poniedziałek, 3 marca 2014

Część 293 - Męski świat



Amanda (Magdalena)

Olek wrócił nie mniej wkurwiony niż wyszedł. Od razu skierował się do pokoju Angeliki. Stanęłam mu na drodze, załapałam go za ramiona i popchnęłam na ścianę.
– Co ty wyprawiasz? – zapytałam z lekką irytacją.
– Idę to załatwić, a ty się nie wtrącaj.
– Nie teraz, a z pewnością nie tak – rzuciłam z naciskiem. – Jesteś zdenerwowany, ochłoń, poczekaj do jutra.
– Nie.
– Co da to, że będziesz na nią wrzeszczał?
– Nie będę wrzeszczał, zdejmę pacha, po dupie natrzaskam.
– Olek, uspokój się – powiedziałam już proszącym głosikiem.
– Ale ja jestem spokojny.
– Nie widać.
– Nie wtrącaj się, powiedziałem. – Aż zacisną usta ze złości w cienką linie. Dałam mu w twarz. Pochwycił mnie za nadgarstek. – Co ty wyprawiasz? – wysyczał przez zęby.
– Masz ochotę mnie uderzyć? – dopytywałam.
– Jak cholera, bo nie pozwolę się bić kobiecie.
– To uderz – podjudzałam go i chciałam nawet uderzyć drugą dłonią, ale zatrzymał ją w ostatnim momencie.
– Amanda! – krzyknął.
– Jak masz kogoś bić to uderz mnie. Skoro już musisz się wyładować. Nie wiem, może pasek ci podać? Położyć się?
– Oszalałaś. Chodź na górę. – Pociągnął mnie za sobą do sypialni. Rzucił na łóżko, ale nie tak, że na nie upadłam tylko usiadłam. – Nie będę cię bił, nie ty jesteś tu winna.
– Tu nie chodzi o winę. Jak masz się na kimś wyżyć, to lepiej na mnie. Ja to zniosę, a ona już jest wystarczająco przerażona.
Aleks zdjął swoją kurtkę dresową, następnie koszulkę.
– Nie zauważyłeś tego? Nie ignoruj mnie! – krzyknęłam.
– Nie ignoruje, nie każesz mi rozmawiać z córką, to rozbieram się do spania.
– Ale czy ja ci nie każę z nią rozmawiać?
– No, na to wygląda.
– Aleks, nie rozmawiaj z nią gdy jesteś taki wzburzony. Co chcesz usłyszeć? Wyjaśnienia, powód? Czy chcesz by krzyczała „tato, proszę nie bij”?
– To nie jest twoja sprawa.
– Jest, póki mieszkam w tym domu. I nie pozwolę ci jej uderzyć. Nie w takiej sytuacji.
Położył się do łóżka obok mnie. Zgasił lampkę po swojej stronie.
– Dobranoc – usłyszałam. No przynajmniej nie poszedł się awanturować. Możne by uznać, że więcej w tej wojnie ugrałam niż sądziłam przy nastawianiu się na nią.
Rano obudziło mnie delikatne pukanie do drzwi. Aleks siedział na łóżku z jakimś czasopismem.
– Nie śpisz?
– Od czwartej, Kamil płakał, potem już nie usnąłem.
– Pewnie mu się coś śniło, bo tak to on już przesypia całe nocki.
– Pewnie tak.
– O czym czytasz?
– Jak zabić żonę.
– Haha, słaby żart. Zdejmiemy okularki. – Sięgnęłam do niego, ściągając z niego te szkiełka. – Damy buziaka, i minie ci jak ręką odjął. – Musnęłam delikatnie jego usta. Znów ktoś zapukał.
– Kto? – zapytał Aleks.
– Angela, można? – zapytała. Poprawiłam się na łóżku i usiadłam wyprostowana. Aleks opadł na poduszki jeszcze niżej.
– Olek…
– Ja jej nie zapraszałem – warknął.
– Boże, jak duże dziecko – skrytykowałam go. – Wejdź! – krzyknęłam do Angeli.
I wkroczyła moja nastoletnia pasierbica z tacką, na której było śniadanie. Normalnie poczułam się jak w amerykańskim filmie, albo wysokiej jakości hotelu, takim z pięcioma gwiazdkami. Soczek pomarańczowy w dwóch szklankach, dwie kawy w filiżankach, talerzyki z tostami i dwie miseczki z jakimiś owocami w czekoladzie. Normalnie bomba kaloryczna jakiej mi było trzeba, by nabrać energii na kolejny dzień.
– To tak w ramach przeprosin…
– Jasne, daj, ja wezmę – zaproponowałam. Aleks leżał dalej nisko, nawet się nie uniósł. Udawał, że nadal czyta. Puściłam w stronę Angeliki oczko, że wszystko będzie dobrze. – Dziękuje i czy mogłabyś, jakby chłopcy…
