sobota, 12 kwietnia 2014

Fragment 2 (-) - "Ocean wspomnień"



Minęło kilka lat od chwili gdy na świat przyszły bliźniaki. Otrzymali dumne imiona mające duże znaczenie dla ich rodziców – Patryk i Kamil. Nagle młoda kobieta… właściwie nastolatka została matką i przyszło jej uporać się z tym wyzwaniem losu. Ojciec był starszy, powinien być bardziej przygotowany do tej roli, jednak nigdy nie miał domu… nie wiedział jak być ojcem. Czy Patryk pamiętał wczesne lata swojego dzieciństwa? Nie, miał tylko flashbecki niczym po ostrym melanżu. Czasami nachodziły go wspomnienia, zwłaszcza gdy siedział przy zwykłym biurku i na siłę je przywoływał. Jaki to miało sens? Żaden, ale po prostu czasem tak robił, to jednocześnie dodawało mu sił i odbierało je, w zależności jaki obraz przyszłości przywołał.

Miał jakieś dwa latka. Obraz zatarty niemal do granic możliwości. Kopał piłkę, nie pamiętał czy była czerwona czy żółta. Z resztą jakie to miało znaczenie? Nie miało żadnego. Nagle przypomniał sobie, że w domu nie wolno grać w piłkę. Uznał więc, że wyjdzie na taras. Chciał wykopnąć okrągły przedmiot przez drzwi prowadzące na ogród, ale nie udało mu się to za pierwszym razem. Za drugim zresztą też odniósł porażkę, i za trzecim. W końcu usłyszał jakiś krzyk, ale był zbyt pochłonięty swoją „misją” by skoncentrować się na tym kto krzyczy, co krzyczy i do kogo krzyczy. Nie obchodziło go to dopóki nie poczuł szarpnięcia za ramie i uderzenia w pośladki. To wydarzenie miało miejsce tak dawno temu, że do dziś nie wie czyja to była ręka… matki czy ojca, a może jeszcze kogoś innego? Wspomnienie przepadło, bezpowrotnie.


