poniedziałek, 4 listopada 2013

Część 65 - Lanie pasem

Część 65 - Lanie pasem
Amanda (Magdalena)

Ty ciągle bawisz się i na uczuciach grasz
Dla Ciebie miłość to jest kontrakt na raz
Dlaczego, powiedz tyle zła w sobie masz, dlaczego?
Dziś piękna jesteś, możesz każdego mieć
To jednak nie trwa wiecznie, więc obudź się
I zrozum miłość nie ma zer, ona jest – bezcenna
(4ever – Kochanek za kochankiem)

Aleksander rano przysłał do mnie sms’a na dzień dobry. Dziwnie było, tak inaczej. Nawet nie wiedziałam co mu odpisać, a uśmiechnięta buźka też jakoś nie była na miejscu. Skrzywdziłam go, nie zasłużył na to, a stało się tak po raz kolejny. W szkole jakoś nie byłam sobą, na szczęście Łukasz na kartkówce postanowił napisać też za mnie. Wydawał mi się coraz fajniejszy. Może rzeczywiście matka miała racje. Zawsze mi powtarzała, że mam jeszcze czas na poważne związki. Kłamałam ją, że wyprowadzam się do chłopaka, Hubert za niego robił. Ona w to wierzyła.

– Znajdź chłopaka w swoim wieku, baw się życiem, nie zmarnuj szansy. Z takim trzydziestolatkiem to się szybko wpierdolisz w pieluchy, gotowanie, pranie, prasowanie, a gdzie młodość? – powtarzała. W sumie miała w tym trochę racji. Z Aleksem wpierdoliłabym się w to wszystko. Jeśli zaangażowałabym się, dała sto procent siebie. Co z tego bym miała? Mieszkała bym z nim we własnościowym mieszkaniu, albo w domku, bo chyba się budował. Rano jedlibyśmy razem śniadanie, dzieci wozili do żłobka i przedszkoli, on by szedł do pracy, a ja była uwiązana przy sprzątaniu, gotowaniu, praniu. Uprawiałabym z nim seks w podzięce za to życie. Byłabym taką samą dziwką jaką jestem teraz, tylko, że wtedy nazywałoby się to po prostu inaczej. Wtedy ludzie z szacunkiem by wypowiadali „Amanda Górska, żona neurologa z miejskiego szpitala”. W rzeczywistości to brzmiałoby w mojej głowie jak: „Amanda Górska, wyszła za niego dla kasy”. Stop, nie musiałoby jednak tak być. Mogłabym mieszkać u siebie, on u siebie, tylko się odwiedzać raz na jakiś czas, na nocki, nawet co noc. Mogłabym pierw skończyć szkołę, potem studia, potem praca. Wdrążyć się w branże, zostać kimś i wtedy dopiero z nim być tak na serio. Wyprawilibyśmy wesele na współkę, on płaciłby za przedszkola, ja za opiekunki i sprzątaczki. Miałabym życie jak w bajce. Zaraz, zaraz… Aleksander Górski nigdy nie miał być moim mężem, nigdy miałam o nim poważnie nie myśleć. Dlaczego więc myślałam? Czemu chciałam się dokładać do naszego wspólnego życia, skoro zawsze uważałam, że to facet nie powinien być goły i w jego obowiązku jest zapewnić kobiecie życie na odpowiednim poziomie. Teraz wydawało mi się, że gdyby Aleks był biedniejszy jakoś szybciej bym rzuciła Huberta, to całe życie i zamieszkała w jakieś skromnej czynszówce, ale to było niemożliwe. Olek był lekarzem, był po studiach, miał kasę, teraz mu nie dorównywałam, a nie chciałam być dla niego studnią bez dna, a żoną… kurwa, nigdy nie chciałam być niczyją żoną!
– Jesteś zamyślona – powiedział Łukasz przysiadając się do mojej ławki.
– Mam problemy.