– Jasne – odpowiedziała i wyszła.
– Mamy śniadanie – powiedziałam do Aleksa.
– Radziłbym wywalić je oknem. Może zatrute – zakpił.
– Nie chcesz, to nie jedz. Ja zamierzam zaryzykować. Za dobrze wygląda by je wywalać, już lepiej się nim zatruć – powiedziałam z uśmiechem chwytając za moja grzankę. – No nie bądź taki. Postarała się, przeprasza, żałuje. Spróbuj, dobre jest. – Podsunęłam mu tosta pod same usta.
– Jak nie padniesz w minu… – Nie słuchałam go dalej tylko wcisnęłam mu kawałek do ust. Ugryzł. Nie wypluł, a to już był dobry znak. Przemielił. – Ej, naprawdę dobre. – Podniósł się i chwycił za tost z drugiego talerza.
– Widzisz, a nie mówiłam?
– Skończ się wymądrzać – odpowiedział i musnął mój policzek.
Mieliśmy z Aleksem naprawdę wiele. W końcu czego więcej trzeba do szczęścia. Są pieniądze, są dzieci, jest co zjeść, w co się ubrać. Mieliśmy nawet pracę, do której z chęcią chodziliśmy. Jednak brakowało nam czasu. To było życie w ciągłym biegu. Tak naprawdę mieliśmy bardzo mało takich chwil rodzinnych, gdy byliśmy wszyscy razem. Wyjątkiem były kolacje, albo śniadania, ale to tylko kilkadziesiąt minut poświęconych na jedzenie, a nie na uwagę innym członkom rodziny. Postanowiłam więc czas gdy oboje mieliśmy wolny dzień spędzać z dziećmi, a nie porzucać ich Aleksowi, a samej wychodzić do koleżanek. Byłam matką i musiałam się w końcu z tym pogodzić. Dlatego zaraz po przebudzeniu poszłam do chłopców. Rozłożyłam koc na środku ich pokoju, posadziłam ich na nim, sama też usiadłam i bawiliśmy się w rzucanie piłką.
– Kamil, ale nie w Patryka i nie tak mocno. Lekko kulnij.
– Ulni! – krzyknął Patryś i już się zaczął denerwować, że brat za długo trzyma zabawkę tylko dla siebie. Z tego powodu jak wreszcie została rzucona do niego postanowił już jej nie oddawać. – Moje – powiedział wesoło i przytulił niewielką dmuchaną piłeczkę do swojego ciałka.
– Ale kulnij do mamusi – zachęciłam.
– Moje – powtarzał Patryk. Kamil się zirytował, wstał i chciał bratu zabrać zabawkę.
– Czemu was akurat musiało być dwóch na raz? – zapytałam i ze zmęczenia opadłam na plecy.
– Geny – odpowiedział mi głos mojego męża za plecami.
– Kulu – zawołał Patryk i rzucił piłką w Aleksa.
– Dziękuje. To może ja się z wami pobawię. – Aleksandra propozycja nie była najgorszą. Usiadł obok mnie. Patryk od razu do niego podbiegł i przytulił.
– A mamę przytulisz? – zapytałam i wyciągnęłam do niego rączki.
– Ne – odpowiedział i wisiał nadal Aleksowi na szyi.
– To ty chodź Kamilku do mamusi. – Podszedł, dał mi nawet całusa, ale uścisków od małego nie lubił.
Patryk przysiadł wygodnie na Olka udzie i ciągnął za granatowa polówkę ojca. Sam swoją zieloną koszulkę już miał bardzo porozciąganą przy szyi. Pomyślałam, że to dziecko mogłoby sobie wymyślić mniej kosztowne hobby, bo w jak tak dalej pójdzie to jego ubrania po jednym założeniu będą wyglądały jak wyciągnięte psy z gardła.
– To tata wam opowie bajkę, co chłopaki? – zapytał i sięgnął za siebie po jedną z książeczek.
– Byle nie o jakimś Aleksieju, żonie i rózgach – przypomniałam.
– Haha, wiedziałem, że mi kiedyś to wypomnisz.
– Nie skrzywiaj mi dzieci od małego – upomniałam i posadziłam Kamila między moimi nogami. Oparł się główką o mnie i przyglądał jak Aleks przewraca kartki.
– Posuń się troszeczkę. Pora na książeczkę. Wybierz sobie, którą chcesz? Popatrz…. Myszka czyta też. – Zaczęłam podziwiać to jak Aleks potrafi zająć chłopców. Przy mnie to oni się tylko kłócili i bili z sobą, przy nim nie było takiego problemu. Pokazał im obrazek.