Patryk pamiętał też, że bardzo nie lubił przedszkola. Z początku myślał, że rodzice wysyłają go tam za karę, bo znowu zrobił coś nie po ich myśli. Teraz po tych kilkunastu latach rozumiał, że chodził do przedszkola, bo matka robiła karierę i to było dla niej ważniejsze od wychowywania dzieci. Często ją za to winił, przecież nie musiała pracować, w domu niczego nie brakowało. Czasami się bał, że już go nie odbiorą z placówki przedszkolnej i będzie musiał całe życie spędzić z nudnymi dzieciakami i głupią panią Marysią, która zmuszała go do jedzenia zup, a on przecież wolał drugie dania. Nie chciała mu dać drugiego dopóki nie zjadł pierwszego. Gdy skarżył się matce zawsze słyszał „przesadzasz”, albo coś równie ‘pocieszającego’. Dopiero gdy powiedział ojcu to ten załatwił sprawę. Patryk do dnia dzisiejszego pamiętał jak tata odprowadził ich do przedszkola i rozmówił się z panią Marią głosząc „my w domu nie zmuszamy dzieci do jedzenia, nie życzę sobie by pani to robiła. Niech je z obiadu to co lubi. Jak nie zje nic, to trudno, będzie kilka godzin głodny, nie umrze od tego, rozumiemy się?”. Panią Marysie wtedy zatkało. Patryk patrzył jej w oczy i uśmiechał się z wyższością. Dzień później matka odebrała jego brata Kamila z przedszkola wcześniej, bo szedł do dentysty.
– Zabies mnie z wami – nalegał wkładając ręce do kieszeni.
– Jak mówisz do mnie lub do kogoś innego, to wyjmij dłonie z kieszeni, bo to nie kulturalne. – Chwyciła za jego rączki i wyjęła je z jego kieszeni.
– To zabiezes mnie tes? – zapytał po raz kolejny.
– Patryś, tam będzie kolejka, będziesz się nudził.
Patryk zrobił minę, i choć miał tylko trzy latka rozumiał co się święci i że matka go zostawi, weźmie tylko brata. Dlatego przykleił się do jej nogi.
– Patryk, nie rób scen. Patryk, ja o coś proszę. – W końcu chwyciła jego rączki i odkleiła od siebie. Nachyliła się do niego. – Jezus, Patryk, na miłość Boską, czy ty możesz chociaż raz zrobić to o co proszę i mnie nie denerwować? Idź się grzecznie bawić z dziećmi.
– Nie chcę, chcę z wami.
– Patryk, ja mam tylko jeden fotelik w samochodzie.
– To pojade z psodu – nalegał. Zrobił minkę zbitego psa. Na każdą matkę by to zadziałało, ale nie na Amandę.
Kobieta przykucnęła przy Kamilu, pomogła założyć mu zamszową marynarkę w brązowym kolorze i beret o podobnej barwie.
– Sam się ubiolę – kontynuował Patryk. – Będe gzecny.
– Ja wyrosłam już z bajek, syneczku.
– No nie zostawiajcie mnie samego. – Nie był przyzwyczajony do bycia sam w przedszkolu. Zawsze wszędzie był z nim Kamil, albo któryś z rodziców. I choć za bratem czasami nie przepadał to jednak go kochał i bał się zostać bez niego.
– Patryku, tata cię odbierze.
– Kiedy?
– Nie wiem. Dlaczego nie możesz wrócić do dzieci i się bawić?
– Chcę tam gdzie Kamil.
Amanda wtedy spojrzała na zegarek. Zrozumiała, że musi zakończyć dyskusje ze swoim czteroletnim synem, bo inaczej spóźni się z Kamilem do dentysty. Poprosiła więc panią Marysie by przytrzymała Patryka by ten za nią nie wybiegł. Czy miała sumienie? Patryk szczerze w to wątpił. Potem długo płakał i nawet dostał gorączki, a ona i tak nie odebrała go wcześniej z przedszkola. Dopiero tata po niego przyszedł, bo to do niego zadzwoniła pani Basia, taka przedszkolna pomoc. Sam Patryś kazał jej zadzwonić, znał numer ojca na pamięć i choć z początku pomylił kolejność dwóch ostatnich cyfr, to za drugim razem pani Barbarze udało się dodzwonić, bo naprawił swój błąd.
Olek nie mógł pozwolić by jego synek się męczył sam w placówce przedszkolnej więc pojawił się tam jakieś pięć minut po otrzymaniu telefonu. Potrafił zostawić pracę, przełożyć wizyty pacjentów i znaleźć zastępstwo. Gdy Patryk go zobaczył od razu wstał z krzesełka, rzucił kredkę na dywanik we wzór ulicy i ruszył biegiem w stronę ojca. Podskoczył, a ten złapał go w locie, wyrzucił ponad swoją głowę ciągle trzymając nad bioderkami, a potem przytulił.
– Co jest, miałeś gorączkę? Źle się czujesz? – dopytywał i głaskał go po cole odgarniając z niego kindziorowate włoski, które z roku na rok nabierały coraz ciemniejszej barwy.
– Jus dobze, bo po mnie psysedłeś – odpowiedział z uśmiechem malec i objął ojca wokół szyi swoimi drobnymi rączkami. – Mama mnie zostawiła, wzięła tylko Kamila – poskarżył się i zaczął płakać. Czuł ojca dłoń na swoich plecach.
– Nie płacz, przecież ja miałem cię odebrać. Nikt cię nie zostawił.
– Nie chciała mnie – powtarzał w kółko.
– Ja go już zabieram! – krzyknął Olek do pani Marysi. Poszedł z chłopcem niesionym na rękach do szatni i zabrał jego czarną marynarkę, beret był w jej rękawie. Okrył chłopca i wyniósł na dwór.
Patryk trochę się uspokoił wiedząc, że ma na kogo liczyć, choć wtedy to było bardziej poczucie bezpieczeństwa niż pewność, że może na kimś polegać. Nie znał w końcu znaczenia słów „polegać na kogoś”. Czuł jednak, że ojciec zawsze będzie przy nim, że nigdy go nie zostawi, nawet gdy matka odejdzie z grzeczniejszym, bo Kamil bez wątpienia sprawiał mniej problemów wychowawczych. Patryk jako czterolatek nie znał słowa „problemy wychowawcze”, miał jednak zmysł obserwacji i zdawał sobie świetnie sprawę z tego, że to na Kamila mniej rodzice krzyczą. Aleks wrzucił marynarkę syna na tylne siedzenie obok fotelika, a Patryka przypiął pasami.
– Chciałbym z psodu – powiedział stojąc w samym krótkim rękawku, jesienią przy samochodzie. Olek widząc zaczerwienione oczka syna nie umiał odmówić. Chociaż nie… umiałby, ale po prostu nie chciał. Migiem przemontował fotelik. Patryk w tym czasie już zdążył zmarznąć, ale się nie skarżył. Był dumny, że pojedzie na przednim siedzeniu i to pierwszy raz w swoim życiu.
– Ty pewnie jesteś głodny, bo jest przed obiadem – stwierdził Aleks wyjeżdżając z parkingu.
– Tloche – przyznał chłopiec.
– Chcesz to cię zabiorę na obiad.
– Do madonada? – zapytał niewyraźnie. Gdy był dzieckiem miał spore problemy z wymową.
– Nie Patryś. Pojedziemy na taki prawdziwy obiad, do prawdziwej restauracji. Tylko musisz mi obiecać, że będziesz się grzecznie zachowywał i nie przyniesiesz mi wstydu. – Mężczyzna spojrzał na syna, bo właśnie stali na czerwonym świetle.
– A będzie desel?
– Jaki tylko sobie wybierzesz i zjesz też co tylko zechcesz.
– To ja ce do tej restacji.
Aleks się uśmiechnął, właściwie to delikatnie zaśmiał. W końcu podjechali na parking. Olek wyciągnął marynarkę chłopca i mu ją założył. Zapiął guziki.
– Czegoś mi brakuje – powiedział jakby do siebie. – Już wiem.
– Cego? – dopytywał chłopiec.
Mężczyzna nie odpowiedział. Wyciągnął ze schowka jeden ze swoich krawatów. Wybrał ten najkrótszy z możliwych, zawiązał go pod kołnierzykiem syna, a i tak musiał włożyć jego cześć za gumkę spodni chłopca. Jednak przy zapiętej marynarce nikt tego nie miał możliwości dostrzec.
– Teraz mam klawat jak ty – ucieszył się malec.
– Teraz jesteś prawie dorosły. Idziemy do porządnej restauracji, więc musisz porządnie wyglądać. Pamiętaj synku, że połowa sukcesu w towarzystwie to trafić w gust tego towarzystwa. Liczą się pozory… nie mają liczyć się dla ciebie, ale pamiętaj, że liczą się dla innych. W ten sposób nawet żebrak, może czuć się królem i sprawić by inni w to uwierzyli. Ważne jednak by nigdy nie zapomniał skąd pochodzi, nawet gdy drobi się królestwa. – Patryk nie rozumiał sensów słów ojca. Wyraz „królestwo” znał tylko z bajki pod tytułem „Król lew”, ale po latach tamte złote rady Aleksandra Górskiego nabrały znaczenia… chociaż nie… one zawsze miały znaczenie, tylko Patryk Górski po latach zrozumiał ich sens.
Patryś został przepuszczony w wielkich dwuskrzydłowych drzwiach. Miały brązowy odcień i kwadratowe szybki, dużo szybek. Jakaś pani, bardzo miła i schludnie ubrana podprowadziła ich do stolika. Złoty lichtarz stał na białej, wzorowo uprasowanej serwecie w różowe róże z zielonymi liśćmi i kolcami. Był tam też niewielki porcelanowy wazonik z jakimś kwiatkiem, ale Patryk nigdy nie lubił kwiatów choć miał z nimi wiele wspólnego. Zawsze trafiał piłką w kwiatki które zasadziła mama. Kiedyś nawet zabrała mu za to piłkę i oddała dużo, dużo później, gdy było już ciemno i nie mógł się nią bawić.
W Patrysia dłonie nagle trafiła duża karta dań w sztywnej oprawie. Chłopiec otworzył ją, ale się rozczarował. Nie było żadnych obrazków, a on przecież nie umiał czytać. Poskarżył się ojcu na ten fakt ze słodko zmarszczonymi brwiami. Aleks siedział naprzeciw niego i tylko się uśmiechnął. Chłopiec od razu wiedział, że ojciec mu pomoże.
– Ale cyferki znasz. Na dole, w prawym rogu są cyferki. Otwórz na czwartej stronie. Poszukaj czwórki.
Patryk ochoczo zabrał się do przewracania stron, kiedy obok niego znów pojawiła się ta miła pani. Z dwiema poduszkami w dłoni.
– Pomyśleliśmy, że chłopcu będzie wygodniej jeść. Nie mamy krzesełek dla dzieci, bo dzieci tu zazwyczaj nie bywają, tak więc…
– Dziękujemy bardzo – rzekł Aleks. – Ale to nie jest zwykłe dziecko, to przyszły wspólnik i kiedyś następca. Patryś zejdź na moment.
Patryk nie rozumiał słów „wspólnik” i „następca”, ale poczuł dumę, że je usłyszał. Zeskoczył z krzesełka, pani położyła na siedzeniu poduszki, a ojciec podsadził go, posadził i przysunął do stołu.
– Znalazłem to tsery – wyjaśnił z uśmiechem.
– Jeden to schab ze śliwką, dwa to kurczak w sosie prowansalskim, trzy to imperial…
– Chcę go, chcę trzy! – krzyknął chłopiec.
– Dobrze, zamówimy dwa razy trójkę, ale zapamiętaj synku jedno w restauracji się nie krzyczy.
– Dobla, jus nie będę – odpowiedział szeptem.
– Teraz podejdzie do nas ta miła pani, a ty złożysz zamówienie.
– Jak to się lobi?
– Powiesz „Dla nas dwa razy trójka z dań głównych, do tego sok ze świeżo wyciskanych owoców i woda w kieliszku, niegazowana, ze szklanej butelki”.
– Nie zapamiętam tyle – poskarżył się chłopiec.
– Zapamiętasz, wierze w ciebie.
Aleks przećwiczył to z Patrykiem jakieś siedem razy zanim dokładnie zapamiętał jak złożyć zamówienie. Chłopiec bał się, że się pomyli, czuł stres, ale gdy podeszła ta miła pani stres znikł. Postanowił zabawić się w tatę i zrobić to co zawsze on robił gdy składał zamówienie, kiedy bywali w barach na rodzinnych obiadach.
– Dla nas – zaczął pewnie – dwa razy trójka z dań głównych – ciągnął dalej i chwycił za kartę pierw ojca potem swoją. Oddał je pani kelnerce. – Do tego sok ze świezo wyciśnietych owoców, może być pomalańcowy. I jeszcze woda, ale plose by była w kieliskach.
Aleks poczuł dumę. Wiedział, że jego syn w przyszłości będzie kimś. Od dziecka był dobrym i uroczym pozorantem. Widział w nim przyszłość, jasną i usłaną różami, z domieszką kolców, bo taki cwaniak nie przejdzie przez życie bez komplikacji i utrudnień.
Miła pani odeszła z zamówieniem, a wtedy chłopiec się poskarżył:
– Antek mi lobi na złość.
– Zaczyna z tobą?
– Popycha mnie.
– Patryku, dam ci pewną radę. – Aleks oparł łokcie o blat stołu i zbliżył się do syna. Patryk uczynił taki sam gest. – Zapamiętaj sobie to co teraz powiem na całe życie. Nie wolno się bić, nie wolno zaczynać, ale każdy ma prawo do obrony, więc trzeba oddawać
– A jeśli jest silniejsy?
– To nie ma znaczenia.
– Pseglam – wyznał zasmucony.
– Lepiej upaść z powodu odwagi niż uciec niczym tchórz.
– A jak pseglam?
– To ja będę z ciebie dumny, że podjąłeś wyzwanie. Każda porażka uczy. Każda porażka, a przegrana to porażka, to nauka na przyszłość. Taka przegrana zmusza nas by się podnieść, otrzepać kurz z kolan i ramion, poćwiczyć, znaleźć rozwiązanie i wygrać przy kolejnym starciu.
– Jemu dwóch by nie dało lady. – Patrykowi opadły ręce na stół z powodu bezsilności.
– Wszystko zależy od techniki, stylu walki i co najważniejsze od terenu bitwy. W domu ci pokaże kilka ciosów.
– A jak pani się pogniewa?
– To trudno. Wezwą mnie, a ja powiem, że uczymy cię byś sobie radził w przyszłości. Pamiętaj Patryk ja wychowuje zwycięzcę, nawet jeśli pójdziesz drogą po przez porażki, to podejmując wyzwanie i stając do walki zawsze będziesz zwycięzcą. Tylko tchórze i przegrani dają sobą rządzić i się rozstawiać po kontach. Kim chcesz być?
– Zwycięscą – powiedział pewnie.
– Od razu widać, że jesteś moim synem. – Pani właśnie przyniosła kieliszki i soki. Odeszła wcześniej informując, że posiłek będzie za kilka minut. Olek chwycił kieliszek w dłoń, Patryk idąc wzorem ojca uczynił to samo. – Vivere militare est – zawołał Aleks.
– Vivele milere est – powtórzył Patryk bardzo błędnie, ale przynajmniej spróbował. Mężczyzna odbił swój kielich o kielich syna.
– To znaczy „życie jest walką” Patryś. Musisz nauczyć się walczyć, nawet jeśli czasami wiąże się to z przegraną. Nie ma ucznia bez jedynki, nie ma na świecie mężczyzny, który wygrał każdą walkę. Czasami trzeba raz przegrać by potem kilkakrotnie odnieść zwycięstwo. Trzeba w siebie wierzyć.
– Wyglam z Antkiem, jak nie jutlo to za tydzień.
– I to mi się podoba. – Ojciec z synem stuknęli się kieliszkami po raz kolejny.
Tego dnia wieczorem, po kolacji Aleks zabrał syna do garażu. Obandażował mu dłonie, kazał mocno zacisnąć pięści i usiłować trafić w jego brzuch, klatę lub cokolwiek. Mały poległ, zbyt gnał na wariata. Aleks nauczył go więc techniki, potem stylu, na końcu kazał wszystko powtórzyć szybciej i szybciej i szybciej. Mały był padnięty, ale walczył do końca, dopóki nie poczuł się senny na tyle, że powieki same mu opadały. Bardzo chciał pokonać Antka Kwiatkowskiego. Dzień później przegrał. Antek w szatni złapał go za bluzę, założył kaptur, przez to stracił widoczność, został pchnięty na ławkę, ale powstrzymał łzy i tak był mistrzem, wszyscy klepali go po plecach bo się postawił. Tydzień później chłopcy znów mieli starcie. Tym razem Patryk nie miał bluzy z kapturem, bo nie chciał ich zakładać. Nauczył się na błędach i wygrał. Antek miał rozcięty łuk brwiowy, a dyrektorka przedszkola kazała zabrać bliźniaków Górskich z placówki w trybie natychmiastowym.
Patryk pamiętał jak siedział z tyłu w foteliku obok Kamila. Chłopiec ciągle powtarzał, że wygrał. Matka kazała mu się zamknąć.
– Ciekawe gdzie ja wam teraz znajdę nowe przedszkole, do cholery! – Prowadziła i była nerwowa.
– Sama się zamknij. Czemu na niego krzyczysz!? Miał racje, oddał – ojciec wstawił się za nim.
– To ty idź na tacierzyńskie i z nimi sieć w domu w takim razie.
– Znajdę im lepsze przedszkole. Państwowe, w najgorszej dzielnicy w mieście, tam nie będą robili problemu z małej bójki. W tym do którego tych ich posłałaś z robili z tego wagę państwową.
– Może dlatego, że Kwiatkowski był synem dyrektorki, wiesz? – Amanda wypowiedziała to z dozą skrywanej wściekłości.
– Co za różnica, nawet jakby był synem premiera czy prezydenta, mam to gdzieś, zasłużył to dostał.
– Wychowasz go na przestępcę!
– Wychowam go na mężczyznę! Musi umieć się bronić.
– A ja będę go odwiedzała za kratkami?
– Ja jakoś za kratkami nie siedzę.
– A powinieneś.
– To mnie tam poślij – ojciec wypowiedział te słowa przez zęby. Patryk zaczął się uważniej przysłuchiwać rozmowie rodziców. Kamil zaczął płakać. Matka stanęła.
– Wysiadaj – rzekła do Olka.
– Ale z Patrykiem.
– Dobrze, bierz go. Nie będę woziła przestępców i wandali moim samochodem. Agresje ma we krwi, po tobie.
– Raczej z mlekiem matki jej nie wyssał. Ważniejsza była figura niż zdrowie dzieci. Ale może to i lepiej, przynajmniej nie ma z tobą tej zbędnej więzi emocjonalnej.
– Wysiadaj powiedziałam.
Patryk nie rozumiał o co chodzi. Padał deszcz, a ojciec wyjął go z fotelika samochodowego, podał rękę i prowadził leśną drogą. Było ciemno, ale się nie bał, miał w przy swoim boku kogoś kogo uważał za swój wzór do naśladowania. Amanda po nich wróciła dwie minuty później, ale nie spotkała ich przy drodze, bo poszli skrótem. Musiała wtedy, że Olka rozpierdoli, gdy dotrze z małym do domu. Co mu odbiło by iść lasem podczas burzy.
Pół godziny później dochodziła osiemnasta, siedziała jak na szpilkach i zamartwiała się o swojego synka. Położyła Kamila spać bo był zmęczony i zmartwiony jak i ona. Sama została i chodziła od okna do okna. Kornel chodził przy jej boku, w końcu sam poległ. Poszedł do swojego pokoju, przebrał się w piżamkę i usnął.
Olek z małym Patrysiem, przemoczeni do suchej nitki w końcu stanęli w drzwiach. Obojgu spływały krople deszczu po policzkach i kapały z brody. Amanda podeszła i przykucnęła przy Patryczku. Chciała go przytulić, ogrzać, ale Aleks złapał ją brutalnie za ramie i szarpnął do góry.
– Teraz go zostaw. Wywaliłaś go z samochodu. Co z ciebie za matka? Wtedy się nie popisałaś, to i teraz się nie zgrywaj.
– Wywaliłam ciebie, a nie jego. Możesz mnie puścić.
– Zostaw go, to mój syn, umiem się nim zająć!
– Łażąc z nim po lesie.
– To nie twoja sprawa.
– A jakby wam się coś stało.
– To trudno, miałabyś nas na sumieniu do końca życia.
– Jesteś popierdolony… – Huk.
Patryk właśnie siedział na małym krzesełku, było zielone. Zdejmował buty. Zerknął na matkę, trzymała się za policzek, ojciec jeszcze trzymał rękę w górze. Chwycił kobietę za ubranie i zamierzył się jeszcze raz.
– Jestem w ciąży – powiedziała wtedy.
Mężczyzna się uśmiechnął. Spojrzał w jej oczy jakby doszukiwał się kłamstwa, a potem na brzuch. Nie miał wyjścia musiał jej uwierzyć, poza tym musiał się opanować przy dziecku.
– No to masz szczęście. – Puścił ją i przykucnął przy swoim jak zwykł mawiać „NASTĘPCY”, by pomóc mu rozsznurować buciki i zdjąć przesiąknięte deszczem ubranie.


