Amanda (Magdalena)
Olek wrócił nie mniej wkurwiony
niż wyszedł. Od razu skierował się do pokoju Angeliki. Stanęłam mu na drodze,
załapałam go za ramiona i popchnęłam na ścianę.
– Co ty wyprawiasz? – zapytałam z
lekką irytacją.
– Idę to załatwić, a ty się nie
wtrącaj.
– Nie teraz, a z pewnością nie
tak – rzuciłam z naciskiem. – Jesteś zdenerwowany, ochłoń, poczekaj do jutra.
– Nie.
– Co da to, że będziesz na nią
wrzeszczał?
– Nie będę wrzeszczał, zdejmę
pacha, po dupie natrzaskam.
– Olek, uspokój się –
powiedziałam już proszącym głosikiem.
– Ale ja jestem spokojny.
– Nie widać.
– Nie wtrącaj się, powiedziałem.
– Aż zacisną usta ze złości w cienką linie. Dałam mu w twarz. Pochwycił mnie za
nadgarstek. – Co ty wyprawiasz? – wysyczał przez zęby.
– Masz ochotę mnie uderzyć? –
dopytywałam.
– Jak cholera, bo nie pozwolę
się bić kobiecie.
– To uderz – podjudzałam go i
chciałam nawet uderzyć drugą dłonią, ale zatrzymał ją w ostatnim momencie.
– Amanda! – krzyknął.
– Jak masz kogoś bić to uderz
mnie. Skoro już musisz się wyładować. Nie wiem, może pasek ci podać? Położyć
się?
– Oszalałaś. Chodź na górę. –
Pociągnął mnie za sobą do sypialni. Rzucił na łóżko, ale nie tak, że na nie
upadłam tylko usiadłam. – Nie będę cię bił, nie ty jesteś tu winna.
– Tu nie chodzi o winę. Jak masz
się na kimś wyżyć, to lepiej na mnie. Ja to zniosę, a ona już jest
wystarczająco przerażona.
Aleks zdjął swoją kurtkę
dresową, następnie koszulkę.
– Nie zauważyłeś tego? Nie
ignoruj mnie! – krzyknęłam.
– Nie ignoruje, nie każesz mi
rozmawiać z córką, to rozbieram się do spania.
– Ale czy ja ci nie każę z nią
rozmawiać?
– No, na to wygląda.
– Aleks, nie rozmawiaj z nią gdy
jesteś taki wzburzony. Co chcesz usłyszeć? Wyjaśnienia, powód? Czy chcesz by
krzyczała „tato, proszę nie bij”?
– To nie jest twoja sprawa.
– Jest, póki mieszkam w tym
domu. I nie pozwolę ci jej uderzyć. Nie w takiej sytuacji.
Położył się do łóżka obok mnie.
Zgasił lampkę po swojej stronie.
– Dobranoc – usłyszałam. No
przynajmniej nie poszedł się awanturować. Możne by uznać, że więcej w tej
wojnie ugrałam niż sądziłam przy nastawianiu się na nią.
Rano obudziło mnie delikatne
pukanie do drzwi. Aleks siedział na łóżku z jakimś czasopismem.
– Nie śpisz?
– Od czwartej, Kamil płakał,
potem już nie usnąłem.
– Pewnie mu się coś śniło, bo
tak to on już przesypia całe nocki.
– Pewnie tak.
– O czym czytasz?
– Jak zabić żonę.
– Haha, słaby żart. Zdejmiemy
okularki. – Sięgnęłam do niego, ściągając z niego te szkiełka. – Damy buziaka,
i minie ci jak ręką odjął. – Musnęłam delikatnie jego usta. Znów ktoś zapukał.
– Kto? – zapytał Aleks.
– Angela, można? – zapytała. Poprawiłam
się na łóżku i usiadłam wyprostowana. Aleks opadł na poduszki jeszcze niżej.
– Olek…
– Ja jej nie zapraszałem –
warknął.
– Boże, jak duże dziecko –
skrytykowałam go. – Wejdź! – krzyknęłam do Angeli.
I wkroczyła moja nastoletnia
pasierbica z tacką, na której było śniadanie. Normalnie poczułam się jak w
amerykańskim filmie, albo wysokiej jakości hotelu, takim z pięcioma gwiazdkami.