– Mys – powiedział Kamil i pokazał na myszkę Mini z obrazka paluszkiem.
– Tak, to jest myszka. Zobacz jaką ma kokardę czerwoną w grochy. A tobie Patryczku podoba się myszka?
– Awo! – wykrzyknął Patryś i zaczął klaskać w dłonie, trochę też po podskakiwał na udzie Aleksa, po czym znudzony zabawą zaczął zmuszać ojca do przewrócenia strony.
– Już, chwilkę. Zaraz zobaczymy co tam jest dalej.
– Pobaw się z innymi, dziel się zabawkami. Przyszły nowe dzieci? Niech się bawią z nami! Zobacz Patryś jak się ładnie dzieci dzielą, bawią razem, a nie jak ty, że tylko „moje, moje”.
– Bo moj! – wykrzyknął Patryś wyrzucając smoczek na ziemię. Szybko go zabrałam, bo chcieliśmy ich oduczyć żucia, a teraz był zajęty zabawą, więc byłą szansa, że nie zauważy. Patryk wyrwał Aleksowi książeczką. – Moje! – Uśmiechnął się do nas szeroko.
– Nie martw się Kamiś, weźmiemy inną – pocieszyłam syna i odgarnęłam loczki z jego czoła. – Tutaj jakąś mamy. – Wychyliłam się by sięgnąć do półki. Chwyciłam za pierwszą z brzegu niewielką książeczkę w sztywnej oprawie i otworzyłam na pierwszej stronie.
– Chodź tu Patryk – zawołał Aleks naszego syna, który już zaczął zajmować się bujaniem łóżeczka. Przyszedł i usiadł pośrodku nas opierając się o Aleksa. – Mama będzie czytać.
– Moje! – krzyknął Patryk i już zaczął wyrywać mi książeczkę. Zacisnęłam zęby.
– Denerwuje cię nie?
– Troszeczkę – odpowiedziałam mężowi. – Czemu ty synek taki chytry jesteś? Nie będziesz się dzielił to cię dzieci nie będą lubiły.
Nie powiedział nic, tylko wzruszył ramionkami.
– Po tatusiu to masz, tatuś też się nie lubi dzielić, tylko, że mamusią – rzekł Olek z uśmiechem. Poczułam jego dłoń gdzieś na moim biodrze i całusa w policzek.
– Uwaga, czytam – zwróciłam im uwagę. Kamil wydał się zainteresowany, a Patryk spojrzał na mnie jakby chciał powiedzieć „i co z tego?”. – Paweł i Gaweł w jednym stali domu, Paweł na górze, a Gaweł na dole. Dziwnie tak „stali”, nie powinno być mieszkali? – zapytałam Aleksa.
– Bo to staropolskim napisane. Daj ja przeczytam, bo jak dojdziesz do swawoli to już się w ogóle skrzywisz.
– Do swa…
– Swawoli, psot inaczej. Amanda, no błagam cię, zaskakujesz.
– Bo nie znam wszystkich archaizmów?
– Bo nie znasz podstawowych.
– Nie śmiej się ze mnie – trąciłam go w ramie i oddałam mu książeczkę. – Czytaj mądralo – poleciłam.
– Paweł spokojny, nie wadził nikomu, Gaweł najdziksze wymyślał swawole. Ciągle polował po swoim pokoju: To pies, to zając – między stoły, stołki, Gonił, uciekał, wywracał koziołki. Strzelał i trąbił, i krzyczał do znoju.
– Znoju?
– Do nocy. Amanda naprawdę, to jest książeczka dla dzieci jednak.
– I co z tego?
– Słownik ci na święta kupię, pod choinkę.
– Nie denerwuj mnie nawet – uprzedziłam. – Widzisz Patryczku, ty to jak taki Gawał jesteś. Tylko biegasz.
– Awo – powiedział Patryk i zaczął klaskać.
– … „Wolnoć, Tomku, W swoim domku”. Zobacz jaki chłopiec narobił bałagan. Widzisz? – zapytał Aleks i pokazał Patrykowi książeczkę, potem Kamilowi.
– Kici. – Kamil pokazał na kota, którego rysownik, czy tam grafik umiejscowił w rogu strony.
– Tak, Kamil, a tu miś i królik – pokazałam. – A Pawełek ma pieska. Chał robi piesek. Oddamy tacie książeczkę i niech czyta dalej, nie. Powiedz mu czytaj, czytaj.
– Cytaj! – krzyknął Kamil.
– Wychowasz go na jakiegoś sierżanta.
– Niech wie, chłopak, czego chce i głośno tego żąda.
– Mówisz tak dopóki nie chce niczego od ciebie – skomentował i się uśmiechnął.
– Nie śmiej się ze mnie.