Ta sytuacja długi czas się nie powtarzała, Patryk przez wiele lat sądził, że była jednorazowa, wyparł ją z pamięci, nie zadawał pytań, ale w głębi niego pozostało to wspomnienie gdy ojciec trzyma matkę za szmaty i unosi rękę w górę. Odgłos huku budził go nocami, nie wiedział czy mu się śnił czy był realnym wydarzeniem. W końcu przestał się budzić.
Amanda znalazła dla synów nowe przedszkole, prywatne. Aleks był przeciwny, ale najwidoczniej nie chciał się wykłócać z ciężarną, zwłaszcza, że ta postawiła go przed faktem dokonanym. Akurat jedli śniadanie. Olek wtedy wstał od stołu i wyszedł trzaskając drzwiami. Poszedł pobiegać. Chciał się wyładować inaczej niż na żonie, która w końcu osiągnęła swój cel i zrobiła z nich snobistyczną rodzinę. Dzieci uczęszczały do prywatnego przedszkola, potem do prywatnej podstawówki.
Patryk jednak zawsze czuł, że zawodzi matkę. Nie był zdolny jak Kamil. Ten matematykę miał w jednym palcu, a historii i polskiego uczył się na pamięć. Biologia go interesowała. Patryk nie lubił żadnego z tych przedmiotów. Kochał natomiast w-f, lubił się wyżyć, czuć zmęczenie. Ojciec odkrył jego talent i zapisał go na boks, w wolnych chwilach razem trenowali, grali w piłkę i jeździli na rowerach.
Matka była temu przeciwna… znaczy lubiła sport, pozwalała na niego, ale po odrobionych lekcjach, w dni wolne, a nie w tygodniu.
– Ja nie będę potem z nim siedzieć do dwudziestej trzeciej nad książkami, Olek.
– To ja z nim posiedzę.
– Zawsze tak mówisz, a potem wychodzić na pokera, albo do klubu.
Patryk powyższy dialog i tym podobne znał na pamięć. Jednak matka jego zdaniem kłamała, a przynajmniej wyolbrzymiała. Jego zdaniem ojciec często odrabiał w nim lekcje i lepiej mu to szło, sprawniej. Olek miał po prostu więcej cierpliwości. Amanda trzaskała zeszytami, krzyczała, czy straszyła pasem. Pora odrabiania lekcji z matką dla Patryka była najgorszą porą dnia, to już chyba bardziej wolał być w szkole.
– Patryk, Ola jest od ciebie cztery lata młodsza i to potrafi, mógłbyś się skupić – te słowa znał na pamięć.
– No cholera jasna, bo ci za moment przyrżnę. Skończ się bawić tym ołówkiem – słyszał to średnio raz na tydzień.
– Nie zaczepiaj brata – takich słów słuchał codziennie. Jednak raz zdarzyło się coś co w jego pamięci wydziarało się niczym tatuaże na ciele.
Wrócił do domu jak zwykle, autobusem. Kamil już w nim był, bo nie chodził na dodatkowego kosza. Patryk był liderem drużyny, gwiazdą szkoły. Nawet raz dostał puchar do domu. Uznali, że bardziej należy się jemu niż szkolnej gablocie, bo to on uratował cały mecz. Ojciec zabrał go wtedy na męski wypad, łowili ryby, chociaż żaden z nich nie miał o tym pojęcia, spali pod namiotem i to wtedy dostał od ojca piwo butelkowe, pierwsze w życiu. Co prawda niskoprocentowa, ale dla jedenastolatka wiele znaczyłoby nawet bezalkoholowe w takim momencie. Jednak wracając do dnia, który wrył się Patrykowi w pamięć jako najgorszy dzień jego życia.
– Mamo, tato, wróciłem! – krzyknął.
– Możesz się nie drzeć! – warknęła matka. – Amadeusz śpi.
– Niech śpi w nocy – odburknął Patryk. Lubił swojego prawie czteroletniego brata, ale wkurzało go, że Amadi był takim oczkiem w głowie mamusi. Miał wrażenie, że to jego kocha najbardziej, a starsza trójka nie ma już dla niej takiego znaczenia. Czuł, że najmłodszy syn dla jego matki jest najważniejszy.
– Umyj ręce i siadaj do obiadu – usłyszał w odpowiedzi. Spełnił jej żądanie.
Kamil i Ola siedzieli już przy stole w jadalni. Aleksandra bawiła się bransoletką, którą nosiła na nadgarstku lewej ręki, a Kamil pisał smsy, albo przeglądał internet. Matka dokańczała obiad. Na to nie mogli narzekać, obiad zawsze był. Jeśli nie gotowała matka to ojciec, jeśli nie on to jakiś wyręczyciel, a czasami mieli gotowca, którego po prostu wkładali do mikrofali lub piekarnika.
– Patryk, ale ten plecak to ma tak na środku leżeć.
– Już go biorę – odpowiedział. Wstał od stołu z niechęcią i poszedł w kierunku plecaka.
– Ja kiedyś stracę cierpliwość, ile razy można powtarzać ci to samo. – Amanda zaczynała się nakręcać. – Torba po treningu, rzucona w pierwszy lepszy kąt. Plecak też zawsze na środku korytarza by ktoś sobie o niego nogi połamał…
– W życiu nikt nie upadł, nawet się nie potknął. Przesadzasz – Aleksandra jak zazwyczaj stanęła w obronie brata, chociaż miała dopiero sześć lat.
– Bierz to na górę.
– Już! – krzyknął Patryk.
– Jeszcze raz na mnie krzyknij, a naprawdę się zdenerwuje.
– Ty się ciągle denerwujesz. – Jedenastoletni Patryk wzruszył ramionami. Było mu wszystko jedno.
– Wiecznie się go czepiasz – usłyszał głos Oli gdy szedł na górę.
– Bo tylko on nie dba o porządek, nie odkłada rzeczy na miejsce i wiecznie pyskuje. Dlaczego nie może być jak wy, grzeczny.
– Bo mi się, kurwa nie chce, suko – odpowiedział, ale na tyle cicho by nie mogła tego usłyszeć. Rzucił plecak pod biurko i wrócił do stołu.
Według niego całkowicie bezsensu było odnosić plecak na górę skoro potem musiał iść po zeszyty, siedzieć przy tym samym stole i odrabiać lekcje. Kamil jak zwykle większość odrobił już w szkole, Ola była mała, im jeszcze tak dużo nie zadawali, a Amadeusz znudził się kolorowanką i wycinanką, poszedł więc podrażnić kota, co Amanda w obronie nazywała zabawą.
– No powiedz mu coś! On robi mu krzywdę! – krzyknął Patryk, gdy Amadi pociągnął Murzyna za ucho.
– Amadeusz zostaw tego kota.
– No i nie przestał. Przypierdole mu zaraz!
– Jak ty mówisz? – pytanie padło, ale odpowiedź już nie. Patryk po prostu wstał od stołu, otworzył okno i wypuścił Murzyna na dwór. Po drodze gdy przechodził obok swojego blond braciszka to szturchnął go za bluzkę i pociągnął za ucho. Mały się rozpłakał. Pobiegł do mamusi.
– On mnie…
– Amadeusz, daj mi spokój, ja się do tego nie wtrącam i przestań się mazać.
Patryk się cieszył, że choć ten raz Amanda nie stanęła po stronie tego rozpieszczonego smarkacza. Wytknął więc język w stronę Amadiego.
– Ty też już przestań.
– Bo co? Sam się prosił.
– Bo ojcu powiem, bo ja nerwowo już z wami nie wytrzymuje. Amadeusz idź do swojego pokoju, a ty pisz te zdania.
– Wierze i wieże, czym to się różni.
– Wierze, przez er zet to wiara w coś. Na przykład wierze katolickiej, we wierze katolickiej jest taki i taki dogmat.
– Co to dogmat?
– Patryk, teraz to nie ważne. Ja ci tłumaczę różnicę. – Amanda przewróciła oczami. – A wieże przez ż z kropką to wieża w sensie budowla.
Patryk nie słuchał już matki, wyłączył się. Patrzył na telewizor, dźwięk był przyciszony, ale kręcące tyłkami dziewczyny z teledysku przykuły jego uwagę bardziej niż jakieś wierzenia czy wieżowce.
– Ty mnie słuchasz? – zapytała Amanda, to już usłyszał, bo teledysk właśnie się skończył.
– Tak, tak już wiem. Wieże w boga, a wierze budowle. – Zrobił sobie notatkę. Amanda przyciągnęła kartkę do siebie i poprawiła błędy.
– Ty mnie w ogóle nie słuchasz. Myślisz, że mi sprawia frajdę siedzenie z tobą godzinami nad lekcjami.
– Nie wiem, może jestem tym dysortografem.
– Jesteś moim synem, nie masz niczego dys. Jesteś tylko leniem i ci się nic nie chce. W waszym pokoleniu to co drugi jest jakiś dys, jeden nie może pisać, inny liczyć, trzeci czytać…
– Dobra zamknij się już – palnął bezsensu, ale po prostu był zmęczony, po trzeciej godzinie polskiego z własną matką już nie wyrabiał. Zwłaszcza, że był jedynym, który musiał słuchać jej gadolenia.
– Coś ty powiedział?
– Nic. – Wstał od stołu.
– Siadaj. Siadaj powiedziałam. Jesteś taki mądry, to pisz. Zdanie z wieże przez ż z kropką. Zapiszesz i dam ci spokój, resztę zrobisz sam i Aleks będzie to sprawdzał, bo ja nie mam siły.
Patryk usiadł z trzaskiem, potem głośno przysunął krzesło do stołu.
– Jak ty się zachowujesz? – kolejna pretensja.
– Normalnie – odpowiedział Patryk tak chamowatym tonem, że Amanda nie wytrzymała, uderzyła go w twarz z taką siłą, że przywalił nosem w blat stołu. Po prostu nie był przygotowany na cios. Dotknął dłonią twarzy, zobaczył krew. Jego matka pobiegła po ręcznik, zmoczyła go zimną wodą i kazała mu przyłożyć.
– Jezu, Patryk, synku, ja cię przepraszam, to był tylko taki odruch. – Tuliła go i głaskała po głowie. Płakał, bolało jak cholera, bardziej niż wtedy gdy dostał z nogi na boisku od Filipa z pierwszej gimnazjum.
Nagle poczuł jak matka całuje go we włosy, potem przechodzi by stać przed nim, ogląda jego nos.
– Już ci ni leci krew, boli cię nadal?
– Trochę – przyznał z przestrachem. Na to wszystko wszedł Aleks.
– Co mu się stało? – zapytał wprost.
– Uderzyłem się o stół – skłamał.
– Sam?
– Całkiem sam, poślizgnąłem się – utwierdził ojca w kłamstwie, choć właściwie nie wiedział dlaczego.
– Pokaż no to, coś ty znowu wykombinował. – Tata podszedł do niego i się nim zajął. – No trudno, nie umrzesz od tego. Nosa nie złamałeś. Wypadki w domu się zdarzają. Amanda idź już do tych młodszych, Amadeusz rzuca zabawkami przez okno. Ja z nim odrobię lekcje.