– Jak każdy – odparł. Spojrzałam na niego. Łukasza ojciec był prezesem w banku, matka właścicielką sieci sklepów z markową odzieżą. Co on mógł wiedzieć o życiu? Tyle ile moje dzieci będą o nim wiedzieć, gdy już zdecyduje się je mieć. One nigdy nie zobaczą innego świata, tylko ten bogaty, ten lepszy.
– Zgadza się, jak każdy – przyznałam mu racje, choć w rzeczywistości jej nie miał. Problem problemowi, tak jak człowiek człowiekowi nie jest równy.
– Mam… daj swój numer.
– Pewnie, wpisz swój i puść strzałkę – zaproponowałam i wyjęłam na ławkę najnowszy model noki jaki był na rynku. Ostatni prezent od Huberta.
– Ładny telefon.
– Dziękuję, prezent od… – tu się chwilę zawahałam. – Od wujka – dodałam pospiesznie, już z większą pewnością.
– Myślałem, że od ojczyma. Sporo jest młodszy od twojej matki, ale ma słaby wóz.
– Wiem, fabie, też jej nie znoszę. To szczeniak, zanim się dorobi na tej medycynie to wiesz…
– Wiem, mam wujka w Łodzi, mówi, że po studiach lekarz zarabia tyle co zwykły robotnik na produkcji.
– No widzisz, coś w tym jest.
– My należymy do tego lepszego społeczeństwa. Ja mam zdani jak Hitler, że słabi, biedni, powinni umrzeć.
– Zgodzę się, pod warunkiem, że ci bogaci byli by mocni, z reguły są tylko w gębie.
– Rzucasz mi wyzwanie? – zapytał.
– Nie, gdzieżbym śmiała.
– Mam wolne mieszkanie, na noc. Wpadnij o dwudziestej, co?
– Może, może. – I nagle coś wpadło mi do głowy. – Będę, na pewno, ale zrobię ci niespodziankę. Nie zamykaj drzwi i nie włączaj alarmu. Podaj też adres.
– Super. – Ucieszył się niczym mały chłopiec jeszcze nie wiedząc co go czeka. Dzięki Łukaszowi zaczęłam źle myśleć o gówniarzach w moim wieku, niedoświadczonych, bogatych z domu. Jednak moje dzieci niech w przyszłości znają różne sfery społeczne, to im wyjdzie na dobre.
Po szkole odrobiłam lekcje, spotkałam się z Karolem, po czym udałam się do Łukasza. Od wejścia przywarłam go do ściany, całowałam po szyi, oraz chłopięcej klatce piersiowej. Nie czułam się zbyt dobrze w tej roli, Łukasz był bierny, słaby, nie wiedział nawet gdzie i jak dotknąć dziewczynę by ją seks bawił. Trudno, nie pierwszy, nie ostatni taki. Zaczęłam więc to czynić mechanicznie, podniecać jego, nie myśląc o sobie. Ja będę miała tysiące, które Karol z kumplami zwiną z tego uroczego, nowobogackiego domku.
Plan jednak się sypnął. Okazało się, że Łukasz włączył alarm zaraz po moim wejściu, albo w chwili gdy lałam sobie coli. Kiedyś kurwa musiał, bo wył jak cholera.
– Co się dzieje? – zapytałam przerażona, z udawaną nieświadomością.
– Ktoś się włamał – wyjaśnił szeptem i skierował się ze mną do garderoby swoich rodziców, bo akurat znajdowaliśmy się na ich łóżku.
– Nie mogą mnie tutaj zobaczyć – wciąż krążyło mi po głowie.
Akcja jednak działa się dalej, a ja byłam w niej uczestnikiem, ale czułam się jak widz.
– Czy to wy włączyliście alarm? – zapytał jakiś facet dając nam latarką po oczach.
– Nie wiem – odpowiedziałam i starałam się jakoś ukryć zmieszanie. Byłam w samym staniku i majtkach, a to trochę krępowało.
– Moi rodzice zaraz wrócą, są u ojca brata, na drugim końcu osiedla – wyjaśnił Łukasz, ale wydawało mi się, że mówi to do mnie, a nie do ochrony.