– Ale ja się kochanie nie śmieję z ciebie tylko do ciebie.
– Cytaj! – powtórzył Kamil i wbił intensywnie wzrok w ojca.
– Już, synek, już. Ty to jak mamusia, w gorącej wodzie kąpany… „Z tej powiastki morał w tym sposobie: Jak ty komu, tak on tobie”.
– Ale beznadziejny morał – skomentowałam.
– Nie czyń drugiemu co tobie niemiłe, to beznadziejny morał?
– Oczywiście, że tak. Mama wam przeczyta inną bajkę, bo tata wybiera jakieś zacofane.
– Tą akurat ty wybrałaś.
– Cicho, to nie ważne. Ty czytałeś.
– Bo ty nie wiedziałaś co to swawole.
– Nie słucham cię, nie słucham. O tu mamy Tuwima, to na pewno coś mądrego. „Oto rycerz Krzykalski…” – Ledwie zaczęłam a już mi Aleks przerwał.
– Pokarz no go, może do ciebie podobny, aż dziw, że ktoś o tobie bajkę napisał.
Nie mogłam się powstrzymać od śmiechu.
– A idź, przeszkadzasz…
– Chudy ten rycerz jak ty. No czytaj, czytaj. – Spojrzał na mnie jakby nie wiedział o co chodzi.
– Coś masz do mojej figury?
– Nie, czy ja coś mówiłem? – zapytał z dziwną miną.
– Tak, że jestem chuda.
– A co miałem powiedzieć, że gruba jesteś? – zapytał.
– A twoim zdaniem jestem?
– Amanda nie rób problemu z niczego. Czytaj lepiej tego krzykalskiego.
– Uważasz, że często krzyczę?
– o czym my w końcu rozmawiamy o twojej figurze, czy o krzyczeniu?
– Nie wiem, ty mi powiedz – odpowiedziałam z wyraźną pretensją w głosie.
– Powiem ci coś na ucho. Przychyl się.
Zrobiłam jak chciał, choć szczerze mi się nie uśmiechał jego pomysł.
– Nie psuj miłej atmosfery – wysyczał.
– Ja… – zaczęłam z krzykiem, ale poczułam mocniejsze ściśnięcie za nadgarstek.
– Nie krzycz i daj mi dokończyć. Nie psuj miłej atmosfery, bo cię wyprowadzę, przejdziemy do innego pokoju i dam przez tyłek. Rozumiemy się? – zapytał mnie na ucho, a ja spotkałam na niego wielce obrażona. – Bez takich min proszę, a o twojej figurze porozmawiamy wieczorem, jeśli tak bardzo chcesz.
– Bo co, przygotować się musisz?
– Nie, po prostu teraz bawię się z dziećmi i nie mam ochoty na twoje pretensje.
– Z Angeliką byś mógł porozmawiać, panie pretensjonalny – przypomniałam. Patryk znów powędrował do łóżeczka i zaczął je kołysać.
– Włożymy misia i zrobimy misiowi aaa, kotki dwa… Będziemy usypiali misia, co? – zapytał Aleks syna i włożył jednego z większych miśków do jego łóżeczka.
– Unikasz tematu?
– Nie przy objedzie z nią porozmawiam. Ładnie lulamy misia Franka by spał.
– Czemu Franka? – zapytałam.
– Ma na koszulce imię – odpowiedział. – Franio – dodał.
– A, a, a – powiedział Patryk i był zafascynowany lulaniem.
– Luli luli – podpowiedział mu Olek.
– Ulu, lu, uli – Patryś zaczął kołysać intensywniej.
– byłbyś super starszym bratem – powiedziałam nagle.
– A chciałabyś? – zapytał Olek.
– Chyba tak. Jednak…
– To nie łykaj już tabletek – wszedł mi w słowo.
– Nie, nie, nie, kochanie. Powiedziałam chyba tak. Dopóki nie będę sto procent pewna, nie odrzucę tabletek.
– Okay, nie będę cię zmuszał. Ale pomyśl jak fajnie byłoby mieć taką gromadkę.
– Cudownie, ale ja pracuje i studiuje.
– Zaciśniemy pasa, rzucisz pracę, albo ograniczysz, studia masz zaocz…
– Nie decyduj za mnie w sprawach pracy, dobra?
– Okay, już się nie złość. Zrobimy placek i udekorujemy co? – zapytał Aleks synów.
– Jaki placek? My i pieczenie Aleks, to trochę…
– Mam gotowe spody.
Uśmiechnęłam się.
– No chyba, że tak.
– Zrobimy tort.