Dla bliźniaków podstawówka powoli dobiegała końca. Właśnie zakończyli piątą klasę. Została im już tylko szósta. No i Patrykowi została poprawka z matematyki i historii. Jakoś się tym nie przejmował. Uznał, że odpęka swoje, posłucha wrzasków matki, każdy cios weźmie na klatę i już będzie miał za sobą, że będzie mógł się cieszyć wakacjami. Jeszcze przed szkołą umawiał się z trzema dziewczynami na raz. Dla każdej z nich był dobrą partią, miał zawsze markowe rzeczy, drogie buty, modne gadżety, zresztą jak wszyscy z tej prywatnej budy. Jednak on nie umawiał się z dziewczynami ze swojej szkoły, a z pobliskiego gimnazjum. Lubił je. Te wypady na wagary za miasto nad staw czy rzekę. Huśtanie się na linie i wpadanie prosto z niej do wody. Granie w siatkówkę na trawie na bosaka. Raz wbił sobie gwóźdź i starsza siostra – Angelika wiozła go skuterem do szpitala na dyżur. Akurat trafił na swojego ojca. Wtedy wydało się, że nie był w szkole.
Dla Patryka wreszcie nastały wakacje, jednak na każdy poniedziałek, wtorek i środę miał szlaban. Miał siedzieć i się uczyć do poprawek. Nad matmą siedział z nim ojciec, to jeszcze pół biedy, ale historii uczyła go matka, a to była dla niego prawdziwa katusza. Na szczęście czwartek, piątek i weekend miał dla siebie. Tamtych wakacji był już nałogowym palaczem, zerwał ze sportem na dobre, chyba, że tak towarzysko ze znajomymi czasem w coś zagrał. Bardziej niż do koszykówki i nożnej ciągnęło go do tanich win i papierosów. To były pierwsze łyki, mała ilość dzielona na liczną grupę. Nie było możliwości się upić. W tamtym okresie często żuł gumę, rodzice nigdy się nie domyślili, że popija i popala. W wakacje nigdy, ale gdy nie zdał poprawki i miał zostać w piątej klasie na kolejny rok jego matka wpadła w… właściwie to się wycofała. Nawet nie miała siły krzyczeć. Powiedziała tylko ile zmarnowała czasu na uczenie kompletnego idioty. Ojciec natomiast zareagował i to zareagował tak jak Patryk się nie spodziewał. Rodzice chcieli by się edukował, by poszedł na studia w przyszłości, by coś znaczył, miał porządny zawód. Nigdy nie pytali o to czego on chce.
Tamtej nocy Patryk włamał się do gabinetu ojca. Wszedł oknem bo Olek zostawił je otwarte aby wywietrzyły się opary whisky zmieszane z dymem cygar. Wyjął z burka dwie stówy z pliku banknotu, wyrwał się z domu i pił nad jeziorkiem ze swoimi przyjaciółmi. Nigdy nie przyprowadzał ich do domu, wiedział, że matka nie zaakceptuje tak patologicznego środowiska. Amanda oceniała ludzi po butach, zegarkach, biżuterii i zawodach rodziców. Nie pozwoliła by mu się kolegować z Agatą wychowywaną tylko przez matkę, co zamiata ulice, ani z Konradem, którego ojciec był alkoholikiem, a matka siedziała za kradzieże. Patryk takich przyjaciół miał liczne grono, wszyscy z problemami domowymi. On zdawał się do nich nie zaliczać, bo pochodził z tak zwanego „dobrego domu”.
Ten dobry dom stracił na wartości gdy wracał nocą. Jego pokój znajdował się na strychu, bo nie chciał już dzielić pokoju z Kamilem. Wspinał się więc po drabince na której pięły się w górę jakieś zielska co je matka z Angeliką posadziły lata temu. Przystanął na chwile przy sypialni rodziców, zerknął w okno. Nawet wszedł na balkon. Nic nie widział, były zasłonięte zasłony, ale słyszał trzask jaki wydaje odgłos pasa, gdy uderza o nagą skórę. Słyszał błagania Amandy i ani słowa wypowiedzianego przez Aleksa. Stał tak dłuższą chwilę. Nie potrafił zrobić kroku, drżały mu ręce. Był niczym słup soli. W końcu zebrał się w sobie, wspiął piętro wyżej, wszedł oknem. Wyjął z wazonu sztuczne, czarne róże, pod nimi schowana była butelka dobrej whisky. Wziął jedną z barku, gdy ojciec był pijany i z kumplami. Uznał, że nie zauważy. Miał racje, Olek nic nie zauważył, a Patryk miał się czym znieczulić. Alkoholem usiłował wymazać z pamięci odgłosy razów i krzyk matki. Próbował to zrobić latami, ale nie potrafił. Żaden alkohol nie pomagał.