Soczek pomarańczowy w dwóch szklankach, dwie kawy w filiżankach, talerzyki z tostami
i dwie miseczki z jakimiś owocami w czekoladzie. Normalnie bomba kaloryczna
jakiej mi było trzeba, by nabrać energii na kolejny dzień.
– To tak w ramach przeprosin…
– Jasne, daj, ja wezmę – zaproponowałam.
Aleks leżał dalej nisko, nawet się nie uniósł. Udawał, że nadal czyta. Puściłam
w stronę Angeliki oczko, że wszystko będzie dobrze. – Dziękuje i czy mogłabyś,
jakby chłopcy…
– Jasne – odpowiedziała i
wyszła.
– Mamy śniadanie – powiedziałam
do Aleksa.
– Radziłbym wywalić je oknem.
Może zatrute – zakpił.
– Nie chcesz, to nie jedz. Ja
zamierzam zaryzykować. Za dobrze wygląda by je wywalać, już lepiej się nim
zatruć – powiedziałam z uśmiechem chwytając za moja grzankę. – No nie bądź
taki. Postarała się, przeprasza, żałuje. Spróbuj, dobre jest. – Podsunęłam mu
tosta pod same usta.
– Jak nie padniesz w minu… – Nie
słuchałam go dalej tylko wcisnęłam mu kawałek do ust. Ugryzł. Nie wypluł, a to już
był dobry znak. Przemielił. – Ej, naprawdę dobre. – Podniósł się i chwycił za
tost z drugiego talerza.
– Widzisz, a nie mówiłam?
– Skończ się wymądrzać – odpowiedział
i musnął mój policzek.
Mieliśmy z Aleksem naprawdę
wiele. W końcu czego więcej trzeba do szczęścia. Są pieniądze, są dzieci, jest
co zjeść, w co się ubrać. Mieliśmy nawet pracę, do której z chęcią chodziliśmy.
Jednak brakowało nam czasu. To było życie w ciągłym biegu. Tak naprawdę
mieliśmy bardzo mało takich chwil rodzinnych, gdy byliśmy wszyscy razem.
Wyjątkiem były kolacje, albo śniadania, ale to tylko kilkadziesiąt minut
poświęconych na jedzenie, a nie na uwagę innym członkom rodziny. Postanowiłam
więc czas gdy oboje mieliśmy wolny dzień spędzać z dziećmi, a nie porzucać ich
Aleksowi, a samej wychodzić do koleżanek. Byłam matką i musiałam się w końcu z
tym pogodzić. Dlatego zaraz po przebudzeniu poszłam do chłopców. Rozłożyłam koc
na środku ich pokoju, posadziłam ich na nim, sama też usiadłam i bawiliśmy się
w rzucanie piłką.
– Kamil, ale nie w Patryka i nie
tak mocno. Lekko kulnij.
– Ulni! – krzyknął Patryś i już
się zaczął denerwować, że brat za długo trzyma zabawkę tylko dla siebie. Z tego
powodu jak wreszcie została rzucona do niego postanowił już jej nie oddawać. –
Moje – powiedział wesoło i przytulił niewielką dmuchaną piłeczkę do swojego
ciałka.
– Ale kulnij do mamusi –
zachęciłam.
– Moje – powtarzał Patryk. Kamil
się zirytował, wstał i chciał bratu zabrać zabawkę.
– Czemu was akurat musiało być
dwóch na raz? – zapytałam i ze zmęczenia opadłam na plecy.
– Geny – odpowiedział mi głos
mojego męża za plecami.
– Kulu – zawołał Patryk i rzucił
piłką w Aleksa.
– Dziękuje. To może ja się z
wami pobawię. – Aleksandra propozycja nie była najgorszą. Usiadł obok mnie.
Patryk od razu do niego podbiegł i przytulił.
– A mamę przytulisz? – zapytałam
i wyciągnęłam do niego rączki.
– Ne – odpowiedział i wisiał
nadal Aleksowi na szyi.
– To ty chodź Kamilku do mamusi.
– Podszedł, dał mi nawet całusa, ale uścisków od małego nie lubił.