Przy robieniu tortu, było dużo śmiechu. Już dawno zapomniałam, że można się tak bawić. Upaprać nos kremem i dać go z siebie z całować tej drugiej osobie. Chłopcy też mieli dużo rajdy ze klęczenia na hokerach i przekładaniu kremu z miski na spody do tortu. Czasami brali te łyżeczki do buzi, innym razem się wymieniali, trochę upaprali przy tym i nas, ale w końcu większość trafiła w odpowiednie miejsce, więc mogliśmy być dumni. Najwięcej zabawy jednak mieli przy wkładaniu ozdób na krem położony na samej górze. Kolorowe m&m świetnie się w tym celu sprawdzały, ale i psypka w kolorach tęczy się nadawała.
– Ty to sprzątasz – powiedziałam do Olka, który pilnował chłopaków by nie spadli, a ja w tym czasie wkładałam to dzieło sztuki do lodówki.
– Nie ma problemu, tylko trzeba ich pierw umyć i przebrać.
Kąpanie chłopców o pierwszej w południe może nie było czymś normalnym, ale w sytuacji gdy krem mieli nawet między palcami stóp było konieczne. Wsadziłam obu moich małych mężczyzn do wanny pełnej wody. Tym razem piana była turkusowo-zielona i pachniała jagodami. Nie wiem skąd Majka brała takie akcesoria, ale moim synom się podobały.
– Moje – zawołał Patryk chwytając za niewielkie wiadereczko. Przelewał wodę z niego do mydelniczki i odwrotnie. Już nawet tak bardzo nie marudził przy myciu głowy, zwłaszcza gdy był zajęty czymś innym.
Minęły trzy godziny zabawy, a ja byłam już tak wykończona jakbym co najmniej maraton przebiegła. Jednak była też szczęśliwa, miałam taki życie o jakim marzyłam w dzieciństwie. Dałam moim dzieciom takie środowisko, w którym dorastają, jakie sama chciałam mieć.
Kiedy zakładałam chłopakom czyste ubrania zjawił się Aleks, z serdecznym uśmiechem.
– Pójdę do Angeli, zrobiłem już obiad nawet, tylko nie ma żadnej surówki.
– Okay, tylko Olek, proszę, spokojnie.
– Jestem spokojny – zapewnił i zamknął za sobą drzwi w znacznie cichszy sposób niż wczoraj przy wyjściu z domu. Właśnie, trzeba będzie wymienić te szybkę, która napękła.
– Patryś, rączki do góry, zakładamy kaczora – powiedziałam i założyłam młodemu koszulkę z tym czarnym kaczorem z kreskówki, który grał te w filmie „kosmiczny mecz”. – Ale jesteś ślicznie ubrany.
Miał na sobie krótkie spodenki w żółto-popielate pasy i popielatą koszulkę z mordą tej kaczki. Jako, że chłopaków ubieraliśmy zazwyczaj inaczej, to Kamilowi założyłam zieloną polówkę i białe spodenki. W domu było aż za gorąco, bo Olek źle zaprogramował piec i od podłogi biło takie ciepło, że temperatura sięgała powyżej 35 stopni. Zaprowadziłam synów do salonu, zajęłam się robieniem mizerii do obiadu, ale coś nie dawało mi spokoju. Skradłam się pod pokój Angeli i lekko uchyliłam drzwi.
– Na pewno zdawałaś sobie sprawę, że to dotknie także mnie, nie tylko Amandę – tłumaczył spokojnie.  Uśmiechnęła się. Jego ton, ciepły tembr głosu mnie uspokoiły. Powróciłam do chłopaków.
Patryk wspinał się na hokera. Pozwoliłam mu na nim usiąść, skoro chciał i miałam go na oku. Chwycił za jednego z pokrojonych ogórków i wpakował go do buzi.
– Głodny jesteś, Patryś? Nie dasz rady wytrzymać do obiadu?
– Ne – odpowiedział i chwycił za drugiego.
Potem przypadkowo rozlał jogurt naturalny, ale uznałam, że to nie jest powód do krzyków czy złości. Po prostu pokazałam mu, że wtedy się podchodzi do półeczki między dolnymi szafkami kuchennymi, bierze ręczniczek papierowy, urywa i wyciera to co mokre. Nawet od razu załapał i sam zaczął wycierać z uśmiechem. Uznałam, że to lepszy sposób na wychowywanie, niż darcie się. Jeśli dziecko coś zrobi niech samo czy z pomocą rodzica to naprawia, czyści, poprawia. Nie chciałam mieć w przyszłości dwóch paniczów, wokół których trzeba będzie skakać, wszystko im podawać i nawet herbatę za nich mieszać.