Minął rok, nastały kolejne wakacje. Tym razem Patryk spiął się w sobie i pozaliczał wszystko na dopuszczające, nawet z w-f miał dwójkę, bo nie pojawił się na większości zajęć. Amanda nie odzywała się już ani słowem, po prostu skreśliła syna. Uznała, że i tak z niego już nic nie będzie, a przynajmniej Patryk tak odebrał jej reakcje, albo raczej brak reakcji. Aleks starał się jeszcze walczyć, zaszczepić w młodym ambicje. Kusił drogimi samochodami, piękną willą, bogatą rodziną w przyszłości.
– I co mi po tym? – zapytał Patryś któregoś dnia. Aleks był zaskoczony pytaniem.
– Jak to co ci po tym? Chyba chcesz mieć swoim bliskim coś do zaoferowania, czyż nie?
– Nie. Nie chcę być tobą – powiedział pewnie i śmiało. – Pochodzić znikąd, jesteś z patologii, stworzyłeś patologie. Zawsze tak było jest i będzie. Historia zatacza kręgi, tatusiu. Twój ojciec lał matkę, ty bijesz żonę i ja będę bił swoją. Nie ma znaczenia stan mojego konta w przyszłości. Co za różnica czy będę wracał do marmurów po markowej whisky, czy do skromnego mieszkania w kamienicy, bez bieżącej wody po najtańszym spirytusie. Ona i dzieci będą mnie kochać i nienawidzić. Jednak od biedaka bez wykształcenia i pozycji łatwiej odejść. Pozwól, że nie zdobędą milionów i wykształcenia. Dam tym mojej przyszłej rodzinie szanse na uwolnienie się ode mnie. Szansę jakiej matka i my nie mieliśmy, tylko dlatego, że jesteś lekarzem i masz na koncie zer tyle co miejsc ma numer PESEL. Daj mi żyć po swojemu.
Aleksander zamilkł, Patryk chwycił za kurtkę, założył ją w biegu i wyszedł z mieszkania. Tego dnia spróbował jak smakuje marihuana. Poprawił stan alkoholem i red bulem. Przesadził, jego dziewczyna zadzwoniła po jego matkę, gdy zwijał się z bólu na ziemi. Ta rzuciła wszystko i przyjechała, zawiozła go do szpitala samochodem. Nie pamiętał kto prowadził. Matka jednak siedziała z nim na tylnym siedzeniu, głaskała po głowie i wciąż powtarzała „po co ty to zrobiłeś, Patryk, nie zasypiaj. Nie jesteś jak ojciec! Słyszysz! Nie jesteś jak ojciec!”. Zasnął, obudził się w białej sali z malunkami. Był w szpitalu dziecięcym. Właściwie to był jeszcze dzieckiem, miał tylko dwanaście lat. Pierwsze kogo zobaczył, to swoich rodziców. Amanda trzymała go za rękę i płakała, Aleks przysypiał w fotelu…


W szpitalu się nudził. Potem w domu także. Miał się oszczędzać, nie dźwigać nic ciężkiego, jeść lekkostrawne posiłki i przede wszystkim nie palić ani nie pić. Olał zalecenia lekarza. Z picia zrezygnował, ale palenie było już nałogiem. Był to nałóg na tyle silny, że ledwie starczała mu paczka na dzień. Miał świadectwo ukończenia podstawówki w dłoniach, dostał się do najgorszego gimnazjum w mieście i był nałogowcem. Sam żałował wyborów z przeszłości, ale tak było do pierwszego smsa od kumpli. Potem napisał kawałek, nagrał go na mikrofonie pożyczonym od kumpeli. Utwór stał się hitem wśród młodzieży.
We wrześniu poszedł do gimnazjum i cała jego klasa była pod wrażeniem. Prawie cała, był jakiś inny pozer, który się z nim disował. Patryk miał jedną wadę – wymowę. Co prawda mówił poprawnie, ale gdy nie mówił pośpiesznie. Przy szybszych bitach wymiękał. Zaczął ćwiczenia z korkiem po winie niczym przedszkolak czy jakiś aktor. Potem spróbował z długopisem. Olewał naukę, liczyło się tylko by nagrać dobry kawałek, stać się sławnym wśród nastolatków płci żeńskiej i przestać być prawiczkiem. Takie były jego priorytety, reszta schodziła na dalszy plan.
Pewnego dnia ojciec zaproponował mu, że zapłaci za jego edukacje w najlepszym prywatnym gimnazjum. Patryk nie przyjął tej oferty. Aleks jednak go zmusił.
– Z matką chcemy abyś był lekarzem. Mam znajomości, przepchną cię przez studia. Zostaniesz rodzinnym, albo pediatrą. Wybierzesz coś łatwego. Patryk to twoja szansa. Po takim gimnazjum nie masz szansy nawet na liceum. Chcesz iść do zawodówki?
– Wcale nie pójdę do średniej. Nie chcę mi się – odpowiedział.
– Zrobisz to co mówię. Za miesiąc zmieniasz szkołę! Mam dość twoich kaprysów.
– A jak nie to co? – Patryk wstał podirytowany. – Uderzysz mnie!?
Aleks chwycił syna za kark i przyciągnął do siebie, spojrzał mu w oczy i wysyczał przez zęby:
– Nie wiesz gówniarzu co to życie. Zawsze miałeś wszystko na tacy. Daliśmy ci wszystko co potrzebne dziecku by zostać kimś, a ty i tak upierasz się przy byciu nikim. Chcesz skończyć na dnie, dobrze, ale gdy się stąd wyprowadzisz, bym nie musiał na tym patrzeć. Póki mieszkasz pod tym dachem zrobisz ta jak ja powiem. Przyłóż się do nauki, bo zmieniasz szkołę. Pójdziesz tam gdzie Kamil.
– Jak on jest klasę wyżej, będzie się nabijał! Te bananowe dzieciaki też.
– To już twój problem, mogłeś nie zawalić roku.– Aleks poklepał syna po policzku. – Życzę powodzenia, nie zawiedź mnie kolejny raz. Zresztą walić mnie, to twoja matka płacze po nocach, z twojego powodu. – Olek wyszedł z pokoju, trzasnęły drzwi, a Patryk usiadł na obrotowym krześle. Zajął się tekstem, zamiast przygotowywaniem się do testów. 


