli chodzi o te dwa fragmenty to jestem przerażona tym, jak mogliście coś takiego wymyślić i mam nadzieję, że nigdzie tego nie dodacie. Po tym jak przedstawiliście rodzinę Górskich to nie wyobrażam sobie żeby taka sytuacja kiedykolwiek się wydarzyła.
OdpowiedzUsuńPoniekąd cała "piramida nieszczęść" Patryka zaczęła się od nierównego traktowania, a jestem w 100% pewna, że Aleks nigdy nie dopuściłby żeby ich dzieci były nierówno traktowane Niestety prawdą jest( tak mi się wydaje), że Amanda woli Kamila, ale jak Aleks to zobaczy to przemówi jej do rozsądku( mam taką nadzieję:)) Poza tym ile oni tu mają dzieci: 4-5- Amanda chciała 3 i wątpię by zdanie zmieniła. Brak szacunku do rodziców w rodzinie Aleksa- NIE MA TAKIEJ OPCJI. Aleks daje piwo dziecku- NA PEWNO NIE. Amanda i Aleks pozwalają dziecku palić- NIE, skreślają je- NIE, wywalają z domu- NA PEWNO NIE. Mogłabym tak wymieniać i wymieniać ale lepiej skończę i proszę tylko o jedno, niech losy tej rodziny się tak nie potoczą- bylibyście naprawdę okrutni jakby tak się stało:(
Z tego co ja pamiętam, to Amanda i Aleks mieli mieć czworo dzieci + Angelikę. Miały być bliźniaki - Patryk i Kamil, następnie po czterech latach Ola, a potem jeszcze Amadeusz. Nie mam pojęcia skąd im się wziął Kornel, ale cóż... ludzie się zmieniają. Amanda na początku nie chciała w ogóle dzieci, nie chciała nawet męża, a jeśli już miały być dzieci to jedna dziewczynka, jej córeczka, mała księżniczka. Z tego co zauważyłem jak dotychczas to doczekała się dwóch książąt :-)
UsuńNatomiast nie zdziwiło mnie to, że Amanda traktuje chłopców, tak jak traktuje. I nie uważam aby to było nierówne traktowanie. Chyba jest właśnie równe, tylko chłopcy nie są równi. Oni są bardzo podobni wyglądem, są w tym samym wieku, ale nie są tacy sami i o tym Amanda jako matka zapomniała. Nie są tacy sami więc nie można od nich tego samego w takim samym tempie wymagać.
Nie zdziwiło mnie też to, że Aleks dał kilkunastolatkowi piwo. Olek jest patologiczny. Tu było pokazane, że można wyrwać się z patologicznej biedy, ale patologia w nas, w duszy, w człowieku zostaje i nie jest to tylko pamięć, są to patologiczne odruchy, jakiś mylny kodeks moralny, świat w którym liczy się siła, pozycja, pieniądz. - Olek to wszystko zaszczepił małemu Patrykowi. Nie dziwi mnie, że to zrobił, bo Aleks taki jest, dziwi mnie natomiast jakie to miało skutki, bo sam się aż tak tragicznych nie spodziewałem.
Z tym pozwoleniem palenia, tu chyba chodzi o Angelikę, ona jest już prawie dorosła, i to Amanda udaje, że nie widzi, a Aleks myśli, że to żona pali. - To takie zapętlenie u nich lekkie, nawet zabawne. Ja sam jestem zdania, że taki 16 latek lepiej jak pali w domu niż po bramach czy szkolnych kiblach. Zakazem nic się nie zdziała, nie ma więc co zabraniać, trzeba zaakceptować i spróbować dotrzeć do takiego młodego człowieka rozmową i racjonalnymi argumentami.
Ja szczerze uważam, że losy tej rodziny będą jeszcze gorsze. To małżeństwo utrzymanki, materialistki i egocentryczki z gangsterem, mordercą i agresorem. Czego się po tym spodziewać? Sielanki? Nie sądzę.
Pozdrawiam.
Tak szczerze to ten fragment mnie trochę przeraził mam nadzieję że tak nie skończy się historia tej rodziny... Nie uważam że Amanda jest tak złą matką żeby doprowadzić do takiej sytuacji i jakoś Aleks jako tyran też mi nie pasuje ostatnio jest u nich coraz lepiej Aleks zapewniał Amandę że nie będzie na nią podnosił ręki... Naprawdę mam nadzieję że to tylko przykładowy scenariusz i jednak będzie inaczej mam nadzieje że Amanda z Aleksem będą wspaniałymi rodzicami dla chłopców i teraz i jak będą już starsi myślę że Aleks nigdy syna nie będzie do niczego zmuszał że po prostu takiej potrzeby nie będzie..
OdpowiedzUsuń