20 komentarzy:

  1. Genialna była ta ich zabawa z dziećmi.Miło poczytać o takiej szczęśliwej rodzince. Zastanawiam się co oni zrobią z tą Angelą.Zaskoczyło mnie,że Amanda chciała by się na niej wyżył i,że on jednak jej posłuchał i nie wtłukł Angelice.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaka rodzinna ta część:) I Amanda w końcu z lepszej strony jako matka się pokazała:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Amanda naprawdę zrobiła się bardzo odpowiedzialna, po mimo, że Angelika okropnie ja traktowała to i tak ją broni, a nawet była gotowa przenieść gniew Olka na siebie.
    Śliczna rodzinna scena i to czytanie bajek genialne. Zabawnie sobie docinali podczas tej zabawy i fajnie, że Amanda zaczyna tworzyć więź z dziećmi.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo fajna czesc, jak już bylo wspomniane taka rodzinna. Brakowalo mi czegos takiego u nich. Dobrze, ze Amanda powstrzymala Olka przed pójściem do Angeli w stanie takiego wzburzenia. Mam nadzieje, ze ich relacje troche sie poprawia.

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajny rodzinny dzień :-) Amanda chyba dojrzała do roli matki, jest bardziej troskliwa i odpowiedzialna nie tylko o bliźniaków ale też o Angele. Dobrze, że nie pozwoliła Aleksowi iść do Angeli gdy ten wrócł wkurzony :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo Aleksander to taki problematyczny był... wyszedł wkurzony, wrócił wkurzony... no masakra jakaś...