Aleks całe życie wpajał synom, że są mężczyznami, że mają bronić rodziny, zarabiać na rodzinę, walczyć o miejsce. W ten sposób każdy z nich narobił sobie wrogów. Patryk szczególnie, bo dla niego tamte słowa, wypowiedziane przez ojca przy objedzie w restauracji, gdy miał cztery lata miały wielkie znaczenie. Stały się mantrą na całe życie.
Jako gimnazjalista dużo bywał na osiedlu u babci, tam spotykał się ze starymi znajomymi. To tam grał w piłkę, pił tanie piwo na murku i chodził po garażach i dachach z butelką taniego wina w lapie i szlugiem w gębie. To był jego klimat, jego życie, dorastał właśnie do tego środowiska. Wiedział, że nigdy nie spełni ambicji rodziców, nie wierzył w siebie, więc nawet się nie starał. Nie rozumiał jak matka mogła zamienić szczerą przyjaźń, świat bez trosk i zmartwień, na wille, pracę kilkugodzinną, kilkoro dzieci… dla niego popełniła błąd. On tam wolałby nie pracować jak rodzice jego znajomych, siedzieć całe dnie w domu lub na podwórku z papierosem i piwem.
Zawsze gdy wychodził na podwórko obiecywał babci, że się nie upije. Przysięgał na matkę, na ojca, na siostrzyczkę. Rzadko dotrzymywał obietnice. Czasami Klara się nie domyślała w jakim stanie jest jej wnuk, innym razem dawała mu wykład o tym jak łatwo można popaść w alkoholizm i sięgnąć dna. Bywały też dni, że straszyła go rodzicami, ale gdy jej wnuk błagał na kolanach by tego nie robiła i mówił jak to boi się ojca, nie potrafiła wykonać innego telefonu jak tylko taki z informacją, że wszystko jest dobrze i że Patryczek zostanie u niej na noc bo musi jej pomóc w malowaniu, przestawianiu mebli… wymówek było wiele. Patryk jednak z czasem zaczął to wykorzystywać. Trzymał się swojego wujka Igora, we wszystko mu zawierzał i tak się razem staczali… Nigdy jednak nie sięgali dna… dzieci bezrobotnych rodziców nie było bowiem stać na dno.
Patryk jednak pewnego razu zapukał w owe dno od spodu. Ojciec załatwił mu to gimnazjum prywatne. Płacił podwójnie byleby tylko dyrektor go przyjął i wyprowadził na ludzi. Patrykowi wpadła w oko córka dyrektora, a zaprzyjaźnił się z synem prokuratora. Te dzieciaki bawiły się inaczej niż jego przyjaciele. Tanie wino i skręcony papierosek by tam nie przeszły, ale co innego amfetamina czy koks. To szło takimi sztosami, że tydzień wycieczki minął im jak jeden dzień. Potrafili świetnie udawać trzeźwych i czystych. Nawet oceny były lepsze, bo nauka łatwiej wchodziła do głowy niż na sucho. Jedynym problemem była agresja. Narkotyki uaktywniają agresje, rozdrażniają człowieka, jednak gdy nie weźmie jest jeszcze gorzej. I było coraz gorzej, bo potrzeba było coraz więcej, a oszczędności topniały. Dla Patryka okradanie bliskich stało się już rutyną. Brał pieniądze z ojca gabinetu, wstawiał do lombardu matki biżuterie, pożyczał na wiecznie nieoddanie od Oli, błagał o drobne Kornela, a nawet wyjmował pieniądze ze skarbonki Amadeusza. Kiedy sprawa wyszła na jaw zaczął się ryk, awantura, trzaskanie meblami, zepsuta szafa, wyważone drzwi…


Pewnego dnia bliscy po prostu przekreśli. Matka wywaliła za drzwi zimą. Dziewczyna zdradziła z najlepszym przyjacielem. Ojciec mówił „już nie jesteś moim synem”. Został sam na długie lata, był zmuszony sobie poradzić. Nie potrafił, nie miał już dla kogo się starać, z drugiej strony gdyby bliscy go nie opuścili to i tak by się nie starał, bo po co? Wszystko się zmieniło pewnej jesiennej nocy. Na progu meliny, w której akurat przebywał stanęła dziewczyna, ze zdjęciem w rękach.
– To twój syn, Patryk. Ma cztery dni. – Przekazała fotografie starszemu o rok koledze.
Wpuścił ją do środka bo na dworze lało.
– Co się stało? Gdzie jest Dorota? – zapytał.
– Nie żyje. Rodzice nie wezmą kolejnego dzieciaka na utrzymanie. Jeśli się nie wstawisz w szpitalu oddają go gdzieś, komuś innemu, jakieś rodzinie pewnie. – Te słowa były jak uderzenie młotkiem.
– Nie nadaje się na ojca – wyszeptał. Załamał się.
– A twój ojciec nadawał się na ojca?
– Też nie.
– Czy tylko dlatego, że się nie nadawał wolałbyś go nie mieć?
– Nie, cieszę się, że był.
– A więc ty też bądź. Czasami to nic, a czasami tak wiele.
– Muszę to przemyśleć. – Wziął przeciwdeszczową kurtkę, była cała brudne. Nie pamiętał kiedy ostatni raz robił pranie. Był sam, nagle miał kogoś, dostał tego kogoś od losu, ale ten ktoś nie był rozwiązaniem problemów, a tylko kolejnym problemem na jego głowie.
Wiedział, że nie zwróci się do matki z prośbą o pomoc. Przed ojcem także, nie chciał się kajać. Poszedł więc do babci, do jedynej osoby, która zawsze go rozumiała. Przytuliła go od samego progu. Wyznał jej prawdę i usłyszał tak potrzebne wtedy słowa:
– Nie płacz, Patryś nie płacz. Ja ci pomogę go wychować. Pomogę bo mi nikt nie pomógł, ale ty musisz się zmienić. Znajdziesz pracę. – Chwyciła jego twarz. – Jakąkolwiek pracę, nawet na produkcji, na ochronie, jako kasjer. Pójdziesz do pracy, a ja się nim zajmę. Póki żyje ci pomogę, nigdy nie zostaniesz sam.

Wszystkie fragmenty piosenek, które stały się inspiracją do napisania powyższego opowiadania:

41 komentarzy:

  1. Współczuję Patrysiowi nigdy nie powinien widzieć jak Aleks bije Amandę.Na początku wydawało się,że w miarę dobrze wychowują dzieci ale teraz mam wątpliwości,bo co do Patryka to w którymś momencie się poddali,zostawili go samemu sobie.Amanda rzeczywiście w wielu sytuacjach przesadza a zwłaszcza z tym jak wysadziła ich z samochodu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim zdaniem nie powinni go wywalać z domu jeszcze zimą bo nie spełnił ich ambicji.Jest ich synem powinni się postarać jakkolwiek go podnieść z tego dna i nie zmuszać by w przyszłości został lekarzem czy kimś podobnym jego zawód to jego decyzja.

      Usuń
    2. Pozostaje zadać pytania: gdzie oni popełnili błąd i co powinni zrobić by zmienić bieg wydarzeń?

      Usuń
    3. Tak pytanie jak najbardziej na miejscu.Trudno powiedzieć gdzie popełnili błąd bo czepiali się o oceny,jakieś złe zachowanie jak był mały czy inne takie a jak zaczął ćpać,pić i palić to polegli doszło do tego,że nie mieli na niego prawie żadnego wpływu.

      Usuń
  2. O kurde. Tylko tyle jestem w stanie stwierdzić po przeczytaniu tej części. Zakładałam, że Aleks i Amanda nie będą popełniać błędów swoich rodziców, ale oni są jeszcze gorsi. Wykopać syna z domu, bo nie spełnia oczekiwań. Odwracać się od niego, bo ma problemy. Patryk miał rację. Chcieli normalnej rodziny, a stworzyli patologię owianą otoczką bogactwa.
    Lisiczka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja się z tobą nie do końca zgodzę. Patryk pamięta zarówno dobre jak i złe momenty. Jednak te dobre bardziej mu się wryły w pamięć, co nie jest dziwne, bo ciężko jest zapomnieć to co przykre. Czy popełnili błędy swoich rodziców - nie:
      - nie chodził głodny i obdarty czy brudny,
      - nie był pozostawiony bez opieki
      - dbali o jego edukacje
      - poświęcali mu czas
      - nie był molestowany
      - nie trafił do domu dziecka
      - Amanda i Aleks nie byli alkoholikami
      Popełnili błędy - fakt, ale nie ma rodzicielstwa bez błędów. Jednak czy popełnili takie same błędy jak ich rodzice? Tu się nie zgodzę.

      Usuń
    2. Jak o tym pomyślę po kilku godzinach to szczerze mówiąc chyba trochę za bardzo zareagowałam, za co przepraszam. Po prostu większość postu czytałam z otwartym dziobem i poniosły mnie emocje. Koleżanka mnie ostudziła i podeszłam do wpisu już nieco... no grunt, że opowiadanie wciąga ;)
      Lisiczka

      Usuń
    3. Ale nie masz za co przepraszać :)

      Usuń
    4. Może wyjaśnię. Moim migrenom towarzyszy wachanie nastrojów i częste zmiany zdania, więc dogadać się ze mną to sztuka ^_^
      Lisiczka

      Usuń
  3. w sumie to nie mam pojęcia gdzie Amanda z Aleksem mogli popełnić błąd, przecież dzieci zawsze były czyste, najedzone rodzice dbali o ich wykształcenie.. chociaż może w ich odczuciu brakowało im ciepła,dobrego słowa zamiast ciągłych wymagań i pretensji? Mam nadzieję jednak e ich przyszłośc nie potoczy się tak jak opisano to w tej części a Patryk,mimo to że się pogubił znajdzie w sobie tyle odwagi aby chociaż spróbować powrócić do normalnego życia.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzieciaki przecież miały wszystko co chciały. A że Aleks z Amandą wymagali to jak każdy rodzic. Patryk zrobił się opryskliwy nie dziwie się, że Amandzie nerwy puściły. A co do bicia to Aleks nie powinien był jej bić gdy dzieci słyszą przecież po pierwsze coś jej obiecał, a po drugie potem sobie tak zdanie można wyrobić o rodzicach. Niepotrzebnie wyrzucili go z domu przecież to ich syn.Ciekawe jak sie potoczy sprawa z tym dzieckiem Patryka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie miały wszystkiego co chciały. Nie były biedne, chodziły dobrze ubrane, ale bez przesady, Amanda ani Aleks nigdy nie byli rozrzutni aż na tyle by dać dzieciom wszystko.