Jak powiedział tak się stało. Rodzice się pojawili jeszcze zanim ja zdążyłam się ubrać. Pierw jednak zajęli się domem i swoim dorobkiem. Sprawdzili czy coś nie zginęło, okazało się że nie, a Karol z bandą zdążyli umknąć.
– Łukasz skąd ty znasz tą dziewczynę – zapytał ojciec mojego kolegi. Taki dziwny był, wysoki, chudy i brzydki.
– Z klasy, chodzi ze mną do szkoły – wyjaśnił Łukasz podczas gdy ja dopinałam ostatni guzik mojego sweterka.
– Do widzenia państwu – powiedziałam z nadzieją, że się jakoś wymiksuje z całej tej sytuacji. Nie udało mi się jednak.
– A dokąd to panienko? – zapytała się mnie żona tego brzydkiego, ona była ładna i młoda.
– Numerek do rodziców prosimy, nie będziesz chyba sama wracała po nocach.
– To by mogło byś niebezpieczne – poparła tego brzydala ta jego lalunia.
– Ja dam sobie radę, wezwę taksówkę – odrzekłam z przekonaniem.
– Numer! – zabrzmiał nade mną głos ojca Łukasza.
Przez chwilę się zastanawiałam co zrobić. Hubert już wrócił z delegacji, ale przecież Łukasz go nie kojarzy jako mojego ojczyma, kojarzy Aleksa. Hubert na ojca jest za młody. Miłosz… z tym nie mam kontaktu. Adam… wypapla Aleksowi. Moja matka… ona to tu tylko wstydu narobi, a po co mi to, by Łukasz to po szkole rozpowiedział. Został mi tylko ten nieszczęsny Olek, który mnie zabije tym razem.
– Matka jest za granicą, pracuje. Ojciec na kontrakcie w Londynie – wyjaśniłam.
– Pod czyją jesteś opieką?
– Ojczyma – odpowiedziałam, a potem podałam dziewięć tych zwyczajnych cyfr i modliłam się by Olek nie odebrał, może wtedy sami mnie odwiozą, albo puszczą. Usłyszałam jednak z oddali znajomy glos, to w słuchawce telefonu komórkowego tego brzydala.
– Za pięć minut pan Olek się zjawi – rzekł wyjaśniająco w stronę rodziny.
W rzeczywistości minęło znacznie więcej niż pięć minut. Siedziałam na wygodnym, kuchennym hokerze i czekałam, a tych dwoje rozmawiali. Słuchałam jak to było włamanie, które przecież sama zorganizowałam. Oczywiście ojciec Łukasza nie pominął też naszego odzienia w jakim nas zastał. Wzrok Aleksa po całej tej litanii był… groźny. Nie zawiedziony, nie smutny, po prostu groźny. Wtedy postanowiłam postawić na prawdę, ale dopiero gdy znajdziemy się w jego samochodzie.
Kiedy zastanawiałam się w co mu tą prawdę owinąć i z jakim sosem podać, poczułam jak ktoś łapie mnie za ramie i szarpie w stronę wyjścia.
– Do samochodu wsiadaj, ale już. – Widocznie się zgrywał, bo nawet drzwi przede mną nie otworzył. Ja przepisowo zapięłam pasy i czekałam na dalszy rozwój wydarzeń. Chwile jechaliśmy w milczeniu, potem się zatrzymał na poboczu. Jednak nie… jechał w głąb jakiegoś lasku.
– Bo ja… – Chciałam wyjaśnić, ale mi przerwał.
– Milcz!
Uczyniłam jak prosił, przestałam mówić. On zgasił silnik, radio przestało grać. Było ciemno, bo nawet nie zapalił tej żaróweczki. Słyszałam jak coś trzepocze, wydaje taki dźwięk, jakby łańcuch o łańcuch się obijał.
– Wysiądź – usłyszałam. Czyli co? Zostawi mnie tutaj?
Nie miałam nic do stracenia, wysiadłam. Nie zamknęłam za sobą drzwi, niech się wielmożny pan natrudzi i sam to uczyni, gdy nadejdzie taka potrzeba. Niewygodnie mi się szło, miałam za wysokie buty, a tu było nierówno. W końcu jednak znalazłam się przy nim, przed maska Skody Fabii.