Patryk przysiadł wygodnie na
Olka udzie i ciągnął za granatowa polówkę ojca. Sam swoją zieloną koszulkę już
miał bardzo porozciąganą przy szyi. Pomyślałam, że to dziecko mogłoby sobie
wymyślić mniej kosztowne hobby, bo w jak tak dalej pójdzie to jego ubrania po
jednym założeniu będą wyglądały jak wyciągnięte psy z gardła.
– To tata wam opowie bajkę, co
chłopaki? – zapytał i sięgnął za siebie po jedną z książeczek.
– Byle nie o jakimś Aleksieju,
żonie i rózgach – przypomniałam.
– Haha, wiedziałem, że mi kiedyś
to wypomnisz.
– Nie skrzywiaj mi dzieci od
małego – upomniałam i posadziłam Kamila między moimi nogami. Oparł się główką o
mnie i przyglądał jak Aleks przewraca kartki.
– Posuń się troszeczkę. Pora na
książeczkę. Wybierz sobie, którą chcesz? Popatrz…. Myszka czyta też. – Zaczęłam
podziwiać to jak Aleks potrafi zająć chłopców. Przy mnie to oni się tylko
kłócili i bili z sobą, przy nim nie było takiego problemu. Pokazał im obrazek.
– Mys – powiedział Kamil i
pokazał na myszkę Mini z obrazka paluszkiem.
– Tak, to jest myszka. Zobacz
jaką ma kokardę czerwoną w grochy. A tobie Patryczku podoba się myszka?
– Awo! – wykrzyknął Patryś i
zaczął klaskać w dłonie, trochę też po podskakiwał na udzie Aleksa, po czym
znudzony zabawą zaczął zmuszać ojca do przewrócenia strony.
– Już, chwilkę. Zaraz zobaczymy
co tam jest dalej.
– Pobaw się z innymi, dziel się
zabawkami. Przyszły nowe dzieci? Niech się bawią z nami! Zobacz Patryś jak się
ładnie dzieci dzielą, bawią razem, a nie jak ty, że tylko „moje, moje”.
– Bo moj! – wykrzyknął Patryś
wyrzucając smoczek na ziemię. Szybko go zabrałam, bo chcieliśmy ich oduczyć
żucia, a teraz był zajęty zabawą, więc byłą szansa, że nie zauważy. Patryk
wyrwał Aleksowi książeczką. – Moje! – Uśmiechnął się do nas szeroko.
– Nie martw się Kamiś, weźmiemy
inną – pocieszyłam syna i odgarnęłam loczki z jego czoła. – Tutaj jakąś mamy. –
Wychyliłam się by sięgnąć do półki. Chwyciłam za pierwszą z brzegu niewielką
książeczkę w sztywnej oprawie i otworzyłam na pierwszej stronie.
– Chodź tu Patryk – zawołał
Aleks naszego syna, który już zaczął zajmować się bujaniem łóżeczka. Przyszedł
i usiadł pośrodku nas opierając się o Aleksa. – Mama będzie czytać.
– Moje! – krzyknął Patryk i już
zaczął wyrywać mi książeczkę. Zacisnęłam zęby.
– Denerwuje cię nie?
– Troszeczkę – odpowiedziałam
mężowi. – Czemu ty synek taki chytry jesteś? Nie będziesz się dzielił to cię
dzieci nie będą lubiły.
Nie powiedział nic, tylko
wzruszył ramionkami.
– Po tatusiu to masz, tatuś też
się nie lubi dzielić, tylko, że mamusią – rzekł Olek z uśmiechem. Poczułam jego
dłoń gdzieś na moim biodrze i całusa w policzek.
– Uwaga, czytam – zwróciłam im
uwagę. Kamil wydał się zainteresowany, a Patryk spojrzał na mnie jakby chciał
powiedzieć „i co z tego?”. – Paweł i Gaweł w jednym stali domu, Paweł na górze,
a Gaweł na dole. Dziwnie tak „stali”, nie powinno być mieszkali? – zapytałam
Aleksa.
– Bo to staropolskim napisane.
Daj ja przeczytam, bo jak dojdziesz do swawoli to już się w ogóle skrzywisz.
– Do swa…
– Swawoli, psot inaczej. Amanda,
no błagam cię, zaskakujesz.