      Usuń
    2. Żle to może ujęłam. Chodziło mi o to, że miały to co jest potrzebne do tego, żeby dobrze się rozwijały, czyli przede wszystkim uwage rodziców. A na pewno jak poprosili o jakieś buty czy bluze to dostali.

      Usuń
    3. Nie, oni musieli sobie na to zapracować. Jak zniszczyli buty bo wynosili to dostali nowe, ale jak chcieli kilka par na zmiane to musieli sobie zapracować.

      Usuń
  5. Strasznie szkoda mi Patryczka. Dzieciaki miały prawie wszystko, ciuchy gadżety, pieniądze, ale moim zdaniem brakowało im tej bezwarunkowo okazywanej miłości. Rozumiem ze Amanda chciała żeby dzieciaki były najlepsze, najmądrzejsze, najgrzeczniejsze, ale nie każdy ma takie możliwości, jak wiedziała o tym że się denerwuje robiąc lekcje z dzieckiem to mogła zatrudnić dobrego korepetytora. Moim zdaniem Patryk chciał ukoić ten ból, wymazać te wszystkie niemiłe wspomnienia, których nigdy nie powinien być światkiem, np. to jak Aleks uderzył Amandę.

    OdpowiedzUsuń
  6. Chyba po tej części to popadnę w depresję. Pewnie ,że nie ma wychowania dzieci bez popełniania błędów, wszyscy je popełniają, ale trzeba wyciągać wnioski. Przeraziły mnie słowa Patrysia do ojca, że twój ojciec lał matkę, ty bijesz żonę, i ja też będę bił swoją. Patryk już na całe życie będzie miał w pamięci jak ojciec ''wymierza sprawiedliwość. Aleks w ogóle nie powinien bić Amandy, przecież jej to obiecał, a już na pewno nie na oczach dziecka.
    Nie podoba mi się, że Amanda wyrzuciła z samochodu własne dziecko, mogła pokłócić się z mężem, była wściekła, ale dziecko, to dziecko, jest zależne od dorosłych.
    Chłopak ma żal do matki, że przecież nie musiała pracować, bo w domu niczego nie brakowało, ale wolała robić karierę. No a jak już się nim zajmowała to nie miała do niego cierpliwości, porównywała do brata, a przecież dzieci są różne, jedno jest bardziej zdolne , inne mniej, lub jest w czym innym dobre.
    Tak, dzieci miały co jeść, były ubrane w drogie i modne ciuchy, najpierw dobre prywatne przedszkole później podstawówka, ale chyba zabrakło czasu, cierpliwości i uwagi jaką trzeba poświęcić dziecku.
    A już w ogóle nie rozumiem jak można wyrzucić z domu własne dziecko, przecież Aleks powiedział kiedyś do Angeli, że nie pozbywa się własnego dziecka tylko dlatego , że sprawia problemy. Czyżby zmienił zdanie w tej kwestii? Mam nadzieję, że jeszcze można odwrócić bieg wydarzeń. Berni

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Patryk ich okradał, był narkomanem. Musieli myśleć o wszystkich nie tylko o Patryku. Mieli na szali czworo dzieci i piąte w drodze, a n drugiej jednego Patryka. Myśleli więc o większości.

      Usuń
    2. No i oni poświęcali dzieciom czas. Były wspólne wakacje, weekendy, obiady, biwaki, wędkarstwo, nawet ten obiad e restauracji z Aleksem.

      Usuń
    3. Wiem, że mieli kilkoro dzieci, a nie tylko jednego Patryka, ale dzieci są różne. Jedne potrzebują więcej uwagi ze strony dorosłych inne mniej i wydaje mi się, że Patryk należy do tej pierwszej grupy. Może jestem niesprawiedliwa, ale tak uważam, no a tak w ogóle Patryś to mój ulubieniec i będę go bronić. Berni

      Usuń
    4. Ja też Patrysia uwielbiam, z resztą pomysł na niego się wziął od realnej osóbki. Mam braciszka o imieniu Patryk i też jest taki żywy, ruchliwy itd, a przynajmniej był gdy był młodszy, takim go pamiętam :)

      Usuń
  7. Mam nadzieję, że te fragmenty będą miały mało wspólnego z przyszłością tej rodziny.

    OdpowiedzUsuń
  8. Amanda i Aleks starali się stworzyć im rodzinny dom i warunki rozwoju. Popełnili po drodze parę błędów. Aleks nigdy nie powinien uderzyć żony w twarz a tym bardziej nie na oczach dzieci. Amanda nigdy nie powinna uderzyć Patryka w twarz. Ale nikt nie jest idealny, a oni nawet nie mogli wziąć wzorca z własnego dzieciństwa. Robili wszystko żeby ich dzieci miał lepsze życie niż oni. Niestety zdecydowanie zabrakło tej bezinteresownej miłości matczynej ze strony Amandy. Chociaż Aleks dość dobrze to nadrabiał. Każde z nich wybrało sobie "ulubieńca", ale to raczej normalne. Jestem ciekawa jak to się dalej potoczy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jestem pewna czy to normalne, że rodzice mają swoje ulubione dziecko, wiadomo, że z jednego są dumni bardziej w jeden sytuacji a z drugiego bardziej w innej. Ale ta miłość powinna być bezinteresowna, rodzice nie powinni wybierać sobie ulubieńca a nawet jeśli to nie powinni pokazywać tego innym dzieciom. Wiadomo nikt nie jest idealny, ale niektórym błędom z ich strony można było uniknąć. Ale oczywiście to tylko moje zdanie :) Jednak szczerze mam nadzieje że ich prawdziwe życie się tak dalej nie potoczy.

      Usuń
    2. Mnie sie wydaje, że to nie jest kwestia, że rodzice wybierają sobie dzieci, tylko te dzieci mają po prostu takie wrażenie, że rodzice dokonali wyboru :)

      Usuń
  9. Patrykowi to chyba brakuje takiego zwykłego przytulenia. Amanda to nie jest zbyt wylewna. Łatwiej zajmować się dzieckiem które jest zawsze grzeczne i nie wiele trzeba przy nim robić. Taki jest Kamil. Zabrakło chyba jej cierpliwości. Najprościej powiedzieć " zamknij się" i mieć święty spokój. Umiała go tylko przytulić jak sobie coś zrobił. Fakt może i Patryk nie ma tu żadnych ambicji,ale mogli usiąść porozmawiać a nie narzucać że ma iść na lekarza i koniec. No i jakie by nie było dziecko to ich dziecko więc nie powinni wyrzucać go za drzwi.
    Maggie

    OdpowiedzUsuń
  10. Mam nadzieję, że Patrykowi sie ułoży. Aleks z Amandą robili to co uważali za najlepsze dla swoich dzieci, popełnili kilka błędów ale każdy je popełnia, nie ma ludzi idealnych. Myślę, ze nawet w momencie gdy go wywalili z domu to zrobili to z nadzieją, że się opamięta i zmieni. Niestety tak się nie stało dobrze, że na babcie może liczyć, mam nadzieję, że z rodzicami się pogodzi.

    OdpowiedzUsuń
  11. Szkoda Patryczka mam nadzieję,że jednak jego los się tak nie potoczy.Każde dziecko kocha i wychowuje się inaczej.Wydaje mi się,że Patryk jako dziecko potrzebował więcej uwagi i miłości matki niż Kamil.Teraz to widać bo ma do Amandy dużo żalu.Szacunek jaki starał się zyskać Aleks obrócił się w nienawiść "następcy" do ojca.Złe wspomnienia zapamięta do końca życia.Liczę na to,że jednak jego życie potoczy się inaczej.Marta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieje że patryk sie wkońcu opamieta.Dobrze że babcia go przygarneła i pomogła

      Usuń
  12. Patryk wielokrotnie wspominal, ze Kamil to ten lepszy syn dla Amandy. Nie sprawial tylu problemow, lepiej i chetniej sie uczyl, byl grzeczniejszy. Patrykowi chyba brakowalo wiekszgo ciepla ze strony matki. Potem juz sie potoczylo... Szkoda mi go. Dobrze, ze jest jeszcze babcia, mam nadzieje ze dzieki niej i synowi stanie na nogi. Chociażby dla wlasnego dziecka.