      Usuń
  6. Oho, zmiana...
    I o taką Amandę, w stosunku do Angeli i bliźniaków. mi chodziło. Teraz jest pokazana przynajmniej z dobrej strony :)
    Co do Aleksa, to ciekawi mnie jak przebiegła dokładniej jego rozmowa z Angelą ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Amanda pokazana tutaj jest jak Anioł. Cudowna przemiana. Podoba mi się to jak się zachowuje. Też jestem ciekawa rozmowy Aleksa z Angelą, co nie zmienia faktu, że nadal mnie męczą te części jak Angela jest u nich a oni ją wychowują. Chociaż teraz jestem ciekawa jak Olek na spokojnie na to co ona zrobiła zareaguje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Amanda nazwana Aniołem... haha, nie mogłam, jak to przeczytałam to od razu się zaśmiałam :)

      Usuń
  8. A ja tak trochę z innej beczki, bo od jakiegoś czasu korci mnie by zapytać. Czy będzie poruszony wątek z matką Angeli, bo chyba miała przyjechać do Polski uzgodnić kilka spraw z Aleksem, a jeszcze się nie pojawiła ( chyba, że to mnie coś umknęło)
    Lisiczka

    OdpowiedzUsuń
  9. Co z babcią Angeli? Było coś o tym powiedziane i mi umknęło, czy niedługo wróci?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W następnej części wyjaśni się co się stało z babcią :)

      Usuń
  10. Witam,
    chciałabym się dostać do grona czytelników "diament i sól". Wystarczy
    podać tylko email, tak? I czy mogłabym go podać tutaj?

    OdpowiedzUsuń
  11. Ooo jak miło :) Rodzinna atmosfera, dużo zabawy, śmiechu. Szczęśliwa rodzina. Mnie również zaskoczyło, że Amanda chciała siebie poświęcić, a że Aleksander jej posłuchał i nic nie zrobił Angeli to plus dla niego :) Mnie tez ciekawi co z tą babcią, i czy Angela wróci tam czy będzie wolała zostać z Olkiem i Amandą? :))

    OdpowiedzUsuń
  12. Czytam go już od dłuższego czasu , chodzi o bloga . I zaintrygowała mnie ta opowieść nie będę ukrywała , że od dłuższego czasu moją codzienna rutyna jest wchodzenie tu z nadzieją iż będzie nowy post . Rozumiem , że nie zawsze czas pozwoli :)
    Z tego bloga mogłaby powstać z pewnością niezła książka , bo to pisza ludzie którzy mają zadatki na pisarzy , byle jaka osoba nie pisała by tego i to w takim stylu .!

    OdpowiedzUsuń
  13. Dobrze , że Amanda powstrzymała Olka . Potem by żałował swojej decyzji podjętej w gniewie. Nikt nie mówił , że życie z nastolatką której się prawie nie zna będzie łatwe. Angela fajnie wymyśliła z tym śniadaniem zawsze to jakiś gest w stronę pojednania. Widać , że żałuje i chyba sobie przemyślała swoje zachowanie. A tak ogólnie fajna część

    OdpowiedzUsuń
  14. Też uważam, że dobrze, ze Amanda powstrzymała Aleksa. Aleks był tak wściekły że działałby pod wpływem gniewu i żałował potem tej decyzji.

    OdpowiedzUsuń
  15. Amanda jest bardzo odważna chciała poświęcić się po to by Aleks nie uderzył Angeli. Wiedziała że mąż jest wkurzony i może go ponieść mimo to zaryzykowała i dodatkowo spowodowała Olka uderzajac go w twarz. Podziwam to jak zachował się Aleksander opanował się i poszedł spać.

    OdpowiedzUsuń
  16. Sorki za błędy ale piszę z telefonu mialo być sprowokowała a nie spowodowała

    OdpowiedzUsuń