– Bo nie znam wszystkich
archaizmów?
– Bo nie znasz podstawowych.
– Nie śmiej się ze mnie –
trąciłam go w ramie i oddałam mu książeczkę. – Czytaj mądralo – poleciłam.
– Paweł spokojny, nie wadził
nikomu, Gaweł najdziksze wymyślał swawole. Ciągle polował po swoim pokoju: To
pies, to zając – między stoły, stołki, Gonił, uciekał, wywracał koziołki.
Strzelał i trąbił, i krzyczał do znoju.
– Znoju?
– Do nocy. Amanda naprawdę, to
jest książeczka dla dzieci jednak.
– I co z tego?
– Słownik ci na święta kupię,
pod choinkę.
– Nie denerwuj mnie nawet –
uprzedziłam. – Widzisz Patryczku, ty to jak taki Gawał jesteś. Tylko biegasz.
– Awo – powiedział Patryk i
zaczął klaskać.
– … „Wolnoć, Tomku, W swoim
domku”. Zobacz jaki chłopiec narobił bałagan. Widzisz? – zapytał Aleks i
pokazał Patrykowi książeczkę, potem Kamilowi.
– Kici. – Kamil pokazał na kota,
którego rysownik, czy tam grafik umiejscowił w rogu strony.
– Tak, Kamil, a tu miś i królik
– pokazałam. – A Pawełek ma pieska. Chał robi piesek. Oddamy tacie książeczkę i
niech czyta dalej, nie. Powiedz mu czytaj, czytaj.
– Cytaj! – krzyknął Kamil.
– Wychowasz go na jakiegoś
sierżanta.
– Niech wie, chłopak, czego chce
i głośno tego żąda.
– Mówisz tak dopóki nie chce
niczego od ciebie – skomentował i się uśmiechnął.
– Nie śmiej się ze mnie.
– Ale ja się kochanie nie śmieję
z ciebie tylko do ciebie.
– Cytaj! – powtórzył Kamil i
wbił intensywnie wzrok w ojca.
– Już, synek, już. Ty to jak
mamusia, w gorącej wodzie kąpany… „Z tej powiastki morał w tym sposobie: Jak ty
komu, tak on tobie”.
– Ale beznadziejny morał –
skomentowałam.
– Nie czyń drugiemu co tobie
niemiłe, to beznadziejny morał?
– Oczywiście, że tak. Mama wam
przeczyta inną bajkę, bo tata wybiera jakieś zacofane.
– Tą akurat ty wybrałaś.
– Cicho, to nie ważne. Ty
czytałeś.
– Bo ty nie wiedziałaś co to
swawole.
– Nie słucham cię, nie słucham.
O tu mamy Tuwima, to na pewno coś mądrego. „Oto rycerz Krzykalski…” – Ledwie
zaczęłam a już mi Aleks przerwał.
– Pokarz no go, może do ciebie
podobny, aż dziw, że ktoś o tobie bajkę napisał.
Nie mogłam się powstrzymać od
śmiechu.
– A idź, przeszkadzasz…
– Chudy ten rycerz jak ty. No
czytaj, czytaj. – Spojrzał na mnie jakby nie wiedział o co chodzi.
– Coś masz do mojej figury?
– Nie, czy ja coś mówiłem? –
zapytał z dziwną miną.
– Tak, że jestem chuda.
– A co miałem powiedzieć, że
gruba jesteś? – zapytał.
– A twoim zdaniem jestem?
– Amanda nie rób problemu z
niczego. Czytaj lepiej tego krzykalskiego.
– Uważasz, że często krzyczę?
– o czym my w końcu rozmawiamy o
twojej figurze, czy o krzyczeniu?
– Nie wiem, ty mi powiedz –
odpowiedziałam z wyraźną pretensją w głosie.
– Powiem ci coś na ucho.
Przychyl się.
Zrobiłam jak chciał, choć
szczerze mi się nie uśmiechał jego pomysł.
– Nie psuj miłej atmosfery –
wysyczał.
– Ja… – zaczęłam z krzykiem, ale
poczułam mocniejsze ściśnięcie za nadgarstek.
– Nie krzycz i daj mi dokończyć.