    OdpowiedzUsuń
  13. Mi szkoda jest Patryka. Tak naprawdę to jego skrzywdzili oboje,zarówno Olek jak Amanda. Olek tym pobłażaniem i wpajaniem mu jako dziecko różnych rzeczy,które on interpretował po swojemu,awanturami w domu,a Amanda chciała na siłę chciała z niego zrobić kogoś innego niż jest. Na koniec zostawili go samego z problemami i nawet się nie zainteresowali co się z nim dzieje bo nie spełnił ich wymogów

    OdpowiedzUsuń
  14. Dziecko takie jak Patryk jest dla rodziców wyzwaniem. Amanda i Aleks je podjęli, ale popełnili jeden błąd: nie ustalili wspólnego frontu, każde próbowało po swojemu. Zbyt ambicjonalnie do tego podeszli. Dziecko nie musi być genialne, musi być kochane. I moim zdaniem to nie wstyd prosić o pomoc specjalistów. Nie twierdzę, że Patryk miał "dys coś tam", na pewno jednak powinien pracować inaczej niż jego rodzeństwo, innymi metodami i dobry pedagog dałby wskazówki, koordynował to. Szkoda, że pyszni i zadufani w sobie rodzice nie przyznali się, że mają problem i nie poprosili o pomoc. To jest wina rodziców, nie dziecka.
    Skrzywdziło go ciągłe porównywanie do Kamila, stawianie za wzór, czuł się mniej kochany, może właśnie dlatego sprawiał problemy, na przekór wybrał inną drogę?
    Zabrakło mi w życiu Patryka Angeliki. Czy ona się ulotniła? Przecież to właśnie taka dziewczyna z problemami, mogłaby spróbować do niego jakoś tam dotrzeć, z pozycji siostry, więc łatwiej by miała. Ona chyba nie miała powodu, żeby go odepchnąć. Siostra, nawet przyrodnia, to jednak siostra. Zresztą, ona Patryka lubiła bardziej.
    Fajna relacja Patryka z Olą. Dlaczego umarła? I nie rozumiem, skoro rodzice się go wyparli, ok, ale on ma rodzeństwo. Dlaczego nikomu na nim nie zależy? Trochę mi tego zabrakło.
    Maja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz ja to opowiadanie napisałam kiedyś w zupełnie innym celu, było na godzinę wychowawczą, mieliśmy tematy o ludziach z różnych klas społecznych, mieliśmy uwrażliwić innych, a ja miałam takie sprawowanie, że zmuszono mnie do napisania czegoś, więc napisałam to na tamten czas najlepiej jak umiałam. Wpadło mi w rękę przypadkiem, pozmieniałam imiona, trochę dopisałam i wyszło to co powyżej. Jednak nie jest to dopracowane i nikt nie powiedział, że taki będzie los Patryczka na 100%.. Można by gdybać, że Angela założyła własną rodzinę, miała swoje dorosłe problemy, w końcu nie oszukujmy się, życie z Hubertem też nie będzie różowe, a Ola była od Patryka młodsza, córeczka tatusia jednak... część powyższa jest bardzo niedopracowana. Ja jednak większością winy obarczałabym Amandę a nie Aleksa, bo choć wina nigdy nie leży tylko i wyłącznie po jednej stronie, to także nie leży równo na środku.

      Usuń
    2. Możę i ta część jest bardzo niedopracowana, ale coś takiego jest bardzo prawdopodobne. I chyba bardziej bym się zdziwiła, gdyby to Kamil się stoczył, a Patryk w pewnej chwili wziął w garść i zaczął walczyć o siebie, żeby udowodnić matce, że może być w czymś dobry. Nie we wszystkim, jak kujon, ale w jednej sprawie, genialny, najlepszy, lepszy od brata. To mogłoby być ciekawe.
      Moim zdaniem zawiniła i Amanda i Aleks, każde po swojemu. Tak to odczytuję, chociaż intencje mogłaś mieć inne.
      Wiesz, myślę sobie, że właśnie siostry mogłyby być dla Patryka inspiracją i mobilizacją. Nie chciał dla matki i ojca, może zechciałby dla Oli, bo ktoś się z niej śmieje, że ma brata żula? Albo Angela mogłaby potrzebować jego pomocy, skoro nie będzie miała łatwo. Wiem, że to był telegraficzny skrót losów. Mam nadzieję, że jednak coś tam zmienicie. :)
      Maja.

      Usuń
  15. Ou.. takiego obrotu akcji sie nie spodziewałam, wspolczuje mu troche, ale moim zdaniem rodzice nie powinni sie poddawac, to byl ich blad. Nie rozumiem jak mozna "skreslic" dziecko ? Jak ? Gdyby Amanda okazała wiecuj uczyc Patrykowi, pokochała, alebo sprobowała, moze bylo by inaczej? I to jak sie czul Patryś "zawsze ten gorszy"... aż serce się kraja :c
    A własnei gdzie byla Angela w tym wszystkim, rozwniez sie zastanawiam. Myslalam, ze Olek I Amanda sa lepszymi rodzicami.. mylilam sie :/

    OdpowiedzUsuń
  16. No właśnie przecież Patryk ma rodzeństwo. Pamiętam, że jak Angela z nimi zamieszkała to szybko złapała dobry kontakt właśnie z Patrysiem, a wychodzi później , że jakoś zabrakło starszej siostry w jego życiu. Po za tym Patryk i Kamil to bliźnięta, powinna ich łączyć jakaś szczególna więź, no chyba , że Amanda i Olek swoim zachowaniem zniszczyli więź miedzy swoimi synami. Mam nadzieję, że jednak losy Patryka potoczą się mniej drastycznie niż przedstawione jest to w tej części. Szkoda by było takiego fajnego chłopaczka i tak naprawdę całej rodziny Górskich, tak fajnie zaczęli się zapowiadać po tych wcześniejszych częściach. Berni

    OdpowiedzUsuń
  17. W końcu przeczytałam te 298 części i czekam na więcej :):):) Jeśli chodzi o te dwa fragmenty to jestem przerażona tym, jak mogliście coś takiego wymyślić i mam nadzieję, że nigdzie tego nie dodacie. Po tym jak przedstawiliście rodzinę Górskich to nie wyobrażam sobie żeby taka sytuacja kiedykolwiek się wydarzyła.
    Poniekąd cała "piramida nieszczęść" Patryka zaczęła się od nierównego traktowania, a jestem w 100% pewna, że Aleks nigdy nie dopuściłby żeby ich dzieci były nierówno traktowane Niestety prawdą jest( tak mi się wydaje), że Amanda woli Kamila, ale jak Aleks to zobaczy to przemówi jej do rozsądku( mam taką nadzieję:)) Poza tym ile oni tu mają dzieci: 4-5- Amanda chciała 3 i wątpię by zdanie zmieniła. Brak szacunku do rodziców w rodzinie Aleksa- NIE MA TAKIEJ OPCJI. Aleks daje piwo dziecku- NA PEWNO NIE. Amanda i Aleks pozwalają dziecku palić- NIE, skreślają je- NIE, wywalają z domu- NA PEWNO NIE. Mogłabym tak wymieniać i wymieniać ale lepiej skończę i proszę tylko o jedno, niech losy tej rodziny się tak nie potoczą- bylibyście naprawdę okrutni jakby tak się stało:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tego co ja pamiętam, to Amanda i Aleks mieli mieć czworo dzieci + Angelikę. Miały być bliźniaki - Patryk i Kamil, następnie po czterech latach Ola, a potem jeszcze Amadeusz. Nie mam pojęcia skąd im się wziął Kornel, ale cóż... ludzie się zmieniają. Amanda na początku nie chciała w ogóle dzieci, nie chciała nawet męża, a jeśli już miały być dzieci to jedna dziewczynka, jej córeczka, mała księżniczka. Z tego co zauważyłem jak dotychczas to doczekała się dwóch książąt :-)
      Natomiast nie zdziwiło mnie to, że Amanda traktuje chłopców, tak jak traktuje. I nie uważam aby to było nierówne traktowanie. Chyba jest właśnie równe, tylko chłopcy nie są równi. Oni są bardzo podobni wyglądem, są w tym samym wieku, ale nie są tacy sami i o tym Amanda jako matka zapomniała. Nie są tacy sami więc nie można od nich tego samego w takim samym tempie wymagać.
      Nie zdziwiło mnie też to, że Aleks dał kilkunastolatkowi piwo. Olek jest patologiczny. Tu było pokazane, że można wyrwać się z patologicznej biedy, ale patologia w nas, w duszy, w człowieku zostaje i nie jest to tylko pamięć, są to patologiczne odruchy, jakiś mylny kodeks moralny, świat w którym liczy się siła, pozycja, pieniądz. - Olek to wszystko zaszczepił małemu Patrykowi. Nie dziwi mnie, że to zrobił, bo Aleks taki jest, dziwi mnie natomiast jakie to miało skutki, bo sam się aż tak tragicznych nie spodziewałem.
      Z tym pozwoleniem palenia, tu chyba chodzi o Angelikę, ona jest już prawie dorosła, i to Amanda udaje, że nie widzi, a Aleks myśli, że to żona pali. - To takie zapętlenie u nich lekkie, nawet zabawne. Ja sam jestem zdania, że taki 16 latek lepiej jak pali w domu niż po bramach czy szkolnych kiblach. Zakazem nic się nie zdziała, nie ma więc co zabraniać, trzeba zaakceptować i spróbować dotrzeć do takiego młodego człowieka rozmową i racjonalnymi argumentami.
      Ja szczerze uważam, że losy tej rodziny będą jeszcze gorsze. To małżeństwo utrzymanki, materialistki i egocentryczki z gangsterem, mordercą i agresorem. Czego się po tym spodziewać? Sielanki? Nie sądzę.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  18. Tak szczerze to ten fragment mnie trochę przeraził mam nadzieję że tak nie skończy się historia tej rodziny... Nie uważam że Amanda jest tak złą matką żeby doprowadzić do takiej sytuacji i jakoś Aleks jako tyran też mi nie pasuje ostatnio jest u nich coraz lepiej Aleks zapewniał Amandę że nie będzie na nią podnosił ręki... Naprawdę mam nadzieję że to tylko przykładowy scenariusz i jednak będzie inaczej mam nadzieje że Amanda z Aleksem będą wspaniałymi rodzicami dla chłopców i teraz i jak będą już starsi myślę że Aleks nigdy syna nie będzie do niczego zmuszał że po prostu takiej potrzeby nie będzie..

    OdpowiedzUsuń