– Koniec żartów. Nawet mnie po tym nie zostawisz. – Mówił przez zaciśnięte zęby, jakby starał powtrzymać krzyk.
Straciłam poczucie czasu, straciłam nawet poczucie istnienia. Czułam się jakby jakaś pętla była na moim gardle, nie mogłam wydusić z siebie ani słowa. Chciałam zrobić krok do tyłu, ale nogi były niczym z ołowiu. W rzeczywistości nic mnie jednak nie krępowało. Poczułam dotyk Olka dłoni na ramieniu, nie był silny, ale nie był też delikatny. Moje piersi dotknęły chłodnej maski samochodu, co przez niezapięty płaszczyk i cienką bluzeczkę dało się dokładnie wyczuć. Nie wiedziałam co się dzieje. Najpierw nastąpił trzask, a potem ból. Piekło, albo szczypało w zależności od czasu jaki minął po uderzeniu. Nie oswoiłam się dobrze z pierwszym takim razem, nie zdążyłam nawet zareagować w żaden sposób, a już padł kolejny i następny, następny, kolejny, jakby coraz szybciej.
– Ała! – Zdobyłam się w końcu na krzyk.
– Mnie też boli, tyle, że twoje zachowanie – oznajmił mi głos mojego chłopaka, który teraz był taki inny, wyobcowany, nieznany. – Wsiadaj do samochodu i ani piśnij – rozkazał, po czym sam usadowił się na miejscu kierowcy. Pasek rzucił na tylne siedzenie.
Dopiero teraz wyraźnie czułam łzy na moich policzkach i drapanie w gardle. Musiałam krzyknąć aż tak głośno, że mi się zdarło. Może to Olka przestraszyło, może dlatego odpuścił. Tak czy inaczej takiego zachowania mu nigdy nie zamierzałam wybaczyć. Z rozmową, pretensjami i innymi tego typu musiałam jednak poczekać aż znajdziemy się wśród ludzi, albo na jakieś wolnej przestrzeni, bliżej jakichkolwiek sklepów. Tak w razie ostrożności, kierując się zasadami bezpieczeństwa.
– Wsiadasz, czy mam odjechać bez ciebie? – powiedział nawet nie otwierając swoich drzwiczków, nie opuszczając szyby.
Wsiadłam, nie miałam przecież innego wyjścia. Bardzo wątpiłam w to, że byłby wstanie zostawić mnie tutaj całkiem samą. Pewnie, gdybym ja sama zaczęła marszcz w inną stronę niż jego samochód, to by mnie dogonił i sam do niego wpakował. Niech się raz poczuje panem sytuacji. Wsiadłam, zapięłam pasy, wytarłam twarz chusteczką, których całą paczkę miałam w kieszeni. Postanowiłam milczeć.
Zaparkowaliśmy pod moją kamienicą, nachylił się do mnie, otworzył mi drzwi od środka.
– Żegnam – wyszeptał z uśmiechem pełnym bólu na ustach.
– Ale…
– Koniec z nami. Wysiądź.
Nie miałam wyjścia, musiałam okazać się odrobiną honoru i godności. Wysiadłam, trzasnęłam drzwiami z całej siły. Przy nim grałam twardą, w domu jednak odczułam tą dziwną pustkę, samotność, brak tej drugiej osoby, która była mimo wszystko.
– Kurwa, czemu ja mu tego nie wyjaśniłam, przecież by zrozumiał dlaczego tak, musiałby zrozumieć – mówiłam sama do siebie, w myślach.
– Nie, on by ci kurwa nawet nie dal dojść do słowa. Rudzielec popierdolony – odpowiedziałam sama sobie, po czym rozpoczęłam zdejmowanie butów.
– Może by tak go przeprosić? – gdybałam.
– Oszalałaś? Chcesz przepraszać faceta, który śmiał podnieść na ciebie rękę? – zapytałam sama siebie.
– Miał powód, był wkurwiony, ja też bym w takiej sytuacji…