Nie psuj miłej atmosfery, bo cię wyprowadzę, przejdziemy do innego pokoju i dam
przez tyłek. Rozumiemy się? – zapytał mnie na ucho, a ja spotkałam na niego
wielce obrażona. – Bez takich min proszę, a o twojej figurze porozmawiamy
wieczorem, jeśli tak bardzo chcesz.
– Bo co, przygotować się musisz?
– Nie, po prostu teraz bawię się
z dziećmi i nie mam ochoty na twoje pretensje.
– Z Angeliką byś mógł
porozmawiać, panie pretensjonalny – przypomniałam. Patryk znów powędrował do
łóżeczka i zaczął je kołysać.
– Włożymy misia i zrobimy
misiowi aaa, kotki dwa… Będziemy usypiali misia, co? – zapytał Aleks syna i
włożył jednego z większych miśków do jego łóżeczka.
– Unikasz tematu?
– Nie przy objedzie z nią
porozmawiam. Ładnie lulamy misia Franka by spał.
– Czemu Franka? – zapytałam.
– Ma na koszulce imię –
odpowiedział. – Franio – dodał.
– A, a, a – powiedział Patryk i
był zafascynowany lulaniem.
– Luli luli – podpowiedział mu
Olek.
– Ulu, lu, uli – Patryś zaczął
kołysać intensywniej.
– byłbyś super starszym bratem –
powiedziałam nagle.
– A chciałabyś? – zapytał Olek.
– Chyba tak. Jednak…
– To nie łykaj już tabletek –
wszedł mi w słowo.
– Nie, nie, nie, kochanie.
Powiedziałam chyba tak. Dopóki nie będę sto procent pewna, nie odrzucę
tabletek.
– Okay, nie będę cię zmuszał.
Ale pomyśl jak fajnie byłoby mieć taką gromadkę.
– Cudownie, ale ja pracuje i
studiuje.
– Zaciśniemy pasa, rzucisz
pracę, albo ograniczysz, studia masz zaocz…
– Nie decyduj za mnie w sprawach
pracy, dobra?
– Okay, już się nie złość.
Zrobimy placek i udekorujemy co? – zapytał Aleks synów.
– Jaki placek? My i pieczenie
Aleks, to trochę…
– Mam gotowe spody.
Uśmiechnęłam się.
– No chyba, że tak.
– Zrobimy tort.
Przy robieniu tortu, było dużo
śmiechu. Już dawno zapomniałam, że można się tak bawić. Upaprać nos kremem i
dać go z siebie z całować tej drugiej osobie. Chłopcy też mieli dużo rajdy ze
klęczenia na hokerach i przekładaniu kremu z miski na spody do tortu. Czasami
brali te łyżeczki do buzi, innym razem się wymieniali, trochę upaprali przy tym
i nas, ale w końcu większość trafiła w odpowiednie miejsce, więc mogliśmy być
dumni. Najwięcej zabawy jednak mieli przy wkładaniu ozdób na krem położony na
samej górze. Kolorowe m&m świetnie się w tym celu sprawdzały, ale i psypka
w kolorach tęczy się nadawała.
– Ty to sprzątasz – powiedziałam
do Olka, który pilnował chłopaków by nie spadli, a ja w tym czasie wkładałam to
dzieło sztuki do lodówki.
– Nie ma problemu, tylko trzeba
ich pierw umyć i przebrać.
Kąpanie chłopców o pierwszej w
południe może nie było czymś normalnym, ale w sytuacji gdy krem mieli nawet
między palcami stóp było konieczne. Wsadziłam obu moich małych mężczyzn do
wanny pełnej wody. Tym razem piana była turkusowo-zielona i pachniała jagodami.
Nie wiem skąd Majka brała takie akcesoria, ale moim synom się podobały.
– Moje – zawołał Patryk
chwytając za niewielkie wiadereczko. Przelewał wodę z niego do mydelniczki i
odwrotnie. Już nawet tak bardzo nie marudził przy myciu głowy, zwłaszcza gdy
był zajęty czymś innym.
Minęły trzy godziny zabawy, a ja
byłam już tak wykończona jakbym co najmniej maraton przebiegła. Jednak była też
szczęśliwa, miałam taki życie o jakim marzyłam w dzieciństwie. Dałam moim
dzieciom takie środowisko, w którym dorastają, jakie sama chciałam mieć.
Kiedy zakładałam chłopakom
czyste ubrania zjawił się Aleks, z serdecznym uśmiechem.
– Pójdę do Angeli, zrobiłem już
obiad nawet, tylko nie ma żadnej surówki.
– Okay, tylko Olek, proszę,
spokojnie.
– Jestem spokojny – zapewnił i
zamknął za sobą drzwi w znacznie cichszy sposób niż wczoraj przy wyjściu z
domu. Właśnie, trzeba będzie wymienić te szybkę, która napękła.
– Patryś, rączki do góry,
zakładamy kaczora – powiedziałam i założyłam młodemu koszulkę z tym czarnym
kaczorem z kreskówki, który grał te w filmie „kosmiczny mecz”. – Ale jesteś
ślicznie ubrany.
Miał na sobie krótkie spodenki w
żółto-popielate pasy i popielatą koszulkę z mordą tej kaczki. Jako, że
chłopaków ubieraliśmy zazwyczaj inaczej, to Kamilowi założyłam zieloną polówkę
i białe spodenki. W domu było aż za gorąco, bo Olek źle zaprogramował piec i od
podłogi biło takie ciepło, że temperatura sięgała powyżej 35 stopni.
Zaprowadziłam synów do salonu, zajęłam się robieniem mizerii do obiadu, ale coś
nie dawało mi spokoju. Skradłam się pod pokój Angeli i lekko uchyliłam drzwi.
– Na pewno zdawałaś sobie
sprawę, że to dotknie także mnie, nie tylko Amandę – tłumaczył spokojnie. Uśmiechnęła się. Jego ton, ciepły tembr głosu
mnie uspokoiły. Powróciłam do chłopaków.
Patryk wspinał się na hokera. Pozwoliłam
mu na nim usiąść, skoro chciał i miałam go na oku. Chwycił za jednego z
pokrojonych ogórków i wpakował go do buzi.
– Głodny jesteś, Patryś? Nie
dasz rady wytrzymać do obiadu?
– Ne – odpowiedział i chwycił za
drugiego.
Potem przypadkowo rozlał jogurt
naturalny, ale uznałam, że to nie jest powód do krzyków czy złości. Po prostu pokazałam
mu, że wtedy się podchodzi do półeczki między dolnymi szafkami kuchennymi,
bierze ręczniczek papierowy, urywa i wyciera to co mokre. Nawet od razu załapał
i sam zaczął wycierać z uśmiechem. Uznałam, że to lepszy sposób na
wychowywanie, niż darcie się. Jeśli dziecko coś zrobi niech samo czy z pomocą
rodzica to naprawia, czyści, poprawia. Nie chciałam mieć w przyszłości dwóch
paniczów, wokół których trzeba będzie skakać, wszystko im podawać i nawet
herbatę za nich mieszać.
Genialna była ta ich zabawa z dziećmi.Miło poczytać o takiej szczęśliwej rodzince. Zastanawiam się co oni zrobią z tą Angelą.Zaskoczyło mnie,że Amanda chciała by się na niej wyżył i,że on jednak jej posłuchał i nie wtłukł Angelice.
OdpowiedzUsuńJaka rodzinna ta część:) I Amanda w końcu z lepszej strony jako matka się pokazała:)
OdpowiedzUsuńAmanda naprawdę zrobiła się bardzo odpowiedzialna, po mimo, że Angelika okropnie ja traktowała to i tak ją broni, a nawet była gotowa przenieść gniew Olka na siebie.
OdpowiedzUsuńŚliczna rodzinna scena i to czytanie bajek genialne. Zabawnie sobie docinali podczas tej zabawy i fajnie, że Amanda zaczyna tworzyć więź z dziećmi.
Bardzo fajna czesc, jak już bylo wspomniane taka rodzinna. Brakowalo mi czegos takiego u nich. Dobrze, ze Amanda powstrzymala Olka przed pójściem do Angeli w stanie takiego wzburzenia. Mam nadzieje, ze ich relacje troche sie poprawia.