– Nie! – przerwałam sobie stanowczo. Koniec z Aleksem, nigdy nie zwiąże swojego wartościowego życia z damskim bokserem. – Ta decyzja była ostateczną. Nad ranem jednak stała się tylko wspomnieniem, bo spojrzałam na wyświetlacz telefonu i brakowało mi zwykłego smsa, na przywitanie, od tego właśnie damskiego boksera.

9 komentarzy:

  1. Kurdę..
    Tego to się tym bardziej nie spodziewałam.
    Nie oberwała za tego Adama, za to za Łukasza już tak...
    Wątpię by Aleksander odpuścił, a zresztą - przecież będą małżeństwem więc tak się na pewno nie stanie.

    Ps.
    śmiałam się dziś, że ten blog odrywa mnie od matmy i prawdopodobieństwa ; ) Dziękuję! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. W końcu po akcji z Adamem, Aleks ostrzegał Amandę.
    Ciekawe kto nie wytrzyma, Amanda czy Aleks, po ostatnich kilku zdaniach można wnioskować, że Amanda mimo tego, że ją zbił, nie wytrzyma.
    Aleks jest bardzo zmienny, normalnie jest fajnym facetem, a jak się rozgniewa, to zupełnie inny człowiek. Takiego można się bać. Ciekawe czy on sam zauważył to u siebie i co o tym myśli.

    OdpowiedzUsuń
  3. No to Olek się zdenerwował... chyba jeszcze nigdy nie został tak wyprowadzony z równowagi

    OdpowiedzUsuń
  4. Może jej jeszcze wybaczy...może się zejdą ...

    OdpowiedzUsuń
  5. Podobają mi się rozmyślenia Amandy nad jej przyszłością z Aleksem fajnie się czyta jak kłótnie z samą sobą.

    OdpowiedzUsuń
  6. Aleksowi puściły nerwy, chyba jeszcze nigdy nie był tak wściekły na Amandę. Miał prawo się wściec, ale moim zdaniem bicie tylko pogorszy sytuację.

    OdpowiedzUsuń
  7. Doigrała się.Najpierw przyznała sama przed sobą,że skrzywdziła Olka spotykając się z jego kolegą a teraz jeszcze sytuacja z Łukaszem.Marta

    OdpowiedzUsuń
  8. poznam pana z fantazja zboczona o spanginku lanie dziewczyn w wieku szkolnym np korepetytor z pasem lub z smicza cienka lanie dziewczyn kazdy kto ma takie fantazje to zapraszam do rozmowy oczekuje fantazji oraz np ze pan ma corke w szkolnym
    wieku prosze pisac na moj e mal kamilka 1400@interia.pk


    witam poszukuje panow z bojna fantazja o spankinku lanie pasem lub klapsy kreca mnie fantazje z fabula np karanie dziwczyn w wieku szkolnym np gimnazium fabula pan i dziewczynka dom szkola plener lub kolonie korepetycje zapraszam tych co maja fantazje i wyobraznie na temat klapsow i lanie pasem na tyleczek tylko powazne propozyc mile widziani tatusiowie lub panowie z fantazja oczekuje plynnej fantazji mam 17 lat oczekuje szczerej fantazji i checi do popisania fantazji kamila czekam . moj e mal to kamilka1400@interia.pl

    OdpowiedzUsuń
  9. Kamilko - szukasz juz chyba od 2018 roku i ciągle podajesz inne miejsce zamieszkania! Skoro osiagnęłaś już prawie pełnoletność może najwyższa pora zdecydować się na realny spanking! Zastanow sie nad sobą! To normalne, że se boisz - zacznij od spankingowe spaceru - czyli spacer z klapsami przez ubranie, itp.

    OdpowiedzUsuń