OdpowiedzUsuńFajny rodzinny dzień :-) Amanda chyba dojrzała do roli matki, jest bardziej troskliwa i odpowiedzialna nie tylko o bliźniaków ale też o Angele. Dobrze, że nie pozwoliła Aleksowi iść do Angeli gdy ten wrócł wkurzony :-)
OdpowiedzUsuńBo Aleksander to taki problematyczny był... wyszedł wkurzony, wrócił wkurzony... no masakra jakaś...
UsuńOho, zmiana...
OdpowiedzUsuńI o taką Amandę, w stosunku do Angeli i bliźniaków. mi chodziło. Teraz jest pokazana przynajmniej z dobrej strony :)
Co do Aleksa, to ciekawi mnie jak przebiegła dokładniej jego rozmowa z Angelą ;)
Amanda pokazana tutaj jest jak Anioł. Cudowna przemiana. Podoba mi się to jak się zachowuje. Też jestem ciekawa rozmowy Aleksa z Angelą, co nie zmienia faktu, że nadal mnie męczą te części jak Angela jest u nich a oni ją wychowują. Chociaż teraz jestem ciekawa jak Olek na spokojnie na to co ona zrobiła zareaguje.
OdpowiedzUsuńAmanda nazwana Aniołem... haha, nie mogłam, jak to przeczytałam to od razu się zaśmiałam :)
UsuńA ja tak trochę z innej beczki, bo od jakiegoś czasu korci mnie by zapytać. Czy będzie poruszony wątek z matką Angeli, bo chyba miała przyjechać do Polski uzgodnić kilka spraw z Aleksem, a jeszcze się nie pojawiła ( chyba, że to mnie coś umknęło)
OdpowiedzUsuńLisiczka
Co z babcią Angeli? Było coś o tym powiedziane i mi umknęło, czy niedługo wróci?
OdpowiedzUsuńW następnej części wyjaśni się co się stało z babcią :)
UsuńWitam,
OdpowiedzUsuńchciałabym się dostać do grona czytelników "diament i sól". Wystarczy
podać tylko email, tak? I czy mogłabym go podać tutaj?
Wolę na sandra.magdalena.banasiak@gmail.com
UsuńOoo jak miło :) Rodzinna atmosfera, dużo zabawy, śmiechu. Szczęśliwa rodzina. Mnie również zaskoczyło, że Amanda chciała siebie poświęcić, a że Aleksander jej posłuchał i nic nie zrobił Angeli to plus dla niego :) Mnie tez ciekawi co z tą babcią, i czy Angela wróci tam czy będzie wolała zostać z Olkiem i Amandą? :))
OdpowiedzUsuńCzytam go już od dłuższego czasu , chodzi o bloga . I zaintrygowała mnie ta opowieść nie będę ukrywała , że od dłuższego czasu moją codzienna rutyna jest wchodzenie tu z nadzieją iż będzie nowy post . Rozumiem , że nie zawsze czas pozwoli :)
OdpowiedzUsuńZ tego bloga mogłaby powstać z pewnością niezła książka , bo to pisza ludzie którzy mają zadatki na pisarzy , byle jaka osoba nie pisała by tego i to w takim stylu .!
Dobrze , że Amanda powstrzymała Olka . Potem by żałował swojej decyzji podjętej w gniewie. Nikt nie mówił , że życie z nastolatką której się prawie nie zna będzie łatwe. Angela fajnie wymyśliła z tym śniadaniem zawsze to jakiś gest w stronę pojednania. Widać , że żałuje i chyba sobie przemyślała swoje zachowanie. A tak ogólnie fajna część
OdpowiedzUsuńTeż uważam, że dobrze, ze Amanda powstrzymała Aleksa. Aleks był tak wściekły że działałby pod wpływem gniewu i żałował potem tej decyzji.
OdpowiedzUsuńAmanda jest bardzo odważna chciała poświęcić się po to by Aleks nie uderzył Angeli. Wiedziała że mąż jest wkurzony i może go ponieść mimo to zaryzykowała i dodatkowo spowodowała Olka uderzajac go w twarz. Podziwam to jak zachował się Aleksander opanował się i poszedł spać.
OdpowiedzUsuńSorki za błędy ale piszę z telefonu mialo być sprowokowała a nie spowodowała
OdpowiedzUsuń